Przywykliśmy, że po prostu oddajemy się swoim popędom bez głębszej refleksji, jak, gdzie i kiedy się zaspokajać.
Jednak nie zawsze prowadzi to do możliwie największej satysfakcji seksualnej - tym bardziej, gdy 1) nie znamy jeszcze swojego ciała i nie testowaliśmy różnych podejść, 2) jesteśmy w związku, gdzie - prócz swojego libido - trzeba także brać pod uwagę libido partnera (partnerów :).
Dlatego dziś porozmawiamy sobie o różnych podejściach do rozładowywania swoich napięć (homo)seksualnych.
(De)synchronizacja libido w związkach
On chce wieczorem, a jego chłopak rano. Jeden chce szybko, na stojaka w przedpokoju - drugi chce się rozkoszować 2 godziny w sypialni. Jeden chce codziennie - drugi: raz w tygodniu.
Te problemy aż w 31% przypadków są wymieniane jako przyczyna otwarcia związku na innych.
Bez wyrobienia sobie choćby minimalnej elastyczności w temacie rozładowywania swoich wypełnionych spermą jąder - w związku mogą pojawić się kłopoty.
Na szczęście zarządzanie libido można trenować i przyzwyczajać nasze ciało do różnych harmonogramów dostarczania sobie przyjemności.
Strategia powolnej celebracji
Inaczej slow sex.
To strategia, w ramach której pozwalasz, by libido powoli narastało - i cieszysz się tą podnietą, nie chcąc, by szybko minęła. Przez cały dzień ładujesz jaja, zerkasz na porno lub wymieniasz seksowne wiadomości z kochankiem - by finalnie wieczorem (lub nawet po paru dniach) spuścić się z ogromną satysfakcją.
Finału jednak też nie chcesz osiągnąć zbyt szybko - rozkręcasz się powoli, pozwalasz sobie na naturalną erekcję, a potem lubieżne pieszczoty lub walenie. Odwlekasz orgazm, ile tylko możesz - stosując także edging - czyli balansowanie na granicy punktu, po którym rozkoszy nie da się już zatrzymać i tryskasz.
Z czasem specjalizujesz się w tym podejściu - potrafisz mieć parę skurczów orgazmu bez wytrysku, a może nawet uronisz spermową łezkę, nim wykończysz rozkoszą siebie i swojego penisa.
W ten sposób rozkosz jest prawdziwą degustacją - rozciągniętą w czasie, głęboką, wieloaspektową i złożoną. Orgazm niezwykle silny i długi - dostarcza totalnej satysfakcji i jest połączony z dogłębnym opróżnieniem jaj.
Wraz z partnerem można postawić na długi, nocny maraton powolnego walenia, obciągania i przytulania bez orgazmu. Tworzy się wtedy cudowna atmosfera leniwie sączącej się satysfakcji, nagiej otwartości i swobody między samcami. Dochodzicie dopiero, gdy obaj dacie sobie na to zielone światło.
O wiele łatwiej w ten sposób osiągnąć orgazm jednoczesny - który bardzo zbliża do siebie facetów.
To świetne podejście, gdy na co dzień - paradoksalnie - nie osiągasz wysokich rejestrów pociągu seksualnego - i pragniesz go podkręcić, cieszyć się nim, by finalnie wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Minusem jest to, że taka strategia pochłania sporo czasu i nie zawsze mamy go na tyle, by w pełni rozwinąć to podejście.
Strategia szybkiej ulgi
W tym podejściu popęd seksualny jest traktowany jak każda inna potrzeba fizjologiczna. Czujesz jakąś podnietę? Idziesz i walisz - ewentualnie ruchasz, gdy masz kogoś pod ręką.
Szybka ulga sprawdza się u tych samców, którzy mają gwałtowne skoki podniecenia - od zera do 100% potrafią podniecić się w ułamku sekundy, a w ciągu kilkunastu osiągnąć pełny wzwód.
Funkcjonowanie z takim chimerycznym libido jest bardzo trudne. Ciężko skupić się na codziennych zajęciach. Niełatwo też ukrywać wciąż erekcję (szczególnie w szatni czy na basenie) - więc szybkie spusty są najlepszym rozwiązaniem. Pozwalają szybko wrócić do normy i nie oszaleć z nadmiaru podniety.
Jak wynika z moich ankiet - rekordziści potrafią w ten sposób zaliczyć po kilkanaście orgazmów dziennie: często w publicznych toaletach czy w samochodach, bo nie są w stanie wytrzymać do domu.
Minusem strategii jest to, że nie uczysz się świadomie kontrolować swojego popędu - a jedynie go rozładowywać. To taki fast food w kontekście seksu.
Ogólna satysfakcja z takiej strategii też bywa różnie oceniana. Choć orgazmy mogą być silne, pytanie - czy chodzi tylko o to, by mieć jak najwięcej spustów?
Strategia treningowa
Strategia ta polega na tym, że nie czeka się na wzrost podniecenia jak na dobrą pogodę - a po prostu traktuje się seks jak trening. Ot, wybija odpowiednia godzina - ściągamy gacie i ruszamy do boju - bez względu na to, czy jesteśmy podnieceni czy nie.
Można taką strategię stosować samotnie (używając do stymulacji porno lub fantazji) - a także umówić się z partnerem na określoną godzinę na trening :)
Jest to podejście bardzo racjonalne, gdyż wiele badań wskazuje, że np. 300 orgazmów rocznie potrafi mocno ograniczyć ryzyko zawału serca. Częste orgazmy mogą także poprawiać działanie układu odpornościowego. Jednak nie zawsze jest tak, że mamy ochotę na codzienne zabawy. Wtedy też po prostu możemy nałożyć sobie pewną samodyscyplinę seksualną - np. 1 orgazm dziennie - dla zdrowia.
Dwa orgazmy dziennie też mogą być pewnym celem treningowym - choć muszę przyznać, że po paru tygodniach takiej jazdy czułem się dziwne otępiały i osowiały.
Dodatkowo - takie podejście do sprawy uczy organizm pewnej gotowości i dyscypliny seksualnej. Możesz być zaskoczony tym, jak łatwo poddaje się on Twoim wymaganiom.
Strategia wstrzemięźliwości i wielkich finałów
Strategia ta przydaje się, gdy chcesz nauczyć się kontrolować swój popęd seksualny, a także mieć bardzo silne, długie i obfite orgazmy.
Jak się domyślasz - strategia polega na celowym wstrzymywaniu się od masturbacji lub seksu przez pewien czas np. paru dni. Chodzi w niej także o celowe powstrzymywanie się do porno czy fantazjowania - żeby nie kusić. To uczy wyciszania libido oraz świadomej kontroli nad nim.
Niektórzy wariują już po paru godzinach - a są tacy, co potrafią wstrzymywać się niemal w nieskończoność - co jest dość dobrą umiejętnością. Wtedy tylko bowiem wiesz, że masz nad sobą pełną kontrolę seksualną.
Jest taki moment, że wstrzymywanie się od spustu nie będzie już miało sensu - bo nie przełoży się na większy orgazm czy wytrysk - a jedynie na narastającą frustrację i walkę z sobą. Wtedy po prostu trzeba wyciągnąć pręta i strzelić - lub sięgnąć po pomoc chłopaka. Czy zrobisz to wtedy czy za 3 dni - orgazm będzie tak samo silny i obfity.
Każdy gej dotrze do tego momentu w różnym czasie. Jedni po np. 3 dniach, a inni po jednym dniu. Sprawdź, jak to jest u Ciebie.
Co ciekawe - podobno najszczęśliwsze z życia seksualnego są pary hetero, które uprawiają seks raz w tygodniu. Gdy uprawiali seks częściej, czuli się zmuszani. Niemniej dotyczy to po pierwsze par hetero. A po drugie - w każdym przypadku może być inaczej.
Strategia pakowania libido
Dobrzy kumple nigdy nie pozostaną obojętni wobec napięć kolegi. |
Im większy popęd - tym silniejsze orgazmy. Zatem okresowo można swoje libido pompować - np. podczas wakacji czy weekendu - żeby maksymalnie skorzystać z wolnego czasu :)
Pierwszym etapem jest zmiana diety - warto do niej dorzucić cynk organiczny (glukonian cynku) 15 mg, witaminę B6 - bo redukują prolaktynę (hormon, który obniża popęd). Warto dorzucić tran z omega-3 oraz witaminą D (podnosi libido naturalnie) oraz ekstrakt z kozieradki - który (co zostało dowiedzione) podnosi testosteron i ogólny popęd (potwierdzam, choć trwa to parę tygodni).
Aby libido podkręcić, warto zacząć ćwiczyć nogi - to największy zespół mięśni w ciele. A każdy skurcz mięśnia poprawia wydzielanie testosteronu.
Finalnie - warto zainwestować w swoją wyobraźnię. Budowanie realistycznych fantazji seksualnych czy sexting potrafi bardzo nakręcić.
I już masz co rozładowywać. |
Jaką strategię wybrać:
Osobiście uważam, że najlepiej stosować je zamiennie. Nie ma nic gorszego niż nuda - zatem przeplatanie tych podejść będzie generować różne wrażenia i uelastyczniać nasze ciało oraz umysł.
Można np. 3 dni z rzędu walić po kilka razy dziennie o określonych godzinach (trening), a potem przejść na abstynencję na kolejne 3 dni.
Trzeciego dnia niemyślenia o seksie można popuścić hamulce i powoli się rozkręcać - by wieczorem postawić na edging i długie walenie z wielkim spustem. Po takiej przygodzie można oddać się w ręce swojego libido i po prostu walić od razu, gdy się ono pojawi (ale już nie zgodne z jakimś harmonogramem).
Sądzę, że dzięki temu każdy najlepiej pozna reakcje i naturalny rytm swojego libido. Nauczy się je kontrolować, rozładowywać i podkręcać wedle potrzeb.
***
Zarządzanie swoim libido jest cenną umiejętnością w związku. Partnerzy mogą nie tylko uczyć się kontrolować swoje pożądanie, wyciszać je lub uruchamiać, gdy nadchodzi właściwy moment - ale mogą także wspólnie umówić się na zsynchronizowanie swoich strategii, by wspólnie przeżyć jak najwięcej rozkoszy oraz odkryć, które podejście najbardziej im odpowiada.
Chłopcy przygotowują się do rozładowania napięć. |
Profesjonalne rozładowanie libido. |
Powolna c(w)elebracja. |
Oto prawdziwi sprawcy całego zamieszania... |
Takiej lufy nie da się w pełni nigdy rozładować. Aczkolwiek próbować można. |
Pobudzenie napięć w 0,3 sekundy. |
Koledzy pomagają sobie ulżyć w napięciu. |
A Ty? Jaką strategię stosujesz, by rozładowywać swoje libido?
Podoba mi się że często na zdjęciach jest Kris Evans mój ulubiony aktor 😍
OdpowiedzUsuńAutorze, masz gdzieś wpis na temat edging-u? Informacje opisujące na czym dokładnie to polega? Jak zacząć z tym przygodę? Z góry dziękuję za odpowiedź :-)
OdpowiedzUsuńAno było :)
Usuńhttps://gay-relations.blogspot.com/2013/03/60-minutowy-orgazm-czyli-jak-skutecznie.html
W moim przypadku rzeczywiście warto by troszkę popracować nad okiełznaniem, jeśli chodzi o typy strategii, to w sumie stosuję wszystkie oprócz Treningu - nie wpadłem w sumie nigdy na to, wydaje mi się sztuczne, dla mnie.
OdpowiedzUsuńOstatnia opcja wstrzemięźliwości i wielkich finałów jest świetna, choć niestety czasem trudno mi się powstrzymać dłużej niż dzień od walenia, a czuję, że najlepiej gdybym ze spustem wstrzymał się z 5 dni
Zastanawiałem się, co zaznaczyć w ankiecie i sam nie wiem. U mnie to jest trochę złożona sprawa, bo mam pewne zaburzenie osobowości, które ma duży wpływ na moje libido. Do tego biorę leki, które zanim zostały dobrze dobrane potrafiły hamować mój popęd. I biorąc stan zdrowia pod uwagę ciężko mówić o jakimkolwiek treningu gdy np. przez tydzień nie mam ochoty na seks, potrafi drażnić mnie sam dotyk, ale też często w takim stanie maksymalnie na co mam ochotę to przytulanie i całowanie się.
OdpowiedzUsuńA kiedy czuje się dobrze psychicznie to mogę spędzać cały dzień w łóżku i nie mieć dość pieszczot i seksu, ale już masturbuje się rzadko, może 1-2 razy w ciągu miesiąca, bo więcej nie potrzebuje i zdecydowanie wole, jak partner sprawia mi przyjemność niż gdy miałbym robić to solo. Myśle, że nie mam problemu z kontrolą swojego libido w momencie dużej chęci seksu, bo przez cały dzień nie widuje się z partnerem i wracam do niego wieczorem to w sekundę potrafię się zapalić do zabawy, a jeśli on nie ma szczególnej chęci na seks, co jest bardzo rzadko spotykane, to nie rozładowuje napięcia, które nagromadziło się przez cały dzień i sam komfort psychiczny zasypiania przy nim, jakieś tam buziaki i przytulanie potrafi zastąpić seks. No i nie lubię szybkiego seksu. Z Twoich opisów to chyba bardziej podpada pod powolną celebracje a z drugiej wymuszoną przez stan psychiczny abstynencje...