Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

sobota, 27 czerwca 2009

Ramy relacji - czyli jak robić jasne sytuacje i mądrze zarządzać swoimi znajomościami?

"Albo będziesz mój, albo wypierdalaj" - oto proste motto, którymi kieruje się część Gejów. Innymi słowy - spotykasz się z takim kimś, idziecie do knajpy, gadacie o dupie Marynie i jaką śmiercią zginie a potem się zaczyna - albo padniesz mu w ramiona, wyznasz miłość do końca życia, albo jesteś nieczułą szmatą, idź precz za horyzont i nie wracaj.

A Ty, mój Drogi, jako że masz mózg, potrafisz lepiej kształtować relacje międzyludzkie. My, profesjonaliści od rozwoju osobistego :P nazywamy to umiejętnością nadawania ram. Wyobraź sobie, że masz jakiś obraz, np. przedstawiający wielkiego penisa (powiedzmy w stylu impresjonistycznym, bo zawsze do mnie przemawiał :) Jakie ma znaczenie ten obraz? To zależy, gdzie go umieścisz. Co innego owy wielgachny penis będzie znaczył, gdy powiesimy go w sypialni, co innego, gdy wystawimy go na sprzedaż na głównej ulicy w mieście, co innego, gdy obraz ten ozdoby ścianę ekskluzywnej galerii sztuki czy będzie centralnym punktem krzyża...

Tym właśnie są ramy - w zależności, w jaką ramę wsadzisz dane doświadczenie, tak będzie przez Ciebie rozumiane.

Panowie, którzy wyznają motto wymienione na początku, mają tylko dwie ramy związków międzyludzkich: "związek" i "wojna". I nic więcej. To bardzo zubażające i przykre, zatem dziś rozszerzymy wachlarz ram, które możesz nadawać relacjom, jakie tworzysz z ludźmi.

1. Kumplostwo.

Możemy zdefiniować, że kumpel to ktoś, z kim pójdziesz na imprezę, napijesz się, poplotkujesz. Nie musicie mieć wspólnych tematów czy zainteresowań. Widzicie się raz na miesiąc i po prostu robicie jakiejś jaja, opowiadacie dowcipy. Energia dobrego humoru i wspólne zajęcie (np. grillowanie, tańczenie na dyskotece) - to jest to, co scala kumpli.

2. Przyjaźń.

Przyjaciel to ktoś, kogo życiem interesujesz się tak, jak swoim. Jesteś z nim zasocjowany - co znaczy, że jeśli ktoś atakuje jego, to tak, jakby atakował Ciebie (co nie musi mieć racji bytu w przypadku kumplostwa). Z przyjacielem macie wspólne tematy, wymieniacie się opiniami i mówicie o swoich odczuciach. W pewnym sensie przyjaciel stanowi odmianę psychoterapeuty - słucha Twoich problemów, rozumie Cię emocjonalnie i logicznie, wyraża współczucie i proponuje jakieś rozwiązania. I to jest ok. Jeśli nie jesteś mistrzem w zmienianiu ram - nie ma w przyjaźni miejsca na seks. Energia seksualna niesie ze sobą takie emocje, jak np. zazdrość, czego przyjaźń mogłaby nie przetrwać. Przyjaźń scalana jest przez energię serca.

3. Romans.

Niezobowiązujący wstęp do poważniejszego związku. Romans polega nie tylko na łączeniu się energią serca, ale przede wszystkim energią seksu. Romans niczego nie obiecuje, jest po prostu korzystaniem ze swojej cielesności, dobrą zabawą, upojnymi nocami. Byciem z kimś tu i teraz i nierobieniem planów. Często na tym etapie Geje przechodzą zbyt szybko do ramy "Poważny związek" bez upewnienia się, czy to jest odpowiednia osoba. Romans ma służyć temu, byś poznał osobę w kontekście seksu - tam bowiem nie ma masek, tam masz do czynienia z prawdziwością i autentycznością drugiej osoby - z jej pragnieniami, kompleksami, marzeniami i obawami. Dopiero wtedy możesz ocenić, czy chcesz być z kimś na dłużej, czy powrócić do ramy "kumpel".

4. Związek wizytowy.

Coś pośredniego pomiędzy przygodami romansowymi a poważnym związkiem na serio serio - czyli związek wizytowy. Nie mieszkacie razem, ale czujecie, że chcecie być ze sobą na dłużej i na poważniej. Odwiedzacie się często, dajecie sobie zarówno mnóstwo miłości, jak i wolności. Macie czas, by być razem, pożądać się i kochać, ale również potęsknić i pobyć w samotności - by pod nieobecność partnera móc poczuć, jak Wam siebie brakuje. Niektórzy uważają, że ten typ związku jest lepszy od związku, w którym mieszka się razem - bo partnerzy się sobie nie nudzą, nie irytują się sobą nawzajem (jak to ma często miejsce podczas mieszkania razem), nieustannie zbliżając się do siebie i oddalając.

5. Poważny związek.

Tu chyba nie muszę tłumaczyć. Mieszkacie razem, macie swoje gniazdko, razem stawiacie czoło życiu, razem myjecie naczynia, wynosicie śmieci, robicie pranie. Ten typ związku - z racji częstego przebywania ze sobą - wymaga od Ciebie sporo. Przede wszystkim musisz liczyć się z habituacją - partner Ci spowszednieje, podobnie tak, jak Ty jemu. Nie będziecie się sobą podniecać, jak szczeniaki na początku, za to będziecie budować wspólnotę - już nie tylko opartą na uczuciach, ale też na finansach, posiadanych dobrach, terytorium. To sztuka, wymaga dyplomacji, umiejętności negocjacji i dostrzegania wspólnych celów w każdym waszym konflikcie. Ostatecznie związek z drugim człowiekiem ma podnieść jakość Twojego życia - trwale i znacząco.

Aby stworzyć z kimś poważny i udany związek, potrzeba równowagi energetycznej po obu stronach: harmonii energii męskiej, żeńskiej, energii seksu, intelektu i serca. Poważny związek wiąże się z pewnymi obietnicami, które składasz... nie, nie drugiej osobie, lecz SOBIE. Deklarujesz przed samym sobą ,że zaopiekujesz się swoim partnerem, że będziesz go wspierał i dawał mu to, co w Tobie najlepsze, ciągle ucząc sie, jak być lepszym. Poważny związek to też tworzenie wspólnych planów i umiejętność łączenia dwóch stylów życia - Twojego i partnera.

Oczywiście niniejsza lista ram nie jest zamknięta. Z moich obserwacji wynika, że ludzie robią jeszcze inne ramy, np. ramę obwiniania ("on jest winny") - która nadaje się wspaniale do zakańczania związków/ relacji w złym smaku, czy też ramę "kolegi od seksu" - dla relacji opartych na egoistycznym zaspokajaniu siebie za pomocą ciała drugiej osoby. Do wyboru, do koloru :)

***

Czy wiesz, jaką ramę nadać swojej znajomości z daną osobą? Po czym poznasz, że dana znajomość to "kumplostwo", "przyjaźń", "romans"...? ... albo jeszcze coś innego.

Gdy już to ustalisz, pozwól, że dam Ci swoją sugestię: bądź elastyczny i naucz się szybko zmieniać ramy. Życie jest dość dynamicznym procesem (przynajmniej w niektórych przypadkach). Twoja zdolność do szybkiego podejmowania decyzji, kto jest kim i jaką robisz z tym kimś relację, jest kluczowa. Wierz mi - dywagowanie miesiącami, czy być z kimś, czy nie i na jakich zasadach, jest druzgocące dla psychiki (niespójność wykańcza - Ciebie i okolicznych ludzi).

Jeśli ktoś, z kim jestem w poważnym związku, nagle "wypada z kryteriów" (np. zaczyna mnie traktować jak kumpla, łamie ważne zasady) - szybko zmieniam ramę na "kupel" i już. Gdy skoryguje swój lot i da do zrozumienia, że były to tylko tymczasowe turbulencje, równie szybko możemy przejść z powrotem do związku na bardziej serio. Ma to ogromny potencjał - bo jasno komunikuje drugiej osobie, w jakim jest położeniu względem mnie. Nie ma tutaj miejsca na wewnętrzne dylematy.

To nie kurczowe trzymanie się jednej ramy czyni nas szczęśliwymi, ale ich szeroka gama i umiejętność szybkiej zmiany tychże ram, gdy zachodzi taka konieczność. Umiejętność różnorodnego nazywania sytuacji, w których się znajdujesz, sprawia, że wiesz, jakim zestawem reguł się kierować, by mądrze zarządzać swoimi relacjami. Korzystaj.

czwartek, 25 czerwca 2009

Gaydar - czyli jak rozpoznać Geja

Długo nie wierzyłem, że istnieje coś takiego, jak legendarny, mitologiczny gejdar - umiejętność rozpoznawania Geja w tłumie heteryków. Jednak przekonało mnie to, jak pewnego razu udaliśmy się ze znajomymi do knajpy i zauważyliśmy, że przyjęli tam nowego kucharza. Mój kumpel (siema Andrzej), po dłuższej chwili namysłu, stwierdził, że facet jest gejem. "Ta, ta, jasssne" - pomyślałem. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że kucharz na drugi dzień zagadał do niego na słynnym portalu na "f" i wszystko było już jasne.
I oto w mej głowie zrodziło się pytanie - po czym poznać Geja? Czym Gej różni się - w zachowaniu, wyglądzie czy ubiorze - od heteryka?
Sięgnąłem do mądrej literatury i poszukałem odpowiedzi. I muszę przyznać, że wynik moich poszukiwań zaskoczył nawet mnie. Oto, jak ustalić, czy gość, jest Gejem - w sytuacji, w której nie jest to do końca jasne i kontekście, w którym raczej nie podejdziesz do niego i nie spytasz wprost, bo ryzykujesz zęby na podłodze.

1. Leworęczność. Wielu badaczy podkreśla związek pomiędzy poziomem różnych hormonów płciowych, leworęcznością a zachowaniami seksualnymi. Wg badań przeprowadzonych w USA, 50% osób leworęcznych jest homoseksualna albo ma skłonności homoseksualne. Pamiętaj jednak, że to nie znaczy, że 50% Gejów jest leworęcznych - to może nie działać w drugą stronę i pewności nie ma, bo badań brak. Jednak, jeśli ktoś jest leworęczny, szansa, że jest Gejem, wynosi 50:50. Co więcej - rośnie, jeśli okaże się, że jego rodzice są praworęczni, oznacza to bowiem, że nie odziedziczył tej cechy genetycznie, lecz powstała ona w wyniku zmienionego poziomu hormonów płciowych w okresie, gdy siedział jeszcze w brzuchu mamy. A to z dużą szansą wskazuje na homoseksualizm.

2. Zestresowana matka. A to Ci dopiero - brzmi jak żart, ale nic bardziej mylnego. Pewni badacze odkryli, że w czasie wojny rodzi się więcej homoseksualistów. Ustalono (wiem to z poważnej publikacji PWN pt. "Mózg a zachowanie"), że matka - narażona na wojenne trudy - produkuje więcej hormonów stresów, które upośledzają wydzielanie u płodu androgenów, czyli hormonów płciowych odpowiadających ze męskie cechy (również osobowości). Oczywiście nie trzeba wojny, by matka była zestresowana. Tak więc słuchaj jego historii - jeśli opowiada o wiecznie zestresowanej matce - szanse, że jest Gejem rosną jak na drożdżach.

3. Ma brata bliźniaka. Procent homoseksualistów w populacji wynosi 6% i jest to stała dla całego świata - bez względu na kulturę czy wychowanie. Jednak w przypadku bliźniąt jednojajowych - szansa, że oboje są homoseksualni, wynosi 27%. A to już statystyczne coś, nie sądzisz? Informacja o tym, że ma brata bliźniaka (wyłącz błagam teraz te cholerne zboczone filmy porno, które zacząłeś kręcić w głowie, przedstawiające dzikie trójkąty z bliźniakami hahahaah:) jest zatem znacząca dla postawienia ostatecznego rozpoznania.

4. Łagodne przechodzenie przez okres dojrzewania. Heteroseksualni młodzi mężczyźni w okresie dojrzewania stają się o wiele bardziej agresywni, buntowniczy i niepokorni. U większości homoseksualistów jest nieco inaczej. Okres dojrzewania przechodzą o wiele mniej gwałtownie, mniej buntowniczo (prawdopodobnie za sprawą niższego poziomu androgenów lub za sprawą nieco innej budowy mózgu, który wydaje się być na androgeny mniej podatny, niż w przypadku heteryków). Zatem ponownie słuchaj go i jego historii i weryfikuj, jak przechodził okres dojrzewania. Uciekał z domu? Wiecznie kłócił się z rodzicami? Czy może żył z nimi w miarę pokojowo w tamtym czasie? (zakładam, że już dojrzał).

5. Ma wielu starszych od siebie braci. Jak pokazują pewne badania, szansa, że chłopiec okaże się Gejem rośnie, proporcjonalnie do ilości urodzonych przez daną kobietę synów. W przypadku pierwszego syna szansa jest stosunkowo niewielka. Każdy kolejny urodzony syn zwiększa szansę, że urodzi się Gejątko :) Jest to związane z dziedziczeniem tzw. DNA mitochondrialnego, które otrzymujemy w całości od matki i którego zadaniem jest modyfikowanie płci noworodka. Z każdym kolejnym urodzeniem, mechanizm ten ulega zmianom w ciele kobiety i stąd takie efekty. Mechanizm ten nie jest jednak do końca poznany.

6. Zachowanie bardziej zbliżone do kobiety. Zmiany hormonalne w płodzie dziecka odbijają się na budowie mózgu osoby. Heteroseksualni mężczyźni charakteryzują się większą asymetrią półkul - z przewagą półkuli prawej, odpowiedzialnej za obrazy i myślenie przestrzenne. Natomiast lewa półkula jest u nich mniejsza. Odpowiada ona za posługiwanie się słowami. Dlatego faceci hetero raczej nie mają problemów z zadaniami wymagającymi wyobraźni przestrzennej (topografia terenu, tworzenie konstrukcji etc.), natomiast ich słownictwo jest o wiele prostsze, mniej wyrafinowane niż w przypadku kobiet i Gejów. Hetero częściej mają np. dysleksję czy jąkanie. Gej o wiele łatwiej będzie rozmawiał o np. swoich uczuciach, ponieważ ma większe połączenie pomiędzy półkulami (tzw. spoidło wielkie) niż faceci hetero, którzy jedyne, co potrafią powiedzieć o swoich emocjach to to, że czują się w danej chwili dobrze lub źle. A i tak najczęściej mają na myśli doznania fizjologiczne (np. zmęczenie), a nie swoje emocje czy uczucia. Dlatego Gej szybciej zostanie pisarzem, dziennikarzem, poetą etc. - z łatwością bowiem jego półkule komunikują się ze sobą, uwalniając przepływ obrazów, dźwięków i odczuć z wyobraźni.

[dodano 25 września 2013r.]

7. Palce dłoni. U mężczyzn o orientacji homoseksualnej przeważnie palce wskazujące dłoni są zbliżone pod względem długości do palców serdecznych (nie mylić z palcem środkowym) lub też ich palce serdeczne są krótsze od wskazujących. U mężczyzn hetero palce serdeczne są zazwyczaj wyraźnie dłuższe od wskazujących. Jest to prawdopodobnie związane z poziomem testosteronu w łonie matki. 

8. Kierunek skrętu włosów na głowie. U większości heteroseksualnych mężczyzn włosy na czubku głowy skręcają zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Tylko u 8% z nich włosy układają się odwrotnie. W przypadku gejów 23% z nich jest w posiadaniu włosów skręcających się odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. W ich przypadku grzywka układa się więc do lewej strony.

9. Odciski palców. Odciski małych palców u dłoni oraz kciuków wskazują, że mężczyźni homoseksualni (podobnie jak heteroseksualne kobiety) mają wyraźnie gęstsze linie papilarne. 

Geje to czy nie geje? :)

10. Ogólne wrażenie. 75% ludzi rozpoznało geja po tym, jak mówi. Ok. 70% ludzi rozpoznało geja "na czuja", patrząc tylko na jego zdjęcie (które nie sugerowało w żaden sposób orientacji, np. nie było w tle tęczowych flag :). W kwestii rozpoznawania orientacji seksualnej u mężczyzn możemy więc raczej polegać na swojej intuicji.

[koniec update'u]

Bardziej kobiecy mózg sprawia, że Geje imają się również zawodów związanych ze sztuką czy kreacją. Bywają fryzjerami, stylistami, projektantami wnętrz, mody, malarzami, kompozytorami etc. Będą też przywiązywać większą uwagę do ubrania, wyglądu, ubierać się w sposób bardziej wyszukany czy oryginalny i pewnie doskonale wiesz, o czym teraz mówię: dobieranie mocniejszych kolorów, kontrastów, obcisłe koszulki, więcej błyszczących dodatków, kosmetyki. Tutaj niestety nie mam źródeł naukowych, które by mnie poparły w moim twierdzeniu, natomiast biorę to z doświadczenia i dość sporej próby, na której opieram swoje obserwacje i myślę, że również Ty zauważysz tę prawidłowość.

Podobnie Geje mniej interesują się sportem i rywalizacją, co jest cechą implikowaną przez androgeny, czyli hormony robiące z facetów facetów :) Raczej nie oglądają meczy, nie śledzą rankingów i statystyk sportowych. Geje - z racji bardziej kobiecego mózgu - będą interesować się współpracą, harmonijnym współżyciem z innymi etc. niż tworzeniem hierarchii (jak w wojsku), stawianiem sobie celów czy osiąganiem wyższego prestiżu czy statusu społecznego.

Ponadto - faceci hetero dzwonią do siebie głównie, by załatwić jakieś prawy, interesy (mają określony cel). Ich tematy oscylują wokół dup, interesów i gadżetów (auta, telefony etc.). Gej będzie kontaktował się głównie po to, by podtrzymać kontakt, spytać, co słychać i jak leci. Heterycy tego nie robią. Ich jednoczy głownie wykonywanie wspólnych działań, osiąganie wspólnych celów. Nas - wspólne tematy, plotki (znasz to skądś?) i po prostu wspólne przebywanie razem. Dlatego też często szybciej dogadują się z kobietami. I dlatego otoczeni są koleżankami :)

Heteryk będzie też miał skłonność do podejmowania decyzji na bazie danych, liczb, statystyk, faktów, a więc będzie mniej emocjonalny a bardziej chłodny, logiczny. Geje z kolei podejmują decyzje bardziej na bazie emocji, impulsu, uczuć. Będą też te uczucia bardziej wyrażać, czasem wręcz popadać w egzaltację (nadmierne okazywanie uczuć), opowiadać o nich i dzielić się nimi z otoczeniem.

I ważna uwaga na koniec tego działu: powyższe opisy to zbiór generalizacji (uogólnień), a generalizacje zawsze są fałszywe - dlatego zawsze znajdziesz jakieś wyjątki od powyższych reguł (Gej, który ogląda mecze, jest szefem, kocha rywalizację czy burzliwie przechodził okres dojrzewania). To nie oznacza jednak, że powyższe uogólnienia nie są przydatne! Bo są i to bardzo.

***

To były neurologiczne-hormonalne podstawy bycia Gejem. Ale to nie wszystko. Istnieją też inne wskazówki w zachowaniu, które mogą nam powiedzieć, czy ktoś jest Gejem, czy nie, podczas rozmowy.
Spytałem znajomych, którzy mają gejdar (co zostało potwierdzone w praktyce, doświadczalnie), o to, jak to robią. Wszyscy stwierdzili, że "to czują" - rozmawiają z kimś, obserwują go i czują (intuicja im podpowiada), że ten ktoś może być Gejem. Skąd mają tę pewność? Oto umiejętność rozpoznawania Gejów rozbita na fragmenty:

- obserwuje - Gej, podczas rozmowy, baczniej i dokładniej Cię obserwuje, niż heteryk. Prawdopodobnie jest to związane z tym, że analizuje, czy mu się podobasz, czy nie, i - podobnie jak Ty - również próbuje rozgryźć, czy rozmawia z Gejem, czy heterykiem. Brzmi logicznie i moja intuicja mówi mi, że coś w tym jest.
- będzie uprzejmy, miły, serdeczny - Gej, podczas rozmowy, będzie o wiele bardziej sympatyczny czy serdeczny, niż heteryk (uśmiechy, dłuższe wymiany zdań, podtrzymywanie kontaktu wzrokowego). To logiczne, nie chce zaryzykować, że swoją oschłością da Ci znak pt. "Spadaj". Przecież na którymś poziomie pragnie komunikacji z podobnym do siebie.
- dopytuje się - jeśli się Tobą zainteresuje, pyta, czym się zajmujesz, co robisz i drąży szczegóły. Heteryk robi to rzadziej, bo generalnie gówno go to interesuje, jeśli dopiero się poznaliście.
- sposób mówienia - Geje, w odróżnieniu do heteryków, będą w swoich historiach zawierać szerszy opis swoich emocji i reakcji. Będą też opisywać ludzi i relacje pomiędzy nimi - trochę, jak w telenoweli - kto jest kim dla kogo i od jak dawna, i jak im się układa etc. (mają bardziej rozbudowane mapy społeczne - takie odnoszę wrażenie). Heterycy raczej skupiają się na przekazaniu sedna informacji, opisaniu, jak osiągnęli dane cele - bez wnikania w układy międzyludzkie i sprytnie wycinając opisy swoich emocji. Ludzi będą opisywać ze względu na to, jak przydali im się w osiągnięciu celu. Gdy przedstawisz Gejowi i hetero jakiś problem - hetero będzie szukał jakiś rozwiązań. Gej natomiast będzie zapewniał Cię, że wie, co czujesz - i będzie Ci współczuł. Ot, mała różnica, ale jak wiele mówi :)

To są informacje, które możesz zebrać podczas zwykłej, pozornie nic nie znaczącej rozmowy. I oczywiście nigdy nie możesz mieć pewności 100 %-owej, czy Twój rozmówca jest Gejem. Zawsze możesz trafić na heteryka z dość kobiecym mózgiem, albo Geja z mózgiem bardzo męskim. Miej zatem oczy i uszy szeroko otwarte i pamiętaj, że żadna z powyższych zasad nie musi być zawsze prawdziwa. Bo odpowiedzią na to, czy ktoś jest homo, czy hetero, jest osoba, z którą w danej chwili rozmawiasz.

środa, 17 czerwca 2009

Największy gejowski mit - "Geje myślą tylko o seksie"

Wg jakiejś tam zapomnianej mitologii, żył kiedyś król o imieniu Pigmalion (uroczo, prawda?). Pigmalion, prócz dzierżenia insygnii królewskich, uwielbiał rzeźbić. Pewnego dnia naszła go wena i wyrzeźbił z marmuru piękną kobietę (lub faceta - to mit w wersji gejowskiej). Była ona tak porażająco piękna, że się w niej zakochał. To oczywiście doprowadziło go do depresji, bowiem wyrzeźbiona panna, mówiąc metaforycznie i dosłownie, miała serce z kamienia i była chłodna, jak głaz.

Bogowie, widząc rozpacz Pigmaliona, postanowili ożywić posąg kobiety, by król mógł zaznać smaku prawdziwej miłości. Potem naturalnie żyli długo i szczęśliwie. Czy to nie romantyczne?

Opowieść ta jest metaforą tzw. zjawiska samospełniającej się wyroczni - czasem zwanego też właśnie efektem Pigmaliona. Zjawisko to polega na tym, że zazwyczaj dostajemy to, czego się spodziewamy. Zakładając z góry, jakie będą efekty np. naszej komunikacji z szefem w sprawie podwyżki, tworzymy rezultaty. Gdy pracownik idzie do przełożonego z zaciśniętymi zębami i z myślami w stylu "Pewnie mi skurwiel nie da, więc idę się tylko upewnić, że jest skurwielem" - szef na nieświadomym poziomie wyłapie, co myśli o nim pracownik, i odeśle go z kwitkiem. Bo niby dlaczego miałby mu płacić, jeśli delikwent tak o nim myśli?

Fakt, że nasze losy kształtują się zgodnie z tym, co sądzimy, że się wydarzy, burzy niektórym krew w żyłach. Z jednej strony jest to cholernie wyzwalające - "oczekuj najlepszego" to dobra rada w tym momencie - z drugiej mało kto chce przyznać, że wszystkie te porażki, które ma na koncie, są jego autorstwa. Niemniej jak inaczej można się uczyć, jeśli nie bierze się odpowiedzialności za swoje porażki?

Przejdźmy jednak do sedna, a więc do totalnie fałszywego, zubażającego myślenia, że "geje myślą tylko o seksie".

Ten okrutny stereotyp powstał wieki temu. W każdym społeczeństwie Geje tworzyli undergroundowe struktury - kluby, sauny etc. - w których się spotykali. W czasach, gdy homoseksualizm był takim tabu, że nawet nikomu nie przyszło na myśli, by ten temat wywlekać publicznie (prawie, jak dziś), Geje żyli w wiecznym strachu. Spotykając się z facetami, ryzykowali swój status, reputację, posady, czasem nawet życie. W takich warunkach nie było mowy o stworzeniu żadnej stałej relacji opartej na uczuciach. Pewnie zdarzały się zakochania i to nieraz. Niemniej przeciętny Gej tak silnie był zdominowany głosem społecznym (czyli Matrixem), że wybijał sobie z głowy marzenia o wspólnym mieszkaniu z facetem. Uciekał więc po nocach od żony i dzieci, by bzyknąć jakiegoś kolesia w bardzo romantycznych miejscach, jak nieczynne fabryki czy podziemne przejścia.

Myślisz, że to było dawno?

Jeszcze zza komuny takie coś było - powiedzmy - normalką. Pomyśl - nie było Internetu i komórek. Anonse towarzyskie Geje pisali na ścianach szaletów miejskich, o której chcieliby się spotkać. Oczywiście był to sport dla tych bardziej odważnych zawodników, bo Ci z tzw. dobrych domów siedzieli na tyłku i wybijali sobie z głowy myśli o nagich facetach.

Dziś czasy się zmieniły. Za sprawą potęgi Internetu coraz więcej osób decyduje się założyć profil i poszukać swojej drugiej połówki. Oczywiście, że pierwsi, którzy to zrobili, to sportowcy, którzy szukają na raz, góra dwa - stąd wrażenie, że jest ich tak wielu. Przynajmniej takie wrażenie było kilka lat temu, gdy 90% anonsów miał w temacie "sex", a nawet, jeśli nie miał, to i tak o seks chodziło.

Ja jednak zawsze w głębi serca wierzyłem, że sprowadzanie relacji męsko-męskich tylko do seksu jest objawem lęku - lęku, przed stworzeniem związku i trudną walką o utrzymanie go w naszym dość konserwatywnym społeczeństwie. Umawianie się na seks jest też często nieudolnym wrażaniem potrzeby bliskości. Ktoś mówi, że chce na seks, a w głębi siebie nawet nie potrafi się przyznać przed sobą, że chciałby po prostu się przytulić. Bo to takie "niemęskie", co nie?

Niemniej - jak to bywa z ludźmi - odświeżanie mózgu idzie im nieco gorzej niż odświeżanie powietrza w kiblu czy okienek Windowsa. Dlatego zubażający stereotyp pt. "Geje myślą tylko o seksie" nadal - niestety - jest podtrzymywany przez sporą rzeszę sfrustrowanych, zgnuśniałych kolesi. Pomyśl - do czego może prowadzić takie myślenie?

Pamiętam moment, gdy przyznałem się swojej koleżance do tego, że jestem gejem. Przyjęła do wiadomości, jednocześnie przyklejając mi łatkę "erotomana", który za wszelką cenę chce się ruchać. Nie powiedziała oczywiście tego wprost - wypływało to z jej pół śmiesznych, pół ironicznych tekstów, że ja się "dość często spotykam z facetami" itd. Oczywiście, że się spotykam dość często. I co z tego? Co to znaczy?

Co tu zaszło, uważny obserwatorze? Otóż to - efekt Pigmaliona. Spodziewała się zobaczyć erotomana napaleńca - i zobaczyła. Pozdrawiam Cię Madziu.

Mało, że takie łatki przyklejają nam heterycy - to robimy to sami sobie. Non stop przecież doszukujemy się dowodów, że inni Geje ruchają się na lewo i prawo, w każdym spojrzeniu, dotyku widzimy "coś zbereźnego". Kurwa mać - dajmy se słomy. Jesteśmy facetami i - podobnie, jak heterycy obu płci - myślimy o seksie jakieś 12489792384798 razy dziennie albo nawet więcej.

Co wcale nie znaczy, że stereotyp "Geje myślą tylko o seksie" jest prawdziwy. Zadajmy kilka mądrych pytań, aby się z tym mitem rozprawić:

Wszyscy Geje myślą tylko o seksie? Nie ma takiego, który by nie myślał?

Geje myślą tylko o seksie ... cały czas? 24 h na dobę, 7 dni w tygodniu? Wątpię! Nawet ja robię sobie 5-cio minutowe przerwy :)

Poza tym, skąd możemy wiedzieć, co myślą wszyscy Geje na świecie? Ja nie wiem, bo nie mam kryształowej kulki i nie wróżę z fusów.

A nawet, jeśli myślą o seksie - to w jaki sposób? Czy myślą o nim, jak o np. sporcie, sztuce, zabawie, sposobie wyrażania uczyć, sposobie na zmanipulowanie kogoś? Na pewno style myślenia o seksie wśród gejów różnią się diametralnie w każdym przypadku, ponieważ każdy z nas ma inne doświadczenia, wartości, przekonania etc.

Więc kurwa, zanim ktoś jebnie tekst "Geje myślą tylko o seksie" - niech puknie się w swoją czakrę umysłu - tj. w czoło - i zastanowi się 2 razy.

Prócz tego, że jesteśmy Gejami, jesteśmy też ludźmi. Mamy swoje zajęcia, stanowiska, firmy, szkoły, hobby, ulubione programy w TV, strony internetowe, pasje, sporty etc. Sprowadzanie nas do roli automatów do robienia lodów jest nawet nie tyle zubażające, co prostackie i tak wyrafinowane, jak sałatka z buraka pastewnego.

A na koniec pewna ciekawostka. Wg pewnych badań, które jakieś pół roku temu opublikował Newsweek, ponad 90% Gejów w Polsce ma przekonania konserwatywne - chcą mieć jednego partnera, stałego, bez (s)ekscesów, zdrad i przygód na boku. Zaskoczony? Bo ja nie.

To było raczej dla mnie oczywiste. Paranoja, że wszyscy się ruchają za bułkę z masłem, to efekt myślenia, które degraduje ludzi do miotanych prymitywnymi instynktami zwierzątek, dymających się surykatek. Ja już wiem, że ludzie mają więcej wymiarów, niż wymiar kutasa. O wiele więcej... Tylko czy umiesz je już dostrzec?

niedziela, 14 czerwca 2009

Najlej Krycha bo wysycham - czyli o niemożności zabawy bez alkoholu

Mały Gucio wychował się w porządnym domu... poprawczym. Tam jego opiekunowie, by dziecko nie nasiąknęło (zbyt szybko) negatywnymi wzorcami, gdy chlali na umór, zamykali się w pokoju, tłumacząc Guciowi, że to tylko lemoniada.

Gucio jednak bystrym chłopcem był i szybko zakumał, że dorośli mają swoje wywary, szczochy z gumijagód, po których ze smutnych, szarych i przeciętnych osób, zmieniają się w dusze towarzystwa - są dowcipni, inteligentni i wyluzowani. Wszystko po lemoniadzie.

Jako że zakazany owoc smakuje najlepiej, Gucio już w edukacyjnym nowotworze zwanym gimnazjum szybko zainteresował się procentami. Nie chodzi bynajmniej o miłość do matematyki. Marzenia o dużej flaszce zajmowały w głowie Gucia drugie miejsce po marzeniach o dużym chuju (Gucio był oczywiście gejem :)

I tutaj zaczyna się ciekawie. Gucio walił na wszystkie impry, na których można było nieco łyknąć. Początkowo był nieśmiały, zamknięty w sobie, bał odezwać się do ludzi. Ale z pomocą przychodził alkohol. Z dziką łatwością pomagał przełamać pierwsze lody - tudzież nawet pozwalał je robić pod stołem - a Gucio wszystkich umiejętności socjalnych uczył się bedąc pod jego wpływem.

Po jakimś czasie mózg Gucia nauczył się reguły - jestem klawy, pod warunkiem, że jestem wstawiony. Gucio na trzeźwo bowiem nadal jest nieśmiały, zamknięty i odizolowany od innych.

Czy znasz drogi Geju historię gościa, który uczył się jeździć na rowerze po pijaku? Czy wiesz, że facet ten stał się obiektem badań naukowych, bo na trzeźwo nie umiał tego robić? Wyobraź sobie - gość umiał jeździć na rowerze tylko pod wpływem alkoholu. Peszek, bo jak tu wrócić do domu?

I tu oto zdradzam kolejny wielki sekret ludzkiego umysłu: jeśli jesteś w stanie umysłowym X, to masz dostęp tylko do takich umiejętności oraz informacji, jakich nauczyłeś się będąc w stanie X.

Jeśli ktoś był smutny, ucząc się całek, na egzaminie będzie musiał powrócić do stanu smutku, by cokolwiek zaczaić. Jeśli ktoś uczył się prowadzić auto w stanie permanentnego stresu - zgadnij, w jaki stan będzie musiał wejść, by używać tej umiejętności?

Jeśli czyta to minister edukacji, to niech kurwa wie, że jeśli dziecko przykuje się do ławki, zestresuje a potem się je czegoś uczy, to potem, po wyjściu ze szkoły, dzieciak w sposób naturalny będzie chciał unikać nieprzyjemnego stanu stresu, tym samym unikając wiedzy i umiejętności, jakie przyswoiło będąc w tym stanie.

Gucio zrobił to samo, tylko w innym kontekście. Uczył się, jak wchodzić w interakcje z ludźmi po alkoholu. W związku z tym na trzeźwo nie umie tego robić. Nie umie się dobrze bawić, cieszyć, śmiać, jest po prostu - generalizując nikczemnie - smutnym palantem jeśli się nie napije. Co za szkoda, że Gucio nie wie, że mógłby być równie fajnym gościem na trzeźwo. Traci cenną możliwość a swą wątrobę skazuje na okropne fatum.

Nie przez przypadek piszę tego posta w niedzielę rano, gdy okazuje się, że jestem jednym z niewielu, którzy nie najebali się ostatniej nocy i teraz nie rozmawiają z tygrysem, nie haftują ścian wzorkami menelskimi. Na tym tle czuję się jak nienormalny kosmita, dziwak, odmieniec, bo jak odmawiam picia, to mówię tylko, że nie pijam na trzeźwo. Oni tego nie kumają, bo myślą, że ja coś tracę, podczas gdy ja po prostu nauczyłem się upijać nie alkoholem, lecz atmosferą. Nauczyłem swój móżdżek wchodzić w stan upicia bez alkoholu, co się nawet fizjologom nie śniło.

Tu nawet nie chodzi o oszczędność kasy czy szacun dla swojej wątroby. Tu chodzi o to, że ja mogę wejść w ten stan w 5 minut, bez żadnych zabiegów i akrobacji z kieliszkami. Może to niemodne, ale kurwa mam w dłoni argument, którego nikt mi nie odbierze:

Nazywa się on habituacją.

Im więcej piją, tym więcej pić muszą w przyszłości, bo ta sama dawka alkoholu przestaje wystarczać. Kiedyś, żeby się zajebać, trzeba było 3 piwa. Dziś 6. Jutro 11. Itd. Ja stan "zajebania" mam pod ręką i poniekąd pijany DreamWalker jest narzędziem, którego używam, gdy po prostu chcę się pobawić w towarzystwie.

I przyznam bez gwałtu, że mam nie mam twardej głowy, że pewnie, gdybym napił się kropel na żołądek, to bym skończył w pobliskim rowie. A to przecież wstyd, co nie? Norma w naszym kraju nakazuje mieć głowę twardą i umierać, jak prawdziwy Polak - na marskość wątroby. Kiedyś pierdolną tym wszystkim ludziom pomnik Anonimowego Alkoholika - będzie to wielka wątroba przebita bagnetem.

Wybacz moją dziwność, ale stan alkoholowego odlotu nie jest dla mnie celem samym w sobie - tak jak zresztą cała gama innych gówien, które Matrix instaluje nam w głowie, takich jak telefony, auta czy inne zabaweczki. To wszystko to narzędzie do osiągania rezultatów. Kto o tym zapomina, budzi się na drugi dzień z głową w kiblu i widzi w tafli rzygów na dnie swoje marne, blade odbicie z podkrążonymi oczami. Miał się dobrze bawić, a skończyło się jak zawsze. A zważywszy, że umysł klasyfikuje doświadczenia głównie ze względu na to, jak się one zakończyły - kolo ma problem - bo jego życie składa się z rytmu naprzemiennego picia i leczenia kaca.

I smuci mnie ten fakt, że my - ludzie XXI wieku - znamy marne kilka sposobów na zarządzanie swoimi stanami emocjonalnymi: zakupy, alkohol i inne używki. Tośmy kurwa osiągneli bogate spektrum narzędzi. Ale do kogo mam mieć pretensje, skoro o tym, jak wpływać na swoje emocje mądrze i ekologicznie, wie na tym świecie garstka ludzi, którzy co prawda chcą się tą wiedzą dzielić, ale często są wrzucani do worka z podpisem "szarlatani". Przecież lepiej sie napić, niż pierdolić o takich głupotach, jak ludzki umysł i to, jak na niego wpływać, co nie?

Na koniec będzie mały bonusik - zrób eksperyment neurologiczny. Weź kilka głębokich wdechów, odpręż się i wróć myślami do chwili, gdy byłeś totalnie nachlany i naprawdę dobrze się bawiłeś. Zobacz to, co wtedy widziałeś, usłysz to, co docierało do Twoich uszu. Wtedy też poczujesz się tak, jak wtedy. Pozwól sobie zatopić się w tym stanie. Fajnie, co nie?

Złap ten stan, np. chwyć go - dosłownie - w swoje ręce. Ten gest pozwoli Ci potem łatwo powrócić do tego stanu, gdy tylko będziesz chciał.

Teraz idź w inną stronę. Przypomnij sobie sytuacje, w których Ci tego brakowało. Sztywna rozmowa w biurze? Lipny klimat wśród nowopoznanych osób? Wejdź w te doświadczenia raz jeszcze i podobnie jak poprzednio - poczuj to, co wtedy czułeś. Gdy to się uda, weź stan "zajebania" i wsadź go znów w siebie - w czym pomoże Ci owy gest, który wykonałeś przed chwilą. Poczuj się tak, jakbyś był po alkoholu, tylko w kontekstach, w których zazwyczaj po alkoholu nie jesteś i Ci tego - powiedzmy - brakuje.

Ba! Możesz wyobrazić sobie nawet, że urodziłeś się w tym stanie i przeszedłeś całe życie, mając swobodny do niego dostęp. Zauważ, jak inaczej wyglądałoby Twoje życie, gdyby tak było. To się nazywa powtórnym wdrukowaniem i jest bardzo przydatną techniką zmiany osobistej.

Na koniec mój mały apel, który pewnie nic nie da, ale przynajmniej będę miał czyste sumienie, że to napisałem - traktuj alkohol jak narzędzie do osiągania czegoś, nie jak cel sam w sobie, bo to się potem trudno leczy. Naucz się odmawiać, mówić "stop, kurwa, nie chcę już, bo już mam to, co chciałem alkoholem osiągnąć". Tylko ludzie silni potrafią tak powiedzieć w obliczu tłumu znajomych, którzy nakłaniają do picia. A Ty jesteś silny, prawda?

środa, 10 czerwca 2009

Obciążenia emocjonalne z poprzednich związków - cz.2

Tak, na prośbę moich oddanych fanów, tudzież fanatyków, postanawiam swą decyzją nie tylko kontynuować wczorajszy temat, ale też odmienić nieco tego bloga, posypać go odrobiną zgnilizny, wulgarności, bo przecież nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak chamstwo polane lukrem.

Moje chamstwo natomiast, w odróżnieniu od produktów typu Doda, będzie mieć w środku mądre, filozoficzne nadzienie poparte dowodami naukowymi, by nawet najbardziej wybredne, nielubiące Feela i eurowyborów, podniebienie wyłechtać.

Wczoraj uplotłem wątek o tzw. wdrukowaniach, czyli ważnych dla nas doświadczeniach, na bazie których, niczym na fundamentach, budujemy swoją tożsamość cegła po cegle kolejnych życiowych doświadczeń. Muszę przyznać w całej mojej nieskromności, co mam nadzieje bogowie mi wybaczą, że wyszedł z tego całkiem fajny materiał. Choć dziurawy, dlatego dziś postanawiam wziąć jebane szydełko, pierdoloną igłę i te cholerne dziury merytoryczne zaszyć.

Freud, nim nowotwór zjadł mu twarz, powiedział, że w największym stopniu na kształt naszych procesów mentalnych ma wpływ nasze dzieciństwo i wszelkie związane z nim doświadczenia, jak gaszenie kołyski benzyną czy połykanie ołowianych żołnierzyków. Miał rację, choć nie do końca. Dzieciństwo i relacje z mamą, tatą czasem sąsiadem, mają wpływ fundamentalny. Choć, jak dowodzą neurolodzy, zmiany w mózgu mogą zachodzić nawet w prawie już trupie, a więc do końca życia.

W sumie nie ma znaczenia to, co się wydarzyło w naszym życiu, bo nie jesteśmy zwierzętami już prawie wcale, lecz to, jak zapisaliśmy je w naszych łbach. Przeszłość nie istnieje, bo gdyby istniała, nie byłaby przeszłością. I pewnie na łamach tego bloga zdążyłem już to wpleść w moje podprogowe, perswazyjne i manipulacyjne wywody.

Nie mamy innej opcji, niż być tu i teraz - w sensie cielesnym. W sensie umysłowym - często powracamy do tego, co było. Nic dziwnego. To, co - wg nas się wydarzyło - jest naszym źródłem życiowej wiedzy, na bazie którego decydujemy się, jak zareagować na to, co dzieje się tu i teraz. Mądre, co nie?

Ale myślę, że będziesz bardzo zaskoczony, gdy powiem Ci, że mózg - wbrew temu, co Ci powiedział kolega blokers a potwierdził dział psychologiczny "Brawo Girl" - nie przechowuje żadnych informacji. On po prostu zmienia swoją strukturę i przepływ impulsów nerwowych pod wpływem informacji, jakie zbiera za pomocą narządów zmysłów.

Gdy wyłazimy mamie z otworu, nie mamy pojęcia o świecie. Potem jednak szybko otwieramy oczy, uszy i dupę, by przez nasze zwoje nerwowe przepuścić jak najwięcej doświadczeń zmysłowych, które te zwoje ukształtują. Te doświadczenia w formie obrazów, dźwięków i - co najprzyjemniejsze - doznań cielesnych, zwanych w branży neurofanatyków kinestetyką, trafiają do mózgu, który... co robi? No co? Z tych informacji odtwarza świat zewnętrzny. Innymi słowy - w swoich głowach nosimy neurologiczne modele świata, efekt nieudolnych prób odzwierciedlenia świata rzeczywistego. Modele te są daleko idącym uproszczeniem.

Nigdy nie widzimy całości świata. Zawsze badamy tylko jego małe fragmenty. Możemy wziąć zaledwie łyk z oceanu, możemy przejść tylko kilka ścieżek, nim nasze biologiczne ciała wraz z modelami się rozsypią. Nigdy nie widzimy całości, bo mamy tylko dwoje oczu i uszy a nie setki tysiące w każdym rejonie galaktyki.

Ale mimo to często pojawia się mędrzec, który zabiera głos i nawija, jakby się szmat nawpierdalał, że on już wszystko wie i zna prawdziwe oblicze Wszechświata, co jest równoznaczne z efektem zamkniętej kuli, do której gówno już nic nie dociera.

Świat jest bardziej złożony i wielowymiarowy, niż słowa, których używamy do jego opisu. Kogo nie stać na pokorę, nigdy nie pojmie, że jeśli istnieje coś, co widzi, istnieje w danej chwili coś, czego nie widzi i już nigdy nie zobaczy.

Te modele świata, które sobie konstruujemy w naszych głowach, są nazywane przez ludzi siedzących w temacie "mapami świata". I tu wielka chwała i duma, bo to nasz wielki Polak, Alfred Korzybski, twórca semantyki ogólnej, pierwszy stwierdził, że "mapa nie jest terenem". Tak, jak mapa Nowego Jorku nie jest Nowym Jorkiem, tylko jego symbolicznym, niezmiernie użytecznym uproszczeniem. Byś wiedział, gdzie jesteś i mógł zaplanować, gdzie chcesz dotrzeć. Dokładnie to samo sprawa wygląda z mózgiem. Nasze wyobrażenie o świecie nie jest światem. To, w co wierzysz, nie jest prawdą, ale instrukcją dla Ciebie, jak zdecydowałeś się działać.

Owo uproszczenie, o którym wspomniałem, objawia się tym, że na mapie zobaczysz szary kwadracik, który w rzeczywistości okaże się trójwymiarowym, niezwykle skomplikowanym budynkiem z jego historią i mieszkańcami, składem chemicznym i tryliardami innych bitów informacji, których mapa nie zawiera. Bo po co miałaby zawierać? Mapa, by była użyteczna, zawiera tylko te informacje, które są w danej chwili potrzebne, byś dotarł cało na miejsce.

Twoja i każda inna mapa posiada twór zwany linią czasu. Każde doświadczenie, gdy już większość informacji z niego usuniemy (po co nam aż tyle?), uprościmy je maksymalnie (po co aż tak zagłębiać się w szczegóły?) i zniekształcimy je, łącząc z innymi naszymi doświadczeniami, zostaje ułożone w ciąg obrazów i emocji. Obrazy zdradzają nam treść tego, co się wydarzyło. Emocje, które żywimy względem tych poukładanych w ciąg obrazów, to z kolei tzw. znaczenie. Dzięki tym emocjom wiesz, kiedy Ci było dobrze, a które doświadczenia są "złe" i "niedobre".

Wizualne reprezentacje doświadczeń, a konkretnie ich treść, są przechowywane w innej części mózgu, niż emocje, które z nimi wiążesz. I całe szczęście! To pozwala Ci z czasem zmienić emocjonalny stosunek względem nich. Jak Cię rzucił facet, to płakałeś. Potem przestałeś i przeszedłeś z tym do porządku dziennego. To nie sprawiło, że zacząłeś sobie wkręcać, że on jednak Cię nie rzucił. Wiesz, że Cię rzucił, ale się z tym pogodziłeś.

Wbrew temu, co pierdolą psycholodzy, którzy o działaniu mózgu wiedzą tyle, co pierwotne ludy afrykańskie o antymaterii, działamy doskonale na bazie doświadczeń, które zgromadziliśmy na owej linii czasu. Nie ma żadnych uszkodzeń, błędów, zaburzeń. Są Twoje doświadczenia, na bezie których działasz najlepiej, jak umiesz. Zawsze podejmujesz decyzje najlepsze z tych, które są w Twojej głowie. Na bazie doświadczeń, które masz, nie możesz już działać lepiej, niż działasz. Jeśli chcesz działać lepiej - musisz dostarczyć sobie nowych doświadczeń. Np. doświadczeń, w których modyfikujesz swoje doświadczenia. Wierz mi, że to daleki spacer poza to, co oferują tzw. determiniści, którzy wierzą obłędnie w przyczynę i skutek. Nasza świadomość jest kwantowa, a więc może ona zaburzać ciąg przyczynowo-skutkowy. Naukowcy pojmą to może za jakieś 1000 lat i to tylko wtedy, gdy naprawdę przyspieszą badania nad fenomenem ludzkiego umysłu.

Dobra, rozpisałem się, ale nie o tym miało być. Wróć do swoich poprzednich związków. Partnerzy zranili Cię, odeszli, porzucili jak psa. Było źle. To Twoje - przypuśćmy - doświadczenia życiowe. Dałeś radę. Niemniej, gdy o tym myślisz, emocje wracają i łezka, niczym dildo w dupsku, drży w oku.

Dziś, to długich przemyśleniach, doszedłem do wniosku, że zdradzę Ci kolejną metodę, jak dać sobie z tym radę. Jest to tzw. zmiana pozycji percepcyjnej.

Zamknij oczy, wyluzuj poślady i wróć do swojego związku. Do tej pory wchodziłeś w swojego byłego partnera tylko fizycznie, teraz będziesz miał niezwykłą okazję wejść w niego mentalnie. Obejrzyj film z Twojego związku ale z punktu patrzenia Twojego partnera. Zobacz to, co on widział w kluczowych momentach i poczuj to, co on czuł. Zobacz siebie - co mówiłeś, jak się zachowywałeś.

Błagam, odłóż żyletkę. Wiem, to może być straszne, bo wiele osób często odkrywa, jakimi są palantami. Ja mam to za sobą i obyło się bez żyletki, haha (wystarczył zardzewiały gwóźdź lol). Tak, oglądanie związku z perspektywy swojego partnera (tak, jakby się było nim, a nie sobą) może przynieść kilka kilogramów zaskakujących efektów w postaci nie tylko radosnego załamania się swoją osobą, ale również w postaci bezcennych informacji na temat tego, co można poprawić następnym razem, gdy znów komuś naopowiadamy, jak to go kochamy itp. I o to właśnie chodzi! Od tego jest związek. Od tego są partnerzy. Od tego są oni. Od tego oni są! - jak mawiał znany wszystkim wybitny polityk.

Spoglądając na swoje byłe związki oczami swoich ex partnerów dostaniesz sporą dawkę informacji, która znacznie zmieni Twój sposób myślenia o przeszłości. A to będzie kolejny, mały, neurologiczny krok w stronę lżejszego i czystszego umysłu.

Mój materiał, choć nadal na brzegach postrzępiony, prezentuje w Twoich oczach mam nadzieję jedną, spójną całość. Powoli i mozolnie wychodzi z tego obraz naszej neurologicznej chatki Puchatka, zamieszkałej przez wszechmogącą świadomość.

Jakbyś się czuł, gdybyś był swoim partnerem? Co byś widział? Co byś słyszał? Czy byłoby to ok? Co zrobiłbyś inaczej, dostając takie informacje?

Znajdź dobre odpowiedzi na te pytania i oczywiście, tradycyjnie, baw się tym.

wtorek, 9 czerwca 2009

Obciążenia emocjonalne z poprzednich związków

Wszystkie nasze zachowania, myśli, emocje, uczucia oraz reakcje naszego organizmu - łącznie z chorobami wszelkiego pochodzenia - są konsekwencją tego, w jaki sposób zapisaliśmy w głowie wspomnienia.

W życiu każdego z nas są wspomnienia szczególnie ważne, bo przesycone emocjami. To na ich bazie budujemy ważne przekonania na temat świata, siebie i ludzi.

Takimi wspomnieniami są np. nasze poprzednie związki.

Obserwując, jak ktoś się zachowuje w związku, łatwo można odgadnąć, jakie ma poprzednie doświadczenia. Gdy ktoś jest np. nadzwyczaj podejrzliwy i ciągle doszukuje się dowodów zdrady, najpewniej został kiedyś zdradzony. I go to bardzo bolało. Dlatego próbuje się zabezpieczyć przed powtórką.

To, co przeszliśmy z naszymi poprzednimi partnerami, odbije się na jakości naszych przyszłych związków. I nie mylą sie psychoanalitycy wszelkiej maści, którzy sugerują, że naszym pra-wzorcem związku jest relacja z mamą lub tatą. To od rodziców/ opiekunów uczymy się, jak budować związki, jak reagować na co, i jakie znaczenia przypisywać zachowaniom partnera. Po rodzicach "dziedziczymy" cały system wartości i przekonań dot. sposobu budowania układów międzyludzkich. Potem konfrontujemy go z rzeczywistością i modyfikujemy go w opraciu od nowe doświadczenia, które zdobywamy w naszych dorosłych, romantyczno-erotycznych związkach.

I jeśli miałeś idalnych rodziców, opiekuńczych, troskliwych, mądrych, którzy dobrze Ci doradzali, ale też wystawiających Cię w kierunku wyzwań, byś uczył się, że można sobie z nimi radzić, a potem trafiałeś na samych idealnych partnerów, którzy darzyli Cię doskonałą miłością - pewnie nie wymagasz żadnych interwencji.

Ale szczerze mówiąc wątpię.

Każdy z nas przeżył miłosny zawód, mniejsze lub większe wstrząsy. Oczywiście, daliśmy sobie z nimi radę i żyjemy nadal. Wielu jednak ludzi mówi mi - kurwa, coś jednak jest nie tak. Po którymś związku nastąpiło "oziębienie". Nie umiem już kochać tak, jak dawniej. Nie umiem poczuć tego na nowo.

Tak właśnie wypływają najczęściej obciążenia z poprzednich związków. Nic jednak się nie bój - to tylko zapis w Twojej głowie, uformowana w efekcie doświadczeń sieć neuronowa, która - jak dowodzą neurolodzy - potrafi uczyć się do końca Twojego życia. A więc nauczymy ją więcej.

1. Ustal, co chciałbyś zmienić. Np. ktoś czuje chujowy opór przed kochaniem się. Jest nadmiernie podejrzliwy. Czegoś się obawia, ale nie wie, czego dokładnie. Opisz, co to za uczucie, kiedy się pojawia i kiedy znika.

2. Zadaj sobie pytanie, kiedy to się zaczęło. Po którym związku? Po jakim wydarzeniu w Twoim życiu? Opisz do doświadczenie tak dokładnie, jak tylko możesz. Gdzie to się zdarzyło, kiedy, z kim, w jakich okolicznościach? Co widziałeś, co słyszałeś, co czułeś? Napisz wszystko, co wydaje Ci się istotne. Pozwól sobie na potok słów, niech powoli płyną. Zwórć uwagę na to, jak się z tym wszysktim czujesz. Jeśli powracają negatywne uczucia - to jest TO. Masz do czynienia z wdrukowaniem.

3. Odłóż pisanie i idź na spacer. Podziwiaj widoki, posłuchaj jakiejś muzy. Zapomnij o tym, co napisałeś. Odpręż się.

4. Wejdź w pozytywny stan emocjonalny. Tylko silny! Wróć do wspomnienia, w którym czułeś się arcyzajebiście i odtwórz to w swojej głowie. Zobacz je swoimi oczami, tak, jakby działo się to raz jeszcze tu i teraz. Niech inni ludzie będą naturalnej wielkości, usłyszsz też dźwięki i poczuj to, co wtedy czułeś.

5. Gdy czujesz się super, weź kartkę i przeczytaj to, co napisałeś. Zapewne za pierwszym razem wypadniesz z miłego nastroju i znów zaczniejsz czuć się chujowo. Ale za drugim razem, gdy to powtórzysz, kolejne odczyty :) będą już o wiele mniej emocjonujące. Pamiętaj, aby nigdy nie czytać tego, co napisałeś, tylko po to, by znów czuć się chujowo. Ty masz ten stan osłabiać poprzez ćwiczenie tego, jak czuć się dobrze, mówiąc o swoich poprzednich doświadczeniach w związkach. Eksperymentuj - za każdym razem, gdy to czytasz, zmieniaj pozycję ciała, puszczaj sobie w tle fajne nuty etc. Pomiędzy czytaniami rób przerwy, byś zmienił stan emocjonalny. Inaczej się zapętlisz :)

Baw się.

środa, 3 czerwca 2009

Tekst, który masz znać na pamięć

Jako człowiek ufny temu, że jesteśmy istotami wolnymi, wierzę, że mamy prawo robić to, na co mamy ochotę. Z tą wolnością wyboru jednak wiąże się nierozłącznie odpowiedzialność za to, co się robi. Cokolwiek wybierasz, poznasz tego konsekwencje i z tym liczyć się musisz. Taka jest cena wolności i to jest okej - bo dzięki temu się uczysz.

To reguła ogólna, która znajduje zastosowanie w każdym aspekcie życia - w szczególności w tworzeniu relacji międzygejowskich.

Kiedyś pisałem o tworzeniu relacji krótko- i długoterminowych. Że na początku jesteś nastawiony na zabawę i poznawanie drugiej osoby, którą jesteś wstępnie zainteresowany, a potem, po zebraniu odpowiedniej ilości danych, oceniasz, czy chcesz być z tą osobą na dłużej. Trudno być z kimś na dłużej, jeśli najpierw nie było się krócej. Trudno też obiecywać sobie Bóg wie co po jednym czy dwóch spotkaniach.

I teraz patrz mnie na usta i słuchaj, co do Ciebie mówię: jeśli Ty jesteś na etapie niezobowiązującej znajomości i ktoś Ci mówi lub sugeruje, że na Ciebie leci, zaczyna wiązać z Tobą nadzieje, zaczyna oczekiwać czegoś więcej itd. - jesteś za to odpowiedzialny.

Ty tym kierujesz.

Oznacza to, że bierzesz wtedy gościa na bok i mówisz mu mniej więcej tak:

"Znamy się od niedawna, jesteś spoko gościem. Chciałbym Cię bliżej poznać, spędzić z Tobą miło czas, niemniej nie mogę Ci obiecać, że będę z Tobą za tydzień, za miesiąc czy za rok - bo nie jestem w stanie teraz tego ocenić. Dlatego cieszmy się tym, co jest tu i teraz. A będzie, co będzie."

Naucz się tego na pamięć.

To jest w kurwe ważne, by nie robić komuś nadziei, jeśli sam nie wiesz jeszcze, czego chcesz. Być może nie rozumiesz, że jeśli się prześpisz z kimś, kto miał nadzieję na coś więcej z Twojej strony, a potem go olewasz, to sprawiasz mu ból i cierpienie. Oczywiście - zgodnie z wykładnią inteligencji emocjonalnej - on sam jest odpowiedzialny za swój stan. Pytanie - czy to oznacza, że Ty nie jesteś odpowiedzialny? NIE. Ty też jesteś. Obaj jesteście.

I ja, i ludzie, których znam, zbyt często jeszcze błądzimy, zbyt często przemilczamy to, co wcześniej czy później i tak trzeba będzie powiedzieć wprost. Uderzam się w pierś i obiecuję sobie, że zrobię, co mogę, by tworzyć jasne sytuacje - dla siebie i dla innych.

Ta jedna regułka, którą powyżej przytoczyłem - taka prosta a ile cierpień mniej, ileż mniej rozczarowań i bólu w przyszłości.

TOP 10 miesiąca