Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

czwartek, 28 stycznia 2010

Encyklopedia Zasobów - tęsknota

Tęsknota za kimś lub za czymś jest uczuciem ni to dobrym, ni to złym.

Gdybym miał określić w możliwie najprostszy sposób, czym jest tęsknota, powiedziałbym, że jest ona wiarą w historię umysłową pt. "kiedyś było lepiej, niż teraz".

Pozytywna tęsknota jest wspierana dodatkowo przez nadzieję płynącą z historii pt. "to jeszcze kiedyś może się powtórzyć" (np. On wróci z wyjazdu i znów będziemy spędzać miło czas). Tęsknota negatywna - określana czasem mianem nostalgii - to dodatkowa historia pt. "to już nigdy nie wróci, zostało na zawsze stracone" (np. On odszedł z innym i nie mamy szans nigdy na to, by być znów razem).

Emocja tęsknoty niesie też ze sobą pewną cenną informację - dzięki niej wiemy, co jest dla nas ważne. Jeśli tęsknimy za krajem ojczystym - wiemy, że ojczyzna jest dla nas ważną wartością. Jeśli tęsknimy za przytulaniem się z bliską osobą - możemy spekulować, że przytulanie z nią jest dla nas czymś istotnym.

Informację tę można wykorzystać, by ustanowić cel na przyszłość - np. chcę znów to poczuć, chcę znów go mieć, chcę znów tam wrócić.

Natomiast czasem jest to niemożliwe (np. w przypadku powrotu do dzieciństwa). Wtedy trzeba się do tęsknoty zabrać od drugiej strony - od strony rozbijania historii.

"Kiedyś było lepiej, niż dziś"

1. Czy to prawda?

Stań przed lustrem i spytaj siebie, jak jest naprawdę.

2. Czy możesz być pewien na 100%, że to prawda?

Ja nie byłbym taki pewien :) Zauważ, że tęsknota zależy od tego, jak oceniasz teraźniejszość i pewien fragment swojej przeszłości. Oceń inaczej i zobacz, co się zmieni.

3. Czy ta myśl jest korzystna dla Twojego życia?

Niekoniecznie. Przez nią - zamiast być w jedynym prawdziwym momencie pt. tu i teraz - wracasz myślami do przeszłości, czyli do czegoś, co nie istnieje (bo gdyby istniało, nie byłoby to przeszłością!).

4. Kim byś był bez tej myśli?

Sądzę, że kimś, kto bardziej jest obecny w rzeczywistości, czyż nie?

***

Dla równowagi możesz znaleźć np. 3 wiarygodne przykłady potwierdzające, że jednak dziś jest lepiej, niż wtedy. Dziś np. jesteś mądrzejszy o pewne doświadczenia, czyż nie? Co jeszcze? Może masz więcej możliwości w życiu? Może masz więcej kasy? Może jesteś zdrowszy? Może wtedy miałeś jakieś zmartwienie, którego teraz już nie masz?

Po chwili okaże się, że nie wiadomo do końca, czy tak naprawdę kiedyś było lepiej, niż dziś. Dziś to jedyne, co mamy. Warto więc korzystać z tego momentu, zamiast tęsknić za czymś, co być nigdy nie wróci (doświadczenia nigdy nie wracają, zawsze są nowe - tylko wydają się podobne, bo umysł lubi kategoryzować, usuwając różnice i widząc jedynie podobieństwa - warto się tego oduczyć!).

Do napisania!

środa, 27 stycznia 2010

Pomysł na... odkochanie w 5 minut!

Kto by pomyślał, że metoda, za pomocą której w ekspresowym tempie można pozbyć się fobii, może znaleźć zastosowanie również w kontekście odkochiwania. A jednak. Dziś o tym, jak technika podwójnej dysocjacji może pomóc zakończyć cierpienia.

Post dedykuję Dawidkowi - by mógł sobie nim pomóc szybko i efektywnie w sytuacji, w której się teraz znalazł. Trzymaj się Chłopie, będzie dobrze! :)

Zanim przejdziemy do sedna sprawy - pozwól, że podzielę się z Tobą trzema obserwacjami.

Pierwsza - ile razy jesteś w stanie obejrzeć ten sam film tak, by się nim nie znudzić? Większość ludzi raczej nie bardzo ma ochotę oglądać drugi raz ten sam film - zero zaskoczeń, wiadomo, co się wydarzy. Nudy. To pierwszy z procesów, który wykorzystuje technika podwójnej dysocjacji.

Druga obserwacja - ludzie czasem mówią "chciałbym się z tego wycofać". Tzn. podjęli oni jakąś decyzję, ale teraz chcą zrobić krok wstecz. Oczywiście to przenośnia, ale gdybyśmy przyjrzeli się strukturze ich myśli w tym momencie, zauważylibyśmy, że cofają oni film ze swojego życia wstecz do momentu, zanim podjęli daną decyzję. To drugi z procesów, jaki będziemy dziś wykorzystywać.

Trzeci to spostrzeżenie, że ludzie zapamiętują i klasyfikują daną historię ze względu na to, jak się ona rozpoczęła i jak się zakończyła. Przy czym to drugie jest ważniejsze (umysł jest praktyczny i nastawiony na rezultaty). To ważne, jeśli chcemy pracować z historiami.

Jeśli chcesz wykonać tę technikę na sobie - mała uwaga. Po pierwsze - rób to na trzeźwo. Jak zrobisz to po pijaku, to jak wytrzeźwiejesz, wszystko może wrócić. To by było bez sensu. Druga - to nie technika działa, lecz TY. Weź odpowiedzialność, za efekty, jakie otrzymujesz. To, co za moment tutaj opiszę, jest strukturą pewnej umiejętności. A każdą umiejętność można ćwiczyć i stać się w niej mistrzem.

W miarę ćwiczenia z tą techniką - będziesz zauważał coraz więcej subtelności, których moje słowa nie przekażą. Bądź czujny. I nie sugeruj się tematem posta - masz więcej czasu, niż 5 minut. A konkretnie masz go tyle, ile go będziesz potrzebował.

Technika podwójnej dysocjacji w odkochiwaniu się


1. Poczuj się dobrze. Potrzebny Ci będzie zasobny stan emocjonalny i uczuciowy, by przejść przez tę procedurę. Poćwicz sobie, posłuchaj fajnej muzy, pośmiej się z kabaretów. Weź kilka głębokich wdechów, by dotlenić mózg. Ponieś głowę wysoko, by podbródkiem pokazywać horyzont. Wyprostuj plecy.

2. Wróć myślami do momentu zanim się nieszczęśliwe zakochałeś. Pamiętasz to, prawda? Byłeś taki spokojny, zadowolony z życia. Zobacz to na obrazie w swoim umyśle. Teraz weź ten obraz i umieść go na ekranie w kinie. A siebie na widowni. Teraz widzisz siebie młodszego na ekranie w stopklatce, który jest obserwowany przez Ciebie dzisiejszego siedzącego na widowni. Ty jesteś przypuśćmy kamerą na ścianie, która tylko beznamiętnie rejestruje to, co widzi.

3. Spraw, by stopklatka pokazująca moment przed zakochaniem, która wyświetla się na ekranie, stała się ciemna i czarno-biała. Możesz ten obraz też lekko rozmazać, by nie widzieć szczegółów. Z głośników puść ulubioną muzykę.

4. Puść film na ekranie. Niech pokaże Ci, jak młodszy Ty czuł się wcześniej, przed zakochaniem, a potem - jak się nieszczęśliwie zakochał, jak cierpiał, jak płakał i co tam jeszcze pamiętasz. Niech ten młodszy Ty na ekranie przeżyje to raz jeszcze. Oglądaj film powoli! Pamiętaj - Ty cały czas jesteś tą kamerą, która obserwuje Ciebie na widowni, który obserwuje Ciebie młodszego na ekranie. To ważne, by nabrać dystansu do sytuacji. Oglądaj film aż do momentu, w którym młodszy Ty na ekranie poczuł się stosunkowo dobrze już po epizodzie z zakochaniem. Zatrzymaj wtedy film.

5. Duchem opuść kamerę i wejdź w samego siebie na widowni. Spójrz swoimi oczami na ekran, który masz przed sobą. Następnie wstań, podejdź do ekranu i przekrocz jego powierzchnię tak, by znaleźć się w filmie. Widzisz teraz przed sobą młodszego siebie zatrzymanego w tym momencie już po zakochaniu, gdy czuje się on stosunkowo dobrze. Wszystko teraz nabiera realnych barw, kształtów i rozmiarów - tak, jakbyś był tam w rzeczywistości. Przywitaj się z młodszym sobą i powiedz: "Witaj, przybywam z przyszłości i mam dla Ciebie prezent. Przynoszę Ci zasoby, abyś mógł sobie lepiej poradzić z tym, co Cię spotkało." Następnie wejdź w pozycję tego młodszego Ciebie.

6. Teraz, gdy jesteś już młodszym sobą, zacznij przewijać szybko film wstecz do momentu, w którym film się zaczął - czyli momentu przed zakochaniem, w którym czułeś się jeszcze fajnie. Niech ludzie chodzą do tyłu, mówią bełkotem, jakby ktoś przewijał taśmę wstecz itd. Pierwszy raz możesz przewinąć film wstecz kawałek po kawałku, by oswoić się z tą procedurą. Potem - gdy będziesz powtarzał ten krok - koniecznie rób to coraz szybciej - aż dojdziesz do wprawy i będziesz film przewijał wstecz w ułamek sekundy. Szybkość, z jaką przewijasz film wstecz będąc w swojej pozycji percepcyjnej (patrząc swoimi oczami) jest decydujący o skuteczności tej techniki!

7. Teraz, gdy jesteś w momencie przez zakochaniem, opuść film i zasiądź z powrotem na widowni. A potem ponownie opuść swoje ciało i ponownie wciel się w rolę kamery na ścianie. Powtórz całą procedurę. Raz jeszcze obejrzyj czarno-biały film w podwójnej dysocjacji a potem znów wciel się w rolę głównego bohatera, by przewinąć go szybko wstecz w pełnych barwach i rozmiarach. Pamiętaj o kanapce bezpieczeństwa - by film zaczynał się i kończył w pozytywnych lub chociaż neutralnych emocjonalnie punktach.

Dlaczego ta technika działa?

Po pierwsze - po cztero-, pięciokrotnym obejrzeniu tego samego filmu, będziesz nim totalnie znudzony. O to chodzi! Po drugie - uczysz się szybko i sugestywnie wycofywać z głupich emocjonalnych decyzji - przewijając film szybko wstecz. Po trzecie - ponieważ historię zaczynasz i kończysz w neutralnych lub też pozytywnych momentach - wydaje się ona o wiele mnie straszna.

W jakich sytuacjach korzystać z tej techniki?

  • gdy ktoś się nieszczęśliwie zakochał
  • przeżył atak fobii, lęku, paniki (jako film bierzesz pierwszy epizod lęku, jaki pamiętasz) - by się odczulić (można przetestować technikę np. w przypadku Zespołu Stresu Pourazowego)
  • ktoś zrobił coś, z czym czuje się teraz źle i ma destruktywne poczucie winy (dysfunkcyjne, czyli takie, które nie pozwala naprawić swojego błędu i paraliżuje życie)
Baw się tą techniką i ciesz się zmianami. Na mnie podziałało znakomicie.

P.S. Dyskusje w komentarzach pt. "to nie działa" nie przejdą. Jeśli uważasz, że to nie działa, bo [wstaw cokolwiek] - masz rację i idź jęczeć gdzie indziej. Nie można się przekonać, że ta technika nie działa - możesz jedynie przekonać się, że nie umiesz jej zastosować.

czwartek, 21 stycznia 2010

4 pytania, które zmieniają życie - czyli ponownie o The Work

Wiele razy wracałem do tematu The Work - rewolucyjnej metody pracy z własnymi myślami opracowanej przez Byron Katie (polecam ten post, jeśli jeszcze nie wiesz, o co chodzi).

Dziś dorzucam świeżą garść przemyśleń o The Work - przemyśleń, które pozwolą Ci jeszcze lepiej stosować tę metodę w praktyce.

1. Rzeczywistość jest, myśli są jakieś.

Ta historia jest prosta. Gdyby na świecie nie było w ogóle ludzi - to czy istniałyby jakiekolwiek problemy? Hmm... Oczywiście nie namawiam Cię do eksterminacji ludzkości. Niech jednak odpowiedź na to pytanie da Ci wniosek, że to my, ludzie, odpowiadamy za to, jakie sytuacje postrzegamy jako problematyczne.

Rzeczywistość jest doskonała i zawsze dobra. Sama w sobie nie posiada problemów. To nasze myśli mogę sprawiać nam problemy. A właściwie wiara w lipne myśli.

Spisz na kartce dowolne myśli, które Cię dręczą, np. "Nikt mnie nigdy nie pokocha."

Zastanów się, jak się czujesz, gdy dajesz wiarę tej myśli... Czy ta myśl wnosi w Twoje życie spokój czy stres? Jeśli spokój - to znaczy, że jest prawdziwa, a więc zgodna z rzeczywistością. Jeśli jednak wnosi stres - znaczy to, że nie jest prawdziwa, bo nie zgadza się z rzeczywistością.

Myśli "Nikt mnie nigdy nie pokocha" wnosi stres w życie. Zatem nie jest prawdziwa.

Stres jest efektem myślenia niezgodnego z rzeczywistością. Co innego myślimy, co innego jest w rzeczywistości. Nasze Serca to czują i z tego powodu ogarnia je niepokój - co zaburza koherencję. Tylko jeśli myśli - a więc procesy zachodzące w mózgu - są zgodne z tym, co czuje Serce (które jest jedynym skutecznym narzędziem poznania rzeczywistości) - możemy odczuć koherencję serca w danym kontekście życia.

2. The Work - a więc 4 pytania + odwrócenie myśli - to nie metoda usuwania czy zmiany przekonań - używaj jej wtedy, gdy chcesz poznać prawdę.

Tak jak oprogramowanie Twojego komputera, by chronić Cię np. przed wirusami, musi być aktualne i dostosowane do rzeczywistości "tu i teraz" - tak samo The Work pozwala Ci zaktualizować swoje myśli i odświeżyć swój umysł.

Dzięki 4 pytaniom odkryjesz, co jest prawdą. A prawda - jak mówi pewna książka - Cię wyzwoli.

3. The Work to umiejętność. W miarę jej używania, stajesz się coraz bardziej biegły.

Dla przykładu tego, jak zręcznie można używać The Work, chciałbym przytoczyć rozmowę Byron Katie z pewną grupą seminaryjną odnośnie historii społecznej pt. "Potrzebuję więcej pieniędzy."

Byron Katie: Czy to prawda, że potrzebujesz więcej pieniędzy?
Publiczność: Taaaaak!
B.K.: Czy jest na świecie człowiek, który ma więcej pieniędzy, niż ma...?
P.: [cisza i konsternacja]
B.K.: Jak więc się czujesz, gdy uważasz, że potrzebujesz więcej pieniędzy, niż masz, mając ich tyle, ile masz? Czy ta historia wnosi spokój w Twoje życie, czy raczej stres?
P.: [śmiechy]
B.K.: Kim byś był, gdybyś nie miał myśli "Potrzebuję więcej pieniędzy"...?
P.: [różne głosy] Cieszyłbym się tym, co mam. Byłbym szczęśliwszy...

Otóż to.

4. Jak wydobywać historie i jak z nimi pracować? - efektywna procedura

Gdy z jakiegoś powodu czujesz się źle - spisz swoje myśli na kartce lub na komputerze. Spisz wszystko, co Cię dręczy. Pisz krótkimi zdaniami. Zwięźle.

Następnie odłóż kartkę i zrób coś, by poczuć się lepiej:

  • 15 minut ćwiczeń aerobowych - w efekcie da Ci to przypływ endorfin (hormonów szczęścia) oraz neurotropiny (uelastycznia neurony);
  • oglądnij jakieś kabarety, żeby się pośmiać
  • spotkaj się z fajnymi, wesołymi znajomymi, by zapomnieć o troskach
  • obejrzyj jakiś fajny, pozytywny film (np. bajkę)
  • rozpyl w powietrzy olejki eteryczne - np. lawendowy, melisowy czy grejpfrutowy - udowodniono, że wpływają na układ nerwowy niczym naturalne, kojące hormony, które odprężają
  • rozluźnij ciało, pomasuj napięte mięśnie - szczególnie twarz
  • powspominaj miłe rzeczy - odtwórz najpiękniejsze chwile Twojego życia
  • stwórz wspaniałe, motywujące wizje przyszłości - np. wyobraź sobie siebie bez problemów i kłopotów w różnych kontekstach Twojego życia
Teraz, gdy czujesz się już odprężony i w pełni zrelaksowany - wróć do swoich spisanych czarnych myśli. Odczytaj je na głos. To ważne, bo gdy czytamy na głos, zaczynają pracować inne ośrodki mózgowe, niż gdy tylko czytamy w myślach. Teraz Twoje słowa, które przedtem spisałeś, będą wydawać Ci się dziwne, nieprawdziwe, czasem wręcz nierealne. To doskonały moment, by zadać tym myślom 4 magiczne pytania The Work:

Czy to, co napisałem, jest prawdą?
Czy mogę być pewien na 100%, że to prawda?
Czy ta myśl jest korzystna dla mojego życia?
Kim bym był, gdybym nie mógł uwierzyć w tę myśl?

A następnie poodwracaj myśli, stwórz ich odwrotności, po czym zapytaj siebie, czy mogą być one prawdziwe jeśli nie prawdziwsze, niż myśl pierwotna, np.:

"Nikt mnie nie pokocha" -> "Ktoś mnie pokocha"

Czy to może być prawda, że ktoś Cię pokocha? Oczywiście - jest taka możliwość. Zauważ, ile pozytywnej energii wnosi wiara w tę myśl. Dlatego jest ona zgodna z rzeczywistością. Czy to nie fantastyczne?

Do napisania!

sobota, 9 stycznia 2010

Encyklopedia Zasobów - nadzieja

Naukowcy to jednak czasem sadyści w białych kitlach. Ale jeśli ich sadyzm jest ukierunkowany - działa na korzyść nas wszystkich. Skąd taki wniosek? Czytałem o badaniach, w których naukowcy przeprowadzili dość ciekawy i właśnie dość sadystyczny eksperyment.

Eksperyment z nadzieją

Do wysokich pojemników z wodą wrzucono szczury, które - by się nie utopić - musiały cały czas przebierać energicznie łapkami. Sprawdzano, które z nich toną szybciej, a które później. Fajny pomysł, prawda? Ale nie o topienie szczurów w nim chodziło.

Chodziło o sprawdzenie, czy nadzieja potrafi faktycznie przedłużyć życie.

Cześć pojemników z wodą - nabierała stopniowo więcej wody. Przez co jej lustro podnosiło się powoli acz systematycznie a szczury widziały wyjście z pojemnika coraz bliżej. Gdy porównali długość żywota szczurów w pojemnikach "beznadziejnych" z żywotem szczurów w pojemnikach w podnoszącą się wodą oraz nadzieją na wydostanie - zgadnij co?

Tak, masz rację - okazało się, że te szczury, które widziały możliwość wydostania się z opresji (pomimo, że nie miały de facto żadnej możliwości wpływu na rozwój sytuacji) potrafiły wiosłować dłużej. Znacznie dłużej! Podczas, gdy ich towarzysze w pojemnikach bez wyjścia opadali już swobodnie na dno - one wciąż dawały z siebie wszystko, by ciągle utrzymać się na powierzchni.

Tym przykładem mógłbym właściwie zamknąć swoje dzisiejsze dywagacje na temat nadziei. Ale nie - nie byłbym sobą, gdybym w strukturę nadziei nie wniknął głęboko niczym woda w suchą gąbkę.

Wiara, która trzyma przy życiu

Nadzieja jest wiarą w to, że wszystko skończy się dobrze - nawet, jeśli szansa, że tak będzie, wydaje się mała. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia - i coś w tym jest. Pacjenci, którzy cierpią na straszne, nawet nieuleczalne na chwilę obecną choroby, znacznie lepiej radzą sobie z chorobą niż osoby, które nadziei są pozbawione. Szybciej zdrowieją, łatwiej ulegają efektowi placebo. I czują się lepiej.

Tak naprawdę brak nadziei w sytuacji, w której człowiek cierpi, jest poważnym ciosem. To, że odbiera to siłę do walki i życia, to zwyczajnie naraża ludzi na stres i - co za tym idzie - osłabienie układu odpornościowego.

Neurologia nadziei

Ludzie różnie reprezentują sobie nadzieję w swoim umyśle. Niektórzy widzą ją jako migoczący obraz w przyszłości, który na zmianę pokazuje dobre i złe zakończenie danej historii. Inni widzą rozwidlającą się linię czasu dotyczącą przyszłości i różne możliwe - złe i dobre - zakończenia. Wszystkie jednocześnie. To jedno - dobre - na którym nam zależy - jawi nam się jako jedna z alternatyw.

Pod względem lingwistycznym, nadzieja manifestuje się za pomocą modalnego operatora możliwości "chciałbym". Słowo "chciałbym" wyraża nasze preferencje i jednocześnie uznaje, że są pewne czynniki, które grają w sytuacji istotną rolę a na które nie mamy wpływu. Możemy więc powiedzieć: "Chciałbym żeby kryzys minął" - ale jednocześnie uznajemy tutaj istnienie sił wyższych, od których zależy, czy to się stanie, czy nie.

Nadzieja - podobnie, jak lęk - zawsze dotyczy przyszłości. Jest uczuciem "w tle" - biernym, o wolnym tempie, spokojnym. Jej kluczową cechą jest wielkość - można mieć małą nadzieję lub wielką. Jeśli Twoja jest za mała - powiększ obraz pozytywnego zakończenia Twojej historii do sporych rozmiarów i poczuj różnicę.

Nadzieja jest cudownym i wspierającym zasobem podczas choroby czy egzaminu. Czy jednak nadzieja może obrócić się przeciwko nam?

Źle użyta nadzieja

Pierwszym przykładem - chyba najczęstszym - jest pokładanie nadziei w czymś, na co mamy absolutny wpływ. Ktoś mówi: "Chciałbym umieć dobrze grać na gitarze". Zastanówmy się - od kogo zależy, czy ten człowiek będzie grał dobrze na gitarze? Czy nie przypadkiem od niego samego? W tym kontekście nie chodzi o to, by mieć nadzieję, że kiedyś się nauczę. Tu chodzi o to, by to robić. To wszystko. "Chciałbym zrobić sobie mięśnie", "Chciałbym zrzucić 2 kg" itd. Nie, nie chciałbyś. Ty chcesz. Podejmij decyzję i działaj.

Drugim częstym przykładem nadziei niekonstruktywnej jest trwanie w lipnej sytuacji z własnej woli, trzymając się obsesyjnie nadziei, że jednak to się zmieni. Wiesz o co chodzi? Np. o toksycznie związki. Ludzie potrafią spędzić lata u boku partnera, który ich dręczy i męczy na wszystkie możliwe sposoby, bo nie chcą spojrzeć w oczy sytuacji teraźniejszej, lecz w kółko uciekają w przyszłość, mając nadzieję, że "on się zmieni". Oczywiście - można to robić w nieskończoność. Zbierać cięgi, pozwalać sobie na poniżanie, upokorzenie, na utratę znajomych, wpędzać się w depresję. Ale czy to jest warte tego? Oczywiście - partner może kiedyś się zmieni na lepsze. Pytanie tylko - czy za Twojego życia?

Podobnie wygląda struktura uzależnienia od hazardu - ktoś, pomimo oczywistych oznak, że mu nie idzie, brnie dalej do przodu, wciąż wierząc naiwnie, że "tym razem się uda". Wiara w tę myśl może przynieść fatalne skutki.

Jak więc widzisz - nadziei, podobnie, jak pozostałych zasobów, należy umieć używać w odpowiednich kontekstach.

czwartek, 7 stycznia 2010

Encyklopedia Zasobów - lęk

Tak, tak - dobrze przeczytałeś: lęk. Pytasz pewnie, jakim cudem lęk może być zasobem, a więc czymś, co pomoże Ci osiągnąć Twoje cele i marzenia. Kulturowo przecież wyrzekliśmy się tej emocji - potępiamy tchórzostwo, śmiejemy się z "boidup" a na pomniki wynosimy herosów, którzy popisali się odwagą.

Jednak przekonasz się, że lęk może być przydatny - i to bardzo! W niniejszym wpisie przybliżę Ci naturę lęku - byś mógł go poznać lepiej, przyjrzeć mu się bliżej i - co najważniejsze - nauczył się z niego korzystać.

System wczesnego ostrzegania

Konstruktywnie działający lęk jest swego rodzaju systemem wczesnego ostrzegania przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Jego główną funkcją jest przesłanie komunikatu pt. "przygotuj się, bo zbliża się coś, co może Ci zagrozić!"

Lęk najczęściej wzywa nas do reakcji zastygnięcia w bezruchu (byśmy mogli ukryć się przed niebezpieczeństwem). Te reakcje są obserwowane zarówno u zwierząt, jak i ludzi.

Gdyby nie lęk, ludzie rozpędzaliby się autem do 250km/h na terenie zabudowanym, myli okna wychodząc na parapet na zewnątrz budynku czy bez zahamowań współżyli bez prezerwatyw. Słowem: zachowywaliby się w sposób bardzo nierozsądny.

Jak więc widzisz - lęk jest bardzo potrzebny.

Fizjologia lęku

Pod względem fizjologicznym lęk wywołuje natychmiastowe reakcje ciała. Każdy z nas zna uczucie zimnego potu spływającego po czole czy plecach, drżenie rąk, tężenie mięśni, mrowienie skóry. Serce zaczyna nam walić jak oszalałe ("serce podeszło mi do gardła"), rośnie też - co za tym idzie - ciśnienie krwi. Oddech staje się płytki oraz szybki. Praca jelit przyspiesza, co może skończyć się bólem brzucha oraz biegunką ("srał się ze strachu"). Na linii środkowej ciała generalnie rozgrywają się dramaty - ścisk w gardle, brzuchu, mostku etc.

Aleksytymia to nieumiejętność rozpoznawania własnych emocji. Ktoś, kto tego nie umie, gdy się boi, może w ogóle nie zdawać sobie sprawy z tego, że odczuwa lęk, lecz zwracać uwagę tylko na wyżej wymienione symptomy lęku.

Neurologia lęku

Nie będziemy wnikać w szczegóły pt. lęk pobudza jądra migdałowate w mózgu limbicznym etc. Skoncentrujemy się na tym, jakie cechy ma myślenie lękowe i jak je rozpoznawać.

Lęk praktycznie zawsze ma tę samą strukturę. Ktoś w głowie kręci film, który zaczyna się niewinnie a kończy się źle - czasem nawet tragicznie lub traumatycznie. Np. wyobraża sobie, że idzie na spacer do parku a tam napadają go zbóje i urywają łeb. Cóż - wierząc w tę historię, na pewno trudniej nam wybrać się do parku.

Co więcej - dochodzą do tego dialogi wewnętrzne, które dramatycznym, wręcz spanikowanym głosem pytają: Jak ja sobie poradzę? Kto mnie uratuje? A potem odpowiadają same sobie: Nikt! Umrę tam! Nie dam sobie rady! Będę leżał do końca życia sparaliżowany w łóżku i srał pod siebie!

Oczywiście coś takiego musi wywołać silny lęk. Czasem jest to bardzo przydatne! Jeśli taki film + dialogi ktoś odpala, naciskając mocniej na pedał gazu, mogą go one powstrzymać przed idiotyczną brawurą. Badania potwierdzają, że najskuteczniejsze kampanie mające na celu zmniejszenie śmiertelności na drogach opierały się właśnie na wzbudzeniu silnego lęku. Pokazywały tragiczne konsekwencje chwili nieuwagi. A ludzie dzięki nim zaczynali jeździć wolniej.

Generalnie rodzimy się podobno tylko z dwoma lękami, które są genetycznie zakodowane - lękiem przed upadkiem i zbyt głośnym dźwiękiem (wtedy odruchowo zatykamy uszy). Reszta lęków instalowana jest w drodze socjalizacji.

Choć nie jest to do końca prawdą. Udowodniono też, że istnieją w nas bardzo prymitywne mechanizmy, które powodują reakcje lękowe. Bardzo popularna fobia przed pająkami lub lęk wysokości - mają swoje ewolucyjne uzasadnienie i niektórzy badacze sugerują, że one również mogą mieć podstawy genetyczne. W końcu ci, którzy bali się pająków i dużych wysokości - żyli dłużej, bo byli ostrożniejsi.

Poza tym odkryto, że lęk odruchowo jest spowodowany też widokiem czegoś dużego, co zbliża się bardzo szybko w naszym kierunku (wizualnie powiększa) oraz widokiem wielkich oczu ("Strach ma wielkie oczy"). To dlatego, idąc ciemną ulicą, gdy zobaczysz wielkiego zbira z wybałuszonymi oczami idącego w Twoją stronę szybkim krokiem - zaczynasz się panicznie bać. Szczególnie te wielkie, szeroko otwarte oczy - okrągłe, świecące białkami - sprawiają wrażenie, że masz do czynienia z psychopatą. Zrób test. Stań przed lustrem, podnieś wysoko powieki, patrząc na siebie. Poczujesz, o co chodzi.

Zatem lęk przed upadkiem, głośnym dźwiękiem (bach! za plecami), pająkami, wysokością, wielkimi oczami i zbliżającymi się do nas wielkimi obiektami może być raczej spuścizną biologiczną. Inne lęki to historie, w które wierzymy i którymi straszymy się po nocach. Czasem są to historie zgodne z rzeczywistością, czasem zupełnie niestworzone.

Warto też zaznaczyć, że lęk powoduje efekt widzenia tunelowego. Gdy czegoś zaczynamy się obawiać, koncentrujemy się na tym bardzo mocno, wycinając z naszej subiektywnej rzeczywistości inne elementy informacji. Siedzisz sobie teraz przed komputerem, czytasz to, co napisałem, a tu nagle JEB! w drzwi i krzyk na zewnątrz. Cóż - nieważne, jak ciekawie i wciągająco bym nie pisał - odłożysz lekturę na bok, wstrzykniesz sobie adrenalinę, kortyzol i parę innych chemikaliów w krwiobieg a następnie podejmiesz jakąś decyzję, co z tym zrobić. Lęk silnie skoncentruje Cię na reprezentacji, która budzi Twój niepokój, wycinając cały świat. Co więcej - Twój mózg zintensyfikuje tą reprezentację. Jeśli zobaczysz w oddali coś niepokojącego - powiększysz to w wyobraźni, by lepiej się temu przyjrzeć. Jeśli to głos - pogłośnisz go, by lepiej mu się przysłuchać. To, czego się boimy, jest dla nas większe. Kobieta, która pozbyła się fobii przed psami (która paraliżowała jej życie), była bardzo zdziwiona, że psy są takie małe w rzeczywistości. Jej wydawały się większe.

Dlaczego mózg powiększa obrazy i pogłaśnia dźwięki, których się boimy? Chodzi o to, że Twoja podświadomość chce zebrać jak najwięcej informacji o zagrożeniu, być mógł efektywniej go uniknąć. Dlatego też przerażające chwile zazwyczaj pamiętamy bardzo szczegółowo - sekunda po sekundzie.

Summa summarum - lęk ratuje nam dupsko.

Wzorce myślenia lękowego

Lęk wprowadza nasz umysł w stan gotowości, czujności i ostrożności. Powoduje to zupełna reorientację wzorców myślenia i podejmowania decyzji. Przede wszystkim - o czym już wspomniałem - silnie koncentrujemy się na źródle lęku (które w przypadku chronicznego lęku mylnie identyfikujemy - o czym będzie później). A więc nie myślimy wtedy w kategoriach korzyści i celów, lecz w kategoriach awersji - czyli problemów, których bardzo chcielibyśmy uniknąć. Gdy spierdalamy przed lwem - nie myślimy, dokąd mamy spierdalać. Wiemy tylko, od czego chcemy znaleźć się jak najdalej.

Lęk - gdy jego źródło jest w "tu i teraz" - a więc ktoś np. przystawia nam spluwę do głowy - nazywa się w psychologii strachem. Z kolei lęk, który pojawia się u kogoś przed pójściem spać - to efekt wycieczek w przyszłość. Tak - możemy się bać tylko tego, co może przynieść przyszłość. Tworzymy scenariusze zagłady, porażek, ośmieszenia, kompromitacji i wierząc w nie - boimy się, że staną się prawdą.

Lęk ma też swoje poziomy natężenia i tempo. Stąd mamy wiele określeń na tę samą emocję. Jeśli lęk jest mało intensywny i powolny - nazywamy go niepokojem lub zamartwianiem się. Jeśli jego natężenie oraz tempo są wysokie - wtedy nazywamy go paniką.

Lęk do pewnego stopnia jest emocją bierną. Zmusza nas do zastygnięcia w bezruchu. Myślimy też za pomocą stron biernych: "będę bity", "będę zgwałcony" (wiem, wiem, że niektórzy na to zamiast lękiem reagują nadzieją :), "będę uszkodzony", "będę porzucony", "będę samotny" etc.

Problemy z lękiem

Wszystko jest okej, jeśli lęk działa na naszą korzyść - ostrzega nas przed realnymi zagrożeniami, uruchamiając w nas czujność i ostrożność. Odczuwamy go wtedy tylko od czasu do czasu i w pełni rozumiemy, dlaczego się pojawił, przyjmując go z akceptacją i wyrozumiałością.

To stan idealny.

Zdarza się jednak, że ktoś obawia się czegoś i nie wie czemu. Lęk przeszkadza mu wtedy w spokojnym i szczęśliwym życiu, pojawiając się w sytuacjach, w których nikt by sobie tego nie życzył. Psychologowie nazywają to "zaburzeniami" - sugerując pacjentowi, że coś jest z nim nie tak, że jego mózg jest nieprawidłowy, że nie działa, jak należy. Jak zaraz się przekonamy - nic bardziej mylnego. Działamy bowiem doskonale na bazie swoich życiowych doświadczeń. Jakie kto ma doświadczenia - takie ma zachowania.

Lęk może u niektórych robić spore problemy: fobie (paniczne napady lęku w kontakcie z określonym bodźcem lub rodzajem bodźca), choroby psychosomatyczne (wyuczone wzorce reagowania ciała współdziałające z silnymi emocjami), kompulsje (przymus robienia czegoś - np. powracanie do domu dziesiątki razy celem sprawdzenia, czy zamknęło się drzwi), zespół szoku pourazowego czy lęku uogólnionego (wieczny niepokój).

Wszystkie wspomniane "zaburzenia" moją swoją przyczynę w doświadczeniach danej osoby. We wspomnieniach, którymi wciąż ona żyje. Próg aktywacji lęku jest u tych osób znacznie obniżony - są one o wiele wrażliwsze na kolejne ataki lęków, paniki, na wdrukowywanie sobie negatywnych wspomnień. Często ludzie ci nie są świadomi, jakie konkretnie doświadczenie życiowe wywołuje u nich takie a nie inne reakcje lękowe. Czasem są one konsekwencją długiej serii przykrych doświadczeń (złe traktowanie, tortury, molestowanie).

Z punktu widzenia mózgu to wszystko trzyma się kupy. Mózg przeżył coś szokującego - zatem zmienia swoje funkcjonowanie, aby zrobić wszystko, co w jego mocy, aby uniknąć tego w przyszłości. Nawet, jeśli kosztem tego jest wiecznie nękający niepokój, panika, fobia etc.

Niemniej należy pamiętać, że to my jesteśmy panami swoich mózgów, a nie one naszymi. Na szczęście są one dość plastyczne i da się dzięki temu zneutralizować nawet najgorsze tramy życiowe. Trzeba tylko wiedzieć, jak. A do tego potrzebne nam są technologie zmiany.

Wychodzenie z traum, szoków pourazowych, wywalanie fobii, wyciszanie lęków, niepokojów itd. to temat rzeka. Na pewno do tego wrócimy wcześniej czy później na łamach bloga.

Póki co - przeszedłeś podstawowy kurs rozumienia lęku - jednego z naszych najwspanialszych zasobów. Wolność emocjonalna nie polega na tym, żeby lęku nie odczuwać w ogóle, lecz na tym, aby mądrze z niego korzystać, rozumieć jego intencje, funkcje i skutecznie na niego reagować.

Jeśli masz do mnie pytania odnośnie lęku - pisz śmiało w komentarzach. Z pewnością odpowiem. Póki co - bój się mądrze :) Do napisania!

wtorek, 5 stycznia 2010

Encyklopedia Zasobów - intro

Witaj Podróżniku,

Dziś rozpoczynam nową serię wpisów. Zowie się ona Encyklopedią Zasobów. Będę w niej omawiał wszystkie emocje oraz uczucia, które w jakiś sposób przydadzą Ci się w osiąganiu Twoich celów i otrzymywaniu rezultatów, o których marzysz.

Na początek odpowiedzmy sobie na pytanie: czym jest zasób?

Zasób to wszystko, co w jakiś sposób przyczynia się do osiągnięcia tego, czego pragniesz i o czym marzysz. Zasoby możemy podzielić na zewnętrzne (kasa, samochód, partner etc.) lub wewnętrzne (optymizm, akceptacja, miłość, ale też lęk, złość czy smutek - one też pomagają nam czasem osiągać to, co chcemy!) W Encyklopedii Zasobów będziemy mówić głównie o tych drugich, pamiętając o ważnej zasadzie: jeśli nie masz dostępu do jakiegoś wewnętrznego zasobu - są pewne rezultaty, których nie osiągasz. Jeśli nie potrafisz wyrażać miłości - trudno Ci będzie stworzyć satysfakcjonujący związek. Jeśli nie potrafisz okazać złości - inni nie będą wiedzieć, gdzie są Twoje granice i będą włazić Ci na głowę. Jeśli nie potrafisz się reagować na swój lęk - wpierdolisz się pod pociąg lub w zamieszki gangów :)

Skupimy się na charakterystyce każdej emocji (a więc umysłowo-hormonalnej historii), jak również na uczuciach, które idą z serca. Wiele razy o nich wspominałem. Teraz nadszedł czas, by omówić najważniejsze ich aspekty i nadrobić fundamentalne braki w dziedzinie zwanej Inteligencją Emocjonalną, która -moim skromnym zdaniem - winna być podstawą programu edukacji każdego szczebla.

A niestety nie jest.

Stąd po naszych ulicach chodzą ludzie, którzy znają budowę ameby, Pana Tadeusza na pamięć, potrafią rysować kwadrat w kółku, całkować, spółkować - a nie potrafią obchodzić się ze swoimi emocjami i wydobywać z siebie najpiękniejszych uczuć.

Na wstępie chciałbym rozrysować Ci różnice pomiędzy emocją a uczuciem.

Psychologia uparła się, że emocja to doznanie krótkotrwałe, a uczucia to coś, co trwa dłużej. Może być. Ja proponuję inny podział. Podział, który mówi, że emocje idą z umysłu i służą pewnym konkretnym celom. Natomiast uczucia idą z serca i służą robieniu oraz podtrzymywaniu związków międzyludzkich.

Emocje różnią się od uczuć w pewien fundamentalny sposób, o którym już kiedyś wspominałem.

Emocja jest opowieścią. Ma tzw. kryteria wejścia (czyli kiedy się pojawia) oraz wyjścia (kiedy znika). Każda emocja ma swoje metaprogramy (np. wektor motywacji - propulsja lub retropulsja/ awersja), ma swoje tempo, intensywność, czas trwania. Każda inaczej działa na nasze ciała, koncentruje nas na innym przedziale czasowym i każe filtrować rzeczywistość na odmienne sposoby.

Uczucia z kolei nie mają żadnych programów ani struktury. One przepływają przez serce cały czas. W związku z tym nie można ich przywołać lub wyłączyć żadną historią ani zabiegiem. One płyną cały czas. Gdy przykrywają je emocje - nie jesteśmy ich świadomi. Lecz, gdy przestajemy odczuwać emocje - zaczynamy odczuwać Przepływ (ang. Flow). To moja osobista definicja szczęścia - magiczny oraz intymny moment kontaktu z harmonią Wszechświata, zwaną tudzież koherencją serca (o czym pisałem wielokrotnie na tym blogu). Tylko w koherencji możesz doświadczyć doskonałości Wszechświata.

Moi Drodzy - zaczynamy pasjonującą podróż wgłąb naszych wspaniałych, przebogatych układów nerwowych. Aż czuję dzikie podniecenie, gdy o tym pomyślę. Bo sam również wielu rzeczy pewnie się nauczę.

Do napisania,
DreamWalker

niedziela, 3 stycznia 2010

Nieszczerość z samym sobą - czyli masturbacje ego

"W innych możemy dostrzec tylko to, co mamy w sobie." - Byron Katie.

Co zrobić, aby dostrzec np. chamstwo albo miłość? To proste. Po pierwsze - musisz dysponować jakimś wyobrażeniem, czym jest chamstwo albo miłość (albo jeszcze coś innego). Wyposażając swój układ nerwowy w zestaw obrazów, dźwięków i odczuć względem danego zjawiska (np. chamstwo jest wtedy, gdy ktoś mnie opluje na ulicy, zwyzywa - wtedy się wkurzam i stąd wiem, że jest to złe) - mój mózg uczy się rozpoznawać dany wzorzec w otoczeniu.

Aby lepiej zrozumieć absurdy naszej percepcji, wybierzmy się w do dżungli. Żyje tam plemię, które zna dokładnie 3 kolory - żółto-pomarańczowy, czerwony i zielony. Ponieważ wytworzyli zaledwie 3 etykiety kolorów - ich układy nerwowe dzielą całe spektrum światła białego na 3 działki. Tak, jak to czynią małe dzieci, na rysunku malując twarz mamy na żółto - bo to w uproszczeniu jest kolor skóry.

W trakcie jednak rozwoju, zaczynamy dostrzegać więcej barw. Widzimy ich dokładnie tyle, ile potrafimy nazwać. Innymi słowy - nauczyliśmy swój mózg rozpoznawania pewnych wzorców.

Podobnie jest, gdy kupisz sobie samochód (albo ktoś z Twoich znajomych) i nagle dostrzegasz go na ulicy o wiele częściej, niż dotychczas. Albo ktoś jest ubrany w taki sam ciuch, jaki masz Ty - widzisz to z kilometra.

Niemal identyczna sytuacja jest wtedy, gdy rozpoznajesz ważne dla siebie wartości lub anty-wartości - a więc zjawisk, których pragniesz unikać. Masz pewne wyobrażenie o tym, jak wygląda miłość. Masz pewnie wyobrażenie o tym, jak wygląda chamstwo. Brak kultury. Szczęście. Rozkosz. Związek. Bogactwo. Itd. Każde z tych wyobrażeń to pewien wzorzec. Twój mózg używa go (poza Twoją świadomością) do rozpoznawania tych zjawisk w otoczeniu. Również w Twoim życiu.

Czasem nasze wyobrażenia są zbyt szerokie i zbyt wiele rzeczy pod nie przypada. Np. "brak kultury". Jeśli zdefiniujemy to wyobrażenie zbyt szeroko - ogromna ilość zaobserwowanych przez nas zachowań będzie etykietowanych jako właśnie brak kultury - z czym będziemy czuć się fatalnie.

Czasem nasze wyobrażenia są zbyt wąskie i za mało rzeczy w nie wpada. Ktoś mówi "Ciężko o prawdziwą miłość w dzisiejszych czasach" - oznacza to, że ma bardzo wąskie wyobrażenie o miłości i wpada w ten wzorzec bardzo niewielka ilość zachowań, które ten człowiek obserwuje. Myśli on: "Miłość jest tylko wtedy, gdy ktoś mnie przytula, całuje i głaszcze." - jeśli więc nie obserwuje tych zachowań - myśli, że ma "brak miłości".

W całym tym neurologicznym gąszczu dzieją się czasem rzeczy zdumiewające. Czasem powstaje jakiś rodzaj fundamentalnego zakłamania przed samym sobą. Odkryłem, że wcale nie boję się, że ktoś mnie okłamie, że ktoś będzie ze mną nieszczery. Odkryłem, że boję się, że sam przed sobą będę nieszczery. Że okłamię samego siebie.

Ludzie przybierają pozy, nie mają dostępu do prawdziwych wersji siebie. Postrzegają siebie i świat w sposób na tyle wąski, że pewnie rzeczy do nich nie docierają. Budują swoje ego w sposób nieekologiczny i przykry - dla nich samych i dla otoczenia.

Przeanalizujmy kilka ciekawych przypadków.

1. Pan Wesoły

Pan Wesoły jest wiecznie wesoły. Opowiada wszystkim dookoła, jaki jest szczęśliwy. Uważa, że jego życie jest doskonałe takie, jakie jest. I że nic nie trzeba w nim zmieniać. Gdyby zamknąć oczy i tylko go słuchać - można by ulec wrażeniu, że osiągnął błogostan duszy. Albo nirwanę. Żyje on w nieustannym przepływie najgłębszego szczęścia. Odnalazł bowiem jakąś tajemniczą receptę na emocjonalny sukces.

Wchodząc w interakcję z Panem Wesołym szybko zauważysz, że nie znosi on i nie toleruje żadnego "smucenia". Jeśli będziesz chciał się z nim podzielić swoimi problemami, porozmawiać o nich itd. - przez pewien czas będzie Cię tolerował. Jednak w którymś momencie okaże daleko idące niezadowolenie: "Ty wiecznie jęczysz, narzekasz, wyluzuj." Zaryzykuje zerwanie z Tobą kontaktu, by ocalić swój idealny świat.

Pozornie idealny.

Tak naprawdę Pan Wesoły jest w głębi duszy bardzo smutny. Jego wesołość jest bowiem maską, której zadaniem jest ukrycie jego smutków gdzieś głęboko w sobie. Nie tylko przed otoczeniem. Ale przede wszystkim - przed samym sobą.

Ponieważ Pan Wesoły nie toleruje smucenia i narzekania u kogoś - nie toleruje go również u siebie. W związku z tym prawdopodobnie sam nawet nie wie, że coś w jego modelu świata wymagałoby ulepszenia. Nie skorzysta z szansy, jaką dają mu złe emocje. Szansy, by stać się lepszą wersją siebie.

Pan Wesoły to ego, które powstało w efekcie bardzo smutnych przeżyć. Jest próbą obronienia się przed nimi, pokazania innym: Hej, pomimo chujni w życiu radzę sobie doskonale!

2. Pan Kulturalny

Pan Kulturalny wchodzi do towarzystwa i niezwykle elegancko oraz głośno wita się ze wszystkimi. Od razu widać, że bardzo chce sprawić wrażenie na innych: "Ach, jestem taki kulturalny." Pan Kulturalny uśmiecha się. Nie dlatego, że jest uradowany. Ale dlatego, że tak wypada.

Pan Kulturalny dyskutuje na modne tematy, przepuszcza panie przodem, jest szarmancki do bólu - momentami aż plastikowy.

W efekcie tłumi w sobie każdą złość. Nawet tą najmniejszą, która zdarza się przecież każdemu. Bo przecież "nie wypada się denerwować". Na co się złości? Na to, że inni nie mają kultury. To skandal, bo przecież on jest taki kulturalny - zatem inni też być powinni, prawda?!

Jego złości kumulują się, gromadzą niczym spiętrzona woda za tamą. Tamą, która w końcu pęka i dochodzi do emocjonalnej powodzi. Gdzieś tam w tle, w zaciszu domowym. Rozgrywają się ciche dramaty Pana Kulturalnego.

I wtedy jego kultura pęka niczym bańka mydlana.

Wtedy gęsto sypią się kurwy i chuje. Wtedy Pan Kulturalny widzi sam brak kultury - nie u siebie. U innych. Ma prawdziwą kronikę braku kultury innych ludzi. Widzi brak szacunku, który karze brakiem szacunku. Widzi arogancję, którą karze aroganckim zachowaniem.

Pan Kulturalny to ego, które postało w wyniku poczucia poniżenia spowodowanego przez czyjeś bardzo niekulturalne zachowanie. Jego misją jest obrona przed tego typu urazami i pokazanie światu: Jestem kimś lepszym!

3. Pan Mądrzejszy

Pan Mądrzejszy sprawia wrażenie człowieka inteligentnego - przynajmniej w pierwszym podejściu. Generalnie sili się wszelkie atrybuty kogoś mądrego. I chwała mu za to.

Problem pojawia się po dłuższej interakcji z nim. Wtedy możesz zacząć podejrzewać, że on Cię słyszy - ale Cię nie słucha. Ooo, jak to możliwe? - dziwisz się wtedy. To proste. Po co miałby Cię słuchać, skoro jesteś od niego głupszy. A więc gadasz głupoty. A on przecież wie lepiej, prawda? Zawsze. Zawsze wie lepiej!

W końcu Pan Mądrzejszy robi Ci wykład. Ewentualnie kazanie. Twoją rolą jest siedzieć cichuteńko i słuchać spływającej z niebios mądrości. Pan Mądrzejszy powie Ci dokładnie, co masz robić i dlaczego, a Ty musisz się z tym zgodzić. Jeśli się nie zgodzisz - spotka Cię kara. Pan Mądrzejszy może nawet posunąć się do jawnego wypowiedzenia swojego osądu: "Jesteś idiotą, skoro się za MNĄ nie zgadzasz!". Jeśli masz swoje zdanie a tylko przytakniesz - Pan Mądrzejszy - w całej swojej mądrości - nie będzie nadal wiedział, dlaczego się z nim zgodziłeś a i tak robisz coś innego.

Od Pana Mądrzejszego nie oczekuj zrozumienia. Zrozumienie to konsekwencja korzystania ze swojej mądrości. Pan Mądrzejszy twierdzi, że ją ma. Pewnie ma. Ale czy z niej korzysta? Czy człowiek korzystający z mądrości - ocenia innych jako głupków?

Pan Mądrzejszy to ego, które powstało w wyniku ośmieszenia delikwenta za jego niewiedzę (np. klasa śmiała się, bo czegoś nie wiedział). Teraz ma bronić jego twarzy przed poczuciem wstydu, że czegoś nie wie. Ma pokazać innym: Ja wiem lepiej!

4. Pan Szczery

Oj, to jeden z moich ulubionych :) Pan Szczery oczywiście twierdzi, że jest szczery. Co więcej - domaga się od innych, by również byli szczerzy - wiecznie mówili prawdę i tylko prawdę. Trochę, jak przed sądem.

Wszystko jest okej do momentu, w którym gadacie o pogodzie. Gdy jednak tematy schodzą na sprawy światopoglądowe, od Pana Szczerego dowiesz się, że wszyscy ludzie są zakłamani i oszukują. Gdy spytasz, skąd to wie - on zdziwiony odpowie: Jak to? Nie widzisz?

Nie pomoże tłumaczenie, że Ty żyjesz w świecie, w którym szczerość i prawdomówność jest raczej standardem i że nie trzeba od każdego domagać się tych właśnie wartości. Wersja świata wg Pana Szczerego jest prawdziwsza, niż Twoja. Zresztą... prawdopodobnie go okłamałeś, mówiąc, że u Ciebie szczerość i prawdomówność jest na porządku dziennym. Nawet na pewno!

W końcu okaże się, że ciągle kłamiesz i kręcisz. Możesz nie wiedzieć kompletnie, o co chodzi. Ważne, że Pan Szczery wie. On Ci opowie, w jaki sposób jesteś zakłamaną świnią. Choćbyś przysięgał na życie matki, że mówisz prawdę - on doszuka się "niespójności" w Twoim zachowaniu. Coś z czymś w końcu nie będzie się zgadzać. Np. powiesz, że zrobisz na śniadanie omleta - a zrobisz jajecznicę! AAA!

Zgadnij co zrobi wtedy Pan Szczery? Oczywiście zacznie jeszcze bardziej i dosadniej domagać się od Ciebie szczerości i prawdomówności, sugerując Ci, że kłamiesz, że jesteś może nie do końca, ale jednak obłudną, zakłamaną świnią. A to mała docinka w rozmowie. A to mały foszek pierdolnięty na boku. Po jakimś czasie odkryjesz, że tego pana coś dręczy.

Szybko też wyjdzie na jaw, że on nie mówi Ci wszystkiego, co myśli. W końcu nie powie Ci wprost, że uważa Cię za zakłamaną świnię - pomimo, iż nieskończona szczerość, jaką się kieruje, powinna mu to nakazać. A jeśli powie - to raczej skończy to wasz kontakt. Bo powstaje pytanie - czy chcesz zadawać się z człowiekiem, który widzi w Tobie tylko zakłamanie?

Pan Szczery to ego, które powstało w wyniku negatywnych doświadczeń związanych z okłamaniem. Ktoś delikwenta okłamał, on czuł się jak naiwniak - teraz wszystkich podejrzewa o kłamstwo, by uniknąć powtórki z rozrywki. Ego to ma pokazać: Jestem bystrzejszy, sprytniejszy od Ciebie! Nie oszukasz mnie!

***

Jak postępować z takimi egami, których percepcja ewidentnie oddala się od rzeczywistości? Przetestowałem kilka strategii. Oto - z okazji Nowego Roku - prezent dla Ciebie. Instrukcja obsługi ego żyjących mocno w swoich światach. Baw się:

Pan Wesoły

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: udawać, że jesteś 24 h/dobę cudownie wesoły. Oczywiście życzę Ci, byś był wesoły, niemniej gdy - będąc smutnym czy przygnębionym - będziesz przy Panu Wesołym paradował z uśmiechem na ustach (bo on przecież nie strawi Cię przygnębionego) - staniesz się taką samą sztuczną kukiełką, jak on. Masz prawo czuć się źle. On tego nie rozumie, ale to jego problem. Sam będzie się przez to czuł źle - choć będzie szedł w zaparte, że z Twoim smutkiem nie ma żadnego problemu.

Najlepsze wyjście: Z każdym smutkiem uderzać do Pana Wesołego. W końcu albo nauczy się z nim obchodzić i nie tracić swojego humoru w obliczu Twoich problemów czy dylematów. Albo spierdoli za ocean - czego Ci życzę, bo jeśli jest sztuczny, to lepiej, żeby się oddalił.

Pan Kulturalny

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: silić się na bycie tak kulturalnym, jak on. Albo lepiej. Wtedy będziecie mieli wyścig, kto jest bardziej szarmancki, lepiej wychowany itd. Dojdzie do takiego absurdu, że ktoś nie wytrzyma. Utrzymywanie takiej sztucznej pozy dłużej niż 5 minut grozi nudnościami. Nikt nie jest w stanie zjeść plastiku. W końcu - by poniżyć swojego rywala, a więc Ciebie - Pan Kulturalny jednak znajdzie w Tobie jakiś mankament. Oczywiście nie opanuje się, by Ci o tym nie powiedzieć (tak robią kulturalni ludzie, prawda?). I wtedy zacznie się boruta. Bynajmniej nic z kulturą wspólnego nie mająca.

Najlepsze wyjście: Wyłożyć nogi na stół, harnąć do popielniczki, beknąć po jedzeniu a na koniec puścić taaaakiego pierda, że tapety pożółkną. Wtedy Pan Kulturalny albo nauczy się tolerować brak kultury. Albo wyjdzie oburzony, budując swojego iluzoryczne ego pt. "Boże, jaki ja jestem bardziej kulturalny od niego! Jest, jest, jest!".

Pan Mądrzejszy

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć słuchać jego wykładów, przytakując i potwierdzając. Wtedy utwierdzisz go w jego rzekomej bezgranicznej mądrości, a on będzie się czuł, jak pączek w maśle. Ponieważ będziesz jednym z nielicznych, którzy chcą go słuchać - będzie do Ciebie lgnął. A więc gwarantujesz sobie miejsce na jego przyszłych wykładach o życiu i śmierci. A rano zrobisz mu jajecznicę. W rzeczywistości będzie Cię wykorzystywał do mentalnej masturbacji swojego ego. To strata czasu.

Najlepsze wyjście: Przetestować jego cierpliwość i pokorę. Jeśli ktoś jest mądry w rzeczywistości - będzie pokorny. Spotkaj się z Panem Mądrzejszym... i zrób mu wykład. Z całą pewnością w głosie mów to, co naprawdę uważasz. Albo nauczy się rzeczywiście słuchać i brać pod uwagę to, co myślisz. Albo nie i - jak poprzednicy - spierdoli za horyzont. Tam może znajdzie biedne, głupie owieczki, które trzeba będzie nauczać.

Pan Szczery

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć go zapewniać, że jesteś względem niego szczery i mówisz prawdę. Oj jo joj. Lepiej już od razu odstrzel sobie łeb. Nic dla niego nie zabrzmi bardziej fałszywie, niż właśnie to. Uruchomisz jego podejrzliwość, czujność itd. Te idiotycznie użyte w tym kontekście zasoby otworzą mu drogę do postrzegania tego, czego nie ma: nagle okaże się, że się z niego "nakpiewasz", że "stroisz sobie żarty z niego" itd. Nie będziesz wiedział, o co kaman! Ni w chuj.

Najlepsze wyjście: Powiedzieć mu, że cały czas kłamiesz. Że wszystko, co mówisz, jest totalnym kłamstwem od A do Z. Nawet to, co mówisz teraz - że wszystko, co mówisz, jest kłamstwem. Wszystko. Zawsze. Całe Twoje życie to konfabulacja. W rzeczywistości nawet inaczej masz na imię, niż masz. Albo weźmie to za żart i wyluzuje poślady. Albo serio się wystraszy i spierdoli za horyzont gonić Pana Wesołego, Kulturalnego i Mądrzejszego.

***

Deinstalując lipne ega, dostajesz się do Prawdziwego Siebie. Takiego, który niczego się nie boi - nie boi się, że go ktoś okłamie, że go ośmieszy, że ktoś go skrzywdzi albo poniży. Takiego, który cieszy się życiem i nikomu nie musi nic udowadniać. Tym bardziej sobie.

Korzystaj.

P.S. Jeśli myślisz, że ten artykuł nie dotyczy Ciebie; że tak naprawdę żadna z wymienionych poz nie ma z Tobą nic wspólnego - na pewno masz rację. Oczywiście. Na 100%. Jasssne. Hahaha!

TOP 10 miesiąca