Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

środa, 8 maja 2024

DreamWalker Bar [9]: Witam po przerwie!

Okej, to była PRZERWA przez duże "P", przyznaję. Jednocześnie z całego serca dziękuję każdemu, kto pisał do mnie zmartwiony, czy żyję i co ze mną. Żyję, mam się... no okej, bywało lepiej. Trzymajmy się tego, że żyję.

Zacznę od tego, o co pytaliście najczęściej:

Moje zdrowie

Przeszedłem sporo. Powiedzieć to, co jakby nic nie powiedzieć. Nawet nie chce mi się teraz wymieniać wszystkiego, co mi było, bo... mnie i Wam pewnie byłoby przykro. Powiem może ogólnie. Bywało bardzo źle.

Najzabawniejsze były zaniki pamięci. Potrafiłem zaparzyć sobie herbaty i patrzeć na nią, zastanawiając się, kto mi ją zaparzył. Serio. Człowiek nie wie, że nie pamięta, jeśli nie pamięta.

Na NFZ nie mam nadal leczenia. Bo lekarka, która mi się urzędowo należy, nadal nie widzi w moim stanie stwardnienia rozsianego (SM). Widzi CIS, widzi coś tam, ale to nie SM. "Może się nigdy nie dowiemy".

Mów za siebie, kobieto.

Mam odruch brzuszny zachowany, więc to nie stwardnienie. Koniec 15-minutowej wizyty, na którą się czeka na CITO... 3 miesiące :) W stanie, gdy coś może zjeść mózg człowieka.

Gdyby wgryźć się w szczegóły, to tak - to jest SM. Ta lekarka, wiecie, kończyła studia w latach 70. pewnie na jakimś moskiewskim uniwersytecie - SM nie poznałaby nawet, gdyby na niego wpadła na ulicy.

Ale nie płaczę z tego powodu.

Wystarczyło, że przeczytałem ulotki leków na SM, żeby odkryć, że to nie APAP Noc. Skutki uboczne są konkretne i nie wygląda to tak, jak w telewizji mówią. Ludzie łapią sepsy, raki i różne dziwne rzeczy - czasem gorsze od SM. Ale wciąż statystycznie korzyści jakoby przewyższają niekorzyści, więc ogólnie się o tym mało mówi.

Więc w międzyczasie zrobiłem niemal doktorat ze stwardnienia rozsianego. Kto mnie śledzi i czytuje, ten wie, że lubię wgryzać się w tematy. A trudno o lepszą motywację, gdy ciało przestaje funkcjonować, a układ immunologiczny robi, co mu się podoba.

Moja pani psycholożka niemal mnie wyśmiała (serio), gdy powiedziałem jej, że centralnie uczę się wszystkiego o SM z amerykańskich naukowych baz danych. Prychnęła w stylu "Ale po co pan to czyta?".

Mogę nie pamiętać, kto zrobił mi kawę, ale znam na pamięć cytokiny prozapalne, które aktywują nadmiernie szlak kinureninowy z neuronach w czasie rzutu SM.

Witam w moim mózgu.

Pani psycholog już nie jest moja. Niech leczy siebie z narcystycznej rysy, jaka z niej wyszła w trakcie tej terapii.

Przeczytałem setki artykułów o stwardnieniu rozsianym. Nie, nie takich z "Pani Domu", ale takich boleśnie hardcorowo naukowych. O limfocytach Th17, ekscytotoksyczności glutaminianu, peroksydacji lipidów czy wpływie niacynamidu na szlak pomocniczy w produkcji ATP.

Nie wnikajcie. Wystarczy, że ja wniknąłem.

Zajęło mi to ładnych parę miesięcy, żeby tę wiedzę poukładać, ponazywać wszystko. A potem okazało się, że... to samo zrobił już ktoś w 2017 roku w czasopiśmie Nature.

Potem szukałem dalej i dalej. Na początku roku znajomy załatwił mi prywatne spotkanie z pewnym lekarzem, ordynatorem pewnego oddziału, który zajmuje się neurologią, neurorehabilitacją itd. Opowiedziałem mu o wszystkim, co wiem. Zajęło to jakoś ponad 2h. Powiedział, że nie spotkał nikogo, kto miałby taką wiedzę o tej chorobie. Że nie tylko wiem, ale też głęboko rozumiem, co się dzieje.

I że mógłby uczyć się ode mnie.

Jego słowa były jak dobry znak - że idę w dobrym kierunku.

Poznałem też dziewczynę, która od 20 lat ma SM. I się nie leczy "oficjalnie". Łyka suple, jest na diecie, która jej służy. Pokazywała mi swoje zdjęcia z rezonansu. Choroba się cofnęła. Zniknęły jej zmiany w mózgu.

Mówi się, że to tajemnicza choroba, która bierze się nie wiadomo skąd. Spada na człowieka z kosmosu i trudno się mówi. Bzdura. Bzdura. I jeszcze raz bullshit. Istnieją bardzo dokładnie i bardzo wiarygodne opisy, jak ta choroba powstaje atom po atomie.

I wiecie co? I gówno.

Okazało się, że rynek farmacji ma to w dupie. Tam są zajęci szukaniem "magicznej pigułki" za miliony monet. Wiecie, ile hajsu jest warty rynek osób chorych na SM? Podpowiem tylko, że jedna ampułeczka najnowszego leku kosztuje około 40 000 złotych.

Trzymam za nich kciuki, ale przestałem czekać na medyczny cud z laboratorium. Tym bardziej, że czas gonił.

Pod koniec 2023 było serio źle. Dzień w dzień miewałem ataki kłucia na skórze. Trwały wiele godzin i były wyniszczające nerwowo. To tak, jakby ktoś człowieka co kilka, kilkanaście sekund dźgał igłą w losowe miejsce na ciele. Przyczyny? Nieznane. Mało literatury na ten temat. Tylko poszlaki.

Do tego doszły zawroty głowy, zaniki pamięci (chyba wspomniałem, nie pamiętam, heh), parestezje (poczucie zimna, ciepła, mrowienia na ciele), spastyczność mięśni (skurcze, bóle mięśni). Nie wyglądało to za dobrze. Spodziewałem się, że w styczniu zobaczę na rezonansie sito zamiast mózgu.

Wziąłem sprawy w swoje ręce.

Dieta w ramach której spożywam mniej niż 15 gramów nasyconych tłuszczów dziennie była strzałem w dyszkę. Nazywa się dietą Swanka i zrobiono już sporo badań w kierunku tego, jak chroni przed SM. I wszystko wskazuje na to, że chroni zajebiście.

Mógłbym tu jeszcze długo pisać o suplementach, lekach itd. Ale nie będę rozwodził - chyba że ktoś będzie chciał coś więcej wiedzieć, niech da znak w komentarzu. Powiem tylko tyle - na tę chorobę można (i trzeba) wpływać w sposób, który jest zgodny z naturą, pozbawiony skutków ubocznych i nie kosztuje fortuny. Są badania i jest ich multum. 

Jak byłem fanem lekarzy i tzw. farmacji - tak patrzę na to wszystko z dużym dystansem teraz. To nie jest tak, że wszyscy oni tam są źli - nie popadłem w paranoję. Ale widzę, że jakoś od 2 dekad deptają tej chorobie po piętach i jakoś nie mogą nic wymyślić.

Tymczasem w 2021 roku pojawia się badanie NA LUDZIACH (nie na szczurach), gdzie wykazano, że podawanie wyciągu z... krwawnika (zwykłe ziółko za 6 zł w sklepie) zahamowało rozwój stwardnienia u wszystkich badanych. Grupa kontrolna (która dostawała placebo) miała w tym czasie poważne postępy choroby widoczne w rezonansie magnetycznym.

Nie chcę w to już wnikać i zmieniać tego bloga w opowieści o chorobach itd. Wiem, że mówię do młodych ludzi, którzy pewnie są całkiem zdrowi w większości. Ale jeśli kogoś spotka taki los, jak mój - polecam jednak sięgniecie po własny rozum i nie czekanie, aż kogoś gdzieś tam oświeci.

Aktualnie - wycofało się większość objawów. Nie mam dodatkowych zmian w mózgu. I choć wciąż mój stan się waha - statystyka nasilenia objawów od 4 miesięcy jest dla mnie korzystna. Odbijam się od dna. Odpukać.

Nie wiem, gdzie dziś bym był i w jakim stanie, gdybym nie wprowadził tych zmian i nie zaczął samodzielnie ogarniać tego tematu. Mój kolejny psycholog powiedział, że cyt. "jestem bohaterem". Nie chciałem się z tym zgodzić. Po prostu ratowałem swoje zdrowie, pomimo że cześć otoczenia uznała, że mi odjebało i zaraz obwieszę się pewnie amuletami.

Przymierzam się do newslettera

Przejdźmy do tematów radośniejszych, gdyż ja też jestem już umęczony wałkowaniem tematu swojego zdrowia.

Myślę nad newsletterem. Po co? Żeby mieć lepszy kontakt z Wami, moimi Czytelnikami (o ile jeszcze ktoś tu został, heh). Wiecie, ten blog jest niepewny. Może jebnąć w każdej chwili, bo Googlowi może odwalić. Z kolei ten nowy - cóż. Technicznie wszystko na mojej głowie. I stoi na serwerze podatnym na wirusy. Przerabiałem to i to jest strasznie niepewna sprawa. Ciężko ugryźć temat, bo przeprowadzka na bardziej pewne serwery jest trudna (nie wszyscy akceptują takie treści).

Newsletter chroniłby nas przed całkowitą utratą kontaktu. Dajcie znak, co myślicie.

BTW. Myślałem też, aby wprowadzić opcję drobnej opłaty rzędu 5-8 zł miesięcznie za dodatkowe, fajne treści, jak na Patronite. Ale to jeszcze pieśń przyszłości. Choć nie ukrywam - byłoby fajnie móc kiedyś żyć spokojnie z tworzenia treści dla Was :)

Napisałem nowe opowiadanie, ale...

Kurde. Nie jestem z niego zadowolony. Jarało mnie w momencie pisania, ale ostatecznie, jak czytam z zimną krwią, to nie jest to, co bym chciał. Więc jeszcze chwilę poczekacie :) 


Ale może warto? :)

Bawię się z AI - zmuszając ją do produkcji, a jakże, fajnych treści :)

Sprawdzam, gdzie jest limit. I okazuje się, że jak się dobrze ułoży polecenia, to spokojnie może nam wygenerować prawie gołych facetów :)


Ostatecznie oficjalne AI pt. MidJourney nie potrafi tylko wygenerować kutasa. Ale poczekamy to się może doczekamy :)

Tutaj publikuję, co udało mi się wygenerować razem z uczestnikami naszego Gej Czatu. Prosiłem szanownych gości o opisanie swoich fantazji. Oto, co wyśniła AI:





Podoba się? :) Mam nadzieję :*

Serial, który polecam

Bo zrobił na mnie spore wrażenie. Historia miłosna dwóch mężczyzn na przestrzeni dekad. W tle burzliwa historia USA lat 60., 70. i 80. Walka z gejami, pandemia AIDS. I walka o akceptację samego siebie. Cudowna, wzruszająca historia. Mnie ujęła za serce.

Fellow Travelers - "Towarzysze Podróży" na SkyShowtime.


Prócz lekcji historii - jest to po prostu pięknie wizualny film. Dwóch mega przystojniaków i naprawdę fajne, odważne i dobre sceny seksu. Chyba najodważniejszy gejowski seks na ekranie, jaki widziałem. A do tego ze smakiem, którego brakuje zwykłym chamskim pornolom. Dajcie temu szansę :)

Do sklikania :*

14 komentarzy:

  1. Witaj z powrotem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj i ja też tu jestem po dłuższej przerwie i akurat trafiłem na twój powrót :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, tu Michał, to okropne, co Ciebie spotkało… jak czytałem ten tekst to cały czas myślałem o Dr. Dąbrowskiej, zobacz jej wykłady w necie, ona też mówi i przyczynach SM i leczeniu tej choroby swoją dietą, zainteresuj się tym aspektem, pozdrawiam i życzę Ci dużo zdrowia! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Michał! Po ponad roku o tym myślę już nieco inaczej. W pewnym sensie ta choroba jest dla mnie darem - owszem, bolesnym, ale mimo to budzącym do życia. W końcu zająłem się moim zdrowiem, w końcu zgłębiłem tematy, które od zawsze miałem zgłębić. Dr Dąbrowską znam. Choć dla mnie dieta Swanka zrobiła jakiś mały cud, więc póki co się jej trzymam. Dziękuję Kochany :*

      Usuń
  4. Dream, cieszę się że wróciłeś. Często chorzy maja dużą wiedzę o swojej chorobie. Często też mają lepsza intuicję. Ja sam musiałem wpaść na koncepcję mojego leczenia. Dopiero wtedy jak wymyśliłem że lek który brałem od 10 lat może stymulować objawy a nie je zwalczać. Postawiłem lekarzowi ultimatum by się ratować. Albo odstawiamy ten lek albp pisze mi skierowanie do szpitala. I okazało się że mam rację. Mój stan w czasie 1,5 roku zaczol się poprawiać. Teraz jednak patrzę na niego nie jak na boga ale na człowieka z wiedzą który się często myli. Fajnie że zajples się immunologia i neurobiologia. Pozdrawiają cię wszyscy biolodzy z pewnej pięknej polskiej uczelni zarówno geje, bi i wszyscy o otwartej głowie w tym ja. Przyda się twoje błogosławieństwo np na egzamin z imunologii dla iii roku
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Bartek! Dziś wiem, że badania badaniami, lekarze lekarzami - ale poczucie swoje ciała, wyrobienie sobie intuicji i samodzielne, rozsądne eksperymentowanie na sobie to klucz. Choć nauka stara się te elementy zepchnąć na margines - bo nie można ich obiektywnie zbadać, jasne - to jednak są one kluczowe w procesie utrzymania zdrowia. Odbieranie na bieżąco feedbacku od swojego ciała i wyrabianie sobie intuicji na bazie doświadczeń pozwala reagować w czasie rzeczywistym. Lekarz jest doradcą, a leki testuje się statystycznie - nigdy nie ma pewności, jak ja czy Ty na dany lek zareagujemy. Stąd potrzeba sprawdzania i elastyczności. Szlak kinureninowy znam na pamięć i wiem, co na niego wpływa - a na medycynie, ponoć, jeszcze o nim nie słyszeli, bo to odkrycie z ostatnich lat. A to on właśnie odgrywa kluczową rolę w patogenezie SM. U mnie rzut SM został odpalony przedostaniem się lipopolisacharydów (LPS) do krwiobiegu (przez jelita) oraz wyrzutem kortyzolu. Te dwa czynniki aktywowały IDO-1, IDO-2 - które przeniosły tryptofan w 100% na szlak kinureninowy, a potem przyspieszyły syntezę 3-hydroksykinureniny oraz kwasu chinolinowego. Jak te dwa metabolity powstaną w mózgu w tym samym miejscu - neurony kompletnie wysiadają. Tu nie chodzi o demielinizację, którą śledzi się na rezonansie. To właśnie te dwa metabolity robią mega problem i to nie wyjdzie w żadnym badaniu obrazowym. Stąd taka zmienność objawów w SM przy braku zmian w obrazie mózgu. Jeśli będziesz miał to na egzaminie - to masz już ściagę :D :* Powodzenia :)

      Usuń
  5. Jak dobrze móc przeczytać Cię ponownie. Super, że walczysz, bohaterze.
    Trzymaj się i nie daj tej k*rwie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Matt, dziękuję :* Łatwo ze mną nie wygra, bo trafiła na ciężkiego przeciwnika :)

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca