Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

wtorek, 16 lutego 2021

Kochać i Ruchać - jak pogodzić 2 sprzeczne natury gejów i zapobiec zdradom


"Jak ktoś naprawdę kocha, to nie będzie miał problemu z dochowaniem wierności". "Jeśli para jest szczęśliwa, to się nie zdradzi"
 - tjaasssne, chcielibyście! Gdyby to była prawda, to związki byłyby proste, łatwe i przyjemne.

A jak jest naprawdę, to sami dobrze wiecie.

Związki są skomplikowane, zmienne, pełne burzliwych emocji, kłótni i seksów. Nasza neurologiczna złożoność płata nam totalne figle. I zaprawdę powiadam Wam: obyście wiedzieli, co się z Wami dzieje, nim niekontrolowane instynkty zjebią Wam kolejne Walentynki.

Dlatego dziś MEGA ESEJ o tym:

  • Skąd się naprawdę biorą zdrady wśród gejów
  • Skąd się bierze rozbuchane libido
  • Dlaczego tak naprawdę nie kontrolujesz swoich popędów - i co z tym faktem począć
  • Po czym poznać, że możesz zdradzić swojego chłopaka (nawet, jeśli teraz uważasz, że tego nigdy nie zrobisz)
  • Jak mądrze opanować swoje popędy, nim wywrócą Ci życie


Skąd się naprawdę biorą gejowskie zdrady:


To nie będzie krótki wykład - ale na pewno da Ci do myślenia. I zupełnie inaczej spojrzysz na związki gejowskie i ich zaskakującą złożoność.

Nasłuchałem stereotypów, że "geje to tylko na ruchanie chcą, kierują się wyłącznie kutasami i w ogóle dzicz i degeneracja". Wszystkim podpisującym się pod tym gratuluję przejęcia narracji od miłującego nam kościoła katolickiego i bardzo powierzchownego postrzegania gejów.

Takie argumenty oceniające miałyby zamknąć dyskusję, dlaczego geje zdradzają. Ocenianie zamyka dostęp do zrozumienia, co właściwie się dzieje. Zabija ciekawość. Daje pozór, że rozumiesz daną kwestię - podczas gdy tylko nakleiłeś jej etykietkę i porzuciłeś.

Jasne - geje chcą seksu i to bardzo. 

Ale po pierwsze - nie chcą tylko i wyłącznie seksu. A po drugie - chcieć seksu to nic złego. A po trzecie - hetero też chcą seksu w chuj. Tak samo, jak my. Tylko z nas się robi kurwiszonów, a oni - po katolicku - robią to z prostytutkami.


A teraz czas na głos nauki:


Zacznijmy od tego, że romantyczna miłość, pożądanie seksualne oraz przywiązanie do drugiego człowieka to 3 różne rzeczy
- które zachodzą w różnych częściach naszych mózgów. Mówiła bodaj o tym badaczka zakochanych - Helen Fisher.

Możemy kogoś bardzo kochać - ale nie musi to oznaczać, że z automatu pożądamy tej osoby seksualnie. To taka miłość niebiańska - jej przebłyski mogą pojawiać się np. w zażyłej przyjaźni.

Gdy mocno się zakochamy w nowopoznanej osobie - nie jesteśmy też do niej przywiązani z progu. To dlatego istnieje opcja - gdy dostaniemy kosza - by zawczasu "oderwać" to zakochanie od obiektu westchnień i skierować je na kogoś (coś?) innego. 

Mnie się to zdarzyło i wiem, że to możliwe - ale nie możemy się za bardzo przywiązać do tej osoby - bo potem jest coraz trudniej o taki trik.

Ktoś może nas jarać seksualnie - mieć zajebiste ciało, dupę czy kutasa, na punkcie których oszalejemy, dostaniemy seksualnej fascynacji. To nie oznacza, że tę osobę darzymy romantyczną miłością, ani tym bardziej - że się do niej przywiązaliśmy. Po spuście emocje opadają, a fascynacja rozchodzi się po kutasie.

Tak, stąd się biorą właśnie szybkie seks-randki - i to jest całkowicie naturalne zjawisko. Bo z jednej strony mało kto nie chce żyć w celibacie 10 lat, nim pozna idealnego partnera. Ani też brać ślubu po jednym waleniu konia.

Idźmy dalej.

Możemy być z kimś wiele lat - mieszkać z nim, jeść z nim wspólne kolacje - być przywiązanym. Być może miłość romantyczna wygasła. Być może nie ciągnie nas już fizycznie do tej osoby. Ale gdyby nagle zniknęła z naszego życia - pojawiłaby się fatalna pustka. Dziura ciężka do załatania.


Zatem powtórzmy - miłość, seksualność i przywiązanie to 3 różne rzeczy. MOGĄ iść w parze - i czasem idą w różnych proporcjach - ale nie muszą.


To się także może zmieniać z czasem. Nawet, jak ktoś całe życie romantycznie się zakochiwał i podążało za tym pożądanie seksualne - w którymś momencie może postawić wyłącznie na seks bez miłości (znam przypadki). 

Są też typowi ruchacze, który nagle się zakochują i ich życie się zmienia - nagle zaczynają łączyć seks z miłością romantyczną.

Nie ma stałych reguł - ludzie ewoluują - co jeszcze bardziej utrudnia utrzymanie stałych relacji na dłuższą metę. To by wyjaśniało tak wiele, co nie?

Nasze doświadczenia osobiste, emocje, hormony itd. kształtują korelacje między tymi trzema elementami - i nie za bardzo mamy na to jakikolwiek świadomy wpływ.


Zazwyczaj jest tak, że - jako ludzie młodzi - jesteśmy ogarnięci wizją idealnej miłości rodem z filmów romantycznych. Nasza kultura wykształciła taki wzorzec - ale każdy, kto ma jakiekolwiek doświadczenie w związkach wie, jakie rozczarowania generuje taka wizja.

Z czasem romantyczna miłość paruje i dogasa - i trzeba ją podtrzymywać wspólnymi rytuałami. Z czasem siła fascynacji seksualnej także obniża się. I choć partner nadal może nam się podobać fizycznie pod każdym względem - to jednak nie generuje już takich podniet jak na początku.

Nie ma się co winić - z jakiegoś powodu tak jest skonstruowana ludzka seksualność. Szuka podbojów i nowych ekscytacji.

Udowodniono, że nie da się jarać tym samym pornolem w nieskończoność na tym samym poziomie. W końcu szukamy nowych filmików - nowych kutasów, nowych klat i dup - bo mają coś, czego nie mają poprzednie, "zużyte" bodźce:

Elementu nowości.

Nowy bodziec budzi ciekawość mózgu. Intryguje, zmusza do myślenia. I najważniejsze - pobudza układ nagrody w mózgu - dając zastrzyk dopaminy. To dlatego wciąż chcesz włazić na Facebooka czy Instagrama - bo tam wciąż jest NOWOŚĆ.

Mózg kocha nowości - bo się uczy, zdobywa doświadczenia. Z ewolucyjnego punktu patrzenia to jest znakomite rozwiązanie. Gdyby nie te siły - do dziś siedzielibyśmy w jaskiniach i żarli truchło mamuta.

Ale nie tylko o nowości się rozchodzi.


Psychologia ewolucyjna udowodniła, że nawet, jeśli jesteśmy w stałych, szczęśliwych związkach - kątem oka rozglądamy się za innym potencjalnym partnerem. 


Po co? Dla bezpieczeństwa. Gdyby ten odszedł, zginął, zakochał się w kimś innym - mamy plan B, C i D.

Pomyśl - to miało ewolucyjny sens. Dla jednostki jest zbyt ryzykowne pokładać całe nadzieje i zasoby w jednego partnera, który potencjalnie może zniknąć.

Nasze mózgi dbają o nas i próbują nas zabezpieczyć nawet, jeśli wcale tego nie chcemy i nie mamy takich intencji.


Prawda o nas jest bolesna:


Udowodniono, że nim podejmiemy jakąkolwiek świadomą decyzję - nasze mózgi wprowadzają ją w życie milisekundy wcześniej. 

Kahneman dostał Nobla, bo udowodnił, że mózgi robią nas w chuja - a ludzkie istoty nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek rozsądnym czy racjonalnym zachowaniem - nawet, jak mają dyplom Harvardu.

Wolna wola nie istnieje. Nie jesteśmy racjonalni. To iluzja wywodząca się bodaj z okresu oświecenia.

Po prostu tak chcemy o sobie myśleć - że jesteśmy świadomi, logiczni itd. To kolejny poziom ludzkiej hipokryzji do obnażenia.

Nie jedz 2 dni i postaw sobie pyszne żarcie przed oczami. Zobaczysz, ile jest warte pojęcie "wolnej woli" czy "samodyscypliny" - gdy Twój żołądek zaleje grelina (hormon głodu). 

Powiedz osobom, które nie mają "genów przywiązania" (które sprawiają, że podczas przytulania wydziela się wazopresyna, które generuje uczucie przywiązania), żeby były wierne jednemu partnerowi. Równie dobrze możesz ludziom bez genów kodujących insulinę powiedzieć, żeby trzymali stały poziom cukru.

Powodzenia.


Jesteśmy praktycznie całkowicie poddani własnej maszynerii biochemicznej i genetycznej. Instynktom, które przez miliardy lat kształtowały się w przyrodzie.


I nie, nie szukam usprawiedliwienia - jak to zaraz powiedzą wszyscy święci - "trzeba ćwiczyć silną wolę." To po prostu głos nauki w tej kwestii.

Oszukujemy się, że podejmujemy jakieś świadome, racjonalne decyzje - ale tak naprawdę te decyzje podejmuje za nas tzw. mózg gadzi (limbiczny).

Nazywa się gadzim, bo jest taki sam, jak u gadów. A gady mają w dupie, czy przyrzekałeś wierność małżeńską i dozgonną miłość. Gady robią, co chcą - kierowane swoimi gadzimi odruchami.

Mózg gadzi generuje nasze emocje, podnosi tętno czy uruchamia potliwość dłoni.

Ta racjonalna kora kognitywna (najnowsza ewolucyjnie) - którą to się tak szczycimy jako gatunek - odpowiada za logiczne rozwiązywanie problemów. Dzięki niej dolecieliśmy na Księżyc. I to by było na tyle.

Poza tym jesteśmy zwierzętami.


Wróćmy teraz do kluczowego pytania: 

Skąd się więc bierze zdrada?


O ile kobiety częściej zdradzają dla pozycji, władzy czy pieniędzy kochanka (też były na to badania, a jak) - faceci zdradzają dla ładnej dupy. I to niezależnie od orientacji. Każdy, kto choć raz był na Grinderze czy Fellow wie, że nikt tam nie wystawia fot ze swoim stanem konta bankowego.

Wiem, że to może nie jest najlepsza prawda do objawienia w okolicach Walentynek - ale geje lecą na ciało. Na ładne buzie, na męskie twarze z zarostem, na klaty, bice, kutasy, dupy i jaja. Możemy sobie opowiadać, jakie to złe i niesprawiedliwe - ale wątpię, by ktoś mógł tę hipotezę podważyć.

Jasne - są dodatkowe elementy - że musi być inteligentny, że ubrany, że coś tam. Ale umówmy się - wygląd to podstawa.

I to ten wygląd jest towarem, którym się handluje w gejowskim świecie. Jesteś przystojny, dobrze zbudowany i masz wielkiego kutasa - a już nie daj boziu sympatyczny i inteligentny - nagle wszyscy chcą się z Tobą przespać. 

Wiem z doświadczenia ;)

(kobiet dotyczą te same reguły - mają być ładne)

Nie ma się co też na to za bardzo oburzać. W końcu jakieś kryterium doboru musi być. I jakie by nie było - zawsze ktoś będzie na lepszej pozycji, a ktoś na gorszej.

Przyroda miała w tym swój sens - bo oceniając czyiś wygląd, tak naprawdę oceniamy jego zdrowie i sprawność. Miliardy lat ewolucji nauczyły nas, że białe zęby i jednobarwna skóra to oznaki dobrej witalności.

No ale to temat na inną rozprawkę. Wróćmy do zdrad.


Do tego dochodzi coś jeszcze - tzw. paradoks wyboru.

Poznawanie nowych gejów NIGDY w historii świata nie było tak proste. Wyciągasz komórkę i jeb - masz. Nie wiadomo, kogo w ogóle wybrać. Ja w ciągu 3 dni dostałem kilkadziesiąt propozycji spotkań. Miałbym sobie wybrać faceta - dżiz - od czego zacząć?

A nawet, jakbym poznał fajnego kandydata - to skąd mam pewność, czy za winklem nie czeka lepszy? A może trzeba było spróbować kolejny raz - z następnym?

To właśnie paradoks wyboru. Im większy wybór, tym trudniej wybrać. A jak już wybierzesz - to masz wątpliwości, czy to był najlepszy wybór z możliwych - w końcu było ich aż tyle!

I tak - to kusi. Jesteś w stałym związku. Ale komórka leży obok i kusi - bo tak jest skonstruowanie to urządzenie. By wciąż dostarczać nowości, by dawać zastrzyki dopaminy, by pobudzać układ nagrody.


Zdrady gejowskie zazwyczaj biorą się właśnie z tego:
z hormonów, z emocji, z nagłego oszołomienia seksualnego, ze zbiegu okoliczności, z ogromnego wyboru, z dostępu do Internetu i pobudzania układu nagrody.

A nie z jakiejś ukrytej, perfidnej cechy charakteru - jak niektórzy sądzą - z głupoty czy "rozwiązłości" (coraz mniej lubię to słowo).

Takie osądy zazwyczaj wynikają nie z chęci zrozumienia, co jest przyczyną zdrad - ale z bezkrytycznego przyjmowania osądów społecznych lub z chęci pompowania sobie ego: - och, jaki to ja jestem poprawny i poukładany na tle tej rzeszy jebiących się małp, co nie?

Hipokryzja. Sory.

Zdarzało się, że czasem jakiś młodziak podsyłał mi bez ostrzeżenia swoją dupę. Na jednym z filmików chłopak o przecudnych pośladkach strzelał sobie palcówkę. Dupcia idealna, jakby ulana z miodu - a palce wchodziły w nią miękko i lekko. 

Porażająco podniecające.

I choćbym przysięgał na wszystkie świętości świata, że będę dobrym mężem - to gdybym TE rzeczy zobaczył na żywo, to za siebie nie ręczę. Trzeba by mnie przywiązać do kaloryfera albo uciąć jaja.

Jestem tylko facetem, przepraszam. Mam jaja, mam testosteron, mam potrzeby. Obawiam się, że to byłoby ponad moje siły.

Czy to znaczy, że nie kocham już swojego chłopaka, z którym jestem (wiernie) od 8,5 roku? Czyżby nasze uczucia wygasły? Nie czuję się do niego przywiązany?

Pokazałem mu ten filmik z piękną, palcująca się dupcią. Powiedział, że całkowicie by mnie zrozumiał, gdybym nie wytrzymał. Jemu też stanął w 15 sekund.

I w drugą stronę - gdyby mój chłopak znalazł się z jakimś mega atrakcyjnym i mega napalonym chłopakiem w sytuacji 1 na 1 - i mu uległ - czy to by znaczyło, że mnie nie kocha? Że mam skreślić tyle lat życia z nim - z powodu jakiejś akcji?

I co teraz z tym zrobić? Obwiniać się, że reagujemy na rzeczywistość jak zdrowi faceci? Wykastrować? A może wydłubać sobie oczy, żeby przypadkiem żadne diabelskie licho nas nie uwiodło?


Czy na tym tle w ogóle kogokolwiek jeszcze dziwi, że dochodzi do zdrad?
Że geje otwierają związki, żeby jakoś pogodzić te - pozornie - sprzeczne ze sobą natury?

Tak - dziwi to zazwyczaj osoby wychowane w duchu religijnych zabobonów na temat "boskiej miłości". Ludzie od zawsze ruchali się na potęgę na wszystkie sposoby - z kim popadnie i jak popadnie. 

Dorabianie do nas jako gatunku świętego ryja mnie aż śmieszy - zwłaszcza na tle zjawisk, które omówiłem wyżej.

Cofając się w czasie - religie politeistyczne zazwyczaj chyba nie miały problemu z seksem (spójrzmy na starożytną Grecję czy Rzym). Problem z seksem mają religie monoteistyczne, które prowadzają czarno-biały obraz świata - zakłamany, uproszczony tak, żeby tak aby każdy półgłówek mógł go załapać.

To nie ma nic wspólnego z wiedzą o ludzkiej seksualności, psychice czy neurologii. Wprowadza czysty zamęt i prowadzi do absurdów, które wykażę poniżej.


Problem rozbuchanego libido

Jeszcze gorzej, jeśli libido faceta jest bardzo rozbuchane - a przed wejściem w związek miał już sporo różnorodnych doświadczeń seksualnych. Korzystał z życia i nagle ma założyć sobie kajdanki na kutasa.


Z moich ankiet jasno wynika, że na dłuższą metę może być z tym spory problem. Widać było, że im więcej partnerów dany ankietowany miał na koncie - tym częściej z chłopakiem umawiali się na seks.

Jeszcze ci młodzi, mało doświadczeni chłopcy - nie znając wszystkich uciech, jakie ich omijają - są w stanie zatrzymać swoją wyobraźnię, nim zwiedzie ich na manowce. Ale ci, którzy kutasa w niejednej dupie maczali (i niejednego w dupie gościli) - często do kwestii wierności i monogamii podchodzą jak do restrykcyjnej diety.

Jedli tłuste, pulchne pączki - oblane grubym, słodkim nadzieniem - a gdy je nadgryzali, tryskało boskie do szaleństwa nadzienie. 

A teraz niech jedzą kiełki pszeniczne.

No dobra - może nie aż tak :) W końcu w związki wchodzimy raczej z facetami, którzy nam się podobają seksualnie. Te kiełki na początku są smaczne. Jesteśmy nimi zachwyceni. Jesteśmy królami zdrowego stylu życia.

Ale po X latach jedzenia kiełków - myśli o pączkach znów zaostrzają apetyty.

Bijcie nas, wyzywajcie, obrażajcie się na nas i prawcie elaboraty o cudownej, nieskończonej miłości monogamicznej - ale tak jesteśmy skonstruowani jako ludzie.

I żeby była jasność - nie mówię, że monogamia jest zła, głupia czy jest jakimś przeżytkiem. Dla większości par jest w 100% okej - i git.

Na chwilę obecną okej ;)

To, czy związek jest monogamiczny czy nie, to po prostu wypadkowa genów, hormonów, wdrukowanych społecznych przekonań i tysięcy czynników - a nie tego, że jest to jakaś świadoma decyzja. Po prostu Wasze gadzie mózgi się zgodziły w tej kwestii, że ruchacie się tylko ze sobą.

To nie jest Wasza zasługa, że tak wyszło - że mieliście jakieś lepsze zasady moralne, a tamci ludzie to degeneraci. Udało Wam się, że macie w tej kwestii dogadane.

Gorzej, jak się nie dogadają i zaczynają się ukryte ciśnienia.


Zakazany owoc smakuje najlepiej:

Do tego dochodzi to, że zawsze też bardziej chcemy tego, co zakazane. Co niedostępne. To tzw. reguła niedostępności opisana przez prof. Cialdiniego - twórcę psychologii społecznej. Im bardziej więc partner nam zakazuje - tym bardziej tego chcemy.

Kiedyś byłem w związku z chłopakiem, który hodował paranoję, że go zdradzam. Im częściej to sugerował - tym bardziej miałem ochotę to zrobić. Doszło do kuriozum - zaszczepił we mnie ochotę na seks z innym facetem, czujecie to?

Nie zrobiłem tego, ale przyznam, że to było ekstremalne i dało mi do myślenia.


Czy kontrolujesz swoje popędy?

W XIX wieku nie było Fellow, a już wtedy sporo się działo...

Spójrzmy Kochani prawdzie w oczy: nie kontrolujemy swoich popędów.

Zobacz na te wszystkie portale dla gejów. Tam płynie jeden wielki strumień energii seksualnej.

I błagam - nie oceniajmy tego - a już nie "po katolicku". Zrozummy to, co się dzieje - a nie przyklejajmy kolejne etykietki o "patologii" itd. 

Dlaczego nie kontrolujemy popędu seksualnego? Bo to kurwa niemożliwe.

Każdy, kto od kogoś oczekuje, to odrealniony idealista lub szaleniec. Jesteśmy zwierzętami w ładnych ubrankach. Oczekujesz od psa, by przestał szczekać? Od kwiatu, by przestał rosnąć, bo nie masz większej doniczki?

Świadomie kontrolujesz swój poziom testosteronu? Dopaminy? Prolaktyny? Oksytocyny?

Siedzisz z pilotem, naciskasz guziczek i mówisz: oj, dziś trochę przegiąłem z serotoniną?

Nie.

Jesteś złożoną maszynerią biochemiczną - podatną na miliony czynników, które są od Ciebie niezależne. Twoja wolna wolna nie ma tu nic do rzeczy. Nie ma nad tym żadnej kontroli.

Popędem seksualnym można co najwyżej ZARZĄDZAĆ.

Jak?


Podstawowa strategia ochronna przed zdradą:

Nie dawać sobie okazji na żywo.


To tak, jakbyś miał się odchudzać, ale kupujesz sobie 2 kilogramy ciastek, żeby sobie leżały na stole. Po prostu nie dawaj sobie okazji - bo gdy przyjdzie chwila słabości - Twój mózg każe Ci zjeść ciastko i zorientujesz się dopiero, gdy pierwszy kilogram będziesz miał już w pasie.

Tak samo jest z seksem. To są instynkty, z którymi nie da się za bardzo polemizować, gdy się realizują. Ale da się nieco rozsądniej zarządzać sobą, ZANIM przejmą one stery i każą Ci wsadzić kutasa tam, gdzie nie trzeba.

Jeśli ktoś za bardzo Ci się podoba - ogranicz kontakty lub sprowadź je tylko do powierzchownych kurtuazji. Nie zostawaj z atrakcyjnym facetem sam na sam. Nie pogłębiaj z nim relacji - nie szukaj wspólnych tematów czy pasji.

Przysięgam - nie znam ani jednej pary gejowskiej, która by nie miała oczu dookoła głowy. Zamężni od lat faceci przysyłali mi swoje kutasy i perwersyjne SMSy. Świeżo sparowani znajomi siadali mi na kolanach, obejmowali i macali - centralnie na oczach swoich partnerów (i mojego :) ).

Wywołałby to może powszechne oburzenie, gdyby to było u hetero. Ale w naszym świecie - tolerancja jest o wiele dalej posunięta. Przynajmniej moja - bo ja to odbieram jako coś naturalnego.

Natomiast niestety - w takiej atmosferze otwartej homoseksualności naprawdę nietrudno o jedną akcję za daleko - która przez Twojego chłopaka będzie nazwana zdradą (bo dla każdego zdrada może leżeć w innym miejscu).


Po czym poznać, że zaraz możesz zdradzić:


Wczesne wykrywanie sygnałów jest ważne, bo 99% tych rzeczy dzieją się nieświadomie.

Na poziom świadomości mogą przebić się dopiero, gdy będziesz miał już jakiegoś anonimowego kutasa w dupie.


Każdy z nas, nawet będąc w szczęśliwym związku, myśli czasem o seksie z kimś innym.


Każdy z nas ogląda porno. I każdemu z nas w związkach zdarza się gorszy seks - a z czasem nawet coraz bardziej nudny. Walczymy z tym, ale to - niestety - normalna kolej rzeczy.

Gorzej, jak te rzeczy stają się nagminne i dominujące w krajobrazie Twojego życia erotycznego - bo zaczynają tworzyć pewne podłoże do tego, by pojawiła się podświadoma chęć dzikiej akcji na boku.

Co jeszcze może być sygnałem ostrzegawczym:

  • rozmawiasz z kolesiami i dążysz do spotkania pod byle pretekstem - tłumacząc sobie, że chcesz tylko pogadać o filozofii Wschodu
  • chodzisz w gejowskie miejsca i rozglądasz się za facetami - do klubów itd. Ot, żeby sobie popatrzeć, co nie?
  • próbujesz sobie tłumaczyć, że seks nie jest przecież taki ważny - nazywa się to dewaluacją - próbujemy obniżyć wartość postrzeganą czegoś, czego nam brak (może np. dotyczyć kasy)
  • wypierasz potrzeby seksualne - uważasz, że albo nie masz potrzeb seksualnych (lub są małe), albo się kontrolujesz, bo jesteś człowiekiem cywilizowanym, dobrze wychowanym, poukładanym i ble ble ble - bullshit - wtedy dopiero Cię te nieistniejące potrzeby Cię sponiewierają (spytaj krypotgejów)
  • uważasz, że cały gejowski świat jest "zgniły moralnie", bo tylko chce się ruchać - to może być projekcja - tak naprawdę TY chcesz się ruchać, ale uważasz, że to złe i udajesz, że Ty jesteś święty, a cały świat upada moralnie - a w razie zdrady powiesz sobie "przecież wszyscy to robią, więc o co kaman?"
  • próbujesz udowadniać światu, że jesteś aseksualny - wchodzisz np. intelekt, zaczytujesz się Szymborską i udajesz, że z seksem nie masz nic wspólnego;
  • sublimujesz - ponieważ nie masz w łóżku tego, co naprawdę chcesz - zmieniasz energię seksualną na np. potrzebę zarabiania hajsu, pakowania na siłce, rozwijania pasji kolekcjonowania znaczków pocztowych
  • wynagradzasz sobie niespełnienie seksualne np. obżarstwem lub graniem w gry wideo
  • żyjesz życiem seksualnym innych gejów - interesuje Cię za bardzo, co kto z kim robi i w jaki sposób


I teraz najgorsze, co możesz zrobić, to zacząć tępić te sygnały lub je olewać. Uciekać dalej w zakłamania. Jedyna rada - stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie wprost - kurwa, chcę kogoś zaruchać. I to nie jest mój chłopak.

To nie znaczy, że od razu rzucisz się na pierwszego lepszego faceta jak kleszcz na dzika. Po prostu uświadomisz sobie, że Twoja energia seksualna w związku poszła w innym kierunku.

Po pierwsze - to nie Twoja wina. Nie popsułeś niczego. Tak czasem działamy (patrz wyżej). Bądźmy w jakiejś mierze wyrozumiali dla siebie - nikt z nas nie jest mistrzem zen, który przejrzał wszystkie pokłady podświadomości.

Po drugie - musisz zastanowić się, co z tym fantem zrobić. Teraz przyjdzie właśnie czas na świadomą decyzję, w którym kierunku podążysz.


Co zrobić ze swoim libido, jeśli nie chce się dać opanować:

Pierwsza opcja - wróć do zachowań, które wymieniłem wyżej. Na jakiś czas podziałają. A świadome ich używanie stanie się na pewien moment jakimś rozwiązaniem. Nie rozwiąże problemu ostatecznie. Ale da Ci czas. I przede wszystkim - będziesz to robił bardziej rozważnie i kontrolowanie.

Ale też wiedz, że długo nie pociągniesz w ten sposób. I możesz w końcu zrobić coś bardzo głupiego, impulsywnego i niebezpiecznego. Możesz dosłownie stracić kontrolę nad sobą.

Druga opcja - kontrowersyjna - zdradzić. Jeśli już nie dajesz fizjologicznie rady, a jednocześnie bardzo kochasz swojego chłopaka i jesteś do niego przywiązany - być może to jedyny, desperacki nieco sposób na zachowanie związku, który budowałeś latami.

Wiem, że pewnie dostanę ostro po mordzie w komentarzach za to, ale cóż - poczytajcie historie facetów bi, którzy żyją w małżeństwach z kobietami, które kochają i do których są przywiązani i z którymi mają dzieci - a jednocześnie odpierdala im totalnie, bo latami hamują na miliony sposobów swoje libido.

Doradzicie im, żeby sobie odcięli jaja? A może chemiczna kastracja lub prawienie morałów o "wyższości ślubów małżeńskich nad chwilowymi pokusami"? Czy może rozwód i cierpienie dzieci - pomimo, że kochają swoje rodziny? 

Bitch, pls. Tu nie ma dobrych rozwiązań i nie jest to niczyja wina.

Jeśli jednak ktoś zawczasu uświadomi sobie, jak jego własny popęd robi z niego zwierzaka, ma szansę zdradzić w sposób - przede wszystkim - w miarę kontrolowany i bezpieczny. A nie na dziko, w chaszczach, z byle kim, kto się napatoczył.

Powiem tak - nie cieszy mnie taka opcja, ale może być mniejszym złem, niż rozpierdalanie swojego związku od środka czy kiszenie się w psychozie, która będzie rzutować na wszystkich. Skoro do szczęścia dzieli kogoś tylko 5 minut konkretnego ruchania - to może... czemu nie?


Trzecia opcja - dogadać się ze swoim facetem.
To najbardziej dojrzała i sensowna opcja - choć jednocześnie może być najtrudniejsza.

Łatwiej jest, jeśli Twój facet po pierwsze - też ma swoje potrzeby seksualne i czujesz, że może nie do końca je zaspokajasz (tak, to może działać też w drugą stronę, kowboju) - co nie musi być Twoją winą, bo po prostu nie możesz nagle stać się nowym facetem, żeby go zjarać na nowo.

Drugim ułatwieniem jest, jeśli Twój facet nie jest religijny i "tradycyjny" - i nie ma w głowie tych wszystkich absurdalnych i niezgodnych z wiedzą medyczną dogmatów o moralnościach i kij wie czym jeszcze.

Większość z tym przekonań, które się słyszy o związkach, to totalny bullshit. Są moralizowaniem o tym, jak rzekomo powinno być - podczas gdy przyroda robi z nami, co chce. Nasze hormony i geny mają w dupie, co mówił ksiądz czy pani pedagog.

Wtedy rozmowa jest łatwiejsza i bardziej szczera. Pomagają 2-3 lampki wina - by postawić sprawę jasno. Powiedz, że masz większe potrzeby i się z tym męczysz. Że masz fantazje i boisz się, że życie Ci minie i nigdy ich nie spełnisz. Albo że pragnienia się tak wzmocnią, że będzie Ci mega ciężko się kontrolować - choć się starasz.

Powiedz szczerze i chuj - niech się dzieje, co chce. Czasem nie jest łatwo pokonać wstyd - ale może warto, by skonfrontować się z prawdą.

Każdy zareaguje inaczej - sam najlepiej znasz swojego partnera, więc wyczujesz zawczasu. 

Jedni się wkurwią i zaczną Cię ustawiać, co dla mnie byłoby praktycznie rozwodowe - bo uważam, że partner powinien brać mnie takiego, jakim jestem - razem z moimi słabościami (czym się odwdzięczam - zawsze!). Na złość nikomu nie robię, że mam jaja i odczuwam popęd.

Drudzy będą strapieni i przerażeni, ale będą sprawę rozważać na spokojnie - zastanawiając się nad tym, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Jeszcze inni mogą Ci się rzucić w ramiona i podziękować za wyznanie - bo sami czuli to samo i teraz chętnie wraz z Tobą zrealizują się seksualnie na nowych polach.

Słowem - może być różnie. Ale jedno jest pewne - tym wyznaniem zrzucisz z siebie ciężar.

Być może spory.

W idealnym scenariuszu - obaj na spokojnie przegadacie sprawę. Bez obwiniania - ze wzajemną ciekawością, ekscytacją, ale też rozsądkiem rozważycie różne opcje i wybadacie się nawzajem. Zrozumiecie się najpierw, nim siebie ocenicie. To cholernie ważne. 

Jeśli pojawią się nagłe zakazy, nakazy, kategoryczne "nie", tryby rozkazujące czy sugestie, że "jesteś rozwiązły", "zboczony" itd. - to zamyka dyskusję.

Często jest to tzw. maska agresji - Twój chłopak może w środku czuć się bezsilny i przerażony Twoim wyznaniem - więc atakuje go wkurw, żeby dodać mu siły i poukładać wszystko. Co oczywiście nie może się udać, bo jego wkurw raczej nie zmieni tego, że masz ochotę na seks.

Może być też tak, że bulwers uderzy od strony religijno-moralnej - że to w ogóle jest zło, że poczułeś podniecenie na widok kogoś innego, bo przecież "tradycyjnie" wszyscy wszystkich kochają dozgonnie idealną miłością i posuwają tylko jednego partnera przez całe życie.

To też jest gruby temat i w naszym kraju to wręcz standard - masz się czuć jak przestępca, ilekroć zobaczysz ładnego chłopaka i Ci się spodoba. 


Skoro nie czujesz pociągu seksualnego wyłącznie do swojego partnera i dostrzegasz niechcący cokolwiek w świecie poza nim - to w takim razie trzeba Cię sterroryzować - na pewno podziała.

Co wtedy?

Albo będziesz musiał wrócić do omawianych mechanizmów obronnych i wypierania potrzeb. 

Albo zdradzić w sposób kontrolowany i świadomy - biorąc na siebie ryzyko zjebania związku (wbrew temu, co się wydaje, czujne oko zdradę wyłapie szybko). A wtedy stawka jest podbita - bo Twój facet nie tylko będzie bardziej podejrzliwy - ale także wiesz już, że akceptacja zdrady nie przyjdzie mu łatwo.

Najbardziej ekologicznym rozwiązaniem byłoby jasne postawienie sprawy - bez poczucia winy, bo jesteś facetem i masz popęd, jak facet, to nie Twoja wina - i rozstanie się. 

Bo nie wiem, czy w takiej sytuacji jest sens męczyć się dalej.

Wtedy on będzie musiał podjąć decyzję - czy ważniejszy dla niego jesteś Ty - czy jego święte zasady pożycia małżeńskiego. Tak czy inaczej - Ty zachowasz czyste sumienie i będziesz dalej żył w zgodzie ze sobą. 

Serce będzie boleć - ale życie zgodnie ze sobą jest ważniejsze.

Jeśli natomiast będzie dobra atmosfera - może poczucie ulgi, że pewne tajemnice zostały odsłonięte - zacznie się takie planowanie dla żartów, wspólne fantazjowanie o kimś trzecim itd. - to dobry znak. Nie zamiatacie problemu pod dywan - ale rozumiecie i akceptujecie, jak działa Wasza seksualność.

I nagle okaże się, to nie musi kończyć związku. Może być wręcz nowym poziomem związku. Gdzie Ty i Twój facet rozumiecie się dogłębnie na wielu poziomach. Akceptujecie to, jakie macie popędy.

A jednocześnie Wasza miłość i przywiązanie do siebie nad tymi popędami góruje - a nie je zwalcza.

Wtedy już od Waszej wspólnej decyzji będzie zależeć, jak swoje popędy pokierujecie. Ale uważam, że lepiej robić to razem i bardziej świadomie - niż po bokach, w cierpieniu, za plecami. Albo rozstawać się w imię społecznych przekonań o tym, jakie to związki powinny być lub nie być.


Co by zrobił DreamWalker?

Jeśli mój facet powie mi zdecydowanie, że totalnie marzy np. o młodej dupie do zerżnięcia - osobiście wybiorę mu tę dupę, dostarczę mu i zadbam, by było miło, bezpiecznie i zdrowo. Naciągnę mu gumę na jego pięknego kutasa, a w trakcie ruchania będę mu podawał schłodzone drinki.

A jak dojdzie w nim - przytulę go, pochwalę i powiem, że - jak zwykle - jest zajebistym jebaką.

Czemu? Oszalałem?


Nie. Bo wiem, że jego popęd nie rozejdzie się po kościach, bo na niego nakrzyczę.
Bo wiem, że to, że poczuł podnietę w stosunku do kogoś, nie oznacza, że mnie nie kocha i nie chce ze mną być.

Bo będzie go to kusić jeszcze bardziej, gdy powiem mu "nie" i oleję jego pragnienia w imię... czego właściwie? I być może on sięgnie po tę dupę - w chwili słabości, gdzieś na wyjeździe służbowym po dwóch piwach - ot, puści mu tama.

I będzie się obwiniał do końca życia, że mnie zdradził. 

Albo nigdy nie zrealizuje jakiejś swojej mega fantazji i będzie cierpiał w samotności - leżąc obok mnie w łóżku i gotując się ze swoimi instynktami. Kocham go i chcę dla niego jak najlepiej. Nie mogę się więc zgodzić na to, żeby musiał podejmować takie decyzje.

Pomogę mu się spełnić, bo tak właśnie robi prawdziwa miłość - kocha człowieka takiego, jaki jest - nie występując przeciwko jego naturze i popędom.

  • A jak się zakocha? To się zakocha. Lepiej, żebym wiedział to tu i teraz, a nie za 2 lata.
  • A jak mnie nie kocha już? To i tak odejdzie i tak. Co mam z tym zrobić? Zna ktoś tabletki na ponowne zakochanie? Ibuprom Serduszka? lol
  • A jak będę zazdrosny? Będę! To znaczy, że wciąż mi na nim zależy! I że muszę się o niego starać, żeby mi jakaś młoda dupa go nie sprzątnęła sprzed oczu ;)
  • A jak się poczuję odtrącony przez niego? Wiem, że tak mnie kocha - że szansa jest mała. Seks z innym nie oznaczałby, że mnie odtrąca.
  • A jak "za bardzo" mu się spodoba? To chcę przy tym być - chcę być w tym wspomnieniu w jego głowie, gdy "za bardzo" mu się spodoba. Bo mam wpływ na rozwój wydarzeń. A nie np. siedzę w domu przed kompem.


I ch** mnie obchodzi, co kto o tym myśli - to wyłącznie sprawa między mną a moim chłopakiem. 

Dla mnie to jest właśnie miłość między facetami. Oparta nie o kościelne zabobony i kazania z ambony (sry za rym), ale o fizjologię człowieka i zrozumienie jego neurologii. O mądre zaspokajanie jego podstawowych potrzeb i kreatywne spełnianie pragnień.

Inni będą w tym widzieć "zdemoralizowanie". Albo "zatracenie w popędach" i wszelkie inne oznaki upadku kultury oraz cywilizacji.

Albo chuj wie, co jeszcze im klecha wyszeptał na ucho ;)

Wielu ludzi ma wizję grzesznego, wadliwego człowieka jako istoty skłonnej do autodestrukcji - i gdyby tylko pozwolić ludziom na realizację swoich instynktów, momentalnie dojdzie do ostrej patologii i zezwierzęcenia ponad wszelką miarę.

Słyszymy ten bullshit od lat:

  • Gdyby tylko pozwolić na aborcję "na pstryknięcie" - to zaraz KAŻDA nastolatka by sobie zachodziła w ciążę i ją usuwała dla zabawy. 
  • Gdyby tylko pozwolić na eutanazję, to momentalnie - po jednym kaszlnięciu - każdy zabijałby swojego dziadka czy babcię. 
  • Gdyby tylko pozwolić gejom na małżeństwa - zaraz powstałyby postulaty małżeństw z kozami czy psami.
  • Gdyby tylko pozwolić swojemu facetowi zaruchać raz - to momentalnie pójdzie w rżnięcie bez kontroli i umiaru, ponieważ tak naprawdę jest bezrozumnym jebaką, któremu sperma zalała resztki mózgu, co nie?

Nie.

Ludzie są - gdy dasz im wolność i wybór - często o wiele mądrzejsi i odpowiedzialni, niż się wydaje. I pewnie - skrajności zawsze się znajdą. Ale przeważnie większość zrównoważonych ludzi reaguje dość rozsądnie w korzystaniu ze swojej wolności.

Dla mnie taka otwartość to kolejna odmiana prawdziwej, męskiej miłości. Wyższa, bo taka, która przestała być zaborcza ze strachu o utratę partnera (to jest mega słabe i to widać). Miłość, która nie straszy grzechami i jest tak pewna siebie i silna, że wie, że nie zniszczy jej ktoś z zewnątrz.

Miłość, która ufa i która wie, że ten, którego się kocha, jest mądry i wie, co robić.


Dlaczego o tym piszę?

Bo właśnie z okazji Walentynek miałem taką szczerą rozmowę z moim facetem. I potoczyła się bardzo spokojnie, na luzie. Daliśmy sobie czas i przestrzeń na wzajemne otworzenie się przed sobą pod tym kątem.

I to było piękne.

Ja zrozumiałem jego fantazje i potrzeby. On poznał i zrozumiał moje. Powiedzieliśmy sobie, jakie mamy wyobrażenia i co chętnie byśmy zrobili z kimś w łóżku.

Od jakiegoś czasu taki pomysł tlił się nam z tyłu głowy (ostatnio zwracaliśmy uwagę na różnych facetów na ulicach) - ale po otworzeniu się, para z dupy zeszła - i możemy o tym otwarcie porozmawiać.

I jakoś nie wpadliśmy w otchłań zgnilizny moralnej - nadal się kochamy i jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Bo już nie mamy jakiś sekrecików po kątach - każdy wie, na czym stoi.

To nie znaczy, że jutro otwieramy zapisy do ruchania 24/7. Że nagle puścimy się w wir podbojów? Nie - właśnie to jest piękne w takich świadomych związkach, że decyzja należy do nas. I zdając sobie sprawę z tego, co nami kieruje, jesteśmy w stanie świadomie podjąć decyzje, co z tym robię.

Zapewniliśmy się wzajemnie o szacunku dla naszych decyzji. O chęci szukania kompromisów.

W ten sposób otwarliśmy się mentalnie - co było niesamowicie satysfakcjonujące.

Bez parcia, bez pretensji, bez schizowania się. Dwoje dorosłych, dojrzałych facetów, którzy są ze sobą już tyle lat, powiedziało sobie, że cieszyłaby ich wizja kogoś nowego w seksie.

I kiedyś, w przyszłości, jeśli będzie ku temu okazja, podzielimy się być może z kimś swoją miłością - dla zabawy, podniety, radości. I tyle. W zdrowy, cywilizowany sposób. Bez płaczu i zgrzytania zębów. Bez presji, bez ukrytych desperacji.

Czy nie tak to właśnie powinno wyglądać?


Pamiętam te pełne jakby oburzenia komentarze pt. "czy nie można się było wyszaleć przed związkiem?". Ludzie Kochani. A czy nie można się w życiu np. raz najeść i nie potrzebować żarcia już do 80 roku życia? Nie można np. spać przez rok, żeby potem 10 lat jechać na jawie 24/7?

To tak nie działa przecież.

Jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami, które da się zaprogramować pod swoje widzimisię. Mężczyznami. Gejami. Ze swoimi potrzebami, pragnieniami, fantazjami i obawami. Ze swoimi silnymi stronami i słabościami.

Prawdziwa miłość to nie próba tresury i wytępienia naturalnych potrzeb ciała i umysłu. To pełne ich przytulenie - takimi, jakie są. Póki to nie krzywdzi w oczywisty sposób osób drugich i trzecich - to w czym problem?

Czy jeśli pewnego dnia wspólnie przelecimy młodego chłopaka, który będzie tego BARDZO chciał - przy okazji i jemu dając fajne doświadczenie - to czy komuś stanie się krzywda? Czy rozpieprzy nam to związek?

To co to za związek, który rozwala się o jakiegoś pierwszego lepszego chłopaka i o to, co właściwie w naturalny sposób siedzi w większości z nas?

To ja pieprzę taki związek, sory - utrzymywany nie miłością i chęcią czynienia dobra, ale terrorem i tłamszeniem się nawzajem. Już to przerabiałem i ja podziękował już.

Szczęśliwie - daliśmy sobie wsparcie i zrozumienie. Dziękuję mojemu Facetowi, że jest tak mądry i to rozumie. I ja rozumiem jego w 100%. To był najlepszy prezent na Walentynki, jaki mogliśmy sobie dać.

***

Cóż - domyślam się, że za moment spadnie na mnie krytyka, że dopuściliśmy do siebie jakąkolwiek opcję seksualną spoza związku - że to wszystko jest "nie do pomyślenia", bo "mnie by nie przyszło do głowy, żeby..." itd. 

No trudno. 

Uważam, że lepiej jasno postawić sprawę, niż męczyć się z własną fizjologią, kastrować się lub zdradzać się po kątach, żeby pozbyć się seksualnej frustracji.

Dziubdziuś całuje Pimpaska :*

Miłość w 3D.

Chłopaki obchodzą 10. rocznicę związku ;)

Gdy koledzy liżą Ci dupę ;)

Nie gniewaj się, strzelimy Ci loda.

Nie pierdol, żebyś nie chciał ;)


55 komentarzy:

  1. Właściwie uważam to w tej chwili za bardzo smutne, że jesteśmy tak bardzo zarządzani przez hormony i popędy, a tak mało mamy wolnej woli. Ja to np. odczuwam często. Inni ludzie jedzą, śpią, chodzą do kibla i nawet tego nie zauważają, że to coś męczącego, irytującego, że jakieś mechanizmy mówią nam "zrób to", a ty nie masz właściwie prawa weta i jesteś całkiem bezbronny. Ktoś inny to akceptuje, a mnie to denerwuje i chciałabym się znaleźć w lepszym świecie, w którym tego nie ma. Wiem, że nie mogę walczyć i to jest smutne. Czuję się jak jakaś marionetka na czyichś sznurkach.
    Jeśli chodzi o sytuację związkową i zdrady, to ten post mi jedynie przypomniał to, o czym kiedyś bardzo marzyłam. Być z chłopakiem, który zgadza się na otwarty związek, w którym możemy sypiać z ludźmi naszej własnej płci. Że kocham go bardzo i on mnie i mimo, że nie możemy sobie dać wszystkiego zawsze, to rozumiemy swoje potrzeby, jesteśmy podobni i cieszymy się jak drugiemu jest dobrze. Coś w tym rodzaju. Niestety jestem kobietą i wszyscy wiemy co to znaczy. Że jestem kurwą jak tylko zechcę się z kimś przespać. Chyba, że to poślubiony mi mężczyzna. Tylko mężczyzna, bo bycie z kobietami to zboczenie i obrzydliwość w oczach boga. Mieszkam jeszcze z rodziną i moja matka jest całkiem wciągnięta w kościół. Według niej, powinnam poznać mężczyznę w katolickiej wspólnocie, bo tam są porządni ludzie, a seks oczywiście tylko po ślubie. Tak się pierze mózgi ludziom w tym kraju. Nawet ktoś nie musi mieć koniecznie złej woli, tylko sam jest już tak sprany, że w to wierzy i chce zaszczepić innym. Religia rozprzestrzenia się jak wirus i nas zabija. Nie pozwala nam żyć w zgodzie ze sobą. Dlatego między innymi świat jest zły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'święta prawda' haha 😉żyj w zgodzie ze sobą samą, nie innych, a szczęście nigdy Cię nie opuści 🙌

      Usuń
    2. Nie zawiodłeś Kochany! Przykre jest jedynie to jak na siłę próbujemy zrobić w chuja własną naturę. Takie artykuły powinny być w szkołach czytane młodym ludziom zamiast tej indoktrynacyjnej papki zwanej kościołem i rzekomą moralnością 👌

      Usuń
    3. White - też kiedyś myślałem, że to smutne, że jesteśmy taką bezwolną maszynerią biochemiczną. Ale z drugiej strony pomyśl - ta maszyneria ewoluowała przez miliardy lat, wciąż doskonaląc się - oddajemy nasze ciała i umysły mądrości natury, która szlifowała nasze instynkty przez pokolenia. Uważam, że nie ma w tym nic smutnego - i zwalnia nas też z destruktywnego poczucia winy, że "to my coś robimy źle". Nie robimy, bo nawet nie możemy nic robić źle.

      Usuń
    4. Bubblebutts - dziękuję Ci Kochany! Cóż - jestem tu od tego, żeby stawiać kawę na ławę i mówić, jak jest. Bez pierdolenia się :) Może pomoże to wielu facetom uwolnić swoje potrzeby.

      Usuń
    5. Może masz rację Dream, ale czasem chciałabym być czymś więcej niż zwierzęciem. Może wtedy nie byłoby problemu, gdy człowieka trapi samotność? Kiedy próbuje coś robić, żebym tym instynktom dogodzić, to one zwracają się przeciwko mnie. Już teraz nie wiem czy je spełniać, czy powstrzymywać. Boję się, że znowu ktoś mnie skrzywdzi i wykorzysta seksualnie. Najlepiej czuję się będąc dzieckiem, który wcale nie myśli o seksie. Niestety zawsze to wraca, tylko z różną siłą, bo dorosłam i nawet leki nie pomagają całkiem się pozbyć tych potrzeb. A jestem sama i czasem po prostu marzę, żeby ktoś mnie przytulił i pocałował. Co chwilę zmieniają mi się priorytety płci, z którą najbardziej chciałabym iść do łóżka. Czuję się całkiem rozchwiana i samotna w tym. Bo nikt kogo znam nie czuje tego co ja. Szkoda, że nie można o niczym decydować samemu tak naprawdę. Byłoby z tego powodu dużo mniej cierpienia.

      Usuń
    6. White, moja Droga. Czuje się, że wiele jest w Tobie cierpienia, smutku i żalu. Wierzę, że - mimo sytuacji obecnej - wyjdziesz z tego dołka i odkryjesz w sobie szczęście. Myślę, że tam najpierw trzeba go szukać - a reszta się poukłada sama.

      Usuń
    7. Moje wszystkie problemy to bardzo stara sytuacja, ale byłam już na dobrej drodze. W zeszłym roku rozpoczęłam terapię i byłam gotowa kogoś poznać na poważnie. Wiązałam z tym bardzo duże nadzieje, bo byłam sama przez kilka lat. Prawie wtedy nie współżyłam i też mi tego bardzo brakowało. Wybrałam złą osobę, której się trzymałam z powodu manipulacji mną i ze strachu. On każdy problem zrzucał na mnie, bo mam zaburzenia osobowości, o których go poinformowałam bardzo wcześnie i z początku tak się cieszyłam jak mnie zaakceptował. Potem tylko to wykorzystywał. Już nie wiedziałam co naprawdę robię źle, a co nie. Mówił, że to ja źle odbieram to co mówi, bo on jest tylko szczery, a co chwile mnie ranił i wyśmiewał się, że niczego nie potrafię. Wstydził się mnie między ludźmi i odsuwał ode mnie. Nie chciał nawet chodzić za rękę. Bałam się, że to co mi mówił stanie się prawdą. Że nikt inny mnie nie zechce, tylko jakiś patus, co mnie będzie bił i wtedy zobaczę co to znaczy bić, a nie to co on, tylko przepychanie i szarpanie, zresztą "dla mojego dobra", bo nie gada się głośno w nocy na dworze, żeby słyszeli sąsiedzi. Pamiętam jak mną szarpał tamtej nocy wyrywając mi z wściekłością telefon, jak na mnie krzyczał, że mam zamknąć mordę, jak naciskał na seks i nie rozumiał słowa "nie", jak w ogóle nie dbał o moje podniecenie, tylko od razu chciał przechodzić do rzeczy, jak nawet zrobił mi fizyczną krzywdę podczas seksu swoją niedelikatnością i krwawiłam z tyłu jakby ktoś mnie tam postrzelił. Nie życzę nikomu, żeby spotkał się z taką osobą. I to wszystko w jakiś maksymalnie miesiąc. O miesiąc za dużo dla mojej psychiki. To mi zrobił chłopak młodszy ode mnie. Miał tylko 22 lata. Myślałam, że w tym wieku chłopcy są delikatni i romantyczni, albo po prostu głupio się podniecają, ale są w miarę nieszkodliwi. To ja byłam głupia i tyle. Zadałam sobie dodatkowy ból, zamiast ustatkować się z kimś lepszym. I zrobiłam dwa kroki do tyłu, zamiast w ogóle poruszyć się do przodu. Znowu muszę uczyć się siebie lubić od kompletnego zera. Jest tyle rzeczy, które musiałabym w sobie naprawić. A czas ucieka. Ja nie będę wiecznie piękna i młoda. W pewnym momencie będzie już za późno i naprawdę zostanę sama na całą resztę życia. To co napisałeś jest prawdą. Kobiety są wybierane po wyglądzie i nic nie można z tym zrobić. Boję się, że zanim będę zdatna do związku i pokonam moje problemy, to moje ciało będzie już stare i brzydkie, więc nikt mnie nie zechce.
      Ty tak ładnie opisujesz miłość między facetami i seksualną fascynację. Z takim uczuciem i sympatią. Mnie tak nikt nie potraktował od dawna. Już nie pamiętam nawet jak to jest. Chciałabym chociaż raz jeszcze dotknąć osoby, która na mnie patrzy z czułością i pożądaniem, nie zamierza mnie skrzywdzić, ani wykorzystać pod siebie, tylko chce mi dać coś wspaniałego. I nie tylko ja będę osobą, która się przytula i całuje. Tylko tego bym chciała w sumie.
      Przepraszam, że się rozpisałam. Nie wiem czy to było na miejscu, ale widocznie nie radzę sobie kompletnie ze sobą. Dziękuję za wyrozumiałość i ciepłe słowa.

      Usuń
  2. Świetny artykuł, bardzo na czasie. To jest właśnie świadome budowanie życia dwojga kochających się ludzi. Szacunek.

    PS. DreamWalker nie jeździsz przypadkiem motocyklem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Też tak uważam :)

      PS. Jeżdżę tylko autem :) A co?

      Usuń
    2. Zwróciłem uwagę na określenie winkiel, z którym spotkałem się głównie środowisku motocyklistów, stąd pytanie ;)

      Usuń
  3. Mój chłopak jest moim pierwszym :) Przed nim nie miałem żadnych kontaktów seksualnych czy nawet jakichkolwiek z innymi chłopakami. Troche sie balem, troche odrzucalem to "bo przeciez jak to chciałbym się ruchac". Kiedyś nam sie wywiązała taka rozmowa czy chciałem kiedyś w ciągu naszego zwiazku seksu z innym chłopakiem. No i bez bicia sie przyznałem ze tak, a on powiedzial ze jest moim pierwszym i gdybym chciał to by mi pozwolił. Ja z kolei jakoś tego nie widzę, bo myślę ze i tak by sie poczul urażony, albo by go trochę bolalo. Wiec jeśli bym miał sie z kims innym ruchac to jedynie razem z nim :D Jeśli wejdziemy na ten poziom ze będziemy chcieli czegos nowego to wpuscimy kogos pomiędzy nas, ale nie na zasadzie ja z jednym, on z drugim tylko razem będziemy obracac jednego :) I myślę ze to akurat najlepsze rozwiazanie :D

    To Dream sluchaj jak potrzebujecie "młodej" dupci do łóżka to ja sie pisze ;* :D Wezme ze sobą mojego chłopaka to we 3 mnie przeruchacie haha Mi sie napewno spodoba ;***
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałem, że mogę na Was liczyć Chłopaki w razie czego ;) Dziękuję Rose za Twoją słodką propozycję - na pewno masz dupcię soczystą jak jabłuszko :)

      Też myślę, że wspólne podboje seksualne są lepszą opcją - i mają szansę Was zbliżyć oraz sprawiedliwie podzielić świeży łup łóżkowy :)

      Usuń
  4. Chciałbym być tym pasem, którego wyruchacie. Marzy mi sie trójkąt z dwoma dobrymi kochankami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak Wy mnie rozpieszczacie tymi komentarzami, dziękuję :* Jak uruchomimy listę zapisów, to dam Wam znak :* :)

      Dziękuję za propozycję :) :*

      Usuń
  5. Świetny, rzeczowy, rzetelny artykuł :) jestem tego samego zdania i bardzo się cieszę że twój facet i ty szczerze porozmawialiście. Bardzo nas ostatnio rozpieszczasz, Dream, artykułami :D co powiesz na następny temat dotykający np tzw ghostingu ? Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję uprzejmie :) Długo zbierało mi się w deklu, żeby napisać ten artykuł - więc bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)

      Rozpieszczam Was, bo Was Kocham, Słoneczka Wy moje :*

      Ghosting - czyli nagłe zrywanie kontaktu - to może być ciekawy temat. Zanotowane :)

      Ściskam także gdzie trzeba :*

      Usuń
  6. W 100% zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. Jestem facetem w średnim wieku, przeżyłem w życiu wiele i muszę powiedzieć, że świetnie zgłębiłeś tajniki ludzkiej natury. W końcu ktoś odważył się to wszystko zebrać do kupy i dokładnie opisać. Wielu, szczególnie młodych idealistów (wiem, bo też taki byłem) na pewno mocno się obruszy, ale może ten artykuł pozwoli im szybciej dojrzeć do tych spraw. Rewelacja! Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Michałku, dziękuję! Myślę, że ten idealizm, to taka nasza kulturowa naleciałość. Uważam, że im szybciej ktoś sobie uświadomi, że to iluzja, tym lepiej. Bo potem ludzie żyją w zgnuśnieniu, że nigdy nie spotkali "prawdziwej / idealnej miłości" - mają o niej nieprawdziwe wyobrażenie - niezgodne z wiedzą o mózgu i seksualności człowieka.

      Ściskam mocno :***

      Usuń
  7. Oj Dream, tym artykułem rozpaliłeś namiętność w niejednym twinku. Teraz będziesz musiał, jak w PRLu założyć listę kolejową do Twojego dużego kutaska😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komitet Kolejkowy - zapisy jak na szczepienia, stronę z formularzem wywali z przeciążenia :D :D :D

      Ale fakt faktem - na brak zainteresowania nie mogę narzekać teraz :D

      Usuń
  8. Za te wszystkie Twoje idealne wpisy - należy Ci się jakaś nagroda, poważnie. Kolejny dający dużo do myślenia wpis (zwłaszcza, gdy opisywane sytuacje już się kiedyś przerobiło, ale nie z pozytywnym i dojrzałym skutkiem), który pomaga w zrozumieniu i tych skomplikowanych relacji międzyludzkich, ale i samego siebie. Dzięki Ci za to <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh Matt, dziękuję, Słonko :* Dla mnie najlepszą nagrodą jest to, że jesteście, że czytacie, że komentujecie - kocham Was i mam nadzieję, że to widać w każdym zdaniu w moich postach :)

      Usuń
  9. Och Drogi DreamWalker'ze
    Jak ty wszystko doskonale wiesz...
    Jak zawsze rewelacyjny post. I każde zdanie trafione w punkt.
    A zasada "Nie dawać sobie okazji na żywo" powinna być nazwana, przez wszystkich którzy chcą uniknąć zdrady, ZŁOTĄ ZASADĄ.

    Pozdrawiam gorąco,
    Brian
    Ps. Czytając komentarze wnioskuje że lista chętnych będzie bardzo dłuuuuuga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe nie narzekam(y) na brak zainteresowania, to fakt :)

      Dziękuję za dobre słowa :) :*

      Usuń
  10. Już lata jestem Ciekawy Ciebie ale i teraz po tym wpisie Twojego faceta 😋 Oj szkoda ,że nie ma castingu dla tego trzeciego 😈😈😜😜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie, kto wie? :)
      Ale ten trzeci będzie miał ostro przejebane - nie będzie mu łatwo przełknąć to, co mu zapodamy :D

      Usuń
    2. Tak duzo tryskasz? Ja uwielbiam polykac..

      Usuń
  11. Mamy z moim facetem podobny staż i te same wnioski. Ale przyznaje ze kiedyś byłbym pewnie po stronie oburzonych bo przecież miłość, wierność aż do śmierci itp. :) Teraz, po 10 latach związku wiem już, że nasza relacja jest na tyle silna, że ewentualne zaproszenie kogoś trzeciego nam nie zaszkodzi. Ale nic specjalnie nie planujemy, po prostu lubimy sobie czasem o tym pofantazjować, a jak się trafi okazja to kto wie... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W tekście przypadkiem nie powinna być oksytocyna zamiast wazopresyny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie powinna być :) Kiedyś temat zgłębiałem i chodziło o dodatkową funkcję przypisywaną wazopresynie, której podręczniki medycznie nie obejmują zazwyczaj.

      Usuń
  13. Kolejny zajebisty post, Dream. Uwielbiam czytać twojego, bardzo dużo się z niego uczę i wiele Ci zawdzięczam. Myslę, że nie tylko ja, ponieważ wielu młodych gejów tego teraz potrzebuje. Moi rodzice czy znajomi mnie tego nie nauczą. Z resztą codziennie słyszę tylko komentarze typu: nie zachowuj się jak dziewczyna, nie kręć dupą jak chodzisz, masz miękki nadgarstek, bądź mężczyzną itp. Kocham Cię, jesteś cudowny i cieszę się, że mogę się od Ciebie uczyć. Mam jednak pewną obawę. Jak wiesz, z nikim się jeszcze nie spotykałem i boję się, że ktoś może mnie wykorzystać, bo nie mam żadnego doświadczenia. Mimo tego, że staram się być asertywny, twardo stąpać po ziemi pomimo swojej ogromnej wrażliwości, mam poczucie własnej wartości i zajebiście czuję się we własnym ciele (koleżanki mi mówią, że jestem bad bitch😈😜), to pozostają pewne obawy. Mam jednak nadzieję, że dzięki Tobie i twoim postom się tak nie stanie. A i oczywiście zgłaszam się do trójkąta z twoim facetem (a raczej orgii, sądząc po ilości chętnych😂😂😂). Jeśli lubicie duże pupy🍑, to się odezwijcie. Jestem pewien, że będzie idealna na wasze kutasy🍆🍆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Adi :* Lejesz czystą, słodką spermę na moje serce :)

      Pierwsza sprawa - to, co robią Twoi rodzicie, to czysta homofobia. Masz prawo zachowywać się, jak chcesz i jak czujesz - i bronić swoich granic. To jest skandal i chamstwo, że ktoś mówi komuś coś takiego - zastanów się, czy nie postawić granicy dalej i ostrzej. W wielu przypadkach podziałało.

      Druga sprawa - w zasadzie to dobrze, że tlą się w Tobie pewne obawy - bo te obawy sprawiają, że zachowujesz CZUJNOŚĆ i jesteś ostrożny. Pytanie jeszcze - co dokładnie masz na myśli, mówiąc, że ktoś może Cię wykorzystać - jaki konkretny scenariusz budzi Twoją trwogę. Pomyśl nad tym - bo lepiej wiedzieć, czego dokładnie się obawiasz.

      Jeśli masz tak słodką i dużą pupę, to może by nas razem z Chłpakiem pomieściła :* :) Damy znak jak coś :)

      Też Cię Kocham Adi, buziaczki w pupcię i uważaj tam na siebie :***

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o moich rodziców to oni uważają się za super tolerancyjnych, mówią, że akceptują moją orientację, ale skoro się tak zachowuję to muszę być transseksualny, bo w końcu gej też powinien zachowywać się jak mężczyzna. Staram się tłumaczyć im, że każdy ma prawo do bycia sobą, ale oni tego nie rozumieją. Już godzę się tym, że oni już się nie zmienią. Cieszę się bardzo, że chociaż tutaj, na tym blogu mogę być sobą. A jeśli chodzi o to, że ktoś może mnie wykorzystać, to miałem na myśli, że za bardzo zaangażuję się w swój pierwszy związek, a partner bardziej doświadczony może mnie zranić, a jestem bardzo wrażliwą osobą. A i jestem pewien, że moja pupa na pewno by Was pomieściła. Przy takich facetach jak wy moja dziurka od razu by się rozluźniła 😈😈😈.
      Dziękuję bardzo za ciepłe słowa otuchy, Dream. Jak zawsze można na Ciebie liczyć ❤️❤️❤️😘😘😘

      Usuń
  14. Wpis dotyczy ciekawej kwestii, z którą pewnie wiele par się mierzy. Ale będę w mniejszości i stwierdzę że nie zgadza się z forsowaną tezą. Artuył zawiera kilka bardzo naciąganych manipulacji, z którymi trudno się zgodzić i które mnie osobiści irytują. Dodam, że Tak jestem gejem, uważam się za osobę o dość otwartej głowie. Mam już kilkuletnie doświadczenie związkowe i nie - nie zostałem wychowany w duchu religijnych zabobonów.
    Byłem w ponad pięcioletnim związku. Uważam że to wspaniałe mieć na tym świecie drugą osobę, z którą się kochacie, wspieracie, razem idziecie przez życie dla której jesteś gotów zrobić - może nie wszytsko, ale - bardzo wiele. W seksie widzę coś więcej niż spółkowanie dwóch samców. Z mojego doświadczenia wiem, że sex nie ogranicza się do wsadzenia, po penetrowania i spuszczenia. To bardzo intymny akt, któremu towarzyszy cała gama emocji i hormonów. Zbliżenie, w którym oddajemy się sobie nawzajem. Pomimo przytoczonych przez Ciebie argumentów naukowych dalej uważam że człowiek tym odróżnia się od zwierzęcia, że może i często powinien się kontrolować. Pytanie powinno brzmieć jedynie czy chcemy się ograniczać ? I czy jesteśmy w stanie dla tej osoby poświęcić tle ? Sam wiem, że mając propozycję seksu od niezłego faceta, w którym kiedyś nota bene było się nieźle zauroczonym można odmówić. Pomimo, że fantazja buchała bardziej racjonalna część mnie myślała - nie zrobię tego, mamc chłopaka i ruchać wolę w domu….
    Wiedząc jak wygląda gejowski świat zdaje sobie sprawę, że moje monogamistyczne podejście jest w unikatowe. A teraz trochę bardziej o artykule. I tym co mnie najbardziej razi. Bo wcale nie jest to fakt, że masz inne podejście, odmienne zdanie.
    Pisząc sam nie ukrywasz, że masz dość otwarte podejście, pozwalasz sobie (swojemu chłopakowi) na wiele. Nie twierdzę, że to coś złego. Jeżeli dwójce ludzi to odpowiedna to super. Mam jednak wrażenie, że miejscami na siłę próbujesz znaleźć argument potwierdzający, że to co robisz jest jak najbardziej ok, wręcz naturalne, nie można i nie powinno się z tym nic robić. A brak powszechnej akceptacji dlatego typu działań to tylko nieuzasadnione normy społeczne. Miłość - związek ewoluuje - okej, lubimy nowe bodźce - spoko, misjonarska poza dzień w dzień po roku nie spakuje już tak samo - no cóż życie. Wolna wola nie istnieje - no tu mam już problem, w takim razie tkwię w oświeceniu.
    Teraz coś co najbardziej podnosi ciśnienie przy tym wpisie przykład o głodzie i jedzeniu jako argument na brak silnej woli. O zgrozo! Myślę, że seks jest jednak potrzebą ciut wyższego rzędu. Idąc zaprezentowanym tokiem rozumowania nałogowy palacz mógł by powiedzieć, że dla niego tytoń jest jak tlen czy pokarm i odpowiedzieć - "no weź przestań oddychać na dwa dni zobaczysz, ile jest warte pojęcie wolnej woli czy samodyscypliny - i on nie jest w stanie rzucić palenia. A ja znam parę przypadków osób, które rzuciły, niesamowicie schudły czy robiły inne niemożliwe rzeczy. Ponieważ w cuda nie wierzymy, silnej woli nie ma. Czego oni dokonali, jak to nazwać ? Uporem ? Samodyscypliną - a nie, jej też nie ma. Dzwonię to Watykanu albo do Sztokholmu bo mam przeczucie, że coś odkrywam.

    OdpowiedzUsuń
  15. cd.

    Tokiem rozumowania autora z powyższym argumentem o braku silnej woli i twierdzeniu, że jesteśmy "poddani własnej maszynerii biochemicznej i genetycznej" i jako zwierzęta nic nie możemy z tym zrobić, widzę ciekawą linie obrony – gwałciciela: (wiem mocny kaliber ale argumenty aż się proszą) to był odzwierzęcy akt, silniejszy od oskarżonego, nie miał w sobie na tyle oporów, przecież nie jest stworzony na celibatu, a tak się złożyło że był do tego zmuszony, „Faceci lecą na ładne dupy”(...), w kontakcie na żywo uniemożliwiło to "zarządzania popędem". I tymi argumentami można zacząć forsować tą (jakżeż żałosną) tezę niekiedy słyszaną o tym, że to "ofiara prowokowała".
    Kończąc mowę obronną rzucę tylko jeszcze "Spójrzmy Kochani prawdzie w oczy: nie kontrolujemy swoich popędów." Oskarżony przeprasza jest mu przykro, i dodaje: "Jestem tylko facetem, przepraszam. Mam jaja, mam testosteron, mam potrzeby. Obawiam się, że to byłoby ponad moje siły."

    Rozumiem, że w takiej sytuacji sędzia DreamWalker stwierdził by - niewinny !?


    To co piszesz w dużej mierz jest prawdą ale często argumentowanie tego jest jednak niewłaściwe (wzbijam się na wyżyny dyplomacji). Uważam, że człowiek jest już na tyle ucywilizowany, że jest w stanie powstrzymać w sobie pewne (dzikie) instynkty. Z związku pozwalałem chłopakowi na wiele ale wolność nie oznacza dowolność. I ruchanie na boku to było dla mnie akurat za wiele. Argumenty o urozmaiceniu czy że było to silniejsze nie trafiały. Choć myślałem sobie nawet, że przecież to tylko sex, przede mną też się z kimś spotykał itp… Nie, sorry. Był to dorosły facet a nie rozgiglany bachor, który musi to dostać, bo on chce!
    I sorry znam siebie i wiem, że gdyby zbiorowo mój chłopak pozwolił by inni na moich oczach go obejmowali i macali inni. (tylko tyle i aż tyle dla mnie) Mógł by już w tych objęciach zostać. Miał bym, poczucie, że w pewnym sensie coś bardzo cennego o tak oddał innym.
    Pisze to na świeżo zaraz po przeczytaniu i na szybko ale mam nadzieje, że udało mi się choć w pewnym stopniu przekazać do co chciałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Anonimowy.

      Jeśli zarzucasz mi manipulację - to zastanówmy się najpierw, czym ona jest.

      Manipulacja to wywieranie wpływu na odbiorcę tak, by osiągnąć własne korzyści - bez uwzględnienia potrzeb odbiorcy.

      Ciekaw jestem zatem, jakie to korzyści odnoszę z tejże "manipulacji"? Bo nie mam pojęcia. I kto przeze mnie coś stracił?

      "W seksie widzę coś więcej niż spółkowanie dwóch samców. Z mojego doświadczenia wiem, że sex nie ogranicza się do wsadzenia, po penetrowania i spuszczenia. To bardzo intymny akt, któremu towarzyszy cała gama emocji i hormonów."

      No widzisz - dla Ciebie.

      Ale nie dla wszystkich.

      Właśnie dlatego opisałem tak szczegółowo, że libido, miłość i przywiązanie to 3 różne rzeczy. U Ciebie będą szły w parze, u kogoś nie.

      Dlatego nie można mierzyć wszystkich jedną miarą.

      "Pomimo przytoczonych przez Ciebie argumentów naukowych dalej uważam że człowiek tym odróżnia się od zwierzęcia, że może i często powinien się kontrolować."

      A ja uważam, że nie może kontrolować - bo to są rzeczy zależne od hormonów, a nie od woli człowieka.

      Może natomiast nauczyć się świadomie zarządzać sobą (swoimi popędami) tak, by uniknąć głupot i przestępstw.

      "Wiedząc jak wygląda gejowski świat zdaje sobie sprawę, że moje monogamistyczne podejście jest w unikatowe."

      Mówi się "monogamiczne".

      Otóż chyba nie bardzo wiesz, jak wygląda ten gejowski świat, bo 65% związków gejowskich (wg moich badań) to związki monogamiczne. A więc większość.

      Jednak skala zjawiska pt. związki otwarte nakazała mi tematem się zająć i go zrozumieć. I tam jest BARDZO dużo różnych zjawisk - których nie da się wrzucić do jednego worka (np. stopnie otwartości związku - można by o tym godzinami).

      Zdrady występują ZASKAKUJĄCO RZADKO (przynajmniej na podstawie danych, które mam).

      "Teraz coś co najbardziej podnosi ciśnienie przy tym wpisie przykład o głodzie i jedzeniu jako argument na brak silnej woli. O zgrozo! Myślę, że seks jest jednak potrzebą ciut wyższego rzędu."

      A na jakiej podstawie sądzisz, że to potrzeba "wyższego rzędu"? Jakieś hormony są "wyższego rzędu", a inne "niższego"? Kto to uporządkował, które hormony odpowiadają za te wyższe lub niższe potrzeby?

      Ja domyślam się, o co może Ci chodzić. O to, że przecież nie można żyć bez jedzenia czy snu - no ale są ludzie, którzy latami nie ruchali, a żyją. Jasne.

      Tylko dla kształtującej nasze instynkty przetrwania ewolucji - seks był tak samo potrzebnym narzędziem, jak potrzeba jedzenia czy picia. Nie istnieje populacja organizmów żywych, które tylko jedzą i piją, ale się nie rozmnażają (bo nie mają popędu). Stąd fizjologia jest nieubłagana i wciąż generuje nam napięcie seksualne - bo z punktu widzenia przetrwania potrzeba seksu jest tak samo istotna jak każda inna.

      Stąd też wnoszę, że seks jest taką samą potrzebą, jak potrzeba snu, jedzenia czy wydalania. Nieustannie tworzy narastające napięcie fizjologiczne, które domaga się rozładowania.

      To, czy umiesz je odpowiednio na bieżąco rozładowywać, to jest właśnie zarządzanie. Ale nie ma tu mowy o żadnej świadomej kontroli.

      Usuń
    2. "Idąc zaprezentowanym tokiem rozumowania nałogowy palacz mógł by powiedzieć"

      Uzależnienie od substancji chemicznych nie jest potrzebą biologiczną niezbędną do przeżycia. Bez palenia da się przeżyć. Bez rozładowywania napięć - nie bardzo.

      "dla niego tytoń jest jak tlen"

      To metafora. Umysły ludzkie używają jej, by podtrzymywać wrażenie konieczności np. w nałogach. Np. Netflix albo gry video są jak tlen.

      Natomiast tu mówimy o faktach, nie metaforach - bez oddychania nie da się przeżyć, bez tytoniu tak.

      "Tokiem rozumowania autora z powyższym argumentem o braku silnej woli i twierdzeniu, że jesteśmy "poddani własnej maszynerii biochemicznej i genetycznej" i jako zwierzęta nic nie możemy z tym zrobić"

      Możemy - nauczyć się zarządzać swoimi popędami. I tę właśnie naukę staram się przekazać w powyższym poście. Za zarządzanie odpowiada kora kognitywna - której zwierzęta nie mają. My mamy - umiemy planować, przewidywać itd. Stąd rada - unikaj okazji na żywo (to element planowania, a nie kontroli).

      Ale to nie znaczy, że nasz gadzi mózg wyparował. On tam jest i działa bardzo dobrze. Kora kognitywna powinna brać go w swoje obliczenia, zamiast non stop wyciszać, bo to droga donikąd. I taki jest cel tego postu - by przestać się zagłuszać, a zacząć się świadomie rozumieć.

      "widzę ciekawą linie obrony – gwałciciela: (...) to był odzwierzęcy akt, silniejszy od oskarżonego, nie miał w sobie na tyle oporów, przecież nie jest stworzony na celibatu, a tak się złożyło że był do tego zmuszony,"

      Dobrze, że tę kwestię podnosisz, bo jest całkiem istotna.

      Gwałciciel to osoba, która kompletnie nie umie zarządzać własnym libido.

      To nie jest ktoś, kto kontroluje libido - bo nikt nie kontroluje libido jak poziomem głośności w telewizorze. Gwałciciel doprowadza (także nieświadomie) do tego, że libido osiąga poziomy, którymi zarządzać się już nie da. Nie da się popędu wyłączyć - ale da się nim zarządzać - zawczasu podejmować odpowiednie decyzje (np. unikaniu bodźców, rozładowywaniu napięć, o terapii?).

      Jeśli umiesz prawidłowo zarządzać libido - ryzyko niekontrolowanych reakcji jest zmniejszone (ale nie do zera).

      Tak samo zarządzamy: snem (planujemy sen, by np. nie spać w pracy), głodem (planujemy posiłki, by nie głodować w czasie dnia czy się nie przejadać) czy wydalaniem (jak wybieramy się na wycieczkę autokarem, to nie pijemy 5 litów wody przed wyjazdem).

      Analogicznie - są osoby, które wybuchają nagłą chęcią jedzenia czy głodzenia się - albo które notorycznie nie dosypiają.

      Ale schodzimy tu już w sferę zaburzeń i to często też na tle neurologicznym i hormonalnym - a nie tego, że dwóch dorosłych i poukładanych facetów umawia się między sobą, że zaproszą trzeciego do ruchania za zgodą wszystkich zainteresowanych.

      "Rozumiem, że w takiej sytuacji sędzia DreamWalker stwierdził by - niewinny !?"

      Jeśli ktoś użyje mojego artykułu jako uzasadnienia do gwałtu - to od razu powiem, że to nie zadziała.

      Naszym zadaniem jest tak zarządzać libido, by gwałcicielem nie zostać. Artykuł jest próbą zrozumienia, co nami powoduje - a nie szukaniem linii obrony gwałcicieli przed sądami, sory.

      Mogę podawać barwne i przerysowane dla celów stylistycznych przykłady o konieczności przywiązywania mnie do kaloryfera - natomiast cała sztuczka polega na tym, że trzeba zarządzać swoim libido zawczasu, by nie trzeba był kajdanek.

      Jeśli kogoś zgwałcę - to będzie moja wina i takie są fakty.

      W jednej z ankiet (dot. oceny atrakcyjności facetów) pytałem uczestników o aktualny poziom napalenia. Ci najbardziej napaleni - co nie jest zaskoczeniem - wyżej oceniali atrakcyjność mężczyzn na zdjęciach. Gdyby tę samą ankietę wypełniali po zwaleniu konia - wyniki byłyby inne.

      I właśnie do tego zmierzam - wszystko jest zależne od aktualnych hormonów - a naszą rolą jest nimi zarządzać na tyle, ile to możliwe (np. waląc konia).

      Usuń
    3. "człowiek jest już na tyle ucywilizowany, że jest w stanie powstrzymać w sobie pewne (dzikie) instynkty."

      Powstrzymać - tz. mieć w sobie 2 części umysłu: tą, która chce, i tę, która nie chce i musi powstrzymywać tę pierwszą (np. strasząc ją, zakazując itd.). To tzw. konflikt wewnętrzny - polegający na posiadaniu jednocześnie dwóch sprzecznych potrzeb lub pragnień ("chcę ruchać" + "nie powinienem ruchać"). To nie jest zarządzanie sobą. To robienie sobie impasu mentalnego, w którym człowiek ZAWSZE będzie nieszczęśliwy na którymś poziomie - bo zawsze choć jedna jego potrzeba nie będzie zrealizowana.

      To jest wyjście? Nie sądzę.

      W ogóle tzw. "ucywilizowanie" polega najczęściej na wprowadzaniu człowieka w konflikt wewnętrzny między jego biologią a wartościami społecznymi.

      Społeczeństwo mówi: korzystaj z życia - jedz, zaliczaj nowych partnerów (jak w porno), nie marnuj czasu (nie śpij), nie wysilaj się, bo technologia zrobi coś za Ciebie.

      To samo społeczeństwo mówi też: odchudzaj się, miej piękne ciało, bądź wierny, wysypiaj się, zapierdalaj dzień i noc na lepsze życie itd.

      Słowem: społeczeństwo to nie żadna oświecona cywilizacja - ale wpychane nam bezdyskusyjnie, gromadzące się od pokoleń, sprzeczne ze sobą pierdoły, które nie mają ani odniesienia do naszej biologii, ani do technologii, która wpływa na nasze życie.

      A biologia dokłada do tego swoje potrzeby i ma w dupie, co tam społeczeństwo mu nad głową pieprzy.

      Moim zdaniem - możemy wybrać: nauczyć się mądrze zarządzać swoimi instynktami (choć nie będzie to zawsze zgodne z dogmatami społecznymi) - lub osuwać się w hipokryzję.

      ***

      Pozostałe kwestie, które poruszasz (np. reakcji na zdradę itd.), są Twoją opinią, do której masz oczywiście prawo, które szanuję.

      Natomiast podsumowując:

      - nie uważam, żebym czymś manipulował - nie odnoszę korzyści z moich wpisów i nie mam zamiaru nakłonić jak najwięcej osób do trójkątów
      - jeśli ktoś próbuje użyć moich argumentów (w zasadzie dowiedzionych naukowo) jako linii obrony gwałtu - to mu to nie pomoże
      - moją intencją jest zrozumienie, dlaczego ludzie zdradzają lub otwierają związki - nie uzasadnianie, dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią zarządzać swoim libido i kogoś gwałcą
      - uważam, że kontrolować popędów się nie da - ale da się nimi zarządzać i planować życie, tak że popędy nam go nie zniszczą
      - tłamszenie popędów powoduje konflikty wewnętrzne, cierpienie i hipokryzję

      Łączę pozdrowienia!

      Usuń
    4. PS. Dodam jeszcze, że to właśnie kora kognitywna - czyli ewolucyjna nowinka - podobnie jak zdolność do tworzenia cywilizacji technicznych (którą mamy od zaledwie ok. 7 tysięcy lat) - jest z punktu widzenia historii ewolucji "zboczeniem" - bo przez miliony lat skupialiśmy się na realizowaniu instynktów - i to one są "tradycyjną" formą istnienia gatunków. Także te wszystkie osądy i oceny są - w moim odczuciu - g* warte. Proponuję skupić się, jak my, jako geje, możemy tworzyć ze sobą szczęśliwe związki - a nie, czy powinny być otwarte czy zamknięte.

      Usuń
  16. Ja chciałbym w ogóle dać dupy. Komukolwiek. Zrobiłbym wszstko żeby tylko poczuć w sobie faceta! Tak bardzo tego pragnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo Kochany, rozumiem. Tylko musisz wiedzieć, że to nie tędy droga. Im bardziej chcesz, tym Ci do tego dalej. To tak nie działa.

      Zapytaj siebie, co sprawia, że tak bardzo chcesz się oddać. Co by Ci to dało? Jakie uczucie? Jakie wrażenie? Co się za tym kryje? Bo skoro tak bardzo chcesz dać dupy - to coś za tym jest głębiej.

      Usuń
  17. no cóż, ryzyk fizyk. Może jakiś poradnik dla chorobliwej zazdrości? dla osoby atakowanej? Nie mam pomysłu jak się obronić :( powoli mam dosyć słuchania że znowu coś źle zrobiłem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z własnego doświadczenia wiem, że czasem za niewłaściwym zachowaniem partnera, chorobliwa zazdrością, atakami, stoi zaburzenie lub choroba psychiczna i zachowania tej osoby mogą być poza jej kontrolą i świadomością, że robi źle. Także można zasugerować partnerowi wizytę u psychologa, żeby wykluczyć ewentualne zaburzenia na tle emocjonalnym i dociec z czego bierze się ta zazdrość. Może z chorobliwego lęku przed opuszczeniem przez Ciebie? Jeśli Twoje tłumaczenia nie są wystarczające a nie chcesz się rozstawać z partnerem to warto rozważyć wizytę u specjalisty.

      Usuń
    2. Jeśli docierasz do granic swojej wytrzymałości - rozważ odejście. Mówię serio. Zerwanie jest opcją atomową - ale często rozwiązuje wiele kwestii.

      Jeśli on jest wciąż zazdrosny - a to eskaluje - za jakiś czas to on najpewniej zerwie, będąc święcie przekonany, że padł Twoją ofiarą.

      Jeśli odsuniesz się pierwszy - dajesz mu szansę na zobaczenie, co za maniany odwala. Jeśli się ogarnie i wciąż Cię kocha - to będzie chciał nad tym pracować. Jeśli jednak pogrąży się w odmętach szaleństwa - to może lepiej teraz niż za np. 2 lata - podczas których dobije Cię psychicznie.

      Przerabiałem takie akcje na sobie już 2 razy w życiu. Byłem non stop oskarżany o zdrady. Wciąż chorobliwie przepytywany, gdzie byłem, co robiłem i z kim. Chciałem dobrze, więc się tłumaczyłem, uspokajałem itd. Finalnie jeszcze bardziej dostałem po ryju. Po drugim związku obudziłem się z hardcorową depresją. I wiesz co? Nigdy kurwa więcej. NIGDY. Dziś wiem, jak bym postąpił - pożegnałbym się z partnerem. Bo i tak to się stanie, i tak - tylko pytanie, w jakim będę stanie psychicznym wtedy.

      Obaj po latach przyznali, że przegięli. Ocknęli się z paranoi, w której żyli. Ale to już nie był mój problem.

      Wiem, że moja rada jest ostra - ale rzucenie kogoś często daje ludziom do myślenia. A jeśli nawet to nie pomoże - to ratunku i tak już nie było, i tak.

      Nikt takiej opcji nie chce. Zapewne go kochasz. Ale tu chodzi o Ciebie i o Twoje zdrowie psychiczne. Sam najlepiej wiesz, ile wytrzymasz i gdzie są Twoje granice w takiej sytuacji. Moje były zbyt luźne. Wpuściłem do swojego życia kogoś, kto zniszczył moje zdrowie. Nigdy więcej.

      Usuń
  18. Przeczytałem od deski do deski. W związkowym otwieraniu się na innych przytaczasz argumenty o fantazjach, potrzebach, temperamencie, fizycznym przyciąganiu. Odnosisz się również do religijnego kieratu, ograniczeń powstałych na kanwie tego, co wpajano nam od lat. Wszystko okej. Ale zabrakło mi jednego elementu: Co w sytuacji, w której zwyczajnie nie chcę, by ktoś inny dotykał mojego partnera i pozwalał sobie na zachowania, które są zarezerwowane dla nas jako pary? Co, jeśli odrzuca mnie hipotetyczna myśl o tym, że mój partner po zabawach z tym trzecim kładzie się do naszej pościeli, a świadomość tego, co się stało, mnie odrzuca? Zabrakło mi właśnie tego przypadku. Bo widzisz, między pragnieniami a religijnymi zabobonami, istnieje jeszcze cala gama odczuć, w tym te, o których wspomniałem. Odwróćmy zatem sytuację: jedna osoba chce spróbować, druga się przed tym wzbrania. Czy przez to związek powinien się zakończyć? Czy partner powinien naciskać na drugiego partnera? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info zwrotne - będzie o tym cały artykuł także!

      Bo zauważyłem, że część osób odebrała mój artykuł w stylu "musisz się zgodzić na trójkąt". A to nie tak - na razie to było "fajnie, żebyśmy zrozumieli, co się kryje za chęcią otworzenia związku".

      Usuń
  19. Jako osoba myśląca i działająca bardzo logicznie na co dzień nigdy nie zaakceptuję poglądu, że racjonalizm to iluzja. Jeśli nie potrafimy choć na chwilę schować naszej impulsywnej natury i irracjonalnych emocji do szafy, żeby zrobić coś racjonalnego, to jako gatunek już jesteśmy skazani na zagładę. Uważam, że potrzebujemy dzisiaj zimnej kalkulacji i racjonalności bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Także, nie czepiam się kwestii otwierania związków, bo sam rozumiem mechnizmy stojące za seksualnością, choć mam pewne wartości/zasady wg których żyję, które powodują, że będę żałował, jeśli zejdę z tej drogi jaką sobie zbudowałem. Poza tym skupiam się na tym jak sam żyję i mam wywalone na to co robią inni ludzie. Jestem całkowicie gotowy spędzić życie samotnie, jeśli nie znajdę chłopaka, który będzie podzielał moje wartości - to jest przejaw racjonalizmu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakbym czytał artykuł o sobie i moim chłopaku. Od jakiegoś czasu nasze potrzeby seksualne rozjechały się w przeciwnych kierunkach. Od początku związku ja byłem wyłącznie pasywem a on aktywem. On nie chce tego zmieniać a mi taka rola przestała pasować. Chciałbym się z nim zamienić, chociaż raz na jakiś czas, ale on odmawia. On nie chciałby wpuszczenia do naszej relacji innego faceta, też tego nie chce, ale już nie mam pomysłu jak pogodzić nasze potrzeby. Nie chce go zdradzać po kątach. Tłumacze mu swój punkt widzenia, ale to na nic. Mi przez to ochota na seks spadła i w ogóle się nie kochamy, przez co oboje jesteśmy sfrustrowani, najgorzej ja, bo po rozmowach z nim czuje poczucie winy, że to przeze mnie nasz związek się rozpada. Jakby specjalnie to robił, żeby mnie podporządkować. Bo to ja robie problem z niczego wg niego.
    Czasem zrobi coś naprawdę miłego, żeby mnie udobruchać i żeby było po staremu, momentami nie mogę na niego patrzeć i mam myśli o odejściu. To mój 1 chłopak i poza seksem było między nami dobrze, dogadywaliśmy się. Boje się odejść, bo po części go kocham a z drugiej strony obawiam się, że trudno będzie mi spotkać kogoś kto odpowiadałby mi charakterem i komu podobałoby się bycie pasywniejszą stroną w naszej relacji.
    Beznadziejnie się czuje w związku z tą sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Drogi, przede wszystkim - głęboki oddech. A potem kilka kolejnych. Zastanówmy się, co się dzieje i jak z tego wybrnąć.

      Pierwsze i podstawowe pytanie: Co go powstrzymuje przed byciem pasywnym?

      UWAGA: Nie: "DLACZEGO nie chce być pasywem?" (takie pytanie generalnie nie tylko da Ci najczęściej irracjonalną odpowiedź, ale skupi go na umacnianiu się w odmowie - szukaniu kolejnych przyczyn, dlaczego nie).

      CO GO POWSTRZYMUJE? CO STOI NA PRZESZKODZIE? - skupia na przeszkodach i na tym, jak je pokonać.

      To cholernie ważne, bo może od tego wiele zależeć.

      "Tłumacze mu swój punkt widzenia, ale to na nic."

      W wielu przypadkach tłumaczenie swojego punktu widzenia nic nie daje. Jego punkt widzenia najpewniej przysłania mu Twój punkt.

      " po rozmowach z nim czuje poczucie winy, że to przeze mnie nasz związek się rozpada. Jakby specjalnie to robił, żeby mnie podporządkować. Bo to ja robie problem z niczego wg niego."

      To jest typowa manipulacja polegająca na wzbudzaniu winy, aby Cię ukarać za to, że masz jakieś pragnienie czy potrzebę. To, że chcesz stać się aktywny, to ABSOLUTNIE NIC ZŁEGO. Masz prawo chcieć, masz prawo mieć pożądanie, masz prawo dążyć do realizacji tego pragnienia - tym bardziej, że nikogo nie krzywdzisz tym pragnieniem, a wręcz przeciwnie - chcesz sprawić sobie i partnerowi przyjemność.

      Poczucie winy pojawia się w takich rozmowach, bo przyświeca im ukryte założenie: "Nie powinieneś tego chcieć."

      Kto powiedział, że nie powinieneś chcieć być aktywem? Na jakiej podstawie? Jakie fakty niby świadczą o tym, że nie powinieneś tego chcieć?

      Absurd. Jeśli chcesz - to powinieneś chcieć. To nic złego - większość gejów chce się sprawdzić jako aktyw.

      "Czasem zrobi coś naprawdę miłego, żeby mnie udobruchać"

      Czyli dobrze wie, że robi źle - więc próbuje łagodzić sytuację.

      Usuń
    2. Najczęściej sprawy wyglądają tak, że:

      - rozmowy i tłumaczenia nic nie dają
      - grożenie nic nie daje
      - proszenie nic nie daje
      - w ogóle gadanie nic nie daje

      Opcja A: zachęcić go do dania dupy. Jakbyś pracował w agencji marketingowej - jakbyś zareklamował bycie pasywem? Co Ci się w tej roli podoba? Jakie przyjemności się z tym wiążą, których nie ma aktyw?

      Opowiedz mu o tym. Kiedyś swojemu hetero koledze na piwie opowiedziałem, jak to jest mieć silny orgazm analny - tak się podniecił, że mu stanął ;)

      Opcja B: pomyśl, jak długo to jeszcze zniesiesz. Miesiąc? Może pół roku? Może rok? Każdy ma swoją granicę akceptacji. Lepiej pomyśl o tym teraz, nim się tam znajdziesz i podejmiesz decyzje, które nie będą miały z rozsądkiem nic wspólnego. Nie chcesz tam dotrzeć. Rozstaniecie się w złości, we wzajemnych pretensjach i żalu. Bo do tego to zmierza - Twój opis jasno na to wskazuje.

      Moja rada? Jeśli sytuacja jest tak zła, że nie możesz na niego patrzeć - będę brutalny: trzeba odejść.

      Odpocząć. Zdystansować się. Dać czas sobie i jemu.

      I wtedy może zacząć dziać się magia. Albo uspokoi się, przemyśli sprawę i SAM do Ciebie przyjdzie z rozwiązaniem tego problemu.

      Albo tak bardzo nie chce Twojej aktywności, że to będzie dla niego ważniejsze, niż związek z Tobą. Wtedy powstanie pytanie, czy warto być z takim partnerem...?

      Zazwyczaj jest tak, że tylko realne decyzje i działania budzą facetów, którzy zamiatają problemy pod dywan i udają, że wszystko jest okej i wmawiają innym, że niczego nie powinni chcieć.

      Wiem, że to przerażająca opcja - ale wierz mi - ja paru facetów nie rzuciłem wtedy, kiedy powinienem był ich rzucić. I BARDZO cierpiałem. Doprowadziłem się do skraju frustracji, nerwicy i depresji, nim w końcu miałem odwagę powiedzieć: DOŚĆ.

      O dziwo - rozstawanie się czasem potrafi zdziałać cuda. Ale musi być zrobione, nim pozabijacie w sobie uczucia do siebie - albo siebie nawzajem!

      Twój partner musi traktować Twoje potrzeby jak własne - i na odwrót. To musi działać w obie strony - inaczej partnerzy się zamykają. To nie jest związek, ale WSPÓŁTRWANIE. Nie tak to ma wyglądać.

      Będzie o tym artykuł niebawem. Śledź proszę bloga.

      PS. Możesz też wziąć kartkę papieru i napisać wszystko, co do niego masz. Wyrzucić to z siebie. Nie chodzi o to, żeby to czytał - chodzi o to, byś to wywalił do A do Z - daję Ci gwarancję, że poczujesz ulgę i zaczniesz myśleć bardziej racjonalnie na ten temat. A spokój będzie Ci teraz potrzebny.

      Ściskam mocno :*

      Usuń

    3. Na początek dziękuje, że odpisałeś tak szybko, że w ogóle odpisałeś, bo mogłeś to olać.

      Jedyne argumenty jakie usłyszałem od niego, to:
      - bycie aktywem jest przyjemniejsze
      - próbowałem z innymi facetami być pasywem i to nie było to

      On jest ode mnie starszy i miał kilku facetów przede mną, w przeciwieństwie do mnie ma porównanie z obydwu ról.
      Ja wiem, że nie mogę go do niczego zmusić. Próbowałem argumentami. Mówiłem, że nic na siłę, jak będzie mu źle to nie będę naciskał. W rozmowach starałem się być spokojny i nie mówiłem, że żądam od niego zmiany tylko że moglibyśmy kiedyś się zamienić, bo ja chciałbym spróbować tego z nim. To była prośba, sugestia, żeby to przemyślał, a on od razu z nerwami że nie i powiedział to co napisałem wyżej i uznał, że temat zamknięty. A jak chciałem pogadać o tym innego dnia to rzucił tylko „mówiłem ci, że nie”. Jemu jest dobrze tak jak jest.
      Wyprowadziłem się po tym jak wysłałem Ci pierwsza wiadomość. Widziałem, że go to ruszyło, bo się tego nie spodziewał, ale nie spodobało mu się, że zostanę u hetero kolegi, a to jedyna osoba, u której mogłem się zatrzymać. O niego też jest zazdrosny. W ogóle od kiedy zaczęliśmy być razem to wszystkie relacje z kolegami/przyjaciółmi płci męskiej mi się pogorszyły, bo był o nich zazdrosny. Kiedy wychodziłem do moich znajomych to szedł ze mną, dołączał później albo wypytywał co robiliśmy. Kiedyś też zrobił mi awanturę, bo przyjaciel mnie pocałował, chociaż ja tego nie odwzajemniłem. Dopiero teraz otworzyły mi się oczy, jak jestem od niego uzależniony, bo mamy wspólne mieszkanie, prace, znajomych, zainteresowania, nasze rodziny się lubią. Spędzamy ze soba 24/7. Na początku związku traktował mnie bardziej na równi, jak partnera. Podobało mi się, że jesteśmy ze sobą naprawdę blisko. Teraz czuje, że moją pasywność w seksie przełożył na całe nasze życie. Jeśli nie postawie granic lub nie odejdę to zagłaszcze mnie na śmierć. Czasem mam takie odczucie, że jestem dla niego tylko dupą do wyruchania na każde jego zawołanie..Nie dociera do niego, że ja mogę mieć jeszcze jakieś potrzeby, bo mi poświęca tyle swojego czasu. I powinienem być za to wdzięczny.
      Wstyd mi, bo byłem taki głupi, zapatrzony w niego.

      Postaram się napisać mu jeszcze raz wszystko na spokojnie o co mi chodzi. Jak to nie pomoże to trzeba będzie odejść zupełnie.

      Jeszcze raz dziękuje, że poświęciłeś mi czas.

      Usuń
    4. Kochany! Dobrze robisz. Jeśli tak to wyglądało - czas na zmiany. Wiele Was łączyło, ale wiele rzeczy też nie grało, jak należy.

      Zachęcam Cię, byś przeczytał mój najnowszy artykuł - Jak szybko naprawić toksyczny związek. Tam jest sporo sugestii, co można zrobić. Ale podstawową już możesz odhaczyć - wyprowadziłeś się. Nagle się wszystko wali i trzeba będzie wyłożyć karty na stół.

      Gratuluję odwagi w walce o swoją godność i samoocenę. Dziękuję, że dzielisz się swoją historią. Także inni będą mogli dzięki niej czegoś się nauczyć.

      Jakby co - pisz śmiało dalej. Co możemy, to pomożemy :*

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca