Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maski. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 kwietnia 2011

Ukryte mechanizmy w związkach gejowskich: nauczyciel i uczeń

Dochodzimy do kolejnego ukrytego mechanizmu: nauczyciel i uczeń.

Wchodzisz na czyiś profil i widzisz mądre cytaty, nauki o tym, jak być powinno i o tym, co jest źle. Gość pisze, jakby zjadł wszystkie rozumy świata na śniadanie. On wie lepiej - to podstawowa historia umysłowa kogoś, kto wciela się w nauczyciela.

Chcesz poderwać nauczyciela? Chcesz załapać z nim doskonały kontakt? Uznaj jego historię za prawdziwą. Powiedz: "Tak, Ty wiesz lepiej! Nauczaj mnie". Innymi słowy - bądź jego uczniem.

Podobnie, jak ega w mechanizmie rodzic - dziecko, podobnie tutaj: oba się uzupełniają i jedno nie istnieje bez drugiego. Czy widziałeś kiedyś nauczyciela bez uczniów? Albo ucznia bez nauczyciela?

Są też typowi uczniowie, którzy grają głupków, twierdzą, że na niczym się nie znają i bez najmniejszego oporu intelektualnego przyjmują to, że jesteś od nich mądrzejszy, bardziej wygadany, elokwentny etc. Czyli uznają Cię za nauczyciela.

Inną, nieco bardziej hardcorową formą tego ukrytego mechanizmu jest mechanizm guru - wyznawca. Guru zawsze wie wszystko lepiej, nigdy się nie myli. Wyznawca z kolei podąża za naukami guru i bezdyskusyjnie za prawdę przyjmuje to, co guru rzecze.

Mechanizm nauczyciel - uczeń czasem przebija się w relacjach m-m i nie tylko. Nauczyciel mówi swoim charakterystycznym, dydaktycznym tonem, opieprza, wykłada, robi lekcje, kontroluje postępy w nauce. Uczeń z kolei podlizuje się, by dostać wyższą ocenę. Obserwuj - ten typ mechanizmu przewija się często w relacjach międzyludzkich.

Następny mechanizm: gwiazda - fan

środa, 15 września 2010

Pokaż mi swój profil, a powiem Ci, czego się boisz

Bać się nie wolno, bać się nie wypada, bo kto się boi, ten mięczak - prawda? Takie o to kolektywne przekonanie wbijane jest nam, facetom, do głowy w trakcie socjalizacji. Tworzy to wspaniały grunt do wyhodowania sobie na osobowości lękowej maski twardziela. Twardziela, który tak bardzo oszukał sam siebie, że jest twardy, że nie dopuszcza do głosu swoich lęków.

A szkoda. Bo zamiast je tłamsić, pokonywać czy przemagać, mógłby po prostu nad nimi pracować, np. wychodząc naprzeciw nim ze zrozumieniem.

Jeśli się boisz, to znaczy, że powinieneś. Wiemy to stąd, że się boisz. To proste. Nie uciekniesz przed swoim umysłem, nie zamordujesz części siebie, która się boi. Wyjdź jej naprzeciw, ale nie z alkoholem, tabletkami czy uzależnieniem od seksu, pracoholizmem lub narkotykami. Potraktuj te lękliwe myśli jak dzieci, które domagają się uwagi i które trzeba odpowiednio (czyt. łagodnie i ze zrozumieniem) wychować.

Nie trzeba być twardzielem, jeśli nie jest się najpierw mięczakiem - prawo dualizmu to mówi. I to właśnie u tych osób - "twardzieli" - pozujących na nieustraszonych pogromców, którzy zawsze się przełamują, budzące lęk myśli potrafią się przebierać na różne sposoby. Wchodzisz na profil takiego delikwenta i czytasz, że szuka on osób szczerych i bezpośrednich. Ładna idea, ale tylko z pozoru. Po pierwsze zakłada, że ludzie generalnie są zakłamani. A to nie ludzie są zakłamani, ale osąd, że są. Po drugie zakłada - wkurwię się, jak mnie ktoś okłamie lub nie będzie bezpośredni. Wkurwię się, bo tak naprawdę boję się, że mnie oszukasz, że coś przede mną utaisz i to obróci się przeciwko mnie - oto, co tam się kryje naprawdę. Jednak gość, który mianuje się "twardzielem" nigdy przenigdy nie zdejmie maski pod czyimś naporem i nie przyzna się do swoich obaw. Dlaczego? Bo się boi!

Cóż za mentalne zakleszczenie.

Co jeszcze można tam między wierszami wyczytać?

"Nie szukam do związku, potrzebuję swobody, lubię być singlem" - boję się komuś coś obiecać i nie dotrzymać słowa, boję się być konsekwentnym, bo jak coś obiecam i nie dotrzymam słowa, to mnie ukarzesz i będzie mnie boleć. Związki są więzieniem, są złotą klatką, a ja chcę być wolny, zapominając, że wolność to kwestia nie bycia lub niebycia w związku, ale kwestia świadomości.

"Warunek to duża pałka - od 20 cm wzwyż" - nie chcę uprawiać seksu z kimś, kto ma małą pałę, boję się, że seks będzie beznadziejny z kimś, kto ma mniejszą pałę. Boję się, że będę musiał udawać, że jest mi dobrze, unieszczęśliwiając się w ten sposób jednocześnie. Seks to tylko mechanistyczna zabawa, bez emocji, bliskości. To tylko sport, osiąganie kolejnych rekordów.

"Szukam kogoś, kto wie, czego chce" - bo kurwa sam nie wiem, czego chce. Boję się ludzi, którzy mogą nagle zmienić zdanie, np. wyjechać lub mnie olać. Chcę od razu wiedzieć, czy mnie chcesz, czy nie, bo inaczej nie czuję się spokojny, boję się.

"Szukam kogoś po przejściach" - j.w. - jeśli będziesz po przejściach, to lepiej będziesz wiedział, czego chcesz, więc jest mniejsza szansa, że mnie zostawisz, a tego boję się najbardziej. Szukam podobnego do siebie, bo też jestem po przejściach.

"Nie jestem zabawką" - boję się wykorzystania, że ktoś "zrobi" mi nadzieję, a ja mu uwierzę w jego słowa i potem rozczaruję, co będzie mnie boleć. Tego boję się najbardziej. Weź odpowiedzialność za moje uczucia, bo sam jej nie biorę, lecz oddaję Tobie - zupełnie naiwnie wierząc, że masz nad nimi kontrolę.

"Miłość nie istnieje / nie wierzę w miłość" - chciałbym bardzo nie wierzyć w miłość, żeby już nigdy więcej się nie rozczarować. Przyjdź proszę i udowodnij mi, że miłość wciąż istnieje! Ta prawdziwa! kłóć się ze mną, pokaż mi, że nie mam racji.

"Jestem chamem, gnojem, prostakiem" - nie chcę Cię rozczarować, dlatego uprzedzam. Boję się sytuacji, w których kogoś rozczarowuję.

"Ciotom i przegiętym dziękuję" - wstydzę się ciotowatości, którą ukrywam, której nienawidzę. Boję się, że ktoś o mnie pomyśli "ciota" albo "przegięty". Facet powinien zachowywać się jak facet, nawet gdy się tak nie zachowuje. Opinia innych ludzi jest dla mnie ważniejsza, niż to, byś był sobą.

I oto właśnie są projekcje własnych lęków. A w rzeczywistości wszystko jest okej. Problem nie leży "na zewnątrz" - w za małych fiutach, ludziach, którzy opowiadają bajki czy przegiętych ciotach. Błąd leży w sposobie myślenia. To tylko kwestia świadomości. A jedyną drogą poszerzania świadomości jest medytacja.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Jak chcesz być postrzegany? - czyli społeczne niewolnictwo mentalne

To chyba najlepszy sposób na bycie nieautentycznym i niespontanicznym - tworzenie sobie tzw. wizerunku społecznego. Jako istota społeczna być może chcesz być postrzegany w pewien konkretny sposób - np. jako osoba dynamiczna, kreatywna, zabawna etc. etc. I gdzieś podświadomie, im bardziej chcesz taki być, tym mniej jesteś. Bo modalny operator możliwości "chcę być" zakłada, że nie jesteś. I wtedy zaczyna się bardzo stresująca gonitwa za własnym wyobrażeniem samego siebie. Czy to faktycznie wybór wolnego umysłu? Czy już pułapka i forma mentalnego niewolnictwa?

Społeczny matrix dyktuje zasady. Dzięki niemu być może masz w głowie następujące bajki:

- Zależy mi, aby być postrzeganym jako człowiek inteligentny
- ... zabawny
- ... zdrowy
- ... konsekwentny
- ... sukcesu
- ... bogaty
- ... ble ble ble co jeszcze?

Każda z tych historii - jeśli w nią wierzysz - staje się mieczem obosiecznym. Z jednej strony tworzysz sobie cel, do którego chcesz zmierzać. I to jest okej. Jednak często prowadzi to do okropnych konsekwencji. Na przykład pustego szpanerstwa, gdzie ktoś kupuje sobie oryginalne ciuchy, gdy nie stać go na porządny obiad. Albo do pozerstwa - udawania, że wszystko jest okej, podczas gdy np. zdrowie czy emocje szwankują (amerykańskie "keep smiling" itp.).

To sztuczność.

Plastik osobowościowy. Jakże często dotyka to Gejów w małych miastach i mieścinach, gdzie za wszelką cenę próbują wyglądać i zachowywać się zupełnie, jak "normalni ludzie", czyli hetero kumple. Noszą koszule a la drwal, dżinsy, obśmiewają cioty, piją piwo podczas meczu, bekają, oglądają się za dupami. Po co? Aby wypaść w ich oczach dobrze. Może w środku chciałby ubrać różowy fatałaszek, może w środku nie ma ochoty oglądać tego nudnego meczu, może napiłby się owocowego likierku, ale kurwa nie - bo co kumple powiedzą? Wizerun musi być!

Im mniej Ci zależy na tym, jak mają Cię postrzegać inni ludzie, tym bardziej jesteś swobodny, wolny, autentyczny i spontaniczny. Oczywiście, że ryzykujesz odrzucenie - co jawi się jako jeden z najgorszych społecznych scenariuszy. Niemniej to tylko historia do przerobienia. Jeśli ktoś nie chce z Tobą przebywać, bo źle się czuje, gdy zachowujesz się tak, jak się zachowujesz (zakładając, że nie łamiesz ekologii, czyli nie robisz nikomu bubu), to absolutnie jego sprawa i jego ścieżka rozwoju. Wszechświat daje Ci znak - nie potrzebujesz już przebywać z tą osobą.

W momencie, gdy zaczniesz podważać prawdziwość i efektywność historii o postrzeganiu Cię przez innych ludzi - zaczną się dziać rzeczy magiczne. Oto bowiem, podobnie jak ja ostatniej soboty, na imprezie w heteryckim klubie wyjdziesz na środek parkietu i megapedalskim wdzianku zaczniesz tańczyć tak zniewieściale, jak tylko można. I robiąc to spójnie, bez żadnego wewnętrznego "ale", odkryjesz, że inni bawią się tym razem z Tobą - nawet, jeśli stoją pod ścianą i nieśmiało sączą soczek.

Bo ludzie podążają za spójnością.

Wiesz to, bo znasz historię i wiesz, jak np. na Niemców swoją spójnością wpłynął Hitler. Bo wiesz, jak to jest, gdy nieznany artysta uprawia swoją dziwną, nierozumianą przez nikogo sztukę, ale robi to spójnie i konsekwentnie, przez co po latach zostaje uznany ikoną, klasykiem, wydarzeniem itd. Bo wiesz, że jeśli powiesz coś raz spójnie, krótko i mocno, to działa to lepiej, niż elaborat na 50 stron.

Zdejmij swoje społeczne maski. Uwolnij autentycznego siebie. Podważaj prawdziwość swoich myśli, by okazało się, że irracjonalne lęki, destruktywne poczucie winy czy wstydu są po prostu niepotrzebne i oparte na nieprawdziwych przekonaniach.

Baw się i eksperymentuj.

niedziela, 3 stycznia 2010

Nieszczerość z samym sobą - czyli masturbacje ego

"W innych możemy dostrzec tylko to, co mamy w sobie." - Byron Katie.

Co zrobić, aby dostrzec np. chamstwo albo miłość? To proste. Po pierwsze - musisz dysponować jakimś wyobrażeniem, czym jest chamstwo albo miłość (albo jeszcze coś innego). Wyposażając swój układ nerwowy w zestaw obrazów, dźwięków i odczuć względem danego zjawiska (np. chamstwo jest wtedy, gdy ktoś mnie opluje na ulicy, zwyzywa - wtedy się wkurzam i stąd wiem, że jest to złe) - mój mózg uczy się rozpoznawać dany wzorzec w otoczeniu.

Aby lepiej zrozumieć absurdy naszej percepcji, wybierzmy się w do dżungli. Żyje tam plemię, które zna dokładnie 3 kolory - żółto-pomarańczowy, czerwony i zielony. Ponieważ wytworzyli zaledwie 3 etykiety kolorów - ich układy nerwowe dzielą całe spektrum światła białego na 3 działki. Tak, jak to czynią małe dzieci, na rysunku malując twarz mamy na żółto - bo to w uproszczeniu jest kolor skóry.

W trakcie jednak rozwoju, zaczynamy dostrzegać więcej barw. Widzimy ich dokładnie tyle, ile potrafimy nazwać. Innymi słowy - nauczyliśmy swój mózg rozpoznawania pewnych wzorców.

Podobnie jest, gdy kupisz sobie samochód (albo ktoś z Twoich znajomych) i nagle dostrzegasz go na ulicy o wiele częściej, niż dotychczas. Albo ktoś jest ubrany w taki sam ciuch, jaki masz Ty - widzisz to z kilometra.

Niemal identyczna sytuacja jest wtedy, gdy rozpoznajesz ważne dla siebie wartości lub anty-wartości - a więc zjawisk, których pragniesz unikać. Masz pewne wyobrażenie o tym, jak wygląda miłość. Masz pewnie wyobrażenie o tym, jak wygląda chamstwo. Brak kultury. Szczęście. Rozkosz. Związek. Bogactwo. Itd. Każde z tych wyobrażeń to pewien wzorzec. Twój mózg używa go (poza Twoją świadomością) do rozpoznawania tych zjawisk w otoczeniu. Również w Twoim życiu.

Czasem nasze wyobrażenia są zbyt szerokie i zbyt wiele rzeczy pod nie przypada. Np. "brak kultury". Jeśli zdefiniujemy to wyobrażenie zbyt szeroko - ogromna ilość zaobserwowanych przez nas zachowań będzie etykietowanych jako właśnie brak kultury - z czym będziemy czuć się fatalnie.

Czasem nasze wyobrażenia są zbyt wąskie i za mało rzeczy w nie wpada. Ktoś mówi "Ciężko o prawdziwą miłość w dzisiejszych czasach" - oznacza to, że ma bardzo wąskie wyobrażenie o miłości i wpada w ten wzorzec bardzo niewielka ilość zachowań, które ten człowiek obserwuje. Myśli on: "Miłość jest tylko wtedy, gdy ktoś mnie przytula, całuje i głaszcze." - jeśli więc nie obserwuje tych zachowań - myśli, że ma "brak miłości".

W całym tym neurologicznym gąszczu dzieją się czasem rzeczy zdumiewające. Czasem powstaje jakiś rodzaj fundamentalnego zakłamania przed samym sobą. Odkryłem, że wcale nie boję się, że ktoś mnie okłamie, że ktoś będzie ze mną nieszczery. Odkryłem, że boję się, że sam przed sobą będę nieszczery. Że okłamię samego siebie.

Ludzie przybierają pozy, nie mają dostępu do prawdziwych wersji siebie. Postrzegają siebie i świat w sposób na tyle wąski, że pewnie rzeczy do nich nie docierają. Budują swoje ego w sposób nieekologiczny i przykry - dla nich samych i dla otoczenia.

Przeanalizujmy kilka ciekawych przypadków.

1. Pan Wesoły

Pan Wesoły jest wiecznie wesoły. Opowiada wszystkim dookoła, jaki jest szczęśliwy. Uważa, że jego życie jest doskonałe takie, jakie jest. I że nic nie trzeba w nim zmieniać. Gdyby zamknąć oczy i tylko go słuchać - można by ulec wrażeniu, że osiągnął błogostan duszy. Albo nirwanę. Żyje on w nieustannym przepływie najgłębszego szczęścia. Odnalazł bowiem jakąś tajemniczą receptę na emocjonalny sukces.

Wchodząc w interakcję z Panem Wesołym szybko zauważysz, że nie znosi on i nie toleruje żadnego "smucenia". Jeśli będziesz chciał się z nim podzielić swoimi problemami, porozmawiać o nich itd. - przez pewien czas będzie Cię tolerował. Jednak w którymś momencie okaże daleko idące niezadowolenie: "Ty wiecznie jęczysz, narzekasz, wyluzuj." Zaryzykuje zerwanie z Tobą kontaktu, by ocalić swój idealny świat.

Pozornie idealny.

Tak naprawdę Pan Wesoły jest w głębi duszy bardzo smutny. Jego wesołość jest bowiem maską, której zadaniem jest ukrycie jego smutków gdzieś głęboko w sobie. Nie tylko przed otoczeniem. Ale przede wszystkim - przed samym sobą.

Ponieważ Pan Wesoły nie toleruje smucenia i narzekania u kogoś - nie toleruje go również u siebie. W związku z tym prawdopodobnie sam nawet nie wie, że coś w jego modelu świata wymagałoby ulepszenia. Nie skorzysta z szansy, jaką dają mu złe emocje. Szansy, by stać się lepszą wersją siebie.

Pan Wesoły to ego, które powstało w efekcie bardzo smutnych przeżyć. Jest próbą obronienia się przed nimi, pokazania innym: Hej, pomimo chujni w życiu radzę sobie doskonale!

2. Pan Kulturalny

Pan Kulturalny wchodzi do towarzystwa i niezwykle elegancko oraz głośno wita się ze wszystkimi. Od razu widać, że bardzo chce sprawić wrażenie na innych: "Ach, jestem taki kulturalny." Pan Kulturalny uśmiecha się. Nie dlatego, że jest uradowany. Ale dlatego, że tak wypada.

Pan Kulturalny dyskutuje na modne tematy, przepuszcza panie przodem, jest szarmancki do bólu - momentami aż plastikowy.

W efekcie tłumi w sobie każdą złość. Nawet tą najmniejszą, która zdarza się przecież każdemu. Bo przecież "nie wypada się denerwować". Na co się złości? Na to, że inni nie mają kultury. To skandal, bo przecież on jest taki kulturalny - zatem inni też być powinni, prawda?!

Jego złości kumulują się, gromadzą niczym spiętrzona woda za tamą. Tamą, która w końcu pęka i dochodzi do emocjonalnej powodzi. Gdzieś tam w tle, w zaciszu domowym. Rozgrywają się ciche dramaty Pana Kulturalnego.

I wtedy jego kultura pęka niczym bańka mydlana.

Wtedy gęsto sypią się kurwy i chuje. Wtedy Pan Kulturalny widzi sam brak kultury - nie u siebie. U innych. Ma prawdziwą kronikę braku kultury innych ludzi. Widzi brak szacunku, który karze brakiem szacunku. Widzi arogancję, którą karze aroganckim zachowaniem.

Pan Kulturalny to ego, które postało w wyniku poczucia poniżenia spowodowanego przez czyjeś bardzo niekulturalne zachowanie. Jego misją jest obrona przed tego typu urazami i pokazanie światu: Jestem kimś lepszym!

3. Pan Mądrzejszy

Pan Mądrzejszy sprawia wrażenie człowieka inteligentnego - przynajmniej w pierwszym podejściu. Generalnie sili się wszelkie atrybuty kogoś mądrego. I chwała mu za to.

Problem pojawia się po dłuższej interakcji z nim. Wtedy możesz zacząć podejrzewać, że on Cię słyszy - ale Cię nie słucha. Ooo, jak to możliwe? - dziwisz się wtedy. To proste. Po co miałby Cię słuchać, skoro jesteś od niego głupszy. A więc gadasz głupoty. A on przecież wie lepiej, prawda? Zawsze. Zawsze wie lepiej!

W końcu Pan Mądrzejszy robi Ci wykład. Ewentualnie kazanie. Twoją rolą jest siedzieć cichuteńko i słuchać spływającej z niebios mądrości. Pan Mądrzejszy powie Ci dokładnie, co masz robić i dlaczego, a Ty musisz się z tym zgodzić. Jeśli się nie zgodzisz - spotka Cię kara. Pan Mądrzejszy może nawet posunąć się do jawnego wypowiedzenia swojego osądu: "Jesteś idiotą, skoro się za MNĄ nie zgadzasz!". Jeśli masz swoje zdanie a tylko przytakniesz - Pan Mądrzejszy - w całej swojej mądrości - nie będzie nadal wiedział, dlaczego się z nim zgodziłeś a i tak robisz coś innego.

Od Pana Mądrzejszego nie oczekuj zrozumienia. Zrozumienie to konsekwencja korzystania ze swojej mądrości. Pan Mądrzejszy twierdzi, że ją ma. Pewnie ma. Ale czy z niej korzysta? Czy człowiek korzystający z mądrości - ocenia innych jako głupków?

Pan Mądrzejszy to ego, które powstało w wyniku ośmieszenia delikwenta za jego niewiedzę (np. klasa śmiała się, bo czegoś nie wiedział). Teraz ma bronić jego twarzy przed poczuciem wstydu, że czegoś nie wie. Ma pokazać innym: Ja wiem lepiej!

4. Pan Szczery

Oj, to jeden z moich ulubionych :) Pan Szczery oczywiście twierdzi, że jest szczery. Co więcej - domaga się od innych, by również byli szczerzy - wiecznie mówili prawdę i tylko prawdę. Trochę, jak przed sądem.

Wszystko jest okej do momentu, w którym gadacie o pogodzie. Gdy jednak tematy schodzą na sprawy światopoglądowe, od Pana Szczerego dowiesz się, że wszyscy ludzie są zakłamani i oszukują. Gdy spytasz, skąd to wie - on zdziwiony odpowie: Jak to? Nie widzisz?

Nie pomoże tłumaczenie, że Ty żyjesz w świecie, w którym szczerość i prawdomówność jest raczej standardem i że nie trzeba od każdego domagać się tych właśnie wartości. Wersja świata wg Pana Szczerego jest prawdziwsza, niż Twoja. Zresztą... prawdopodobnie go okłamałeś, mówiąc, że u Ciebie szczerość i prawdomówność jest na porządku dziennym. Nawet na pewno!

W końcu okaże się, że ciągle kłamiesz i kręcisz. Możesz nie wiedzieć kompletnie, o co chodzi. Ważne, że Pan Szczery wie. On Ci opowie, w jaki sposób jesteś zakłamaną świnią. Choćbyś przysięgał na życie matki, że mówisz prawdę - on doszuka się "niespójności" w Twoim zachowaniu. Coś z czymś w końcu nie będzie się zgadzać. Np. powiesz, że zrobisz na śniadanie omleta - a zrobisz jajecznicę! AAA!

Zgadnij co zrobi wtedy Pan Szczery? Oczywiście zacznie jeszcze bardziej i dosadniej domagać się od Ciebie szczerości i prawdomówności, sugerując Ci, że kłamiesz, że jesteś może nie do końca, ale jednak obłudną, zakłamaną świnią. A to mała docinka w rozmowie. A to mały foszek pierdolnięty na boku. Po jakimś czasie odkryjesz, że tego pana coś dręczy.

Szybko też wyjdzie na jaw, że on nie mówi Ci wszystkiego, co myśli. W końcu nie powie Ci wprost, że uważa Cię za zakłamaną świnię - pomimo, iż nieskończona szczerość, jaką się kieruje, powinna mu to nakazać. A jeśli powie - to raczej skończy to wasz kontakt. Bo powstaje pytanie - czy chcesz zadawać się z człowiekiem, który widzi w Tobie tylko zakłamanie?

Pan Szczery to ego, które powstało w wyniku negatywnych doświadczeń związanych z okłamaniem. Ktoś delikwenta okłamał, on czuł się jak naiwniak - teraz wszystkich podejrzewa o kłamstwo, by uniknąć powtórki z rozrywki. Ego to ma pokazać: Jestem bystrzejszy, sprytniejszy od Ciebie! Nie oszukasz mnie!

***

Jak postępować z takimi egami, których percepcja ewidentnie oddala się od rzeczywistości? Przetestowałem kilka strategii. Oto - z okazji Nowego Roku - prezent dla Ciebie. Instrukcja obsługi ego żyjących mocno w swoich światach. Baw się:

Pan Wesoły

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: udawać, że jesteś 24 h/dobę cudownie wesoły. Oczywiście życzę Ci, byś był wesoły, niemniej gdy - będąc smutnym czy przygnębionym - będziesz przy Panu Wesołym paradował z uśmiechem na ustach (bo on przecież nie strawi Cię przygnębionego) - staniesz się taką samą sztuczną kukiełką, jak on. Masz prawo czuć się źle. On tego nie rozumie, ale to jego problem. Sam będzie się przez to czuł źle - choć będzie szedł w zaparte, że z Twoim smutkiem nie ma żadnego problemu.

Najlepsze wyjście: Z każdym smutkiem uderzać do Pana Wesołego. W końcu albo nauczy się z nim obchodzić i nie tracić swojego humoru w obliczu Twoich problemów czy dylematów. Albo spierdoli za ocean - czego Ci życzę, bo jeśli jest sztuczny, to lepiej, żeby się oddalił.

Pan Kulturalny

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: silić się na bycie tak kulturalnym, jak on. Albo lepiej. Wtedy będziecie mieli wyścig, kto jest bardziej szarmancki, lepiej wychowany itd. Dojdzie do takiego absurdu, że ktoś nie wytrzyma. Utrzymywanie takiej sztucznej pozy dłużej niż 5 minut grozi nudnościami. Nikt nie jest w stanie zjeść plastiku. W końcu - by poniżyć swojego rywala, a więc Ciebie - Pan Kulturalny jednak znajdzie w Tobie jakiś mankament. Oczywiście nie opanuje się, by Ci o tym nie powiedzieć (tak robią kulturalni ludzie, prawda?). I wtedy zacznie się boruta. Bynajmniej nic z kulturą wspólnego nie mająca.

Najlepsze wyjście: Wyłożyć nogi na stół, harnąć do popielniczki, beknąć po jedzeniu a na koniec puścić taaaakiego pierda, że tapety pożółkną. Wtedy Pan Kulturalny albo nauczy się tolerować brak kultury. Albo wyjdzie oburzony, budując swojego iluzoryczne ego pt. "Boże, jaki ja jestem bardziej kulturalny od niego! Jest, jest, jest!".

Pan Mądrzejszy

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć słuchać jego wykładów, przytakując i potwierdzając. Wtedy utwierdzisz go w jego rzekomej bezgranicznej mądrości, a on będzie się czuł, jak pączek w maśle. Ponieważ będziesz jednym z nielicznych, którzy chcą go słuchać - będzie do Ciebie lgnął. A więc gwarantujesz sobie miejsce na jego przyszłych wykładach o życiu i śmierci. A rano zrobisz mu jajecznicę. W rzeczywistości będzie Cię wykorzystywał do mentalnej masturbacji swojego ego. To strata czasu.

Najlepsze wyjście: Przetestować jego cierpliwość i pokorę. Jeśli ktoś jest mądry w rzeczywistości - będzie pokorny. Spotkaj się z Panem Mądrzejszym... i zrób mu wykład. Z całą pewnością w głosie mów to, co naprawdę uważasz. Albo nauczy się rzeczywiście słuchać i brać pod uwagę to, co myślisz. Albo nie i - jak poprzednicy - spierdoli za horyzont. Tam może znajdzie biedne, głupie owieczki, które trzeba będzie nauczać.

Pan Szczery

Najgorsze, co możesz zrobić w jego towarzystwie: Zacząć go zapewniać, że jesteś względem niego szczery i mówisz prawdę. Oj jo joj. Lepiej już od razu odstrzel sobie łeb. Nic dla niego nie zabrzmi bardziej fałszywie, niż właśnie to. Uruchomisz jego podejrzliwość, czujność itd. Te idiotycznie użyte w tym kontekście zasoby otworzą mu drogę do postrzegania tego, czego nie ma: nagle okaże się, że się z niego "nakpiewasz", że "stroisz sobie żarty z niego" itd. Nie będziesz wiedział, o co kaman! Ni w chuj.

Najlepsze wyjście: Powiedzieć mu, że cały czas kłamiesz. Że wszystko, co mówisz, jest totalnym kłamstwem od A do Z. Nawet to, co mówisz teraz - że wszystko, co mówisz, jest kłamstwem. Wszystko. Zawsze. Całe Twoje życie to konfabulacja. W rzeczywistości nawet inaczej masz na imię, niż masz. Albo weźmie to za żart i wyluzuje poślady. Albo serio się wystraszy i spierdoli za horyzont gonić Pana Wesołego, Kulturalnego i Mądrzejszego.

***

Deinstalując lipne ega, dostajesz się do Prawdziwego Siebie. Takiego, który niczego się nie boi - nie boi się, że go ktoś okłamie, że go ośmieszy, że ktoś go skrzywdzi albo poniży. Takiego, który cieszy się życiem i nikomu nie musi nic udowadniać. Tym bardziej sobie.

Korzystaj.

P.S. Jeśli myślisz, że ten artykuł nie dotyczy Ciebie; że tak naprawdę żadna z wymienionych poz nie ma z Tobą nic wspólnego - na pewno masz rację. Oczywiście. Na 100%. Jasssne. Hahaha!

poniedziałek, 5 października 2009

Maski i Autentyczność - oto, jak się robią skurwysyny

Dziś będzie o maskach zbudowanych z lęku i Autentyczności, która - pewnie będziesz zaskoczony - idzie z Serca. Będzie znów o koherencji i znów powtórzę parę rzeczy z poprzednich postów - wszystko w najlepszej intencji, byś był wspanialszy niż byłeś wczoraj i byś jutro był jeszcze wspanialszy.

Każde słowo w tym poście pójdzie z mojego doświadczenia. Nie z gazet naukowych, nie z książek. I będzie inspirowane Mav'em, który się obudził i zaczął mi walić zagubione komentarze.

Przyjrzyj się dzieciom. Zobacz, jak okazują miłość, radość, zaufanie. Niczego nie ukrywają. Nikogo nie udają. Są sobą. Są Autentyczne! Dorosły, jak ma złe doświadczenie, pierdoli dialogami wewnętrznymi, jaki to "świat jest zły a faceci to dranie" (tak Mav, znów się widzisz w lustrze - pomachaj do siebie!). A co robi dziecko? Płacze! Po prostu. Bo płacz oczyszcza.

Dziecko zna tę mądrość. Dorosły o niej zapomina.

Nasza kultura pierdoli w kółko farmazony, że "nie powinno się płakać". Dlaczego? Bo płacz to podobno objaw słabości - tak przynajmniej twierdzi głos socjalny. Ale ja mu kurwa nie wierzę. Odkryłem, że płacz jest objawem oczyszczania się z lipnych historii.

Gdy ludzie płaczą na psychoterapii - terapeuta wie, że oto dzieje się coś ważnego. Że otwieramy ważne drzwi. Mav tego jeszcze nie wie.

Przyznałem się na łamach tego bloga, że płakałem. Że mnie ktoś zranił. Tak - oto DreamWalker, który śmiał doradzać innym, jak sobie radzić ze smutkiem, z załamaniem - płacze i jest zraniony. Ktoś, kto widzi w tym niespójność, nie rozumie, że płacz to objaw tego, że się leczymy z emocjonalnych urazów.

To, że przyznałem się do swojego płaczu, było objawem mojej siły Mav. Ty byś się nie przyznał, co nie? Przecież jesteś takim silnym, zimnym skurwysynem. Ty nie płaczesz!

Wyryczałem się i jest mi kurwa lżej na dupie. Znów czuję energię życia. To coś, czego Mav nie doświadczy, bo on twierdzi, że "płakanie to objaw słabości". Że "płaczą tylko bachory". Cóż za smutne historie muszę się za tym kryć.

Anatomia zimnych suk

Był sobie Piotruś. Był szczerym, prawdziwym, autentycznym dzieckiem. Robił to, na co miał ochotę. Gdy było okej - cieszył się. Gdy było źle - nie grał kozaka, lecz po prostu płakał.

Gdy podrósł - zakochał się za zabój. Jednak miłość tak okazała się feralna - Piotruś został odtrącony, a jego uczucia zignorowane. Płakał wiele godzin do poduszki, aż w końcu mu przeszło i wrócił do normy.

Piotruś zakochał się potem po raz kolejny. Niestety - znów nieszczęśliwie. I znów płakał.

Historia ta powtórzyła się jeszcze 2 razy. Ostatni raz już nie płakał.

Co się stało?

Doszedł do wniosku, że był ofiarą (lipna iluzja). I że teraz to on chce ranić innych, że chce być agresorem (wjebał się w kolejną lipną iluzję). I zrezygnował z daru bycia Autentycznym na rzecz maski pt. "Jestem zimnym skurwysynem i nikt mnie już nie zrani".

Zrezygnował z empatii, czyli jedynej prawdziwej etyki. Zrezygnował z miłości, wdzięczności, radości. Teraz gra kozaka. I mocno wierzy w tę rolę. Zapomniał, że jest aktorem. Myśli, że przedstawienie jest jego życiem. Ryba nie wie, że siedzi w wodzie, dopóki się jej nie wyłowi. Tak samo Piotruś nie wie, jak bardzo siedzi w iluzji, dopóki nie opuści szamba, w jakie się wjebał swoimi halucynacjami.

Skąd ja to wszystko wiem? - to dobre pytanie.

Sam byłem taki. Dokładnie taki. Toczka w toczkę.

Gdy zaczynałem pisać tego bloga, byłem intelektualnym kozakiem. Oto ja, DreamWalker, zimna pizda, która pokaże Ci, jak można być samemu i czuć się z tym dobrze. Jak olewać facetów. Wiele moich komentarzy było złośliwych i kąśliwych, jak te Mava z ostatnich postów. Mój umysł szalał, w ogóle nie miałem kontaktu ze swoim Sercem. Żyłem w wiecznej dekoherencji.

Ale chwała Wszechświatowi - w ręce wpadły mi odpowiednie informacje. Odkryłem dzięki nim, że nie ma nic ważniejszego, niż bycie w spójnej koherencji - czyli stanie, w którym serce może spokojnie pracować.

I wtedy zaczęło wszystko stawać na głowie.

Płakałem z powodu związków, które skończyły się 2, 3 lata temu. Myślałem, że mam to za sobą, ale nie - ja to po prostu w sobie stłamsiłem, bo nie wiedziałem, co mam z tym zrobić. I historii do przepłakania było więcej i więcej a ja ryczałem jak dziecko. Wiele dni, długie godziny. Odrabiałem zadanie.

Ulga, jaka przyszła po tym, jest nie do opisania. Zacząłem znów otwierać się na ludzi. Nawiązałem głębokie przyjaźnie z ludźmi, których uwielbiam nad życie. Otworzyłem się na Miłość - tę megaprawdziwą, przyjemną, cudowną i leczniczą.

A drogą do tego był płacz.

Gdy się rodzimy - płaczemy. To jest Autentyczne. A Mav widzi w tym słabość, chwast mentalny i zakłócenia percepcji. Pyta mnie w komentarzu: czemu wcześniej nie rozpoznałem, że to nie TEN JEDYNY? Myśli, że całe życie trzeba się przed chronić przed wpadką - bo kieruje się lękiem a nie miłością. Ja nie potrzebuję rozpoznawać, czy to TEN JEDYNY, bo po pierwsze nie wierzę w ideologię, że istnieje ten jedyny, a po drugie - nie boję się, że mnie ktoś wyrucha i porzuci. Gdyby tak było, w ogóle nie zaczynałbym niczego z nikim.

Teraz, gdy jestem Sobą, można mnie zranić. To prawda. Koniec z maskami, że "nie można mnie zranić". Można a ja się tego nie boję. Chcesz? Przejedź się po mnie w komentarzu - proszę bardzo. Dotknie mnie to do żywego. Wypłaczę się, oczyszczę z kolejnej lipnej historii i będę lepszy niż byłem (a Ty niestety nie). Drugi raz tego nie zrobisz, bo moje serce uczy się teraz płynnie, w co/ kogo warto inwestować. A ja mu w tym nie przeszkadzam swoim umysłem, który do tej pory myślał, że "wie lepiej, co dla mnie dobre".

Kurwa, jak bardzo się mylił.

Typy masek
  • "Zimny Skurwysyn" - twierdzi, że faceci to dranie (sam jest facetem, więc wyraża opinię również o sobie samym!!!). Jest chłodny w obyciu. Nie ma w nim grosza empatii i niedoszukasz się jej (choć on sam twierdzi, że wie, co odczuwają inni). Podejmuje decyzje tylko w oparciu o swoje potrzeby (potrzeby wynikają z lęku!), wyrzekł się pragnień (pragnienia idą z serca!), całkowicie ignorując potrzeby i pragnienia innych ludzi (twierdzi, że powinni sobie sami radzić ze sobą i ma ich gdzieś). Odcina się od jakichkolwiek problemów - "co złego to nie ja". Mówi "To Twój problem, nie mam z tym nic wspólnego". Albo "Ja się życia nie boję". Często splata ręce na klatce piersiowej (broni energetycznie czakry serca - bo jest wrażliwa). O takich ludziach mówi się, że są "bez serca" - dosłownie oddając stan ich energii. Zimne skurwysyny tworzą siebie, wierząc w bolesne historie zranienia, rozczarowania i odrzucenia. Nie przepłakali ich, jak to robią dzieci (bardzo skutecznie), lecz uznali je za objaw swojej słabości, który trzeba wykorzenić, wyrzec się ich lub stłamsić.
  • "Ofiara Losu" - jest to lustrzane odbicie Zimnego Skurwysyna. Wszyscy go wciąż ranią, jest przecież taki delikatny i wrażliwy. Nawet podmuch wiatru może go zmieść z powierzchni ziemi. Oddają odpowiedzialność za swój stan emocjonalny wszystkim dookoła. Przejmują też ich cierpienie, bo są męczennikami. Ofiarom Losu żyje się źle, bo są wiecznie przepełnieni lękiem, czy ktoś znów ich nie zrani. Ofiara Losu kryje się wewnątrz każdego Zimnego Skurwysyna. Inaczej Zimny Skurwysyn nigdy nie musiałby powstawać. Ofiara, zgodnie z efektem samospełniającej się wyroczni, sprowadza na siebie samych katów - wszyscy chcą ją lać, bić, upokarzać, ranić bez sensu. Wiesz, my się tutaj możemy śmiać i widzieć, w jakim kurestwie tacy ludzie siedzą, ale oni tego nie widzą, jak ta ryba w wodzie. I bardzo cierpią, bo żyją w strasznym świecie.
  • "Wielka Kurwa" - to jest dopiero historia. Wielka kurwa cały czas opowiada o swoich podbojach. Wylicza fiuty, które ssał w swoim życiu, opowiada o podbojach, o wielkich kutasach, które lądowały bez oporu w jego dupie. Ile to on się nie rżnął, ile to on spermy nie wypił. Wielka kurwa naśmiewa się z prawiczków czy z ludzi, którzy w seksie widzą coś więcej, niż dyscyplinę sportową. "Spałeś tylko z dwoma facetami w życiu? hhahaha!" i ze śmiechu zakrywa usta. Ma Ci być wstyd, bo Wielka Kurwa buduje teraz swoje ego - myśli, że jest kimś lepszym, bo przejebał więcej facetów, niż Ty. O to w tym chodzi, nie wiedziałeś? Jaka historia kryje się za Wielką Kurwą? Historia wielkiej frustracji seksualnej. Ktoś latami marzył o wspaniałym seksie i nie mógł dopiąć swego. Ktoś, kto czuje, że pod względem seksualności coś jest z nim nie tak (kolejne baje). Więc buduje wokół siebie aurę, jaki to z niego nie jebaka, żeby nikt nie odkrył jego wstydliwego sekretu - że w życiu seksualnym nic mu się nie udaje.
  • "Cnotka Niewydymka" - lustrzane odbicie Wielkiej Kurwy. Uważa, że częste uprawianie seksu jest powodem do wstydu i trzeba się bać, żeby nikt się nie dowiedział, jak często się jebie. Trochę to przypomina chrześcijańską hipokryzję - "jestem bardziej święty, niż sam Papież". Cnotka Niewydymka ma obszary tabu. Nie rozmawia o seksie, uważa to za wstydliwe i nie na miejscu. Cnotka szybko złamie swoje zasady, jeśli nikt ważny tego nie widzi. Niby się nie kurwi - ale tylko przy swoim chłopaku. Gdy on zniknie, dostajesz od Cnotki list, że ma wolną chatę na weekend. Pozdrawiam Cię Adrian :)
Za tymi maskami kryje się zawsze smutny dramat. Historia, która przepełnia tych ludzi głęboki lękiem i każe im się bronić. To smutne i jeśli tak, jak ja, kierujesz się sercem, zauważysz, że trzeba im współczuć i wspierać ich w tym, aby w końcu zdjęli swoje maski i byli sobą.

Jak porzucić maski?

By być Autentycznym, jak dziecko, musisz porzucić swoje maski. Bez względu na to, jakie maski założyłeś, jest jedna droga, by je porzucić - skontaktować się ze swoim Sercem. Gdy wyrobisz sobie nawyk kontaktowania się ze swoim Sercem (zadając mu ciągle pytanie: jak się z tym czujesz?), na poziomie umysłu dotrzyj do swoich historii. Zobacz, kiedy to się zaczęło, w jakich okolicznościach powstało. I wtedy zaczniesz płakać.

Kto wie, ile będziesz płakać.

Znam przypadki, że ludzie płakali wiele dni, nawet tygodni, zanim ostatecznie się oczyścili.

A gdy będziesz płakać - ciągle miej kontakt ze swoim sercem. Ten płacz będzie się różnił od tamtych płaczów kiedyś, gdy cierpiałeś. Ten będzie Cię uwalniał. Będziesz czuł coraz większy spokój i równowagę. To będzie znak, że wracasz do stanu koherencji. Maska będzie zdjęta. A Ty bez skrępowania będziesz mógł przyznać się, z iloma facetami się bzykałeś i nie będziesz się bał, że ktoś to oceni i jak. Będziesz mógł powiedzieć, że jesteś miękką ciotką, która ryczy po nocach, a jeśli ktoś oceni Cię po tym i powie, że jesteś miękiszem i słabeuszem, będzie Cię to bawiło. Tak szczerze.

I oto ja - prawdziwy DreamWalker. Płaczę, jak dziecko, jak mały bachor, gdy ktoś mnie zrani. A potem znów uśmiecham się do życia. I piszę o tym tutaj, na tym blogu. I wiem, że czyta mnie wiele inteligentnych, wrażliwych osób, które nadają na tych samych falach koherencji, co ja.

PS. Do Mava: Chłopie, to jest już śmieszne :) Po Twoim ostatnim komentarzu widzę, że nie zakumałeś kompletnie NIC, że jesteś zamkniętą całością, która wie lepiej i koniec kropka. Przyjdzie mi się i z tym pogodzić. Chcesz mnie wrzucić w swoją ramę, ale ja jestem za stary na takie sztuczki. Moje odpowiedzi szły z empatii, bo współczuję Ci, że oceniasz najwspanialszą osobę w swoim życiu jako "skurwysyna" (siebie!). Twoje teksty idą z poziomu oceny umysłowej i nie mają na celu zmienienia mnie na lepsze, lecz uczynienia ze mnie kolejnej zimnej suki. W myśl zasady "dokopmy mu, niech się hartuje". Jestem poza Twoim zasięgiem już. Pierwszy raz Ci się udało, teraz mnie bawisz :)

Mav, weź sobie głęboko do serca, to co Ci teraz piszę: siedzi w Tobie mnóstwo umysłowego dziadostwa i póki tego nie przerobisz Sercem, będziesz widział w moim blogu odbicie samego siebie - czyli chamstwo, słabość, wulgarność i co tam jeszcze widzisz.

I zapamiętaj jedno - mój blog jest dla mnie i będę tu pisał, co mi się będzie podobało - bez względu na Twoje nierealne bajki, które opowiadasz. Czytaj sobie dalej moje teksty złośliwym tonem głosu :)

TOP 10 miesiąca