Co zrobić, aby dostrzec np. chamstwo albo miłość? To proste. Po pierwsze - musisz dysponować jakimś wyobrażeniem, czym jest chamstwo albo miłość (albo jeszcze coś innego). Wyposażając swój układ nerwowy w zestaw obrazów, dźwięków i odczuć względem danego zjawiska (np. chamstwo jest wtedy, gdy ktoś mnie opluje na ulicy, zwyzywa - wtedy się wkurzam i stąd wiem, że jest to złe) - mój mózg uczy się rozpoznawać dany wzorzec w otoczeniu.
Aby lepiej zrozumieć absurdy naszej percepcji, wybierzmy się w do dżungli. Żyje tam plemię, które zna dokładnie 3 kolory - żółto-pomarańczowy, czerwony i zielony. Ponieważ wytworzyli zaledwie 3 etykiety kolorów - ich układy nerwowe dzielą całe spektrum światła białego na 3 działki. Tak, jak to czynią małe dzieci, na rysunku malując twarz mamy na żółto - bo to w uproszczeniu jest kolor skóry.
W trakcie jednak rozwoju, zaczynamy dostrzegać więcej barw. Widzimy ich dokładnie tyle, ile potrafimy nazwać. Innymi słowy - nauczyliśmy swój mózg rozpoznawania pewnych wzorców.
Podobnie jest, gdy kupisz sobie samochód (albo ktoś z Twoich znajomych) i nagle dostrzegasz go na ulicy o wiele częściej, niż dotychczas. Albo ktoś jest ubrany w taki sam ciuch, jaki masz Ty - widzisz to z kilometra.
Niemal identyczna sytuacja jest wtedy, gdy rozpoznajesz ważne dla siebie wartości lub anty-wartości - a więc zjawisk, których pragniesz unikać. Masz pewne wyobrażenie o tym, jak wygląda miłość. Masz pewnie wyobrażenie o tym, jak wygląda chamstwo. Brak kultury. Szczęście. Rozkosz. Związek. Bogactwo. Itd. Każde z tych wyobrażeń to pewien wzorzec. Twój mózg używa go (poza Twoją świadomością) do rozpoznawania tych zjawisk w otoczeniu. Również w Twoim życiu.
Czasem nasze wyobrażenia są zbyt szerokie i zbyt wiele rzeczy pod nie przypada. Np. "brak kultury". Jeśli zdefiniujemy to wyobrażenie zbyt szeroko - ogromna ilość zaobserwowanych przez nas zachowań będzie etykietowanych jako właśnie brak kultury - z czym będziemy czuć się fatalnie.
Czasem nasze wyobrażenia są zbyt wąskie i za mało rzeczy w nie wpada. Ktoś mówi "Ciężko o prawdziwą miłość w dzisiejszych czasach" - oznacza to, że ma bardzo wąskie wyobrażenie o miłości i wpada w ten wzorzec bardzo niewielka ilość zachowań, które ten człowiek obserwuje. Myśli on: "Miłość jest tylko wtedy, gdy ktoś mnie przytula, całuje i głaszcze." - jeśli więc nie obserwuje tych zachowań - myśli, że ma "brak miłości".
W całym tym neurologicznym gąszczu dzieją się czasem rzeczy zdumiewające. Czasem powstaje jakiś rodzaj fundamentalnego zakłamania przed samym sobą. Odkryłem, że wcale nie boję się, że ktoś mnie okłamie, że ktoś będzie ze mną nieszczery. Odkryłem, że boję się, że sam przed sobą będę nieszczery. Że okłamię samego siebie.
Ludzie przybierają pozy, nie mają dostępu do prawdziwych wersji siebie. Postrzegają siebie i świat w sposób na tyle wąski, że pewnie rzeczy do nich nie docierają. Budują swoje ego w sposób nieekologiczny i przykry - dla nich samych i dla otoczenia.
Przeanalizujmy kilka ciekawych przypadków.
1. Pan Wesoły
Pan Wesoły jest wiecznie wesoły. Opowiada wszystkim dookoła, jaki jest szczęśliwy. Uważa, że jego życie jest doskonałe takie, jakie jest. I że nic nie trzeba w nim zmieniać. Gdyby zamknąć oczy i tylko go słuchać - można by ulec wrażeniu, że osiągnął błogostan duszy. Albo nirwanę. Żyje on w nieustannym przepływie najgłębszego szczęścia. Odnalazł bowiem jakąś tajemniczą receptę na emocjonalny sukces.
Wchodząc w interakcję z Panem Wesołym szybko zauważysz, że nie znosi on i nie toleruje żadnego "smucenia". Jeśli będziesz chciał się z nim podzielić swoimi problemami, porozmawiać o nich itd. - przez pewien czas będzie Cię tolerował. Jednak w którymś momencie okaże daleko idące niezadowolenie: "Ty wiecznie jęczysz, narzekasz, wyluzuj." Zaryzykuje zerwanie z Tobą kontaktu, by ocalić swój idealny świat.
Pozornie idealny.
Tak naprawdę Pan Wesoły jest w głębi duszy bardzo smutny. Jego wesołość jest bowiem maską, której zadaniem jest ukrycie jego smutków gdzieś głęboko w sobie. Nie tylko przed otoczeniem. Ale przede wszystkim - przed samym sobą.
Ponieważ Pan Wesoły nie toleruje smucenia i narzekania u kogoś - nie toleruje go również u siebie. W związku z tym prawdopodobnie sam nawet nie wie, że coś w jego modelu świata wymagałoby ulepszenia. Nie skorzysta z szansy, jaką dają mu złe emocje. Szansy, by stać się lepszą wersją siebie.
Pan Wesoły to ego, które powstało w efekcie bardzo smutnych przeżyć. Jest próbą obronienia się przed nimi, pokazania innym: Hej, pomimo chujni w życiu radzę sobie doskonale!
2. Pan Kulturalny
Pan Kulturalny wchodzi do towarzystwa i niezwykle elegancko oraz głośno wita się ze wszystkimi. Od razu widać, że bardzo chce sprawić wrażenie na innych: "Ach, jestem taki kulturalny." Pan Kulturalny uśmiecha się. Nie dlatego, że jest uradowany. Ale dlatego, że tak wypada.
Pan Kulturalny dyskutuje na modne tematy, przepuszcza panie przodem, jest szarmancki do bólu - momentami aż plastikowy.
W efekcie tłumi w sobie każdą złość. Nawet tą najmniejszą, która zdarza się przecież każdemu. Bo przecież "nie wypada się denerwować". Na co się złości? Na to, że inni nie mają kultury. To skandal, bo przecież on jest taki kulturalny - zatem inni też być powinni, prawda?!
Jego złości kumulują się, gromadzą niczym spiętrzona woda za tamą. Tamą, która w końcu pęka i dochodzi do emocjonalnej powodzi. Gdzieś tam w tle, w zaciszu domowym. Rozgrywają się ciche dramaty Pana Kulturalnego.
I wtedy jego kultura pęka niczym bańka mydlana.
Wtedy gęsto sypią się kurwy i chuje. Wtedy Pan Kulturalny widzi sam brak kultury - nie u siebie. U innych. Ma prawdziwą kronikę braku kultury innych ludzi. Widzi brak szacunku, który karze brakiem szacunku. Widzi arogancję, którą karze aroganckim zachowaniem.
Pan Kulturalny to ego, które postało w wyniku poczucia poniżenia spowodowanego przez czyjeś bardzo niekulturalne zachowanie. Jego misją jest obrona przed tego typu urazami i pokazanie światu: Jestem kimś lepszym!
3. Pan Mądrzejszy
Pan Mądrzejszy sprawia wrażenie człowieka inteligentnego - przynajmniej w pierwszym podejściu. Generalnie sili się wszelkie atrybuty kogoś mądrego. I chwała mu za to.
Problem pojawia się po dłuższej interakcji z nim. Wtedy możesz zacząć podejrzewać, że on Cię słyszy - ale Cię nie słucha. Ooo, jak to możliwe? - dziwisz się wtedy. To proste. Po co miałby Cię słuchać, skoro jesteś od niego głupszy. A więc gadasz głupoty. A on przecież wie lepiej, prawda? Zawsze. Zawsze wie lepiej!
W końcu Pan Mądrzejszy robi Ci wykład. Ewentualnie kazanie. Twoją rolą jest siedzieć cichuteńko i słuchać spływającej z niebios mądrości. Pan Mądrzejszy powie Ci dokładnie, co masz robić i dlaczego, a Ty musisz się z tym zgodzić. Jeśli się nie zgodzisz - spotka Cię kara. Pan Mądrzejszy może nawet posunąć się do jawnego wypowiedzenia swojego osądu: "Jesteś idiotą, skoro się za MNĄ nie zgadzasz!". Jeśli masz swoje zdanie a tylko przytakniesz - Pan Mądrzejszy - w całej swojej mądrości - nie będzie nadal wiedział, dlaczego się z nim zgodziłeś a i tak robisz coś innego.
Od Pana Mądrzejszego nie oczekuj zrozumienia. Zrozumienie to konsekwencja korzystania ze swojej mądrości. Pan Mądrzejszy twierdzi, że ją ma. Pewnie ma. Ale czy z niej korzysta? Czy człowiek korzystający z mądrości - ocenia innych jako głupków?
Pan Mądrzejszy to ego, które powstało w wyniku ośmieszenia delikwenta za jego niewiedzę (np. klasa śmiała się, bo czegoś nie wiedział). Teraz ma bronić jego twarzy przed poczuciem wstydu, że czegoś nie wie. Ma pokazać innym: Ja wiem lepiej!
4. Pan Szczery
Oj, to jeden z moich ulubionych :) Pan Szczery oczywiście twierdzi, że jest szczery. Co więcej - domaga się od innych, by również byli szczerzy - wiecznie mówili prawdę i tylko prawdę. Trochę, jak przed sądem.
Wszystko jest okej do momentu, w którym gadacie o pogodzie. Gdy jednak tematy schodzą na sprawy światopoglądowe, od Pana Szczerego dowiesz się, że wszyscy ludzie są zakłamani i oszukują. Gdy spytasz, skąd to wie - on zdziwiony odpowie: Jak to? Nie widzisz?
Nie pomoże tłumaczenie, że Ty żyjesz w świecie, w którym szczerość i prawdomówność jest raczej standardem i że nie trzeba od każdego domagać się tych właśnie wartości. Wersja świata wg Pana Szczerego jest prawdziwsza, niż Twoja. Zresztą... prawdopodobnie go okłamałeś, mówiąc, że u Ciebie szczerość i prawdomówność jest na porządku dziennym. Nawet na pewno!
W końcu okaże się, że ciągle kłamiesz i kręcisz. Możesz nie wiedzieć kompletnie, o co chodzi. Ważne, że Pan Szczery wie. On Ci opowie, w jaki sposób jesteś zakłamaną świnią. Choćbyś przysięgał na życie matki, że mówisz prawdę - on doszuka się "niespójności" w Twoim zachowaniu. Coś z czymś w końcu nie będzie się zgadzać. Np. powiesz, że zrobisz na śniadanie omleta - a zrobisz jajecznicę! AAA!
Zgadnij co zrobi wtedy Pan Szczery? Oczywiście zacznie jeszcze bardziej i dosadniej domagać się od Ciebie szczerości i prawdomówności, sugerując Ci, że kłamiesz, że jesteś może nie do końca, ale jednak obłudną, zakłamaną świnią. A to mała docinka w rozmowie. A to mały foszek pierdolnięty na boku. Po jakimś czasie odkryjesz, że tego pana coś dręczy.
Szybko też wyjdzie na jaw, że on nie mówi Ci wszystkiego, co myśli. W końcu nie powie Ci wprost, że uważa Cię za zakłamaną świnię - pomimo, iż nieskończona szczerość, jaką się kieruje, powinna mu to nakazać. A jeśli powie - to raczej skończy to wasz kontakt. Bo powstaje pytanie - czy chcesz zadawać się z człowiekiem, który widzi w Tobie tylko zakłamanie?
Pan Szczery to ego, które powstało w wyniku negatywnych doświadczeń związanych z okłamaniem. Ktoś delikwenta okłamał, on czuł się jak naiwniak - teraz wszystkich podejrzewa o kłamstwo, by uniknąć powtórki z rozrywki. Ego to ma pokazać: Jestem bystrzejszy, sprytniejszy od Ciebie! Nie oszukasz mnie!
***
Jak postępować z takimi egami, których percepcja ewidentnie oddala się od rzeczywistości? Przetestowałem kilka strategii. Oto - z okazji Nowego Roku - prezent dla Ciebie. Instrukcja obsługi ego żyjących mocno w swoich światach. Baw się:
Pan Wesoły
Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: udawać, że jesteś 24 h/dobę cudownie wesoły. Oczywiście życzę Ci, byś był wesoły, niemniej gdy - będąc smutnym czy przygnębionym - będziesz przy Panu Wesołym paradował z uśmiechem na ustach (bo on przecież nie strawi Cię przygnębionego) - staniesz się taką samą sztuczną kukiełką, jak on. Masz prawo czuć się źle. On tego nie rozumie, ale to jego problem. Sam będzie się przez to czuł źle - choć będzie szedł w zaparte, że z Twoim smutkiem nie ma żadnego problemu.
Najlepsze wyjście: Z każdym smutkiem uderzać do Pana Wesołego. W końcu albo nauczy się z nim obchodzić i nie tracić swojego humoru w obliczu Twoich problemów czy dylematów. Albo spierdoli za ocean - czego Ci życzę, bo jeśli jest sztuczny, to lepiej, żeby się oddalił.
Pan Kulturalny
Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: silić się na bycie tak kulturalnym, jak on. Albo lepiej. Wtedy będziecie mieli wyścig, kto jest bardziej szarmancki, lepiej wychowany itd. Dojdzie do takiego absurdu, że ktoś nie wytrzyma. Utrzymywanie takiej sztucznej pozy dłużej niż 5 minut grozi nudnościami. Nikt nie jest w stanie zjeść plastiku. W końcu - by poniżyć swojego rywala, a więc Ciebie - Pan Kulturalny jednak znajdzie w Tobie jakiś mankament. Oczywiście nie opanuje się, by Ci o tym nie powiedzieć (tak robią kulturalni ludzie, prawda?). I wtedy zacznie się boruta. Bynajmniej nic z kulturą wspólnego nie mająca.
Najlepsze wyjście: Wyłożyć nogi na stół, harnąć do popielniczki, beknąć po jedzeniu a na koniec puścić taaaakiego pierda, że tapety pożółkną. Wtedy Pan Kulturalny albo nauczy się tolerować brak kultury. Albo wyjdzie oburzony, budując swojego iluzoryczne ego pt. "Boże, jaki ja jestem bardziej kulturalny od niego! Jest, jest, jest!".
Pan Mądrzejszy
Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć słuchać jego wykładów, przytakując i potwierdzając. Wtedy utwierdzisz go w jego rzekomej bezgranicznej mądrości, a on będzie się czuł, jak pączek w maśle. Ponieważ będziesz jednym z nielicznych, którzy chcą go słuchać - będzie do Ciebie lgnął. A więc gwarantujesz sobie miejsce na jego przyszłych wykładach o życiu i śmierci. A rano zrobisz mu jajecznicę. W rzeczywistości będzie Cię wykorzystywał do mentalnej masturbacji swojego ego. To strata czasu.
Najlepsze wyjście: Przetestować jego cierpliwość i pokorę. Jeśli ktoś jest mądry w rzeczywistości - będzie pokorny. Spotkaj się z Panem Mądrzejszym... i zrób mu wykład. Z całą pewnością w głosie mów to, co naprawdę uważasz. Albo nauczy się rzeczywiście słuchać i brać pod uwagę to, co myślisz. Albo nie i - jak poprzednicy - spierdoli za horyzont. Tam może znajdzie biedne, głupie owieczki, które trzeba będzie nauczać.
Pan Szczery
Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć go zapewniać, że jesteś względem niego szczery i mówisz prawdę. Oj jo joj. Lepiej już od razu odstrzel sobie łeb. Nic dla niego nie zabrzmi bardziej fałszywie, niż właśnie to. Uruchomisz jego podejrzliwość, czujność itd. Te idiotycznie użyte w tym kontekście zasoby otworzą mu drogę do postrzegania tego, czego nie ma: nagle okaże się, że się z niego "nakpiewasz", że "stroisz sobie żarty z niego" itd. Nie będziesz wiedział, o co kaman! Ni w chuj.
Najlepsze wyjście: Powiedzieć mu, że cały czas kłamiesz. Że wszystko, co mówisz, jest totalnym kłamstwem od A do Z. Nawet to, co mówisz teraz - że wszystko, co mówisz, jest kłamstwem. Wszystko. Zawsze. Całe Twoje życie to konfabulacja. W rzeczywistości nawet inaczej masz na imię, niż masz. Albo weźmie to za żart i wyluzuje poślady. Albo serio się wystraszy i spierdoli za horyzont gonić Pana Wesołego, Kulturalnego i Mądrzejszego.
***
Deinstalując lipne ega, dostajesz się do Prawdziwego Siebie. Takiego, który niczego się nie boi - nie boi się, że go ktoś okłamie, że go ośmieszy, że ktoś go skrzywdzi albo poniży. Takiego, który cieszy się życiem i nikomu nie musi nic udowadniać. Tym bardziej sobie.
Korzystaj.
P.S. Jeśli myślisz, że ten artykuł nie dotyczy Ciebie; że tak naprawdę żadna z wymienionych poz nie ma z Tobą nic wspólnego - na pewno masz rację. Oczywiście. Na 100%. Jasssne. Hahaha!
uwielbiam Cie DreamWalker. Po prostu rozwalasz mnie kolejnymi notakmi.
OdpowiedzUsuńZauwazylem ze jest mi dosyc blisko do Pana Wesołego. Idac Twoim torpem by "obalić" moje shitowe ego mam sie pograzac w smutku? Moze wypad do hospicjum? Nie ma mniej drastycznych metod? A co jesli ja lubie swoje ego?
No czekam na odpowiedz...
Tomcat
Cześć Tomcat,
OdpowiedzUsuńPytasz mnie, czy masz pogrążyć się w smutku, by "obalić" Twoje shitowe ego. Cóż - sam sobie odpowiedziałeś :)
I wiesz co? Wybierz się do hospicjum. Twoja podświadomość nie bez powodu zadała sobie to pytanie, myśląc, że jest ono do mnie.
Spójrzmy prawdzie w oczy - człowiek autentyczny bywa czasem smutny. Być może wyparłeś się smutku, płaczu albo innych "złych" rzeczy, bo... uznałeś je za złe? W rzeczywistości każda emocja czemuś służy. Po to Wszechświat dał nam całą ich paletę, byśmy z nich korzystali. A nie wyrzekali się ich.
Być może Twoim demonem, którego jeszcze nie okiełzałeś, jest właśnie smutek. Jeśli nie wejdziesz w niego po uszy - nie nauczysz się rozumieć smutku, rozpoznawać go ani tym bardziej radzić sobie z nim, jeśli się go wypierasz.
A żeby było śmieszniej - samo wyparcie niczego nie zmienia. To, że masz ego Pana Wesołego, nie oznacza, że zatraciłeś zdolność od smucenia się. Prawdopodobnie są powody, dla których czasem się smucisz - i nawet o tym nie wiesz, bo nazywasz to inaczej.
To struktura aleksytymii - czyli nieumiejętności rozpoznawania swoich uczuć. Gdy powiesz osobie z aleksytymią - "jesteś smutny?" - odpowie: "skądże!!! JA??? NIGDY!!!". Po czym opuści głowę i zniknie w odmętach swoich smutnych myśli.
To, co tutaj piszę, jest projekcją - nie wiem, czy to się zgadza z Twoim doświadczeniem. Sprawdź to. Spytaj siebie, czy bywasz smutny. Nawet, jak Twoje ego będzie darło japę, że nie - wciąż pytaj. Aż w końcu odpowiedź dostaniesz.
Są ludzie, którzy wyparli się np. lęku. Wtedy ubierają maski agresji, wchodzą wszędzie z buta z miną pt. "ja wam wszystkim pokażę, ja tu rządzę" etc. Ktoś, kto się nie boi, nie musi manifestować odwagi - odwagi często graniczącej z głupotą. A więc prowokującej i zaczepnej. Ktoś, kto się nie boi, po prostu siedzi i obserwuje to, co się dzieje.
Są ludzie, którzy wyparli się złości. Krzyczą zdenerwowani na pół chałupy, że się nie złoszczą, i dookoła dostrzegają samych złoszczących się ludzi. To jest zabawne gdy stoi się z boku. Na co dzień tacy ludzie mają siebie za ostoję spokoju i delikatności.
Dlatego pisałem, że inni ludzie to lustra. Że dostrzegamy w nich tylko to, co mamy w sobie. My się w nich odbijamy. Jeśli widzimy, że wszyscy dookoła są smutni, wściekli albo np. zazdrośni (uwielbiam tę projekcję) - to tylko nasze odbicia. Wyrażamy opinię tylko o nas samych. Bo nie mamy dostępu do żadnego innego źródła wiedzy prócz naszego umysłu. To w nim kryje się cały świat.