Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 listopada 2020

Gejowski seks w czasie pandemii - uprawiać czy nie? Dyskusja i porady.

To dopiero dylemat.

Bo naprawdę, choćbyśmy nie wiem, jak się starali, bardzo ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. 

W przypadku par gejowskich, które mieszkają razem, sprawa jest raczej łatwa do rozstrzygnięcia (seksić się można, tylko trzeba się monitorować). Ale oczywiście najtrudniejszy wybór mają samotni single, którzy czują potrzebę gruchnięcia z kimś poznanym np. w Internecie.

Oto parę porad, które warto wziąć pod uwagę, gdy podejmujesz taką decyzję.

czwartek, 29 października 2020

Najprzyjemniejszy sposób na wyższą odporność na czas pandemii


Media o tym milczą. Lekarz nie powie Ci o tym ani słowa.
Ale ludzie mają prawo wiedzieć - że w czasach, gdy tak wiele zależy od naszej odporności, trzeba robić wszystko, by ją podnieść.

Na pewno domyślasz się, jaki środek dziś zarekomenduje. Ale i tak klikniesz, żeby zobaczyć foty :)


czwartek, 26 grudnia 2019

Nagość, seks i przyroda - naturalny sposób na szczęście


Nagość to naturalny stan. Tacy się rodzimy i umieramy. Jednocześnie obrzydzając sobie nagość, wstydząc się jej i zakrywając ją, oddaliliśmy się od przyrody i jej pozytywnego wpływu. A o tym, że nagość, seks i przyroda są najlepszym połączeniem - mówią badania naukowe.

sobota, 10 października 2015

101 naturalnych metod na stres, lęk i depresję [kompendium]


Badania wykazały, że geje statystycznie częściej niż reszta populacji mają problemy natury psychicznej. Amerykańscy naukowcy mówią o 2 czynnikach: dyskryminacji (co jasne), a także o tajemniczym czynniku X (geje mają częściej problemy z psyche nawet w społeczeństwach akceptujących homoseksualizm).

Mamy 2 opcje: Albo się tym załamać. Albo... sięgnąć po naturalne, proste i tanie metody, które pozwolą nam funkcjonować sprawnie i skutecznie.

Zebrałem te wszystkie metody w jedno miejsce i zrobił się z tego MEGA przewodnik. Gotowy, by czuć się lepiej? :)

niedziela, 27 września 2015

DreamWalker Story [05]: Historia długa i kręta jak... jelito


Wiele lat dojrzewałem do tego, żeby przyznać się w tym wpisie do tego, do czego przyznać się zamierzam. Będzie to historia długa, wstydliwa i bolesna, pokazująca moją słabość i chorobę, z którą żyję od 8 roku życia.

Wtedy też zacząłem niespodziewanie źle się czuć...

niedziela, 23 listopada 2014

Gej w saunie - jak pozbyć się kompleksów, czyli terapia nagością


Zakochałem się w tym cudownym uczuciu, gdy moje nagie ciało nagrzewa się do czerwoności i poci jak oszalałe. W drżącym od wrzątku powietrzu skwierczy zapach cudnej lawendy a ja zapominam o całym świecie. Ale okazało się, że korzystanie z sauny niesie inne korzyści, niż tylko cielesne. Wyzwala też psychicznie...

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Integracja konfliktów - model

W poprzednim poście pisałem wiele o konfliktach - o tym, skąd się biorą, jak wyglądają i o tym, że można mieć konflikt tylko z samym sobą a tzw. "zewnętrzne" konflikty to tylko ekspresja tych wewnętrznych. W tym rozumieniu świata - nie możesz mieć sprzeczki z kimś, jeśli sam jesteś wewnętrznie absolutnie spójny i wiesz, czego chcesz.

Teraz czas na praktykę - jak dokonywać integracji samego siebie?

To, co opiszę, jest strukturą pewnej umiejętności. To nie jest coś, co możesz odwalić raz i mieć to za sobą - to procedura, którą warto znać, stosować i stawać się mistrzem w jej praktyce. Inwestycja w nią bardzo Ci się opłaci.

1. Rozpoznanie konfliktu

Kiedyś wydawało mi się to najtrudniejszą opcją. Teraz zaczynam rozumieć, że jest to stosunkowo łatwe. Wystarczy przejrzeć swoje życie i poszukać znaczących konfliktów, które się miało ze znaczącymi osobami: rodzicami, bliższą rodziną, przyjaciółmi, byłymi facetami itd. Oczywiście chodzi o to, by odnaleźć te konflikty, które z naszego punktu patrzenia nie zostały rozwiązane i wciąż odnawiają rany.

2. Integracja konfliktu

Przykładowo odkryłeś w swoich wspomnieniach nierozwiązany konflikt z kimś, kto jest (lub sądzisz, że był) dla Ciebie osobą znaczącą. Oczywiście w rzeczywistości to doświadczenie się skończyło - być może nawet dawno - ale wciąż odtwarzasz je w swojej podświadomości, nie mogąc dojść z nim do porozumienia.

Wyciągnij przed siebie obie dłonie i ustaw na nich siebie i tę osobę, z którą miałeś konflikt. Ta druga osoba to oczywiście nie ona - bo jej tu i teraz może już nawet nie być. To Twoja nieuświadomiona część Ciebie. Będziesz bardzo zdziwiony, że przejąłeś od niej wiele zachowań, z których w ogóle nie zdawałeś sobie sprawy. Tak, jak ja, gdy uświadamiałem sobie, że w wielu przypadkach zachowuję się tak, jak ci, których nie znosiłem. W rzeczywistości nie znosiłem części siebie i widziałem ją u innych - tylko nie u siebie.

Oooooo - teraz zaczynasz kumać, że masz do przejrzenia cały swój system rodzinny, szkolny, matrymonialny itd. To wielkie wyzwanie i Twoje pole to popisu. Potraktuj to jako ekscytującą podróż wgłąb siebie.

Zatem pierwszy etap to odkrycie, jakie Twoje zachowania produkuje część pierwsza i druga. Tutaj możesz odkryć, że jedna gra ofiarę, druga kata. Albo smutnego i wesołego gościa. Jedna część może być rodzicem, druga - co oczywiste i implikowane z tego faktu - będzie dzieckiem (nie istnieje przecież rodzic bez dziecka). Jedna część może być cwaniakiem, który każdego wydyma - druga - jego naiwną ofiarą. Jedna romantykiem, druga - chłodnym draniem. Opcji jest wiele.

Teraz czeka Cię kolejne odkrycie. Jedną z tych części nazywałeś "ja", drugą "on/ ona". Ze zaimki pomagają Ci dysocjować się lub asocjować z danymi tożsamościami. Innymi słowy - łatwiej identyfikowałeś się (utożsamiałeś) z częścią zwaną "ja", niż z częścią, którą nazywałeś "on/ ona".

Dla bezpieczeństwa i zachowania dystansu - obie nazywaj "on/ ona". Choć obie są częściami Ciebie jako Pełni - zaimki w trzeciej osobie pomogą Ci utrzymać tzw. metapozycję, którą właśnie osiągnąłeś. Ona daje Ci możliwość bezpiecznego rozwiązania konfliktu bez popadania w trudne emocje. Metapozycja jest wtedy, gdy nie jesteś po żadnej ze stron - a więc nie sprzyjasz jednej bardziej, a drugiej mniej.

Gdy masz już obie części na swoich dłoniach, przyjrzyj się im, przysłuchaj i poczuj je. Każda z nich będzie wyglądała inaczej, będzie miała inną pozę ciała, inny głos, ton, będzie używała innych słów, odczuwała inne emocje w obliczu różnych sytuacji, które zdarzają się w Twoim życiu. Najpewniej te części będą miały swoje linie czasu, a więc sposoby, w jakie wyobrażają sobie przeszłość, odmienne przekonania (gdyby nie miały odmiennych przekonań - nie byłoby konfliktu, prawda?) itd. Zbierz o obu tych częściach jak najwięcej informacji.

Teraz czas na kolejny krok - poproś jedną i drugą, aby popatrzyły się na siebie i powiedziały, co myślą o sobie nawzajem. Na tym etapie nie będzie to oczywiście na pewno nic serdecznego. Najpewniej będą się wzajemnie negatywnie oceniać i to jest ok - wydobywasz z nich kolejne historie / przekonania.

Możesz pozwolić sobie wcielać na zmianę raz w jedną, raz w drugą i wymieniać zdania między nimi. Wejdź w pozycję pierwszej i popatrz na drugą. Co byś jej powiedział? Co byś usłyszał? Jakbyś się z tym poczuł? I potem w drugą stronę - wciel się w drugą część i zrób to samo względem pierwszej. To zupełnie niezwykłe doświadczenie - jeśli oczywiście zrobisz to dokładnie.

Idźmy dalej.

Znajdź pozytywne intencje najpierw jednej części, potem drugiej. Może ich być wiele, zatem przygotuj sobie kartkę i ołówek. Np. ofiara może chcieć miłości, czułości, ciepła. Kat - spokoju, odcięcia od problemów etc. Cwaniak - może chcieć zysków, kasy, prestiżu społecznego. Dający się dymać frajer - może chcieć zbawienia, odrodzenia i ch*j wi co jeszcze. Wypisz, czego chce każda z nich. Do czego dąży? Czego pragnie? Po co robi to, co robi? Po co powołałeś do istnienia tę tożsamość? Jakie masz z tego korzyści? Po co Ci one? Idź i drąż dalej.

Teraz masz wypisane pozytywne intencje jednej i drugiej części.

Spytaj część pierwszą, czy rozumie i akceptuje pozytywne intencje drugiej. I vice versa - niech druga część rzuci okiem na pozytywne intencje pierwszej i powie, czy je rozumie i akceptuje. Jeśli tak - ok. Jeśli nie - musisz wykonać dodatkową pracę. Jeśli część nadal nie akceptuje i nie rozumie intencji drugiej części - spytaj, jaka jest pozytywna intencja tejże właśnie pozytywnej intencji. Np. jedna część może chcieć więcej pracować. Drugiej może się to nie podobać. Spytaj więc, po kiego gniota chce ona pracować więcej. Dowiesz się, że chce ona mieć więcej kasy. I tu robi się już jaśniej - część ta dysponuje historią, że "im więcej pracuję, tym więcej będę miał kasy", co jest oczywistym bullshitem, bo można więcej pracować i nie mieć więcej kasy, jak również można mniej pracować i mieć więcej kasy.

Tak więc rozumiesz, że istnieją poziomy pozytywnych intencji. Twoim zadaniem jest wspinanie się w górę po to, by odkryć jak najbardziej ogólną intencję każdej z części. Wtedy okryjesz, że jest nią Twoje szczęście i że obie te części tego właśnie chcą - tyle, że na różne sposoby!

Zrobiłeś więc coś ważnego - odnalazłeś ich wspólny cel, w obliczu którego będą mogły razem działać i współpracować, by go osiągnąć. Z pewnością razem zrobią to znacznie efektywnej, niż osobno - zgodzisz się ze mną, prawda? Powiedz to swoim obu częściom - ważne, by poznały korzyści płynące ze współpracy i wzajemnego rozumienia.

Teraz poczyń kolejny istotny krok - sporządź listę zasobów (zasób to coś, co pozwoli Ci osiągnąć cel) obu tych części. Np. jedna może mieć pozytywną energię, druga - umiejętność refleksji, zadumę itd. Sam rozumiesz, że nie chodzi o to, by trzymać się cały czas jednego zasobu, lecz umiejętnie z nich korzystać, gdy jest ku temu potrzeba. Każda ze skonfliktowanych części posiada cenne zasoby, których nie posiada druga. Gdy nauczą się wzajemnie korzystać ze swoich zasobów - szybciej i elastyczniej osiągną wspólny cel. Ba! Może inaczej - powiem tak, byś wziął za to odpowiedzialność. Gdy TY nauczysz się korzystać z zasobów obu tych części, szybciej osiągniesz swój cel! To się nazywa synergia - gdy suma części jest czymś więcej, niż ... ich sumą!

Wypisz zatem zasoby każdej z części konfliktu i zastanów się, gdzie i kiedy warto korzystać z danego zasobu i jakie to może przynieść konsekwencje.

Możesz też wypisać słabe strony każdej z nich. Np. jedna z części może być wspaniałym marzycielem, ale do dupy realizować plany. Druga może wspaniale realizować plany, ale robi je kiepsko - bez polotu i fantazji. Gdy połączysz obie - okaże się, że potrafisz robić kiepskie plany bez fantazji i polotu, jak również do dupy je realizować :) Czy to nie wspaniałe? haha

Poproś teraz jedną i drugą część, by spojrzały na siebie jak na źródło owych cennych zasobów. Opowiedz jednej, jakie zajebiste rzeczy ma ta druga i jak fajnie byłoby się od niej tego wszystkiego nauczyć, by móc szybciej i lepiej wcielić swoje plany i zamiary w życie.

Teraz Twoim zadaniem będzie upodobnienie obu części do siebie. Zrób tak, by obie były na tej samej wysokości, były mniej więcej takiej samej wielkości, miały podobną pozycję ciała. Zadbaj, by mówiły do siebie podobnym tonem głosu, bo może było tak, że jedna krzyczała a druga cicho szeptała pod nosem. Zadbaj o to, by zaczęły nadawać na tej samej fali - mówiąc krótko. Mogą też podać sobie rękę, mogą zbliżyć się do siebie, objąć się itd. (bez fantazji erotycznych, zboku! :)

Teraz poproś swój umysł, aby zintegrował obie części, byś mógł swobodnie w każdej przyszłej sytuacji korzystać z zasobów i umiejętności obu tych części, bo przyświeca Ci waży cel - Twoje szczęście, zdrowie i dobrobyt. Bądź czujny na tzw. sygnały spójności lub niespójności. Jeśli części nie są jeszcze gotowe na integrację - mogą nie chcieć stać się jednością. Rozpoznaj, co im w tym przeszkadza, wydobądź ich przekonania i pamiętaj, że one również są cennym zasobem, z którego warto korzystać w jakiejś sytuacji.

Ostatecznie, gdy uda Ci się połączyć w jedno obie części, poczujesz sporą ulgę - ten moment nazywa się spójnością i jest ze wszech miar leczniczy, kojący i wyzwalający. Jesteś Pełnią i możesz lepiej korzystać z życia.

***

Podsumowanie

1. Rozpoznaj konflikt
2. Ustaw tożsamości na swoich dłoniach.
3. Zobacz je, wysłuchaj ich i poczuj to, co one
4. Zobacz, jakie zachowania produkuje każda z nich
5. Nazwij je "on" lub "ona" - żadna z nich nie jest Tobą (w całości), łatwiej utrzymasz metapozycję
6. Niech ocenią siebie nawzajem
7. Znajdź pozytywne intencje każdej z nich
8. Znajdź pozytywne intencje ich pozytywnych intencji - pytaj "po co Ci to?", by wspiąć się na maksymalnie ogólny poziom
9. Znajdź ich wspólny cel, do którego obie chcą dążyć
10. Sprawdź, gdy wzajemnie rozumieją i akceptują swoje pozytywne intencje każdego poziomu
11. Zobacz, jakie zasoby posiada każda część - wypisz je
12. Znajdź te zadania, z którymi dana część sobie nie radzi i w których ta druga mogłaby okazać się pomocna
13. Upodobnij części do siebie pod względem wizualnym, wzrokowym i czuciowym
14. Poproś je, niech uczą się od siebie nawzajem
15. Sprawdź, jak będą współpracować w przyszłych sytuacjach
16. Złącz je razem - niech będą jedną tożsamością, z którą będziesz mógł się od dziś identyfikować

Trudne? Początkowo tak - potem robi się łatwiejsze. To nie jest procedura na raz. To umiejętność, którą można ćwiczyć i stać się w niej mistrzem. Dlatego działaj i korzystaj.

niedziela, 29 listopada 2009

Żyjemy w najdoskonalszej wersji Wszechświata

Włączam telewizję i widzę manifestację antygejowską. Ludzie ubrani na czarno, niosą transparenty z hasłami "zakaz pedałowania". Są pełni nienawiści, świętego oburzenia. Pojawia się w mojej głowie myśl: "Tak być nie powinno..." I zaraz po tym pojawia się stres. Zaraz, zaraz - myślę sobie. Czy to prawda, że tak być nie powinno? Skąd wiem? I jak się czuję, gdy daję wiarę tej myśli? Czuję stres! Więc odwracam myśl - Tak być powinno... I nagle Wszechświat odkrywa przede mną kolejny swój sekret:

Jestem Gejem, aby uczyć homofobów akceptacji.

Jestem ich lekcją tolerancji. To jest piękne i prawdziwe - chcę ich tego uczyć. Ba, nawet nie muszę chcieć! Nic nie robię a i tak ich uczę - samym faktem, że jestem. Czy to nie zdumiewające?

I nagle ta sama manifestacja nie wygląda już dla mnie tak, jak przed chwilą. Widzę ludzi, którzy cierpią z powodu swoich poglądów. Są zagubieni, ich umysły wierzą w krzywdzące ich samych brednie, walczą z Rzeczywistością, walczą z Wszechświatem, który wie lepiej, kto jakiej ma być orientacji. To musi być bardzo, bardzo stresujące doświadczenie być homofobem. Mieć osobisty emocjonalny problem z czyjąś orientacją...

Ufam Wszechświatu. Już wiem, że On wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre. Ja mam ograniczoną percepcję, widzę tylko to, do czego się przyzwyczaiłem. Wszechświat widzi wszystko.

Dlatego też chcę tego, co On. Wszystko, co się dzieje, jest wolą Wszechświata. Gdy kieruję się tym samym pragnieniem, co Wszechświat - żyję w Niebie. Wszystko jest dokładnie takie, jak powinno być. Bez wyjątku. Każda śmierć i choroba, każda wygrana w totolotka, każdy orgazm i każdy ból.

Widzę samochód, który potrącił pieszego pod moim domem. Wiem, że tak być powinno. Nie mogło być inaczej. Że cały Wszechświat zmierzał do tego momentu. Nie wiem dlaczego, bo jestem za głupi. Ale ufam Wszechświatu. On wie. Gdybym wyszedł z błędnego założenia, że wiem lepiej, jak być powinno - skazałbym się na piekło. Sądziłbym, że wiem lepiej od Wszechświata, jak powinien On wyglądać, działać itd. Cóż by to była za ułuda. Cóż za bluźnierstwo! Oczywiście, gdybym mógł temu zapobiec - zapobiegłbym. Ale nie było mi to dane. Teraz mogę tylko zadzwonić po pogotowie.

Walka z Wszechświatem zawsze skazana jest na porażkę. To jedyne piekło, na jakie można się skazać. To jedyne źródło cierpienia - nie zgadzać się z tym, co jest. Jeśli jednak chcę tego, co Wszechświat (Bóg, Rzeczywistość) - czuję przepływ.

Oto nagle z probabilistycznej zupy wyłania się Plan. Mogę doświadczyć wszystkiego, bo na wszystko otwiera się mój umysł. Ale z jakiś niepojętych dla mnie przyczyn, bezimienna inteligencja daje mi to, co mi daje. A jedyne, co mogę zrobić, to przyjąć to. Nie muszę niczego wybierać - to zostało wybrane za mnie. Walka z tym byłaby męczarnią.

Jeśli Wszechświat chce, bym był milionerem - będę nim. Jeśli chce, bym żebrał o złotówkę na ulicy - będę żebrał o złotówkę na ulicy. Jeśli chce, bym był zdrowy - ozdrowi mnie. Jeśli chce, bym miał ciężką, nieuleczalną chorobę - taką chorobę będę miał. Jeśli chce, bym miał przy sobie idealnego faceta - takiego też mi ześle. I będzie on przy mnie bez żadnych starań, bez żadnych zabiegów i podchodów. A jeśli nie - to nie. To będę sam. Bo chcę tego, co chce Wszechświat. On wie lepiej, ja nie.

Jednak nie oznacza to, że jeśli wpierdolę się w szambo, to w nim zostanę. Po prostu zaakceptuję to, że się wpierdoliłem. A potem z niego wyjdę. I zaakceptuję to, że wyszedłem.

Tak naprawdę najdoskonalszy z najdoskonalszych Wszechświat decyduje i wybiera za nas a my, snując opowieści, które uznajemy za prawdziwe o nas i o świecie, wybieramy, co z tym zrobić.

Nie ma doskonalszej wersji Wszechświata niż ta, w której żyjemy. Swoimi myślami powołujemy do istnienia alternatywne Wszechświaty, sądząc, że są lepsze. Bzdura. Nie ma lepszych - to iluzje. Nie ma alternatywy dla Wszechświata, dla Rzeczywistości. Żyjesz tu, gdzie żyjesz. Doświadczasz tego, co doświadczasz. Albo to akceptujesz i żyjesz w nieustającym przepływie i koherencji serca, albo z tym walczysz, skazując się na stres i cierpienie.

Jestem zdumiony, gdy zaczynam dostrzegać precyzję tego, co się dzieje. Widzę rozlaną herbatę. Nie mam już historii pt. "Herbata nie powinna być rozlana." Skoro jest rozlana, to powinna. Skoro zechcę ją pościerać, to ją pościeram - to znaczy że powinna być pościerana. Jeśli jej nie pościeram - to nie powinna. Nie mnie osądzać. Moja wola jest wolą Wszechświata.

Chcę tego, co chce Wszechświat a Wszechświat chce tego, co ja chcę.

Zapamiętaj dobrze to zdanie. Jest synonimem najwyższej harmonii. Gdy je pojmujesz, odkrywasz idealną Jedność ze wszystkim, co jest. Nie ma już z czym walczyć - masz to, czego chciałeś. Jesteś każdym, kimkolwiek kiedykolwiek chciałeś być. Nie ma już nic do osiągnięcia i do zrobienia. Twoja wola została już spełniona - zanim ją sobie uświadomiłeś. Jedyne co pozostaje to doświadczać tego w niekończącym się przepływie.

Ostatnio zachorowałem. Infekcja zaczęła przejmować kawałek po kawałku mojego organizmu. Powoduje ona problemy z trawieniem, zanik popędu seksualnego, problemy z pamięcią. Leki próbowały ją zatamować, ale nie dawały rady. Ja ciągle jednak pracowałem z The Work. I zrozumiałem, że jeśli choruję, to choruję - i tak być powinno. Nie wiem, dlaczego. Jestem za głupi, by odpowiedzieć, dlaczego ja, dlaczego teraz, dlaczego tak a nie inaczej. Ale nie potrzebowałem tych informacji, aby zaakceptować to, co się dzieje.

I nagle zaczęły same pojawiać się rozwiązania. Same zapukały do moich drzwi. W postaci czyjejś rady. W postaci programu w telewizji. W postaci artykułu w internecie.

Odkryłem, że jeśli chcesz się czegoś pozbyć, wystarczy pozwolić temu rozkwitnąć. Pozwól zagrać temu rolę swoim życiu. A potem przestanie to być problemem.

Nie wiem, co będzie dalej. Może będę chorował dalej, może nie? Nie wiem też, jakie ma to znaczenie.

Musiałem całkowicie zrezygnować z cukru w mojej diecie, by nie dać temu się rozwijać. O dziwo - nie sprawiło mi to żadnego problemu. Ludzie obok mnie jedzą słodkie rzeczy, mówią jakie są pyszne, a ja jem te rzeczy ich ustami, doświadczam ich rozkoszy i to mi wystarcza. Nie potrzebuję tego cukru, by być szczęśliwszym.

To było takie proste, osiągalne, logiczne i klarowne. Ludzie mówią mi, że nie daliby rady tak się powstrzymywać, jak ja. Ale ja nie muszę się powstrzymywać! Ja naprawdę nie chcę jeść cukru, bo nie chcę. Gdy upewnię się, że mogę go jeść, bo choroba się cofnęła - sięgnę po niego, bo tak będę chciał. Albo nie będę - tego nie wiem na pewno.

To magia.

Nie wiem, czy dam radę... w przyszłości. Ale wiem, że daję radę - tu i teraz. Żyję. Patrzę. Piszę i oddycham. To dowody. Cokolwiek się dzieję - daję rady. To nie jest tak, że muszę się sprężać z tego powodu, wysilać. To moje dawanie rady po prostu się dzieje. Nic, absolutnie nic nie mogę zrobić, by nie dawać sobie rady. Cokolwiek się dzieje - daję rady. Ty też. Dostrzeżesz to, gdy wywalisz wszystkie historie pt. "nie daję sobie rady". Przykro mi, nie masz innej opcji. Zawsze dajesz sobie rady. Nawet, jeśli siądziesz na krawężniku i się rozpłaczesz, nawet jeśli powtarzasz w kółko "nie dam sobie rady" - to też sposób, w jaki dajesz sobie radę.

Jak można tego nie dostrzegać?

Nie umiałbym w najśmielszych snach wykreować niczego wspanialszego, niż to, co się dzieje we Wszechświecie tu i teraz. W Nim jest miejsce na wszystko, co sobie wymyślimy. On jest wszystkim, co sobie wymyślimy. Tworzymy go a On tworzy nas. To cykl, który dzieje się czy nam się to podoba, czy nie. Czy go dostrzegamy czy też nie.

Jesteś Gejem, bo tak zostało wybrane. Jesteś Gejem, by uczyć ludzi akceptacji rzeczywistości. Jesteś ich lekcją zrozumienia. Nie musisz nic robić, by to robić - samym faktem istnienia uczysz. Uczysz ich, a więc siebie, bo wszystko jest Jednością i nie ma "ich" ani "siebie".

To takie proste, gdy się nie wierzy własnym myślom. Baw się.

niedziela, 15 listopada 2009

HIV vs. potęga naszych układów immunologicznych

Lekarz zauważył w Tęgomirze jakieś zmiany. Coś zmieniło się w jego zachowaniu, ale nie umiał powiedzieć co. To było coś bardzo subtelnego. Pobrał mu krew i oddał do badania. Wkrótce wiedział już, co jest grane. Tęgomir był zainfekowany wirusem HIV. Nie był tego świadomy a wirus nie zdążył jeszcze rozwinąć skrzydeł.

Wirus dostał się do krwiobiegu Tęgomira i zaczął panoszyć się po całym jego organizmie. Bezszelestnie i niezauważalnie wnikał a tkanki, w tym również w układ nerwowy, zmieniając jego działanie. A co za tym idzie - również zachowanie Tęgomira.

Tęgomir sam zauważył, że od kilku miesięcy inaczej patrzył na rzeczywistość. Nie wiedział, że zmiana jego perspektywy ma związek z odbywającą się inwazją wirusa. Tak, jak nie wiedział, że nauka zajmująca się powiązaniami między psychiką, układem nerwowym i odpornościowym zwie się psychoneuroimmunolgią. I to ta nauka właśnie będzie starała się odpowiedzieć na pytania, jak infekcja wirusem może zmieniać ludzką psychikę,

Z punktu widzenia psychoneuroimmunologii, wirus HIV jest niczym innym, jak negatywną sugestią, którą ktoś przyjął do swojego umysłu i pozwolił jej żyć. Wszyscy wiemy, jaką moc nadają ludzie słowom - gdy ktoś potrafi zabić się, bo usłyszał to, co usłyszał. Albo rozchorować się, bo przyjął pewną wersję rzeczywistości za prawdziwszą, niż inną.

Powstaje więc szereg interesujących pytań: Jaką sugestią jest wirus HIV? Jakie przekonania instaluje on w głowie? I co najważniejsze - jakie konsekwencje miałoby wyrzucenie tego przekonania lub zestawu przekonań ze swojej głowy?

Nasze myśli i emocje, które za nimi podążają, to nic innego jak reakcje fizjologiczne organizmu - w tym również układu odpornościowego. Nie bez powodu wystarczy nam 5 minut stresu, by z wszelkich błon śluzowych naszego ciała zaczęły znikać limfocyty (komórki odpornościowe), otwierając nam drogę do rożnych zakażeń.

A skoro tak, to każda zmiana chemii (czym również jest infekcja) powoduje zmiany psychiczne u pacjenta. A psychika przecież jest jak plastelina - możemy ją dowolnie odkształcać i formować, mając oczywiście odpowiednie narzędzia. A ona z kolei wpłynie na procesy chemiczne dziejące się w ciele. Mamy tu więc do czynienia z pętlą sprzężenia zwrotnego.

Kiedyś przeprowadzono kontrowersyjny eksperyment. Części ludziom leżącym na oddziale onkologii powiedziano, że będą poddawani chemioterapii. Będzie się to wiązać z utratą włosów, wymiotami i fatalnym samopoczuciem. I faktycznie - znaczna część pacjentów natychmiast zaczęła tracić włosy, wszyscy czuli się bardzo źle i wymiotowali... do momentu, w którym okazało się, że podawano im substancje całkowicie obojętne dla organizmu - wstrzykiwano wodę destylowaną i podawano wapno w tabletkach.

Nazwano to efektem nocebo - a więc przeciwieństwem efektu placebo.

Teraz pomyśl - ich własne oczekiwania sprawiły, że zaczęły wypadać im włosy!!! Niech to da Ci do dowód tego, jak potężny potrafi być nasz organizm i jak potężnie może działać sugestia wyrażona przez autorytet w białym fartuchu.

Wróćmy teraz do naszych dywagacji na temat wirusa HIV - zdajesz sobie sprawę, jak wiele legend krąży o nim w społeczeństwie. Jesteśmy przekonani, że HIV jest wirusem skrajnie niebezpiecznym, nieuleczalnym i powodującym AIDS - zespół nabytego braku odporności. Przekonania te wspierają nas w pewnego rodzaju społecznej panice a ich źródłem są... medyczne autorytety w białych fartuchach!

Teraz rodzi się w mojej głowie pytanie - na ile destruktywne działanie wirusa HIV bierze się z jego faktycznych właściwości biologicznych a na ile z gigantycznego efektu nocebo, który instalują nam media i lekarze?

Przeprowadzono eksperyment, w którym informowano ludzi, że są nosicielami wirusa HIV - pomimo, że w rzeczywistości byli zdrowi, jak ryby! Ogłaszano im wynik oczywiście w specjalny sposób - pan w białym kitlu wyciągał kartkę z wynikami specjalistycznych analiz medycznych i oświadczał - niczym wyrok - diagnozę. Ludzie przeżywali szok. Następnie badano ich krew, by zobaczyć, jak zareagował na to ich układ immunologiczny.

Co się okazało?

To było chyba jasne - ich układ immunologiczny sypał się kompletnie. Ilość limfocytów drastycznie spadła a cały system rozregulowywał się natychmiast. Oczywiście zaraz po tym wyprowadzano ludzi z błędu a ich stan wracał do normy. Pytanie, co by było, gdyby nikt ich z błędu nie wyprowadził? Czy Ty też masz wrażenie, że wcześniej czy później mieliby pełnoobjawowy AIDS - pomimo braku wirusa w organizmie?

97% diagnoz terminalnych (oznaczających dla pacjenta kaplicę) się sprawdza. Na ile zawdzięczamy to zdolnościom przewidywania lekarzy a na ile jest to fatalna w skutkach sugestia posthipnotyczna? Ilu z tych pacjentów by przeżyło, gdyby nie wiedzieli, że mają umrzeć, i zachowali spokój?

Od jakiegoś czasu wiadomo, że każda infekcja - czy to bakteryjna czy wirusowa albo jeszcze inna - ma swoje reperkusje w odbiorze świata przez pacjenta. Najlepiej opisana jest chyba toksoplazmoza. Wiemy, że ludzie nią zarażeni, nie mają żadnych specjalnych objawów ze strony organizmu... lecz powodują statystycznie więcej wypadków samochodowych! Dlaczego? Bo pierwotniak wywołujący toksoplazmozę upośledza zdolność odczuwania lęku! Ludzie nim zarażeni po prostu mniej boją się i tym samym bardziej zdolni są do brawury.

Skoro infekcje powodują zmiany w psychice i jest to pętla sprzężenia zwrotnego, to może zmiany w psychice potrafią wyleczyć pacjenta...? Może więc wszelkie infekcje należy leczyć dokonując zmian w sposobie myślenia...?

Steve Andreas, jeden z najznamienitszych twórców programowania neurolingwistycznego (NLP), opisuje przypadek wyleczenia pacjenta z wirusem HIV. Za pomocą techniki tzw. mapowania submodalności (techniki rozwiniętej przez Richarda Bandlera) zaprogramował umysł mężczyzny tak, by myślał o wirusie HIV dokładnie w taki sam sposób, jak myśli o... wirusie grypy. Jak wiemy - oba te wirusy są podobne strukturalnie do siebie a nawet dają podobne objawy w początkowej fazie. Facet poczuł się znacznie lepiej, wstąpiły w niego życiowe siły a po kilku miesiącach poszedł się zbadać. Okazało się, że wynik był negatywny! Wirus wyparował.

Naukowcy ponownie pobrali mu krew do badania. Odkryli, że facet wytworzył w sobie jakiś nowy typ ciałek odpornościowych. Uznali, że jest to rodzaj mutacji i nie interesowali się tym dalej. Opis tego eksperymentu znajduje się w książce "Serce umysłu" Steve Andreasa (raczej jej nie dostaniesz w księgarni - to bardzo stara książka).

Wynika z tego, że nasz cudowny układ odpornościowy jedyne czego potrzebuje, to wiary w to, że może dać sobie rady z danym drobnoustrojem. Wiary, a więc umysłowego przyzwolenia - tak, walcz, bo Ci się uda.

Robert Dilts w swojej Encyklopedii NLP opisuje więcej sposobów interakcji z wirusem. Ten wybitny badacz ludzkiego umysłu twierdzi, że sama obecność wirusa HIV nie ma aż tak wielkiego znaczenia, jak elastyczność naszych układów odpornościowych. Wiemy, że wirus HIV niszczy limfocyty typu T - odpowiadające za naszą odporność na wiele różnych chorób. Dlaczego jednak organizm nie miałby produkować więcej limfocytów typu T tak, by wystarczało zarówno jemu samemu, jak i wirusowi? (przynajmniej do momentu, w którym nie nauczymy się go zwalczać).

Aby dowiedzieć się więcej na ten temat, przyjrzyjmy się kolejnemu zdumiewającemu eksperymentowi. Grupce przedszkolaków pobrano krew i zmierzono im ilość limfocytów. Następnie dzieci obejrzały specjalne przedstawienie o niezbyt skomplikowanej fabule - policjant, który reprezentował ciałka odpornościowe, łapał złodzieja i wsadzał go za kratki. Złodziej był reprezentantem zarazków. Potem dzieci znów poddano badaniu krwi. Okazało się, że poziom limfocytów wzrósł o kilkadziesiąt procent!

Czy to więc wirus HIV jest tak potężny? Czy może my wątpimy w inteligencję, elastyczność i moc naszych układów odpornościowych?

Ludwik Pasteur na łożu śmierci powiedział ważne i niestety zapomniane słowa - że drobnoustrój nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie ma to, czy trafi on na podatny grunt. Bo dopiero wtedy może się mnożyć... lub nie!

Zastanawiam się teraz, jaki układ immunologiczny tworzą ludzie, którzy żyją w wiecznym strachu przed chorobami. Czy ten strach sprawia, że są bardziej odporni? A może właśnie odwrotnie?

Jakie konsekwencje niosą ze sobą przekonania dot. wirusa HIV...? Że jest nieuleczany, niebezpieczny, sprytny etc. Czy wiara w to wszystko wzmacnia pacjenta czy go raczej osłabia?

Kim byliby ludzie zarażeni wirusem HIV, gdyby nie mogli uwierzyć, że muszą przez niego cierpieć? Kim byliby, gdyby nie mieli żadnych fatalnych przekonań na jego temat? Gdyby mieli silne przekonanie, że dają sobie z nim radę i wcześniej czy później go pokonają...?

Moja hipoteza jest następująca: człowiek, który całkowicie wyczyścił się ze wszelkich negatywnych historii (np. za pomocą pytań The Work lub innych technologii zmiany osobistej) i który zainstaluje sobie odpowiednie, budujące i wyzwalające metafory swojego układu odpornościowego, które będą go wzmacniać i uelastyczniać - oprze się każdej chorobie.

Wiemy, że każde stresujące czy traumatyczne przeżycie zostawia ślad w mózgu - a konkretnie w mózgu limbicznym odpowiedzialnym za emocje oraz zarządzanie funkcjami naszego ciała. Ślady te - zwane śladami pamięciowymi - są widoczne na tomografie komputerowym. Zapętlone nagromadzenie takich śladów daje ciekawy efekt - dany obszar mózgu jest cały czas silnie pobudzony elektrycznie.

Dilts nazwał to wirusem umysłu lub impasem. Na poziomie psychicznym objawia się to złym nastrojem, lękiem, złością etc. i mętlikiem w głowie. Zmiany na poziomie fizycznym obejmują cały wachlarz objawów i schorzeń. W zależności od umiejscowienia impasu w mózgu, może on powodować najróżniejsze choroby. Dowiedziono, że właściwie w patogenezie wszelkich chorób czynnikiem powodującym jej rozwój jest w jakimś stopniu stres:
  • osłabia układ immunologiczny - pozwalając wnikać drobnoustrojom i mnożyć się im,
  • powoduje tzw. choroby czynnościowe - np. alergie, złą perystaltykę jelit etc.
  • a nawet choroby organiczne - np. wrzody żołądka czy nowotwory.
Co by było, gdyby ten stres wywalić całkowicie? Dobre pytanie, nie sądzisz?

Każdy stres to historia - a każdą historię można zmienić, pracując nad nią za pomocą odpowiednich narzędzi mentalnych. Podobnie, jak każda choroba - to też historie, które masz wdrukowane nawet nie tylko na poziomie układu nerwowego, ale też na poziomie układu immunologicznego (tzw. pamięć immunologiczna) czy na poziomie całego ciała (gdy doświadczysz danej choroby - masz kinestetyczne doświadczenie, które się z nią wiąże - to wzorzec całkowicie niedostępny dla tych, którzy danej choroby nie mieli).

Co by było, gdyby te historie usunąć?

Myślę, że nie tyle sam wirus HIV jest niebezpieczny, co wszystkie historie, które krążą o nim. Niektórzy nosiciele HIV'a czują się znakomicie i nie mają żadnych objawów przez wiele lat. Jak to możliwe??? Kto wie, jaki procent ludzi zaraża się i dochodzi u nich do tzw. spontanicznej remisji - i nawet o tym nie wie.

Jestem pewien, że nasz układ immunologiczny wcześniej czy później poradzi sobie z każdym, nawet "nieuleczalnym" syfem. Niestety osłabiamy go wierząc w historie, które są źródłem stresu, lęku i napięcia - pozwalając jednocześnie na rozmnażanie się patogenów i rozregulowując swój organizm.

A przecież nie trzeba być specjalistą, żeby wiedzieć, że nasze ciała i umysły są miliardy razy bardziej inteligentne i potężne niż jakiś tam mikrob.

Każdy z nas ma jakieś przekonania na temat swojego zdrowia, każdy z nas ocenia swoje szanse w walce z różnymi dolegliwościami i to - jak się okazuje - właśnie te przekonania grają kluczową rolę w procesie zdrowienia.

Może warto przyjrzeć się im bliżej i sprawdzić, na ile są prawdziwe? Może warto je zweryfikować? Może warto podważysz niektóre z nich?

Na koniec proponuję małe ćwiczenie, które wzmocni Twój układ odpornościowy. Dokończ następujące zdanie:

"Mój układ immunologiczny jest jak... więc..."

Mój układ immunologiczny jest jak armia Stanów Zjednoczonych, więc jest nowoczesny, potężny i ekstremalnie szybki.

Mój układ immunologiczny jest jak najnowszy antywirus, więc chroni mnie dobrze przed każdym typem infekcji.

Mój układ immunologiczny jest jak mój dobry przyjaciel, więc mogę na nim polegać w każdej sytuacji i wiem, że mi pomaga.

Itd.

Szukaj ciekawych, nowatorskich i obrazowych metafor, które odkryją przed Tobą nowe możliwości. Pozwól też poczuć sobie w ciele te porównania, które wymyślisz.

TOP 10 miesiąca