Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

piątek, 29 maja 2009

Gej-marketing: podstawowy błąd atrybucji

Dziś po raz kolejny poprwadzę Cię po meandrach ludzkiej percepcji i wyjaśnię, czym jest tzw. podstawowy błąd atrybucji, jak również jakie konsekwencje ma to, że popełniamy go niemal zawsze i wszędzie.

A co najważniejsze: jak nie dać zrobić się w chuja i robić w chuja innych za jego pomocą :)

Jakiś czas temu pisałem, że ludzie będą generalizować przekonania o drugim człowieku na bazie nawet szczątkowych informacji o nim. Przykład: na scenę wychodzi komik. Śmieje się, opowiada dowcipy i żartuje. Widownia naiwnie myśli: jaki ten gość jest zabawny. Wydaje im sie, że jest on zabawny wszędzie (w każdym miejscu), zawsze (od urodzenia aż do śmierci) i wobec każdego, kogo napotka.

Bullshit.

Kto wie, jaki jest w domu? Kto wie, jak traktuje swoją żonę/ męża :P czy dzieci? Kto wie, jakie ma podejście do np. gejów, Murzynów etc.?

To właśnie podstawowy błąd atrybucji - przypisywanie ludziom (i nie tylko) właściwości (atrybutów), których mogą oni nie posiadać.

Gdy oglądasz amerykańskie filmy, niemal od razu wiesz, kto jest dobrym, a kto złym charakterem. Skąd? Reżyserzy odkryli tę zasadę - dobierają aktorów o takiej twarzy, aby łatwo nam było osądzić, kto jest kim.

Biały charakter będzie miał twarz symetryczną (podświadomie klasyfikujemy ją jako zdrową), będzie miał białe, równe zęby, będzie się uśmiechał a jego rysy będą zbliżone do uśrednienia rysów przedstawicieli całej populacji (gdybyś nakładał półprzeźroczyste zdjęcia twarzy mężczyzn jedno na drugie, uzyskałbyś właśnie owo uśrednienie - jest ono wzorcem kulturowym - im czyjeś rysy są bliższe temu uśrednieniu, tym uważamy czyjąś twarz za bardziej atrakcyjną).

Czarny charakter z kolei będzie miał wąskie oczy (jakby mrużył je w gniewie), najczęściej dysproporcjonalną twarz (np. wielkie czoło albo masywną żuchwę), np. "tępe" spojrzenie albo tak ułożone brwi, jakby się złościł.

Dzięki temu na pierwszy rzut oka rozpoznajemy, kto stoi po jakiej stronie. I jest to kolejny błąd atrybucji. Po prostu wydaje nam się, że potrafimy czytać z twarzy (a wierz mi - naprawdę czytać z twarzy to potrafi 200 ludzi na świecie, którzy szkolili się latami). Co więcej - bardzo ufamy swoim osądom na temat innych ludzi. Wnioskujemy, że jeśli ktoś ma sympatyczną twarz, to pewnie jest sympatyczny. I vice versa - jeśli ktoś ma "złą" twarz - to pewnie jest zły.

Ktoś ma okulary? To na pewno jest molem książkowym, co nie?

To przykre i krzywdzące. Niestety też prawdziwe. Weź dwóch ludzi, którzy 50% czasu zachowują się uprzejmie, a 50% czasu są chamami, przy czym jeden będzie miał sympatyczny wygląd, "śmiejące się" oczy etc., a drugi będzie wyglądał jak bandyta z westernu - ludzie skonstruują zupełnie odmienne osądy na ich temat. W przypadku "sympatycznego" - powiedzą, że gość jest okej, tylko zdarza mu się czasem źle zachować. W przypadku "bandyty" - powiedzą, że gość jest psycholem, pomimo, że czasem zdarza mu się zachowywać normalnie przez chwilę.

No i epic fail.

Udowodniono, że najlepsi sprzedawcy na świecie, nie popełniają podstawowego błędu atrybucji. Po prostu wiedzą, że wygląd nie implikuje żadnych cech człowieka. Dlatego bez uprzedzeń potrafili podejść zarówno do dobrze wyglądającego klienta, jak i do klienta o fizjologii nosferatu. Nie robili lipnych dialogów wewnętrznych (które ZAWSZE widać po mimice, wystarczy się przyjrzeć), nie przewracali oczami, nie tupali nózką. Z uwagą i szacunkiem słuchali swoich klientów i doradzali im, co mogą wybrać.

Pierwsza lekcja dla Ciebie: to, że ktoś wygląda tak, a nie inaczej, nie implikuje posiadania żadnych cech.

Ktoś może wyglądać przystojnie i słodko, a być olewatorem, ignorantem, wariatem itd. Ktoś może wyglądać jak przybysz z ciemnej strony księżyca, a być szlachetnym, inteligentnym i uczciwym człowiekiem.

Nie ufaj swoim osądom na temat drugiego człowieka opartym na fizjologii - błagam! Nie rób sobie i komuś tej krzywdy, nie czyń tej niesprawiedliwości, bo nikt z nas nie wybiera tego, jak wygląda. Dopuść do siebie myśl, że możesz się mylić.

Całe szczęście, możesz wykorzystać podstawowy błąd atrybucji, by lepiej się zaprezentować ludziom, którzy o tym mechaniźmie nic nie widzą.

Druga lekcja dla Ciebie: zrób tak, że jeśli już będą popełniać błąd atrybucji, to przynajmniej na Twoją korzyść.

Dodaj na profil swoją uśmiechniętą fotkę. Dobierz zdjęcie tak, by Twoja twarz wyglądała korzystnie - w grę wchodzi oświetlenie i kontrast. Zdjęcie niech będzie kolorowe (a nie np. czarno-białe, bo tak przedstawia się w mediach osoby, które umarły!).

Nie rób se foty z flachą w ręce, bo zgeneralizują, żeś pijak. Nie pal na zdjęciu, nawet, jesli jesteś nałogowym palaczem - ludzie zachowają Twoje zdjęcie w pamięci i będą traktować, jako reprezentacyjny obraz Ciebie!

Zrób sobie profesonalną, wyraźną i ciekawą fotkę, a nie zamazaną, z komórką w ręce w lustrze. 

Jeśli masz ciałko - możesz je pokazać, ale pamiętaj - prawdopodobnie zostaniesz wtedy sklasyfikowany jako faker szukający seksu! Jeśli ubierzesz się w garnitur - ludzie powiedzą, że jesteś elegancki i dbasz o siebie. Że lubisz luksus etc.

A może chcesz być postrzegany jako luzak? Załóż kolorowe, luźne ciuchy i strzel se fotkę na plaży.

To proste jak konstrukcja chuja. Ludzie będą wierzyć swoim osądom na Twój temat, zatem elegancko i z wyczuciem dobieraj foty tak, by stworzyć sobie wizerunek, jaki będzie Ci służył.

Druga sprawa - odpowiednio dawkuj informacje o sobie i przedstaw je tak, żeby robić dobre wrażenie. Zamiast mówić, że wykładasz towar na półki w sklepie, powiedz, że jesteś ekspertem ds. ekspozycji towaru. Zamiast mówić, że pracujesz jako sekretarka, powedz, że jesteś coffe and tea manager :)

Kumasz?

Gdy mówię ludziom, że w EMPIKU znajdą 2 książki z moim nazwiskiem na okładce, to szybko generalizują: "o, jaki inteligentny, młody człowiek" :) [i kurwa mają rację :P] Gdy pytają, czym się zajmuję, mówię, że m.in. uczę Gejów, jak być liderami swojego własnego życia. Gdy pytają, czym się interesuję - mówię, że tajemnicami genialnych umysłów, projektowaniem pomyślnego życia itp. itd.

Skoro już błądą, niech błądzą na korzyść.

Na pewno zastanawiasz się już, gdzie zastosujesz zdobytą dziś wiedzę - czy na profilu, czy w kontaktach na żywo czy może jeszcze gdzieś indziej. Rób to mądrze i odpowiedzialnie. No i zrób z tego dobrą zabawę :) To tylko gra z ludzką percepcją.

czwartek, 28 maja 2009

Kilka prawd o budowaniu relacji

Tyle samotnych ścieżek musiałem przejść, by zrozumieć tych kilka prostych prawd. Tak banalnych, oczywistych.

1. Jeśli podobasz się facetowi - naprawdę trudno to zjebać.

Stan zakochania napędzany samotnością ma to do siebie, że zakłada ludziom klapki na oczy. Temu właśnie służy, taka jest jego biologiczna funkcja: "wytnij wady, zostaw same zalety". Stan zakochania ma na celu stworzenie stałej relacji z drugą osobą.

Jeśli ktoś się w Tobie zakochał lub wpadłeś komuś mocno w oko - co zresztą możesz bardzo łatwo poznać po nad wyraz często wysyłanych SMS'ach, licznych próbach kontaktu, telefonach w stylu "co słychać" etc. - ciężko będzie Ci to zjebać. Możesz mieć dredy pod pachami, krzywy ryj, śmieszne brwi i tak się nie opędzisz.

Czasem nie odgonisz się nawet, jeśli dasz komuś do zrozumienia, że nic z tego.

2. Jeśli nie spodobałeś się facetowi - można to zmienić.

Istnieją pewne sposoby, by sprawić, by się ktoś w Tobie zakochał, zauroczył etc. Są to patterny, techniki kotwiczenia przestrzennego i inne cuda. Ich użycie wymaga ogromnej elegancji, wyczucia i odpowiedzialności. Dlatego wiedzę tę staram się dawkować i sprzedawać w formie, po której ktoś nie zrobi z siebie idioty :)

Podstawowa rzecz, jaka jest Ci potrzebna, by wiedzieć, jak zatrzymać przy sobie kogoś na dłużej, to wiedza, jak ludzie przywiązują się do siebie. A robią to na 2 sposoby:
  • poprzez przeżywanie emocji - jeśli jesteś w stanie sprawić, by ktoś przyżył przy Tobie fajne emocje - euforię, radość, spokój itd. - jest Twój. Działa to banalnie prosty mechanizm neuroasocjacji - Twoja osoba kojarzy się z dobrymi stanami emocjonalnymi i ilekroć się pojawiasz - odpalasz je. Ludzie, czując się dobrze w Twoim towarzystwie, będą do Ciebie lgneli. Co więcej - będą Ci się odwdzięczać, jeśli zrozumieją, że dajesz im te pozytywne stany bezinteresownie.
  • poprzez powtarzanie - jeśli dostatecznie często będziesz pojawiał się w czyimś życiu (ale nie zbyt często!), w sposób naturalny staniesz się jego częścią. Gdy znikniesz - niby nic, ale jednak pozostawisz po sobie pustkę. Pustkę, którą trudno zapełnić.
Oczywiście strategie budowania relacji opierają się na mieszance tych obu sposobów. Dajesz osobie dobre emocje i jednocześnie powtarzasz to - by wzmocnić wzorzec.

Zanim jednak sięgniesz po którąś z tych strategii - zastanów się, jaki jest Twój cel. Strategia zastosowana bez kontekstu, jaki stwarza sformułowanie pozytywnego celu, jest jak jechanie drogą tylko po to, by jechać drogą.

Czy chcesz tylko przeżyć z drugą osobą przygodę? Czy chcesz zbudować z nią zwiazek na lata? A może chcesz poznać ją bliżej i dopiero potem zdecydować, co dalej? Określ, co chcesz, a następnie wyznacz drogę do tego. Im konkretniej, tym lepiej.

To oczywiście ogóły i generalny zarys dobrej postawy, niemniej ważny, ponieważ nadaje ogólną ramę temu, co będziesz robił, by kogoś zdobyć.

piątek, 15 maja 2009

Gej-marketing: 7 największych błędów jakie można popełnić na swoim profilu

1. Brak foty

Nikt nie zapamięta Twojego profilu, jeśli nie dasz jakiejś foty. Słowa wchodzą i wychodzą z głowy, ale wystarczy jeden obraz, by zakodować profil na dłużej, a może nawet na zawsze. Ktoś może nie pamiętać, co ktoś napisał na swoim profilu, ale fotkę przypomni sobie nawet po latach!

Profil bez foty odpada w przedbiegach. Wyprzedzi Cię wtedy nawet ktoś, kto wlepi sobie fotografię psa - bo przynajmniej zostanie w pamięci na dłużej.

Kolejnym, nieco mniejszym błędem z tej kategorii, jest niepodpisywanie swoich zdjęć. 99% ludzi przeczyta to, co napiszesz pod zdjęciem, więc przekaż tam coś, co mówi coś ważnego o Tobie.

2. Brak opisu albo opis "na odwal się"

Gdy przejdziesz wtępną weryfikację na podstawie fotografii - odwiedzający rzuci okiem na Twój opis. Jeśli go nie ma - nie poruszysz go intelektualnie i sprawisz wrażenie, że sprawdzasz swoją osobę tylko do wyglądu. Opis profilu jest metaforą Twojego umysłu - jeśli pozostawiasz to pole puste lub wypełnione "na odwal się" - przykro mi, ale sam robisz sobie wizytówkę.

Opis nie musi być długi (choć może!), ważne by poruszał emocje. O tym, jak tworzyć dobry opis i co powinien zawierać opisałem w poprzednim poście. Ale niewątpliwie temat tworzenia opisów nie został wyczerpany, więc pewnie do niego wrócę.

3. Opis, kogo NIE chce poznać

To jeden z najczęstszych i szkodliwych errorów, jakie ludzie robią na swoich profilach - opisują, że "nie chcą przegiętych", "obrażalskich ciotek" etc. Powiedz mi - kto myśli o sobie, jak o przegiętej, obrażalskiej ciotce??? Wyobrażasz sobie sytuację, że ktoś wchodzi na czyiś profil, czyta takie coś i mówi do siebie: "O nie, nie napiszę do niego, bo przecież jestem obrażalską, przegiętą ciotą." :-)))

Pomijając też fakt, że osoby piszące, kogo nie chcą, są odbierane jako fochowate, zranione psychicznie, wybredne etc.

Napisz, kogo chcesz poznać. Nie chcesz "przegiętego"? Napisz, że szukasz kogoś męskiego! Nie chcesz "obrażalskiej cioty" - napisz, że szukasz np. ugodowych, sympatycznych, wyrozumiałych ludzi. To takie proste, a różnica jest kolosalna!

4. Zbyt dużo najebane w rubrykach

Wchodzisz na czyiś profil i widzisz: "ulubiona muzyka: jazz, rock, disco polo, hip-hop, pop, klasyka, modern acid metal" etc. Co Ci to mówi? Bo mnie nic. Co innego, gdy widzisz po prostu "jazz" albo "hip-hop". Czasem im mniej napiszesz, tym więcej. Bo jest konkretnie i wiesz, co możesz o gościu myśleć.

5. Fatalne skojarzenia i robienie lipnych obrazów

Co lubisz w seksie? (kocham to pytanie) Ktoś pisze, że lubi fisting i już widzę go, jak wkłada komuś paluchy w dupę. Fajny obrazek, zważywszy, że jak 99% ludzi zgeneralizuję go na szerszy kontekst, bo nie mam dostępu do innych informacji. Chcesz, by ktoś myślał o Tobie, jak o wkładającym w dupie pięści gościu już na pierwszym spotkaniu?

Ja nie mówię, że masz za wszelką cenę ukrywać, że kochasz, jak ktoś np. na Ciebie sika. Tylko nie mów tego na pierwszym spotkaniu! Ludzie będą uogólniać opinię o Tobie na bazie pierwszych informacji, jakie dostaną.

Kiedyś ktoś dał linka na swoim profilu do filmu, w którym gość ładował sobie do tyłka butelkę, a ona pękała. Budziło to grozę i niewyobrażalne obrzydzenie, które potem łatwo było skojarzyć z profilem osoby, która podesłała linka (pozdrawiam Cię Tomku:) Czy taki był zamiar?

Twoim zadaniem jest wzbudzenie w odbiorcy pozytywnego wrażenia, by kojarzył je z Twoją fotą i nazwą profilu. Jeśli zbudzisz chujwe wrażenia, odejdą i nie wrócą. To takie oczywiste, ale niewielu to kuma.

6. Małe kłamstewka

Jak masz 32 lata, to nie pisz, że masz 29 albo 37. Jak ważysz 90kg przy wzroście 160cm - to albo napisz prawdę, bo i tak wyjdzie i tak, gdy się z kimś spotkasz life, albo się odchudź. Małe kłamstewska będą generalizowane na Twoją niekorzyść. Jeśli ktoś rozpracuje, że dopuszczasz się małych odchyleń od stanu faktycznego - pomyśli, że jesteś kłamcą i skreśli Cię z góry.

Wiek ani waga Cię nie skreśla w ogóle. Jeśli ktoś filtruje w stylu "szukam tylko szczupłych i młodych" to jest kretem i nie jest wart Twojej uwagi. Gdy się postarzejesz lub przytyjesz, rzuci Cię, bo kocha warunkowo. Masz wyższe standardy, więc nie bój się pisać prawdy o sobie.

7. Lipna nazwa profilu

To chyba największa lipa, jaką można sobie zrobić. Ktoś daje sobie nazwę "superboy69" i liczbą na końcu od razu zdradza nam, co jest dla niego najważniejsze. Oczywiście, jeśli ktoś szuka na seks - trafił w dziesiątkę. Gorzej, jeśli szuka kogoś na serio serio...

"love-heavy-metal" - taki ktoś zawęża sobie odbiorców do wąskiego grona. Tak samo, jak "szukam-na-jedna-noc", "szukam-do-związku" etc.

Oczywiście niemal zawsze zawiężasz grupę potencjalnych odbiorców, czy chcesz, czy nie. Miej jednak świadomość, że takie coś zawsze zachodzi i mądrze to stosuj w praktyce. Szukasz kogoś poważnego? Jeśli więc dasz sobie nazwę profilu "Cipasek17" to wybacz, ale utrudniasz sobie zadanie.

Polecam nazwy, które tworzą w głowie jakieś obrazy - co sprzyja zapamietywalności.

***

Pozdrawiam i do napisania!

Gej-marketing: tworzenie profilu

Przychodzi taki moment w życiu każdego Geja, w którym zakłada on profil na fellow ;-) Niemniej niewielu opanowało sztukę tworzenia profilu i wie, co tak naprawdę tam umieścić, a co lepiej przemilczeć, by wypaść lepiej i zwiększyć szansę na odnalezienie odpowiedniej osoby.

Poniżej mały kurs robienia fajnego profilu. Korzystaj :)

1. Wiedz, kogo szukasz.

Kiedyś pisałem o kryteriach krótko- i długoterminowych, czyli Twoich odpowiedziach na pytanie: po czym poznasz, że chcesz się z kimś tylko dobrze pobawić, a z kim chcesz zostać dłużej. Bez wiedzy, kogo konkretnie szukasz, będziesz się obijał po fellow jak kupa w toitoice od ściany do ściany. To tak, jakbyś poszedł do sklepu z pomysłem "coś sobie kupie" i łaził tam pół dnia. Pewnie wcześniej czy później znajdziesz coś, co Ci się spodoba. Co prawda najpierw kupisz i przetestujesz kilka bubli zanim trafisz... ale rób jak chcesz:) Wiedz, że są prostsze sposoby. Np. szczegółowo wyobrazić sobie, co chcesz mieć, zanim poleziesz do sklepu. Wtedy od razu, gdy zobaczysz to na półce, powiesz: tak, to jest to!

Wszelkie opisy na profilu twórz POD tę osobę, do której piszesz. Nie jesteś papierem toaletowym, że chcesz trafić do każdej dupy. Ty szukasz - przeważnie - jednej osoby. Jednej, konkretnej. Wiesz już, po czym ją poznasz, gdy ją zobaczysz? Wiesz, jak do niej mówić? Jeśli Twoim marzeniem jest młody, wykształcony człowiek z ambicjami, to nie pisz do niego jak do tępego osiłka z siłowni na litość boską bo nie stoleruje tego i oleje.

2. Wiedz, co oferujesz

Przyznaj, że nigdy tak o tym nie myślałeś ;-) Co takiego masz do zaoferowania swojemu "księciu z bajki"? Czy wysuwasz w jego kierunku tylko listę żądań, jaki ma być, czy dajesz mu coś więcej? Jeśli tak - to co? Czy jesteś opiekuńczy? Tak? Po czym wnosisz? Opisz to tak, żeby stworzyć obrazy. Opisz, że przykryjesz go do snu, że przytulisz, że wyprasujesz koszulę itd. Nie zwabisz do siebie nikogo, jeśli nie zaoferujesz wartości dodanej do czyjegoś życia. To proste jak 2 x 2.

3. Odróżnij się

Gdy po raz kolejny trafiam na podobny profil w stylu "nie szukam przegiętych" to załamuje ręce. Każdy z nas jest unikalny, każdy z nas ma swoje wyjątkowe doświadczenia, przemyślenia, osobowość. POKAŻ TO. Jest to nic innego jak UCO z marketingu, czyli Unikalna Cecha Oferty. Nie bój się, że jeśli napiszesz coś innego, to ludzie Cię obśmieją. Obśmieją Cię i chuj im w protezę. Ciebie interesuje ten, kto będzie tym zachwycony.

***

Ten post to wstęp do gej-marketingu (c) [lol] Niebawem kolejne, w których opiszę m.on. największe błędy perswazyjne stosowane przez Gejów na swoich profilach, sposoby czytania między wierszami z opisów ludzi i inne, arcyciekawe sprawy ;-)

Do napisania ;-)

czwartek, 14 maja 2009

Grzeczni Geje idą do nieba...

... a niegrzeczni idą tam, gdzie chcą.

Parafrazując tytuł znanej książki Ute Ehrhardta, mam Ci do przekazania pewnią wiadomość. Wiadomość o tym, czym grozi samarytańskie dawanie wszystkiego i jak kończą się zwiazki oparte na jednostronnym przepływie energii.

To smutne, ale prawdziwe i ktoś musi Wam, marzcielskim Gejom, powiedzieć to wprost: to, że jesteś dobym człowiekiem nie oznacza, że będziesz miał fajnego partnera, cudowny związek po kres Twoich dni i życie usłane różami.

To, że w związku poświęcasz całego siebie dla drugiej osoby, nie oznacza, że to pomoże Ci zatrzymać go przy sobie. Wręcz przeciwnie - dostaniesz w dupę (niestety tylko metaforycznie) w pierwszej kolejności niż "zły chłopiec".

Myślisz, że jeśli dbasz o niego, to on Cię nie zdradzi? Haha, dobry żart. Nie mówię tego z jakimś bólem w głosie, o co ktoś mógłby mnie podejrzewać. Mówię to z serdecznością i wiem, co mówię.

Przeraża mnie i smuci stado ludziów błąkających się po fellow czy innejstronie, którzy czekają na swoich księciów z bajki. Ludzie Ci najczęściej mają niską samoocenę, zakochują się po pierwszym spotkaniu, pokładają ogromne oczekiwania w spotykanych osobach. To w skrócie nazywa się desperacją i jest ona złym doradcą.

Bardzo złym.

Tacy ludzie szybko się zakochują w przypadkowych osobach, które nie spełniają ich oczekiwań i potem jest jedno, kurewsko wielkie rozczarowanie i ból. Praktycznie możesz NIC nie robić, a oni zaczną wysyłać Ci seximeski w środku nocy i roztaczać cudowne, miłosne wizje w swojej głowie.

I mówię to z pełną odpowiedzialnością: to MUSI się źle skończyć, bo nie na tym kurwa związki polegają.

Kiedyś też byłem taką gejowską cipką i byłem nieustannie samotny, nieszczęśliwy, oderwany od TU i TERAZ. Ale dostałem w dupę tak, że teraz już wiem, kim chcę być. Znam swoją wartość, ale tym nie epatuję. Po prostu siebie szanuję i dbam o siebie. Nie mam oczekiwań wobec nikogo, chyba, że tylko na chwilę. Praktycznie się nie zakochuję, co najwyżej zauraczam kimś, czasem na chwilę, na 5 minut. Jeśli nie jestem pewien, odmawiam. Tylko, jeśli wiem na pewno, mówię "tak".

Kiedyś miałem siebie za ostatnie zero, bo "nikt mnie nie kocha". Latałem za facetami, jak pies za czapi. Dziś za nikim nie ganiam. Co ma być, to będzie. Jeśli ktoś mi się spodoba, zapraszam go do siebie, do swojego nieco dziwnego świata, by przyjrzeć mu się lepiej. Albo korzysta z zaproszenia, albo nie.

I mam spokój, jakiego nigdy nie miałem.

Teraz porozmawiajmy o Tobie.

Twoja samotność, obawy i nieszczęścia nie wynikają z faktu, że nikogo nie masz, lecz z "zonków" z przeszłości. Ze wspomnień, z którymi nie doszedłeś do porozumienia - wspomnień dorzucenia, bycia samotnym. Z przekonań, które wpierdala nam do głowy Matrix, że jak się jest gejem, to "pewnie będę sam do końca życia" i "że w głowie nam tylko sex". Co za poniżający, prostacki sterotyp, w który Geje sami wierzą, poniżając się w ten sposób.

Chcesz dostać to, o czym marzysz?

Postaw siebie na pierwszym miejscu. W Twoim związku - teraźniejszym czy potencjalnym - nie liczy się druga osoba. NAJPIERW jesteś Ty. Ty masz się czuć dobrze w pierwszej kolejności. Dlaczego? Bo ze sobą jesteś całe swoje życie. Bo jesteś dla siebie najcenniejszą osobą w Twoim życiu. I jeśli Twój partner też tak myśli - Wasz związek nie jest koniecznością, ale możliwością, z której chętnie korzystacie.

Pojmij to. Prawdziwy związek nie jest motywowany desperacjami, samotnością. Nie jest motywowany tym, że "jest mi tak źle samemu, że MUSZĘ kogoś mieć". Rozumiesz?

Związek na lata to taki, w którym dwie osoby wcale się nie potrzebują i mogą w każdej chwili od siebie odejść bez totalnego załamania na lata. Związek na lata to taki, w którm dwie osoby CHCĄ być ze sobą, bo tak wybierają każdego dnia.

Wtedy nie ma potrzeby nadzoru, kontroli. Nie ma podejrzeń, oskarżeń, fochów, nie ma tego całe shitu, który pojawia się między dwoma uzależnionymi od siebie osobami.

Istrukcja robienia związków - w skrócie:

1. Bądź szczęśliwy sam ze sobą. Jeśli na myśl, że "do końca życia będę sam i nikt mnie nie będzie chciał" tylko wzruszysz ramionami i się uśmiecheniesz - jesteś gotowy. Bo wtedy wiesz, że nikogo nie potrzebujesz - możesz co najwyżej chcieć.

2. Upewnij się, że osoba, z którą wstępujesz do zwiazku, też potrafi być szczęśliwa sama ze sobą. Że umie radzić sobie bez Ciebie, bez Twojej obecności. Żyła sama jakiś czas i korzystała z życia, bez nieustannych napadów samotności, bez smutków, bez depresji i żali do świata.

I tyle.

Wtedy oboje jesteście wolni i nie będziecie od siebie uzależnieni. Wtedy rodzą się głębokie związki, wspaniałe, na najwyższym poziomie energetycznym.

W lipnych związkach od razu pojawiają się obietnice "na zawsze razem" oparte na krótkotrwałych emocjach. Są niesutanne "kocham Cię".

W prawdziwych związkach niepotrzebne są żadne obietnice, bo oboje wiecie, że już na zawsze będziecie energetyczną jednością - choćbyśie odchodzili od siebie 1000 razy i mieszkali na końcach świata. W prawdziwym związku nie musicie mówić sobie "kocham Cię" 24h na dobę - Wy to WIECIE. Czujecie każdą komórką swojego ciała.

Łapiesz różnicę?

Pozwól sobie więc na niegrzeczność bycia zdrowym egoistą - który się szanuje, który wie, że potrafi dać i potrafi też wziąć. Który ma swoje stalowe kryteria i się ich konsekwentnie trzyma. Który wie, jakiego partnera chce widzieć u swojego boku.

A grzeczni chłopcy... będą musieli się jeszcze sporo nauczyć.

czwartek, 7 maja 2009

Walenie fochów a sprawa gejowska

Był sobie Edzio pedzio. Urodził się i wychował do dobrym domu i nie ma znaczenia, czy był jedynaczkiem czy dwojaczkiem czy wieloraczkiem. Nadopiekuńcza mama wdrukowała mu w główkę chujnię z grzybnią z rabarbarem.

Jak?

Ilekroć Edzio nie dostawał czegoś w porę - walił foszka. A mamusia, przejęta foszkiem Edzia, wypełniała są psychikę poczuciem winy, napierdalając wewnętrznym głosem: "Znów zjebałam sprawę, Edzio nie jest zadowolony!". I czym prędzej, kierowana tzw. mechanizmem zadośćuczynienia, naprawiała swoje wielkie winy.

Ale ale... Edzio pojętnym chłopcem był i szybko się nauczył: walę focha -> mama robi to, co chcę. Odkrył też, że im mocniejszy foch, tym lepiej działa.

Edzio dorósł, jaja obrosły mu mchem, kutas się powiększył, klata rozszerzyła. Tyle, że w jego głowie nadal wdrukowany jest szlak foch->spełnione życzenie. I Edzio zaczyna przeginać.

Zapomniałeś zadzownić do Edzia o umówionej godzinie? Okej, zdarza się, w końcu wszyscy jesteśmy zabiegani a pamięć krótka. Dzwonisz, przepraszasz, przyznajesz, że zawaliłeś sprawę. ALE TO ZA MAŁO! Edzio chce więcej przeprosin, które zresztą rezultatów nie przynoszą. Możesz klękać, błagać o wybaczenie, ale kończy się na tym, że Edzio powie Ci: "już mnie nie interesujesz, straciłeś u mnie wszystko!".

W ten sposób Edzio izoluje się od społeczeństwa. Czemu? Bo "ludzie som źli i niedobszy - wszyscy tacy sami!".

Po co ludzie walą fochy?

To poroste - chcą wpłynąć na Ciebie poczuciem winy ewentualnie wstyd. Poczucie winy ma to do siebie, że wzywa do naprawienia swoich błędów (mechanizm zadośćuczynienia), z kolei wstyd ma na celu to, byś wycofał się z tego, co czynisz.

Często jednak przesadzają. Po prostu otoczenie kalane destruktywnym poczuciem winy i wstydem nadzwyczaj często im ulegało i ludzie pokroju Edzia nauczyli się, że w ten sposób można załatwić większość rzeczy.

Jak chcesz reagować na fochy?

Możesz przepraszać w nieskończoność, utwierdzając Edzia w przekonaniu, że ma rację. I oczywiście - jeśli zjebałeś sprawę, pogwałciłeś jakąś społeczną normę (np. się spóźniłeś) lub też swój własny standard postępowania (np. nie pomogłeś przyjacielowi, gdy tego potrzebował, a uważasz, że powinieneś był) - przeproś i wytłumacz się. Zrób też coś, by załagodzić sytuację.

I obserwuj, jaka będzie reakcja.

Jeśli odpowiedzą jest: "Okej stary, rozumiem, każemu się zdarza" - jest super.

Jeśli jednak ktoś dalej stroi fochy - znaczy to, że Twoje postepowanie nie przynosi pożądanych rezultatów. Kolejne przepraszanie i tłumaczenie tylko pogorszy sprawę, bo utwierdzi Edzia w przekonaniu: "aha, więc jednak jesteś winny, skoro się tłumaczysz i spowiadasz".

Edzio musi dostać po uszach. Jeśli posuwa się do generalnych stwierdzeń typu "miłego daleszego życia" - odpowiedz mu z uśmiechem: "wzajemnie". Nie chcesz się otaczać ludźmi, którzy z powodu Twojej byle wpadki, drobnej niedyspozycji stawiają na szali CAŁĄ waszą znajomość. Chuj z takimi znajomościami! Pół rodziny Ci umarło, leżałeś w szpitalu, firma Ci się wali, odbierasz telefon i słyszysz ryj jak zlewozmywak: "Czemu się nie odzywasz?!!??! Dobrze, ja już nie będę dzwonił! Twoje życie". Racja - więc fuck off.

A jeśli sam stosujesz strategię stojenia fochów - rób to mądrze i elegancko.

Gdy ktoś zjebie moje normy zachowania, informuję go uprzejmym acz stanowczym głosem, że zjebał sprawę, że wg mnie nie powinien się tak zachować. I tyle. To tylko czyjeś zachowanie. Nie mylmy zachowania z człowiekiem, bo ludzie są wspaniali, choć czasem zjebanie się zachowują, to fakt.

I jeśli wtedy po prostu przyzna mi rację, powie zwykłe "sory", mówię: Ok stary, zdarza się, nie przejmuj się. I wracamy do normalnego życia.

Jeśli jednak nie - nie hoduję sobie urazów w główie, bo głowę mam od cenniejszych rzeczy. Zwisa mi koło dupy, jeśli ktoś mi nie przyzna racji. Wybaczam z góry wszelkie przewinienia i to jest u mnie bezwarunkowe. Gorzej, jeśli chodzi o normlanie kontynuowanie znajomości - jeśli nie zobaczę odrobiny skruchy, to znaczy, że ta osoba nie wyznaje takich norm zachowania, jak ja - np. notorycznie się spóźnia, choć ja uważam, że nie powinna. Jemu natomiast wszystko jedno, leje na to. Wtedy oceniam - czy znajomość ta jest dla mnie na tyle cenna, że mam nauczyć tę osobę, jak ma się zachowywać - czy może olać ją ciepłym moczem z orbity?

Kara jednak zawsze powinna być proporcjonalna do wykroczenia. Jeśli ktoś zwyczajnie raz się spóźni - nie róbmy afery na litość boską! Zwróćmy uwagę i tyle. Co innego jak robi to w kółko - wtedy wytaczamy nieco większy kaliber. Wciąż jednak pamiętając, że to tylko głupie spóźnianie się i cenny człowiek.

Jest taka klasyczna sytuacja, że Twój facet zapomina o Twoich urodzinach. Jasne - zrób mu awanturę! Zdemoluj mieszkanie, rozpierdol talerze :) Na pewno sobie przypomni - bo narobiłeś mu ochoty na to jak chuj. Jeśli mnie by się coś takiego zdarzyło - powiedziałbym po prostu, że trochę mi przykro, ale w sumie nic się nie stało (bo przecież dokładnie NIC się nie stało!). I wróciłbym do swoich spraw.

Potępowanie z ludźmi wymaga wiele zrozumienia dla kogoś i dla siebie również - różnimy się hierarchią wartości, bo co innego jest dla nas ważne; mamy inne przekonania dot. tego, jak ludzie powinni a jak nie powinni się zachowywać; chodzimy w różne miejsca o różnym czasie. Mamy nawet zupełnie odmienne tożsamości! Ale tam na dnie jesteśmy tylko jedną świadomością, tudzież zwaną Jednością.

Ja akceptuję Edzia i jego fochy w całości, bo nie chce mi się z nim walczyć ani go jakoś specialnie zmieniać. Ale to nie oznacza, że będę słuchał jego fochów i pretensji. Unikam obrażalskich księżniczek, mędrców, którzy "sprowadzają mnie na dobrą drogę", mówią z "zasadach i wartościach" i dymają swoje ego, że niby jesteśmy równi, ale ja w sumie jestem bardziej równiejszy od Ciebie. Taki troszkę lepiej wykształcony, taki bardzi troszkę kultrualny, bardziej oczytany itd. A se bądź :) Śmiech i strzałka :-)

Do przeczytania Słonka :)

P.S. Jeśli odniosłeś wrażenie, że piszę do Ciebie lub o Tobie... wyciągnij mądry wniosek. Albo jebnij focha ;-)

wtorek, 5 maja 2009

Skąd wiesz, że to On?

Czasami jest tak, że spotykasz cukierka. Śliczny, uśmiechnięty, zabawny, inteligentny. Poznajecie się bliżej, wiesz o nim coraz więcej. Obserwujesz jego zachowanie w różnych sytuacjach i ogólnie wszystko Ci się podoba. Opowiada Ci o swojej przeszłości i roztacza plany na przyszłość.

I wszystko się właściwie układa, temperatura rośnie, on robi maślane oczy... choć coś Ci mówi, że coś jest nie tak...

Daj sobie na wstrzymanie.

Twoja Intuicja coś chce Ci przekazać.

Być może nie umiesz tego jeszcze ubrać w słowa. Być może nie wiesz dokładnie, o co Ci chodzi. Nie jesteś pewien do końca, czy byłbyś szczęśliwy w związku z tą osobą. I to jest ok!

To uczucie jest jak kamień w bucie. Przedziesz kilka kroków, ale jeśli chcesz się wybrać z nim w dłuższą drogę - licz się z solidną raną.

Nie chodzi mi o ucieczkę.

Czasem wystarczy dać sobie czas i przyjrzeć się swoim myślom. Zamknij oczy, weź kilka głębokich wdechów a uwagę skieruj do wewnątrz. Spytaj siebie: co jest nie tak? A wtedy okaże się, że to uczucie jest Twoim doradcą. Mówi Ci, że jest coś ważnego, co przegapiłeś.

Może on zbyt szybko chce Ci się oświadczać i obiecuje miłość do końca życia?

Może inni ludzie w jego towarzystwie dziwnie go unikają lub zbywają?

Może początkowo był Ci niechętny i nagle robi się miły i dąży do bliższej relacji?

Twoja Mądrość daje Ci cenne rady. Nie mówi wprost. Mówi językiem przeczuć. Jeśli nie dasz im dojść do głosu, ryzykujesz tym, że będziesz z nieodpowiednim facetem - tracąc życie swoje i jego.

I vice versa.

Jeśli Twój wybranek ma wątpliwości, czy chce być z Tobą - luz! Lepiej, niech dojdzie do sedna sprawy teraz niż za kilka lat. Chcesz być z kimś 10 lat, żeby się potem dowiedzieć, że od 9 lat "coś było nie tak"? Bo ja nie! Już to przerabiałem i to chujnia z grzybnią.

Zarówno Ty, jak i On macie być niemal pewni, że >>to jest to<<.

Upewnij się względem tego, zanim zaczniecie sobie robić wielkie deklaracje i składać obietnice bycia po wsze czasy. Zanim powiecie sobie "Kocham Cię".

Dlaczego niemal pewni? Bo nigdy nie będziecie pewni w 100%. I to też jest ok, bo bycie pewnym w 100% to fanatyzm i zaślepienie w najczystszej postaci - które powycina niczym chirurg każdą jego wadę i wyidealizuje jego wizerunek w Twoich oczach. Tego też nie chcesz. Będziesz żył z człowiekiem, a nie Twoim wyobrażeniem, jaki on niby jest.

piątek, 1 maja 2009

Gej się nie starzeje, lecz dojrzewa jak wino

Na tym blogu oferuję Ci różne techniki i podejścia, choć to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jest tego naprawdę sporo i dzięki technologiom możesz sobie w głowę wsadzić, co tylko chcesz. Prócz jednej rzeczy, która w życiu naprawdę się przydaje.

Dojrzałości.

Dojrzałość to naturalna konsekwencja posiadania odpowiedniej ilości życiowych doświadczeń. Konsekwencja wzlotów i upadków, przemyśleń nad własnym losem i nabraniu pokory, która pomaga godzić się z życiem.

I nie wiem, jak Ciebie, ale mnie właśnie to najbardziej pociąga w facetach - gdy wiesz, że możesz oprzeć się o ramię dojrzałego gościa. Nie gówniarza, nie księżniczki, 'Dody Elektrody' czy pawia z dyskoteki, ale właśnie faceta, którzy coś w życiu przeszedł. Który kochał, który rzuciał i był rzucany. Który swoje marzenia skonfrontował z rzeczywistością i wiele się nauczył - przede wszystkim o sobie. Który nabrał pokory względem Wszechświata.

I co zastanawiające - dojrzałość wcale nie musi iść w parze wraz z wiekiem metrykalnym. Znam ludzi, którzy pomimo posuniętego wieku nadal oscylują myślami niemal wyłącznie wokół tematyki gadżetów, znam takich, którzy są młodzi metrykalnie, choć ich dusza wydaje się być "po przejściach".

Długo myślałem, o co w tym wszystkim chodzi. I odkryłem.

Chodzi o cierpienie i wyciąganie z niego nauki. To jest miarą dojrzałości.

Są dwa sposoby przeżywania cierpienia.

Pierwszy z nich opiera się o założenie, że "cierpienia być nie powinno" - co jest totalną głupotą, bo wtedy ludzie się nie uczą, niepotrzebnie walczą z losem i idą w świat z misją pt. "Wszechświat i ludzie są popsuci, ja Was kurwa naprawię". Prowadzi to do postawy samarytanina, który nieustannie wszystkim pomaga i reperuje. Nie wie on, że czasem najlepszą pomocą jest zostawić kogoś w spokoju - nawet, jeśli cierpi. Nie wie, że sztuka polega na tym, by zrozumieć, że wszystko jest OK.

Drugi sposób polega na zrozumieniu istoty cierpienia - że ma nas ona uczyć pokory i wnosić do naszego życia pewną naukę. Wtedy wiesz już, że cierpienie jest ważnym momentem w życiu Twoim, jak i innych ludzi. I pozwalasz sobie - oraz innym - z pokorą i akceptacją cierpieć. Bo wiesz, że zbudujesz na tej bazie coś cudownego.

Kochałem i nawet nadal kocham swoich byłych facetów. Jednak zdarzało się, że zaczynali widzeć we mnie źródło swoich cierpień. A więc - chcąc im ulżyć - odchodziłem.

Niektórzy nigdy być może nie pojmą, że odchodziłem z miłości do nich.

Nie potrafili być szczęśliwi ze mną - bo nie potrafili być szczęśliwi nawet sami ze sobą. Dałem im zatem czas i wolność, by się tego uczyli - nawet, jeśli to miało oznaczać, że będą bardzo cierpieć. 

Niektórzy skorzystali z tej lekcji i dziś są naprawdę szczęśliwi - bo ich szczęście przestało być zależne od tego, czy z kimś są, czy nie. Czy mogłem dać im coś lepszego?

Dojrzewasz tylko wtedy, gdy cierpienie przeżywasz w ten drugi sposób. Gdy umiesz godzić się z tym, co przynosi los i bez zwalania winy na wszystko, odebrać swoją naukę. Wyciągnąć wspierające Cię, mądre wnioski, które pomogą Ci żyć lepiej.

Jeśli ktoś nie uczy się z cierpienia - "wali focha" na rzeczywistość, bo nie jest ona taka, jak "być powinna". I walczy. I taki ktoś nie pojmie za nic w świecie, że świat jest właśnie taki, jak być "powinien" - doskonały - tylko my swoimi osądami nieustannie go pierdolimy. A On chce nas tylko czegoś nauczyć, powiedzieć "nie tędy droga do Twojego celu, są lepsze!".

Gdy ktoś tego nie łapie, zaczynają się schody prowadzące do izolacji, zgnuśnienia i duchowej zgnilizny.

Wtedy spotykasz zjebanego dziadka, który "już wszystko przeżył i wie najlepiej" i chuj, nigdy z domu już nie wyjdzie, nigdy się nie uśmiechnie, nie będzie serdeczny. Zjebał sobie model rzeczywistości do tego stopnia, że sądzi, iż "ludzie są gówno warci", "miłość nie istnieje" itd. Jego umysł musiałby umrzeć, żeby gość mógł być choć odrobinę szczęśliwszy.

A czasem spotykasz ludzi, którzy z uśmiechem witają każdy dzień. Są gotwi na wszystko i przygotowani na nic. Bo godzą się ze swoim losem i czerpią z życia. Może nawet nie mają niczego, ale doświadczają wszystkiego. Dla których nic się nigdy nie kończy, a zawsze coś się zaczyna. Każdą chwilę wciągają niczym krechę, bo rzeczywistość jest jak narkotyk. Przebierali się w życiu w różne szmaty - byli lwami na salonach, kucharkami w kuchni i dziwkami w sypialni. Byli grzeczni i ułożeni, byli niegrzeczni i plugawi. Byli wysoko i nisko, daleko i blisko.

Oni wiedzą już, kim prawdopodobnie są. Wiedzą, czego chcą, a czego prawie na pewno nie chcą.

To jest dla mnie dojrzałość.

TOP 10 miesiąca