Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

niedziela, 27 czerwca 2021

Życiowy sukces nie dla geja


Żona, dwójka dzieci, praca w korpo, dom na przedmieściach z nowymi meblami z Ikei, samochód z salonu.
A do tego - coroczne wakacje w hotelu z drink barem w basenie. I obowiązkowo - Thermomix w kuchni.

Oto polska definicja tzw. życiowego sukcesu.

Dziś post o tym, dlaczego ten sukces nie jest pisany polskiemu gejowi. I co właściwie zrobić, by odkryć swoją wizję szczęścia.

Gdy masz te dwadzieścia lat z hakiem - być może jeszcze nie widzisz tego wyraźnie. Ale czas uwypukla różnice. Twoi hetero znajomi z szkoły zakładają rodziny, rodzą dzieci, biorą kredyty, budują domy. Seria pastelowych obrazków rodem z reklam firm ubezpieczeniowych spływa na ich media społecznościowe - krzycząc "powodzi nam się".

Ty - wciąż sam lub "oficjalnie sam" (bo nawet, jak masz kogoś, to się tym nie chwalisz na Facebooku). 


W ich oczach zaczynasz być "tym niedojrzałym" - tym dzieciuchem

Bo przecież wciąż bez żony, bez tzw. "stabilizacji", bez swoich 4 ścian - bo samemu raczej ciężko o kredyt.

Jako gej - nie możesz w tym kraju założyć ani rodziny - ani nawet namiastki rodziny. Owszem, możesz mieć przyjaciół, kota i chłopaka - ale formalnie jesteś sam. A więc jesteś "tym gorszym" - w rodzinie, w pracy, w życiu. "Coś poszło nie tak".

Jako gej - musisz brać na klatę, że Twoi tzw. przyjaciele nagle odwrócą się od Ciebie, bo np. założą swoje rodziny i nigdy już nie będą mieć czasu dla Ciebie.

Jako gej - ciężej Ci wziąć kredyt na własne mieszkanie czy dom, bo w papierach jesteś zawsze kawalerem - samotnym białym żaglem, któremu w każdej chwili może się powinąć noga.

Jako gej - ciężej Ci awansować w pracy i lepiej zarabiać, bo - choć może i kompetencji Ci nie brakuje - zawsze w jakimś stopniu jesteś "tym innym". Gdy kumple z pracy rozmawiają o weekendach spędzonych z żonami i dziećmi - Ty jesteś milczącym lub zmieniającym temat outsiderem. Tym, co imprezuje sam (większość gejów nie przyznaje się w miejscu pracy do swojej orientacji), co mieszka gdzieś w wynajmowanym mieszkaniu i w ogóle jest jakiś podejrzanie tajemniczy.

A już nie daj borze zniewieściały.

Jako gej - musisz uważać, od kogo wynajmujesz mieszkanie i kto jest Twoim sąsiadem czy współlokatorem.

Jako gej - nie możesz często liczyć na hojność rodziców, bo nie dajesz im wnuka lub wnuczki. Widziałem to wiele razy - gdy moi znajomi poszli w rodzicielstwo, nagle ich starzy otwierali sakwy i pożyczali góry pieniędzy, ażeby najmłodszemu pokoleniu uczynić dobrze. Taka biologia. 

A jak jesteś egoistycznie sam i samolubnie nie chcesz się rozmnożyć, a bezczelnie tylko żyć dla siebie - to se radź sam.

Jako gej - często musisz w ogóle walczyć o swoje ze swoimi homofobicznymi rodzicami. Jeśli  nawet nie wyjebią Cię z domu - to nie dadzą Ci żadnego wsparcia. Bo skoro "wybrałeś taką drogę", to se nią teraz idź.

W związku z tym - dla wielu przeciętnych gejów bajeczna wizja sukcesu i normalności właściwie wydaje się nierealna.


O tym, ile frustracji to wszystko powoduje, dowiaduję się z Waszych maili

Tym gorzej, jeśli masz tzw. osobowość typu A - jesteś ambitny, łatwo się stresujesz, przejmujesz i denerwujesz.

Tym gorzej także, jeśli Twoi rodzice przelali na Ciebie swojej niezrealizowane ambicje - i od małego byłeś tym prymuskiem, na którego tak bardzo liczyli. Na sukcesy którego tak czekali z niecierpliwością (najczęściej dotyczy to pierwszego dziecka w rodzinie).

Wiele razy ta sielankowa wizja przebija się między wierszami Waszych maili. Piszecie, że o tym marzycie - o takim życiu - że rozczarujecie rodzinę, jeśli tej wizji nie zrealizujecie. Jak marne będzie Wasze życie, jeśli tego nie osiągnięcie.

Bo przecież właśnie tak wygląda szczęście i normalność, prawda? Udekorowana sofami z Ikei. Z nową plazmą Samsunga w salonie.


Nie krytykuję ludzi, który w to poszli 

Nabrali kredytów i siedzą teraz w swoich domach - ponoć zadowoleni z perspektywy przewijania pieluch i płacenia rat miesięcznych w wysokości jednej pensji. Może faktycznie tego chcieli. A może nie znaleźli dla siebie lepszej formuły.

Jednak nie dam sobie wmówić, że taki schemat jest dla wszystkich. A tym bardziej dla nas, gejów.

Ta wizja szczęścia i normalności wzięła się z tego, że nasi starzy trochę stracili kontakt z rzeczywistością. 

Po pierwsze - kisili się często jeszcze w komunie, jedynie przez szklany ekran obserwując luksusowe, zachodnie życie.

Po drugie - gdy komuna poszła się walić - w latach 90. rzucili się niewolniczo w wir pracy - nabrali kredytów, pracowali po 12 h dziennie - "by dać dzieciom lepszą przyszłość". 

Chwała im za to.

Problem w tym, że często od tych dzieci wymagają teraz odpłacenia się w postaci przedłużenia tego gospodarczego sukcesu.

"Skoro my tyle na Ciebie tyraliśmy - to teraz nam się odpłać." I też idź rzucać się w wir uciemiężenia i pochwali się Thermomixem na Instagramie. Lub chociaż zdjęciem z wakacji pod palmą.

Bo przecież INNE DZIECI naszych znajomych już sukces osiągnęły, prawda?

Legendarny syn koleżanki Twojej starej skończył już Oxford i ma 5 willi pod Londynem. A Ty?

Idąc dalej tą ścieżką - będzie jeszcze gorzej. 

Te owiane mitem dzieci znajomych Twoich rodziców będą miały potem dorosłe dzieci, które - jakże by inaczej - też przecież osiągnąć spektakularne sukcesy na intratnych korpo posadach. 

A na starość przyniosą swoim rodzicom tę przysłowiową szklankę wody na łożu śmierci - podczas gdy Twój dogorywający kot nr 152 nie będzie miał takiej możliwości i umrzesz sam, na poboczu społeczeństwa - stając się ostatnią karmą swojego pupila.


Okej, trochę to udramatyzowałem.

Wiem, że przecież nie każdy ma taką sytuację rodzinną. Zdarzają się cudowni rodzice, którzy wspierają swoich synów-gejów. Zagraniczne migracje, gejowskie oświadczyny na tle zachodzącego słońca na plaży.

ALE powiedz mi szczerze - nie takie myślenie właśnie często pojawia się u ludzi?

Bo niestety widzę, że się pojawia. 

A jeśli uwierzymy w odmianę hetero tej wizji - to aż strach pomyśleć, w ilu przypadkach ta sielankowa mrzonka szczęścia rodzinnego popchnęła gejów do ślubów i zakładania rodzin wbrew swojej woli...


Weźmy to na klatę:

Zawsze będziemy w tym społeczeństwie "tymi gorszymi". 

Choćby nie wiem ile wątków LGBT+ Netflix wplótł w swoje seriale, choćby nie wiem ile parad równości przeszło przez polskie miasta - najpewniej większość będzie nas zawsze traktować jako "tych odszczepieńców".

Osobiście przestałem liczyć na to, że coś się w tej kwestii zmieni. Co więcej - nie jest mi to do szczęścia potrzebne.

Oczywiście byłoby miło, gdyby Janusz i Grażyna uznali naszą normalność i prawo do szczęścia - ale też wiem, z jakim betonem mamy do czynienia.

Więc wyjebane.

Nie będziemy nigdy nieć gromadki dzieci i plotkujących żon przy niedzielnym grillu. Nie będziemy mieć zjazdów rodzinnych. A większość z nas odziedziczy po starych nerwicę i depresję, a nie srebra rodowe.

Pytanie, co robić dalej? Jak żyć, Drogi DreamWalkerze?


Odkryj własną definicję życiowego sukcesu:

Skoro ta społeczna wersja sukcesu nie jest dla nas - choć wygląda ona może i kusząco - trzeba w którymś momencie zastanowić się, co właściwie nią jest.

Ponieważ nie mogę mówić za wszystkich i każdy ma inne potrzeby - uważam, że trzeba najpierw zajrzeć do własnego wnętrza.

Odkryjemy wtedy, że każdy z nas ma inne wartości, priorytety, potrzeby i pragnienia. Przyroda dlatego tak nas fantastycznie różnicuje, ponieważ dzięki temu każdy z nas chce sięgać po coś innego - przez co ryzyko konfliktów maleje. Jeśli 8 mld ludzi na Ziemi chciałoby tylko jednego - to pewnie by tego zabrakło i natychmiast wszyscy rzuciliby się sobie do gardeł.

Ta wizja idealnego szczęścia jest w Tobie zakodowana. Nie jest ona oczywista, bo trzeba parę lat przeżyć i paru rzeczy doświadczyć, by przekonać się, co jest dla nas ważne, a co nie. Ale ta wizja tam jest.

To wypadkowa Twoich wewnętrznych wektorów, które znasz i rozumiesz tylko Ty.

Po jakimś czasie przekonujesz się, które z tych wektorów pochodzi z zewnątrz i są tylko zainstalowanym poprzez rodzinę i seriale pseudomarzeniami mas. A które z nich od zawsze tkwiły w Tobie i stanową istotę Ciebie.


Ja szukałem swojej wizji latami:

Dawno temu wypisałem sobie na kartce:

- 5 czynności, które uwielbiam robić i w których się zatracam

- 5 moich zalet, które w sobie serio cenię

- 5 rzeczy, z których jestem najbardziej dumny w życiu

- 5 zdolności, które najbardziej w sobie cenię

- 5 najważniejszy osób, miejsc, wspomnień itd. w moim życiu

Opisałem też, dlaczego uważam, że to są ważne rzeczy.

Spojrzałem na tę kartkę i powoli to się przebijało. Chodziło przede wszystkim o tworzenie i o emocje. O ludzi. O jakiś intymny kontakt z nimi.

Musiało minąć wiele lat i musiałem na swojej drodze spotkać pewnego wyjątkowego człowieka, by finalnie odkryć, co tkwiło we mnie od zawsze.

I nadszedł dzień, w którym odkryłem, że moją misją jest tworzenie klimatu.

Wiem, to brzmi dziwnie.

Ale zrozumiałem, że to jest dla mnie klucz, który mnie motywuje tak, że aż rozwala mi mózg.

Zawodowo zajmuję się kreowaniem wizerunku marek. Szczególnie jarały mnie zawsze te marki, które budowały wokół siebie klimat. Marki miejsc. Dobór kolorów, krojów czcionek, faktur, motywów graficznych. Cała psychologia, która za tym idzie. Ten błysk w oku klienta, gdy widzi, że stworzyłem dla niego coś tak zajebistego, że od razu chce to mieć.

Gdy postawiłem na kreatywność - stało się coś magicznego. Mój umysł eksplodował pomysłami, bo w końcu dałem mu 100% przyzwolenie, by tworzyć.


Wczoraj zrozumiałem coś ważnego:

Ja już spełniłem swoje marzenie.

Ja już czuję spełnienie. 

Szczęście.

Moja wizja już się ziściła. Tworzę nastroje. Klimatyczne marki i ich wizerunki. Buduję ich wartość postrzeganą - obrazem, symbolem, słowem, kolorem, kształtem.

I mam wyjebane, że nie mam willi z basenem, żony i trójki dzieci. Właściwie, to nawet się cieszę, że nie mam - bo to stanęłoby w sprzeczności z tym, co robię.

A robię to, co kocham. Projektuję.

Picasso dostał podobno kiedyś list od swojej kochanki, w którym narzekała, że poświęca jej za mało czasu. A on odpisał jej coś w stylu, że jego największą kochanką jest sztuka - i że dla niej poświęci wszystko. Nawet ją.

Picasso był człowiekiem, który znalazł swoją misję. Nie rozpierdalał się na drobne - dla niego życie było aktem kreacji.

Nie chcę się porównywać do Picassa - bo nie o to tutaj chodzi. Ale też czuję, że trafiłem na właściwie tory.

Czasem jest z tego większy pieniądz, czasem mniejszy. Ale najważniejsze jest to, że działam tak spójnie, jak nigdy dotąd. Bo w końcu w 100% jestem sobą. Zdjąłem garnitur i założyłem kolorowego t-shirta. I pokazuję jedno - jestem najbardziej kreatywnym człowiekiem, jakiego znam.

Projektuję wizerunki marek, które ociekają zajebistością (klienci mega zadowoleni). A także gry planszowe i escape roomy.  Po godzinach kręcę krótkometrażowe horrory i projektuję start-up z branży gastronomicznej.

I czuję, że w końcu znalazłem swoją niszę, swój świat, swoje prywatne zbawienie.

Ty też poszukaj.

Nie bierz tego pozornie atrakcyjnego dania, jakie sprzedaje Ci społeczeństwo. Podejdź sceptycznie do tego, czy jest ono dla Ciebie. Czy jest dla Ciebie strawne. Bo pewnie nie jest.

Być może w głębi serca chcesz czegoś zupełnie innego. Swojego. W czym będziesz w końcu sobą - bez skrępowania i bez limitów. Odkryj to. Wydobądź. I potem zbierz się na odwagę, by żyć zgodnie z tym - bo masz tylko jedno życie.

Szkoda, żebyś je zmarnował na robienie czegoś, czego tak naprawdę nie chcesz. Na realizację nieswoich marzeń. Na próbę udowodnienia światu, że jesteś "normalny" i że na coś zasługujesz w oczach innych ludzi.

Od jakiegoś czasu mam już w 100% wyjebane, co kto myśli, że powinienem robić ze swoim życiem. Postawiłem na siebie. Na moją nieskończoną kreatywność, która dniami i nocami produkuje świeże pomysły. Ona nigdy mnie nie zawiodła i nie zawiedzie.

Poczucie własnej wartości nie płynie z tego, co posiadasz, ale z tego, co stworzyłeś - to zdanie trafiło do mnie w 100%. 

To moje projekty są moimi dziećmi i moją dumą.

Ktoś powie, że to "marny substytut" prawdziwej rodziny. Że skoro jako gej nie mogę spełnić tych społecznych kryteriów - to znalazłem sobie jakiś zastępnik.

A ja kurwa uważam co innego.

Że kreatywność to największy dar ludzkiej inteligencji. Inteligencja pozwala zrozumieć świat, ale to kreatywność go odmienia. Tworzy postęp.

Każda rzecz, która Cię otacza, to emanacja ludzkiej kreatywności. Nic nie spadło nam z nieba. Zaczynaliśmy od kamieni, a skończyliśmy na reaktorze termojądrowym, Wielkim Zderzaczu Hadronów i sonach kosmicznych lądujących na obcych planetach.

Dla mnie jednak materiałem, w którym rzeźbię, są emocje - nastroje, klimaty, atmosfery, odczucia estetyczne. Uważam, że ludzie żyją nie dla luksusów, ale dla emocji. Że wszystko nie tylko zaczyna się w ludzkim umyśle - ale na nim kończy.  Na jego własnej satysfakcji. 

A piękno jest nagrodą za rozwój.

Największym szczęściem jest otoczyć się piękną estetyką.

Dla mnie.

Od zawsze rysowałem, projektowałem, szkicowałem, tworzyłem, pisałem. Teraz w końcu skanalizowałem to i czerpię z tego nie tylko dziką satysfakcję, ale też kasę.

Ale te pieniądze są tylko skutkiem ubocznym pasji. Ponieważ kocham to, co robię, chce mi się od środka inwestować w rozwój tych umiejętności. W ich szlifowanie. Nikt mi tego nie narzuca. Nie ulegam żadnej "modzie".

***

Szczęściem nie jest to, co wymyśliła dla Ciebie rodzina i społeczeństwo. Szczęście to robienie tego, co się kocha - spójnie.

Mam hipotezę, że to zawsze wiąże się z kreatywnością i dawaniem czegoś dobrego ludziom.

***

To moja misja. Pytanie, jaka jest Twoja. Jeśli to nie gromadka dzieci, żona i dom na kredyt - to co?

***

Wciąż wielu gejów nie do końca akceptuje swoją orientację seksualną - a w Polsce panuje nie tylko spora homofobia, ale też prawdziwy deficyt pomocy psychologicznej dla osób LGBT+. Dlatego też stworzyłem praktyczny poradnik, którym możesz sobie pomóc dojść do porozumienia z samym sobą w kwestii swojej seksualności:

Jak zaakceptować siebie jako geja

Przedstawiam w nim prostą, sprawdzoną i skuteczną metodę (zbudowaną w oparciu o wiele różnych metod psychologicznych) pracy nad swoimi przekonaniami, myśleniem, postawą i emocjami - technikę, którą możesz szybko się nauczyć i samodzielnie stosować w zaciszu swojego domu.

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O PORADNIKU

KUP EBOOKA / KSIĄŻKĘ DRUKOWANĄ

***

105 komentarzy:

  1. Od dawna brakowało mi takiego wpisu jak ten, nie ociekającego seksem. Miło się czytało.

    Pozdrawiam wszystkich
    Dawid

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis, dający do myślenia, choć w moim przypadku raczej do negatywnego myślenia. To prawda, że szczęściem jest robienie tego co się kocha. Chciałbym robić to co kocham, chciałbym się tym zajmować większość czasu, ale zdaję sobie sprawę, że nie uda mi się tego robić co kocham, bo nie mam żadnych perspektyw, czuję się jako porażka życiowa mając 20 lat. W przeszłości zawsze byłem optymistą, który zawsze wierzył, że uda się zarówno mi, jak i innym w życiu. Optymistą, który nie dopuszczał do myśli, że będzie źle. Życie natomiast przeobraziło ten optymizm w pesymizm, w ciągłe niezadowolenie, że jest źle i będzie gorzej, że nic mi się nie uda w życiu, że jestem porażką życiową i nie uda mi się zaznać szczęścia. Jedyne co mi zostało to głupia nadzieja, która jedynie pogarsza moje samopoczucie. Wcześniej nigdy nie uznawałem za prawidłowe przysłowie: „Nadzieja jest matką głupich". Natomiast obecnie zgadzam się w 100% stwierdzeniem, zrozumiałem jaki byłem głupi, robiąc sobie nic nie znaczącą nadzieję, że będzie lepiej. Widząc innych ludzi bardziej zauważam swoją beznadziejną sytuację życiową. Mając 20 lat nie mam żadnych przyjaciół, kolegów, znajomych, nie mam pracy ani nie poszedłem na studia, nie mam z nikim bliższego kontaktu, większość czasu spędzam w domu robiąc coś samemu i gadając sam ze sobą, nie jestem wysportowany jak większość społeczeństwa obecnie, nie zaznałem nigdy miłości, bo nikogo nie mam ani nie potrafię poznać, nie robię tego co kocham, tego czym się interesuję. Czuję się przez to bezwartościowym, nikomu niepotrzebnym rupieciem, który nikogo nie obchodzi. Odnoszę wrażenie, że nie ma żadnej różnicy czy żyję czy nie, jestem jak duch, którego nikt nie widzi i którego każdy omija. Ciężko mi z tym kiedy widzę setki szczęśliwych i dumnych z siebie ludzi. Najgorsze jest to, że nie wiem za bardzo co z tym wszystkim zrobić, co o tym wszystkim myśleć, przez co stoję w miejscu i widzę jak ucieka mi życie przed oczami.

    Życzę szczęścia innym :)
    Konrad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nie mam żadnych perspektyw"

      To, że ich może nie dostrzegasz, nie znaczy, że nie masz.

      "czuję się jako porażka życiowa"

      To, że tak się czujesz, nie znaczy, że jesteś porażką życiową.

      Powiedz mi - co się stało w Twoim życiu, że nabrałeś aż tylu negatywnych przekonań o samym sobie? Ktoś Cię poniżył? Skąd w ogóle masz takie myśli? Kiedy to się zaczęło?

      Usuń
    2. Dziękuję, że odpisałeś. Nikt mnie raczej nigdy nie poniżył, raczej ludzie mówili mi, że mnie podziwiają, że mógłbym być dla kogoś przykładem. Zaczęło się to wszystko w sumie tak po prostu kiedy dojrzałem. Będąc młodszym nie przejmowałem się takimi błahymi wtedy dla mnie rzeczami. Boli mnie to, że chyba obecnie nic nie potrafię osiągnąć w życiu, jedynie jakieś pierdoły, błahostki. Czuję się przez to źle, ogólnie nie lubię siebie, wręcz czasem nienawidzę. W sumie od dzieciństwa czułem się tym z gorszego sortu, mimo że ludzie bezpośrednio nie dawali mi do tego powodów. Jako że nie mam żadnych przyjaciół, dobrych kolegów, to uważam, że muszę chyba być w takim razie nudny po prostu, nic nie wnoszę do życia, może jestem nic niewarty. Z resztą kto chciałby spędzać czas z taką porażką jak ja. Nie potrafię o sobie pozytywnie myśleć, ani trochę.

      Konrad

      Usuń
    3. Jezu, stary...mam 20 lat i mam dokładnie to samo

      Usuń
    4. Cześć wam obu
      (piszę w formie pojedynczej, bo choć tym samy to zwracam się do każdego z osobna)

      Naprawdę czułem to samo, praktycznie słyszę siebie i te same cytaty. Liczysz się dla innych - chcę Ci pomóc.
      Z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć kilka rzeczy:

      NAJWAŻNIEJSZE:
      Znajdź pomoc: profesjonalną. Spróbuj najpierw od psychologów, nie tak łatwo trafić na idealnego, z którym(ą) złapiesz kontakt i nić porozumienia. Ja miałem fart, bo udało się za drugim razem, dlatego nie rezygnuj, jeśli się nie uda od razu.
      Jeśli problemem są pieniądze spróbuj uzyskać skierowanie do psychiatry od lekarza rodzinnego, jak jeden nie da to idź do następnego. Musisz znaleźć prawdziwą pomoc. To mówię nie tylko z własnego doświadczenia, ale też z wykształcenia.
      Ja mam depresję z napadami lęku i jestem na lekach; wiem, że bez pomocy bym sobie nie poradził i mogłoby się stać coś złego. Po studiach wiem, że mimo czasu na oddziałach psychiatrycznych jestem za głupi, by doradzać Ci w takiej sprawie osobiście. Znajdź kogoś, kto pracuje z młodymi dorosłymi, kto będzie Cię chciał wysłuchać, tacy ludzie na pewno są. :)

      po drugie:
      To, co teraz napiszę to były moje sposoby, może u Ciebie zadziałają, może nie... (nic nie zaszkodzi jak je poznasz). Nie jest to lekarstwo, przynajmniej u mnie nie wystarczyło, ale przynajmniej pozwoliło mi przetrwać czas zanim uzyskałem pomoc i mogłem zacząć "budować się na nowo".

      1.Najpierw spróbuj myśleć sposobem teraźniejszym: przyszłość, wizytę, wyjście na jakieś spotkanie, czy zakupy zapisuj sobie w kalendarzu lub nastawiaj budzik, im mniej patrzysz na to, co przed Tobą tym łatwiej nie bać się tego. To samo z przeszłością nie rozpamiętuj nie analizuj, co było, czy to było dobre czy złe, już stało się. W ogólnym rozumieniu żyj z minuty na minutę, z godziny na godzinę - trwaj. U mnie to było najtrudniejsze, ale jeśli Ci się uda, to trwanie jest potężnym fundamentem, by ruszać dalej i zderzać się powoli z tym, co będzie, a potem z tym, co było.

      2.Następne chyba trochę łatwiejsze to znaleźć cokolwiek, co pozwala Ci się oderwać od świata gdzie czujesz się bezpiecznie, może nawet szczęśliwy. To mogą to być filmy, książki, jakieś zajęcie, czy nawet zwykłe spacery, albo nawet sen. Uczep się tego i trzymaj kurczowo. Taka iskierka może posłużyć do dwóch rzeczy: być punktem w ciągu dnia, do którego dążysz - żyjesz od jednego do drugiego, oraz może pozwoli naładować baterie, by łatwiej funkcjonować.

      3.Ostatnie to mały punkt w sobie może być cecha charakteru, lub wyglądu, którą lubisz lub Cię bawi, specyficzny humor, śmieszne znamię, pedantyzm, wyraziste sny, dziwne uszy np. jak u elfa albo Plastusia, no po prostu cokolwiek. To może być malutki szczegół grunt, by jak wcześniejsze trzy, był podstawą do innego spojrzenia na siebie.
      Życzę Ci powodzenia.

      Dla mnie się liczysz, bo nie chcę by ktokolwiek czuł się jak Ty. A profesjonalnym okiem mogę powiedzieć, że masz perspektywę znacznej poprawy.

      Usuń
    5. Na prawdziwego przyjaciela możesz wpaść nawet w pracy, w życiu się tego nie spodziewając. Spotykając się po pracy czy w weekend. I nawet gdy ta praca się nawet skończy to dalej będziesz z tą osobą rozmawiał, pojedziesz na wspólną wycieczkę w góry, czy choćby na bilard, czy mecz w klubie. Obojętne. Nawet jeśli ta osoba na początku będzie skryta, nieśmiała i nieufna. I może to być hetero z żoną i dziećmi. Może to być wspólny wypad na siłownie, na basen, na ściankę wspinaczkową.
      Może po prostu poszukaj czegoś co lubisz w danej chwili, albo spróbuj poszukać. Droższe: kurs nurkowania, kajakarstwa, projektowania, kurs na ratownika wodnego.
      Tańsze: spacer po pagórkach, morsowanie z ludźmi jesień, zima, wiosna, jazda na rowerze, klub szachowy.
      Dołączyć do grupy poznać nowych ludzi.
      Masz 20 lat to masz szmat czasu by zacząć nowe rzeczy.
      Może polubisz czytać książki w podróży pociągiem, które potrafią się naprawdę dłużyć. Fantastyka, kryminały. Lub nawet o diecie, treningu czy gotowaniu. Jest mnóstwo tanich książek. Lepszych i gorszych, ale to sam ocenisz gdy je przeczytasz.
      Nie musisz uprawiać tego zawodowo, hobbystycznie dla siebie. By poznać świat i polepszyć horyzonty. A nawet dla samego zabicia czasu.
      Może kogoś poznasz, na 2 lata na 5 na 10. Przyjaciół lub partnera. Nie mówię, że na całe życie, bo to jest trudne. Sam miałem przyjaciela 15 lat od dzieciństwa i to się skończyło. A drugi 10 lat wyjechał za granicę. Ale poznałem nowych i powiem szczerze, dużo lepszych. Dużo zależy od charakteru. Czasem łączy hobby, czasem wspólne narzekanie na to jak wygląda otaczający nas świat.
      Życzę ci tego, by ci się udało, ale na jednej osobie czy znajomości świat się nie kończy.
      I powiem ci, tez jak wielu spieprzyłem to i owo za młodu. Teraz bym zrobił wszystko inaczej. Byłem bezrobotny i zmieniłem zawód na nowy po wyuczonym i przepracowanym parę lat po studiach. Na bezrobociu jest ciężko. Łapie depresja bardzo łatwo i wstyd przed znajomymi czy rodziną. Ale warto wyjść z domu i spróbować czegoś nowego także i po powrocie do domu.
      A jeśli chodzi o chęć do życia dużo mi osobiście pomogło odkrycie po 20 roku życia dopiero, że religie to bujda. Przeczytałem biblie całą. Potem drugi raz fragmenty, odnośnie spostrzeżeń innych ludzi i faktów historycznych. Później podobnie apokryfy, fragmenty Talmudu, filmy, dokumenty i wiele innych. I to odkrycie, że to jedyne życie, właśnie u mnie osobiście dało mi dużo chęci do życia. I chciałbym żyć ponad 100 lat by zobaczyć jaka tu i wszędzie będzie fajna rozpierducha pod koniec 21 wieku. I żadnej nadziei nie potrzeba. Czasem jeden telefon zmienia życie, od nowego kierownika, od rodziny na wspólnego grilla. Powodzenia, by okazje Ci się trafiały i byś był odważny ich spróbować.

      Usuń
    6. Dziękuję Wam za czas, który musieliście poświęcić, odpisując na mój komentarz. Myślałem o psychologu, psychiatrze, ale mam pewne obawy. Mianowicie nie stać mnie na prywatnego, więc zostaje mi jedynie liczyć na „darmowego" poprzez skierowanie, ale taki wizyty są z tego co wiem niestety często odwoływane i terminy w obecnych czasach są okropnie długie. Do tego mieszkam w miejscowości, która jest totalnym odludziem i znalezienie w okolicy dobrego psychologa graniczy z cudem. Boję się też, że nawet psycholog nie będzie chciał mnie słuchać, bo jestem chyba tak bardzo nudny, nic niewnoszący do życia albo zbagatelizuje mój problem. Na szczęście mogę spróbować wasze porady. Mimo, że drugi i trzeci podpunkt nie są jakoś bardzo ciężkie do wykonania, to myślenie sposobem teraźniejszym jest wyjątkowo trudne w moim przypadku, bo mam tendencję do ciągłego analizowania i rozpatrywania sytuacji z przeszłości (szczególnie tych głupich, żenujących sytuacji, które mnie spotkały). Cieszy mnie to, że chyba dla kogoś się liczę, bo daje mi to odrobinę ciepła, otuchy. Ogólnie moje życie w większości wypełnia strach i nieśmiałość, wynikająca z mojej samooceny, która jest na poziomie zera albo nawet i gorzej. Chciałbym dołączyć do jakiejś grupy ludzi, zawrzeć znajomości i może przyjaźnie, ale ponownie się boję. Boję się, że będę jak zawsze tym duchem, którego nikt nie widzi, którego kazdy omija i który nikogo nie obchodzi. Potrzebuję czasu, żeby oswoić się z innymi ludźmi, ale ludzie nie potrafią tego zrozumieć, przez co zawsze jestem skreślony dla innych. Do tego to moje cholerne miejsce zamieszkania, które kocham, ale nie mam tutaj nikogo i żadnych perspektyw do rozwoju. Niektórzy twierdzą, że najlepiej poznaje się nowych ludzi poprzez wspólne zainteresowania. Niby mam dość trochę różnych zainteresowań, ale jak tak sobie o tym myślę, to wydaje mi się, że to są moje nudne, nic niewnoszące do życia zainteresowania, więc prawdopodobnie i tak nikogo nie poznam o podobnym hobby, formie spędzania czasu wolnego. Czasem mi się z tego chce śmiać, a czasem płakać. Najbardziej boli mnie chyba taka obojętność ludzi wobec mnie. Nie ma żadnej różnicy czy żyję czy nie żyję, czy jestem dobry czy jestem zły. I tak jestem obojętny dla ludzi i świata. Nawet jakbym popełnił jakąś zbrodnię, to i tak pewnie byłoby to obojętne, tak jak całe moje życie. Gnębi mnie samotność już od czasów gimnazjum. Jestem ekstrawertykiem w ciele introwertyka przez co ciężej mi jest. Wystarczy już chyba tego lamentu i żalu :D Dzięki, jeśli chce się komuś czytać ten ogrom pierdół albo i może ważnych rzeczy :)

      Konrad

      Usuń
    7. Witaj imienniku.. Też mam 20 lat i te same problemy jeśli chcesz pogadać zapraszam do kontaktu snap. martini1869

      Usuń
    8. Słuchajcie do lekarza psychiatry umawiamy się bezpośrednio, nie jest wymagane do niego skierowanie. czy coś się w tej kwestii zmieniło? Byłem u psychiatry w lutym i nie potrzebowałem skierowania. Także od razu do psychiatry jeśli macie możliwość konsultacji. Powodzenia! :)

      Usuń
  3. Póki co, moją misją jest znalezienie drugiej połówki. Co jak co ale samotność trochę doskwiera 😞

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pierwszą połówkę obaliłeś już do końca? ;)

      A tak serio:

      Wierzę, że misja życiowa nie polega na osiągnięciu czegokolwiek - ale na osiąganiu. Na robieniu czegoś. Szukanie drugiej połówki to nigdy nie jest misja.

      Rozumiem samotność i wysyłam wielkie serducho <3 - ale uważam, że misję trzeba oprzeć o siebie, o swoje plany i ona nie może być uzależniona od konkretnej osoby.

      Usuń
  4. Ja w pracy lubię obserwować wszystkich hetero kolegów w poniedziałek rano. Temu się weekend nie udał, temu dziecko płacze. Tego laska opierdala, że za długo w pracy siedzi.
    Bardzo podobał mi się wpis o rodzicach. Zupełnie jak z moimi😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle chociaż mamy tej satysfakcji z gejowskiego życia ;)

      Usuń
  5. A dla mnie nie ma znaczenia, czy robię to, co kocham. Lubię swoją pracę i dostaję pensję na czas, więc mogę spłacić kredyt - tyle mi wystarczy. W dupie mam, czy ludzie, ktorzy widzą moją pracę, dostają potem przez to orgazmu.

    Ważniejsze są kontakty z ludźmi. Niedawno ujawniłem się przed siostrą i nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej reakcji z jej strony, więc wiem, że zawsze będę mógł na nią liczyć, a ona na mnie. Życiowym sukcesem byłoby teraz znaleźć miłość i wydaje mi się, że to marzenie wielu gejów w naszym pojebanym kraju.

    Ty, Dream, masz partnera, więc możesz zajmować się realizowaniem innych potrzeb. Taka jest moja kontrhipoteza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreatywność towarzyszyła mi od dziecka. W szkole podstawowej projektowałem gry, tunele strachów czy nawiedzone domy. Prowadziłem gazetkę szkolną. Startowałem w konkursach poetyckich czy plastycznych. W liceum napisałem 2 powieści i parę mini gier komputerowych. Na studiach zająłem się stronami internetowymi, copywritingiem i programowaniem systemów ekspertowych i napisałem 3 książki.

      Kocham tworzyć każdą komórką mojego ciała. Nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, czy mam partnera czy też nie. To było we mnie odkąd pamiętam. Właściwie to nawet lepiej, jak mojego chłopaka nie ma przy mnie - wtedy mam czysty umysł i mogę tworzyć na 100%.

      Usuń
  6. Tak, ten wpis jest tym o czym zawsze marzyłem, czyli znalezienia swojej misji (pasji) w życiu. Od kiedy mam popęd seksualny i zdałem sobie sprawę że moje życie będzie zawsze inne w tej sferze. Od roku kiedy rzuciłem religię KK (chyba najwspanialsza rzecz w życiu:) polecam, wszystkim nie zdecydowanym bo warto)i akceptacji niemal w pełni bycia gejem, rozpocząłem drogę do odkrycia jednego celu w moim życiu: kochania przyrody i specjalizacji się w tematyce roślin. Dziś patrze na każdy wpis na tym blogu jako na mapę która doprowadziła mnie do zrozumienia i kochania siebie. To podstawa. Bez tego nic nie da się zrobić. Dziś patrzę na swoje życie z przed roku jako na matrix; ukrywanie się, wypieranie mojej orientacji. Uwierzcie mi mimo 26 lat mam za sobą ciężką chorobę, która doprowadziła mnie do pamiętnego marca 2020 roku gdzie powiedziałem sobie tak; temu wewnętrznemu, egoiście, który nie akceptował siebie i innych. Dziś dzięki autorowi tego bloga mam w ogóle zrównoważone życie. I chociaż będę sam w życiu, bo nikt nie przyjmie kogoś po przejściach do swego gejowskiego serduszka to jestem przekonany, że nam jako gejom, szczególnie potrzeba w czegoś więcej, bo bardzo wielu z nas ma wielki potencjał. Naszymi dziećmi są przecież nasze dzieła.

    życzę wszystkim spełnienia, czegoś czego nie uczą w żadnej szkole tylko uczymy się tego sami. Jeszcze raz dzięki Ci Dream
    pozdrawiam,

    Bartłomiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Bartku,

      Cieszę się bardzo, że z moją małą pomocą udało Ci się zrównoważyć swoje życie. Tylko trochę martwi mnie Twój pesymizm. Skąd myśl, że "nikt nie przyjmie kogoś po przejściach do swego gejowskiego serduszka"?

      Nie wiem, na co chorowałeś - ale w pewien sposób utożsamiam się z Tobą, bo sam od 8 roku życia mam chorobę, która boleśnie wyniszczała mnie przez 23 lata - nim znalazło się jakiekolwiek rozwiązanie (nie jest to lek, ale uśmierza ból). Zatem mogę sobie wyobrazić, jak się myśli w chorobie. Choć oczywiście nie wiem, przez co przeszedłeś Ty.

      Tak czy inaczej - ja również dziękuję i życzę Ci, aby Twoja pasja do przyrody i roślin w pełni zakwitła :)

      Usuń
  7. Ja mam o tyle dobrze, że nie przepadam za dziećmi, także ich brak nie będzie mi raczej doskwierał. Bardziej obawiam się o swoją przyszłość - przede wszystkim o kwestię kupna mieszkania i konieczność ukrywania przed innymi swojej orientacji ze względu na ogromny poziom nietolerancji w naszym cudownym kraju. Boję się stygmatyzacji i chamskich odzywek, które mogą byc rzucane w moją stronę. Niemniej jednak mam wspaniałą mamę, która zaakceptowała mój homoseksualizm i nie robi mi z tego powodu żadnych problemów. Pozdrawiam wszystkich i życzę optymizmu, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem tak: jestem od 7 roku życia filozofem,a od 21 miłośnikiem psychologii. Jestem też gejem. Cieszę się każdą zdobytą wiedzą na temat człowieka i świata, każdym spełnionym w życiu marzeniem,staram się uczyć cieszyć się też z każdej chwili. Ciężko było nauczyć się być gejem, który nie zawsze może nim być, bo często muszę to ukrywać. Mam 24 lata, we wrześniu będę miał 25. Dla mnie nauka jest wszystkim. Nie wiem czy kiedykolwiek pójdę jeszcze na studia,ale praca fizyczna nie jest zła. Lubię wędrówki, Lubię też wiele rzeczy. Takie życie mi odpowiada,brakuje mi tylko jeszcze stabilnej pracy,mieszkania oraz kogoś na stałe. Wierzę, że kiedyś i to osiągnę,tylko muszę nad sobą cały czas pracować i szukać tego,czego właśnie chcę i pragnę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kreatywność może wyznaczać Ci szlak w zyciu jak ją jeszcze cholera w ogóle masz.
    Rysowałam od małego i miałam ponoc do tego jakiś talent. Od paru lat nie bardzo robię cokolwiek i wiele mnie to kosztuje. Kiedy ostatni raz rysowałam to czułam się jak rzemieślnik nastawiony tylko na koniec tego projektu, ale nie czerpiący radości w ogóle z jego tworzenia. Wyszło bardzo dobrze, ponoc jak zdjęcie i co z tego? Mnie to już nie kręci tak jak kiedyś. Nie czuję się do tego zdolna.
    Moja kreatywność i czerpanie radości z tworzenia umarło.
    A moim celem życia jest tylko być z kimś kto mnie pokocha, zaakceptuje i nie skrzywdzi. Tylko, że nie będzie takiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Życie geja jest bardzo trudne, o czym przekonałem się na własnej skórze. Zaakceptowanie swojej orientacji, obawy przed coming-outem przed rodziną i znajomymi, ciągłe ukrywanie czy zastanawianie się, czy ktoś Ci nie wpierdoli, bo wyglądasz czy zachowujesz się tak, a nie inaczej. Jest to bardzo skomplikowane i wymaga dużej determinacji. Trzeba iść przed siebie z podniesioną głową, walcząc z homofobią i spełniając swoje marzenia. Ja mam już plan na siebie. Chcę wyjechać na studia do Krakowa i zostać stylistą mody znającym biegle trzy języki obce,znaleźć bogatego tatuśka moich marzeń, który zapewni mi życie na poziomie i się mną zaopiekuje, stać się mimo to niezależnym oraz pracować przy pokazach mody i sesjach zdjęciowych. W dalszej przyszłości, marzę, aby wyjechać że swoim facetem za granicę i zostać stylistą dla marki Louis Vuitton. Może jest to utopijna wizja, ale wierzę, że przy dużej determinacji, ambicji i ciężkiej pracy uda mi się spełnić swoje marzenia. Uważam, że nie można podążać za większością czy starać się zadowolić rodzinę, a samemu dążyć do osiągnięcia szczęścia, nie przejmując się zdaniem innych, period 💅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Adi! :)

      Bardzo się cieszę, że masz tak ambitne plany. I że wykreowałeś ścieżkę dla siebie (tym bardziej, że to tak kreatywne zajęcie).

      To nie jest utopijna wizja w żadnym razie. Znajomy ze studiów pracuje dziś w Europejskiej Agencji Kosmicznej. Brał udział m.in. w misji Rosetta (lądowali łazikiem na komecie). Zatem naprawdę nic nie jest niemożliwe.

      Trzymam za Ciebie kciuki i pochwalam ambicje. Warto mierzyć wysoko :)

      Usuń
    2. Adi, używasz jeszcze insta? ❤️
      J.

      Usuń
  11. Miły wpis:) Zwłaszcza teraz kiedy mam 35lat i pewne wątpliwości co dalej z życiem , kilka pogrzebów w rodzinie doprowadziło do refleksji, zmartwień, zadumy co dalej.
    W pewnym momencie życia mogłem być sobą przed rodziną, główny hamulec odszedł z tego świata i życie się zaczęło na innym poziomie, rodzina zaakceptowała mnie i mojego partnera. W dużej mierze pomogła moja postawa,nie robiłem z siebie ofiary, pokazałem siebie z najlepszej strony jaką mogłem, pracowitego i normalnego ogarniętego człowieka życiowo, z dobrą pracą; dzięki której z czasem mogłem zacząć spełniać swoje marzenia. Z czasem realnym stało się wybudowanie domu dla siebie o którym marzyłem od dziecka, że będę miał swój mały biały domek. Jestem jedynakiem, wiele rzeczy zawsze robiłem sam dla siebie, samotność pojawiła się w momencie pragnienia zakochania się i pokochania kogoś(jestem romantykiem) obecnie mam partnera i z czasem razem przeniesiemy się do domu, który jest oddalony od miasta około 35km, małą wioska letniskowa, w sezonie letnim jeździmy tam razem od 5 lat i jeszcze nikt do nas nic nie miał, a znam sporo starszych kościelnych plotkar i puki co cisza, nie chwalimy się obcym ,że razem mieszkamy, widzą jedynie ,że co weekend przyjeżdżamy na działkę i coś działamy albo z psiakiem na spacery, czasem sąsiedzi w rozmowie ,że z czasem przeniesiemy się do nowo budowanego domy się sprowadzimy to nic negatywnego nie słyszymy tylko ,że fajnie bo mało młodych ludzi itp.
    Obecnie moim celem jest ukończenie budowy i przeprowadzka, postanowiłem w tym życiu spełniać swoje marzenia dawne pragnienia, nawet kupować to czego za dzieciaka nie miałem z braku pieniędzy w rodzinnym domu.
    Obecnie rodzina bliższa i dalsza "ocenia" mnie za moją pracowitość i rozsądne podejście do życia ,nie za to z kim śpię tylko jakim jestem człowiekiem. Dzieci nie mam więc sam sobie jestem dzieckiem;)
    Pracę mam dobrą pozwala mi żyć na takim poziomie abym spał spokojnie, nie jestem typem przebojowca co lubi się stroić w marki itp jak mam wydać 300-500zł na spodnie to wolę wydać je na książki, gry planszowe czy odłożyć:)
    Chcę żyć tak abym spał spokojnie, realizował swoje marzenia i pragnienia, dbać tak o siebie aby nie ściągać na siebie ryzyka wizyty u specjalisty na NFZ z dłuższym pobytem. Życie mnie nauczyło ,że trzeba tak żyć aby w każdym momencie życia być niezależnym od innych bo miłość jest a za chwilę jej nie ma bo coś ..
    Jedynie nie potrafię dzięki pracy mieć więcej energii na właśnie swoje pasje i hobby, praca wyciąga spore energii fizycznej i psychicznej , chcę być z każdym rokiem lepszą wersją samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo podobnie do Ciebie.
      Żyć spokojnie, spełniać marzenia na które nie mogłem sobie pozwolić wcześniej i nie przejmować się tym co mówią inni. Mam wrażenie, że w moim przypadku i mojego partnera udowodnienie czy pokazanie rodzinie, że jest się "ogarniętym życiowo" pomaga im w akceptacji nas jako gejów. Taka mama i tata usiądzie sobie i powie: prace mają, dom budują, problemów nie robią, w życiu sobie radzą, ten jego chłopak też dobry chłopak XD niech tam żyją sobie razem, fajne chłopaki.
      Od wielu osób starszych ode mnie usłyszałem Wy to fajne chłopaki, może dobrze, że dziewczyn nie macie. Naprawdę takie słowa usłyszałem.
      Pozdrawiam,
      Szymek.

      Usuń
    2. Dokładnie:) Wydaje mi się, że ludzie postrzegają nas przez te pryzmaty jakie się im kreuje na temat innej orientacji, a jak zobaczą ,że jesteśmy normalni, pracujemy, staramy się dążyć do czegoś w życiu, że nam nie przychodzi nic łatwą ręką to zaczynają zmieniać zdanie:) Nie wszyscy ale jednak. Wiele osób chyba nas postrzega jako bogatych dewiantów którym wszystko przychodzi od tak pstryknięcia palcem.
      Mnie osobiście denerwuje nacisk ze strony środowiska lgbt na coimng out, jak to słyszę ,że trzeba tego dokonać to mam ochotę sypnąć temu co to gada!

      Usuń
    3. "Pryzmaty jakie się im kreuje" - dobrze napisane. Kilka razy w swoim życiu usłyszałem - " dopóki Ciebie nie poznałem to miałem/miałam inne zdanie na temat gejów. Jestem normalnym zwykłym facetem, bez przegięć i innych cekinów czy tęcz. Wyjaśniając nie mam nic do ludzi, którzy lubią cekiny, tęcze czy mają bardziej delikatne ruchy. Jednak zauważyłem, że społeczeństwo odbiera Nas gejów bardzo szablonowo i stereotypowo. Pewnie teraz włożę przysłowiową łyżkę dziegciu w beczkę miodu, ale nie popieram parad równości w takiej formie w jakiej się odbywają w naszym kraju. Uważam, że nasz kraj nie jest gotowy na takie, nazwę to drastyczne parady, pełne przebranych osób, gwiazdeczek, cekinów, facetów na obcasach... itp. Nie mam nic do takich osób, uważam, że każdy może ubierać się jak chce, jednak nasz kraj nie jest Berlinem czy Londynem i nie jest na to gotowy. Gdyby parady równości były mniej kolorowe i mniej kontrowersyjne to byłoby lepsze dla obu stron. Myślę, że byli byśmy postrzegani mniej szablonowo i stereotypowo. Coraz mniej podobają mi się działania środowisk LGBT+, uważam, że bawią się w politykę i próbują zrobić karierę na tym temacie bo jest teraz popularny i medialny. Znajomi w pracy ostatnio zapytali mnie " słuchaj ty jesteś normalny gość, nikt tutaj do Ciebie nic nie ma, nikomu nie przeszkadza twoja orientacja. Po co inni geje się przebierają, cudują, wydziwiają na tych paradach? przecież to nie robi Wam dobrego PR-u?" Szczerze.? To nie wiedziałem co moim kolegom z pracy odpowiedzieć. Bo się z nimi zgadzam. Uważam, że powinno się mówić o prawach osób LGBT w Polsce, tylko nie do końca zmierza to w tym kierunku co powinno.
      Pozdrawiam,
      Szymek.

      Usuń
  12. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla takich ludzi jak ja ? Czyli brzydkich !!! Niby jakimś cudem jestem w związku czy powiedzmy relacji ale mimo to czuję się samotny i brak mi dziewczyny mimo że przez te wszystkie lata sądziłem że jestem 100 % gejem .. nie wiem dlaczego tak jest że muszę cierpieć na prawdę brzydota jest gorsza niż rak ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, powiem z własnego doświadczenia bo miałem podobnie, że brzydki itd. Trzeba się ogarnąć i zająć tym co istotne do życia i przeżycia, jak człowiek się skupi na pracy, życiu, na sobie z czasem wszystko zaczyna się układać, a miłość pojawia się sama, a jak nie miłość to fajny romans co dodaje sił i wiary w samego siebie:)

      Usuń
  13. Dreamwalkerze,
    Świetny wpis. Życiowy sukces rzeczywiście jest trudniejszy dla osiągniecie przez przedstawiciela naszej orientacji. Ale właśnie dzięki temu robi się przestrzeń na szukanie nowych ścieżek i rozwiązań. I wtedy pojawia się kreatywność. Jesteś szalenie kreatywną osobą i świetnym przykładem jak można wykorzystać swój życiowy potencjał!
    Osobiście, trudno znaleźć mi dziedzinę, w której będę mógł realizować swój własny sukces życiowy. Mam już prawie 26 lat, a czuje się jak to ładnie określiłeś dzieciuchem. Studiuję, choć zmuszam się do tego jak cholera! Ale nie widzę alternatywy. Wybrałem sam kierunek studiów, więc powinienem być tym zainteresowany. Ale niestety, to tak nie działa. Pokrastynacja to mój najlepszy przyjaciel. Większość czasu na studiach, to dla mnie takie odczucie, tak jakby uciekanie przed nauką/ robieniem zadań na studia, w prokrastynację... Jestem tym zmęczony, ciągłym uciekaniem... Chciałbym znaleźć coś co będzie sprawiać mi przyjemność. Zrób warsztat online :) Mistrzu, dla gejów :). Teraz na warsztatach w internecie można naprawdę nieźle zarobić :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej. Ja osobiście mam żonę i dwójkę dzieci. Zawsze miałem ciągoty to płci męskiej ale nigdy do niczego nie doszło. Zapewne jakbym to zrobił to moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Ten stan się nasilił obecnie, że brakuje mi czegoś w seksie czyli kutasa xD nie mogę narzekać na swoją żonę bo robi ze mna wszystko to mi przyjdzie do głowy hehe ale to caly czas siedzi w głowie. Czy jestem szczęśliwy? Jestem, mam fajna prace zdrowe kochane dzieci i żonę która tez kocham inaczej bym z nia nie był. Czasami mam dosyć bo wole na prawdę sobie zrobić przyjemnie przy gejporno niż zrobić to z żoną, z tego tez powodu jest we mnie frustracja. Niestety mogłem jej powiedzieć to pare lat temu ze czuje się bardziej Bi niż hetero, ale sam nie byłem tego pewien. Tak czy siak sa plusy bycia w związku ale tez minusy, takich jak ja są na świecie miliony. Pozdro Dream

    OdpowiedzUsuń
  15. DreamWalker, czy mógłbyś polecić jakieś gry planszowe, które tworzyłeś? Jestem wielkim fanem planszówek i z przyjemnością sprawdziłbym coś Twojego 🙂

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje. Ja od lat nie mogę nikogo sensownego znaleźć, aby mieć choć namiastkę tego "życiowego sukcesu". Ostatnio poznałem sporo starszego chłopaka, który jest na etapie, który ja zakończyłem w wieku 19 lat, gdy powiedziałem rodziom kim jestem. Zaryzykowałem i wygrałem, bo mogłem zostać wyrzucony z domu, ale tak się nie stało. Dzisiaj patrzę na to troszkę inaczej, ale niczego nie żałuję.

    Mam apel do wszystkich gejów - Nie da się przeżyć życia bezpiecznie! Życie to jedno wielkie ryzyko!

    Bezpieczeństwo i kontrola w życiu to iluzja, liczy się jedynie to czy człowiek jest sobą i czy czuje się szczęśliwy i spełniony.

    Mój styl życia mi bardzo utrudnia szukanie chłopaka, bo idę pod prąd większości społeczeństwa (i większości gejów). Uchodzę za totalnego odludka, który większość czasu w domu spędza i można odnieść wrażenie, że unikam i boję się ludzi, choć prawda jest taka, że im zwyczajnie nie ufam. Mimo to okazuje się, że jestem odważniejszy od większości gejów, bo nie boję się wizji odpowiedzialności za drugą osobę i wspólnego życia, tylko za cholerę nie mogę znaleźć drugiej osoby, która by myślała podobnie.

    Jeszcze raz Wam wszystkim powiem - Obudźcie się! Życie jest za krótkie, aby je spędzać w ciągłym strachu.

    ractaros96@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Odnośnie dzieci to przecież jesteśmy tak samo płodni jak heteroseksualiści. Nie trzeba mieć żony, aby mieć dzieci. Jest sporo kobiet, które nie poznały kandydata na ojca, a zgodziłby się na rodzicielstwo z gejem. Można mieszkać np. w odpowiednio zaprojektowanym domu bliźniaku lub mieć nad dziećmi pieczę naprzemienną i nie wchodzić sobie w życie. Są nawet strony, gdzie ludzie chcący mieć dzieci mają założone profile ( https://en.wikipedia.org/wiki/Coparenting )

    np. w UK jawny dawca nasienia może uzyskać prawa rodzicielskie.

    Można też legalnie wynająć surogatkę i skorzystać z banku komórek jajowych (USA, Holandia)

    https://www.creativefamilyconnections.com/us-surrogacy-law-map/

    Ja akurat nie bardzo wyobrażałem sobie mieć dziecko z jakąś anonimową, niewidzianą na oczy dawczynią. Nie chciałem też pozbawiać dziecka wiedzy o własnej matce (ja jako dziecko na pewno byłbym ciekawy kto to taki), chciałem żeby matka była obecna w życiu dziecka.

    W moim przypadku zdecydowałem się na rodzicielstwo z poznaną w akademiku koleżanką lesbijką. Jej żona była też bardzo za i to że są małżeństwem nie wadzi rodzicielstwu.

    Przed wypracowałem porozumienie rodzicielskie z pomocą kancelarii prawa rodzinnego i w trójkę zatwierdziliśmy to u notariusza (tak w Polsce). W prawdzie nie jest to wiążące dla sądu rodzinnego, ale mam dowód przed sądem i przed dzieckiem na jakich zasadach się zgodziłem.

    Rodzicielstwo to było moje marzenie, nigdy nie miałem cienia wątpliwości. Nie chodzi o to kto na starość szklankę wody poda. Dzieci dają radość, rodzicielstwo jest zdrowe, będę mieć teraz cel w życiu :-)

    https://facet.onet.pl/warto-wiedziec/jak-ojcostwo-zmienia-twoj-mozg/he67fcp?utm_source=konsylium24.pl_viasg_facet&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2

    https://en.wikipedia.org/wiki/Parental_brain

    OdpowiedzUsuń
  18. Cześć,
    Tak życie geja w polsce nie jest łatwe. Zaczynając od samoakceptacji, przez coming out, szukanie swojej drugiej połówki i tak dalej... Mam 30 lat, jestem już w 8 letnim szczęśliwym związku z moim partnerem.
    Nasze rodziny o nas wiedzą, co prawda nasze mamy, tatowie i rodzeństwa musiały mieć czas na przetrawienie tego, ale teraz już jest akceptacja i luz. Bardzo mnie to cieszy.
    Mamy kredyt na dom i w tym przypadku bardzo mnie zdziwiło, że nie w każdym banku dwóch meżczyzn może razem przystąpić do kredytu. To jednak dyskryminacja, ale coż taki kraj i nieuregulowane przepisy.
    W mojej rodzinie i rodzinie mojego partnera to właśnie my uchodzimy za tych, którym się udało. To my mamy dom, samochód z salonu, jeździmy na wakacje i mamy stabilne prace. Do wszystkiego doszliśmy sami. Do tej pory się śmieję, że gdy 8 lat temu oznajmiliśmy naszym rodzinom, że wyprowadzamy się z rodzinnych miejscowości i chcemy zacząć żyć razem zupełnie gdzie indziej to nasze rodziny podchodziły do tego z dystansem i przekonaniem, że szybko wrócimy z podkulonymi ogonami.
    Nie jesteśmy bogaci, ale dzięki racjonalnemu planowaniu wydatków na pewne rzeczy możemy sobie pozwolić.
    Moja praca nie jest moją pracą marzeń ale traktuje ją jak źródło pieniędzy dzieki, którym mogę spełniać większe i mniejsze marzenia. W pracy część osób wie o mojej orientacji. U moje partnera raczej nie ma szans na coming out w pracy.
    Uważam się za szczęśliwego człowieka, cieszę z udanego związku, ze świetnego kontaktu z rodzicami, zwłaszcza z mamą, z tego, że zaakceptowali mojego partnera i we wszystkim nam kibicują, z tego, że mam świetnych przyjaciół, takich prawdziwych od serca.
    Raczej nie mam charakteru czy mentalności człowieka, który chce zmienić kraj czy świat. Po prostu chcę żyć spokojnie, zwiedzać świat i nie doświadczać złych rzeczy z tego powodu że kocham mężczyznę.
    Pozdro chłopaki, kochajcie się ;-*

    OdpowiedzUsuń
  19. Do jednego z anonimowych, który napisał, że "Nadzieja jest matką głupich". Pamiętaj, że tam jest jeszcze kontynuacja: "ale córką mądrości."
    Może to jakoś doda Ci otuchy :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do mnie w takim razie :D Zaskoczyłeś mnie tym, bo nie miałem bladego pojęcia o istnieniu kontynuacji tego przysłowia. Mimo że nie za bardzo jestem przychylny do tej kontynuacji, to dało mi to trochę otuchy, bo chce mi się z tego śmiać, nie wiem dlaczego :D

      Usuń
  20. Hey! Świetny wpis, dotykający problemu w sumie całej społeczności lgbt, czego jako lesbijka zdążyłam również doświadczyć ;;) Uwielbiam twój blog, piszesz o sprawach jednocześnie mega bliskich a zupełnie odmiennych.Tworzysz tutaj naprawdę super safe zone, można się dowiedzieć również o rzeczach, których no, na własnej skórze nie przetestuję ;p
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  21. Każdy wpis opublikowany na tej stronie ma jakąś dziwną nieokreśloną moc... Czuje się jak by autor był zaraz obok i mówił z takimi emocjami jak... Nawet nie potrafię tego opisać :) kocham cię Walker :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej, raczej nie komentuje wpisów - najzwyklej w świecie mi się nie che. Natomiast w wypadku tego wpisu, pojawiło się tyle emocji że musialem zareagować. Kieliszki wina i dobra muza pomagalą :) Wpis bardzo potrzebny, patrzac na komentarze innych - jest movemenet. Niestety moim zdaniem cały wpis jest bardzo subiektywny, twój - twoje szczeście twój wpis - twoj blog. Spoko masz prawo. Ale chciałbym tutaj pokazać inna perspektywe: nie nazwe jej perspektywą obiektywną ale nazwe JĄ- tą opinie "trzecim okiem".
    Dziaiaj powiedziano mi w pracy, że nie powinienem odbierać emocji a fakty. Więc fakty są takie:
    1. Szczęście nie istnieje - tzn. nie istnieje pełne szczescie - nie ma szans by każdy z nas był spełniony we wszystkich "kategoriach" zycia. Example: dobry związek, chujowe życie zawodowe, dobry zwiazek>>> życie zawodowe chujowe - rodzina, fajna >>> rodzina - chujowa - praca czy sąsiedzi - to tylko płaskie przykłady - jest tego więcej. Patrz: nadwaga, zmarszczki, nie-instagamowa osobowość czy najzwyczajniej w świecie PATRZĄC na większość komentarzy - brak akceptacji/docenienia czy brak pewności siebie #cierpie.
    2. Idealne życie: nie ma takiego - znam masę ludzi hetero, korzy maja dzieci, rodziny, domy ,plazmy samsunga jak to ująłeś (nie wiem kto kupuje TV w tych czasach) i ci ludzie - idealni dla kosciola katolickiegi i polskiego spoleczesntwa - czesto padają ofiarami depresji czy nawet samobojstw - polecam ksiażke PL Patology "Białe Płatki, Złoty Środek" kwintesencja PL pato.
    Także mój drogi, ta droga też nie jest dobra. A JAKA JEST?
    NIE WIEM - ALE CO WIEM? Wiem kiedy czuje czasami iskre szczęścia:
    - jak budzi się rano z moim facetem i naszym mopsem Malwiną w jednym łóżku
    - jak mam czas w czwartki iść na darmowe wystawy w mieście i się zainspirować jakimś dobrym artystą w fajnej galerii sztuki
    - jak ide z babcią do Lumpexu i znajdujemy żakiet Channel za 2 PLN
    - jak są święta bożego narodzenia - moge dac mamie perfumy Diora, na ktore nigdy nie było ją stać
    - jak to, że mam dzięki Bogu dobą prace i mogę w miare normanie żyć w tym kraju. AHA co do kredytów: można samemu kupić mieszkanie w PL nie zarabiając milionów monet >>> można kupić mieszkanie/dom z facetem nie mając żadnych formalności - banki na to nie patrzą
    Pragne zakończyć ten wpis takim infantylnym, nadużywanym słowem: NADZIEJA.Nadziej na lepsze jutro, dzieki własnemu rozwojowi, dzieki pozbawieniu się kompleksów (że jestem gorszy) bo tak nie jest, nadzieja na to - że NIE MA RECEPTY NA SZCZĘŚĆIE - bo najzwyklej w świecie ona ie istnieje - ale każdy z nas, Ja, Ty, inni - możemy go szukać na swój własny sposób. I z tym chce was Moi Kochani zostawić - mierzcie wysoko, wierzcie w siebie - wiedzcie że jesteście wiele warci, jak każdy człowiek na tym globie. Avvvve...
    xoxoxoxo JARO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Jak już na początku komentarzy wspomniałem, „Nadzieja jest matką głupich". Nie cierpię tego słowa, nadzieja moim zdaniem pogarsza życie, przynajmniej w moim przypadku. Przez nadzieję wydawało mi się, że będzie lepiej, że jednak moje życie się zmieni. W rzeczywistości nie jest lepiej, jest tylko gorzej, moje życie się nie zmienia. Nadzieja dawała mi tylko pocieszenie na chwilę. Nadzieja jest tylko problemem, bo człowiek łudzi się, że los się odmieni, że los będzie nam sprzyjać, a i tak w większości wypadków (mówię to na podstawie mojego życia) wychodzi źle, beznadziejnie. Ciężko mi powiedzieć czy pełne szczęście istnieje czy nie. Jestem natomiast pewien, że pełne nieszczęście istnieje. W moim przypadku wygląda to tak: brak związku, drugiej osoby, brak przyjaciół, samotność, brak pracy, brak rozwoju w sferze fizycznej i psychicznej, nadwaga, samoocena na poziomie rowu mariańskiego, brak wiary w siebie, brak akceptacji siebie, brak wysportowanego ciała, bezradność życiowa, pewne schorzenia mojego ciała ----> chujowe życie, pełne nieszczęście. Tak mógłbym opisać swoje dotychczasowe życie. Nie chcę mi się żyć czasem, bo zdaję sobie sprawę, że jestem porażką życiową w każdej dziedzinie życia. Czuję się przez to nic niewarty, jak śmieć, odpad. Co to za życie? Siedzę w domu, rozmawiam sam ze sobą, interesuję się jakimiś pierdołami i tyle. Z góry przepraszam, że moje komentarze są raczej nieprzyjemne, nacechowane negatywnie, ale z mojego życia wychodzą same brudy, negatywy, raczej nic miłego, a tym bardziej szczęśliwego. Przez to całe nieszczęście nadzieja dla mnie wygasła. Piszę to po to, żeby się wyżalić, wydusić to z siebie, żeby mi choć trochę ulżyło.
      Życzę innym ludziom, żeby mieli szansę zaznać choćby odrobiny szczęścia.
      Dobranoc

      Konrad

      Usuń
    2. Cześć,
      Na umyśle się nie znam, ale no nadwaga. No to krótko i prosto Konradzie. Wcześniej wspominałeś, że masz 20 lat, bezrobotny, odludzie... No to bieganie lekki trucht. Nie lubisz biegać? Ja nienawidzę. To ćwiczenia fizyczne siłowe. Przysiady, pompki, na podłodze, na podwyższeniu. Wymachy butelek przed siebie, na boki. Przysiad, podpór przodem wyrzut nóg pompka, powrót i wyskok do góry. .... Mogę tak wyliczać długo.

      Dalej nie wiesz jak? Pierwsze z brzegu strony co mi przychodzą na myśl Fabryka siły, kanał na youtube kfd, pokazuje chłop jak wykonywać multum ćwiczeń. Stron i kanałów jest mnóstwo o treningach w domu. Są jeszcze fora internetowe, po polsku i angielsku. Może być tam chaos, a może coś konkretnego trafisz.

      No to jutro z rana zaczynasz. Lekko nie żebyś się zajechał. Rozgrzewka 10 minut. I 4 ćwiczenia 4 serie po 10 powtórzeń. Rozciąganie 5-10 minut po treningu. Co drugi dzień trening. Na początku mogą być zakwasy. Potem zwiększaj obciążenie. Manipuluj seriami i powtórzeniami. Wiem, że beznadziejny wymyśliłem. Ważne byś zaczął. Próbuj czyjeś, może kiedyś wymyślisz swoje.

      Żywienie: więcej wody, mniej coli i soków. Więcej ryżu makaronu zamiast chipsów i ciastek. Na początek wystarczy. Żebyś się nie głodził nie wiem jak bo ci szybko ochota przejdzie i efekt może być odwrotny.

      Napisałem to w moment jest to słabe, ale pozwoli ci zacząć. Nie narażam cię na koszty, bo z racji braku pracy mogłoby być ciężko. A jeść możesz w tej samej cenie. Dlatego, że do tego masz warunki, bo:
      - masz 20 lat, super wiek jeszcze ci naturalne hormony buzują,
      - nie ćwiczysz więc pierwsze 6 miesięcy będzie efekt początkującego możesz tracić tłuszcz i zdobywać mięśnie a jeść to samo,
      - jesteś bezrobotny, więc masz CZAS, coś pięknego.

      Więc jazda i powodzenia. Nie spodoba Ci się to olejesz za rok. Ale polepszysz ciało, dyscyplinę, kontrolę własnego ciała, odkryjesz jak reaguje na różne bodźce, może i dowiesz się czegoś ciekawego o odżywianiu, nauczysz się gotować nowe potrawy. Może wyjść z tego wiele plusów.

      Wcale nie chodzi o to byś był mistrzem świata, mało kto zostaje. Ale poprawę siebie. Coś zmienić i coś ruszyć. Może nie być to właściwe ani ulubione. Ale może ulubione odkryjesz i znajdziesz po 3 czy 4 próbie.

      Usuń
    3. Hej!
      Dzięki za rady, akurat tak się składa, że ćwiczę już niecały miesiąc. Nawet mi się spodobało, czuję się ogólnie lepiej, choć jeszcze efektów takich nie widać. Chciałbym robić pompki, ale nie jestem w stanie :D Próbuję, staram się, ale kompletnie nie wychodzi, robię takie swoje pompki, nieprawidłowe. Po prostu jak chcę zrobić pompkę, to moje ręce w ogóle się nie uginają, jedynie minimalnie, cały czas są wyprostowane. Wprowadziłem też różne nawyki żywieniowe, żeby efekty były lepsze. Boję się jedynie, że jeśli nie zauważę efektów na dłuższą metę, to się kompletnie rozczaruje i odechce mi się starać. Ćwiczę z taką aplikacją na telefonie, może nie jest jakaś wyjątkowa, ale dobra, lepsze coś niż nic.
      Konrad

      Usuń
    4. Witaj Konrad
      Chciałbym Ci dać parę rad jako osoba z chorobami metabolicznymi (efekty ćwiczeń i diety są mizerne, więc trzeba kombinować) Też jako osoba wykształcona w fizjologii człowieka.

      1.Wszelkie diety silnie ograniczające typu vegan, detox, keto itd. nie są dobre!
      Na początek zastanów się co lubisz z zdrowych rzeczy np. jakieś warzywa, ryby, jajka itp. zamień smażenie na gotowanie, duszenie i piekarnik, olej zamień na wodę w 100% albo dosłownie troszkę oleju (zależy jak przywierające masz garnki, patelnie) Nie rezygnuj z niczego, tylko jedz mniej i częściej, szybko zauważysz sytość przy mniejszych porcjach. Dieta, którą chcesz się odchudzić, to w pewnym sensie dieta na całe życie, więc nie może być za bardzo wyśrubowana bo efekt jojo masz jak w banku. Wszelkiego rodzaju błędy jak fast-foody ogranicz, ale raz na jakiś czas świat się nie zawali.
      Swojej diety Ci nie podam, bo jest bardzo specyficzna i wynika też z zaburzeń wchłaniania.

      2.Uzupełniaj jony podczas ćwiczeń np. korzystaj z Muszynianki magnezowo-wapniowej, wcześniej cłkowicie odgazuj, albo kup sobie jakieś plusssze z wapniem i magnezem, poczujesz sam ile potrzeba by uniknąć skurczy. Nie bój się też soli, podczas ćwiczeń bardzo dużo jej wypacamy więc wszelkie zalecenia o zaprzestaniu solenia podczas odchudzania, to bzdury. Wszystko w granicach rozsądku, Dieta powinna być zbilansowana, od biedy można przesunąć ją stronę np. większej podaży białek, ale nigdy nie usuwaj żadnego elementu.
      Wodę pij zimną, wymusisz tak dodatkową energię, która pójdzie w ciepło do jej ogrzania-zawsze te kilka kalorii więcej :P

      3.Ćwiczenia: poszukaj w internecie zestawów rehabilitacyjnych, są to ćwiczenia bezpieczne i świetne na początek.
      np. pompka rehabilitacyjna: opierasz się na kolanach, stopy podnosisz, krzyżujesz i spinasz mięśnie.
      Pomiędzy barkami i kolanami ma być prosto, pomaga przy tym spięcie pośladków, i jedziesz!
      Obciążenie jest znacznie mniejsze niż przy prawdziwej pompce a ćwiczenie niemniej efektywne.
      Jak nie masz siły na długie serie, zacznij od budowy kondycji: dziennie minimum 30 min ćwiczeń – najlepiej więcej. Ćwiczenie co drugi dzień jest lepsze na budowę mięśni, ale to częste lekkie ćwiczenia poprawiają kondycję i przyspieszają metabolizm, ergo spalanie tłuszczy. Dużo się rozciągaj, może być joga, brak tego to częsty błąd ćwiczących np. jest wypakowany adonis, a nie umie się zgiąć tak by stóp dotknąć, albo zrobić agrafki, czy scyzoryka.

      4.Podniecenie seksualne podczas ćwiczenia podnosi testosteron, ale chodzi tu o „podczas” nie ma dowodów by jakiekolwiek zachowania podnosiły testosteron na stałe. Można np. ćwiczyć nago z partnerem/ką,
      ale to chodzi o podniecenie, nie o zwalenie i spokojnie wystarczy wyobraźnia.

      5.Wysypiaj się i staraj utrzymywać cykl dobowy, czyli podobna pora kiedy idziesz spać i podobna pora gdy wstajesz. Nie ważne czy lubisz siedzieć w nocy, czy raczej wstajesz skoro brzask, grunt to trzymać się swojego rytmu. I tu wchodzi jedzenie: kolacja niepóźniej niż 2/3 godziny przed spaniem, niezależnie kiedy to spanie: jak o 1 w nocy to po 22 nie ma papu jak o 19 to po 17 itd. Potem najlepiej tylko woda, możesz dodać trochę cytryny, jak nie lubisz smaku czystej, ale żadnych sztucznie smakowych.
      Soki są dobre jako podwieczorki, drugie śniadania itp.

      6.Taki pro tip: Pij sok z jednej cytryny, zaraz po przebudzeniu świetnie pobudza metabolizm, możesz dodać troszkę tartego imbiru. Pijesz to przed zjedzeniem czegokolwiek i ważne: pijesz nie zjadasz cytrynę, to aby chronić zęby, dlatego też warto potem przepłukać usta wodą. Rozcieńczanie soku to nie to samo, więc pijesz sok a potem łyk wody z przepłukaniem.
      Wada: nie wolno myć zębów do 2h po cytrynie, by nie zdrapać szkliwa.

      7.Warto co jakiś czas się badać, zwłaszcza jeśli zauważysz większe zmęczenie, pojawianie się aft w ustach itp. Sprawdź czy jakiś mikroelementów nie zaczyna brakować, głównie chodzi tu o jony i niektóre wit: B12 czy D3

      To chyba tyle. Jakbyś chciał więcej szczegółów pisz :)
      Pozdrawiam
      Michał

      Usuń
    5. Hej!
      Dziękuję, że chciało Ci się tak dużo rozpisywać, żeby mi jakoś pomóc, na prawdę to doceniam. Spróbuję dostosować się do twoich rad, mam nadzieję, że pomogą mi :) Piję jeszcze do tego dość często siemię lniane, bo z tego co czytałem jest zdrowe i zawiera mnóstwo błonnika, który poprawia metabolizm. Mimo że po ćwiczeniach czuję się trochę wymęczony, to czuję także radość i jakąś satysfakcję oraz ogólnie czuję się lepiej. Choć niestety mam jeden problem, a mianowicie słodycze. Nie jadam prawie w ogóle fast foodów, ani nie piję za bardzo soków czy innych słodkich napojów, ale nie potrafię się oprzeć tym cholernym słodyczom :D Kiedy nie mam nic słodkiego pod ręką, to mnie nie kusi na słodycz. Natomiast gdy mam możliwość zjedzenia czegoś słodkiego nie potrafię się ograniczyć, po prostu to jest silniejsze ode mnie. Wiem, że od czasu do czasu słodycze raczej nie zaszkodzą w małych ilościach, ale jednak przeraża mnie to, że nie potrafię się opanować przy słodyczy. Jeszcze raz dzięki, że chciało Ci się tracić czas na mnie, miło mi, że ktoś chce pomóc.

      Pozdrawiam
      Konrad

      Usuń
    6. Cześć
      Żaden problem lubię pomagać :)

      Ja ze słodyczami nie miałem problemu, bo nie przepadam za smakiem słodkim i nie lubię czekolady gorzka jeszcze ujdzie.

      Jedyne co mogę polecić, to przerzucenie się na produkty wieloziarniste i słodycze dla cukrzyków.
      Na pewno zastąp też cukier stewią lub ksylitolem

      Pozdrawiam i powodzenia
      Michał

      Usuń
  23. A co z postem odnośnie rozdziewiczania np pozycji najlepszej do tego, po ankiecie?

    OdpowiedzUsuń
  24. Moja wizja szczęścia to bycie architektem (został mi ostatni rok studiów, więc już blisko do realizacji), rozwijanie pasji, zainteresowań i rodzina, taka z mężem i dziećmi, całkiem realna biorąc pod uwagę zamieszkanie na stałe poza Polską. To wyzwalające, kiedy masz mnóstwo osób LGBT+ wokół siebie, nie musisz ukrywać się ze swoją orientacją, rodzina, znajomi cie akceptują, chodzisz za ręke ze swoim facetem na ulicy i nikt cie nie obraża, bierzecie udział w Paradach i na twoim domu wisi tęczowa flaga, bo może, bawisz się w gejowskich klubach, wstawiasz wspólne fotki na profilach społęcznościowych i nikt cie nie hejtuje, bo obok ciebie stoi facet a nie kobieta. Doświadczam tych rzeczy każdego dnia, chociaż kiedyś wolałem zaprzeczać byciu biseksualnym. A potem zakochałem w najlepszym przyjacielu i to była jedna z najlepszych rzeczy, która przydarzyła mi sie w życiu. Szczególnie, że to odwzajemnia i od 3 miesięcy tworzymy związek. Czuję, że to jest ten mężczyzna, z których chcę być do końca życia (wiem, jak to ckliwie brzmi) i któremu chcę się wkrótce oświadczyć. Nie wiem, może oszalałem ;) bo to jednak tylko 3 miesiące bycia razem, ale jestem tak po prostu cholernie szczęśliwy z nim, mając to, co mam, będąc tym, kim jestem i że się odważyłem pomimo mnóstwa lęków i niepewności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to proste powiedzieć swojemu przyjacielowi o miłości do niego? Mam ten problem, jestem gotów to zrobić, ale boje się że go stracę

      Usuń
    2. Myśle, że to nigdy nie jest łatwe. Samo uświadomienie sobie uczuć do przyjaciela trwało u mnie kilka lat. Znaliśmy się od praktycznie piaskownicy, ja swoim najbliższym przyjaciołom bez względu na ich płeć mówiłem „kocham cie”, mówiłem to też jemu, gdy byliśmy dorośli, ale nie kryło się za tym żadne romantyczne wyznanie. Sam nie wiem, kiedy zaczęło być.
      Pamietam, że gdy wziąłem ślub i się wyprowadziłem z kraju co automatycznie oznaczało niemal zerowy kontakt z przyjacielem (został tylko kontakt przez internet) to strasznie za nim tęskniłem. To było bardzo przejmujące uczucie. Nie umiałem sobie z tym poradzić, byłem nieszczęśliwy, ale nie umiałem zidentyfikować, dlaczego czuje to co czuje. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Dlaczego tak cierpię, gdy jestem z dala od niego. Bałem się przyznać, że mogę być w nim zakochany. Jednocześnie potem szukałem argumentów na to, że nie jestem. Bo gdybym kochał kumpla czy potrafiłbym wziąć ślub z innym facetem, żyć z nim, planować przyszłość itd. Czy mogłem kochać ich obu w taki sam sposób? Czy brakowało mi czegoś w małżeństwie, więc chciałem, żeby kumpel mi to dał? Sam sabotowałem swoje uczucia. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej nie wiedziałem kogo kocham, z kim chce być, czego chcę. Powiedziałem o sytuacji mężowi, nie zrozumiał, wręcz kazał wybierać albo małżeństwo albo kontakt z przyjacielem, dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że mogę go pragnąć, więc tym silniej próbowałem o nim zapomnieć, stłumić w sobie wszystko.
      Przyjaciel wyznał mi swoje uczucia, kiedy ja zastanawiałem się, co do niego czuje. Nie liczył na nic, po prostu mi to wyznał. Było mu lżej, bo przestał to tłumić, ale cierpiał, wiedząc, że nigdy ze mną nie będzie. Jak sam mówi, ciężko mu było zerwać ze mną relacje i trwał kilka lat w zawieszeniu.
      Zakończyłem małżeństwo ze świadomością, że trwałem 4 lata w czymś, co wydawało mi się miłością, ale nią nie było, bo nie byłem w tym sobą. Uwolnienie się z niego i przyznanie przed sobą jak ważny jest dla mnie przyjaciel było naprawdę oczyszczające. Niedługo potem daliśmy sobie szanse i tak jesteśmy razem. Kochał mnie, przed moim małżeństwem, ale mi tego nie powiedział. Gdyby mi to wtedy wyznał, wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Dlatego ja skłaniam się bardziej do tego, żeby o swoim uczuciach mówić wprost.
      Podejrzewasz, co on może do Ciebie czuć? No bo wiesz, może z Tobą i nim jest tak samo jak ze mną i przyjacielem. Czujecie coś do siebie, a jednocześnie tłumicie to z różnych obaw? Czy jest coś po czym możesz sądzić, że on odwzajemnia Twoje uczucia?
      Czy umiałbyś poradzić sobie z ewentualnym odrzuceniem?
      Ja mając świadomość, że istnieje chociaż minimalny cień szansy, że mnie kocha zaryzykowałbym i wyznałbym mu miłość. Takie tłumienie uczuć nie jest zdrowe. Wyznanie może przynieść ulgę, bo już przestaniesz dusić to w sobie.
      Pomyśl nad tym, czy i ile zdołasz wytrzymać bez mówienia mu tego. Co się stanie, jakie będą konsekwencje, kiedy zostawisz to tak jak jest?
      Ułóż sobie na spokojnie w głowie, jakbyś mu wyznał uczucia i wyobraź sobie jego reakcje na nie, te najbardziej dla Ciebie przyjemną i najmniej i Twoje reakcje na jego odpowiedź.

      Usuń
    3. Wiesz, jak dla mnie jest on po prostu aseksualny, nic, żadnego wiecej zainteresowania jakąś płcią. Tak jak pisałem, boję się że go stracę, a na różnych spotkaniach będzie niezręcznie, a przedewszystkim chcę by był obecny na moich 18. urodzinach.
      Odrzucenie to trudny temat- na teraz myślę że nie dam rady (chyba że rzucę się w siłkę i naukę, ale i tak będzie boleć).
      Już długo to trzymam w sobie, ktoś mi napisał że wreszcie zamęcze się myśleniem o tym. Wiem że to może być źródło wielkiego szczęścia, jak i smutku.
      Jestem gotów by to powiedzieć (jedyny problem to data spotkania xD), ale i tak nie wiem czy powiedzieć to od razu, po chwili czy jak.
      K.

      Usuń
    4. A może jest tak, że on jest osobą LGBT+, ale nie czuje się na tyle swobodnie, bezpiecznie, żeby o tym rozmawiać z Tobą czy z kimkolwiek z otoczenia i woli wywierać wrażenie, że nie interesuje go żadna płeć? Albo jest kimś zainteresowany, ale nie okazuje tego? To jest takie gdybanie. Naprawdę nigdy w żadnej rozmowie nie poruszyłeś z nim Ty albo ktoś inny tematu związku? Już trochę czasu minęło odkąd miałem 17-18 lat, ale pamietam, że w tym wieku non stop rozmawiało się o tym kto z kim chodzi itd., nie rozmawiacie na tego
      typu tematy?
      Jeśli zaprosiłeś go na urodziny to możesz rzucić w rozmowie z nim, że może przyjść ze swoją dziewczyną, chłopakiem. I zobaczyć jak na to zareaguje.
      Też jakby nawet był aseksualny to nie wyklucza to bycia w związku. Tylko nie każdy potrafi wyobrazić sobie relacje bez seksu i bycie w niej.
      Nie da się tak w 100% przygotować na odrzucenie, to zawsze mniej lub bardziej boli, szczególnie, kiedy doświadczasz tego od osoby, którą darzysz jakimś uczuciem.
      Kiedy wyznasz mu swoje uczucia to wasza relacja zmieni się nieodwracalnie. Bez względu na to jak on zareaguje już nie będziesz mógł cofnąć swoich słów.
      Najlepiej zacznij wprost, bez kręcenia, owijania w bawełnę. Jak będziecie sami powiedz, że masz coś ważnego do powiedzenia w kontekście waszej relacji, że meczy cie to i że boisz się jego reakcji, ale nie możesz dłużej trzymać tego w sobie, ja bym zaczął mniej więcej tak.
      On w ogóle wie, że jesteś gejem?

      Usuń
    5. To jest skomplikowany człowiek, trzeba go poznać i można go po części zrozumieć. Ja z naszymi przyjaciółmi myślimy że kogoś sobie kiedyś znajdzie, więc nie zadajemy żadnych pytań czy ma kogoś. Nikt nie wie, że jestem gejem i to on najprawdopodobniej dowie się o tym pierwszy. A pewnie będzie to w najbliższym czasie.
      K.

      Usuń
  25. To jest skomplikowany człowiek, trzeba go poznać i można go po części zrozumieć. Ja z naszymi przyjaciółmi myślimy że kogoś sobie kiedyś znajdzie, więc nie zadajemy żadnych pytań czy ma kogoś. Nikt nie wie, że jestem gejem i to on najprawdopodobniej dowie się o tym pierwszy. A pewnie będzie to w najbliższym czasie.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wiele osób poszukuje samego siebie jakiegoś celu w życiu. Ja uważam że osiągnąłem pomału to co sobie zamierzyłem. Kilka punków jeszcze mi brakuje ale jestem szczęśliwy ze swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  27. Znowu dłuuuga przerwa..

    OdpowiedzUsuń
  28. nooo, też myślałem że już nie będzie trzeba długo czekać na wpisy..

    OdpowiedzUsuń
  29. Cieszę się że poruszyłeś ten temat w taki sposób bardzo lubię twój blog daje otuchy iż nie musimy żyć tak jak chcą inni. Jest ciężko ale trzeba próbować żyć po swojemu i znaleźć cel. Super pozdrawiam oby więcej tego typu artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  30. Czy ten blog umiera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może poznał kogoś i się ciągle ruchają.. a mi serce pęka bo wpisów nie ma a nie ukrywam że bardzo lubię ten blog wraaaaaacaaaaaaj

      Usuń
    2. Mam nadzieję że nie😢

      Usuń
    3. Nie, spokojnie. Po prostu piszę tylko wtedy, gdy czuję, że mam coś ważnego do powiedzenia. Póki co - jak widać - nie mam :)

      Usuń
    4. DreamWalker wrzucenie co jakiś czas „mniej ważnego" tematu też jest ważne. Co jakiś czas ciekawostka, coś podniecającego itp. pozwoli blogowi żyć. Jak tylko raz na kilka tygodni będzie pojawiać się jakieś osobiste przemyślenia społeczne i życiowe, to przykro mi to mówić, ale blog powoli umrze. Bo czasami szuka się porady, wsparcia, a czasami zwykłego poradnika, jak się dobrze bawić w łóżku. Jednym słowem trochę spokoju i luzu nie zaszkodzi ;)

      Usuń
    5. DreamWalker
      Może jakis wpis z poradami dla samotnych ?
      Gdzie szukać i jak szukać miłości na trochę dłużej niż jeden wieczór, przyznam szczerze ze w realu ciężko od tak sobie znaleźć kogoś, a aplikacje (których miałem już kilka) to raczej kiepski plan …. Łatwiej tam dostać zdjęcie przyrodzenia niż zdjęcie twarzy i dużo łatwiej się umówić na sex w przeciągu godziny od rozpoczęcia znajomosci niz dowiedzieć się jak gość ma wgl na imię. Przykra to sprawa dla kogoś kto nadal liczy i wierzy w miłość i relacje między dwójka facetów którzy potrafią ze sobą być, a nie tylko uprawiać sex.
      Pozdrawiam i trzymam kciuki za następne wpisy na blogu

      Usuń
  31. Wielkie bzdury.

    Pogarda wobec pracy innych, choć sam swoją prace ubóstwiasz jako sztukę.
    A pogarda wobec bogacenia się, to już socjalizm.

    Pogarda wobec rodzin innych, bo stałego związku nie łaska, lepiej się migdalic z 100tnym kolejnym na 1 noc a potem na starość sam jak uroda przemija.

    Twierdzenie, że formalizm przed jakimś urzędnikiem wszystko zmienia to bzdura i śmiech na sali. Kredyty mogą brać wspólnie dowolne osoby i są traktowane jak małżeństwa.
    Podobnie z życiem jako takim. To nie małżeństwo czyni pary, tylko powstają same.

    Z tego wpisu wychodzi aby pogarda i zazdrość wobec innych ludzi, tych heteroseksualnych, bo autor chce mieć to samo co oni nie będąc nimi.

    Ogrom ludzi homo sobie normalnie radzi, normalnie żyje, normalnie bogaci, żyje w przyjaźni ze swoimi rodzinami i znajomymi, ma partnerów stałych na dekady i niczego im nie zazdrości i nie pisze takich banialuków.

    Komentarz pewno usuniesz, bo prawda w oczy kole, ale choć raz do ciebie to dotarło, bo przeczytałeś.

    Pozdrawiam jako konserwatywny gej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałem się, jakim człowiekiem trzeba być, żeby napisać tak osądzający, krytyczny i kompletnie bezmyślny komentarz.

      A potem się podpisałeś: konserwatywny - i tyle w temacie :)

      Przykro mi, że ktoś kompletnie ani nie zrozumiał, co chciałem przekazać - ani też nawet nie próbuje. Ale podpis utwierdził mnie w przekonaniu, że mamy do czynienia z 3 typem sytuacji:

      Nie może zrozumieć.

      Mam myśleć albo jak konserwatywny - albo: gardzę i zazdroszczę.

      A już pierdolenie, że "pogarda wobec bogacenia się to socjalizm" sprawiło, że zakrztusiłem się śniadaniem ;)

      Zarzućcie mi pogardę wobec bezmyślnego konsumpcjonizmu - to się zgodzę. Wobec bezmyślnego podążania za trendami - jasne. Ale bogacenia się? :)

      "stałego związku nie łaska, lepiej się migdalic z 100tnym kolejnym na 1 noc"

      Trzeba duuuużo chujowej woli, żeby wyczytać w moim poście takie coś.

      Usuń
    2. Muszę przyznać, że brzmi to ciekawie ;)
      Zwłaszcza, że chyba obaj macie trochę racji.

      Konserwatywny trochę nadinterpretowałeś ten wpis, ale może nie przywykłeś do stylu autora.

      DreamWalker masz nieco dziennikarski styl lub piszesz bardzo szybko, po tym jak wpadniesz na pomysł o czym ma być wpis. Twoje wypowiedzi są silnie emocjonalne pełne skrajnych sformułowań jak np. fantastycznie, zawsze, nie jest dla nas, musisz uważać.
      Nie krytykuję tego, ma to pewien urok :)

      Osobiście wchodzę tu od lat, ale po podobnym wpisie (to było o „geju kryptokatoliku”) też miałem wrażenie, że chyba przegiąłeś.
      (Jestem osobą kierującą się głównie logiką, wypowiedzi emocjonalne są dla mnie momentami dziwne)

      Jak to z logikami bywa :P
      oto rady

      Konserwatywny
      Traktuj to raczej jako wyłącznie opinie osobiste, olewaj z czym się nie zgadzasz, a zwróć uwagę na to co może być w tych wypowiedziach celne-ja tak robię :)
      DreamWalker
      Dodaj troszkę trybów przypuszczających:
      „wydaje się niemal nierealna” bardzo mi się spodobało, podkreśla problem, jednak nie uogólnia, ani nie podkopuje tych co taką drogę wybrali lub ją osiągnęli :)

      PS
      zupełnie z innej beczki fajnie by było, że byś kiedyś poruszył temat niechęci wśród mniejszości seksualnych, bo niestety mimo nietolerancji ze strony społeczeństwa w swoim gronie, też nie zawsze „trzymamy się razem”. Ja się nie raz spotkałem z odrzuceniem dlatego, że jestem bi,
      i nie dlatego, że szukali związku tylko, bo nie jestem gejem. Zawsze będę pamiętał jeden tekst: „chcę faceta co wielbi fi**y, a nie babra się w pi***ie” zastanawiania co jest złego w byciu bi?
      Jednak wszystko bije pewna kobitka, która na Marszu Równości w Gdańsku (2019), powiedziała do mojego kumpla i jego dziewczyny (trzymali się za ręce), że nie chce tu heteryków, bo i tak mają za dużo praw.
      Ich zamurowało, a ona ewidentnie nie kumała co znaczy „równość” w idei tego eventu.

      Usuń
    3. Jak próbowałam poznać kobietę jakiś czas temu, to też jedna "podziękowała mi", ponieważ nie jestem lesbijka. Samo to, nic więcej. Powiedziala, że nie toleruje osób bi. No to jej napisałam, że ja nie toleruję bifobii i cześć. Tacy ludzie sobie myślą, że my się będziemy przed nimi płaszczyć i prosić ich o uznanie albo co, zapłakać w poduszkę, bo nie jesteśmy homo?
      Nie, dzięki.
      Nie skomentuję za bardzo nawet jak można powiedzieć coś o babraniu się w kobiecych narządach, bo aż mi się przykro zrobiło od samego przeczytania tego. Jakbym była jakaś ułomna i gorsza. Dobrze, że taki gej myśli, że penisy są tak idealne, żeby je wielbić. No nie to co jakaś tam brzydka pochwa.
      Czasem to i tak się zastanawiam w ogóle do jakiej orientacji należę, bo serio, trafiłam na takie baby w necie, że pozbawiły mnie wszelkiej nadziei na jakąś normalną relację i jak sobie już przypominam to wszystko to czuję jakieś obrzydzenie. Pytać tak nachalnie i obrzydliwie o seks, dopraszac się od razu o gołe zdjęcia i wysyłać swoje to ja nie rozumiem. Czułam się jakby ktoś mnie molestowal.
      Miałam takie dzieciece marzenie o najlepszej przyjaciółce, z którą mogę robić wszystko, na tyle, że nie wiadomo już czy to miłość czy jeszcze przyjaźń. Że wszystko jest takie bezpieczne i delikatne. Jak widać byłam zbyt dziecinna, żeby myśleć, że to możliwe.
      Od tego momentu to nawet za bardzo chyba nie chcę się identyfikować z orientacją biseksualna? Po co? Żeby ktoś mnie osądzał, dyskryminował i żeby trafiać w najlepszym razie na zboczone baby, albo zajęte laski z ochotą na trójkąta? I tak bardziej wolę facetów, nawet nie probowalam seksu z kobietą, mialam tylko głupie i dziecinne marzenia, które prysły. Już byłam parę razy pytana czy na pewno jestem bi. Cóż, nie muszę i chyba nawet nie chcę być? Tylko jakoś czasem też dziwnie się czuję jakbym miała powiedzieć o sobie, że jestem hetero. Ludzi hetero jednak nie podniecają ciała osób tej samej płci, nieważne w jakim stopniu.
      Czasem się zastanawiam czego w ogóle bym chciała.
      Mam też dużą słabosc do mężczyzn bi, ale też nie udało mi się nawiązać relacji z taką osobą. Czasem czuję się jak dziecko, które chciałoby się wepchnąć na koncert swojego idola na jakąś wejściówkę VIP, której nie ma. Ja wiem o tym, że jak facet ma skłonności homo to i tak zawsze wybierze mężczyznę, nie mnie. Po co się pchać tam gdzie cię nie chcą i robić z siebie jakąś yaoistke.
      No dobrze, przepraszam, że tak długo. Jak zwykle umiem pisać tylko o sobie i niezbyt wesoło, jak to samotny dziwoląg.

      Usuń
    4. Mówienie o tym co Cię gryzie, nie jest egoistyczne :)
      a to, że smutno no cóż wesoły to temat nie jest i nie taki jak widać rzadki.

      Nigdy nie miałem do czynienia z kobietą bi, bo raczej trafiałem na takie co głównie szukały kobiety lub osoby do 3.

      Ciekaw jestem jakby to było… z osobą której nie boję się powiedzieć, że jestem bi, bo ją stracę, osobę, która zrozumie bo sama tak myśli.

      Jako że z facetami nie umiałbymbym chyba stworzyć związku, spotykam się raczej w układzie BedBuddies, ale i tak przestałem już mówić, że jestem bi, bo jeśli nie kończyło to relacji to zawsze robiło się dziwnie.
      a na facetów bi trafiałem głównie zajętych, co bez mówienia dziewczynie/żonie chcą się zabawić…
      a bycie przyczyną zdrady mnie nie kręci.
      Jestem bi ale na 90% heteroromantyczny, a i tak muszę się z bi ukrywać przed jednymi i drugimi.

      kiedyś przyjaciółka notabene też bi powiedziała żart, że to nawet lepiej, bo rybek w morzu więcej.
      Ja jednak myślę, że to gorzej… bo Co z tego, że więcej skoro nigdy nie możesz się przyznać bo od razu pomyślą że łowisz równocześnie gdzie indziej :/
      Paradoksalnie szukając wszędzie możemy nigdy nic nie znaleźć

      Szczerze… nie wiem po co ten wywód, bo czy to coś zmieni… bardzo często patrzą na bi i chyba myślą że to znaczy, podwójne libido i zawsze będziemy szukać spełnienia gdzie indziej :(

      Usuń
    5. Rozumiem o co chodzi. Ja ogolnie raczej jestem frustratem seksualnym, niż osoba, która się realizuje, bo nie pozwala mi blokada psychiczna. Zawsze wiedziałam, że szybki seks nie jest dla mnie, potem doszły kwestie związane z tym, że spotykałam się i poszłam do łóżka ze złym człowiekiem. Mam dysonans pomiędzy chęcią po prostu zrealizowania swoich potrzeb, a protekcja siebie, żeby już nikt nie zrobił mi tego co tamten chłopak. Ciężko to chyba zrozumieć.
      Kiedyś gadałam z kobietą, która miała chłopaka i oczywiście chciała mnie na trzecią osobę. Gadałyśmy o seksie i innych rzeczach. Mówiłam co lubię itd. Powiedziałam jej, że właśnie ja lubię facetów bi, a ona na to, że wy macie choroby i seks z wami jest niebezpieczny.
      Uważam, że to niesprawiedliwe tak mówić. Przecież to zależy od osoby jak dba o siebie podczas seksu, a nie od orientacji.
      Pewnie chodzi o to, że kobiety myślą, że taki facet im przeniesie chorobę, bo przecież geje mają AIDS i się nie zabezpieczają podczas analu.
      Mnie jakoś to nie przeraża, bo nie uważam, że wszyscy tacy są.
      Ogólnie to jestem strasznie dziwna, bo raczej nie jestem zwolenniczką seksu grupowego i spotykania się dla rozładowania napięcia seksualnego, ale czasem tak myślę, że gdybym poznała właściwego mężczyznę to mogłabym z nim robić wszystko i nawet by mi to odpowiadało. Najbardziej odważne rzeczy jakie można robić itd. Bo będąc z kimś naprawdę blisko nie obawiałabym się niczego. Seks wtedy byłby wyrazem takiej wyjątkowej bliskości właśnie.
      Nie mogę tutaj napisać wszystkiego, ale wtedy bardzo śmiałe rzeczy mi chodzą po głowie. Nie wiem dlaczego tak jest.
      Głównie jakaś skłonność do mężczyzn bi u mnie wynika ze statystycznego większego prawdopodobieństwa, że taki facet lubi seks analny jako osoba bierna. Głównie chodzi mi o to, żeby przekazać komuś to co sama bardzo lubię.
      Druga sprawa to jest sam fakt podniecenia seksem dwóch mężczyzn. Żaden hetero nie będzie się tym interesował, nie poopowiada mi, nie będę mogła go piescic kiedy ogląda porno z gejami. Nie wyrazi zainteresowania ewentualnym trójkątem z innym facetem, nie będę mogła nigdy zobaczyć jak to robi z innym mężczyzna.
      Trzecia kwestia to tolerancja i zrozumienie. Może bardziej zrozumieć jak to libido skacze w różne miejsca. Też będę mogła powiedzieć co mnie podnieca w mojej własnej płci i on to zrozumie.
      Przynaniej chciałabym, żeby tak było. Napisałam to wszystko i czuję się trochę podniecona, chociaż to kompletnie zbędne, bo nic w tej chwili z tym nie zrobię.
      Właśnie chciałabym stworzyć z kimś relację, gdzie nikt nie musi się ukrywać. I wszystko możemy zrobić razem.
      Gdybym mogła czegoś takiego doświadczyć chyba szybko bym się zakochała.
      Eh, marzenia...

      Usuń
    6. OK nie powinno się tak mówić ale „rozumiem co czujesz”.
      Tyle że u mnie to również niskie potrzeby seksualne. Zdarzyło się, że będąc naprawdę napalony umówiłem się na jednorazowy numer, a potem miałem raczej myśli, że taniej i szybciej by było samemu „opróżnić zbiorniczki” niż bawić się w tę całą szopkę, narażając się na kogoś, kto jednym zdaniem może wbić Cię w podłogę.
      Spotkałem raz taką osobę i kilkoma słowami zniszczyła mi całą pewność siebie… do dziś te słowa gdzieś mi dzwonią, a było to prawie dekadę temu. (zresztą po tym wydarzeniu nie stworzyłem żadnej głębszej relacji)
      Ale paradoksalnie do tego wolę jak dostanę jasną informację na początku niż bawić się w jakąś kombinatorykę; nawet jeśli te słowa będą ostre, to tyle razy dostałem od życia obuchem po łbie, że myślę, iż jestem odporny na ludzi. Pewnie stąd też się moja ogromna niepewność co do intencji zawsze zakładam najgorsze :/
      Dodać do tego introwertyzm, i mamy pełen obraz…


      Wspomniałaś o dziewczynie co od razu po usłyszeniu „facet bi” pomyślała o chorobach… ja właśnie po takiej akcji przestałem dziewczynom mówić, że jestem bi.
      Zresztą z facetami jest nie lepiej… ogólnie zawsze po usłyszeniu o bi, pytają o ostatni seks z dziewczyną, ale na pytanie czy to tak ważne, że z akurat z dziewczyną, to są strasznie speszeni.
      Ale najbardziej rozwalił mnie koleś, który również przedstawił się jako bi, ale oczywiście też zadał to standardowe pytanie. To co potem dodał jest poza moim rozumowaniem: „ale się zabezpieczasz? Bo od dziewczyn też można złapać”.
      Ok był starszy ode mnie, ale nie tak, by robić za nauczyciela, a na pewno nie o tym gdyż wiedział, że studiowałem na medycznej. Odpowiedziałem zwykłe „tak” i jakoś rozmowa nie potoczyła się dalej.
      Wszystkie te historie nie wyszły poza sferę czatów…
      przez uprzedzenia z obu stron mimo, że nie raz dawałem sobie szansę na różnych portalach randkowych moje spotkania można policzyć na palcach…

      Chciałbym kiedyś spotkać kogoś kto jak ja jest bi i nie traktuje podniecenia obiema płciami, za coś dziwnego. Fajnie było mieć taką dziewczyną przy której można swobodnie obgadać sobie czyjś wygląd, bo na ludzi patrzy podobnie.
      Chciałbym stworzyć związek, z kobietą dla której jedyne co ogranicza nas w łóżku to tylko wyobraźnia, z którą mógłbym nawet, zaprosić do trójkąta zarówno faceta jak i kobietę.

      Może to teraz zabrzmi ckliwie ale fajnie by było spotkać wreszcie kogoś w kim się zakocham.
      Tak serio jak się zastanowię nigdy tego nie powiedziałem nikomu, kto nie jest rodziną lub najlepszym przyjacielem.
      Chciałbym związku, w którym można sobie powiedzieć wszystko, gdzie seks będzie sferą życia, bez dziwnych przemilczeń…
      cóż póki co pozostaje mi przeżywać to w świecie snów.

      Usuń
    7. Hej, Dream miał chyba sporą przerwę w zatwierdzaniu komentarzy, albo mnie się coś zepsuło. Posłuchaj,jesteśmy bardzo podobni do siebie, myślę dużo tak samo jak ty. Nie wiem czy bym tobie się spodobała i ty mnie, bo tego nigdy nie można założyć z góry jak się kogoś nie widzi, ale moglibyśmy po prostu się poznać, pogadać, zostać przyjaciółmi.
      Ja szukam kogoś na stałe, obecnie bardziej faceta, próbuję znowu z heterykami się umawiać, ale nie wiem czy spelniliby wszystkie moje potrzeby. Jak cokolwiek wchodzi z nimi na temat seksu to zwykle tak wstretnie to traktują. Ostatnio jakieś dziecko, plus minus 20 lat, bo nawet nie miałam ochoty go sprawdzać, wymuszało moje nagie zdjęcia, że mam pokazać dziurę i go "nie denerwować". Trafił wcześniej na sytuację, że miałam libido, więc trochę popisaliśmy, rzadko to robię, ale już nie mogłam sobie dać rady. I potraktował mnie potem jak stara torbę, która ma mu dać gołe zdjęcie do cyberseksu tylko. Nie można go było o nic zapytać jak o seks tylko, był okropnie nachalny, a na koniec mi powiedzual, że on nie chce starszej kobiety poznawać. Ze ma być młodsza, albo w jego wieku. Poczułam się jakbym była jakaś obrzydliwa i się popłakałam. Tak to wygląda jeśli chociaż na moment poluzujesz sobie. Traktują cię jak rzecz nawet jakieś dzieci. A ja tylko chciałam kogoś z kim mi będzie dobrze w łóżku i w zyciu, też mam swoje potrzeby. Czasem po prostu chcę o nich pogadać, ale się nie da. Jest mi z tego powodu strasznie przykro i czuję się nierozumiana. Co z tego, że niby podobam się tym facetom. Dlatego zwykle wszystkich ich odpycham. Marzę o kimś z kim będzie mi po prostu dobrze.
      Mam 28 lat, czuję się, że po prostu tracę życie i nie mogę spełnić moich marzeń.
      Jeśli chcesz, odezwij się do mnie na maila kiedyś.
      Sweetdarling116@gmail.com

      Usuń
  32. A ja jestem brzydki gruby i mam chorobę przy której nie schudne mam nudne życie pozbawione szalonych przeżyć czytam ten blog i mam pełno marzeń których nie spełnię dlatego wy róbcie to co kochacie bawcie się życiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Czuję się w sumie trochę podobnie, tylko z wyjątkiem, że nie mam choroby, przez którą ciężej schudnąć. Może tylko wydaje Ci się, że tak jest, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Dość dużo zmienia się też z wiekiem, nie wiem ile masz lat, ale na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że przynajmniej wygląd może się diametralnie zmienić. Jak sobie pomyślę, kiedy miałem 13-16 lat, to aż mi wstyd, że tak źle wyglądałem, a teraz mając 20 lat wciąż uważam się za niezbyt atrakcyjną osobę, ale zdałem sobie sprawę, że wyglądam sto razy lepiej niż wcześniej i że czasem wcale nie wyglądem tak źle. Wiem, że ciężko jest kiedy nie mamy za bardzo możliwości spełnić swoich marzeń, ale przynajmniej je mamy. Zdarzają się osoby, które nie mają w ogóle marzeń. Szkoda, że wygląd jest aż tak ważnym elementem dla innych ludzi. Fajnie jest zobaczyć kogoś bardzo atrakcyjnego, ale to nie powinno definiować człowieka. To, że może masz nadwagę nie znaczy, że jesteś gorszy, jesteś nawet może lepszym człowiekiem od innych, tylko ludzie czasem nie potrafią tego zauważyć. Wiem, że jest czasem ciężko, ale trzeba uwierzyć, że będzie dobrze.

      Usuń
    2. Masz dużo racji ale takie osoby jak ja tak naprawdę żyją po to żeby po prostu być tutaj tyle ile mają być przeżywać te trudne chwile a mi na prawdę o dużo nie chodzi

      Usuń
    3. Bardzo Ci współczuję
      Zwłaszcza, że chorób, które mają genetycznie nieuleczalną otyłość jest niewiele i są rzadkie.

      Spytaj lekarza i dietetyka klinicznego (taki ma pojęcie o dietach chorobowych) czy na pewno nic się nie da zrobić, bo przy dobrym leczeniu, odpowiedniej diecie, nawet w zespołach genetycznych da się obniżyć wagę i ją unormować.
      Nie wiem jakie masz marzenia, ale nie rezygnuj z nich :)
      Świat się zmienia, medycyna się rozwija coraz więcej ludzi może wieść normalne życie, mimo wielu upośledzających standardowe funkcjonowanie schorzeń.
      Mówię to jako osoba wykształcona medycznie i jako osoba, którą choroba pozbawiła wielu swobód.
      Na pewno są osoby, które chciałyby Ci pomóc. Nie musisz się z losem mierzyć sam, szukać pomocy to nic złego :)

      Usuń
    4. Jak ktoś wyżej wspomniał, nie powinno się rezygnować z marzeń, choćby po to, żeby tylko bez sensu pomarzyć, bo zdaję sobie sprawę, że wcale niedużo marzeń można spełnić. Mam nadzieję, że wszystko się w twoim życiu ułoży i nie będziesz żyć tylko po to, żeby być na tym świecie. Sam miałem i wciąż mam mnóstwo marzeń, ale zdecydowaną większość nie mogę raczej spełnić. Mianowicie marzyłem kilka lat temu, żeby zostać wulkanologiem, kocham wulkany, interesują mnie, ale zdałem sobie sprawę, że nie mam szans tego spełnić. Chciałem iść na studia, ale nie mogę sobie na nie pozwolić niestety, mimo że lubię się uczyć i z chęcią rozwijałbym się dalej. Marzę o tym, żeby mieć szczęśliwe życie, ale na to chyba też nie mogę sobie pozwolić tzn. brakuje mi wielu rzeczy w moim życiu np. miłości, przyjaciół, bliskości, poczucia bezpieczeństwa, pracy. Mimo, że wydaje się to za niewiele, to brakuje mi tego wszystkiego w życiu ogromnie. Jedynie mogę być szczęśliwym z powodu bycia zdrowym. Czasami odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość ludzi ma w pełni szczęśliwe życie, pełne radości i miłości. Przez to zdaję sobie sprawę jakim nieudacznikiem jestem, że wszystko co robię jest beznadziejne. We własne szczęście nie za bardzo wierzę, ale całym sercem życzę innym, żeby wszystko się ułożyło.

      Konrad

      Usuń
  33. Przerwa wakacyjna?

    OdpowiedzUsuń
  34. No niestety, miło się czytało... Ja rozumiem przerwę, potrzebę nabrania świeżości, znalezienia tematu jednak zeby czytelnik musiał szukać w komentarzach informacji o tym zamiast dać krótki wpis na blogu to juz dla mnie brak szacunku.

    Mimo wszystko pozdrawiam
    Były czytelnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dystansu, nie róbmy się tacy ważni, proszę Pana (😝)

      Usuń
  35. Czy ten blog jest jeszcze prowadzony?

    OdpowiedzUsuń
  36. Kiedy nasz Dream wróci ?

    OdpowiedzUsuń
  37. Błagam dodaj wpis błagam napisz coś mogę ci robić dobrze przez 24h ale napisz coś w końcu!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  38. No niech będzie jakiś wpis w końcu no błagam bo mi łeb pęknie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +1 zaglądam co tydzień w niedzielę wieczorem z nadzieją, że pojawi się coś nowego. Rozumiem, że autor jest człowiekiem oraz może nie mieć czasu, ale mógłby wstawić chociaż jeden post, w którym by poinformował np że przez następne 2 miesiące wstrzymuje działalność na blogu.

      Usuń
  39. Osobiście uważam, że autor tego bloga stał się chcąc nie chcąc osobą publiczną, która zrzesza określoną grupę osób. To nie jest blog o codziennym życiu "madki z bombelkiem" czy sennik, a swoisty poradnik, wprowadzenie do życia. Są tu tematy, których nikt nie usłyszy w szkole, których trzeba szukać na własną rękę. Przez co można trafić na błędne informacje.
    Nie wiem, co się stało z autorem. Może życie mu się posypało, może potrzebuje przerwy. Ale faktem jest, że mógłby napisać kilka słów w osobnym poście. Wszystko jedno, czy potrzebuje jeszcze tydzień przerwy, miesiąc czy rok. Zlewanie czytelników jest trochę samolubne i nie na miejscu. Nie będę robił, jak co niektórzy, ciotodramy, bo nie ma kolejnego wpisu. Blog czyta się fajnie, nie ze wszystkim się zgadzam. Ale co bądź autor stał się przewodnikiem, którego obecnie brakuje.

    No chyba, że nie żyje. To świeć święty jeżu tęczowy nad jego duszą. Jego boskie pośladki pozostaną w niektórych gejowych umysłach już na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ludzie kochani, skąd tu tyle negatywnych emocji i żądań, jakby DreamWalker był Wam cokolwiek winien? Taka przerwa nie zdarza się po raz pierwszy w historii - gdy autor ma kryzys twórczy albo jak sam kiedyś pisał "nie ma nic do powiedzenia", to proste - nie pisze. Gdybym był na jego miejscu, to te napominki od "byłych czytelników" domagające się szacunku tylko by mnie zacietrzewiały w milczeniu. Reguła jest prosta - nie chcesz, nie czytaj.
    Gdyby wydarzyło się coś ostatecznego, z pewnością ktoś znający prawdziwą tożsamość autora poinformowałby nas o tym. Tymczasem, drogi DreamWalkerze, żyj wiele lat w dobrym zdrowiu i dobrym humorze :) Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  41. Kurcze co się dzieje no błagam niech on w końcu coś napisze no !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Da się coś zrobić z częstotliwością publikowania postów? Ja i pewnie nie tylko wolałbym, żeby ukazywało się coś raz w miesiacu (na przykład) niż co tydzien cos w pewnym etapie a potem 3 miesiace posuchy ;) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Uważam że jako czytelnicy powinniśmy dostać od autora info kiedy wraca, jak wraca i czy w ogóle wraca. Uważam że jest to autorytet czy chociażby swego rodzaju kaznodzieją części naszej społeczności. Mam trochę żal do autora, że po trochu zlał czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  44. Ludzie bez przesady, to zwykły typ który poprostu nas olał, mało takich ludzi w życiu spotykacie? Nie uzależniajcie swojego szczęścia od kolesia z internetu i nie robcie z niego bożka, podrawiam

    OdpowiedzUsuń
  45. Ludzie uspokójcie się. Zachowujecie się jak dzieci. Dobrze powyżej Krzysiek napisał. Takie przerwy w blogu były, są i będą. A zamiast narzekać i jakieś z palca wyssane wymagania pisać czy roszczenia, może warto skorzystać z opcji widocznej na blogu: "Zapytaj DreamWalkera, o co tylko chcesz:" i spokojnie napisać. A jak ktoś uważa, że powinny być posty co miesiąc czy o zgrozo co tydzień, to może spróbować skorzystać z tej opcji. A po przejrzeniu wszystkich artykułów na tym blogu, od początku istnienia postanowi zaproponować 50 tematów na cały rok Panu Autorowi wyżej wymienioną opcją.
    To nie sklep, czy targ, że płacicie lub się targujecie.
    Bo właśnie w tej chwili zachowujecie się jak niektóre negatywne postaci z artykułów Pana DreamWalkera.

    A jednym zagadnieniem mógłby być: Jak się zachowujemy, jak reagujemy i co zmieniamy lub dlaczego nic nie zmieniamy, gdy coś utracimy, coś co mieliśmy na kiwnięcie palcem i na co dzień.

    Pozdrawiam serdecznie wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  46. No niech w końcu on coś napisze bo nic się dzieje siedzi w domu pewnie ciągle i się tylko bzyka .. a nas ma w d...

    OdpowiedzUsuń
  47. Hmmm coś mi się zdaje, że autorem tego bloga jest Grabari, który ostatnio przeprowadził się do Hiszpani. Stąd taka Cisza

    OdpowiedzUsuń
  48. Przestańcie traktować go jako kogos wam bliskiego. Nie uzależniacie szczęścia od tego czy cos wrzuci czy nie. Chłop was olał, tyle dla niego znaczy ta społeczność. Czuje ze moderacja nie wrzuci tego komentarza ale wiedzcie przynajmniej wy co o was mysle

    OdpowiedzUsuń
  49. Halo, Dreamwalker! Czekamy na nowe wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Czy ktoś w wieku 19-25 chciałby pofantazjować na insta? Mój nick to: mikxxsis (mam 20 lat)

    OdpowiedzUsuń
  51. Dalej wierzę że do nas wróci...
    Swoją drogą nie wiem skąd ty tyle negatywnych emocji. To nie jest lista życzeń i zażaleń. Autor bloga nie jest nam nic winien a jeśli ktoś tak myśli to znaczy jedynie że jest samolubnym cyckiem który musi sobie w końcu zdać sprawę z tego że nie jest w centrum wszechświata.
    A autor bloga na pewno planuje coś grubszego skoro tyle czasu się nie odzywał. A jeśli nie to czułem się zaszczycony móc czytać tego bloga przez te kilka lat mojego dojrzewania i móc czerpać wiedzę z doświadczenia innych. Jestem niezwykle wdzięczny Dreamowi za poświęcony czas na pisanie kolejnych wpisów na blogu którego juź nie odzyska. Ściskam mocno i całuje.
    Martin 😘

    OdpowiedzUsuń
  52. Poprosimy nowe posty

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca