Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Homoseksualizm a wiara w Boga - czy to się da pogodzić?


Uwaga: ten post będzie skrajnie kontrowersyjny - szczególnie dla osób, które uważają się za wierzące.

Kontrowersja ta jednak nie ma na celu podbijania kliknięć (no może trochę :), ale jest po prostu autentycznym wyznaniem mojej głębokiej niewiary. I tego, jak wiarę w Boga itd. porzucałem - aż ostatecznie stałem się totalnym Bezbożnikiem :)

Piszę to, bo wiem, że wielu z Was zmaga się z tematem wiary i jej rzekomej "sprzeczności" z homoseksualizmem. I być może moja opinia - w całej swojej subiektywności - pomoże komuś w jego sytuacji.

Czytasz na własną odpowiedzialność :)


Kiedyś wierzyłem. Modliłem się nawet. A potem zacząłem czytać. Odkrywać. Dociekać. I w opozycji do faktów - wiara sromotnie przegrała.


"Bóg jest dla słabych ludzi"

Kiedyś trafiłem na taki cytat w wywiadzie z kimś tam. Oburzył mnie. Jak to? - pomyślałem. Dla słabych? Właśnie nie, bo...

Zacznijmy od tego, że świat jest chujowym miejscem.

Toczą nas (ludzkość) wojny, choroby, kryzysy ekonomiczne. Ciągły niepokój jest czymś, do czego przywykliśmy. Aktualnie grozi nam Putin, terroryzm (rzekomo - to też niezły temat), rozpad UE a i wewnętrznych problemów mamy w ch*j (głównie na literę "P") i nie chcę się w nie tutaj zagłębiać.

Do tego nasze zdrowie jest wątłe - bez względu na to, jaki obraz samca alfa nosi każdy z nas w swoich głowach. Pierwszy wykład epidemiologii na studiach pokazał mi, że jesteśmy tylko zwierzętami, które na swoją obronę mają parę antybiotyków i szczepionek.

Do tego nasze rodziny się kłócą, partnerzy oglądają się za innymi, przeżywamy traumy, brak kasy, zwolnienia z pracy, kłótliwych współpracowników.

A na koniec może nas pieprznąć meteoryt i wyrżnąć w 3 sekundy. I nic na to nie poradzimy.

Ludzkość od początku istnienia zmagała się ze światem - pełnym śmiertelnych zagrożeń, katastrof, kryzysów, napadów, kradzieży itd.

I zdawaliśmy sobie sprawę, że nie mamy na to wszystko prawie żadnego wpływu. Że czasem musimy cierpieć bez winy, bez wyraźnej przyczyny. Bez możliwości ratunku.

I wtedy powstało tzw. magiczne myślenie.

To termin jak najbardziej psychologiczny - opisujący myślenie i zachowanie ludzi, który wykonują różne (czasem absurdalne) czynności w obliczu stresu i niemożności poradzenia sobie z kłopotliwą sytuacją.

Najprostszym przykładem jest np. wielokrotne naciskanie guzika przywołującego windę, gdy bardzo się spieszymy. Naciśnięcie parę razy przycisku nie sprawi, że winda nagle ruszy 200 km na godzinę. Ale jednak to robimy.

W myślenie magiczne wpisują się też wszelkie zabobony. Spluwania za siebie, czerwone bielizny na maturze, maskotki szczęścia, talizmany, rytuały itd. Są to zachowania nie mające nic wspólnego z problemem, który mają rozwiązać - ale ludzie lubią się oszukiwać, że może "coś to da".

To jest subtelna różnica między byciem człowiekiem, a już pewnym stopniem głupoty. Niestety. O ile każdemu zdarza się pomyśleć magicznie w chwili załamania, stresu itd. To trwanie przy tym ciągle pomimo braku efektów - jest już co najmniej intelektualnie podejrzane.

Co gorsza - dzięki tzw. efektowi potwierdzenia - silna wiara sprawia, że ludzie kolekcjonują w swoich głowach tylko przykłady potwierdzające, że "to działa" - zupełnie zapominając o sytuacjach, gdy gówno to dało.

Mówią czasem: "Zazwyczaj to działa".

Jak? Nie wiadomo.

Życie jest chaosem. Ucina nam ręce w wypadkach lub daje miliony na loterii - w sposób przypadkowy, losowy, chaotyczny.

Przeraża nas to do głębi. Ten brak kontroli jest dla nas potencjalnie bardzo groźny i robimy, co możemy, by tę kontrolę odzyskać. Lub chociaż mieć iluzję.

Gdy ludzie w Londynie chowali się przed niemieckimi bombami w bunkrach - panował zwyczaj, że nie można przekroczyć progu bunkra lewą nogą. Za złamanie tego zabobonu groziło nawet wyrzucenie z bunkra!

Chcemy mieć chociaż iluzję kontroli. Bo to zmienia nasz lęk w nadzieję.

Zbiorem tych wszystkich zabobonów, magicznych przesądów jest religia. Każda. Daje iluzję, że może unikniemy raka, HIV-a, biedy, śmierci swojej lub bliskiej osoby. A jak już nie ma obiektywnych zagrożeń, to zawsze pozostaje straszenie piekłem.

Ostateczną personifikacją tego zabobonu i pragnienia kontroli jest Bóg.

Osoba, która rzekomo kontroluje wszystko. I od woli której zależy nawet to, czy dodajesz rano rodzynki do owsianki.

I teraz się zgodzę - Bóg jest dla słabych. Bo słabi ludzie boją się bardziej. I to oni potrzebują wiary w Boga. Gdyby go nie wymyślono / nie było go - musieliby go stworzyć.

I stworzyli!

Trzeba coś robić, by Boga przekupić. By przestał zsyłać na nas nieszczęścia, by nas ochronił. Trzeba prawić mu komplementy, mówić mu, że "bądź wola Twoja", ale jednocześnie nie szczędzić mu trybu rozkazującego ("daj nam dzisiaj", "odpuść winy", "nie wódź", "zbaw" itd.).

Kiedyś Bóg był idiotą.

Wyobrażano go sobie jako kapryśnego i bezwzględnego tyrana, który bez zawahania zatapia pół ludzkości, bombarduje nas meteorami, pali do gołej ziemi grzech. Każda niesubordynacja była karana ciężko - także (a może nawet przede wszystkim) rękami jego wyznawców.

Cóż - ludzie tworzyli obraz Boga na swoje podobieństwo.

Teraz nie jest inaczej. Bóg stał się nieco jakby bardziej miłością. Co nie przeszkodziło mu zatopić 280 tysięcy ludzi w Indonezji, Sri Lance itd. za pomocą tsunami w 2004 - widać sobie zasłużyli.

Stworzyliśmy Boga dla własnych potrzeb. Dla podtrzymania iluzji, że się pomodlimy i znów mamy kontrolę. Że te cierpienia mają jakiś tam sens. Że to część jego Planu. Nawet, jeśli plan ten jest bardzo zbliżony do czystego przypadku.


Wyczytać "Plan Boga"

Jedyne anioły, jakie akceptuję ;)

Ludzi oddanych myśleniu magicznemu cechuje wiara w "ukrytą strukturę wszechświata". Że coś tam jest w tle, może jakaś inteligencja albo zestaw reguł, które nas uratują w cudowny sposób.

Co ciekawe - przeprowadzono nawet interesujący eksperyment. Różnych ludzi stawiano przed tym samym zadaniem. Mieli przed sobą 3 wajchy i mogli je dowolnie naciskać. Na każdym razem na wyświetlaczu pojawiała się jakaś liczba. Różna. Uczestnicy mieli tak naciskać wajchy, aby wynik był możliwie jak najwyższy.

Co ciekawe - wszystkim się "prawie udało". Wracaj z jakimś systemem. Typu 3 x pierwsza wajcha, 8 x druga, 5 x trzecia itd. I wszyscy mówili "czasem nie działa, ale zazwyczaj się sprawdza".

A wiece jaka była prawda? Za każdym razem liczba była losowa.

Losowa w 100%.

Nie było żadnych ukrytych reguł.

Nasze mózgi są po prostu bardzo dobre w wychwytywaniu wzorców - nawet, jeśli wcale ich tam nie ma. Nawet, jak patrzymy na czysty chaos i losowość - to wyłapujemy "wzorce".

(co ciekawe - taki sam eksperyment przeprowadzono z udziałem gołębi; tyle że zamiast liczb, wypadały ziarenka; gołąbki więc kombinowały, jak sprawić, by wypadło ich jak najwięcej; w efekcie wszystkie gołębie zaczynały się trzymać jakiegoś przypadkowego wzorca zachowań, który "działał")

Na tej podstawie czytamy z chmur, fusów, dymu i innych nonsensownych źródeł różne "znaki od Boga". Zadziwiające jest, że zazwyczaj owe "znaki" są zdumiewająco zgodne z oczekiwaniami wróżbity.

Wiesz, że za akt homoseksualny czeka Cię kara boska? Nie wierzysz, to sprawdź. Idź poruchać się z jakimś facetem i poczekaj. Jeśli dziś nie upadnie Ci na nogę ciężkie żelazko, to jutro na pewno ktoś zarysuje Ci samochód. Albo za tydzień zgubisz portfel.

Doszukiwanie się kuriozalnych związków przyczynowo-skutkowych jest jedną z istot wiary. Bóg karze, Bóg wynagradza. Zawsze zgodnie z systemem wiary. Bez względu na to, w co by ta osoba nie wierzyła - Bóg zawsze za dobre wynagradza, za złe karze.

Poznając te fakty, zbierając do kupy wszelkie spostrzeżenia - po prostu musiałem odrzucić wiarę w Boga i wszystko w okolicach. Choć miałem opór wewnętrzny - z czasem po prostu zrozumiałem, że jest na to sposób.

Pogodziłem się z tym, że jesteśmy pyłem kosmosu.

Jesteśmy istotami cierpiącymi i śmiertelnymi w każdej chwili naszego krótkiego, często bardzo przeciętnego życia. Nie unikniemy dramatów, bólu, straty, cierpienia, płaczu. Bo to też część naszego życia.

W każdej chwili może nas zmieść meteor, spalić nas może nasze własne Słońce albo utopić nas nawet nasza matka Ziemia. Może nas zajebać sąsiad z powodu tęczowych sznurówek, może nas zabić spadająca z okna doniczka.

Deal with it.

Zaakceptujmy to, że cierpimy i będziemy cierpieć. Nigdy się od tego nie odetniemy. Nigdy się nie zabezpieczymy w 100%. Pogódźmy się z tym i przygotujmy - a wiara w magiczne istoty, które będą nas zbawiać i ratować z opresji, anioły itd., nie będzie nam już potrzebna.

Bo damy sobie_kurwa_rady.

Wszystko - prócz śmierci - jest do przeżycia.

Oczywiście nie namawiam do bierności - pogodzenie się z cierpieniem i bólem nie oznacza, że nie możemy zrobić nic, żeby je ograniczyć. Ograniczajmy, jednak miejmy na uwadze, że to może się nie udać i tyle.


Kwestie homoseksualizmu w wierze katolickiej


To ciekawe, że wiara zawsze jest "sprzeczna" z homoseksualizmem - ale tylko w homofobicznych rodzinach / środowiskach. Tylko z ust osób, które nienawidzą osób o orientacji homoseksualnej.

Jakoś nigdy nie słyszałem czegoś takiego: "Ja osobiście akceptuję homoseksualizm, uważam, że jest on naturalny i zdrowy, ale niestety - Bóg każe gejów palić na stosach, więc palę."

Homofob i z kałuży wyciągnie "argumenty" przeciwko homoseksualizmowi - a co dopiero z Biblii czy innych "świętych ksiąg". A jak ktoś jest okej, to żaden argument homofobiczny nie trafi u niego na podatny grunt.

Jeśli wiara stoi w sprzeczności z Twoją orientacją - porzuć wiarę.

To wiara jest nabyta, a orientacja wrodzona.

Nie dręcz się wizjami stosów, piekła itd. Bo to wszystko czyjeś chore fantazje, które - niestety - wchłonąłeś. Ale jeśli wchłonąłeś, to znaczy, że możesz się ich pozbyć.

Natomiast orientacji nie wchłonąłeś. To część Ciebie od momentu, gdy się urodziłeś.


Czy jestem przeciwny wierze?

I tak, i nie. Głównie jestem przeciwny wierze zinstytucjonalizowanej.

Akt wiary jest aktem wewnętrznym. Niepotrzebne są do tego kościoły, wspólne śpiewanie, klękanie i pojękiwanie. Niepotrzebne są obrazy, ikony, świeczki, kadzidła, ołtarze, symbole.

Wierzysz - to sobie wierz. Nie wierzysz - to nie wierz. Twoja sprawa.

Ale jestem w stanie zaakceptować, że kilku ludzi chce się potrzymać za ręce, pośpiewać do wymyślonych istot i z nimi "porozmawiać".

Póki robią to tak, że np. nie paraliżują ruchu na ulicy - okej.

Póki nie są namolni w swoich magicznych rytuałach - okej.

Póki nie wchodzą do szkół ze swoimi hipotezami, nie występują przeciwko nauce i zdrowemu rozsądkowi - okej.

Póki nie indoktrynują, namawiają do nienawiści i pogardy - okej.

Ale w momencie, jak zaczynają - za przeproszeniem - pierdolić, że "homoseksualizm to ZUOOO" - no to jestem do rdzenia jaj przeciwny.

To nie homoseksualizm wywoływał wojny, palił ludzi na stosach, przymykał oko na pedofilię i nie przeprowadzał zamachów terrorystycznych.

Homoseksualizm powstał zanim wymyślono wiarę w jakiegokolwiek Boga.

Temat rzeka. Ale dla mnie to temat zamknięty.

Nie ma żadnych dowodów na istnienie Boga czy jakiejkolwiek "wyższej inteligencji".

Wszechświat rządzi się bezdusznymi prawami fizyki opartymi o matematykę. Prawami, które pewnego dnia obrócą nas w pył.

To nauka jest prawdziwą religią. Dzięki nauce latamy na księżyc, rozbijamy atomy, teleportujemy cząstki na orbity. Nie dzięki modlitwie.

Dla mnie to właśnie fizyka i matematyka są prawdziwą religią. Bo to jest rzeczywiście poznawanie tajemnic Wszechświata - które może nas doprowadzić nie tylko do rozwoju i nowych wynalazków, ale też do zachwytu nad jego nieskończonym pięknem oraz złożonością.

Dla mnie religią jest piękno i zachwyt. Zdumienie. Gdy patrzę w świetlną złożoność galaktyki, zieleń łąk i lasów czesaną wieczornymi wiatrami, zatopione w marzeniach zachody słońca czy nagie ciało mojego chłopaka.

To jest moja religia.

Zachwycajmy się. Mamy tylko krótką chwilę nim pochłonie nas wieczna cisza.

***

PS Z racji kontrowersyjności tematu - komentarze będą pod specjalnym nadzorem. Jeśli ktoś będzie mnie próbował przekonać, że "Bóg istnieje, Jezus mnie kocha itd." - tak, masz rację - daruj sobie. Równie dobrze możesz mnie przekonywać do mitów greckich Parandowskiego. Ty natomiast możesz sobie wierzyć, w co zechcesz, Twoja sprawa, życie i konsekwencje.

PS2 Myślałeś, że w poście o wierze w Boga nie da się wetknąć paru sexy gifów? Błąd! :) Popraktykuj ze mną przez moment moją religię pt. Zachwyt i pozachwycaj się pięknem męskiego ciała :)

Ostrzegam: Jeśli nie masz dystansu do religii katolickiej - lepiej zaprzestań lektury zawczasu.

Ten pan jest bliski zbawienia ;)

Klękanie przed obcymi mężczyznami i mowa o "braniu ciała pana do ust" - skąd my to znamy?

Jeśli wiara jest dla słabych - to na pewno nie jest dla niego ;)

Taka modlitwa przynajmniej ma realne efekty ;)

W mojej religii takie zachowania są obowiązkowe ;)

Przygotowanie do nabożeństwa.

A jeśli miłość połączy 3 facetów? W mojej religii budzi to tylko czysty zachwyt!

Mamy też własną wersję kropidła ;)

Bywa, że święcić chce trzech kapłanów jednocześnie ;)

Taka religia daje natychmiastową i nieskrywaną radość:)

W tej religii wspólne świętowanie nabiera prawdziwego sensu ;)

***

Wciąż wielu gejów nie do końca akceptuje swoją orientację seksualną - a w Polsce panuje nie tylko spora homofobia, ale też prawdziwy deficyt pomocy psychologicznej dla osób LGBT+. Dlatego też stworzyłem praktyczny poradnik, którym możesz sobie pomóc dojść do porozumienia z samym sobą w kwestii swojej seksualności:

Jak zaakceptować siebie jako geja

Przedstawiam w nim prostą, sprawdzoną i skuteczną metodę (zbudowaną w oparciu o wiele różnych metod psychologicznych) pracy nad swoimi przekonaniami, myśleniem, postawą i emocjami - technikę, którą możesz szybko się nauczyć i samodzielnie stosować w zaciszu swojego domu.

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O PORADNIKU

KUP EBOOKA / KSIĄŻKĘ DRUKOWANĄ

***

58 komentarzy:

  1. Jedyny ksiądz jakiego akceptuję to w pornolu w stylu "Scandal in the Vatican" :D

    Kiedy kategoria "pornole obrażające uczucia religijne" ? :P Może jakieś homo-reparatywne grupki się odezwą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie do końca moim celem jest prowokacja. Ale, jak znam życie, jakaś grupka znów się odezwie. W końcu muszę przekonać wszystkich dookoła, że się wyleczyli.

      Usuń
    2. Niektórzy się tak wyleczyli, że założyli szczęśliwe homo-związki, przynajmniej większość tej mojej grupki :D

      Usuń
    3. Może źle dobrali leki :D

      Usuń
  2. Kiedyś czytałem, że religie miały upraszczać ludziom pewne fakty, tak by przekazać je w przystępny sposób lub jakoś je wytłumaczyć (mity greckie, tłumaczenie wszystkich zjawisk przyrodniczych religią - trochę to nie to samo ale nie o to mi chodzi). Tak jak np. na terenach gdzie wyznawano Islam świnie były zarażone jakimś wirusem i dlatego okrzyknięto je brudnymi zwierzętami (żeby ludzie nie zarażali się jedząc ich mięso - przepraszam za dość ogólnikowy ton, ale nie mogę znaleźć źródła i przypomnieć sobie dokładnych informacji:) )

    Czy podobnie mogłoby być z Chrześcijaństwem (Islamem w sumie też) i gejami? Przecież ze związku homoseksualnego nie narodzi się nigdy dziecko = zagraża to liczebności populacji = jest to złe i godne potępienia? Czy coś takiego mogło leżeć u podstaw tępienia homoseksualizmu? Jeśli nie, to skąd to w ogóle się wzięło w tak dwóch oddalonych od siebie religiach?

    PS Cichutko i uprzejmie proszę o napisanie posta o chorobach wenerycznych. Z góry dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwy religii należy pisać małymi literami...

      Usuń
    2. Pała z historii. Chrześcijaństwo i islam wywodzą się z judaizmu, który potępiał i potępia homoseksualizm i wiele innych zupełnie nieszkodliwych rzeczy. Amen :P

      Usuń
    3. Idąc tokiem tego myślenia to czyż celibat nie ,,zagraża liczebności populacji"? Właśnie leciał w TV film ,,Agora" - doskonały przykład ,,dobroczynnego" wpływu religii na naszą cywilizację... Ale logiczne argumenty nie docierają do ludzi wiarą zaślepionych. Pamiętam jak kiedyś byłem na mszy o uzdrowienie (zmuszono mnie) i widziałem obłęd w oczach ludzi. To był OBŁĘD.

      Usuń
    4. Zgadzam się po części z przedmówcą. Jestem osobą wierzącą i cierpiącą na tę skazę. Niemniej nie przeszkadza mi to wierzyć. Zasadniczym błędem jest jednak jedna rzecz, której nie zauważył być może autor artykułu - tak samo jak nie ma dowodu, którego potrafiliby wszyscy zaakceptować na istnienie Boga, tak i w drugą stronę. Można wyliczać cuda jak np. w sanktuarium Sokółce czy innych miejscach, tzw. cuda eucharystyczne - ale co zrozumiałe, nie każdy zdolny jest uwierzyć (w co jednak zachęcam - nie w cuda, tylko w Tego co za nimi stoi). Kwestia homofobii - Kościół nie jest homofobiczny z zasady, zatem przytoczę Prawo Kanoniczne:
      "Kan. 2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.
      Kan. 2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swej kondycji."
      Niestety rzeczywistość jest inna, częstokroć wśród ludzi jest dużo nienawiści co stanowi poważną skazę. Zbyt mało wśród ludzi współczucia i szeroko rozumianych empatii oraz altruizmu. Smutne to niestety. Takie oto demony nami targają. Nienawiść, egoizm, rozpacz, pycha...
      Zatem jak ja żyję? Nie ukrywam, są pokusy by pójść na zatracenie i oddać się jakiemuś facetowi. Głównym argumentem przeciw są wspomniane cicho przez poprzednika Anonima są kwestie zdrowotne - zbyt duże ryzyko. Kwestie religijne są w tym wypadku drugie w kolejności choć powiedziałbym nawet, że ex aequo. Żałuję, że nie mogę założyć uczciwie rodziny wiedząc, że fizycznie i psychicznie mój organizm nie skłoni się ku kobiecie, stąd jedyny możliwy krok - celibat i samotność. Lepsze to niż krzywda wyrządzona sobie i innym (oszukanej kobiecie czy "partnerom"). Dlaczego zatem wierzę? Bo wierzę, iż istnieje Ktoś kto mimo mojej ułomności - lepiej niż ojciec, czy matka - mnie kocha. Że istnieje Stwórca, który jak architekt kochający swoje dzieło mnie zaprojektował włącznie z moimi słabościami abym właśnie tę miłość lepiej dostrzegł. I wierzę, że traktuje tak wszystkich razem i indywidualnie, każdego z osobna. Jak tu zatem trafiłem? Przez ową skazę, bliski grzechu a jednak Twój artykuł odwiódł mnie od niego, za co dziękuję serdecznie. Nawet pośród okoliczności pełnych zła, jest możliwe dobro. Życzę uspokojenia Twojego ducha, wygaśnięcia nienawiści do tego co Dobre i łaski nawrócenia. Szczęść Boże!

      Usuń
    5. "Idąc tokiem tego myślenia to czyż celibat nie ,,zagraża liczebności populacji"?"

      Nie, bo "Bóg tak chciał" (uu mamy magiczną kulę i czytamy, co "Bóg chciał").

      "Ale logiczne argumenty nie docierają do ludzi wiarą zaślepionych. "

      Bo oni się kierują lękiem. Jak w grę wchodzą silne emocje, to żadnej logiki nie oczekuj.

      "Pamiętam jak kiedyś byłem na mszy o uzdrowienie (zmuszono mnie) i widziałem obłęd w oczach ludzi. To był OBŁĘD."

      Wiem coś o tym... :/

      Usuń
    6. "Kiedyś czytałem, że religie miały upraszczać ludziom pewne fakty, tak by przekazać je w przystępny sposób lub jakoś je wytłumaczyć"

      Pewnie po części tak. Ale - zgodnie z ustaleniami neuroteologii - religie miały służyć (po części nadal służą) łączeniu ludzi ponad podziałami.

      Członkowie pojedynczego plemienia - choć każdy z nich różnił się - nim powstała cywilizacja i kultura - musieli się jakoś dogadać ponad swoimi różnicami.

      Wiara we wspólne wartości, symbole, bogów im w tym pomagała. Teraz, gdy mamy wiele innych pól porozumienia, a kultura wprowadziła uniwersalny, międzynarodowy kod komunikacyjny, religie stały się zbędnym balastem, który hamuje rozwój.

      Usuń
    7. Rzeczywiście - z Twoimi przekonaniami, w Twoim modelu rzeczywistości tak - to jedyny możliwy krok. I tak trzeba się cieszyć, że Twoja wiara nie kazała Ci obciąć sobie kutasa.

      To jest tragiczne - być niewolnikiem swoich przekonań i ślepo oddawać się im. To jest ku*wa zatracenie dopiero. Niewidzialne więzienie. Zamiast krat są tam przekonania w stylu "homo o skaza".

      Neurologia takich ludzi musi być szalenie ekstremalna. Z doświadczenia wiem, że takie "niekwestionowane przekonania" są zazwyczaj wypowiadane w głowach wierzących bardzo mocnym, autorytarnym i przejmującym tonem głosu.

      Taki budzącym pierwotny lęk przed potężną karą. Tacy ludzie zazwyczaj stoją na przeszkodzie swojej własnej orientacji (a więc i naturalnym popędom) - osądzając się srogo, wpędzając się we wstyd, lęk i poczucie winy.

      Na etapie socjalizacji wchłaniamy to, co daje nam otoczenie. Ale kurde molek - w którymś momencie trzeba przejąć stery swojego myślenia, wziąć za nie odpowiedzialność i zacząć kwestionować.

      Wszystkie przełomy ludzkości zaczęły się od kwestionowania.

      "Lepsze to niż krzywda wyrządzona sobie i innym (oszukanej kobiecie czy "partnerom")."

      To użycie słowa "partnerom" w cudzysłowie jest dojmujące. Jak interpunkcja potrafi oddać czyjeś przekonania, zakreślić coś pogardą, naznaczyć coś jako fałszywe i zgubne od postaw.

      Usuń
    8. "Stwórca, który jak architekt kochający swoje dzieło mnie zaprojektował włącznie z moimi słabościami abym właśnie tę miłość lepiej dostrzegł."

      Dobra, niech będzie, że Cię Stwórca "zaprojektował". Dał Ci taką, a nie inną orientację. To jednak Ty przykleiłeś do niej etykietę "słabość". Jako dziecko nie miałeś pojęcia, że to "słabość". Potem przyszedł jakiś pseudo autorytet i wygłosił ze absolutną pewnością, że to "słabość", więc Twój mózg uwierzył.

      A teraz jesteś więźniem. Zamiast kochać faceta, cieszyć się miłością, dawać sobie wzajemnie piękny seks - żyjesz w celibacie i samotności.

      Jak już masz tak żyć po kres - to życzę Ci, żebyś już do końca życia się nie budził z tego transu. Bo jak w wieku 80 lat - na, łożu śmierci - nagle odkryjesz, ile cudownych chwil Cię ominęło, bo uwierzyłeś jakiemuś maniakowi - to chyba lepiej zamknąć oczy od razu. Ten żal mógłby dobić.

      "Jak tu zatem trafiłem? Przez ową skazę, bliski grzechu a jednak Twój artykuł odwiódł mnie od niego, za co dziękuję serdecznie."

      Kurde, a wrzucam najbardziej soczyste gify i nic.

      Kolejna etykietka - "grzech". Obawiam się, że Twój Bóg już zanotował Twoje wejście tutaj i z pewnością podczas Sądu Ostatecznego wyciągnie gruuubą teczkę :)

      "Nawet pośród okoliczności pełnych zła, jest możliwe dobro."

      Wybacz, że Ci dowalę. Ale serio uważam, że postrzeganie świata w kategoriach dobra i zła ("świat czarno-biały") jest objawem pewnego zacofania.

      Twój świat jest czarno-biały, prosty, ubogi, przedzielony krechą na pół. To jest dobre, a tamto złe. Oczywiście jesteś po stronie dobra, jak każdy - wiadomo.

      Prawdziwy świat ma więcej kolorów i odcieni, niż kiedykolwiek będziemy mogli dostrzec. Poznając jego złożoność, wieloznaczność i głębię, patrząc pod różnymi kątami i w różnym świetle, odkrywamy największą mądrość kosmosu - "wiem, że nic nie wiem".

      No ale to trzeba być ciekawym świata. Odkrywać. Kwestionować. Zadawać sobie wielkie pytania i szukać na nie odpowiedzi - wciąż nie będąc pewien.

      Myślenie, które polega na powtarzaniu tego, co się usłyszało, to nie myślenie. To podróba myślenia. To tylko powtarzanie.

      Myślenie prawdziwe to zdawanie sobie pytań. To jedyne, czego nie potrafią małpy, a potrafimy my. To dzięki pytaniom okiełznaliśmy ogień, elektryczność i energię atomową. To dzięki pytaniom wylecieliśmy poza naszą planetę. To dzięki nim odkryliśmy strukturę wszechświata.

      "Życzę uspokojenia Twojego ducha"

      Spójrz w lustro i powiedz to do siebie. Jestem pewien, że to Ty - targany swoimi "słabościami", "grzesznymi" tendencjami - potrzebujesz spokoju ducha. O mojego ducha nie musisz się martwić.

      Usuń
    9. I jeszcze raz odniosę się do tego fragmentu:

      "Stwórca, który jak architekt kochający swoje dzieło mnie zaprojektował włącznie z moimi słabościami abym właśnie tę miłość lepiej dostrzegł."

      "abym tę miłość lepiej dostrzegał".

      To jest klasyczne czytanie w myślach. Takie zgaduj zgadula. Zakładając, że istnieje Bóg, że zaprojektował Cię takiego, a nie innego, i że nawet bycie homo to jakaś słabość - skąd wiesz, jakie są jego zamiary?

      Ta dyskusja to naprawdę rozmowa z czyimiś halucynacjami.

      Usuń
  3. Na szczęście jestem gejem i dzięki mojemu mężczyźnie żadna religia,bóg i inne brednie nie są mi potrzebne. On jest moim światem, sensem, rajem, Bogiem(realnym,prawdziwym, idealnym).

    OdpowiedzUsuń
  4. Autorze to da się pogodzić. Bóg kocha każdego i myślę że milion razy woli geja,który jest dobrym człowiekiem niż dewote moherowke która wytyka innym ich grzechy. Poza tym Bóg nas akceptuje Biblia wymaga od człowieka miłości siebie i innych oraz stwórcy za świat.
    A co do zbawienia to jest to łaska uzyskana przez wiarę w śmierć Chrystusa na krzyżu. I tak ja wierzę,że każdy bez względu na orientację może być zbawionym. Poza tym prekursorem życia jest dla wierzących Ewangelia,a Jezus każdego człowieka traktował z miłością i nie wytykał ludziom pokornym ich małości za to potępiał krzywdzenie innych np kamienowanie,dyskryminację.
    Każdy kto otworzy się na duchowość może Boga doświadczyć. No ja podczas modlitwy z prośbą o pomoc poczułem niesamowite ciepło w sercu które szło na całe ciało. Uczucie spokoju,ulgi i głębokiej czystej ojcowskiej miłości. Po tym doświadczeniu wierzę w opiekę miłość Boga. Szanuję jednak ateistów.
    I jeszcze jedno. Wiara w Boga z Kościół katolickim ma już naprawdę niewiele wspólnego. Kościół manipuluje ludzmi w większości,wprowadził swoją wykładnię teologiczną sprzeczną z Biblią,praktykuje sprzeczne wersje zbawienia także zachęcam do poczytania o tej instytucji a niestety rozczaruje nie się. Jestem szczęśliwą osobą wierzącą,nie utożsamiam się z żadnym kościołem,jestem biseksualistą. Pozdrawiam i zachęcam wszystkich do przemyśleń na temat swojej wiary. Chwała Panu i autorowi za bycie autentycznie szczerą i dobrą osobą! :)
    Dlatego uwierzcie w to,że Bóg cię kocha takiego jakim jesteś i chcę abyś się zaakceptował i był szczęśliwy :)
    Tylko twoje myśli stoją do tego na drodze. Zatem raz na zawsze koniec z boską dyskryminacją,bo jest to nieprawda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Transmisja z Ziemi: piszesz tak jakby pozytywnie, więc Ci daruję rozprawę z Twoimi imaginacjami :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Witam,
    Czy czytałeś autorze książkę wybitnego etologa i biologa ewolucyjnego, a także jednego z najsłynniejszych ateistów na świecie, Richarda Dawkinsa, pt. "Bóg Urojony"? Profesor Dawkins fenomenalnie miesza religię z błotem i podobnie jak ty, autorze, mówi, że religia stoi w opozycji do nauki, dlatego należy się jej przeciwstawiać.

    JMR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny JMR,

      Nie, nie czytałem. Ale wiele o gościu czytałem. Jego poglądy nie są mi obce, bo każdy człowiek, który szuka naukowej prawdy o wszechświecie, w końcu zaczyna myśleć podobnie.

      Nauka jest jedna, bo jest jeden Wszechświat. Jeśli obaj znamy o nim naukową prawdę - myślimy tak samo. Nie możemy się różnić.

      Natomiast religii jest wiele, bo jest wielu ludzi. Można powiedzieć, że każdy sobie w coś tam wierzy po swojemu.

      Tym właśnie różni się nauka od religii.

      Usuń
  6. Też kiedyś byłem głęboko wierzący i praktykujący. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że przy każdej wieczornej modlitwie mój penis stawał na baczność :D nie wiem czemu...
    Wcześniej fakt że bardziej wolę facetów był dla mnie czymś normalnym, naturalnym. Już w podstawówce wolałem starszych chłopaków :D dopiero w okresie szkoły średniej zacząłem się bardziej interesować tym tematem. Można powiedzieć, że zaszedłem za daleko - religijne strony internetowe kipiały nienawiścią do gejów. Naczytałem się pierdół, a jako człowiek głębokiej wiary nie mogłem tego tak zostawić. Zacząłem się modlić jeszcze częściej. Prosiłem boga by dał mi jakiś znak. W końcu prubowalem ze sobą skończyć. Nic ponadprzyrodzonego nie zareagowało w taki czy inny sposób. Więc uznałem że tak musi być. Obecnie oddzielam wiarę od wszelkich instytucji. Wpływ na to miała również rozmowa z jednym księdzem. W życiu nie słyszałem takiego głupiego pierdolenia.
    Czy jest jakiś bóg, coś ponad ludzmi? Możliwe. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Wierzę w magię miłości, w to że karma zawsze wraca oraz w magię pieniądza :D
    A Jezus i apostołowie to byli jacyś miejscowi "bardowie"(?) którzy opowiadali sobie historię. Nikt tego wtedy nie spisywał, robiono to dopiero później. Ludzie zaczęli jeszcze bardziej wymyślać. O tadam! Mamy Biblię. Taka moja mała teoria. Pozdrawiam autora. Jesteś dla mnie inspiracją :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i dobre słowa :) Łączę pozdrowienia!

      Usuń
  7. Dream! To co napisałeś, jest ku*wa piękne! To jest to co właśnie czuję i dokładnie tak jak to pojmuję! A jeszcze 15 lat temu sam chodziłem do kościoła i podążałem za tą sektą (bo tym ta wiara tak naprawdę jest). Dodałbym jeszcze tylko jedną myśl bo jej nie znalazłem tak wprost opisanej: Wiara została wymyślona po to, aby móc kontrolować i wodzić ludźmi, ponieważ gdyby wszyscy wiedzieli, że nie ma "niczego" to zapanował by taki bezsens i chaos, że prawdopodobnie mogłoby nas dzisiaj wcale nie być. A tak dzięki gargantuicznemu wpływowi na umysły ludzi świat brnie do przodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Ja myślę, że idea stojąca za religiami była szczytna, ale nie ma takiej idei, której człowiek nie zepsułby chciwością, pychą i głupotą.

      Usuń
  8. Czytałem kiedyś książkę Josepha Murphy'ego "Potęga podświadomości" i on w niej twierdzi, że religie opierają się na afirmacjach. Myślę, że wiesz czym jest afirmacja. Murphy mówi w niej, że podświadomość jest naszym Bogiem i jeśli skierujemy do niej nasze prośby, to zostaną one spełnione. Według niego każda religia się na tym opiera, Jezus, Allah, Budda, każdy inny Bóg, to tak na prawdę nasza podświadomość. Co sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej opinii podświadomość jest nieco przereklamowana. To tylko zbiór nieświadomie stosowanych reguł zachowania. To prawda - mają na nas ogromny wpływ. Ale daleko im do bycia Bogiem.

      Sądzę, że "Bogiem" jest Wszechświat. To on nas tworzy, podtrzymuje nasze życie i to on kiedyś to życie zakończy.

      To Wszechświat jest najpotężniejszą siłą ze wszystkich, które znamy. On rozdaje karty, on daje i zabiera.

      Nasza podświadomość decyduje o wielu sprawach, ale to Wszechświat rzuca nas na nieznane wody, miesza w życiorysach, obłaskawia lub okalecza.

      Dlatego też - zamiast modlić się ślepo - uważam, że naszym celem jest poznanie tego Wszechświata. Dzięki temu właśnie - dzięki nauce - dziś już nie straszne są dla nas dżumy, pioruny czy różne inne losowe czynniki, które kiedyś nas zabijały.

      Usuń
  9. Wreszcie jakieś nowe wpisy.
    Juz raz chwalilem ten blog, że można się zapoznać z dobrymi felietonami z pozycji niewierzacego geja. Jestem tolerancyjny dla wierzacych jednak brak mi tolerancji dla fanatyzmu. Usiłowanieu narzucenia czyjegoś systemu wartości. Sam nie wierzę i jest mi z tym o wiele luzniej w portkach. Pozdrawiam i dzięki za wpis.
    Bees

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześc Dream (zauwazylem, że tu się tak do Ciebe wzracją)
    Mam pytanie: Czy jestes w 100% pewien że homo jest wrodzone?
    Jesli bylo coś na ten temat np. jakies badania ktore są realne, to byłbym wdzieczny gdybys podesał :)
    Całuję ;* "Tomek" (15l, tak wiem, ta strona jest od 18...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Tomku,

      Po pierwsze - opierdziel :) Od 18-stu to od 18-stu! :)

      Większość naukowców zajmujących się tematem nie ma wątpliwości - orientacja psychoseksualna jest wrodzona, a nie nabyta. Gdzieś nawet opracowano testy genetyczne, które dają 75% pewność, czy dana osoba jest gejem (poszukaj w necie, to była dość głośna sprawa, bo prowadzący badania sam jest gejem i wycofał się z nich, ponieważ uznał - słusznie - że tego typu testy byłby wykorzystywane do prześladowań ludzi).

      Homoseksualizm związany jest nie tylko z genami, ale także z hormonami matki w okresie ciąży. Gdy się ona dużo stresuje - wydziela kortyzol. To on ma spory udział w blokowaniu androgenów, które przekształcają płód żeński w kobiecy. Wyczytałem to z książce "Mózg a zachowanie" wyd. PWN.

      To dlatego w czasie wojen rodzi się więcej gejów. Niektórzy badacze upatrują tym zjawisku mechanizm obronny przed wojną. Przyjazne usposobienie gejów łagodzi nastroje społeczne i zmniejsza rywalizację o samice.

      Łączę pozdrówki i całuski :)

      Usuń
    2. "seksuolog Marek Sawka. – Homoseksualizm nie jest jednostką chorobową. Według najnowszych badań, homoseksualizm częściowo jest efektem błędu hormonalnego jeszcze w życiu płodowym. Tak więc śmiało można powiedzieć, że spora część osób homoseksualnych nie staje się takimi, tylko się taka rodzi. Biorąc pod uwagę, że populacja osób o orientacji homoseksualnej obejmuje około 4 proc. ogółu społeczeństwa, niezależnie od regionu świata, rasy, kultury, to najbardziej prawdopodobne są biologiczne przyczyny tej orientacji – mówi specjalista." to jedna z 6 teorii ktore znalazłem na stronie http://supernowosci24.pl/skad-biora-sie-homoseksualisci-jest-szesc-prawdopodobnych-przyczyn/
      Pokrywa się ona z Twoją teorią, tylko, jest użyte słowo: "błąd"... A to nie brzmi dobrze, byc stworzonym przez jakis szkodliwy hormon i być jakąś pomyłką w naturze...
      Jeśli dobrze zrozumiałem, to gdyby nie zostały zablokowane androgeny, to byłbym hetero dziewczyną???
      Proszę o jakis "gejowski optymizm" haha
      pozdrawiam Tomek
      PS: Dzięki za ekspresową odpowiedź ;*

      Usuń
    3. Nie - byłbyś chłopakiem hetero (płeć zależy od chromosomów, z tego, co mi wiadomo, a nie od hormonów w życiu płodowym).

      Jeśli zablokowanie działania androgenów w życiu płodowym można nazwać "błędem" - to równie dobrze całą płeć żeńską można tak nazwać.

      "Błąd" to efekt wiary w tezę, że "powinniśmy się byli urodzić hetero". Może jednak ta teza się myli - skoro jednak urodziliśmy się homo. Natura lepiej wie, co powinna, niż my.

      Usuń
    4. PS Gdy przestaniesz się sam dręczyć czarnymi wizjami z powodu swojej orientacji - to przestaniesz potrzebować "gejowskiego optymizmu".

      Usuń
    5. Chciałbym podrzucić tu link do wideo na YT z kanału Uwaga! Naukowy Bełkot, który traktuje o homoseksualizmie (Dream, mogę? myślę, że warto). Od razu uprzedzam, że nie reklamuję tego kanału czy coś, po prostu sam zacząłem niedawno oglądać filmy tego gościa i muszę przyznać, że są bardzo zrozumiale wytłumaczone. I również właśnie ten odcinek objaśnia nam czy homoseksualizm można mieć w genach.
      https://www.youtube.com/watch?v=tmvH9Ou54F4

      Usuń
    6. Jasne, że możesz :) I warto - bo ten film oglądałem już jakiś czas temu. Fajnie, że są ludzie, którzy rzetelnie i na poważnie podchodzą do tematu naszej orientacji i potrafią o niej mądrze opowiedzieć.

      Usuń
  11. Pozwolę sobie - nieco na marginesie - wrzucić cytaty z dwóch odosobnionych w środowisku kościelnym, ale znaczących i interesujących - moim zdaniem (jako reprezentanta nauk społecznych) - wypowiedzi:
    1. "Kościół prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć na więcej pytań. Najważniejsze jest takie: czy homoseksualizm jest normalną wersją natury ludzkiej – jeśli tak, to dlaczego akty [homoseksualne] są moralnie złe, jeśli nie jest, na jakiej podstawie to twierdzimy? [...] Wiara – a dokładniej nasza interpretacja Biblii – nie może być sprzeczna z dobrze uzasadnionymi tezami nauki. [...] Zatem religijna (moralna) ocena homoseksualizmu musi uwzględniać wiedzę naukową – ale rzetelną czyli obiektywną, a nie pisaną pod dyktando religii.[...] Według mojego rozeznania nauka coraz bardziej rozpoznaje homoseksualność jako wariant natury ludzkiej. Z tym się teologia powinna coraz bardziej liczyć. [...] PS. Z przystępnych i obiektywnych lektur na temat homoseksualizmu polecam np. „Homoseksualizm męski i kobiecy w perspektywie psychologicznej” Iwony Janickiej i Marcina Kwiatkowskiego (PWN 2016)".
    Źródło: http://sporniak.blog.tygodnikpowszechny.pl/2017/01/18/homoseksualizm-temat-na-nowy-sobor/

    I cytat 2. "Z jednej strony Kościół nie przyjmuje, że homoseksualizm może być odmienną i samoistną orientacją seksualną; z drugiej taki wniosek nasuwa się z analizy Listu do Rzymian [rozdz. 1, wersety 26-28]. Kościół sugeruje, że ludzie tacy się nie rodzą, a jedynie się stają [...], św. Paweł nie ma zaś wątpliwości, że homoerotyzm wśród mężczyzn i kobiet został ustanowiony przez Boga".
    Źródło: ks. Jacek Prusak SJ, "Jak kocha Bóg", "Tygodnik Powszechny" nr 1/2012; https://www.tygodnikpowszechny.pl/jak-kocha-bog-141138

    PS. Polecam książkę księdza geja Krzysztofa Charamsy "Kamień węgielny. Mój bunt przeciwko hipokryzji Kościoła", Krytyka Polityczna, Warszawa 2017.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sensowe pytania. Natomiast dla mnie Kościół nie jest kompletnie ŻADNYM autorytetem w dziedzinie seksuologii, psychologii i w zasadzie w żadnej innej dziedzinie też nie.

      Dziękuję za cytaty, niemniej mnie osobiście nie są one potrzebne, by siebie zaakceptować. Dla mnie to wygląda tak, że kilku kolesi napisało jakąś książkę, potem ją przez wieki zmieniano, a teraz ją próbują interpretować tak, żeby wyszło im to, co by chcieli - żeby uzasadniać wszystko po kolei - od tego, z kim mam się kochać, po moją fryzurę.

      I jakby to, co ktoś pisał o homoerotyzmie, nie jest nawet na 10. planie moich zainteresowań - jest całkowicie poza nimi. Jakie to ma znaczenie, co ktoś sądził o homoseksualizmie 20 wieków temu?

      Bóg, jeśli w ogóle istnieje, ma te wszystkie dywagacje w dupie. Na logikę. Skoro stworzył gejów, to znaczy, że tak ma być i kropka. A jak się "pomylił", tworząc nas - no to co to za Bóg, który może się mylić? A jeśli to my "źle wybraliśmy" - to po co nam dawał wolną wolę? I kiedy osoby hetero wybierały cokolwiek?

      Stek nonsensów.

      Ja na przykład wierzę, że Bóg nie chciał, żebyśmy przekraczali prędkość światła. Dlatego jej nie możemy przekroczyć. Proste.

      Usuń
    2. "Dla mnie Kościół nie jest kompletnie ŻADNYM autorytetem w dziedzinie seksuologii, psychologii i w zasadzie w żadnej innej dziedzinie też nie".

      Konkretny Kościół może być autorytetem wyłącznie w dziedzinie teologii dla swoich członków, a każde przekroczenie tych granic (autorytatywne wypowiedzi w innych dziedzinach, narzucanie innym swojej wizji) jest nadużyciem. I jeszcze dobrze byłoby, gdyby uprawiając teologię jako naukę ("-logia"!) Kościół stosował metodologię naukową:
      1. konsekwentnie, bez omijania trudnych pytań - np. dlaczego "homoseksualizm jest sprzeczny z naturą", a celibat jest z nią zgodny, skoro Paweł z Tarsu (jak kto woli - św. Paweł) pisał, że duchowny ma być "nienaganny, MĄŻ JEDNEJ ŻONY,[...], niechciwy na grosz" itd. Albo jeżeli żydowski Bóg wprowadził zakaz "Nie będziesz współżył z mężczyzną, tak jak się współżyje z kobietą" i ma być on aktualny, to dlaczego nieaktualne stały się inne nakazy i zakazy, np. zakaz jedzenia wieprzowiny, owoców morza czy - jak wyinterpretowali rabini - cheeseburgerów?
      2. z przekazywaniem argumentacji naukowej wyznawcom - zamiast argumentu z "autorytetu" - "bo ksiądz tak powiedział"
      3. i bez narzucania za pośrednictwem instytucji państwa - tu niestety przeżywamy regres, ale były światełka w tunelu, jak np. orzeczenia Sądu Najwyższego, przyznające rację ateiście, któremu w śpiączce farmakologicznej wezwany przez personel kliniki ksiądz udzielił "namaszczenia chorych" bez jego wiedzy i zgody, albo uznające za "osobę najbliższą" w rozumieniu przepisów prawa "osobę pozostającą we wspólnym pożyciu" także w związku jednopłciowym.


      "Dziękuję za cytaty, niemniej mnie osobiście nie są one potrzebne, by siebie zaakceptować."

      I słusznie - nawet przez myśl mi nie przeszło, by, cytując interesujące wypowiedzi, traktować je jako metodę przekonywania kogokolwiek, a nie głosy w dyskusji. Byłoby zresztą dziwne, żeby gej ateista potrzebował poglądów chrześcijańskich publicystów dla potwierdzenia swojej tożsamości i prawa do bycia sobą.

      Fakt, że istnieją niefanatyczni chrześcijanie, potrafiący odważnie zadawać pytania, nie jest jeszcze argumentem za wiarą. Podobnie istnienie inteligentnych i sympatycznych gejów, nie jest jeszcze powodem, żeby zostać gejem ;)

      Usuń
  12. Dream, dziękuję za ten wpis.
    Milo czytać, że są ludzie ze zdrowym podejściem do religii i kościoła. Sam, od lat, mam podobne przemyślenia. Jeszcze o ile akceptuję religie jako takie (choć uważam, że są dla ludzi słabych), o tyle z kościołem jako organizacją mam zdecydowanie większy problem. Uważam, że te organizacje różnią się od sekt tylko ilością wyznawców, a cel działalności mają taki sam. Tzn. pod przykrywką dawania wsparcia psychicznego i nadziei na zbawienie zajmują się wyzyskiem i podporządkowywaniem ludzi. Jeżeli ktoś ma ochotę sponsorować takie organizacje to ma do tego prawo, ale nienawidzę jak próbuje mnie przekonywać do takiego działania, albo jak ocenia moje zachowania na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów "świętych ksiąg".

    Pozdrawiam,
    M___M

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja osobiście wierzę w Boga i nadal zastanawiam się nad tym co tu napisaliście w komentarzach. Może jako praktykujący chrześcijanin według kościoła nie powinienem praktykować akt seksualnych...no ale cóż ja mam inne zdanie na ten temat. Pociesze was tym drodzy geje ze jeden z największych ludzi w Bilbli był gejem.�� . W zły sposób rozpatrywany jest sens słów świętego Piotra i Jezusa. Biblia była pisana na przestrzeni wielu tysięcy lat(Stary testament) . Zaś nowy został napisany pod zesłaniem ducha świętego....I chodzi mi o to że jeżeli rozpatrujemy jaki kolwiek fragment pisma świętego jednak powinniśmy wykazać się wiedzą w jakim wieku zostało to napisane i jaki panował ład. Bo kiedy król Dawid pokochał swojego Men...Bóg go za to nie ukarał lecz uczynił jednym z największych królów i pokonał jeszcze potężnego Goliata.
    Powinniście wszyscy wiedzieć że gdyby wiara była tak samo prosta jak 2+2=4 to dawno by upadła jak wszystkie ustroje polityczne oraz inne wymysły ludzkie...mam dość obszerną wiedzę na temat wiary i nie chcę was znudzić teologią Ale po prostu masz rację Dream że trzeba uszanować czyjeś poglądy a homoseksualizm wcale nie jest kwestią wyboru bo jeżeli by nią był jaki miało by to sens jeżeli byśmy wybierali coś czego społeczeństwo nie akceptuję.
    Jeżeli jakieś pytania w sprawie wiary to piszcie śmiało.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mi się spodobał ten artykuł :) Ludzie powinni się obudzić z tego "snu" i przejrzeć na oczy, że modlenie się 5x dziennie nie pomaga. Lepiej nie marnować na to czasu i żyć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zaakceptowales siebie, swoja orientacje? Czy miales tez takie momenty ze probowales wmusisz w siebie heteroseksualizm? Czy kluciles sie sam ze soba? Czy jak widziales przystojnych facetow to pomimo ze cie podniecali to wmawiales sobie ze nie? Jak zaakceptowales sie, co zrobiles i czy czasem jeszcze miewasz takie sytuacje? Czy czujesz czasami jakies wyrzuty z powodu swojej orientacji? Ja straszne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ten mój wpis nie odpowiada na Twoje pytania?

      https://gay-relations.blogspot.com/2015/04/dreamwalker-story-01-pierwsze-erekcje-i.html

      https://gay-relations.blogspot.com/2015/04/dreamwalker-story-02-wyzwalajace.html

      Wyrzuty sumienia biorą się z wiary w przekonanie, że "nie powinienem być gejem; bycie gejem jest złe." Czy serio jest? Możesz być tego pewien na 100%?

      A może bycie gejem jest dobre i powinieneś nim być? Może to jest właśnie to, kim być powinieneś?

      Być może boisz się, że jesteś gejem. Nie, nie boisz się, że jesteś gejem. Boisz się, jak zareagują na to inni. Ich domniemanej reakcji się obawiasz. Obawiasz się wstydu i poczucia winy.

      W samym byciu gejem nie ma obiektywnie absolutnie nic złego.

      Predykaty, jakich używasz - kłócić się ze sobą, wmawiać sobie - w zestawieniu z innym zestawem: "widziałeś przystojnych facetów / podniecali Cię" świadczy o typowym konflikcie na poziomie sensorycznym.

      Jedna część Ciebie WIDZI i CZUJE, druga - która nie ma kontaktu z pierwszą - MÓWI. Obie egzystują na różnych poziomach sensorycznych, więc nie mogą się komunikować.

      Niech część, która do Ciebie MÓWI (wmawia Ci, kłóci się, robi wyrzuty) - także poczuje i zobaczy. A część, która widzi i czuje - niech w końcu przemówi.

      Niech obie te części Ciebie zaczną używać wszystkich kanałów zmysłowych i niech się ze sobą skonfrontują. Niech każda z nich opowie Ci Twoją historie, pokaże Ci to, co chce Ci pokazać i niech odpali swoje emocje.

      Tu masz pełną, bogatą i szczegółową instrukcję, jak integrować swoje części wewnętrzne:

      https://gay-relations.blogspot.com/2015/09/8-krokow-jak-poradzic-sobie-z-trudym.html

      Będzie dobrze :)

      Usuń
  16. Hej Dreamie! Moglbys zrobic wpis o swoich doswiadczeniach z coming outem? Ja to zrobic, jak ty to zrobiles? Jak to u cb eygladalo? Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jo joj, ktoś tu nie wertuje archiwów :)

      https://gay-relations.blogspot.com/2015/04/dreamwalker-story-03-moje-dziwne-coming.html

      Usuń
  17. Kiedy zacząłem czytać ten post, zdziwiłem się, jak ktoś, kto pisze niekiedy tak mistyczne teksty może z takim pobłażaniem odnosić się do wiary w Boga. W miarę czytania – chyba – zrozumiałem. Masz rację, że wszystkie religie są zbiorem niczym nie uzasadnionych twierdzeń przyczynowych, zabobonu, żałosnych magicznych prób skłonienia bóstwa do zrobienia czegoś. „Opium dla mas” – jak słusznie ogłoszono w czasie, kiedy opium było po prostu uśmierzaczem bólu. Ale też w każdej religii jest warstwa budząca ducha, warstwa Sensu, coś, co zostało tam pozostawione przez ludzi, którzy znaleźli Kamień Filozoficzny i desperacko próbowali podzielić się tym odkryciem z innymi. Warstwa Prawdy, która, kiedy walnie Cię między oczy, spowoduje że już niczego nie będziesz wiedział na pewno. I będziesz szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie tym kamieniem jest rzeczywistość rozumiana jako to, co dzieje się tu i teraz. Teraźniejszość, fakty, doznania sensoryczne - to jest ta prawda, której wszyscy poszukujemy, a którą mamy przed oczami.

      Jeśli z nią walczymy - jesteśmy nieszczęśliwi. Jeśli się z nią godzimy - nie potrafimy cierpieć. Cierpimy, nie dlatego, że odczuwamy ból. Ale dlatego, że wierzymy, że nas boli.

      Usuń
    2. Pełna zgoda.
      Czy to, co piszesz o cierpieniu, nie jest Hiobowym (nie w sensie przysłowiowych hiobowych wieści, ale w sensie głębokiej treści tej księgi) "Dał Pan - zabrał Pan"? Zamiast 'Pan' można podstawić 'Wszechświat', 'Rzeczywistość', może coś jeszcze - nie ma sensu spierać się o słowa. Pewien interesujący współczesny "nauczyciel duchowy", Adyashanti (szczerze polecam) ujmuje to krótko: "no pushing - no pulling". Niezgoda na to, co jest (czegoś nie chcę, czegoś bardzo pragnę, a nie mam) jest źródłem cierpienia.
      Czy nie o życie "tu i teraz" chodziło niejakiemu Jezusowi, kiedy (podobno) mówił: "O nic się zbytnio nie troskajcie; dosyć ma dzień swojej biedy"?
      Chodzi mi o to, że "ratunkiem" dla wierzącego geja - o ile ktoś czegoś takiego potrzebuje - nie musi być odrzucenie własnej tradycji religijnej, ale sięgnięcie do jej głębi.

      Usuń
    3. Coś w tym jest. Jeśli się szuka prawdy, to zaczyna ona "wyłazić" w różnych miejscach.

      Jeśli już cytujemy magiczne książki, to cytat wart wspomnienia: "poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli".

      Jeśli poznajesz coś i to Cię niewoli - to nie jest to prawdą. Prawdę poznasz po tym, że gdy ją odkryjesz - zmienia Twoje życie na lepsze.

      Usuń
    4. Ejmen ;)
      Trafny cytat i świetne kryterium prawdy.
      Ja - na swój użytek - mam jeszcze jedno: poczucie "acha!", "jasne - to właśnie tak!". Albo, jak kto woli - muzyka, która gra mi w duszy i głęboki oddech, oddech topielca, który właśnie wydostał się ze śmiertelnej pułapki.

      Usuń
  18. Chciałbym bardzo, abyś napisał podobny post na temat patriotyzmu, bycia Polakiem-patriotą i gejem jednocześnie. Wiele osób homo mimo wszystko ma poglądy konserwatywne (wcale nie takie znów lewicowe, jak to chcą Nam wmówić te wszystkie tzw. środowiska niby "narodowe"). Uważam, że temat ten jest na czasie i to bardzo. Bo można być gejem i ateistą i jednocześnie nie być kosmopolitą, mieć przywiązanie do tradycji państwowych, i nie koniecznie popierać lewicę we wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu krajach konserwatyzm oznacza po prostu cenienie tradycji i rodziny. I to jest okej. U nas to pojęcie jest spaczone - oznacza najczęściej irracjonalny lęk przed zmianami, przed nowym, innym - połączony ze złością, oburzeniem.

      Nie wiem więc, jaką definicją konserwatyzmu masz na myśli. Tradycje państwowe też mogą się różnie kojarzyć, a ja osobiście strasznie nie lubię się w tym babrać merytorycznie.

      A swoje zdanie na temat patriotyzmu mam - jest bardzo dosadne i wyraziste. I od pewnego czasu chodzi mi po głowie wyrażenie go - choćby miało to na mnie sprowadzić falę krytyki :)

      Usuń
  19. Można wierzyć i być tolerancyjnym. Moje przekonania właśnie polega na zrozumieniu. Nie zgadzam się z Tobą, że wiara jest dla słabych. Bóg nie wtrąca się w sprawy Ziemskie, to wszystko co robisz zależy od Ciebie. Dla Mnie modlitwa to dopełnienie Moich działań i nie muszę leczyć się z Mojej wiary.. ;>.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciekawy artykuł i boskie gify :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Homoseksualizm i wiara w Boga są ze sobą bardzo ciężkie do pogodzenia. Post jak i poruszanie tej tematyki jest potrzebne, natomiast istnieją osoby o orientacji homoseksualnej, które uważają się za wierzące z wyboru. Każdy decyduje sam o sobie. Wiara jest faktycznie ukierunkowana do ludzi słabych, którzy szukają wsparcia, natomiast w przypadku ludzi takich jak my, mówi nam ona, że z natury czynimy źle. Jak tu się przeciwko temu nie buntować ? Pogląd Kościoła " bądź sobie gejem ale nie współżyj i umrzyj w celibacie" nie jest zachęcający, szczerze wątpię by ktokolwiek kto jest homoseksualny i chce być szczęśliwy w życiu, związać się z drugą osobą tego przestrzegał. Łatwiej, prościej jest przestać wierzyć. Niektórzy jednak tak nie potrafią z różnych względów. Już nie chodzi o jakiś lincz społeczny, ale o radykalną wiarę. W połączeniu z byciem homoseksualistą nie jest to proste ale żyć trzeba dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "mówi nam ona [wiara], że z natury czynimy źle".
      Nic podobnego! "I widział Bóg, że wszystko, co stworzył, było bardzo dobre". Albo tradycyjne chrześcijańskie przekonanie, że jesteśmy dziećmi Bożymi - co dzieci dziedziczą po rodzicach? Czasem majątek, czasem długi, ale zawsze - naturę. Jeśli więc Bóg jest dobry, to i my - z natury! - jesteśmy dobrzy.

      Usuń
  22. DreamWalker, a jak wytłumaczysz to, że 1. wierzący mają uczucie obecności Boga (nie tylko pustą wiarę bez dowodów)? 2. jak wytłumaczysz działanie intuicji? 3. no i chyba najważniejsze - kiedyś pisałeś o The Work Katie Byron, metodzie która pozwala poddawać w wątpliwość nasze przekonania, a czy mówienie "Bóg nie istnieje" to nie jest właśnie przekonanie? Czy nie jest czasem tak, że najbardziej naturalna byłaby postawa agnostyczna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. "wierzący mają uczucie obecności Boga"

      Pytanie, czy wierzący mają poczucie obecności Boga, bo on istnieje. Czy swoją wiarą wytwarzają takie uczucie? Kiedyś przeprowadzono bezlitosne badanie (jak kiedyś na nie trafię, to podlinkuję), w którym stymulowano ludziom różne części mózgu. I część badanych osób miała wrażenie obecności Jezusa.

      Czy większa jest szansa, że rzeczywiście gdzieś po świecie krąży niewidzialny prorok? Czy że mózg wytwarza takie wrażenia?

      2. "jak wytłumaczysz działanie intuicji?"

      Dawno te kwestie rozkminiało wielu mędrców. Intuicja bierze się z doświadczenia. Im większe doświadczenie, tym większa intuicja - w danym kontekście.

      3. "czy mówienie "Bóg nie istnieje" to nie jest właśnie przekonanie?"

      Oczywiście, że to przekonanie. W zasadzie to, co robimy na tym blogu, to wymiana przekonań.

      Nie jestem pewien, czy gdziekolwiek napisałem, że Bóg nie istnieje. Nie da się znaleźć żadnego dowodu na nieistnienie czegokolwiek. Równie dobrze mógłbym napisać, że nie istnieją np. kosmici czy równoległe wszechświaty - jaki mam na to dowód?

      Jak dla mnie sprawa wygląda tak - nie wiadomo czy istnieje. To, że istnieje w takiej formie, w jakiej wierzą ludzie, wydaje mi się skrajnie nieprawdopodobne (Bóg, który tworzy galaktyki, potępia to, że robię swojemu chłopakowi loda? - błagam). I w zasadzie póki się nie ujawnia w oczywisty sposób - niewiele mnie interesuje, czy istnieje, czy nie.

      Dla mnie jedyny Bóg, jaki istnieje, to Wszechświat. Wiadomo, że jest - wystarczy się rozejrzeć. Jest tajemnicą. Jest wszechmocny. Jest wszędzie.

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca