Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

niedziela, 31 października 2010

Przegląd ruchaczy polskich - co się kryje za seksoholizmem

Szukam na seks. Chętnego pasywka. Najlepiej od razu. - takie oto komunikaty bombardują nasze oczy, gdy wchodzimy na gejowskie portale. Sprawdzałem osobiście - największy odzew masz zawsze, gdy dasz swoje nagie zdjęcie i napiszesz, że chcesz się ruchać. Nagle masz dziesiątki fanów!

O co chodzi? Co się za tym kryje?

Moja genetycznie uwarunkowana ciekawość świata nie pozwalała mi przejść obok tego obojętnie. Czyżby chodziło tylko i wyłącznie o hedonistyczne zaspokojenie siebie? O atawistyczne popędy seksualne, które wciąż na nowo eksplodują pomimo wszechobecnej socjalizacji?

Również.

Ale nie tylko. Kryją się za tym najróżniejsze historie.

Przyczyny?

Prawdopodobną przyczyną seksoholizmu jest instalowany społecznie wstyd przed poruszaniem tematu seksu, robienie wokół seksu tematu tabu. Szczególnie wokół seksu gejowskiego. Sprawia to, że wielu gejów swoją seksualność spycha na dalszy plan, próbuje schować w mentalnej piwnicy, związać ją kaftanem bezpieczeństwa. Na co dzień są miłymi, sympatycznymi ludźmi, całkowicie społecznie poprawnymi. I za nic w świecie nie podejrzewałbyś, że ten socjalny wzór ma w sobie ukrytego seksualnego demona, który dojrzewa w ciemności. Niezaspokojone żądze, ciekawość i mnóstwo innych historii narasta w tle i z biegiem czasu daje o sobie znać. I wychodzi przez skórę. Na delegacjach, na sex czatach, na fellow i gayromeo.

Zastanawiające, że tylko ludzie są zdolni do seksoholizmu, że tylko ludzie miewają seksualne zboczenia, fetysze itd. Zwierzęta nie. Dlaczego? Bo z seksu nie robią społecznego tabu, nie okrywają seksu wstydem i nie wypierają się go. Pomyśl, to ma sens.

Jakie funkcje pełni seksoholizm? Czym ekscytują się seksualne ega?

1. Budowanie "szczęścia" - seksoholicy definiują szczęście jako przyjemność. W rzeczywistości szczęście nie jest przyjemnością, bo gdyby tak było, narkomani byliby najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Szczęście jest pojęciem związanym z koherencją serca i czystym umysłem, a nie wiecznym nakręcaniem sobie napięcia (seksualnego też) i szukania sposobów, aby je rozładować.

2. Tworzenie swojej atrakcyjności. Im więcej partnerów przerucham, im więcej kutasów miałem w sobie, im większe były, im częściej i obficiej się spuszczały, tym jestem atrakcyjniejszym facetem - czy to prawda? Na tej historii bazuje cała idea gejowskiej atrakcyjności. Jak w grach RPG - im wyższy "poziom" zdobędziesz, tym większy budzisz respekt. Podważenie tych historii wiąże się z opuszczeniem konceptu atrakcyjności i uniezależnieniem go od ilości przeruchanych facetów.

3. Poszukiwanie czułości. Tak, moi Drodzy, wielu gejów myli seks z czułością - tak, jak ludzie z zaburzeniem odżywiania mylą stres z głodem. Wielu z "ruchaczy" poszukuje przytulenia, czułości, poczucia bliskości, co stanowi poważny problem niemal narkotyczny. Ponieważ uznali, że "zbudowanie czegoś trwałego jest niemożliwe", zaspokajają się na seks randkach. To przykre, bo uzależniające, to nałogowe. No i ryzykowne. To tak, jak zapicie mordy, gdy ma się problem emocjonalny. Działa na chwilę. Po momentu zapalenia papierosa i przewrócenia się na bok. Potem wszystko wraca. Wraca poczucie samotności, poczucie bycia bezwartościowym człowiekiem. To z tym trzeba pracować.

4. Ekscytacja z powodu łamania tabu. Sprawdzanie, kto jest odważniejszy. Gejowski seks jest tak cholernie potępiany społecznie, tak niedopuszczalny, zabroniony, niemile widziany, że uprawianie go budzi u gejów dodatkową ekscytację - że robią coś, co jest zakazane, niedozwolone, niedostępne. W psychologii społecznej zowie się to reaktancją. Lub przekorą.

5. Wiele, wiele innych - jak chociażby cała ideologia dorobiona do "pasywów" czy "aktywów", historie, które za nimi idą (uległość i dominacja), to, co umysł dokleja do konceptów ruchania i bycia ruchanym. Historie na temat SM, upokarzania, poniżania, wąchania białych skarpetek, spijania nasienia itd.

Tego jest mniej więcej tyle, ile kategorii filmów na portalach porno. Gdyby podważyć prawdziwość wszystkich historii, które się za tym kryją, nagle seks byłby niczym więcej, niż wkładaniem chuja w dziurę, czyli tym, czym był pierwotnie - bez dorabiania do tego tożsamości, ideologii, doklejania dodatkowych znaczeń. Byłby sam fakt wzwodu, ejakulacji i chrapania na dobranoc. I nic poza tym.

A wtedy widzielibyśmy w sobie kogoś więcej, niż tylko istoty seksualne, chodzące dupy i penisy, które tylko czekają na to, by coś z nimi zrobić.

wtorek, 12 października 2010

Anihilacja myśli - kolejna genialna technologia zmiany

Drodzy Panowie, Drogie Panie. W dzisiejszym poście chciałbym Wam przedstawić kolejną, jakże genialną i skuteczną technologię zmiany i poszerzania świadomości. Technologię, która wyrosła na gruncie Pracy i która pozwala drążyć naszą nieświadomość jeszcze głębiej i jeszcze dokładniej ją badać.

Technologia zwana anihilacją myśli.

Anihilacja w fizyce to proces, w którym cząstka i antycząstka spotykają się, wzajemnie znoszą i zmieniają w energię promienistą. Podobnie jest z myślami. Gdy teza konfrontuje się z antytezą i znajdujesz dowody na potwierdzenie obu - wzajemnie się znoszą a dana kategoria logiczna, którą tworzą, znika. Anihiluje się. I zmienia w światło. Stąd umysł staje się jaśniejszy.

Procedura jest prosta i logiczna, będziesz zachwycony prostotą tej metody i efektami, jakie przynosi.

1. Weź na tapetę jakąś osobę, najlepiej swojego największego wroga - kogoś, kto Cię nie znosi, nienawidzi, życzy Ci wszystkiego najgorszego. Jeśli nie masz kogoś takiego, znajdź kogoś, kto Cię po prostu nie lubi z jakiegoś powodu, jest na Ciebie obrażony, sfoszony, nie odzywa się. Albo się Tobą brzydzi, unika Cię, uważa Cię za idiotę itd. Cokolwiek.

2. Wejdź w wyobraźni w jego pozycję, jego rolę, jego punkt patrzenia. Spójrz na siebie. Kogo widzisz? Oceń samego siebie. Jaki jesteś? Bądź bezpośredni, szczery i nie próbuj tego cenzurować. Spisz wszystko, co przyjdzie Ci do głowy. Szczególnie te rzeczy, które będą budzić w Tobie największe emocje.

3. Masz już piękną listę "obelg" pod swoim adresem. Teraz czas zacząć je anihilować. Napisz pierwszą z nich, niech to będzie np. "[X] jest nieudacznikiem" (gdzie X to Ty). Znajdź teraz minimum 3 przekonujące Cię dowody, że tak jest. To mają być dowody, które pochodzą z Twojego doświadczenia i które Cię przekonują o tym, że faktycznie tak jest. Po zakończeniu tego dochodzenia masz być serio przekonany, że prawdą jest, że jesteś np. nieudacznikiem lub inną "etykietką".

4. Teraz odwróć myśl o 180 stopni. "X jest nieudacznikiem" -> "X jest człowiekiem sukcesu" albo coś takiego. I znajdź teraz min. 3 dowody, że to odwrócenie faktycznie jest prawdziwe. Gdy zakończysz ten etap, masz być niemal pewien na 100%, że odwrócenie, jakie utworzyłeś, jest dla Ciebie prawdziwe.

5. Anihilacja. Kim jesteś? Czy jesteś nieudacznikiem? Czy człowiekiem sukcesu? Jednym i drugim, bo udowodniłeś sobie obie tezy. Połącz je w jedno. Połóż swój obraz nieudacznika na jednej ręce, na drugiej - obraz człowieka sukcesu. Sprasuj je. Scal w jedność.

Oto prawdziwszy Ty!

Pogratuluj sobie i działaj z kolejną myślą. Aż anihilujesz wszystkie kategorie i zyskasz najbardziej realistyczny obraz siebie, jaki możesz mieć na daną chwilę.

niedziela, 3 października 2010

Kocham ludzi, bo na to zasługuję

Tak, to prawda. Prawda może jeszcze nie dla Ciebie, ale na pewno dla mnie. Czułem się źle, ilekroć źle pomyślałem o kimś. W miarę, jak moja Praca trwa, zaczynam to widzieć coraz wyraźniej. Myślenie źle o innych ludziach nie jest korzystne. A wchodząc głębiej okazuje się, że źle myślimy tylko i wyłącznie nie o ludziach, ale o konceptach. O konceptach pt. "moherowy beret", "fanatyczny katol" lub "obłudnik", "paranoik". Te koncepty nie są osobowe, nie mają imienia i nazwiska. Te koncepty są tylko w umyśle. Są zawsze częścią tego, kto je dostrzega. Bo nie można dostrzec kłamcy, jeśli się nie ma wyobrażenia kłamcy. Czy to wyobrażenie jest prawdziwe? Czy jakiekolwiek jest?

Wczoraj zapukała w moje drzwi pewna starsza pani. Powiedziała, że przyszła w sprawie ... katastrofy Smoleńskiej. Że zbiera podpisy pod petycją o to, aby wszcząć nowe, międzynarodowe dochodzenie w sprawie przyczyn rozbicia prezydenckiego samolotu. Przez głowę przeszły mi myśli, że jest paranoiczką. Że nie ufa państwu, które nawet nie zdążyło skończyć swojego śledztwa, a ona już by chciała nowe. Że pewnie jest jedną z tych fanatycznych moher-bab spod krzyża, że ble ble ble. W żadną z tych opowieści nie mogłem uwierzyć. I pokochałem tę panią od progu. Z całkowitą życzliwością i absolutną serdecznością, tak szczerą i autentyczną, że aż sam się sobie zdziwiłem, odmówiłem jej i życzyłem powodzenia. Niech śni własnym snem. Ma do tego prawo.

Nie musisz się wysilać, aby kochać ludzi. To przyjdzie samo w miarę praktykowania Pracy. W miarę, jak negatywne historie dot. ludzi zaczną się powoli rozpuszczać, Twoje serce samo wskaże Ci kierunek. I tak banalna sprawa, jak życzliwość, stanie się Twoim udziałem.

To niekorzystne i nieprawdziwe myśli przeszkadzają nam kochać.

Pracuj nad sobą, bo nie zasługujesz na to, by kogoś nienawidzić. Nie zasługujesz na to, by zazdrościć, by się stresować, by się smucić. Jesteś warty najwspanialszych uczuć. Ale nie wierz mi na słowo. Doświadcz tego za pomocą Pracy. Za pomocą bycia szczerym z samym sobą.

KPH chce odejścia pani Radziszewskiej. Mówią "Radziszewska musi odejść" i walą w bębny na ulicy. KPH chce tolerancji. Ale czyjejś. Bo na swoją własną ich nie stać. Zaczniesz to rozumieć, jak zaczniesz to rozumieć. Nie wcześniej.

Umysł dojrzewa w ciszy. Przestałem słuchać Lady Gagi, zacząłem słuchać siebie. I gdzieś w ciszy zaczynam słyszeć Mądrość przez duże "M". Ona pozwala mi wyjść poza utarte schematy i dostrzegać prawdę. Prawdę, która brzmi nie inaczej, jak "jest to, co jest". Rozejrzyj się dookoła, zobacz swoje ręce, komputer, przed którym siedzisz, pokój, w którym jesteś. To jedyna prawda. Reszta jest opowieścią Twojego umysłu. Nie będziesz mógł tego nie kochać, jeśli zwątpisz w swój umysł. Bo tylko tak możesz uwierzyć znów w swoje serce.

środa, 29 września 2010

Odkochiwanie się za pomocą Pracy

Świetny case study, jak z problemem zakochania pan X radzi sobie za pomocą Pracy. Jeśli również Ty masz problem z odkochaniem się - wczuj się w ten dialog, być może jego Praca będzie również Twoją.

X: Mam problem. Wielki problem.
DreamWalker: Na czym on polega?
X: Zakochałem się. Nieszczęśliwie. Rok temu. To wciąż trwa.
D: Usiądź proszę. Znasz formularz oceny bliźniego?
X: Nie, co to?
D: W pierwszym punkcie piszesz, jak się czujesz i z czyjego powodu. Potem uzasadniasz to.
X: Okej.
D: W drugim piszesz, co chciałbyś od tej osoby, gdybyś mógł dostać wszystko, o czym marzysz.
X: Brzmi dobrze, co dalej?
D: W trzecim punkcie piszesz, co wg Ciebie ta osoba powinna lub nie powinna robić, myśleć, czuć. W czwartym z kolei piszesz, czego potrzebujesz od tej osoby i dlaczego. W piątym - oceniasz całą tą osobę. W szóstym, ostatnim, wypisujesz to, czego już nigdy więcej nie chcesz doświadczyć od tej osoby. Rozumiesz?
X: Tak, rozumiem.
D: To do dzieła.

***

D: I co napisałeś w pierwszym punkcie?
X: Czuję się źle z powodu Gustawa, ponieważ zakochałem się w nim ponad rok temu, a on mnie wciąż nie chce. Ignoruje mnie. Olewa. Zbywa. Jest dla mnie niemiły, nieczuły. Nie chce się nawet ze mną spotkać. To okropne uczucie.
D: Znakomicie. Teraz będę Ci zadawał pytania Pracy odnośnie każdej z myśli, a Ty będziesz na te pytania odpowiadał tak, jak Ci serce dyktuje. Bądź szczery i autentyczny, nie ma złych odpowiedzi, każda jest dobra jeśli jest zgodna z tym, co czujesz. Rozumiemy się?
X: Tak, chyba tak.
D: Czy chcesz serio poznać prawdę o tym, co się z Tobą dzieje?
X: Tak, bardzo.
D: Więc czy to prawda, że czujesz się źle z powodu Gustawa?
X: [myśli długo] Tak, myślę, że tak.
D: Czy możesz być pewien na 100%, że to z jego powodu czujesz się źle?
X: Nie. W sumie to ja tutaj też ogrywam pewną rolę w tym wszystkim.
D: Dobrze, że zaczynasz to dostrzegać powoli. Jak reagujesz na tę myśl, że z jego powodu czujesz się źle?
X: Obwiniam go w myślach, chcę go zmienić, ale nie wiem jak. Czuję się bezsilny. To beznadziejne uczucie.
D: Tak, to prawda. Za każdym razem, kiedy wierzymy w myśl, że to ktoś jest odpowiedzialny za nasz stan emocjonalny, musimy cierpieć. Bo staramy się wtedy zmieniać kogoś, a nie siebie. To zawsze skazane jest na porażkę. Możemy pracować tylko nad sobą.
X: To prawda.
D: Kim byś był, gdybyś nie mógł uwierzyć w tę myśl, że to przez Gustawa czujesz się źle?
X: Mógłbym winić tylko siebie. Byłbym kimś, kto zauważa, że sam powoduje w sobie w jakiś sposób złe samopoczucie.
D: Znakomicie! Teraz będziemy odwracać pierwotną myśl i sprawdzać, na ile te odwrócenia są prawdziwe. Jesteś gotów?
X: Tak.
D: Myśl brzmi "Przez Gustawa czuję się źle". Odwróć to na przykład zaprzeczając.
X: Hmmm... Nie przez Gustawa czuję się źle.
D: Jak możesz rozumieć tę myśl?
X: Nie wiem do końca... [myśli długo] Sądzę, że sam mogę robić sobie złe samopoczucie. Nie wiem tylko, jak.
D: Dokładnie. Może to nie Gustaw jest przyczyną Twojego złego samopoczucia. Odwróć tę myśl tak, by zamiast jego imienia był zwrot "moje myślenie".
X: Przez moje myślenie czuję się źle.
D: Tak Słonko, to prawda. Myślisz o nim i o sobie w taki sposób, że naprawdę trudno być szczęśliwym, kiedy się w to wierzy. Zaraz zresztą sam to zobaczysz.
X: Nie mogę się doczekać [śmieje się].
D: Co napisałeś w drugim podpunkcie formularza?
X: Chciałbym, aby mnie pokochał tak, jak ja jego. Chciałbym, aby mu na mnie zależało, aby okazywał mi zainteresowanie.
D: Wspaniale. Czy to wszystko jest prawdą?
X: Tak. Jestem tego pewien.
D: Na 100%?
X: Tak.
D: Czy możesz być pewien na 100%, że byłbyś szczęśliwszy, gdyby rzeczywistość z Tobą współpracowała?
X: Hm... Tak naprawdę nie mogę tego wiedzieć.
D: To prawda. Jak reagujesz, gdy pojawia się myśl, że chciałbyś, aby Cię pokochał, podczas gdy rzeczywistość jest taka, że on Cię nie kocha?
X: To potworne uczucie, okropne. Pojawia się pożądanie, pojawia się... chcenie. Ogromne pożądanie, które mnie od środka obezwładnia.
D: Tak jest zawsze, gdy chcemy czegoś, czego nie mamy. Czy ta myśl jest zatem korzystna dla Twojego życia?
X: Nie.
D: Kim byś był, gdybyś nie mógł uwierzyć, że chciałbyś, aby on Cię kochał?
X: Wooow [myśli przez moment]. To byłoby coś. Czułbym się wolny, czułbym, że to wszystko jedno, czy on mnie kocha, czy nie.
D: Tak, to prawda. Zatem jeśli wierzysz w myśl, że chciałbyś, aby on Cię kochał, czujesz się źle. A gdy w nią nie wierzysz, czujesz się dobrze. Czy dobrze to zrozumiałem?
X: Tak. Tak jest.
D: Odwróćmy zatem tę myśl. Zaprzecz jej.
X: Nie chciałbym, aby on mnie kochał. Albo... chciałbym, aby on mnie nie kochał.
D: Dobrze, jak rozumiesz tę myśl.
X: Trudno ją pojąć.
D: Daj sobie czas, niech się rozgości w Twoim umyśle. Chciałbym, aby on mnie nie kochał. - czy to może być prawda? Znajdź jakieś dowody, które to potwierdzą.
X: No... taka jest rzeczywistość. On mnie nie kocha.
D: I to jest dobry powód!
X: Jak to?
D: Jeśli chcesz tego, co dzieje się w rzeczywistości - nie możesz cierpieć. To proste, gdy tego doświadczysz.
X: To prawda.
D: Odwróć tę myśl inaczej, np. odnosząc do siebie.
X: Ja chciałbym siebie pokochać.
D: Doskonale. Nie kochasz siebie, gdy wierzysz w tak krzywdzące myśli. Chciałbyś siebie pokochać bez względu na to, czy Gustaw jest obok Ciebie, czy nie. I przestać to uzależniać od kogokolwiek poza samym sobą.
X: Tak, to ma sens.
D: Odwróć to inaczej jeszcze, odnosząc tę myśl do swojego myślenia.
X: Chciałbym, aby moje myślenie mnie kochało.
D: Świetnie. Rozumiesz, w jaki sposób to odwrócenie jest dla Ciebie korzystne?
X: Tak. Moje myślenie jest wrogie, jeśli wierzę w myśli, że chciałbym czegoś, czego nie ma.
D: Dokładnie. Co napisałeś w punkcie trzecim formularza?
X: Gustaw powinien zrewidować swoje poglądy na związek. - to brzmi śmiesznie [śmieje się]. Przecież to jasne, że ja powinienem.
D: Tak Słonko. Powiedz mi - czy to prawda, że on powinien zrewidować swoje poglądy na związek?
X: Myślę, że tak.
D: A rewiduje?
X: Nie.
D: To czy faktycznie powinien?
X: Tak.
D: Halo, puk puk. Tu rzeczywistość. W rzeczywistości on rewiduje swoje poglądy na związek?
X: Nie.
D: Więc sądzisz, że powinien, skoro tego nie robi?
X: Racja... zaczynam kumać. Ja powinienem to zrobić.
D: Dlaczego?
X: Hm.... bo są negatywne?
D: Bo właśnie to robisz!
X: [śmieje się]. No tak!
D: Witam w rzeczywistości. Tu jest milej, niż w Twoich myślach. Idźmy dalej. Co napisałeś w punkcie czwartym formularza?
X: Potrzebuję, aby Gustaw mnie pokochał, aby się mną interesował, aby chciał ze mną być.
D: Ładnie. Czy to prawda, że tego potrzebujesz?
X: Tak.
D: Możesz być tego pewien na 100%, że tego potrzebujesz?
X: Hm... chyba nie.
D: Jak jest w rzeczywistości? Gustaw Cię kocha? Interesuje się Tobą? Chce być z Tobą?
X: Nie, niestety nie.
D: Więc czy to prawda, że tego faktycznie potrzebujesz?
X: Tak.
D: Raz jeszcze, bo nie dociera [śmieje się]. Czy Gustaw Cię kocha? Czy się Tobą interesuje? Jakie są fakty?
X: Nie kocha mnie, nie interesuje się mną w ogóle. Nie chce nawet słyszeć o tym, że moglibyśmy być razem.
D: Więc naprawdę tego potrzebujesz? Zobacz, rozejrzyj się. Żyjesz. Rozmawiasz ze mną. Może nie czujesz się rewelacyjnie jeszcze w tej chwili, ale istniejesz, oddychasz, patrzysz, słuchasz. Czy on jest do czegokolwiek tutaj potrzebny?
X: Hm... no tak to nie. Ale potrzebuję go, aby czuć się dobrze.
D: Czy to prawda Słonko?
X: Nie, teraz mnie olśniło, że to ode mnie zależy. Mógłbym czuć się dobrze bez niego.
D: Wejdźmy głębiej w tę historię, bo tutaj jest pies pogrzebany. Kim byś był, gdyby Gustaw Cię kochał, interesował się Tobą, chciał z Tobą być?
X: [zastanawia się dłuższą chwilę] Byłbym bardzo, bardzo szczęśliwy.
D: Jak postrzegałbyś samego siebie w takiej sytuacji?
X: Jako kogoś bardzo zadowolonego... atrakcyjnego, kochanego, wartego miłości.
D: A jak nie ma przy Tobie Gustawa - to jak siebie postrzegasz?
X: Jako ofiarę losu błagającą o miłość. To okropne. Widzę siebie jako osobą niewartą miłości, niekochaną, samotną, nieszczęśliwą.
D: I to jest problem - uzależniłeś to, jaki obraz siebie tworzysz, od kogoś innego, niż Ty sam. Rozumiesz?
X: Tak.
D: Jakby to było, gdybyś mógł postrzegać samego siebie jako osobę wartą miłości, kochaną, superatrakcyjną i cudowną cały czas - bez względu na to, czy jest przy Tobie Gustaw, czy go nie ma?
X: To byłoby cudowne uczucie! Niesamowite! To może być aż tak proste?
D: To jest aż tak proste. Właśnie tego doświadczasz. Myślałeś, że jeśli znajdziesz atrakcyjnego partnera, to dopiero wtedy będziesz mógł postrzegać siebie, jako kogoś atrakcyjnego. Podobnie z miłością. Wydawało Ci się, że to ktoś musi Cię pokochać, abyś zobaczył, że jesteś warty miłości. To wszystko nieprawda. Możesz absolutnie śmiało być pewien, że jesteś warty miłości, czułości i wszystkiego, co najlepsze nawet wtedy, gdy nikt na świecie by Cię nie kochał. Dlaczego? Bo myśląc o sobie w dobry sposób - sam sobie okazujesz miłość. Sam siebie doceniasz jako atrakcyjnego partnera. To prawda, że potrzebujesz kochającego oraz interesującego Cię partnera - Ty nim jesteś. Myśląc o Gustawie, okazując mu w myślach swoją miłość i zainteresowanie - przestajesz okazywać ją sobie. Przestajesz interesować się sobą. Jeśli Ty tak o niego dbasz - to kto dba o Ciebie?
X: Kurwa, racja. To wszystko prawda.
D: Prawda jest zawsze dobra, życzliwa. Zawsze wyzwalająca. Co napisałeś w punkcie piątym formularza?
X: Gustaw jest idealny, jest cudownie zbudowany, ma piękne ciało. Śliczną twarz.
D: Czy to prawda?
X: Tak. Jest niezwykle piękny.
D: Czy możesz być tego pewien na 100%?
X: Tak.
D: Czy masz na to jakiś dowód?
X: Ma piękne ramiona. Bardzo męskie.
D: Ma męskie ramiona, bo jest mężczyzną. Więc wg Ciebie to, że ma męskie ramiona świadczy o tym, że jest idealnie piękny?
X: Tak.
D: Czy to prawda, że to o tym świadczy? Czy możesz być tego pewien?
X: Hm... nie na 100%.
D: Jakie jeszcze masz "dowody", że on jest idealnie piękny?
X: Jak dla mnie to ma idealne ciało. Wspaniałe. Mógłbym je podziwiać godzinami. I ma ładnego penisa.
D: Może Ty kochasz jego ciało, a nie jego.
X: Może...
D: To, że ma ładnego penisa dowodzi, że jest idealny. Czy to prawda?
X: Hehe, to brzmi dziwnie... nie do końca.
D: Raz jeszcze zatem: Czy on jest idealny? Czy to prawda?
X: Nie bardzo.
D: Jak reagujesz na myśl, że on ma idealne ciało? Że jest idealnie zbudowany?
X: Chcę się z nim kochać, chcę go przytulać, całować.
D: A gdybyś tak nie myślał?
X: Hm... Zagiąłeś mnie. Serio. To bym nie chciał nic od niego.
D: Więc jak dajesz wiarę myśli, że on ma idealne ciało, to czujesz pożądanie. A ja nie wierzysz tej myśli - to nie czujesz. Tak?
X: Tak.
D: Fajnie byłoby czuć do niego pożądanie, gdyby on też czuł. Fakty są jednak inne. Sam wiesz.
X: Prawda.
D: Odwróć tę myśl.
X: On nie ma idealnego ciała.
D: Znajdź co najmniej 3 bardzo wiarygodne dla Ciebie dowody, że to prawda.
X: To nie jest łatwe.
D: Masz tyle czasu, ile potrzebujesz.
X: [po dłuuuuugiej chwili]. Ma lekki brzuszek. Oponkę.
D: Serio?
X: Tak.
D: Mówiłeś, że jest idealnie piękny [śmieje się]
X: Widać nie jest [też się śmieje].
D: Co jeszcze?
X: Zaczyna łysieć. Robią mu się zakola. To widać.
D: Co jeszcze?
X: Na niektórych zdjęciach wygląda jakby miał 50 lat.
D: Haha, faktycznie - ideał piękna [śmieją się razem]. Zatem raz jeszcze pytam: Czy to prawda, że on jest idealnie piękny?
X: Nie. Brakuje mu co nieco.
D: Świetnie. Teraz już nie czujesz takiego pożądania, jak na początku.
X: To prawda.
D: Odwróć myśl "On jest idealnie piękny" tak, by odnosiło się to do Twojego myślenia.
X: Moje myślenie jest idealnie piękne.
D: Doskonale! Twoje myślenie o nim było idealnie piękne, nie on sam! Witam w rzeczywistości po raz kolejny.
X: To niesamowite.
D: Wiem. To właśnie Praca. Odwróć tę myśl odnosząc ją do siebie.
X: Ja jestem idealnie piękny. To żart.
D: Skąd wiesz? Znajdź kilka dowodów na to, że jesteś idealnie piękny.
X: Nie ma szans.
D: To będzie Twoje lekarstwo. Pomyśl. Zestawiałeś się z nim i widziałeś siebie jako mniej atrakcyjnego. Czas się obudzić. On stracił nieco w Twoich oczach z powodu oponki i łysienia [śmieją się], czas, byś Ty trochę zyskał, abyś mógł poczuć, że jesteś z nim na równi pod względem atrakcyjności.
X: Okej, kumam. No więc.... [długie milczenie]. Wiele osób mówi mi, że mam ładne usta.
D: Okej, to jest dobre.
X: Podobają mi się moje oczy. I włosy, włosy też. Są gęste, mam je po tacie.
D: Super, co jeszcze?
X: Hm... to głupie... [czerwieni się]
D: Mów.
X: Mam ładnego penisa [śmieje się]
D: Może być. Sprawdzimy to potem [śmieje się].
X: Hehe, w ramach zapłaty za pomoc psychologiczną? [śmieje się również].
D: Słonko, pomagasz sam sobie. Ja tu tylko zadaję pytania. Co jeszcze świadczy o tym, że jesteś atrakcyjny?
X: Jestem szczupły. To mi się podoba. Dobrze się ubieram. Mam ładne palce u rąk, wiele osób mi to mówi.
D: Hola hola basta, bo zaraz się w sobie zakochasz [śmieje się].
X: Może o to chodzi?
D: Może o to chodzi. W końcu kto inny ma Ci dać miłość, jeśli nie Ty sam sobie. Jeśli Ty sam siebie pokochasz - cały świat za tym podąży. To wspaniałe.
X: Trudno się doczekać.
D: Jak teraz się miewa Twój obraz siebie? Zobacz siebie i jego. Jak to widzisz?
X: Widzę, że jesteśmy niemal tak samo atrakcyjni, jak i nieatrakcyjni. Bez względu na to, czy razem, czy osobno.
D: Nareszcie Twoje myślenie jest bliższe rzeczywistości. To naprawdę miłe uczucie.
X: Zgadza się.
D: Co napisałeś w punkcie szóstym formularza?
X: Nigdy więcej nie chcę doświadczyć jego obojętności, tego, jak mnie spławia i jak mnie ignoruje.
D: Zdania z szóstego punktu odwracamy w nieco inny sposób. Ty już wiesz, że tak naprawdę to nie chcesz doświadczyć obojętności swojego myślenia, nie chcesz doświadczyć tego, jak Twoje myślenie Cię spławia i ignoruje, co działo się zawsze, gdy zamiast zajmować się sobą w swoich myślach, zajmowałeś się nim. Natomiast te zdania z szóstego punktu odwracamy w sposób taki: "Bardzo chętnie raz jeszcze..." oraz "Nie mogę się doczekać, aż znów...". Zrób to.
X: Hm... Kumam. Bardzo chętnie raz jeszcze doświadczę jego obojętności, tego, jak mnie spławia i mnie ignoruje.
D: Dalej, drugie odwrócenie.
X: Nie mogę się doczekać, aż znów będzie wobec mnie obojętny, jak mnie spławi i będzie ignorował.
D: I co teraz?
X: To brzmi dziwnie. Serio.
D: Dlaczego mógłbyś wierzyć w te myśli?
X: Hm... nie wiem.
D: Pomyśl. Daj sobie czas.
X: Jest w nich jakaś taka... wolność.
D: Tak, zgadza się. W tych myślach, nawet jeśli brzmią dziwnie, jest odrobina wolności, której pragniesz. Mogą być prawdziwe, bo gdy znów doświadczysz jego obojętności, jego spławiania i ignorowania i poczujesz się z tym źle - znów wrócisz do Pracy. Bo będziesz wiedział, że jest coś do sprawdzenia. To wspaniałe, że dzięki niemu możesz uczyć się o sobie coraz więcej i więcej, wciąż stając się coraz bardziej świadomym i wolnym człowiekiem. Gratulacje. Witam w Pracy.

niedziela, 26 września 2010

Kim zajmujesz się w swoich myślach?

Analizując treść swoich myśli i jednocześnie rozwijając swoją wewnętrzną świadomość odkrywasz, że każda myśl może dotyczyć jednego z trzech interesów: Twojego, innych ludzi lub Boga.

Myśli dotyczące Ciebie - to jedyne myśli, w których masz odpowiedzialność. Możesz pracować tylko nad sobą i to jest fakt. Mając odpowiedzialność, możesz wpływać, odzyskujesz poczucie kontroli.

Myśli dotyczące innych osób - zawsze są projekcją. Nie możesz mieć w nich odpowiedzialności, bo za pomocą zaimków osobowych ją sobie odebrałeś. Myślisz "Mietek jest idiotą". Zawsze odwracasz te myśli, aby odzyskać odpowiedzialność, rozpoznać projekcję i mieć kontrolę: "Ja jestem idiotą" albo "Moje myślenie jest idiotyczne" - i znajdujesz dowody, że tak jest. Po co? Byś nabrał pokory przed Mietkiem i mógł się od niego uczyć. Bez pokory nie ma nauki.

Myśli wchodzące w interes Boga - nie musisz w niego wierzyć. Chodzi tutaj o te myśli, które dotyczą spraw, na które nie masz żadnego wpływu, np. "Pada deszcz" albo "Notowanie giełdy spadają na łeb na szyję." - nic nie poradzisz, bo to sprawa Boga/ Wszechświata, jaka jest pogoda i co dzieje się na giełdzie. To Twój sprzeciw wobec tego jest dla Ciebie bolesny, bo za tymi myślami - jeśli sprawiają, że cierpisz - kryje się niejawna "powinność": jest zła pogoda -> pogoda powinna być dobra. I to nad tą myślą pracujesz. I odkrywasz, że lepiej żyje się z myślą, że pogoda powinna być zła, jeśli jest zła. Finito. A odwracając takie myśli, możesz sformułować zdanie: "Moje myślenie powinno być dobre" - i już wiesz, nad czym pracować.

Odwracając myśli odkrywasz, że każda tak naprawdę dotyczy Ciebie. To magiczne, jak potrafimy rzutować własne szaleństwa na otoczenie. Jeśli moje myślenie jest szalone, to będę je rzutował na świat, będę je rzutował JAKO świat i będę widział szalony świat i szalonych ludzi myśląc, że to tam właśnie jest problem. To nie obraz jest zły, to projektor trzeba przeczyścić. Ale wiesz to tylko, jeśli wracasz do swojego interesu i odkrywasz to, odwracając swoje myśli. Rób to często, żyj odwróceniami - one pokażą Ci drogę.

środa, 15 września 2010

Pokaż mi swój profil, a powiem Ci, czego się boisz

Bać się nie wolno, bać się nie wypada, bo kto się boi, ten mięczak - prawda? Takie o to kolektywne przekonanie wbijane jest nam, facetom, do głowy w trakcie socjalizacji. Tworzy to wspaniały grunt do wyhodowania sobie na osobowości lękowej maski twardziela. Twardziela, który tak bardzo oszukał sam siebie, że jest twardy, że nie dopuszcza do głosu swoich lęków.

A szkoda. Bo zamiast je tłamsić, pokonywać czy przemagać, mógłby po prostu nad nimi pracować, np. wychodząc naprzeciw nim ze zrozumieniem.

Jeśli się boisz, to znaczy, że powinieneś. Wiemy to stąd, że się boisz. To proste. Nie uciekniesz przed swoim umysłem, nie zamordujesz części siebie, która się boi. Wyjdź jej naprzeciw, ale nie z alkoholem, tabletkami czy uzależnieniem od seksu, pracoholizmem lub narkotykami. Potraktuj te lękliwe myśli jak dzieci, które domagają się uwagi i które trzeba odpowiednio (czyt. łagodnie i ze zrozumieniem) wychować.

Nie trzeba być twardzielem, jeśli nie jest się najpierw mięczakiem - prawo dualizmu to mówi. I to właśnie u tych osób - "twardzieli" - pozujących na nieustraszonych pogromców, którzy zawsze się przełamują, budzące lęk myśli potrafią się przebierać na różne sposoby. Wchodzisz na profil takiego delikwenta i czytasz, że szuka on osób szczerych i bezpośrednich. Ładna idea, ale tylko z pozoru. Po pierwsze zakłada, że ludzie generalnie są zakłamani. A to nie ludzie są zakłamani, ale osąd, że są. Po drugie zakłada - wkurwię się, jak mnie ktoś okłamie lub nie będzie bezpośredni. Wkurwię się, bo tak naprawdę boję się, że mnie oszukasz, że coś przede mną utaisz i to obróci się przeciwko mnie - oto, co tam się kryje naprawdę. Jednak gość, który mianuje się "twardzielem" nigdy przenigdy nie zdejmie maski pod czyimś naporem i nie przyzna się do swoich obaw. Dlaczego? Bo się boi!

Cóż za mentalne zakleszczenie.

Co jeszcze można tam między wierszami wyczytać?

"Nie szukam do związku, potrzebuję swobody, lubię być singlem" - boję się komuś coś obiecać i nie dotrzymać słowa, boję się być konsekwentnym, bo jak coś obiecam i nie dotrzymam słowa, to mnie ukarzesz i będzie mnie boleć. Związki są więzieniem, są złotą klatką, a ja chcę być wolny, zapominając, że wolność to kwestia nie bycia lub niebycia w związku, ale kwestia świadomości.

"Warunek to duża pałka - od 20 cm wzwyż" - nie chcę uprawiać seksu z kimś, kto ma małą pałę, boję się, że seks będzie beznadziejny z kimś, kto ma mniejszą pałę. Boję się, że będę musiał udawać, że jest mi dobrze, unieszczęśliwiając się w ten sposób jednocześnie. Seks to tylko mechanistyczna zabawa, bez emocji, bliskości. To tylko sport, osiąganie kolejnych rekordów.

"Szukam kogoś, kto wie, czego chce" - bo kurwa sam nie wiem, czego chce. Boję się ludzi, którzy mogą nagle zmienić zdanie, np. wyjechać lub mnie olać. Chcę od razu wiedzieć, czy mnie chcesz, czy nie, bo inaczej nie czuję się spokojny, boję się.

"Szukam kogoś po przejściach" - j.w. - jeśli będziesz po przejściach, to lepiej będziesz wiedział, czego chcesz, więc jest mniejsza szansa, że mnie zostawisz, a tego boję się najbardziej. Szukam podobnego do siebie, bo też jestem po przejściach.

"Nie jestem zabawką" - boję się wykorzystania, że ktoś "zrobi" mi nadzieję, a ja mu uwierzę w jego słowa i potem rozczaruję, co będzie mnie boleć. Tego boję się najbardziej. Weź odpowiedzialność za moje uczucia, bo sam jej nie biorę, lecz oddaję Tobie - zupełnie naiwnie wierząc, że masz nad nimi kontrolę.

"Miłość nie istnieje / nie wierzę w miłość" - chciałbym bardzo nie wierzyć w miłość, żeby już nigdy więcej się nie rozczarować. Przyjdź proszę i udowodnij mi, że miłość wciąż istnieje! Ta prawdziwa! kłóć się ze mną, pokaż mi, że nie mam racji.

"Jestem chamem, gnojem, prostakiem" - nie chcę Cię rozczarować, dlatego uprzedzam. Boję się sytuacji, w których kogoś rozczarowuję.

"Ciotom i przegiętym dziękuję" - wstydzę się ciotowatości, którą ukrywam, której nienawidzę. Boję się, że ktoś o mnie pomyśli "ciota" albo "przegięty". Facet powinien zachowywać się jak facet, nawet gdy się tak nie zachowuje. Opinia innych ludzi jest dla mnie ważniejsza, niż to, byś był sobą.

I oto właśnie są projekcje własnych lęków. A w rzeczywistości wszystko jest okej. Problem nie leży "na zewnątrz" - w za małych fiutach, ludziach, którzy opowiadają bajki czy przegiętych ciotach. Błąd leży w sposobie myślenia. To tylko kwestia świadomości. A jedyną drogą poszerzania świadomości jest medytacja.

niedziela, 12 września 2010

Osoby, z którymi masz problem - Twoi najlepsi nauczyciele

Z faktu, że nasz umysł płata nam figle i wciąż wbija nas w matrix niekończących się projekcji, nie zdajemy sobie często sprawy. Wciąż wielu ludzi jest w stanie poświęcić życie, by dowieść prawdziwości swoich wyobrażeń na temat rzeczywistości. My jednak wybierzemy inną drogę - tym razem drogę zwaną prawdą.

Jeśli czytałeś mojego poprzedniego posta, zapoznałeś się już zapewne z rewolucyjnym i bardzo efektywnym systemem rozwoju zwanym Pracą (The Work) autorstwa Byron Katie. Dziś pokażę Ci bardzo wyśmienity i skuteczny sposób, jak wydobywać z siebie przekonania, nad którymi warto (oj bardzo!) posiedzieć.

Ludzie, którzy Cię otaczają - szczególnie ci, którzy Cię wkurwiają, dołują czy przerażają - to Twoi najlepsi nauczyciele. Dzięki metodzie, którą dziś poznasz, nauczysz się wykorzystywać w pełni nauki, które Ci oferują. To mądre, bo dzięki temu nie musisz zastanawiać się, co jest projekcją Twojego umysłu, a co nie. Po prostu wyjdzie to samo w trakcie Pracy.

Tą metodą jest tzw. Formularz Oceny Bliźniego - autorstwa (a jakże) samej Byron Katie.

Poniżej przedstawiam jego pytania. Pamiętaj, że dotyczą one drugiej osoby. W żadnym wypadku nie oceniaj w nim siebie. Odpowiadając na pytania, bądź szczery, małostkowy, chamski i bezpośredni. To nie miejsce na kulturę. Proszę, nie próbuj być uduchowiony czy subtelny. Pozwól sobie na to, aby napisać wprost to, co naprawdę myślisz na temat drugiej osoby. Paradoksalnie - analizując myśli dot. niej, odkryjesz swoje wnętrze.

1. Z czyjego powodu jesteś zły, smutny, załamany, przestraszony (ogólnie czujesz się źle)? Czego nie lubisz w tej osobie?
2. Co chciałbyś, aby zmieniło się w tej osobie? Co chcesz, aby zrobiła?
3. Jaka ta osoba powinna lub nie powinna być? Co powinna myśleć, czuć, kim być lub nie być? Jaką dałbyś jej radę?
4. Czego potrzebujesz od tej osoby? Co musiałaby zrobić, abyś był szczęśliwy?
5. Co myślisz o tej osobie? Zrób listę.
6. Czego nie chcesz ponownie doświadczyć od tej osoby? Opisz to.

Okej. Teraz przykład.

1. Nie lubię Gienka. Jestem przez niego bardzo, bardzo zły. Nie znoszę, kiedy się wymądrza, gdy mi przerywa i gdy głupio się śmieje, gdy próbuję coś powiedzieć.
2. Chciałbym, aby Gienek spoważniał. Chciałbym, aby w końcu zaczął mnie słuchać.
3. Gienek nie powinien być taki dziecinny. Powinien być bardziej poważny i serio traktować ludzi.
4. Potrzebuję, aby Gienek dał mi skończyć to, co mówię. I żeby w końcu wziął mnie na serio.
5. Myślę, że Gienek jest jak dziecko. Jest infantylny, prostacki, kretyński.
6. Nie chcę już nigdy, aby Gienek mi przerywał moje wypowiedzi. Nie chcę, aby śmiał się z tego, co mówię, gdy mówię o rzeczach, które są dla mnie ważne i które traktuję serio.

I masz wypełniony formularz. Co z nim robisz? Jak pewnie pamiętasz, Praca polega na zadawaniu sobie 4 pytań odnośnie konkretnej myśli, a następnie odwracaniu jej na różne sposoby, celem sprawdzenia, na ile alternatywy również są prawdziwe. Pytania formularza pozwalają Ci wydobyć z siebie historie dotyczące drugiej osoby. Robienie procedury Pracy, którą poznałeś w poprzednim poście, pozwala z kolei te historie zweryfikować. Wiele z nich okazuje się niczym, jak tylko projekcją dotyczącą nas samych. Ale to już pozostawiam do odkrycia Tobie.

Przykład:

"Gienek nie powinien być taki dziecinny."

1. Czy to prawda, że nie powinien? Jak jest w rzeczywistości?
2. Czy możesz być na 100% pewien, że Gienek nie powinien być dziecinny?
3. Jak reagujesz, gdy pojawia się myśl, że Gienek nie powinien być dziecinny, podczas, gdy on jest dziecinny? Czy ta myśl jest dla Ciebie korzystna?
4. Kim byś był, gdybyś nie mógł pomyśleć, że Gienek nie powinien być dziecinny, podczas, gdy jest dziecinny?

Odwrócenia (do każdego znajdź powody, dla którego może być prawdziwe)
- Gienek powinien być dziecinny - Czy to może być prawda?
- Ja nie powinienem być taki dziecinny - Czy to może być prawda?
- Ja powinienem być taki dziecinny - Czy to może być prawda?

I lecisz z kolejnym zdaniem.

Nie wierz mi na słowo - sprawdź to i zobacz, jak niezwykłe to doświadczenie. Wiem to, bo gdy pierwszy raz wypełniłem formularz dot. bliskich mi osób i zacząłem pracować ze swoimi myślami na ich temat, miałem niezwykłe uczucie uwalniania się od wielkiego ciężaru. Do tego stopnia, że popłynęły mi łzy. Absolutnie niezwykłe uczucie.

Standardową Pracę robisz to ze wszystkimi myślami po kolei. Wyjątkiem jest pytanie nr 6 z formularza. Zdania, które są odpowiedzią na pytanie nr 6, odwracasz w inny sposób: "Bardzo chciałbym, aby..." lub "Nie mogę się doczekać, aby...".

Np. "Nie chcę już nigdy więcej słyszeć, jak mi ubliża" -> "Bardzo chętnie posłucham, jak mi ubliża."

Te jednak odwrócenia robisz dopiero, gdy przerobisz zdania z wcześniejszych pytań 1 - 5.

Nie lubisz moherów? Nie znosisz ojca redaktora? Masz dość swojej matki/ ojca? Wkurwia Cię sąsiad? A może Twój facet doprowadza Cię do ostateczności? Opisz ich w formularzu i wykonaj swoją Pracę. To zdumiewające, jak nasi najwięksi wrogowie i osoby, z którymi mamy problem, okazują się być najlepszymi nauczycielami życia. Są niczym lustra, w których się przeglądasz i widzisz swoje przebogate wnętrze. Tak właśnie jest w istocie, ale moje słowa na nic się tutaj nie zdadzą - nie bierz ich na wiarę ani też nie odrzucaj ich pochopnie. Najlepiej wykonaj swoją Pracę i przekonaj się o tym osobiście. Bo wszystkie te moje "oświeceniowe" myśli gówno będą warte, jeśli nie poprzesz ich SWOIM doświadczeniem.

Zatem do dzieła, Mistrzu. Weź na tapetę swoich rodziców najpierw, bo to oni stworzyli w dużej mierze podwaliny Twojej tożsamości. Potem przerób wszystkich swoich ex facetów i - jeśli masz - to aktualnego. Przerób każdą osobę, którą uznasz za wartą swojej uwagi.

O tym, jak pasjonującą zabawą jest odkrywanie prawdy o sobie, dowiesz się w momencie, gdy to wykonujesz. Teraz chwytaj kartkę, długopis i do dzieła.

czwartek, 9 września 2010

Kwestionowanie swojego myślenia - sposób na każdy problem


100% - prawdopodobnie dokładnie tyle problemów możesz "wykasować", stosując The Work (Praca). Tak, zgadza się - wracamy do tematu The Work, aby poznać jeszcze bliżej ten cieszący się coraz większą popularnością rewolucyjny system zmiany osobistej.

"To nie problem sprawia, że cierpisz, lecz sposób myślenia o nim. Zmień go, a problem zniknie. Pomoże Ci w tym Praca, rewolucyjny proces uzdrawiania psychicznego i duchowego" - czytamy na tyle książki autorki systemu Byron Katie pt. "Kochaj, co masz".

"Praca to po prostu cztery pytania. Jeśli je sobie zadasz, odnosząc się do konkretnego problemu, ujrzysz to, co cię martwi lub irytuje, w zupełnie innym świetle. Przestaniesz walczyć z rzeczywistością i odkryjesz spokój. Swoje życie przyjmiesz z radością."

To prawdopodobnie jeden z najlepszych opisów Pracy, z jakim miałem styczność. Prosty, prezentujący istotę tego systemu i korzyści, które z niego wynikają. W rzeczywistości Praca nie ma ograniczeń - nie ma dowodów, że za pomocą Pracy nie da się rozkminić nawet najgorszego problemu życiowego.

Zacznijmy od problemów.

Dostajemy pewien zestaw przekonań o świecie, który już sam w sobie rodzi problemy, bo nie jest samym światem lecz tylko jego modelem. Ten model nigdy nie jest prawdziwy, bo model to model, a rzeczywistość to rzeczywistość. Każda niezgodność pomiędzy naszym myśleniem a światem rodzi problem, co odczuwamy w postaci stresu, lęku, złości, smutku, żalu, wstydu czy poczucia winy. Generalnie wszystkie te emocje mają jedną składową - napięcie. Tak właśnie - niezgodność myśli z rzeczywistością rodzi napięcie.

Rzeczywistość nie posiada problemów. Jest doskonała. Ptaszki śpiewają, słoneczko świeci itd. Wtedy wpada człowiek i zaczyna się jazda: osądza, porównuje, nie dostrzega, pomija, przeinacza, zniekształca, nadaje znaczenia, zgaduje, co kto myśli itd. I wszystkie te funkcje umysłowe - bardzo adaptacyjne i korzystne w procesie robienia postępu cywilizacyjnego - wywołują też niestety konflikty z rzeczywistością. Konflikty, które toczą się w naszych umysłach.

W szpitalu leży kobieta chora na raka. Prosiła o rozmowę z Byron Katie, autorką Pracy. Mówi do niej, że ma problem. Poważny problem ze zdrowiem.
Byron Katie: - Nie widzę żadnego problemu.
Kobieta odkryła prześcieradło. Okazało się, że jedna jej noga jest cała czerwona i napuchnięta.
B.K.: - Nadal nie widzę problemu!
Kobieta: - Jak to nie widzisz?!
B.K.: - Aha, zdaje się, że widzę. Sądzisz, że twoja noga nie powinna być napuchnięta i czerwona.
Kobieta zaczęła się śmiać jak dziecko.

Procedura Pracy, czyli sztuka rozwiązywania problemów

Jest prosta. Chwyć za długopis i kartkę. Bądź ze sobą szczery i łagodny dla siebie. Spisz wszystko, co Cię boli. Pisz wprost. Przelewaj na papier swoje najszczersze myśli, na jakie tylko Cię stać w danej - szczególnie te, o których myślisz, że nie powinny się były pojawić w Twoim umyśle. Wyczerp temat, bez względu na to, ile to nie zajmie czasu.

Gdy to zrobisz, odłóż kartkę. Odejdź, uspokój się (opisywanie swoich problemów w tak szczery sposób może a nawet powinno poruszyć negatywne emocje - w końcu gdyby nie one, nie miałbyś problemu). Czasem trzeba dłuższego czasu, aby się uspokoić, odetchnąć. Polecam wtedy ćwiczenie koherencji serca (poszukaj na blogu, było sporo o koherencji).

Następnie wróć do kartki i przeczytaj raz jeszcze całość. Pewne fragmenty będą wydawać się absurdalne i będziesz się zastanawiał, o co Ci w ogóle chodziło (!). Pewne będą nadal budzić w Tobie negatywne emocje. Zaznacz je - to ważne myśli, które będziemy weryfikować.

Potem spisz wszystkie zaznaczone myśli osobno. Będziesz nad nimi pracował, zadając sobie pytania z systemu The Work. Weź pierwszą i spytaj:

"Czy to prawda?"

Czy ta myśl jest zgodna z rzeczywistością? Często już na początku okazuje się, że dana myśl jest głupstwem i niedorzecznością. Czasem warto na spokojnie pomedytować z tym pytaniem, gdyż po jakimś czasie pojawia się inne zrozumienie danej myśli. Zrozumienie, które da Ci pewien wgląd w siebie. Czasem odpowiesz "Tak, to prawda". Żadna odpowiedź nie jest ani zła, ani dobra. Po prostu informuje Cię o tym, w co wierzy Twój umysł.

Przykład:
"Muszę się bardziej starać."
- Czy to prawda? Czy naprawdę coś musisz? Czy istnieje coś takiego, jak przymus?
Uzyskując wgląd, uświadamiasz sobie, że "muszę" nie istnieje w rzeczywistości - to tylko sposób, w jaki próbujesz się do czegoś zmotywować.

"Czy mogę być pewien na 100%, że ta myśl to prawda?"

Często, gdy na pierwsze pytanie pada odpowiedź "tak", drugie okazuje się rzucać nowe światło na daną myśl. Pewne myśli wydają się prawdziwe, ale po zadaniu sobie tego pytania okazuje się, że nie mamy pewności w 100%. To potrafi zdestabilizować wiarę w prawdziwość danej myśli.

Przykład:
"Muszę się bardziej starać."
- Czy mogę być pewien na 100%, że muszę się bardziej starać?

"Jak reagujesz, gdy pojawia się ta myśl?"

To pytanie ma moc oświecania umysłu. Nagle bowiem uświadamiasz sobie wewnętrzną przyczynę i skutek. Już wiesz, że problem nie leży w obiektywnej rzeczywistości, ale w Twoim myśleniu o niej. Twoje emocje to konsekwencja wiary w swoje myśli. Okazuje się, że nawet tak ładnie brzmiące, wzniosłe przesłania, jak "Ludzie powinni kochać bardziej", niosą ze sobą napięcie i niepokój - jeśli się w nie wierzy. Czy sam umiesz kochać bardziej, niż kochasz? Hm...

Przykład:
"Muszę się bardziej starać."
Jak reagujesz, gdy pojawia się ta myśl? Jakie obrazy widzisz w wyobraźni? Jakim głosem do siebie to mówisz? Jakie emocje czujesz? Do czego zmusza Cię wiara w taką myśl? Jakie zachowania generuje? Jakie obsesje, nałogi, uzależnienia? Czy znasz kogoś, kto stara się bardziej, niż się stara? Jak wygląda życie człowieka, który wierzy w taką myśl?

"Kim byłbym bez tej myśli?"

Pytanie, które wyrzuca Cię poza model myślenia o problemie. Cudownie wyzwalające. Kontemplacja nad odpowiedzią może być bardzo bogatym doświadczeniem. Nigdy nie odpowiadaj na to pytanie szybko i pochopnie - daj sobie czas na wyjście poza przyjęty wcześniej model myślenia. Odpowiadaj intuicyjnie, czekaj, aż pojawią się obrazy, dźwięki, odczucia.

Przykład:
"Muszę się bardziej starać."
Kim byłbyś bez myśli, że musisz się bardziej starać? Jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś w to nie wierzył? Jak traktowałbyś siebie, gdybyś nie mógł pomyśleć, że musisz się bardziej starać?

Ostatni etap - odwrócenia.

Gdy zakwestionujesz myśl i sprawdzisz jej prawdziwość oraz przydatność, dokonaj odwrócenia myśli. Odwrócenie to myśl, która została zbudowana w opozycji lub alternatywnie do myśli, którą badasz. Możesz skonstruować odwrócenia np. zaprzeczając pierwotnej myśli, zamieniając różne słowa, odwracając relacje, które występują w myśli. Oto przykłady odwróceń:

"Muszę się bardziej starać."
- Nie muszę się bardziej starać.
- Mogę się bardziej starać.
- Chcę się bardziej starać.
- Muszę się mniej starać.
- Nie muszę się mniej starać.
- Inni ludzie muszą się bardziej starać.
- Inni ludzie nie muszą się bardziej starać.
- Moje myślenie musi się bardziej starać.
- itd.

Spisz odwrócenia swojej myśli i sprawdź, czy nie są prawdziwe lub nawet prawdziwsze od pierwotnej myśli. Moje doświadczenie mówi mi, że zdanie "Nie muszę się starać" jest bardziej prawdziwe, niż "Muszę się bardziej starać." To naprawdę wyzwalające odczucie.

Jeśli któreś odwrócenie nie wydaje Ci się prawdziwe, daj sobie czas, aby odnaleźć dobre, przekonujące Cię przykłady, które dowiodą jej prawdziwości.

***

Gdy skończysz pracować z daną myślą, przejdź do kolejnej - aż odhaczysz całą listę najważniejszych myśli. Efekty Twojej Pracy mogą przyjść od razu - np. w trakcie poczujesz ulgę i spokój. Może być tak, że nie od razu zobaczysz efekty. Mogą one przyjść dopiero po jakimś czasie i np. dopiero po tygodniu czy miesiącu poczujesz to wyraźnie. To nie ma znaczenia - efekty Pracy są zawsze w każdym przypadku. Tylko nie zawsze widać je od razu.

Każde przejście procedury 4 pytań i odwrócenia myśli powoduje otworzenie dostępu do kolejnych przekonań, które miałeś już wcześniej, ale sobie ich nie uświadamiałeś. Wierz mi - Praca to znakomita i fascynująca podróż w głąb siebie. Odkrywasz, jak robisz siebie w bambuko. Od wielu miesięcy stosuję Pracę niemal codziennie, medytuję z jej pytaniami i odkrywam, ile póz, ile masek miałem, dochodząc coraz głębiej w siebie i odkrywając coraz wspanialszą prawdę o sobie i ludziach. Nie mam słów, by to opisać.

Nigdy nie walcz z myślami, nie próbuj się ich pozbyć.

To nic nie da. Nie Ty powołałeś myśl do istnienia, lecz Wszechświat. Walka z nim nigdy nie jest dobra, bo zawsze przegrasz. Myśl sama odejdzie, jeśli nadejdzie jej pora. Niektóre myśli po zastosowaniu Pracy nadal wydają się prawdziwe, choć możemy sobie zdawać sprawę z ich szkodliwości. Nie przejmuj się tym. Następnym razem, gdy wrócisz do tej myśli, Twój umysł będzie już bardziej oświecony. I jeszcze lepiej zrozumiesz, po co Ci ta myśl. A może nawet zrozumiesz, że nigdy nie przerabiasz dwa razy tej samej myśli, bo każda jest inna?

Praca to prawdopodobnie jeden z najlepszych sposobów na życiowe problemy i rozterki. To nawet nie jest technika - to pewna filozofia życiowa. Wykonujesz Pracę tak długo, aż stanie się Twoim nawykiem, a potem już jej nie robisz - to Praca robi Ciebie, każdego dnia podważając prawdziwość i efektywność Twojego myślenia, dostarczając Ci niezliczonych alternatyw w sposobie Twojego myślenia. Twoje przekonania zaczną sypać się, jak liście jesienią. A Ty będziesz odkrywał coraz bardziej prawdziwego i autentycznego siebie.

Zdu_mie_wa_ją_ce!

Wskazówki do Pracy:

- zadawaj sobie pytania i oczekuj odpowiedzi w ciszy Twojego umysłu - pomaga zamknięcie oczu
- spisuj na papierze historie, z którymi chcesz pracować - inaczej mogą Ci umknąć
- Praca to forma medytacji czy kontemplacji - odpowiadaj tak, jak czujesz, nie ma dobrych i złych odpowiedzi
- bądź ze sobą szczery - nawet, jeśli wydaje Ci się, że prawda jest brutalna (nigdy nie jest)
- nie walcz z myślami, one same odejdą, gdy będzie pora
- każda myśl jest Ci potrzebna, jeśli się pojawiła
- daj sobie czas na odpowiedź
- odpowiadaj sercem - tylko ono zna prawdziwą odpowiedź, nie umysł
- zawsze rób całą procedurę - nawet, jeśli w trakcie poczujesz, że "problem odpuścił"
- nigdy nie przerabiasz dwa razy tej samej myśli - nawet, jeśli brzmi i wygląda tak samo - teraz to już inna myśl, niż poprzednio, bo zmieniłeś się Ty i Twoje myślenie
- w danej chwili pracujesz tylko z jedną myślą (to niemożliwe, by Pracować na dwóch naraz)

Polecam z całego serca Pracę. I na pewno będę o niej pisał w przyszłości jeszcze niejeden raz. Pozdrawiam i do napisania.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Jak chcesz być postrzegany? - czyli społeczne niewolnictwo mentalne

To chyba najlepszy sposób na bycie nieautentycznym i niespontanicznym - tworzenie sobie tzw. wizerunku społecznego. Jako istota społeczna być może chcesz być postrzegany w pewien konkretny sposób - np. jako osoba dynamiczna, kreatywna, zabawna etc. etc. I gdzieś podświadomie, im bardziej chcesz taki być, tym mniej jesteś. Bo modalny operator możliwości "chcę być" zakłada, że nie jesteś. I wtedy zaczyna się bardzo stresująca gonitwa za własnym wyobrażeniem samego siebie. Czy to faktycznie wybór wolnego umysłu? Czy już pułapka i forma mentalnego niewolnictwa?

Społeczny matrix dyktuje zasady. Dzięki niemu być może masz w głowie następujące bajki:

- Zależy mi, aby być postrzeganym jako człowiek inteligentny
- ... zabawny
- ... zdrowy
- ... konsekwentny
- ... sukcesu
- ... bogaty
- ... ble ble ble co jeszcze?

Każda z tych historii - jeśli w nią wierzysz - staje się mieczem obosiecznym. Z jednej strony tworzysz sobie cel, do którego chcesz zmierzać. I to jest okej. Jednak często prowadzi to do okropnych konsekwencji. Na przykład pustego szpanerstwa, gdzie ktoś kupuje sobie oryginalne ciuchy, gdy nie stać go na porządny obiad. Albo do pozerstwa - udawania, że wszystko jest okej, podczas gdy np. zdrowie czy emocje szwankują (amerykańskie "keep smiling" itp.).

To sztuczność.

Plastik osobowościowy. Jakże często dotyka to Gejów w małych miastach i mieścinach, gdzie za wszelką cenę próbują wyglądać i zachowywać się zupełnie, jak "normalni ludzie", czyli hetero kumple. Noszą koszule a la drwal, dżinsy, obśmiewają cioty, piją piwo podczas meczu, bekają, oglądają się za dupami. Po co? Aby wypaść w ich oczach dobrze. Może w środku chciałby ubrać różowy fatałaszek, może w środku nie ma ochoty oglądać tego nudnego meczu, może napiłby się owocowego likierku, ale kurwa nie - bo co kumple powiedzą? Wizerun musi być!

Im mniej Ci zależy na tym, jak mają Cię postrzegać inni ludzie, tym bardziej jesteś swobodny, wolny, autentyczny i spontaniczny. Oczywiście, że ryzykujesz odrzucenie - co jawi się jako jeden z najgorszych społecznych scenariuszy. Niemniej to tylko historia do przerobienia. Jeśli ktoś nie chce z Tobą przebywać, bo źle się czuje, gdy zachowujesz się tak, jak się zachowujesz (zakładając, że nie łamiesz ekologii, czyli nie robisz nikomu bubu), to absolutnie jego sprawa i jego ścieżka rozwoju. Wszechświat daje Ci znak - nie potrzebujesz już przebywać z tą osobą.

W momencie, gdy zaczniesz podważać prawdziwość i efektywność historii o postrzeganiu Cię przez innych ludzi - zaczną się dziać rzeczy magiczne. Oto bowiem, podobnie jak ja ostatniej soboty, na imprezie w heteryckim klubie wyjdziesz na środek parkietu i megapedalskim wdzianku zaczniesz tańczyć tak zniewieściale, jak tylko można. I robiąc to spójnie, bez żadnego wewnętrznego "ale", odkryjesz, że inni bawią się tym razem z Tobą - nawet, jeśli stoją pod ścianą i nieśmiało sączą soczek.

Bo ludzie podążają za spójnością.

Wiesz to, bo znasz historię i wiesz, jak np. na Niemców swoją spójnością wpłynął Hitler. Bo wiesz, jak to jest, gdy nieznany artysta uprawia swoją dziwną, nierozumianą przez nikogo sztukę, ale robi to spójnie i konsekwentnie, przez co po latach zostaje uznany ikoną, klasykiem, wydarzeniem itd. Bo wiesz, że jeśli powiesz coś raz spójnie, krótko i mocno, to działa to lepiej, niż elaborat na 50 stron.

Zdejmij swoje społeczne maski. Uwolnij autentycznego siebie. Podważaj prawdziwość swoich myśli, by okazało się, że irracjonalne lęki, destruktywne poczucie winy czy wstydu są po prostu niepotrzebne i oparte na nieprawdziwych przekonaniach.

Baw się i eksperymentuj.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Jak medytować? - czyli sposób na poznanie swojego umysłu

Pozycja kwiatu lotosu, mistyczna mantra "ooooommmmm" wydobywająca się w ust, zapach kadzideł - oto, jak wyobrażamy sobie medytację. Jednak prawdziwy artysta rozwoju osobistego potrafi medytować zawsze i wszędzie - nawet podczas zmywania naczyń. Po co? By odkrywać swoją wewnętrzną, podświadomą strukturę. To wspaniała inwestycja, bo medytując osiągasz wiele celów:

  • poznajesz szczerze samego siebie - swoje lęki, radości, nadzieje itd.
  • poprawiasz stan swojego zdrowia fizycznego i psychicznego
  • wewnętrznie się uspokajasz, znajdujesz błogość i harmonię
  • poprawiasz jakość swojego życia
  • wywalasz śmieci ze swojego umysłu, co pozwala Ci klarowniej myśleć
  • częściej jesteś tu i teraz, zamiast odpływać w przeszłość czy przyszłość
Na czym jednak polega medytacja? Co trzeba robić w swoim umyśle, aby medytacja spełniała swoją funkcję. Odsuńmy na bok na razie różne szkoły medytacji rozsiane na całym świecie, z których każda ma swoje zalecenia i sposoby, i skoncentrujmy się na jednej z ciekawszych definicji: medytacja to świadome obserwowanie swoich myśli. To osiąganie wglądów.

Tak, to nie wydaje się przekonujące. Bo po co niby to obserwować? Przecież to niczego nie zmieni, prawda? Nie, to nie jest prawda. Świadomość tego, co i jak się myśli, daje Ci dostęp do możliwości dokonywania wyboru. Nieuświadomione myśli są deterministyczne - tworzą Cię i o tym nie wiesz. Uświadomione myśli to myśli, które stają się opcją a nie koniecznością. Nie od razu, ale im dłużej medytujesz, tym lepsze efekty osiągniesz.

Z zeszłym roku na łamach bloga opisywałem metodę zwaną The Work, która w skrócie polega na tym, że zapisujesz swoje myśli i zadajesz im 4 pytania, aby ją podważyć: 1. Czy to prawda? 2. Czy mogę być tego pewien na 100%? 3. Czy wiara w tę myśl jest korzystna dla mojego życia? 4. Kim bym był, gdybym nie mógł w to uwierzyć? A następnie odwracamy myśl, np. zaprzeczając jej lub odwracając relację, która w niej występuje, by sprawdzić prawdziwość tych odwróceń. The Work to wspaniała metoda rozwiązywania problemów, która polega na aktualizowaniu myśli, które rzadko kiedy doganiają złożoność i dynamiczność rzeczywistości.

The Work z czasem zmieniło się dla mnie z systemu rozwiązywania problemów na sposób na medytację i uzyskiwanie wglądów. Kiedyś odpowiadałem na pytania TW szybko i w miarę logicznie, co jednak okazało się nieefektywne w 100%. Gdy zadajesz sobie pytanie dot. danej myśli, najpierw zawsze odpowie dialog wewnętrzny, który - za przeproszeniem - chuja wie. Wciąż powtarzaj pytanie aż POCZUJESZ odpowiedź w ciele. Wtedy masz pewność, że pytanie dotarło do części limbicznej mózgu odpowiedzialnej za emocje i stany fizjologiczne ciała - a więc głęboko w Twoją podświadomość. Na to trzeba czasu i cierpliwości. Bywa, że chodzę z jednym pytaniem kilka dni, zanim w pełni uświadomię sobie, jaką rolę w moim życiu pełni wiara w daną myśl i po co mi ona.

Wgląd to bardzo miła sprawa. Oto bowiem - czasem zupełnie nagle - okazuje się, że Twój problem ma korzenie zupełnie gdzie indziej, niż się tego spodziewałeś i zaczynasz wchodzić w świat swoich myśli i obserwować je, jak latają dookoła Ciebie, jak wnikają w Twoje ciało, jakie reakcje to powoduje, co słyszysz w myślach, co widzisz oczami wyobraźni. Magia i zupełny odlot, szczególnie, gdy Twoje serce jest w stanie koherencji, co pozwala Ci obserwować swoje myśli w zupełnym spokoju i błogości ducha i jednocześnie podchodzić do nich z dużym dystansem.

Wszystkie nieszczęścia ludzi polegają na tym, że uwierzyli, że są swoimi myślami.

Mózg to organ, który reaguje na wszystko. To, co nazywasz myślami o sobie, to nie Ty, ale tylko Twoje myśli o sobie. Zawsze jest jeszcze ten, kto myśli. Stąd zawsze jesteś kimś więcej, niż swoją myślą o sobie.

Naucz się wchodzić w koherencję serca (poszukaj o tym na blogu), uświadamiaj sobie swoje myśli, zadawaj sobie pytania i wczuwaj się w odpowiedzi. Daj sobie czas, daj sobie cierpliwość i luz. Niczego nie zmieniaj, to tylko myśli, które odpłyną, jeśli nie będą już potrzebne. A jeśli są, to znaczy, że są potrzebne. Po co? To dobre pytanie, aby uzyskać wgląd.

Baw się medytacją, do której gorąco zachęcam. Chcesz o sobie świadomie wiedzieć więcej, jednocząc części swojej tożsamości w jedną, spójną całość. A to jedyna tak dobrze sprawdzona droga.

czwartek, 12 sierpnia 2010

2 mózgi w mózgu - czyli historie racjonalne i emocjonalne

Idąc coraz głębiej w zupełnie nieracjonalne acz intuicyjne poznanie swojego umysłu, z czasem dokonujesz zaskakującego odkrycia - że historie, które opowiada Ci Twój umysł możesz - dość racjonalnie zresztą - podzielić na co najmniej 2 typy: historie racjonalne i emocjonalne.

Oczywiście ten podział - jak każdy inny - jest nieprawdziwy, acz bywa pożyteczny. Tak naprawdę większości historii nie da się w 100% sklasyfikować tylko jako racjonalną, ani tylko emocjonalną. Jedynym modelem, który to dobrze opisuje, jest logika rozmyta. Praktycznie każda historia przynależy zawsze do obu zbiorów historii racjonalnych i emocjonalnych jednocześnie, tyle że w różnym stopniu.

Jak już pewnie wiesz z wcześniejszych moich postów, umysł, jako ogół procesów zachodzących w mózgu, to nic innego jak zbiór wdrukowanych historyjek - o tym, co dobre, złe, ważne, nieważne, znane, nieznane etc. Te historie tworzą nasz obraz świata - zwany czasem modelem rzeczywistości. Nasze układy nerwowe tworzą go, abyśmy mogli osiągać w rzeczywistości pewne powtarzalne rezultaty - zdobywać żarcie, kopulować, spać, choć nie tylko, bo z biegiem czasu rozszerzyliśmy naszą paletę celów do tak niedookreślonych wartości, jak samorealizacja czy spełnienie.

Emocjonalna historia to historia wdrukowana w efekcie jednorazowego, najczęściej silnego przeżycia. Te historie to zakochanie, to fobia, to PTSD, lęk przed Bogiem co piorunami w strzechy wali i wiele innych rzeczy. Te historie odpalają emocje silnie skotwiczone z nią samą, często są wyznacznikami dla całych ludzkich tożsamości. Trudno je podważyć - w jej podtrzymywanie włączone są limbiczne części mózgu odpowiedzialne właśnie za emocje i czynności fizjologiczne ciała.

Racjonalne historie to historie wdrukowywane dziesiątki lub setki razy na przestrzeni lat. W ich podtrzymanie włączone są kognitywne części mózgu - bardzo racjonalne i ułożone. Historie te dość łatwo podważyć, gdyż nie łączą się specjalnie z jakimikolwiek silniejszymi emocjami. Te historie to różne generalizacje na temat ludzi, świata, nasze ogólne filozofie myślenia, podejścia do rzeczywistości etc.

Na potwierdzenie historii racjonalnych mamy wiele słabych przykładów. Na potwierdzenie emocjonalnych - najczęściej jedną lub kilka mocnych w sensie emocjonalnym.

I jak wspomniałem na początku - niemal każda historia po części jest racjonalna i po części emocjonalna.

Niemal.

By zrozumieć więcej, pozwól przeprowadzić się po ekstemach tej historycznej fluktuacji.

Ekstremum emocjonalne w przypadku historyjek umysłowych to taka historia, która odpala silne emocje i nie jest w ogóle analizowana racjonalne przed osobę. Najczęściej ma to związek z wypartymi ze świadomości urazami psychicznymi. Taka osoba np. reaguje paniką na pisk opon i - co więcej - jej reakcja wydaje jej się całkowicie prawidłowa, oczywista i normalna. Właściwie to w ogóle nie zastanawia się nad swoją reakcją emocjonalną, lecz tylko nad samym faktem wystąpienia pisku opon. Tak, jakby to pisk opon był problemem, a nie panika.

Ekstremum racjonalne to taka historia, która wiesz, że nie ma ani poparcia w rzeczywistości, ani zaprzeczenia, ale chcesz się nią kierować, bo wiesz, że przynosi to korzystne efekty w Twoim życiu. Np. stwierdzenie "wszystkie zachowania ludzi mają pozytywne intencje" jest tak samo w żaden sposób nie do udowodnienia i potwierdzenia, jak stwierdzenie, że "wszystkie zachowania mają złe intencje". Niemniej jeśli osoba kieruje się tym pierwszym, lepiej komunikuje się ze sobą oraz z innymi ludźmi, niż osoba kierująca się tym drugim przekonaniem. Czy zachowanie ma w ogóle przypisane coś takiego jak intencję? Gwoli ścisłości - nie. To my przypisujemy zachowaniom intencje. Jakie? Zależy od tego, w co wierzymy.

Dwa mózgi w mózgu, czyli mózg kognitywny i limbiczny. W uproszczeniu odpowiadają kolejno racjonalnemu i logicznemu myśleniu oraz emocjom i stanom fizjologicznym. Na pozór dwa odmienne światy, części mózgu mówiące na pozór nieprzetłumaczalnymi dla siebie językami. Pierwszy to słowa, liczby, drogi - symbole, metafory, sny.

Gdzieś pomiędzy tymi światami egzystujemy na co dzień. The Work, jako system zmiany przekonań i wspaniała technologia typu OD (nie przybliża do celów, ale pozwala uniknąć problemów) polega na przesyłaniu informacji z różnych części mózgu (również części limbicznej) do części odpowiedzialnej za przetwarzanie słów, logiki.

Wszystko jednak wymaga cierpliwości i uwagi.

Często podczas podważania prawdziwości swoich przekonań trafia się na moment, w którym rozsądek mówi: "Nie, to przekonanie nie jest prawdziwe", podczas, gdy emocje mówią co innego. Z jednej strony wiesz, że przekonanie, w które wierzysz, nie jest dla Ciebie korzystne, z drugiej - emocje wciąż buzują.

Tu nie ma metody, która dałaby się opisać prostymi słowami. Tutaj zaczyna się właśnie świat poza słowny - pełen niezwerbalizowanych emocji, wrażeń, na które nie ma słów oraz nieopisanych bliżej, bardzo subtelnych doświadczeń. Tutaj sam fakt, że je świadomie obserwujesz, już je zmienia. Świadomość w stosunku do umysłu jest na metapoziomie - bo nie jest funkcją mózgu, ale funkcją Wszechświata. I całe szczęście, bo to pozwala nam się zmieniać.

W przypadku historii bardziej racjonalnych - pytania The Work są doskonałe (poszukaj na blogu). Potrafią problem wyeliminować dość szybko. W przypadku historii bardziej emocjonalnych - warto wspomóc się pracą z ciałem, aby najpierw zapanować nad mózgiem limbicznym (poszukaj na blogu o koherencji serca). Ciało bowiem (a serce w szczególności) wchodzi z nim w sprzężenie zwrotne.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Kłamstwo, manipulacja i inne rzeczy, które nie istnieją

Ludzie od wieków wymyślali coraz bardziej zaawansowane technologie przesuwające odpowiedzialność poza nich samych. To było wygodne, bo na jakiś czas potrafiło odsunąć problem, udawać, że nie istnieje. Ktoś Cię denerwuje? Wyjeb mu w mordę albo uciekaj - na jakiś czas, ktoś denerwować Cię nie będzie. Pytanie - na jak długo rozwiązuje to problem? Do momentu, aż nie zjawi się kolejna "wkurwiająca" osoba, która pojęcia o tym nie będzie miała.

Są ludzie, którzy twierdzą, że istnieje kłamstwo. To śmieszne, bo nie widzą w tym układzie swojej roli. Jest tylko ktoś, kogo nazywa się kłamcą. I jego kłamstwa. Pytanie - kto mu uwierzył? - pada dość rzadko. Za rzadko. "On mnie okłamał" zamiast "uwierzyłem w jego słowa" tworzy matrix, w którym na własne pierdolone życzenie wyzbywasz się odpowiedzialność, tworzysz poczucie wyjebania w dupę bez wazeliny i tracisz wpływ na sytuację i swoje samopoczucie.

Nie ma kłamstw. Są tylko ludzie, którzy uwierzyli innym ludziom w ich słowa.

Jeśli wciąż jeszcze Królewno Śnieżko śpisz we śnie pt. "Słowa opisują prawdę", to po tym, jak wyłączysz już ten irytujący budzik, który właśnie dzwoni Ci w głowie, uświadom sobie fakt, że słowa to tylko symbole, które - choć przepiękne - nigdy nie opiszą obiektywnej rzeczywistości, bo są zbyt prymitywne i uproszczone. Język to kalka z doświadczenia, które jest kalką z tejże właśnie obiektywnej rzeczywistości. I Ty tu za przeproszeniem kurwa szukasz prawdy? To tak, jakbyś szukał miłości w burdelu.

Słowa nie opisują rzeczywistości. Słowa opisują czyjeś subiektywne doświadczenia.

Bo, gdy napiszę Ci, że "odniosłem życiowy sukces" - uwierzysz mi? Czy nie? Może zrobisz sobie obrazek, jak DreamWalker tonie w pieniądzach, jak modele z Man's Health robią mu loda na hamaku na tropikalnej wyspie. A może dla mnie fraza "życiowy sukces" oznacza, że udało mi się przezwyciężyć śmiertelną chorobę?

Innymi słowy - projektujesz i nie wiesz o tym. Wsadzasz tam swoje obrazki i pojęcia.

Czy w takim razie kłamstwo istnieje? W pewnym sensie tak - każde słowo jest kłamstwem, bo nie jest zgodne z rzeczywistością obiektywną. Słowo "jabłko" nie ma smaku, zapachu, koloru, jak prawdziwe jabłko.

Podobnie ze słowem "manipulacja", które jakże często używane jest przez tych, którym tę manipulację można zarzucić jako pierwszą. Gdzie tu kurwa jest odpowiedzialność osoby, która "daje się manipulować"? Ludzie to nie marionetki, są istotami odpowiedzialnymi za to, co robią w swoim życiu. Jeśli powiem im - skocz przez okno - a oni skoczą, to czy kurwa ja jestem odpowiedzialny w równym stopniu, jak gdybym ich przez to okno wypchnął? Czy oni, że tak ślepo mi zaufali? Gdzie się podział ich własny rozum? - się pytam.

Manipulacja nie istnieje, bo manipulacja to tylko etykietka. Nie zdradza, kto kim manipuluje, gdzie, kiedy i - co najważniejsze - w jaki konkretnie sposób. Nie jest wyrazem sensorycznym, ale abstrakcyjnym. To po prostu chujowa przegródka - podobnie, jak "zło", "wyzysk" etc. - którą stworzyliśmy mentalnie w jakimś celu. Jednym z tych celów jest cel perswazyjny. Jeśli uda Ci się przekonać kogoś, że robi źle - to jest szansa, że przestanie. Co może być Ci na rękę. Choć summa summarum - są lepsze sposoby.

Jeśli uznasz, że ktoś Cię okłamał czy Tobą zmanipulował - pomyśl, jak się z tym czujesz. Doświadczenie doświadczeniem, ale to, w jaką mentalną przegródkę je wsadzasz - to już sprawa Twojej inteligencji. I jeśli wsadzisz swoje doświadczenia w dobrą przegródkę - będziesz miał "nie wierz mu" zamiast "okłamał mnie". Będziesz miał "myśl za siebie" zamiast "on mnie zmusił, nakłonił, przekonał etc.".

Weź to jako prezent ode mnie i przeczytaj 3 razy. Słownie: trzy. Warto.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Style uwodzenia - Gejów i nie tylko

Od miesiąca nie było imprezy, żeby coś się nie działo. Albo chłopak koleżanki stwierdził, że mam czarującą osobowość. Albo poszedłem w ślinę z kolegą ze studiów (tzw. "studencka wymiana dymka") - i to przy jego lasce. Albo jakiś zupełnie nieznany mi facet w totalnie heteronormatywnym klubie smyra mnie bo brodzie i dziko śmieje się do swojego kolegi.

Ostatnia impreza zaczęła się u mnie na działce a w trakcie przeniosła się na plażę. Tam, przy własnej muzyce, której granice brzemienia wyznaczały nasze imprezowe terytorium, poznawaliśmy nowych ludzi. W tym Kamila, który zaczął - ni stąd ni zowąd - wychwalać moją urodę modela i wchodzić w dyskusję z koleżanką, co we mnie jest takiego niesamowitego, co tak magnetycznego, że imprezy ze mną przechodzą do klasyki gatunku.

Dobra dobra - posmyrałem sobie ego, to na pewno. Moja wymyślona osobowość właśnie zaczyna się mentalnie masturbować. Ale pod tym wszystkim kryje się podejście zwane przeze mnie "uwodzeniem życia". Chuj mnie obchodzi, jakiej jesteś płci, ile masz lat i kasy na koncie - będziesz uwodzony. Będziesz kurwa bawiony. Będziesz kurwa brany ;-)

Ale od początku.

Uwodzenie to po pierwsze normalna rzecz. To proces, w którym robię co mogę, aby stworzyć innym kontekst, w którym bawią się dobrze. W którym czują się wyjątkowo. W którym czują się - podobnie jak ja - oczarowani moją osobą ;-)

I tutaj zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki - bo siedzisz na imprezie i zadajesz sobie pytanie, co jeszcze mogę zrobić, by było im lepiej, by czuli się jeszcze fantastyczniej. By na sam Twój głos już robili dzikie brechty, bo standardy masz wysokie, podobnie jak ambicje, by były jeszcze wyższe.

Najpierw uwodzisz samego siebie.

Impreza zaczyna się w Tobie. Od dobrej muzy, od świetnych komentarzy walonych dialogiem wewnętrznym. Ekologicznych, inteligentnych, subtelnych choć bywa, że dostanych. W środku masz rytm, masz barwne obrazy jak z kreskówki i salwy śmiechu, by podkręcać endorfiny. Jak uwiedziesz samego siebie - reszta podaży.

Nigdy nie bądź jakiś.

Bądź mądry i głupi, bądź energiczny i flegmatyczny, bądź chamski i kulturalny - na zmianę. Zwariują, bo nie będą w stanie powiedzieć, jaki naprawdę jesteś. Dlatego opowiadam o swojej pracy, o magii słowa, o lingwistyce wpływu tak, by słuchali uważnie, a potem tańczę Bad Romance w peruce Lady Gagi.

Po co?

Bo mnie to bawi, bo wciąga, bo czuję się z tym świetnie. Jeśli ktoś czuje się z tym źle - a wiedz, że mimo % we krwi - to bardziej we krwi mam również nieustanną kalibrację nastrojów innych ludzi - widzę to i reaguję. I dbam, by każdy dowcip był śmieszny dla każdego. Jak ktoś spina dupę, to uczę go dystansu. Jak nie chce się uczyć, izoluję go z grupy albo pokornie robi to sam. Proste - chcemy ludzi nastawionych na hedonizm, na brechty, na sprawdzenie, jak wiele przyjemności są w stanie znieść.

Impreza to show, który ma prowadzącego.

W mojej osobie. Bawimy się i jest okej, bo dbam, by było. By nie było gadania o tragedii Smoleńskiej, o przesileniu wiosennym i innych smutach. A jeśli już - to muszą być brechty.

Jak uwodzić ludzi?

Jak już wspomniałem - najpierw uwodzisz siebie. Z całą pewnością ulegasz swojemu własnemu urokowi. Elastycznie znajdujesz się w każdej towarzyskiej sytuacji. Masz gotowe zawadiackie teksty, zboczone skojarzenia. Wsadzasz w to wszystko dużo intelektu, serca i energii seksualnej - by każdy był w kontakcie z Tobą bez względu na energetyczny balans. Jako Gej masz wielki atut - swobodnie operujesz energią męską i żeńską. Z chłopakami gadasz o sporcie, z dziewczynami - o podpaskach. To dla Ciebie nie problem, bo masz mózg po części kobiecy, po części męski. To cudowne, dzikie połączenie, które powinno być kurwa czczone w każdej kulturze.

Style uwodzenia

Style, pomiędzy którymi poruszasz się elastycznie i swobodnie. Nadają się na imprezy, gdzie uwodzisz towarzystwo, jak i na randki, gdzie całego focusa walisz na jedną osobę.

  • Na Goofiego - nieporadny chłopiec, który niby przypadkiem wylewa na siebie zupę, by wzbudzić instynkt opiekuńczy. Który móffffi sepleniąc i do mistrzostwa opanował robienie oczu kota ze Shreka przy jednoczesnym "plossssssssseeeeęęę" - nikt się nie oprze, bo jesteś tak słodki, jak cukiereczek i każdy chce Cię przytulać, opiekować się Tobą a nawet kurwa adoptować
  • Na bad boya - na moment stajesz się nieodpowiedzialnym, rozkapryszonym gówniarzem, skorym do zadry, lekko bezczelnym, prowokacyjnym. Ta nieprzystępność czyni z Ciebie obiekt pożądania. Masz w zapasie mnóstwo zawadiackich tekstów, bywasz złośliwy, masz na twarzy wypisane "Podobasz mi się, nie spierdol tego". Gdy ktoś Cię pyta, czy masz minutkę, odpowiadasz - Dla Ciebie Słonko nawet pięć. I szelmowsko się uśmiechasz.
  • Na romantycznego pisarza - gdy tylko księżyc w pełni - zaczynasz kwilić. Piszesz wiersze, zachwycasz się słowem, poezją, winem i atmosferą. Z absolutną szczerością płynącą z serca długo i z uśmiechem patrzysz w oczy drugiej osoby i widzisz, jak odbija się w nich drgający płomień świecy. Potrafisz walić takie komplementy, że ludziom nogi się uginają. Potrafisz się ukłonić, potrafisz z uśmiechem i optymizmem przywitać każdą sytuację. Kultura to Twój wyznacznik. Jesteś niemal wyrafinowany a na pewno bardzo elokwentny.
  • Na dojrzałego faceta z klasą - hehe siedzisz z papierosem, popijasz jakiś alkohol, patrzysz z lekko zadartym do góry nosem (lekko, bo jak przesadzisz, to wyjdziesz na zarozumiałego!), wiesz, że jesteś nie do zdobycia, ale zdobyć możesz każdego. Wypuszczasz powoli dym i rozkoszujesz się każdą chwilą, co chwilę rzucając szorstkim dowcipem i testując granice tolerancji rozmówcy. Czarny humor, ironia i uszczypliwość to Twoja domena. Jesteś nieprzewidywalny i przygodowy. Każdy marzy o kimś takim, jak Ty - pewnym siebie, emanującym poczuciem atrakcyjności i mającym swoje zasady, kierującym swoim życiem facecie. Jesteś dojrzały i męski, można się wesprzeć na Twoim ramieniu.
  • Na lekkiego dziwaka - bo lubisz ubrać dziwny ciuch, bo nie boisz się wyróżnić, bo masz silną społeczną ramę. Ludzie kochają lekkich dziwaków, bo jest o kim gadać, jest się czasem na kogo oburzyć - ale zawsze jest ktoś, kto przyciąga uwagę. Lekki dziwak jest ekscentryczny, ma swoje dziwne zwyczaje, których ludzie nie rozumieją, ale z czasem - uczą się do nich szacunku. Nie tłumaczysz ich, po prostu je masz i koniec. Kochasz zakładać fioletowe skarpetki, bo pasują Ci pod kolor brwi - i to jest dla Ciebie ważne. Nie boisz się być innym i za to jesteś podziwiany.
To oczywiście lista otwarta. Dopisz swoje role i swoje style, które wykształcasz w towarzyskim uwodzeniu. I przede wszystkim - baw się. Jakkolwiek to rozumiesz!

poniedziałek, 26 lipca 2010

Czy Twój związek się uda? - niezawodna recepta

"Najlepszego przyjaciela mam w sobie,
Sobie nigdy krzywdy nie zrobię,
Najlepszego przyjaciela w sobie mam
I na innych z góry...

... patrzę!"

To, czy Twój kolejny związek się uda, zależy od tego, na ile jakościowy i satysfakcjonujący jest Twój związek z samym sobą.

Naiwnie wierzymy, że mamy jedną, spójną tożsamość. Jednak wystarczy zadawać sobie pytanie "kim jestem?" aby umysł zaczął sypać odpowiedziami: synem, przyjacielem, kumplem, właścicielem firmy, autorem książek, tekstów, człowiekiem, fanem "Przyjaciół" itd.

Niektóre z tych tożsamości mogą stać w konflikcie, ich cele mogą ze sobą kolidować. Np. tożsamość syna i geja. Syn może chcieć być hetero i nie lubić geja, bo dla syna najważniejsza jest relacja z rodzicem. Gej może natomiast chcieć być sobą i swobodnie być autentycznym.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że są tam kolejne wewnętrzne tożsamości, których sobie nie uświadamiamy. Jeśli np. jedna z tożsamości to syn, to na 100% mamy w sobie wewnętrznego (zinternalizowanego) rodzica lub rodziców. Syn bowiem bez rodzica nie istnieje.

Dziesiątki, setki naszych tożsamości istnieją nieraz w niełatwym przymierzu.

A pytanie "kim jestem?" wciąż pozostaje bez satysfakcjonującej odpowiedzi. Kim jesteś? Każdą z tych tożsamości i jednocześnie żadną z nich. Twój umysł wytwarza obrazy każdej z tożsamości, wytwarza ich systemy wartości, przekonania, sposoby, w jakie wchodzą oni w interakcję ze sobą. Cały ten system skomplikowanych relacji jest matrycą, którą Twój umysł używa do tworzenia związków wszelkiego typu, generowania emocji i podejmowania decyzji o Twoim zachowaniu.

Jeśli kogoś nie znosisz, oznacza to, że jedna Twoja tożsamość nie znosi drugiej. Jeśli kogoś kochasz - to jedna Twoja tożsamość kocha drugą. Dopiero potem za pomocą analogii lub metafory Twój umysł przenosi wewnętrzne doświadczenia na "obiektywną rzeczywistość" - tworząc niekończące się systemy projekcji.

Nie lubisz X? Masz go w sobie! Będziesz zachowywał się tak, jak on i nawet nie będziesz o tym wiedział. Cokolwiek zarzucasz komuś - zarzucasz przede wszystkim sobie. Jeśli masz do kogoś pretensje - masz je do siebie. Jeśli dajesz komuś komplement - dajesz go sobie. Jeśli komuś radzisz - to tylko sobie. Jeśli kogoś wyzywasz - wyzywasz siebie. Jeśli kogoś kochasz - kochasz siebie.

Sens i zrozumienie tych słów leży poza logicznym myśleniem.

Dojrzewam do ich pełnego pojęcia każdego dnia i coraz bardziej mnie to oczarowuje. Powoli wychodzę z matrixa umysłu i dostrzegam, że jestem tylko świadomością. I jedyne, co mogę, to spokojnie, w czystej koherencji serca, obserwować swoje myśli, swoje haluny dot. tożsamości. Widzę ich lęki, widzę, jak straszą się nawzajem. Widzę ich nadzieje i to, jak obiecują sobie wzajemnie różne rzeczy. Widzę, jak się kłócą i jak się godzą, jak stawiają sobie warunki i jak z nich odstępują.

Twój związek z kimś uda się dopiero, gdy Twoje wewnętrzne tożsamości będą żyły w harmonii. Pytanie tylko - jak je do tej harmonii przekonać?

Dopóki sądzisz, że Twoja opinia na swój własny temat jest prawdziwa - masz problem. Sądzisz, że Twoja tożsamość jest czymś obiektywnym, czymś, co da się niemal zmierzyć, zważyć. Takie myślenie to wsadzanie się do więzienia. Jeśli jesteś X, to nie jesteś nie X. Jeśli jesteś dobry, to nie jesteś zły. Jeśli jesteś romantykiem, to nie jestem pozytywistą. Itd. To zamykanie się w szufladkach i stawianie sobie ograniczeń. A Twoja dusza nie zna tego pojęcia - zna je tylko umysł.

Twoje tożsamości będą żyły w harmonii tylko, jeśli będą podlegać sercu. Jeśli sprowadzają się do nieprzeszkadzania Ci w byciu w koherencji serca - żaden problem nie ma prawa zaistnieć. Jeśli celem istnienia tożsamości jest Twoje szczęście, a szczęście to synonim koherencji serca, to każda myśl, którą wyznaje tożsamość, winna być pro-koherentna. Jeśli nie jest - sam sobie robisz kupę do studni, z której potem będziesz pił.

Czy więc istnieje recepta na udany związek z kimś? Tak - udany związek z sobą.

Umysł to śmietnik. Szum informacyjny, steki myśli, które nie mają z prawdziwym Tobą nic wspólnego. Myślisz, że jesteś jakiś, jednocześnie oddzielając się od tego, co rzekomo Tobą nie jest. Tworzenie podziałów to specjalność umysłu. W rzeczywistości wszystko jest jednością. Na świecie jesteś tylko Ty sam. I nikogo więcej nie ma. Myślisz sobie, że te słowa pisze do Ciebie jakiś DreamWalker, ale to Ty sam je tu i teraz tworzysz i myślisz, że to nie Ty. Jesteś tylko Ty sam. I jesteś ciągle tworzącym swój świat Bogiem.

A idąc jeszcze dalej w stronę prawdy - Twój związek nie może się nie udać. Nie może się nie skończyć. Bo jedyny prawdziwy związek to Twój związek z samym sobą. On się nie kończy, on wiecznie się zaczyna. Ciągle na nowo i nowo. Ciągle dajesz sobie nowe szanse robienia z sobą jeszcze bardziej satysfakcjonującego związku.

Jeśli pragniesz czyjejś miłości - pragniesz swojej własnej miłości. Jeśli pragniesz czyjejś akceptacji - pragniesz tylko swojej własnej akceptacji. Jeśli pragniesz by ktoś się zmienił - tak właśnie - pragniesz byś to Ty był tym kimś. Idąc dalej - chcesz czyjejś pokory? Chcesz pokory od samego siebie. Pytanie, czy już to sobie uświadomiłeś czy wciąż żyjesz w matrixie pt. "obiektywny świat istnieje".

Nie istnieje.

To my tylko tworzymy jego iluzję za pomocą czasowników "mieć", "być", za pomocą zaimków osobowych "ja, ty, on, ona, ono, wy etc.", ubierając procesy w maski statycznych obiektów za pomocą rzeczowników itd.

To jedna wielka ściema.

Jeśli mózg pracuje tak samo u osób, które jedzą żółty ser i u osób, które tylko to sobie wyobrażają - to czym jest prawda? Czym jest obiektywna rzeczywistość? Wygląda to tak, jakby rzeczywistością był tylko zbiór obrazów, dźwięków i odczuć, które w danej chwili uznajemy za prawdę.

Gdybym wkleił tu swoje uśmiechnięte zdjęcie - czytałbyś sobie moje słowa miłym tonem wewnętrznego głosu. Jeśli wlepiłbym zdjęcie na którym mam wrogą minę - czytałbyś sobie moje słowa wrogim tonem. Tak samo jak w polemice użyję słowa "kurwa" - przypiszesz mi agresję, wulgarność, zmieniając ton wewnętrznego głosu, którym czytasz moje odpowiedzi. Jeśli NAPISZĘ COŚ DUŻYMI LITERAMI - zaczynasz na siebie krzyczeć w myślach tymi słowami, które dużymi literami SĄ NAPISANE! Podobnie zmienia się ton głosu podczas czytania, gdy "użyję pewnych słów w cudzysłowie, ponieważ sądzisz, że to są słowa już kogoś innego, niż Ciebie".

To zabawne, jak sami siebie robimy w chuja.

Czy jestem w stałym związku na chwilę obecną? Tak, bo nigdy nie byłem poza związkiem. To oszustwo, że nie jesteśmy w związku. Od urodzenia jestem w związku z samym sobą i nie mogę nie być. Traktuję siebie różnie, czasem lepiej, czasem gorzej. Wierzę, że mogę na sobie polegać. Takie słowa, jak się, sobie, sobą etc. - wskazują na wewnętrzne relacje człowieka z samym sobą i zwą się predykatami tożsamości.

Myślisz, że czegoś chcesz. Myślisz, że coś musisz. Że coś trzeba, że czegoś nie wolno, że można to i tamto. To Twoje tożsamości wierzą w takie przekonania. Prawdziwy Ty nie wierzy w nic i wierzy we wszystko naraz. To paradoks, którego logiką nie obejmiesz, dlatego potrzebne Ci serce.

Bo umysł wariuje, jeśli ma pojąć samego siebie.

Niekończąca się rekurencja tożsamości doprowadza do absurdu.

Czym ona jest?

Wyobraź sobie samego siebie np. idącego ulicą. To właśnie rekurencja tożsamości - jesteś jednocześnie treścią, jak i autorem obrazu. Jeśli np. stworzysz obraz siebie żrącego kamienie, to jako autor obrazu, który wierzy, że on sam na nim jest, zaczniesz się krzywić i powiesz, że "nie chcę żreć kamieni". Kto to powiedział?

Wyjdź z siebie i zobacz samego siebie tworzącego obrazy samego siebie. To wielokrotna rekurencja. Ty tworzysz siebie, który tworzy siebie, który tworzy siebie, który... Jak widzisz - nawet pod względem lingwistycznym to nie ma końca.

Umysł nie ogarnia samego siebie, dlatego potrzebuje lustra w postaci serca. To serce informuje nas, czy idziemy dobrą drogą, czy nie. To ono bowiem jest albo nie jest w koherencji i to właśnie po tym możemy poznać, czy nasze myślenie ma cokolwiek wspólnego z prawdziwym Wszechświatem zwanym czasem Bogiem.

Generujesz swoje tożsamości, aby osiągać cele, które nie istnieją (gdyby istniały, to byś nie musiał ich osiągać ani tworzyć), jak również rozwiązywać nieistniejące obiektywnie problemy w relacjach z samym sobą. Póki wszystko, co dzieje się w umyśle, nie służy Twojej koherencji serca - chuj bombki strzelił, spokoju nie uzyskasz. I dlatego ktoś, kto twierdzi, że pierdolę od rzeczy - informuje mnie, że jedno jego wyobrażenie o samym sobie twierdzi coś o drugim wyobrażeniu o samym sobie. A moja reakcja na to informuje mnie o tym, co jedno wyobrażenie o samym sobie sądzi na temat drugiego.

To tylko obrazki, dźwięki, symbole którym nadajemy znaczenie.

A gdzieś pod tym wszystkim kryje się Twoje szczęście - złożone ze spokoju, wdzięczności, miłości, radości, zaufania i akceptacji. To świat, w którym nie ma walki, nie ma stresu, nie ma nienawiści, smutku, podejrzliwości i całego syfu, który generuje umysł wierząc, że uczyni Cię to kimś lepszym, niż byłeś. Że Ci to w czymś pomoże.

piątek, 23 lipca 2010

Czy związki gejowskie są stałe?

50% - tyle osób homoseksualnych w Polsce wg statystyk jest w stałym związku [Wikipedia].

Mało! Mało!!! - krzyczy dusza romantyka, która przecież chciałaby, aby każdy znalazł swoją "drugą połówkę".

Na przeszkodzie stoi jednak kilka rzeczy:

1. Facet jest facetem. Biologicznie zaprogramowany na rozsiewanie swojego nasienia, zdolny do wytrysków nawet kilka razy dziennie. Przyroda utrudnia nam sprawę, bo również gejów wyposażyła a libido, które ciężko zaspokoić. Problem wypływa w stałych związkach - nie wszystkich! - ale jednak. Jeden facet, który fizycznie się nudzi - a tam na imprezie wojuje piękny, młody, umięśniony... Sam rozumiesz - to utrudnia stałe związki.

2. Brak związków formalnych. Podczas gdy w małżeństwie odejście wiąże się z kupą formalności i wyrzuceniem mnóstwa pieniędzy, facet od faceta może odejść praktycznie bez jakiejkolwiek obiekcji. Oczywiście zatrzymywanie partnera górą formalności nie jest sposobem na szczęście, ALE sam przyznasz, że w chwili słabości łatwiej wtedy podjąć decyzję o odejściu, podczas gdy hetero małżeństwa po prostu przeczekują burzę i po tym, jak emocje opadną, wracają do dialogu.

3. Ukrywane związki. Prawdopodobnie łatwiej się rozpadają ze względu na to, że są ... ukrywane. W hetero związku, który raczej jest jawny, każdy swoje 3 grosze wsadzi - rodzice, znajomi itd. Odejście od partnera wiąże się z oceną społeczną - "zostawił ją dla innej" itd. W przypadku związków homo, które generalnie się ukrywają - ocena ze strony otoczenia raczej nie wchodzi w grę. O ile łatwiej zerwać z kimś, jeśli wiesz, że nikt Ci nie będzie tego wytykał - np. rodzice.

4. Dzieci. W związkach hetero dzieci najpewniej wpływają na ich trwałość. Rodzice mogą już za sobą nie przepadać, ale zostają ze sobą dla dobra dzieci - co zwą poświęceniem. Gdy dzieci dorastają a rodzice chcą się rozwieść - często potomkowie pełnią rolę mediatorów i negocjują między zwaśnionymi rodzicami warunki dalszego bycia razem w imię rodziny. Jak wiesz - w homo związkach takie coś nie występuje. Przynajmniej na naszej szerokości geograficznej.

5. Rozwój społeczny i ekonomiczny. Kiedyś przeżycie w pojedynkę było trudne albo wręcz niemożliwe. Dziś świat stoi otworem - nawet dla singla, który może utrzymać się sam, bez nikogo. Kiedyś ludzie zostawali ze sobą w jednym gniazdku o wiele chętniej, bo wiedzieli, że bycie osobno wiąże się z obniżeniem jakości życia. Dziś niekoniecznie - partnerzy mogą się rozstać a i tak opłacą rachunki.

W sensie bardzo globalnym, mogłoby się okazać, że liczba stałych związków wśród gejów rośnie w miarę wzrostu tolerancji czy akceptacji społecznej. Po pierwsze - geje nie odczuwaliby potrzeby ukrywania swoich uczuć i ujawniali swoje związki. Po drugie - sformalizowanie związków homo oraz pozwolenie na adoptowanie przez nich dzieci mogłoby je umocnić i przedłużyć ich żywotność.

Jeszcze tylko trzeba wymyślić lek na obniżenie libido i będzie okej :-)

Pozdrawiam serdecznie,
DreamWalker

czwartek, 22 lipca 2010

Wyciszanie szalonych umysłów - czyli jak nie dać się zwariować

Alkohol, jedzenie, TV, muzyka, Google, iPhone - jest naprawdę wiele sposobów, by zagłuszyć samego siebie.

Zrób eksperyment.

Zamknij się w 4 ścianach na kilka dni - bez telefonu, laptopa, bez dostępu do informacji z zewnątrz. Jesteś tylko Ty i Twoje myśli.

Większość ludzi się schizuje.

To podobno największa kara dla pedofilów, morderców i wszelkiej maści zwyrodnialców - wytrzymać z samym sobą przez X dni. Znieść swoje wykańczające dialogi wewnętrzne, wysłuchać wszystkich zjebanych historii, które ma do opowiedzenia szalony umysł.

O czym świadczy fakt, że nie umiemy wytrzymać ze swoimi umysłami? Że musimy je tłumić za pomocą używek, mediów, bombardowania informacjami?

To rachunek, jaki płacimy za rozwój technologiczny i socjalny. Kiedyś, gdy ludzie pracowali na polu i orali zębami buraki, potrafili skupić się na sobie i swoich odczuciach. Ich umysły były ubogie i proste, więc nie musieli ich doganiać. Tymczasem nasze współczesne umysły zapakowane są wieloma zbędnymi, stresującymi i nieraz sprzecznymi informacjami. W szkole uczymy się o pantofelkach i wpisywaniu koła w kwadrat, telewizja dokonuje nam bezpośrednio iniekcji zbędnych informacji, które niczego nie zmieniają w życiu. W Afganistanie pierdolnęła mina, kaczor znów każe się przepraszać a plama ropy w Zatoce Meksykańskiej jak była, tak jest. A i tak zbierzesz dupę i jutro pójdziesz do pracy, jak gdyby nigdy nic. Co więc kurwa za różnica?

I tak robimy sobie z głów śmietnik, gubiąc się w stosie zbędnych historii, prób racjonalizacji naszych rozhuśtanych emocji i poszukiwania sensu w tym wszystkim.

Wyłączyłem zbędności, odstawiłem używki i zajrzałem wgłąb siebie. Wpadłem do mrocznej studni, która mnie przeraziła. Oto mój umysł wariuje. Bliżej nieokreślony niepokój, chwilę potem - ekscytacja i podniecenie, które pojawiły się tylko po to, bym mógł poczuć potem wypalenie i nudę. Słyszę czyjeś głosy. Słyszę głos swojej matki, która każe mi posprzątać pokój. Odpowiada jej Barack Obama, że zaraz zdejmie tę jebaną plamę ropy. A zaraz potem wyświetla mi się obraz padłej z głodu dziewczynki w Leningradzie podczas oblężenia przez Niemców w czasie II wojny światowej. Akurat dziś oglądałem program o tym.

To bez sensu.

Umysł miele informacje, tasuje je, przerzuca, łączy, mnoży, dzieli. Robi mętlik emocji, obrazów i komentarzy, chcąc poskładać je niczym puzzle w jeden spójny obraz. Jeśli mu się to uda - to mu kurwa pogratuluję.

Jest tylko jedno miejsce, w którym znalazłem spokój. To serce. Te magiczne 40 000 neuronów, które w gęstej sieci je otacza, tworzy mój azyl. Pytam się go, co jest prawdą, a ono odpowiada błogością i odprężeniem.

Mam taki wewnętrzny świat. Świat w którym nie ma żadnych problemów, nie ma nic do osiągnięcia, nie ma żadnych historii. Jest tylko czysta koherencja serca. To Archipelag Przyjemności - kilka przepięknych, malowniczych egzotycznych wysp. Na jednej z nich jest szczególne miejsce - laguna, na której ciągle zachodzi słońce. Zanurzam się w jej krystalicznie czystych wodach, które pachną grejfrutami (?), czuję na ciele, jak dotykają mnie kolorowe wodorosty, i opierając się o skałę podziwiam zachód słońca oraz to, jak jego promienie odbijają się w falach na horyzoncie oceanu.

Mając cudowną świadomość tego, jak wiele pozytywnej chemii wydziela wtedy mój mózg, wracam do świata umysłowego mętliku i wyławiam jedną lub kilka myśli, by móc zastanowić się, na ile są one prawdziwe. Czy są one do czegoś przydatne? Czy może warto je od siebie odsunąć? Czy opisują rzeczywistość? Czy może tylko są czyjąś opinią na jej temat?

Umysł doznaje ukojenia, jeśli staje się sługą serca.

A gdy się od niego odcina, bo wydaje mu się, że wie lepiej - zaczyna się mentalna erozja.

Prawdziwa myśl to taka, z którą czujemy się szczęśliwi. To myśl, względem której nasze serca są w koherencji. Jeśli przestajemy słuchać serca - odcinamy się od rzeczywistości. Bo tylko serce ma z nią kontakt. Umysł ma kontakt tylko z własnym wyobrażeniem rzeczywistości. A to spora różnica. Jak pomiędzy Europą a mapą Europy.

Wyciszanie to sztuka, której warto się nauczyć. A żeby się nauczyć - trzeba ją ćwiczyć. Zacznij teraz, okiełznaj swój umysł.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Gra wstępna z samym sobą - czyli konstruowanie tożsamości

Pogrążona w mrokach pracownia DreamWalkera. Blade światło matrycy laptopa. Stosy mądrych książek, rozsypane na biurku pigułki pesudoefedryny i drotaweryny. Otwarte czerwone wino. Setki kartek i karteczek z pośpiesznie sporządzanymi notatkami.

I DreamWalker we własnej osobie. Myślący, co jeszcze nieokiełznany instynkt każe mu napisać. Może o potężnym orgazmie, który wczoraj miał. Czemu nie?

Powiedzmy sobie szczerze - są orgazmy i ograźmiki. O sile orgazmu decyduje najstarsza gra na świecie - gra wstępna. Jakże często przez napalonych i niecierpliwych samców pomijana, spychana na dalszy plan. Jakże kojąca, gdy w dłuższym związku powoli wygasa żar namiętności i świeżości. Gdy bezlitosna habituacja daje o sobie znak, gdy neurony przestają już reagować na te same bodźce.

Kiedyś ciało partnera było niczym sacrum - można by je podziwiać dniami i nocami. Jednak wierząc swoim umysłom zaczynamy rozumieć, że nawet najładniejszy obrazek w końcu "się nudzi". Dopiero wątpiąc w historie, które mamy w głowach, zaczynamy odkrywać, że może nie ma świeżych obrazów, ale są świeże spojrzenia.

Gra wstępna.

Czyli wyciskanie soczku z cytrynki. To moment, w którym przed konsumpcją wąchasz potrawę i rozkoszujesz się jej widokiem. Robisz w głowie filmy, jak ją zjadasz. Projektujesz w myślach jej konsystencję, aromat, bukiet smaków.

Gra wstępna to napalanie w piecu. Chcesz mieć długą, ciepłą noc? Więc dosyp węgla, niech żar trwa jak najdłużej. Niech ciągnie rurami aż do łóżka.

Gra wstępna to też zabawa w odtwarzanie ról.

Rozpal dziesiątki świec w mroku łazienki, nalej wody o idealnej temperaturze i wsadź swojego faceta w pienistą rozkosz. Powiedz mu, że jego jedynym zadaniem jest się odprężyć a Ty zajmiesz się resztą, mianując się gejem romantykiem, którego życiową misją jest robienie dobrze swojemu facetowi. On tylko zamawia ilość orgazmów, Ty zajmujesz się resztą.

Możesz też zostać gejem łowcą. Upoluj go jak sarenkę, rzuć twarzą do łóżka, atawistycznie przygryź mu lekko kark niczym lew kopulujący na sawannie, zdominuj swoją męską dumą i wsuń swój sprzęt w niego. On ma być Twoim przyrządem do sprawiania Ci przyjemności, Twoją ofiarą, która podda Cię się pokornie i którą po porządnym orgazmie odepchniesz, jakby był zużyty, i odwrócisz się na bok.

To role, to gra, to zabawa.

Póki wiesz, że tożsamości, które tworzysz, to tylko narzędzia w rękach Twojego serca - wszystko jest okej. Póki wiesz, że to iluzja - zabawa trwa.

Gra wstępna nie jest na punkty. Gra podnosi jakość Twoich orgazmów. Baw się.

wtorek, 6 lipca 2010

Gejowskie haremy - czyli eksperyment pt. związki mnogie

Nasza heteronormatywna kultura sprzedaje nam prosty schemat: poznaj kogoś, zakochaj się i bądź z tą osobą do końca życia. Oczywiście to tylko jedna z opcji - do której psychologicznie jesteśmy warunkowani od małego. Są też inne i aby je odkryć, wystarczy zajrzeć do innych kultur, gdzie jeden kolo ma X żon a te jakoś z zazdrości się nie zabijają (u nas byłoby to nie do pomyślenia: on przecież przespał się z inną!).

Zatem - czysto hipotetycznie - można by pokusić się o stworzenie modelu pt. gejowskie związki mnogie - w których byłbyś nie z jednym ale z wieloma facetami na raz. Po co? Dlaczego? Korzyści są jakże ekonomicznie wyrażalne:

- jak Cię zostawi facet - masz innych, więc zabawa trwa nadal (nazywa się to ładnie dywersyfikacją ryzyka)
- koniec z problemami w stylu "dziś zero seksu, boli mnie głowa" - zawsze możesz iść do innego
- tworzysz jakby rodzinę - która lepiej radzi sobie z wyzwaniami życia, niż dwie osoby

Ha! Klawo, co nie? :-) Pytanie tylko - jak kurwa znaleźć kandydatów na takie krejzolstwo? Przecież większość ludzi ucieknie w popłochu, prawda? Tak, ale - uwaga - nie przed związkiem mnogim, ale przed... własnymi historiami na ten temat. Co to za historie?

1. "Można kochać tylko jednego faceta jednocześnie" - heh czy to prawda? Nie! Wiem i po sobie i po innych, że można kochać większą, wręcz dowolną liczbę facetów. To kwestia uwolnienia swojego umysłu z socjalnego matrixa, który wciska nam bajki o "jednym jedynym". Tych jednych jedynych może być więcej.

2. "Związek z wieloma facetami jednocześnie byłby trudny do utrzymania" - być może, ale przy odpowiednim podejściu - wszystko jest możliwe. W końcu to kwestia naszej psychiki, a ona - jak wiemy - może stworzyć dowolne haluny podtrzymujące nasze rzeczywistości i zachowania. Fakt - dwóch facetów często nie może się dogadać - ale pamiętaj, że nie między sobą, ze ZE sobą. Chodzi o to, że jak znajdziesz delikwenta, który komunikuje się sam ze sobą w doskonały sposób - to problem niedogadywania się w związku jest bardzo mocno rozwiązany już na wstępie. To ludzie przepełnieni wątpliwościami, niespójni i oczekujący od innych miast od siebie tworzą lipne związki, są chwiejni i labilni.

3. "To jest społecznie niedopuszczalne." - przejmować się nie ma czym, bo samo bycie gejem jest już społecznie jebane z góry na dół, zatem - mówiąc krótko - co Ci szkodzi? Wiem, wiem - gej-środowisko może przykleić Ci łatkę pt. "mega kurwiarz" albo coś takiego, czym Ty się oczywiście przejmiesz, bo gej-środowisko jest tak opiniotwórcze i nieomylne... ;-)

Z góry możemy przewidzieć, że kilku gejów będących z związku mnogim mogłoby na trafić na czysto psychologiczne bariery i mankamenty, którym czoła stawić by musieli. Pierwszym z nich najpewniej byłaby:

Zazdrość

Oj - mój facet jebał się z innym. Ale moment - mój facet jebał się z innym moim facetem! Zatem..? Jeśli kochasz jednego i drugiego - chcesz ich szczęścia. Szczęścia, którego jednym z elementów jest też przecież czysta fizyczna rozkosz, prawda? Zatem czemu nie pozwolić im robić tego - nawet bez Ciebie? Zazdrość, która pojawia się często w kontekście seksu, może być zmieniona na absolutnie koherentne, serdeczne życzenie "wszystkiego naj".

Zakochanie

To dopiero miazga! Zakochujemy się, w mózgu szaleje chemia i... chcemy mieć tylko tego jednego dla siebie. Pojawia się zaborczość, poczucie odrzucenia w przypadku... odrzucenia (heh) i cała paleta innych, zaskakująco przedziwnych emocji. Zakochanie to forma psychicznego zaburzenia, które jest społecznie akceptowalne, choć w tomografie komputerowym prezentuje się identycznie, jak schizofrenia paranoidalna. Związki, które zaczynają się od gwałtownego zakochania, trwają krócej, bo halun opada i na wierz wychodzi to, czego nasz euforyczny stan emocjonalny dostrzec nam nie pozwolił. Dłużej trwają związki, w których ludzie zaczynają powoli, małymi krokami, przekonując się do siebie etapami, przywiązując się do siebie etc. Zatem - droga do trwałego związku mnogiego stoi otworem. Nie musisz czekać, aż zakochasz się jednocześnie w 5 facetach - wystarczy wiedzieć, co trzeba robić, aby pobudzać emocje, przywiązywać się itd. Wszelkie nagłe porywy serca są wręcz niewskazane, bo tworzą podziały, zaborczość, zazdrość itd.

Związek mnogi zatem bardziej przypominałby kumplowską paczkę gejów z otwartymi sercami, którzy uprawiają ze sobą seks, wzajemnie o siebie dbają, pomagają sobie.

Aby wyeliminować zazdrość, zaborczość i inne emocje, które tworzyłyby podziały - musieliby mieć przepracowane historie dotyczące posiadania i własności (to jest "mój" facet!), poczucia lepszości i gorszości, straty i zysku itd. To spora praca, wiem. Niemniej przed podobnym wyzwaniem stoi każdy, kto chce tworzyć jakikolwiek szczęśliwy związek - nawet z tą jedną osobą czy też z samym sobą. Więc droga ta tylko iluzorycznie może wydawać się trudniejsza w związkach mnogich.

To, co warto sobie uświadomić już teraz, to fakt, że w pewien sposób już tworzysz związki mnogie - masz przecież wielu gej kumpli, tylko z częścią z nich nie uprawiasz seksu, w części z nich się nie podkochujesz, z częścią z nich nie masz fantazji seksualnych itd. Wszystko, co uważasz za sprzyjające i ograniczające w tym kontekście, jest tylko i wyłącznie niepisaną umową społeczną, której warunki zawsze możesz negocjować na nowo.

Pomimo tysięcy "ale", które pewnie masz teraz w głowie, cieszę się, że choć trochę otworzyłeś swój umysł na coś zupełnie nowego i jakże społecznie niedopuszczalnego ;-) Baw się i do napisania!

TOP 10 miesiąca