Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

środa, 2 grudnia 2009

Błędy nie istnieją - są tylko rezultaty

Dawno, dawno temu żył sobie ktoś, kto uważał siebie za kogoś mądrzejszego od innych. Postanowił on ustalić, jak pewne rzeczy powinny być robione. Zadecydował, co to znaczy "robić coś właściwie" - powołując w ten sposób - zupełnie nieświadomie - instytucję błędu. No bo skoro można coś robić właściwie, to znaczy, że można też niewłaściwie - a więc błędnie. I wtedy rozpoczęła się epoka poczucia winy.

Czy to prawda, że błąd istnieje? Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek widzieć błąd? Jeśli sądzisz, że tak - pozwól się poinformować, że to nie był błąd - to było czyjeś zachowanie, do którego dokleiłeś etykietkę "błąd", uznając je za niewłaściwie. Innymi słowy - postawiłeś się w roli wszechwiedzącego, który osądza, co być powinno robione, a co nie. Czy wiesz to lepiej od drugiego człowieka? Czy wiesz lepiej od Wszechświata, co być powinno robione?

Gdybyśmy odarli świat z etykiet i nie wiedzieli, co jest błędem a co "prawidłowym zachowaniem" - okazałoby się, że pewne rzeczy są prostsze. Nie byłoby poczucia winy, żalu, nie byłoby świętego oburzenia na kogoś. Byłby za to święty spokój.

Błędy nie istnieją - są tylko rezultaty zachowania, których akurat w danym momencie nie chcesz.

Mówiąc sobie "chcę osiągnąć X" - robisz sobie tzw. wizję tunelową. Przestajesz dostrzegać wszystko, co nie jest X. To oczywiście pozwala Ci z jednej strony skoncentrować się na rezultacie, z drugiej - nie pozwala Ci zaakceptować swoich "błędów" - a więc niepożądanych rezultatów, które będziesz uzyskiwał po drodze do celu, ucząc się. Chciałeś zarabiać 5000 złotych miesięcznie, a zarabiasz 7000. No cóż, trudno. Uda się następnym razem.

Przypuśćmy, że zakładasz firmę, bo chcesz zarobić milion złotych. Robisz od razu interes i zarabiasz milion. Po sprawie. Czy czegoś nowego się nauczyłeś?

Jeśli ustalasz sobie cel i osiągasz go za pierwszym razem - znaczy to, że niczego się nie nauczyłeś. Bo przecież wiedziałeś od razu, jak to osiągnąć. Natomiast robiąc coś i nie osiągając tego, co zamierzałeś - odkrywasz nowe rzeczy. Tak powstawały największe wynalazki.

Cokolwiek robisz - ma to rezultat. Zawsze. Ale ludzie z wizją tunelową niestety tego nie dostrzegają - tak są zaślepieni tym, co chcą osiągnąć, że nie widzę tego, co osiągnęli. Mówią: "Nie mam żadnych osiągnięć", co jest oczywistą i frustrującą bzdurą. Nie można nie mieć osiągnięć - można mieć tylko zamknięte oczy.

"Mam XX lat i nic nie osiągnąłem." Bullshit. Rozejrzyj się. Masz znajomych, jakich masz, robisz to, co robisz. Codziennie masz miliony rezultatów. Zobacz, ile masz doświadczeń. Ile pięknych chwil na koncie. A że to nie jest to, co wydaje Ci się, że byłoby dla Ciebie najlepsze - to zupełnie inna sprawa. Może nadszedł czas, by zaufać Wszechświatu i odkryć, że on wie lepiej, co jest dla Ciebie najlepsze...? Że przeciwstawianie się Jego Woli jest głupotą i skazywaniem się na cierpienie...?

Wszechświat jest hojny i nieskończenie mądry. Zawsze coś daje w zamian. Nawet oddychanie ma swoje rezultaty. Nawet leżenie na łóżku cały dzień. Wszystko. Trzeba tylko mieć na tyle otwarty umysł, by oczy mogły to dostrzec a uszy usłyszeć. Jest akcja, jest też reakcja Wszechświata (absolutnie nie przyczyna i skutek!). Reakcja ta zawsze jest mądrzejsza. Nie musimy mieć mądrości w sobie - największa mądrość to Wszechświat. On lepiej wie, co jest dla Ciebie najlepsze. Jeśli nie daje Ci czegoś - to znaczy, że tego nie potrzebujesz. Skąd to wiem? Bo tego nie masz. A jeśli coś masz, to dlatego, że właśnie tego potrzebujesz. Skąd wiem? Stąd, że to masz!

Jesteśmy mrówkami. Przemierzamy ogromne przestrzenie kosmosu, widząc zaledwie kilka metrów przed sobą. Wydaje nam się, że gdybyśmy zrobili ogromny skok do przodu - np. kilka milionów lat świetlnych - to byłoby dla nas lepiej. Ale nie wiemy tego naprawdę. Nie wiemy, co tam jest - tylko nam się wydaje. Może jest tam dobrze a może jest tam źle. I dlatego czasem Wszechświat nas chroni - nie pozwala nam skoczyć w przepaść, bo wie, że byłoby to dla nas złe. I dlatego idziemy nadal swoimi ścieżkami, swoim tempem. Dostajemy to, na co jesteśmy gotowi. Bo to jest dla nas dobre.

"Od nadmiaru pieniędzy ludzie wariują" - słyszę, siedząc wśród znajomych. I już wiem, że ten, kto to wypowiedział, prawdopodobnie nigdy nie będzie miał nadmiaru pieniędzy. Dlaczego? To proste. Kto chciałby zwariować? Nikt. Dlatego też ten człowiek będzie podświadomie bronił się przed większą gotówką - bo będzie się bał, że zwariuje. Logiczne. Ta myśl nie jest korzystna dla życia. Ale nie walczę z tym - to jego ścieżka. Mogę mu to powiedzieć - może ma na tyle otwarty umysł, by to pojąć? A jeśli nie - po prostu napijemy się herbaty.

Wyjdźmy jednak poza to przekonanie, że "od nadmiaru pieniędzy ludzie wariują". Wszyscy ludzie? Czy można mieć nadmiar pieniędzy? Czy można mieć nadmiar pieniędzy i nie zwariować? Zastanów się nad tym chwilę. Jeśli mam w tej chwili na koncie 5000 złotych - to znaczy, że dokładnie do tej sumy dorosłem, dojrzałem. Że na takie pieniądze zasłużyłem. Nie jest ich ani za mało, ani za dużo - dokładnie tyle, ile powinno być. Idealnie na czas. Cóż za precyzja i wyczucie!

Ja sądzę, że ludzie wariują z braku pieniędzy! Czy to nie jest prawda? Zobacz. Chodzą wystraszeni, że nie będą mieli z czego zapłacić rachunków. Że zachorują i nie będą mieli kasy na leczenie. To jest wariactwo! Dlatego chcę mieć pieniądze - żeby nie zwariować!

Czy mogę źle je wydać? Nie! Wydam je dokładnie na to, na co powinienem wydać - opierając się na swojej najwyższej wiedzy w danej chwili. Na cokolwiek je wydam - coś zyskam, będę miał jakiś rezultat. Czasem przedmiot, czasem ktoś zrobi coś dla mnie. Czasem po prostu "stracę je" (jakby kiedykolwiek należały do mnie, a nie do Wszechświata), by się czegoś nauczyć. Nie można źle wydać pieniędzy. To iluzja, która budzi lęki (zanim to się niby stanie) i poczucie winy (po tym, jak to się niby stało).

Gdyby na świecie nie było ludzi - czy istniałyby jakiekolwiek "błędy"?

Nie ma ludzi - nie ma błędów. Nie ma problemów, nie ma nowotworów, nie ma porażek, bankructw, długów. Nie nakłaniam Cię jednak do zabijania ludzi :) Chodzi mi o zrozumienie, że to my wszystko powołujemy do istnienia - niczym bogowie, którzy są tak potężni, że tworzą wszystko, i jednocześnie nie wierzą w to, że są bogami i że tworzą wszystko.

Poniżamy się, sądząc, że jesteśmy kimś gorszym, niż Bóg.

Na własne życzenie odejmujemy sobie sił, chęci, wiary. To smutne, ale jest to nauka. Póki co uchodząca za bluźnierstwo, ale coraz więcej osób budzi się. I odkrywa swój potencjał. Ty będziesz następny, prawda?

Idź przed siebie. Wiedz, czego pragniesz, i miej świadomość, że Wszechświat da Ci to dokładnie w tym momencie, w którym będziesz tego naprawdę potrzebował (a nie wtedy, kiedy wydaje Ci się, że tego potrzebujesz). Możesz zaufać bezkresnej mądrości Uniwersum - ono łagodnie poprowadzi Cię przez doświadczenia. Gdy pozbędziesz się opowieści - a więc obaw, lęków i zahamowań - to będzie łatwe. Może będziesz miliarderem..? Może będziesz żebrał na ulicy? Może będziesz zdrowy, może chory? Cokolwiek będzie się działo - wiedz, że wszystko gra. Że to Twoja ścieżka. Zaakceptuj to i daj się podróżować dalej. Zobaczysz, co ekscytującego stanie się potem.

Wszystko jest tymczasowe - poza tym stwierdzeniem. Ono jest wieczne.

Coś jest, a potem tego nie ma, bo rozpuszcza się w probabilistycznej zupie. A po chwili coś znów się z niej wyłania. Jedyne, co można przewidzieć, to to, że nic nie da się do końca przewidzieć. Oto sekret, którego nigdy nie było - bo to oczywista oczywistość. Coś, co mieliśmy przed oczami całe życie.

Nas, Gejów, ludzie często nazywają "błędami", "genetycznymi zjebami" etc. Zabawne. Ludzie, którzy tak sądzą, myślą, że przyroda może się mylić. Że Wszechświatu popierdoliło się coś i zrobił nas przez pomyłkę. To musi być dla nich bardzo stresujące, wierzyć w to, że jesteśmy błędami. A my mimo to nie znikamy, nadal jesteśmy Gejami! Dla mnie to tak niedorzeczne, że chce mi się śmiać. Wprost nie mogę uwierzyć, że oni w to wierzą!

Czuję się całkowicie potrzebny Wszechświatu. Czuję całym sobą, że gram jakąś istotną rolę - nawet, gdy w danym momencie oglądam Mango Gdynia, drapię się po dupie czy podziwiam obłoki na niebie. Wszechświat by się bez tego nie obył. Nie mógłby istnieć, gdyby nie ja i moja dupa, po której się drapię. Stworzył dla mnie przepiękne obłoki a ja miałbym ich nie dostrzec..?

Wszechświat stworzył DreamWalkera. I jego bloga. I Ciebie - Czytelnika tego bloga. I tę wyjątkową chwilę, w której się teraz spotykamy. Od początku istnienia wszystko zmierzało do TEJ właśnie chwili. Czy to nie magiczne? Teraźniejszość jest podniosła. Jest cudem.

Ciekawe, co wydarzy się już za moment...?

TOP 10 miesiąca