Może on powinien mieć blond włosy i niebieskie oczy? A może jednak powinien dobrze smażyć naleśniki? A może... A może - zamiast rozbijać relację na pojedyncze gesty - skupmy się na tym, co najważniejsze w relacjach między facetami.
Ostrość spojrzenia na swoich kandydatów zapewni Ci zasada 4 x S. Co oznacza w praktyce?
S - jak SEKS
Co prawda udany seks nie jest jeszcze 100% gwarancją udanego związku. Ale nieudany seks jest praktycznie gwarancją jego rozpadu.
Według danych z Wielkiego Badania Gejów - w którym odpowiedziało na szczegółowe pytania ponad 1200 gejów z całej Polski - zadowolenie z seksu jest silnie skorelowane z zadowoleniem ze związku (i na odwrót - na poziomie 0,7 - gdzie pełne 1 oznacza przyczynę i skutek).
Seks świetnie cementuje związek. Rozładowuje napięcie, łagodzi konflikty, buduje wspólny świat intymności, bliskości i przyjemności.
Zatem, gdy wybierasz partnera, seks powinien pójść na pierwszy ogień. Idź z nim do łóżka i przetestujcie się dokładnie. Czy on dba o Twoją rozkosz? Czy myśli tylko o swojej? Jaki ma temperament? Czy odpowiada Ci jego rola? Tempo, jakie narzuca? A może leży jak kłoda?
Seks przed związkiem - to dobry pomysł. W seksie nie da się za bardzo udawać. Jesteście nadzy. I jesteście sobą.
S - jak STYL ŻYCIA
Rodzimy się z określoną osobowością. Jedni są bardziej introwertyczni, inni ekstrawertyczni. Jedni przeżywają silne emocje, łatwo się unoszą. Inni - są niezmienni niczym skała.
Osobowość jest w dużej mierze uwarunkowana genetycznie i nie zmienisz jej - ani swojej, ani potencjalnego kandydata.
A ta osobowość będzie dyktować styl życia. Ekstrawertyk będzie chciał poznawać nowych ludzi, introwertyk - będzie chciał zostać pod kocem i czytać książki (i to też jest okej). Jedna osoba będzie hiper-romantyczna. Druga - stonowana i powściągliwa. Jedna będzie sumienna i staranna. Ugodowa. Druga - będzie robić rzeczy po łebkach i wchodzić z Tobą w rywalizację.
Te cechy będą Wam dyktować to, jak żyjecie i jak wolicie spędzać czas.
Jeśli to Wam się rozjedzie - albo jedna za stron będzie się zmuszać. Albo będziecie czas spędzać osobno. Oczywiście - każdy z nas jest w jakimś stopniu elastyczny i może sobie pozwolić na pewne kompromisty, ugięcia i naciągnięcia.
Pytanie - do kiedy Tobie i Twojemu partnerowi taka różnica odpowiada? A od którego momentu staje się utrapieniem?
Wypytaj o jego styl życia. Gdzie i jak pracuje? Co robi w wolnych chwilach? Jakie ma pasje? Na co poświęca czas? Ilu miał partnerów? Czy to się zazębia z tym, jak żyjesz Ty?
S - jak SPOKÓJ
Przebywaj z nim jakiś czas. Czujesz się spokojny? A może Cię drażni? Może smuci lub sprawia, że jesteś zazdrosny? A może się go trochę obawiasz?
Oczywiście - każda emocja jest do przepracowania. Jeśli jednak wchodzisz w związek z niskiego "c" - jest to raczej zła wróżba. Może Wam nie starczyć cierpliwości i czasu, by wszystko sobie wyjaśnić i wyprostować.
Małe pierdoły - okej. Gorzej, jak po prostu z jakiegoś powodu ogólnie nie czujesz się przy nim spokojny (nie mówię: zakochany, podjarany itd.). Spokój jest jak wygodny but. Jeśli jest w nim choćby mały kamyk - to przejście dłuższej drogi zrobi Ci wielką dziurę w stopie.
Lub sercu.
Spokój z relacji jest pewnym barometrem, na ile jesteście ze sobą zgodni. Warto się do niego odnosić (zamiast patrzeć tylko na poziom zakochania / euforii - bo ten wskaźnik może nas zwieść, a po czasie i tak opadnie).
Takim zarzewiem konfliktu, który niweczy spokój, są np. poglądy polityczne, religijne lub wiara w różne teorie spiskowe. Ludzie takich rzeczy ot tak nie zmieniają, jak rękawiczek. Raczej będzie się trzeć, a w dobie eskalacji - może to się pogłębiać.
Ja osobiście kompletnie nie dogadałbym się, gdyby mój facet miał prawicowe (lub nawet prawicujące) poglądy (w typowo polskim tego słowa znaczeniu). A już nie daj boshe wyznawałby różne dziwne teorie o reptilianach, czipach w szczepionkach i demonicznym 5G itp.
Drugim zapalnikiem może być kasa. Różnice w zarobkach nie tylko mogą niweczyć spokój, ale także napędzać różnice w stylach życia (punkt poprzedni).
S - jak SERDECZNOŚĆ
Uśmiecha się, gdy Cię widzi? Przytula? Mówi o Tobie ciepło? Patrzy TYM wzrokiem na Ciebie?
Serdeczność jest najważniejszą składową związku. Miłość jest czymś abstrakcyjnym. Serdeczność to konkretne gesty, słowa i ton głosu. To ciepło bijące od kogoś.
Serdeczność jest drogą do zajebistego związku. Do zrozumienia. Do bliskości. Do czułości. Do tego, by uczucie między Wam nigdy nie wygasło.
Serdeczność jest tym w związku, czym przytulność w domu. Możesz mieć dom nowoczesny, betonowo-szklano-mealowy. Zaprojektowany przez zachodnich architektów. Ale jeśli nie ma w nim przytulności - będzie to pusty, zimny kloc bez duszy i serca.
***
Jeśli spotykasz kogoś, z kim zajebiście Ci się uprawia serdeczny seks, kto ma podobny styl życia do Twojego, generalnie macie spójne światopoglądy, które są pewną obietnicą spokoju - jest to podstawa do tego, by z Waszej relacji wyrosło coś więcej.
Oczywiście to nie jest gwarancja. Gwarancji w związkach nikt Ci nie da. Ale jest to podstawa, która u mnie sprawdziła się pięknie.
no właśnie to S jak seks... mam pewien problem otóż zapach penis mojego partnera... Wiem ze on chce żebym zrobił mu loda, sam bym tez to chciał, ale zapach jego penisa jest tą przeszkodą. Mój partner dba o higienę,myje się tam codziennie rano po pracy i przed snem a zapach jego penisa nadal mnie odrzuca. Nie wiem czy to normalne, nawet jak go umyje przed oralem to nadal to czuje, nie mam pojecia co robić. Z analem jest tez problem bo jestem bardzo często brudny, nawet po lewatywie. Robię czasem kilka pod rząd nawet 7 a tam nadal brudno. Przez to wszystko czuje ze oddalamy się ze swoim partnerem od siebie
OdpowiedzUsuńCóż, ciężka sprawa, ale postarajmy się z tym zmierzyć.
UsuńPod napletkiem znajdują się gruczoły łojowe - u niektórych są one bardzo aktywne. Z kolei ich produkty są chętnie konsumowane przez bakterie, które zmieniają je w substancje o niemiłym, często także intensywnym i trudnym do usunięcia zapachu. Przede wszystkim - trzeba kutasa dobrze umyć, najlepiej parę razy. Proponuję płyn do higieny intymnej, który w odróżnieniu od zwykłego mydła, ma odczyn kwaśny, który zapobiega rozwojowi bakterii. Po umyciu - można zastosować ałun - antyperspirant w postaci kryształu (można to kupić za kilka-kilkanaście złotych bodaj nawet w aptece). Wystarczy go nawilżyć i rozsmarować po kutasie - skutecznie zapobiega rozwojowi bakterii pod napletkiem i hamuje jakiekolwiek złe zapachy.
Finale - przed oralem można użyć miętowej gumy do żucia. Nie tylko zabije wszelkie smaki i zapachy, ale da partnerowi dodatkową stymulację kutasa.
Jeśli chodzi o sprawy analne. Po pierwsze - przyjrzyj się swojej diecie. Duża ilość błonnika może powodować odkładanie się go w jelicie. Najgorsza opcja to stolec półmiękki - taki płynny i twardy zazwyczaj wychodzą bez śladu. Druga sprawa - warto zaopatrzyć się w dildosa i przed analem wyczyścić się nim mechanicznie od środka. Lewatywa może nie usunąć wszystkiego, ale dildos ma znacznie większą szansę to zrobić. Nawilż go żelem (nie mydłem!!!) i spenetruj się, wyciągnij, wyczyść dokładnie i powtórz tyle razy, ile będzie trzeba, by był w 100% czysty.
Przy okazji otworzysz się i rozgrzejesz przed akcją.
Po tych zabiegach powinniście obaj być pachnący jak poranek w Alpach :)
Uwielbiam ten cykl i dziękuję Ci za niego! Na pewno skorzystam z tych wskazówek, gdy będę gotowy by budować z kimś relacje. Gdy przeczytałem ten wpis i odniosłem się w myślach do mojego poprzedniego związku to doszedłem do wniosku, iż faktycznie pewne rzeczy można było zrobić inaczej, lepiej, z korzyścią dla obojga ze stron. Jako 23 latek poszukuję takiego rodzaju wiedzy o budowaniu relacji, bo dążę do stabilizacji m.in. również i w tym aspekcie życia i chcę to zrobić tak...profesjonalnie(?), dojrzale, przemyślanie. Niestety często mam zapędy do tego by być aż za bardzo idealistą, co jest zgubne i Twój poprzedni post z tej serii doskonale to obrazuje. Przepracowanie tego wszystkiego w głowie, uporządkowanie sobie pewnych kwestii, oraz to w jaki sposób opisujesz tę tytułową "zdrową relację" zaowocowało tym, że poczułem siłę i taką prawdziwą chęć zbudowania takiej właśnie relacji, więc nieśmiało przyznam się przed samym sobą, iż chyba jestem na nią gotów (choć na początku pisania tego komentarza sam jeszcze tego nie wiedziałem :D ). Dziękuję za dzielenie się takimi wartościowymi treściami i czekam na kolejny wpis z tej serii. Pozdrawiam serdecznie Dream Walkerze : )
OdpowiedzUsuńSebastian
Cześć Sebastianku :* Ależ mi się morda cieszy na Twój komentarz :) Wypracowanie zdrowej relacji to pewna praca - głównie nad sobą i swoim nastawieniem do kwestii związków. Ale warto!
UsuńBycie idealistą samo w sobie nie jest złe - ale warto mieć na uwadze, że rzeczywistość nigdy nie dorośnie do naszych ideałów. Pytanie, czy musi, żebyśmy byli szczęśliwi? Nie. Możemy cieszyć się nieidealnym światem, nieidealnym związkiem. Bo nie ma innych :)
Nie wiem czy moje zapytanie sie wyslalo, wiec pisze jeszcze raz :) Czy lewatywa przed seksem jest obowiazkowa wg Ciebie? Bo ja jej nie robie i teraz nie wiem czy ja jestem jakis dziwny? Moze to glupie, ale serio pytam. Ani razu nie zdazyla sie mi jakas wpadka z zabrudzeniem, brzydkim zapachem. Dodam, ze mam problem zdrowotny zoladkowo-jelitowy na tle nerwowym, kocham sie czesto po kilka razy dziennie.
OdpowiedzUsuńHej! Niestety nie widziałem Twojego poprzedniego zapytania. Może coś mi umknęło (a nawet na pewno, na tyle info, ile dostaję).
UsuńNie, lewatywa przed seksem nie jest obowiązkowa. Tym bardziej, jeśli nigdy nie zdarzyła Ci się wpadka. To tzw. tło nerwowe paradoksalnie może pomagać w oczyszczaniu jelita (jeśli to np. zespół jelita drażliwego - wydziela się więcej śluzu, a perystaltyka jelit jest nasilona - niemniej ZJD nie jest na tle nerwowym, to inna sprawa).
No i stało się! Natchniony czytaniem vloga postanowiłem spełnić swoją ciekawość a przede wszystkim przełamać swoją barierę i oto wreszcie w wieku 25 lat w mojej dupci zagościł żylasty i dość gruby fiut 46 letniego przyjaciela. Ku mojemu zaskoczeniu stosunek trwał dość długo co utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze wybrałem tego pierwszego partnera. TAK chciałem to napisać! Mam nadzieje, że nie macie tego za złe :) Co więcej, pewnie nie bez związku z tą sytuacją zacząłem czuć silny pociąg do starszych, męskich i owłosionych mężczyzn. Jeżeli ktoś chciałby popisać, pogadać o tych tematach dajcie znać. Chyba czas założyć tu konto bo zostanę na dłużej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZa złe? Proszę Cię! Cieszę się z kolejnej nawróconej duszyczki! :) Mam nadzieję, że na jednym razie się nie skończy - i Twój przyjaciel zaparkuje w Tobie jeszcze wiele razy :) Całuję mocno :*
UsuńHej, czy jest możliwość powiększenia otworu? Jestem gejem pasywnym, ale mam małą dziurkę? Może korki analne by pomogły? Stopniowo coraz większe? Błagam autorze o pomoc, to sprawa ruchania lub śmierci. Mega wpis i w ogóle cały blog jest interesujący, to moje odkrycie miesiąca :)
OdpowiedzUsuńTomek, 18l
Cześć Tomku,
UsuńGeneralnie - Twoja odbytnica ma magiczną zdolność rozciągania się. Jest to często bardziej kwestia nie tyle jej maksymalnej pojemności - ale zdolności do osiągania rozluźnienia. Prócz rozszerzania mechanicznego tuż przed stosunkiem (np. za pomocą dildosa) - jest dostępnych na rynku wiele leków z grupy spazmolityków (np. NO SPA). Oczywiście branie leków to Twoja decyzja, bo masz 18 lat i wiesz, że jesteś odpowiedzialny za siebie. Ale generalnie to pomaga na większą rozwartość.
Na dłuższą metę - owszem, da się rozciągnąć pupę. Ale raczej nie sądzę, żeby korki analne zrobiły tu robotę. Bardziej polecałbym ostrożne ćwiczenia w dochodzeniu do granic - ALE BARDZO OSTROŻNE. Natomiast nie przesadzajmy z tymi ćwiczeniami rozciągającymi - każde przegięcie ma swoje ekstremum, które nikomu nie służy.
Kocham twoje posty dreamwalkerze :)
OdpowiedzUsuńZ tego opisu wynika, że gdyby partner stał się z wiekiem np. impotentem to gwarantowałoby to rozpad związku. W życiu nie chciałbym zadawać się z takim typem. Niestety to prawda, że większość facetów taka jest :-(
OdpowiedzUsuńMyślałem, że miło jest za sobą czasem zatęsknić (za SOBĄ, a nie za samym seksem), pamiętać o sobie...
Po chwili przyjemności do czasu kolejnego skoku libido można stać się komuś nagle potrzebnym do NICZEGO.
Uroda i ciało kiedyś się zestarzeje i nie będzie tak samo atrakcyjne, natomiast w sercu wyryte i w myśli zapisane uczucia ze wspomnieniami mogą pozostać wieczne.
Myślę, że ktoś raz pokochany pozostawia niezniszczalny ślad w sercu na zawsze.
Wolę wzajemnie się lubić za to jacy jesteśmy, za swoje wnętrza, a nie za samo ciało, które jak wspomniałem kiedyś się zestarzeje.
Kierowanie się kryterium dobrego seksu -- jakby się głębiej zastanowić -- to mało rozsądny pomysł i nie wyznacza tego czy na kimś można polegać.
Fajny charakter raczej się nie zestarzeje
Wspólne wspomnienia i spędzone chwile sprawią, że w przyszłości "zestarzałe" ciało nie będzie mieć już takiego znaczenia, lecz osoba - jej pokochane wnętrze.
Hej Anonimie,
UsuńWiesz, możemy sobie zaklinać rzeczywistość i mówić, że seks nie jest ważny i niemożność uprawiania seksu nie wpłynie na związek.
Możemy ubolewać, że świat jest tak okrutny, że faworyzuje ładnych, sprawnych seksualnie, bogatych i młodych.
Ale myślę, że lepiej przyjąć wystrzał prawy na klatę, niż potem się rozczarowywać.
Niemniej Twój komentarz oparty jest na paru - moim zdaniem - niekoniecznie prawdziwych tezach.
W związkach nie ma czegoś takiego, jak "gwarantowałoby to" - każdy związek, każdy człowiek to inna historia, inne osobowości, wartości, podejście itd.
Po pierwsze - podane przeze mnie kryteria są tylko propozycją. Nie narzucam ich - ale stwierdzam, na bazie swojego doświadczenia - że po prostu działają i są ogólnie dobrym wyznacznikiem jakości relacji.
Po drugie - kryteriów jest więcej niż seks. Jest np. serdeczność - która potrafi wiele niedoborów w innych rejonach związków uzupełnić z nawiązką.
Kolejna sprawa: "Wolę wzajemnie się lubić za to jacy jesteśmy, za swoje wnętrza, a nie za samo ciało, które jak wspomniałem kiedyś się zestarzeje."
Mam wrażenie, że ładne ciało = dobry seks.
To jest absolutnie nieporozumienie i do tego będę się niebawem odnosił tutaj na blogu. W seksie ciało może być zaproszeniem - ewentualnie ma nie odstraszać. Ale pierwsze skrzypce gra ENERGIA między ludźmi - a nie ciało.
Możesz być starszy, niekoniecznie najpiękniejszy i super umięśniony - ale jak masz seksualną energię to masz więcej, niż mega paker z kutasem 25 cm, który jest kłodą w łóżku. Mentalnym impotentem.
"Kierowanie się kryterium dobrego seksu -- jakby się głębiej zastanowić -- to mało rozsądny pomysł i nie wyznacza tego czy na kimś można polegać."
Właśnie dlatego wskazałem inne kryteria, jak serdeczność. Poza tym jest jedna rzecz, której nie wspomniałem w artykule. W wszystkich 4 kryteriach chodzi pod spodem o coś innego.
O budowanie przywiązania.
Wiesz kiedy możesz na kimś serio polegać? Kiedy ten ktoś jest do Ciebie przywiązany. Gdy ma z Tobą 1000 fantastycznych wspomnień.
A wiesz kiedy ktoś ma z Tobą 1000 fantastycznych wspomnień? Gdy macie wspólny styl życia i spędzacie czas na wspólnych aktywnościach. Gdy obaj macie spokój ducha. Gdy wyrażacie serdeczność. I - uwaga - macie często razem fajny seks. Też.
"Wspólne wspomnienia i spędzone chwile sprawią, że w przyszłości "zestarzałe" ciało nie będzie mieć już takiego znaczenia, lecz osoba - jej pokochane wnętrze."
I tutaj właśnie pełna zgoda - o tym właśnie piszę. I że seks także jest fajnym wspomnieniem i spędzoną razem chwilą.
Trochę mam wrażenie pokutuje w nas romantyczny mit, że miłość i seks to coś innego - że te dwie sfery się nie przenikają, są oddzielne. Że miłość to umysł / serce, a seks to ciało. Ale to są praktycznie te same systemy. To kultura próbuje je sztucznie rozdzielić i tłumaczyć, że seks to tylko jak na pornolach, a miłość jest czysta i niemal aseksualna.
Ja mógłbym się zakochać w kimś aseksualnym tj. całować, przytulać, troszczyć się, czuć to coś co rozpala bez uprawiania seksu. Nigdy w życiu nie umówiłem się na seks randkę, ani nie spałem z kimś poznanym tego samego dnia, mimo że propozycje padały nie raz - jestem bardziej taki demiseksualny. Mógłbym być z kimś aseksualnym (aseksualiści potrafią się zakochiwać) w stałej relacji. Nie zgodzę się, że istnieją geje dla których bez udanego seksu nie może funkcjonować udana relacja. Dla mnie uczucia zawsze były na pierwszym miejscu (choć niektórzy geje uważają, że dla nich seks jest na pierwszym miejscu). I zaznaczę, że nie mam kompleksów odnośnie mojej zawartości rozporka i kształtów ciała.
OdpowiedzUsuńMiłość i libido to jednak dwie nieco inne, choć rzeczywiście w pewnym stopniu powiązane sprawy. Za uczucie zakochania odpowiada kora wyspy, jądro półleżące, koktajl receptorów i neurotransmiterów (wazopresyna, oksytocyna, ...)
https://en.wikipedia.org/wiki/Biological_basis_of_love#Neurochemistry
natomiast za uczucie libido odpowiada podwzgórze i receptor dopaminergiczny D2, a hamuje libido prolaktyna. Są jeszcze pewne warianty - polimorfizmy.
Nawet to czy ktoś jest bardziej monogamiczny (socjalnie -tworząc związek i/lub seksualnie), seryjnie monogamiczny, czy poliamoryczny ma podłoże w neurobiologii (skłonność do zdrady np. gen DRD4)
https://en.wikipedia.org/wiki/Pair_bond
https://en.wikipedia.org/wiki/Monogamy_in_animals
Odnośnie podziału par gejów na żyjących w związkach otwartych i monogamicznych to myślę, że wynika to jednak z neurobiologii mózgu i wariantów receptorów głównie dla dopaminy i wazopresyny.
To receptor wierności:
https://en.wikipedia.org/wiki/Vasopressin_receptor_1A
Szweckie badania pozytonową tomografią emisyjną ukazują nawet, że jedno jądro w podwzgórzu odpowiada za bycie receptywnym(pasywnym), i inne w podwzgórzu za rolę realizacji libido insertywną(aktyw). Wierzę, że to też wynika z budowy i fizjologii mózgu.