Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą duchowość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą duchowość. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 grudnia 2019

Prawdziwy Sens bycia Gejem - czym jesteśmy i się staniemy


Mięśnie ułożone właśnie w TEN sposób.

Odpowiednie narządy na właściwych miejscach, w odpowiednich proporcjach. O błogiej aksamitności. TE kształty, które w naszych oczach w niepojęty sposób stają się magiczne.

Oto mózg, w mieniącym się strumieniu fotonów, rozpoznaje Piękno.

Jak to możliwe? Skąd ma wiedzę, jak ono wygląda?

środa, 11 grudnia 2019

Zrób swój Głos


Rodzisz się z ciszą w głowie.

Nieuzbrojony w słowa, nienauczony osądów, wartościowania, porównywania - egzystujesz bez świadomości czasu, ludzi, przestrzeni. Bo nienazwane nie istnieje.

Funkcjonujesz z...

niedziela, 26 lutego 2017

Jak zacząć żyć tu i teraz – w 7 dni pozbywając się większości swoich problemów


W teraźniejszości w 99% przypadków nie dzieje się nic złego. W teraźniejszości zazwyczaj nic nam nie grozi. W teraźniejszości jest tylko to, co jest tu i teraz.

Teraźniejszość to kraina bez złowieszczych prognoz, chamstwa polityki, bez żarliwych konfliktów, awantur.

I choć w teraźniejszości żyjemy ciągle, non stop (nie mamy wyjścia), to czasem „powrót” do niej zajmuje nam wiele czasu. Nasze rozszalałe umysły wciąż opowiadają nam historie o tym co było i co niby będzie – sprawiając, że umyka nam w życiu to, co najcenniejsze: chwila obecna.

Jak to zmienić? Jak znów nauczyć się – niczym dzieci czy zwierzęta - żyć tym, co jest? Jak poczuć na sobie, że problemy to tylko… fikcja umysłowa?

piątek, 17 czerwca 2011

Nie trzeba odwagi, by żyć życiem, jakiego pragniesz.

Prawdopodobnie wcześniej czy później spotyka to każdego. Pewnego dnia budzimy się i boleśnie uświadamiamy sobie, że nie żyjemy życiem, jakie pragniemy. Że nie pracujemy tak, jakbyśmy chcieli. Że nie jesteśmy z osobą, z którą chcemy być. Że nie mówimy ludziom tego, co byśmy chcieli.

To moment, w którym Twoje przeznaczenie rzuca Ci rękawice.

I pyta: Podejmiesz wyzwanie? Czy dalej śnisz?

99,99% ludzi wybiera sen. Bo żona, bo dzieci, bo stała praca, bo obowiązki, kariera. Bo Matrix ich więzi. Jakakolwiek próba bycia sobą jest tępiona. Zauważysz to, gdy tylko spróbujesz. Ludzie nie chcą Ciebie prawdziwego, bo sami tacy nie są. Ludzie chcą, byś był taki, jaki oni chcą Cię widzieć. Chcą byś był uczynny, zaradny, samodzielny itd. Żebyś był JAKIŚ. Chcą byś żył pod ich dyktando. Każdy jeden. Im bliższa Ci osoba, tym bardziej tego chce. Myślisz, że oni tak prawdę chcą Twojego dobra? Oni tak myślą, ale w rzeczywistości skąd mogą wiedzieć, co jest dla Ciebie dobre? Skąd mogą to wiedzieć, skoro sami nie wiedzą, co jest dla nich dobre?

Tego dnia, gdy przeznaczenie rzuciło mi rękawice, spojrzałem w lustro. Zobaczyłem gościa, który 26 lat żył nie swoimi przekonaniami. Nie swoimi wartościami. Który karmił się obawami, które kazały mu się poniżać. Które kazały mu tkwić w złotej klatce. Złapałem się za głowę. Rzuciłem zawód, do którego uczyłem się X lat i który - jak mi się wydawało - był moją pasją. Copywriting. Gówno a nie copywriting. Nie chcę więcej nigdy już napisać żadnego tekstu reklamowego ani hasła, choć potrafiłem zarobić na jednym zdaniu kilka tysięcy złotych. Mam dość, mam tego po dziurki w dupie.

Co teraz?

Nie wiem, ale rzeczywistość mi to pokazuje w każdej chwili. W każdej sekundzie. Żeby to dostrzec, musisz wyciszyć umysł, przestać babrać się w jego opowieściach. Inaczej przesłonią Ci one oczywistą oczywistość, którą całe życie masz przed oczami.

Podniosłem rękawice. I nie wiem, jaki będzie wynik tego starcia.

Wiem, że po drodze do życia, jakim pragniesz żyć, jest tylko jedna przeszkoda. Tzw. złote klatki. Wygodne, luksusowe, usypiające więzienia. Więzienia zbudowane z naszych przekonań, nawyków, przyzwyczajeń. Jakie to klatki na przykład?

1. Masz tzw. "cudowny" związek od wielu lat. Niby go kochasz, on niby Ciebie. Niby wszystko jest okej. Tylko czemu myślisz o kimś innym? To nieważne, prawda? Ważne, że jest spokój, jest poczucie bezpieczeństwa. Wyjdź z tej klatki a zmierzysz się z demonami pt. samotność, porzucenie, rozpacz. One tam są, czekają na Ciebie. Póki wierzysz, że to Cię pokona, musisz siedzieć w złotej klatce i robić dobrą minę do złej gry. Ale gdy tylko partner nie widzi... O tak, wtedy - na delegacjach, w senatoriach itd. - TAM SIĘ DZIEJE DOPIERO. Pierdolą się po krzakach z byle kim, zaspokajając swoje seksualne ega. To jest dopiero konsekwencja gruchania w dupę swojego prawdziwego Ja.

2. Masz tzw. "stałą pracę". Poczucie bezpieczeństwa to piękna halna, bo ona zakłada, że gdzieś tam, poza złotą klatką, jest jakieś niebezpieczeństwo. Bliżej niezidentyfikowane. Szef sra Ci na łeb, robisz rzeczy, które nic nie znaczą tylko po to, by dostać jakąś kasę i móc przeżyć kolejny miesiąc. Ludzie dopiero na emeryturze robią to, na co mają ochotę. Jeśli jeszcze mają zdrowie!

3. Ktoś Cię utrzymuje - rodzice, partner, ktokolwiek. Uzależnia Cię od siebie, bo ma kasę i myśli, że sam nie da rady. Podciera sobie Tobą swoją dupę, bo boi się zmierzyć ze swoimi demonami (np. samotnością). Będzie jęczeć w nieskończoność, że płaci za Ciebie rachunki, że kładzie na Twoje utrzymanie, ale kurwa ZAPŁACI. Po co? Żebyś został. Żebyś go nie opuścił. Gdy nie ma już żadnych argumentów, trzeba użyć kasy. Jeśli ktoś nie ma czym kogoś skusić - osobowością, miłością etc. - zostaje mu już tylko mentalne kurwienie się.

Jest przepis, by sobie zjebać życie.

Nie bądź sobą. Bój się wyrażać prawdziwego siebie. Sprawdziłem to - działa zajebiście! 26 lat wchodziłem ludziom w dupy. Podlizywałem się, pozowałem, pokazywałem, jaki to ja niby jestem. Hipokryzja pełną gębą. A summa summarum okazało się, że mało tego, że jedno wielkie rzadkie gówno z tego było, to jeszcze moja samoocena leżała i kwiczała.

Nie musisz być odważny, by żyć życiem, jakiego pragniesz.

Tu chodzi bowiem nie o odwagę, ale o wyzbycie się lęków. A konkretnie - historii, wierząc w które, generujesz w sobie lęk. Historii o śmieci, chorobach, biedzie, odrzuceniu i samotności, utracie reputacji. Przekonałem się, że gdy się boję tych rzeczy, to choruję, umieram, jestem biedny, odrzucam samego siebie i tracę resztki szacunku do siebie. Kierując się tymi lękami, staczam się i zamykam w złotych klatkach. One kastrują mnie z możliwości, jakie daje Wszechświat.

Gdy wychodziłem z mojego pierwszego szkolenia w Warszawie, byłem zdumiony. Kiedyś tak bardzo bym się tym stresował. A teraz... po prosty płynąłem. Bez myślenia, bez zastanawiania się. I czułem, że jestem sobą. Że oto w tym świecie realizuję się zgodnie ze swoimi intencjami. Jestem w pełni sobą, w każdym calu. Tak bardzo oparty na samym sobie, że wiedziałem, że mogę na sobie polegać.

Życzę tego uczucia Tobie.

Życie na pół gwizdka nie jest warte przeżycia. Nie ważne którą stronę swoje wewnętrznego konfliktu wybierzesz - jeśli to, co robisz, nie jest robione CAŁYM Tobą, to nie ma sensu. Spytaj największych myślicieli, filozofów, mentalistów. Spytaj siebie. Tam w środku jest odpowiedź. Chciałbym Ci powiedzieć wytarty frazes, że "tylko Ty ją znasz", ale to nieprawda. Nie znasz odpowiedzi na pytanie, kim naprawdę jesteś i co chcesz robić. Nie znasz siebie, gówno o sobie wiesz. Niech to będzie Twoje założenie operacyjne podczas poszukiwań. Ludzie myślą naiwnie, że wiedzą, kim są, podczas gdy są to tylko wyuczone pozy, wystudiowane role.

Nie mam ochoty na poznawanie Twoich masek, wizerunków, pozorów. Nie mam też ochoty na poznawanie Twojego wnętrza i prawdziwego Ja, bo wiem, jakie jest. Skąd? Stąd, że wszyscy w środku jesteśmy tacy sami. Jeśli odkrywam Siebie, odkrywam również Ciebie. To tak intymne, tak prawdziwe, tak głębokie, że cały ten plastikowy matrix wydaje się przy tym walentynkową, hollywoodzką sztampą, tandetną szmirą i nieciekawym przedstawieniem.

W trakcie dochodzenia do prawdziwego Siebie, zacząłem rozumieć, że to, co dzieje się z innymi ludźmi, to nie moja sprawa. Nie rusza mnie to. Ale UWAGA! To nie znaczy, że nie utrzymuję kontaktów z ludźmi. Ba! Wręcz przeciwnie - dopiero teraz zaczynam mieć prawdziwe relacje - z prawdziwym środkiem ludzi a nie ich maskami, powłokami. Widzę, jak inspiruję otoczenie i to inspiruje mnie. To, że umiem oddzielać swoje myśli od innych, nie sprawia też, że popadam w ignorancję, że mówię innym, że mam ich w dupie. Po prostu zauważam, za co jestem odpowiedzialny i na co mam wpływ. To daje moc.

Niech ta moc będzie z Tobą :-)

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Jak odróżnić prawdziwą miłość od jej imitacji?

Na moment, ale obiecuję - tylko na moment - zbaczam z objętego kursu i akurat w tym poście nie będę pisał o kolejnych ukrytych mechanizmach. Nie będę, bo pojawił się ważniejszy temat. Temat, jak odróżnić prawdziwą miłość od jej imitacji.

No właśnie - jak?

Gdy zamkniesz oczy i pomyślisz o miłości - pojawią się pewne obrazy. 99% ludzi zobaczy dwoje ludzi - całujących się, przytulających się, trzymających się za rękę. To jest to, co umysł może powiedzieć o miłości. To kryteria wejścia - jeśli warunki będą spełnione, umysł rozpozna miłość i zacznie działać (lub nie).

I to właśnie iluzja miłości.

Ten obraz tworzy umysł. A umysł - w całym swym bogactwie i złożoności - nic nie wie o miłości. Wie wiele o społecznych wdrukowaniach miłości, o tym, co instalują nam społeczeństwa, kultury, filmy, wzorce rodzinne. Ale czy to naprawdę miłość? Czy możemy być pewni na 100%? A co, jeśli wszyscy się pomyliliśmy?

Umysł to królestwo ego. Ego, czyli osobowość, to sztuczny twór, zlepek doświadczeń, wniosków, który niczym wirus w systemie, broni się przed destrukcją. Umysł jest mistrzem w oszustwie. Jeśli mu wierzysz - będziesz szedł jak owieczka na rzeź. Bo wszyscy idą. Bo nie myślisz, gdy odtwarzasz. I tylko powtarzasz za innymi.

Ego nigdy nie kocha, nie umie. Ego tylko czegoś chce.

Wiesz, jak sprawdzić, czy ktoś, kto deklaruje Ci miłość, kocha naprawdę?

Odejdź. Bez słowa. Bez wyjaśnień. I zobacz, co będzie się działo. Jak zareaguje, co powie. Prawdziwa miłość zawsze wspiera odchodzącego partnera. Prawdziwa miłość życzy mu wszystkiego najlepszego. Ta imitacja miłości idąca z ego będzie złorzeczyć. Zobaczy w Tobie wszystkie swoje najgorsze cechy. Przejrzy się w Tobie, jak w lustrze, przerazi się i zacznie Cię wyzywać. Przecież to niemożliwe, że ja jestem tak okrutny. To musi być ktoś inny...

Umysł - samooszukująca się maszyna. Ciągle potwierdzająca swoje racje. Niedopuszczająca do siebie niczego, co mogłoby zniszczyć pozytywny obraz ego i "prawdziwy obraz świata". Ego musi być dobre, ego musi być "użyteczne", by przeżyć. Będzie Ci mówić, że Cię chroni, że Cię motywuje, że daje Ci miłość - byle byś tylko go nie wyjebał.

Każda osobowość, w którą wierzysz, że nią jesteś, jest więzieniem.

Uwięziony umysł nie może kochać szczerze. Może tylko udawać, może tylko szukać dowodów na prawdziwość swoich absurdalnych, nieprawdziwych założeń. Powie Ci "Kocham Cię", byś Ty odpowiedział tym samym i żeby wzrosła jego samoocena. Będziesz dziwką w ramionach drugiej osoby, przyrządem do mentalnej masturbacji. Obezwładnianie się wiarą w nieprawdziwe i krzywdzące przekonania blokuje serce. Dopiero kwestionowanie tych przekonań otwiera serce, otwiera drogę do miłości - tej prawdziwej. Bezwarunkowej, akceptującej, radosnej.

Każda wiara jest ograniczeniem.

Nie wierz w nic, co pojawia się w umyśle, a doświadczysz wolności, o której Ci się nawet nie śniło. Poczujesz nieopisaną ulgę. Poczujesz, że Twoje ega umarły. I że kochasz. Siebie, świat, ludzi. A oni kochają Ciebie.

Świat Cię kocha. Serio.

Nie oczekuj jednak, że sobie już to uświadomił. Nie oczekuj, że już Ty sobie to uświadomiłeś. Fałszywe poglądy mogły Ci zastąpić prawdę. To się zdarza. Dlatego kwestionuj, bądź sceptyczny względem każdej myśli. I zastanawiaj się, jak może Ci się ona przydać.

Jak być wolnym w związku?

Zrozumieć, że nie ma związków nigdzie indziej poza naszymi umysłami. W rzeczywistości ludzie się spotykają, sypiają ze sobą, jedzą razem śniadanie. Ale przywiązują się w umyśle. Uzależniają. Robią z kogoś dilera zasobów, których nie potrafią dać sobie sami, bo zablokowali się wiarą w niekorzystne poglądy na swój własny temat.

Myślisz, że to miłość?

To zbiór zachowań, nawyków i chwilowych emocji, które umysł nazywa miłością. A prawdziwa miłość próbuje się przebić przez ten umysłowy syf i stosy uzależnień. Problem w tym, że wciąż jej przeszkadzamy swoimi głupimi myślami.

Prawdziwa miłość bliższa jest czemuś, co mógłbym nazwać bezwarunkową życzliwością. Bez dorabiania sobie historii o krzywdach, zdradach i kłamstwach. Tak po prostu - powalam Ci żyć, pozwalam Ci być takim, jaki jesteś. Niczego nie wymagam. Niczego nie chcę. Po prostu bądź.

To nie wymaga pokazywania. To nie wymaga manifestacji. To nie wymaga udowadniania. To jest ciche tak samo, jak cichy jest oświecony umysł, który to zrozumiał. I to dopiero jest prawdziwe.

W miarę odkrywania kolejnych mechanizmów obronnych ego, zaczynasz rozumieć, jak Twój umysł robi Cię w chuja. I zaczynasz to widzieć też w innych ludziach - choć nie jest Twoją sprawą, jak ludzie wykorzystują swoje umysły. Pozwól im spać, taka jest ich rola na chwilę obecną. Zajmij się sobą. Odkryj, że wszystko, w co wierzyłeś, to nie prawda, ale myśli udające prawdę. Twój opis świata nie jest światem, Twoje wyobrażenie o rzeczywistości nie jest rzeczywistością - tak, jak mapa Warszawy nie jest Warszawą.

Masz tylko opis, który symuluje prawdę.

A prawda jest oczywistą oczywistością. Jest tym, czym jest. Gdy umysł się budzi i każdego dnia staje się choć troszeczkę bardziej świadomy, zaczyna to dostrzegać. Zaczyna widzieć rzeczywistość bez zniekształceń. Bez stresu, bez napięć, które z tego wynikają.

Przytulanie, całowanie, dupczenie - to nie miłość. Jeśli myślisz, że na tym polega miłość - na wręczaniu laurek, kwiatuszków etc. - to możesz tylko uwodzić rozkochany w walentynkowych wizjach umysł. Nie ma w tym nic złego. Ale nie uwiedziesz serca. Serce jest bezwarunkowe. Serce nie tworzy obrazów miłości, nie tworzy opowieści o miłości, bo ma tylko 40 000 neuronów. Nie podlega warunkowaniu jak piesek Pawłowa. Tworzy za to prawdziwą miłość. Poczujesz ją i będziesz wiedział, o co chodzi. To objawia się w tych chwilach, gdy umysł zasypia a Ty czujesz, że niczego nie chcesz, niczego nie potrzebujesz, do niczego nie dążysz i przed niczym nie uciekasz. Pojawia się spontaniczne zaufania, radość, akceptacja.

Pracuj nad swoim umysłem, byś nie umarł śpiąc.

Byś choć raz doświadczył doskonałości Wszechświata. Rozumiał, że wszystko jest na swoim miejscu - takie, jak ma być. Że ludzie robią się w chuja i tak ma być. Że się oszukują - i tak ma być póki tak jest. Ważne, byś Ty nie robił się w chuja i nie oszukiwał się. Byś umiał szczerze powiedzieć sobie, co jest dla Ciebie prawdą.

Weź oddech, zamknij oczy i podróżuj swoim świadomym batyskafem po oceanie własnych myśli. I choćby był sztorm, choćby ocean był zatruty gównianym wyciekiem z Fukushimy - badaj, badaj, badaj. Uświadamiaj sobie prawdę. W końcu się na nią natkniesz. A ona Cię uwolni od nieprawdziwych, krzywdzących schematów.

Czego Tobie i sobie życzę z okazji moich urodzin.

niedziela, 3 października 2010

Kocham ludzi, bo na to zasługuję

Tak, to prawda. Prawda może jeszcze nie dla Ciebie, ale na pewno dla mnie. Czułem się źle, ilekroć źle pomyślałem o kimś. W miarę, jak moja Praca trwa, zaczynam to widzieć coraz wyraźniej. Myślenie źle o innych ludziach nie jest korzystne. A wchodząc głębiej okazuje się, że źle myślimy tylko i wyłącznie nie o ludziach, ale o konceptach. O konceptach pt. "moherowy beret", "fanatyczny katol" lub "obłudnik", "paranoik". Te koncepty nie są osobowe, nie mają imienia i nazwiska. Te koncepty są tylko w umyśle. Są zawsze częścią tego, kto je dostrzega. Bo nie można dostrzec kłamcy, jeśli się nie ma wyobrażenia kłamcy. Czy to wyobrażenie jest prawdziwe? Czy jakiekolwiek jest?

Wczoraj zapukała w moje drzwi pewna starsza pani. Powiedziała, że przyszła w sprawie ... katastrofy Smoleńskiej. Że zbiera podpisy pod petycją o to, aby wszcząć nowe, międzynarodowe dochodzenie w sprawie przyczyn rozbicia prezydenckiego samolotu. Przez głowę przeszły mi myśli, że jest paranoiczką. Że nie ufa państwu, które nawet nie zdążyło skończyć swojego śledztwa, a ona już by chciała nowe. Że pewnie jest jedną z tych fanatycznych moher-bab spod krzyża, że ble ble ble. W żadną z tych opowieści nie mogłem uwierzyć. I pokochałem tę panią od progu. Z całkowitą życzliwością i absolutną serdecznością, tak szczerą i autentyczną, że aż sam się sobie zdziwiłem, odmówiłem jej i życzyłem powodzenia. Niech śni własnym snem. Ma do tego prawo.

Nie musisz się wysilać, aby kochać ludzi. To przyjdzie samo w miarę praktykowania Pracy. W miarę, jak negatywne historie dot. ludzi zaczną się powoli rozpuszczać, Twoje serce samo wskaże Ci kierunek. I tak banalna sprawa, jak życzliwość, stanie się Twoim udziałem.

To niekorzystne i nieprawdziwe myśli przeszkadzają nam kochać.

Pracuj nad sobą, bo nie zasługujesz na to, by kogoś nienawidzić. Nie zasługujesz na to, by zazdrościć, by się stresować, by się smucić. Jesteś warty najwspanialszych uczuć. Ale nie wierz mi na słowo. Doświadcz tego za pomocą Pracy. Za pomocą bycia szczerym z samym sobą.

KPH chce odejścia pani Radziszewskiej. Mówią "Radziszewska musi odejść" i walą w bębny na ulicy. KPH chce tolerancji. Ale czyjejś. Bo na swoją własną ich nie stać. Zaczniesz to rozumieć, jak zaczniesz to rozumieć. Nie wcześniej.

Umysł dojrzewa w ciszy. Przestałem słuchać Lady Gagi, zacząłem słuchać siebie. I gdzieś w ciszy zaczynam słyszeć Mądrość przez duże "M". Ona pozwala mi wyjść poza utarte schematy i dostrzegać prawdę. Prawdę, która brzmi nie inaczej, jak "jest to, co jest". Rozejrzyj się dookoła, zobacz swoje ręce, komputer, przed którym siedzisz, pokój, w którym jesteś. To jedyna prawda. Reszta jest opowieścią Twojego umysłu. Nie będziesz mógł tego nie kochać, jeśli zwątpisz w swój umysł. Bo tylko tak możesz uwierzyć znów w swoje serce.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jak medytować? - czyli sposób na poznanie swojego umysłu

Pozycja kwiatu lotosu, mistyczna mantra "ooooommmmm" wydobywająca się w ust, zapach kadzideł - oto, jak wyobrażamy sobie medytację. Jednak prawdziwy artysta rozwoju osobistego potrafi medytować zawsze i wszędzie - nawet podczas zmywania naczyń. Po co? By odkrywać swoją wewnętrzną, podświadomą strukturę. To wspaniała inwestycja, bo medytując osiągasz wiele celów:

  • poznajesz szczerze samego siebie - swoje lęki, radości, nadzieje itd.
  • poprawiasz stan swojego zdrowia fizycznego i psychicznego
  • wewnętrznie się uspokajasz, znajdujesz błogość i harmonię
  • poprawiasz jakość swojego życia
  • wywalasz śmieci ze swojego umysłu, co pozwala Ci klarowniej myśleć
  • częściej jesteś tu i teraz, zamiast odpływać w przeszłość czy przyszłość
Na czym jednak polega medytacja? Co trzeba robić w swoim umyśle, aby medytacja spełniała swoją funkcję. Odsuńmy na bok na razie różne szkoły medytacji rozsiane na całym świecie, z których każda ma swoje zalecenia i sposoby, i skoncentrujmy się na jednej z ciekawszych definicji: medytacja to świadome obserwowanie swoich myśli. To osiąganie wglądów.

Tak, to nie wydaje się przekonujące. Bo po co niby to obserwować? Przecież to niczego nie zmieni, prawda? Nie, to nie jest prawda. Świadomość tego, co i jak się myśli, daje Ci dostęp do możliwości dokonywania wyboru. Nieuświadomione myśli są deterministyczne - tworzą Cię i o tym nie wiesz. Uświadomione myśli to myśli, które stają się opcją a nie koniecznością. Nie od razu, ale im dłużej medytujesz, tym lepsze efekty osiągniesz.

Z zeszłym roku na łamach bloga opisywałem metodę zwaną The Work, która w skrócie polega na tym, że zapisujesz swoje myśli i zadajesz im 4 pytania, aby ją podważyć: 1. Czy to prawda? 2. Czy mogę być tego pewien na 100%? 3. Czy wiara w tę myśl jest korzystna dla mojego życia? 4. Kim bym był, gdybym nie mógł w to uwierzyć? A następnie odwracamy myśl, np. zaprzeczając jej lub odwracając relację, która w niej występuje, by sprawdzić prawdziwość tych odwróceń. The Work to wspaniała metoda rozwiązywania problemów, która polega na aktualizowaniu myśli, które rzadko kiedy doganiają złożoność i dynamiczność rzeczywistości.

The Work z czasem zmieniło się dla mnie z systemu rozwiązywania problemów na sposób na medytację i uzyskiwanie wglądów. Kiedyś odpowiadałem na pytania TW szybko i w miarę logicznie, co jednak okazało się nieefektywne w 100%. Gdy zadajesz sobie pytanie dot. danej myśli, najpierw zawsze odpowie dialog wewnętrzny, który - za przeproszeniem - chuja wie. Wciąż powtarzaj pytanie aż POCZUJESZ odpowiedź w ciele. Wtedy masz pewność, że pytanie dotarło do części limbicznej mózgu odpowiedzialnej za emocje i stany fizjologiczne ciała - a więc głęboko w Twoją podświadomość. Na to trzeba czasu i cierpliwości. Bywa, że chodzę z jednym pytaniem kilka dni, zanim w pełni uświadomię sobie, jaką rolę w moim życiu pełni wiara w daną myśl i po co mi ona.

Wgląd to bardzo miła sprawa. Oto bowiem - czasem zupełnie nagle - okazuje się, że Twój problem ma korzenie zupełnie gdzie indziej, niż się tego spodziewałeś i zaczynasz wchodzić w świat swoich myśli i obserwować je, jak latają dookoła Ciebie, jak wnikają w Twoje ciało, jakie reakcje to powoduje, co słyszysz w myślach, co widzisz oczami wyobraźni. Magia i zupełny odlot, szczególnie, gdy Twoje serce jest w stanie koherencji, co pozwala Ci obserwować swoje myśli w zupełnym spokoju i błogości ducha i jednocześnie podchodzić do nich z dużym dystansem.

Wszystkie nieszczęścia ludzi polegają na tym, że uwierzyli, że są swoimi myślami.

Mózg to organ, który reaguje na wszystko. To, co nazywasz myślami o sobie, to nie Ty, ale tylko Twoje myśli o sobie. Zawsze jest jeszcze ten, kto myśli. Stąd zawsze jesteś kimś więcej, niż swoją myślą o sobie.

Naucz się wchodzić w koherencję serca (poszukaj o tym na blogu), uświadamiaj sobie swoje myśli, zadawaj sobie pytania i wczuwaj się w odpowiedzi. Daj sobie czas, daj sobie cierpliwość i luz. Niczego nie zmieniaj, to tylko myśli, które odpłyną, jeśli nie będą już potrzebne. A jeśli są, to znaczy, że są potrzebne. Po co? To dobre pytanie, aby uzyskać wgląd.

Baw się medytacją, do której gorąco zachęcam. Chcesz o sobie świadomie wiedzieć więcej, jednocząc części swojej tożsamości w jedną, spójną całość. A to jedyna tak dobrze sprawdzona droga.

TOP 10 miesiąca