Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monogamia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą monogamia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 23 lipca 2010

Czy związki gejowskie są stałe?

50% - tyle osób homoseksualnych w Polsce wg statystyk jest w stałym związku [Wikipedia].

Mało! Mało!!! - krzyczy dusza romantyka, która przecież chciałaby, aby każdy znalazł swoją "drugą połówkę".

Na przeszkodzie stoi jednak kilka rzeczy:

1. Facet jest facetem. Biologicznie zaprogramowany na rozsiewanie swojego nasienia, zdolny do wytrysków nawet kilka razy dziennie. Przyroda utrudnia nam sprawę, bo również gejów wyposażyła a libido, które ciężko zaspokoić. Problem wypływa w stałych związkach - nie wszystkich! - ale jednak. Jeden facet, który fizycznie się nudzi - a tam na imprezie wojuje piękny, młody, umięśniony... Sam rozumiesz - to utrudnia stałe związki.

2. Brak związków formalnych. Podczas gdy w małżeństwie odejście wiąże się z kupą formalności i wyrzuceniem mnóstwa pieniędzy, facet od faceta może odejść praktycznie bez jakiejkolwiek obiekcji. Oczywiście zatrzymywanie partnera górą formalności nie jest sposobem na szczęście, ALE sam przyznasz, że w chwili słabości łatwiej wtedy podjąć decyzję o odejściu, podczas gdy hetero małżeństwa po prostu przeczekują burzę i po tym, jak emocje opadną, wracają do dialogu.

3. Ukrywane związki. Prawdopodobnie łatwiej się rozpadają ze względu na to, że są ... ukrywane. W hetero związku, który raczej jest jawny, każdy swoje 3 grosze wsadzi - rodzice, znajomi itd. Odejście od partnera wiąże się z oceną społeczną - "zostawił ją dla innej" itd. W przypadku związków homo, które generalnie się ukrywają - ocena ze strony otoczenia raczej nie wchodzi w grę. O ile łatwiej zerwać z kimś, jeśli wiesz, że nikt Ci nie będzie tego wytykał - np. rodzice.

4. Dzieci. W związkach hetero dzieci najpewniej wpływają na ich trwałość. Rodzice mogą już za sobą nie przepadać, ale zostają ze sobą dla dobra dzieci - co zwą poświęceniem. Gdy dzieci dorastają a rodzice chcą się rozwieść - często potomkowie pełnią rolę mediatorów i negocjują między zwaśnionymi rodzicami warunki dalszego bycia razem w imię rodziny. Jak wiesz - w homo związkach takie coś nie występuje. Przynajmniej na naszej szerokości geograficznej.

5. Rozwój społeczny i ekonomiczny. Kiedyś przeżycie w pojedynkę było trudne albo wręcz niemożliwe. Dziś świat stoi otworem - nawet dla singla, który może utrzymać się sam, bez nikogo. Kiedyś ludzie zostawali ze sobą w jednym gniazdku o wiele chętniej, bo wiedzieli, że bycie osobno wiąże się z obniżeniem jakości życia. Dziś niekoniecznie - partnerzy mogą się rozstać a i tak opłacą rachunki.

W sensie bardzo globalnym, mogłoby się okazać, że liczba stałych związków wśród gejów rośnie w miarę wzrostu tolerancji czy akceptacji społecznej. Po pierwsze - geje nie odczuwaliby potrzeby ukrywania swoich uczuć i ujawniali swoje związki. Po drugie - sformalizowanie związków homo oraz pozwolenie na adoptowanie przez nich dzieci mogłoby je umocnić i przedłużyć ich żywotność.

Jeszcze tylko trzeba wymyślić lek na obniżenie libido i będzie okej :-)

Pozdrawiam serdecznie,
DreamWalker

niedziela, 21 marca 2010

Nowe spojrzenie na monogamię

Popularna wartość, wdrukowana społecznie w drodze socjalizacji. Monogamia, czyli potoczny nacisk, byś był z jedną osobą, kochał i dupczył tylko ją. Wiąże się z iluzorycznymi pojęciami wierności i zdrady, czyli wyimaginowanych i również społecznie wdrukowanych podziałów, pochodnej "dobra i zła". Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że z głosem społecznym nie idzie w parze głos biologiczny, który pompuje nam krew w penisy, gdy widzimy ładnego faceta w samej bieliźnie.

Zastanówmy się przez moment - co tak naprawdę przeszkadza nam w byciu monogamistycznymi samcami? Czy serio mamy "potrzeby", które partner musi zaspokajać, bo inaczej prymitywnie będziemy poszukiwać realizacji u innych? A co, jeśli "potrzeba" jest tylko tym, czego nie umiemy dać sami sobie i szukamy tego na zewnątrz?

Coś w tym jest, dlatego zatrzymajmy się na chwilę.

Ktoś nie umie dać sobie szczęścia - więc szuka kogoś, kto "da mu szczęście" - jakby szczęście było upominkiem, prezentem w wielką różową kokardką. Ktoś nie umie być sam dla siebie dobrym towarzystwem - więc szuka dobrego towarzystwa, by uciec przed przerażającą otchłanią samotności. Ktoś nie czuje bliskości - bo sam ze sobą nie ma kontaktu.

Bo gdyby miał, powoli mógłby zacząć uświadamiać sobie, że związek z samym sobą jest zawsze monogamią i zawsze jest w pełni kompletny. Pod jednym tylko warunkiem - wyzbycia się iluzorycznych potrzeb. To właśnie one potrafią spierdolić całą zabawę wynikającą z przebywania z samym sobą.

"Potrzebuję go", "Potrzebuję seksu", "Potrzebuję XXXX" itd. Wiara w te przekonania szybko odbija się na poziomie zachowań, jak i odczuciach osoby. Jeść, spać i wydalać to jedyne "prawdziwe" potrzeby - pod warunkiem, że masz potrzebę życia. Bo jeśli nie masz - to również one posypią się, gdy zaczniesz je kwestionować i być względem nich zwyczajnie sceptycznym - tak, jak jesteś sceptyczny wobec kogoś obcego, kto opowiada Ci, że wystarczy, byś mu dał 10 000 złotych a on za rok odda Ci 20 000.

Pamiętam, gdy wyzbyłem się potrzeby seksu. To było wielkie wydarzenie i ogromny krok w moim rozwoju osobistym. Od tamtej pory nie mógłbym już zdradzić drugiej osoby w potocznym rozumieniu (jebać się z kimś poza związkiem). Nie mam potrzeby ruchania się. Po prostu. To nie oznacza, że nie chcę - to oznacza, że nie muszę. Oto popęd, który do wcześniej wydawał mi się zakodowany genetycznie, nagle stał się moją zabawką. Odzyskałem odpowiedzialność za własnego fiuta i to był wielki krok do przodu.

Z tego też względu osoby, które nie mają potrzeby bycia w związku - ale też się tego nie boją - są potencjalnie najlepszymi partnerami. Bo z jednej strony - mogą z kimś być, ale z drugiej - nie potrzebują. A skoro nie potrzebują - nie będą zdesperowani, zapewne też nie będą ruchać na boku i szukać zaspokojenia iluzorycznych potrzeb w ramionach innych facetów.

Jak jednak wyzbyć się potrzeby bycia w związku z kimś?

Jak wyzbyć się potrzeby bycia przytulanym, kochanym, uwielbianym itd.? Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że wszystko, czego potrzebujesz, masz już w sobie. Po prostu to wydobądź. Daj sobie to, czego pragniesz i bądź sceptyczny wobec własnych potrzeb, rozumiejąc, że większość z nich wjebała Ci do głowy MTV, nowy katalog z ciuchami czy inne "instytucje".

To właśnie monogamia - uświadomienie sobie kompletności związku z samym sobą. W tym związku jesteś cały czas. Gdy sam sobie dasz wszystko, czego pragniesz, nie masz już czego szukać na zewnątrz. A dodatkowo - możesz owe "zewnątrz" wzbogacać swoją osobą - dając światu to, czego masz w nadmiarze - Pełnię swojej osoby.

I to będzie ten magiczny moment, w którym poczujesz, że naprawdę - z ręką na sercu - nikogo nie potrzebujesz. Że Twój związek z samym sobą jest pełny, harmonijny i szczęśliwy. A wtedy każdy inny związek - który jest metaforą tego właśnie pierwotnego związku - będzie taki sam.

I jeśli myślisz, że ja ten moment osiągnąłem, to od razu powiem Ci, że nie. Ale czuję, że to dobry dla mnie kierunek i w nim właśnie chcę się rozwijać, wykorzystując każdą okazję, by się tego uczyć - jak żyć w absolutnej zgodzie z samym sobą.

TOP 10 miesiąca