Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

niedziela, 6 stycznia 2019

Najczęstsze problemy psychiczne gejów w Polsce (z waszych listów) - i co z nimi robić


Przez lata otrzymałem od Was tysiące maili. Nie sposób ich wszystkich ogarnąć i odpisać (za co przepraszam), ale postanowiłem napisać o tych problemach, które się powtarzają bardzo często. Mam nadzieję, że moje odpowiedzi przyniosą Wam choć trochę ulgi.


Nieszczęśliwe zakochanie w okresie dorastania

Gdy kolega z klasy okazał się nieco zbyt przystojny i nie możemy przestać o nim myśleć. Kończy się to różnie - albo on nas olał, albo - co gorsza - dowiedział się o naszych uczuciach i zaczął je odpychać, niszczyć lub nawet wyśmiewać.

Gdy masz te 16-20 lat (a nawet więcej) - wydaje się, że ta pierwsza miłość będzie tą jedyną. Że albo będziemy z tą jedną osobą - albo do końca życia będziemy sami. Ta jedna wydaje się idealna i niezastępowalna.

Wiem, jak to boli. Ale wierz mi - z racji młodego wieku nie masz jeszcze odpowiedniego dystansu. Oczywiście każde odrzucenie i rozstanie się przeżywa bardziej lub mniej. Ale to pierwsze często wydaje się końcem świata.

To nie jest prawda, że do końca życia pamięta się swoją pierwszą miłość. Każda jest pierwsza. Z wiekiem detale umykają z pamięci - nabierasz dystansu i zaczynasz rozumieć, jak wtedy się czułeś, jak myślałeś itd.

Rada: musisz to przeżyć. Prawie każdy to przechodził. To trochę, jak chrzest bojowy. Żyj z dnia na dzień, nie katuj się widokiem ukochanego, planuj przyszłość tylko w oparciu o siebie i o pewne sytuacje, ciesz się chwilą obecną i drobnymi przyjemnościami. Z czasem ból będzie coraz słabszy. Zawsze tak jest. Nie popadaj w nienawiść do obiektu swoich uczuć - strzeż się tego. To nie jego wina, że nic do Ciebie nie czuje. Olej go i skup się na sobie i na ludziach, którym na Tobie zależy.



HIV-fobia, pedo-fobia, ero-fobia

Od małego jesteśmy bombardowani negatywnymi przekazami dot. homoseksualizmu - szczególnie męskiego. Że roznosimy HIV (lub inne choroby), że jesteśmy pedofilami, erotomanami, że nie potrafimy tworzyć stabilnych, monogamicznych związków.

Otoczenie komunikuje nam, że gej = "zahiviony" pedofil erotoman, który się nie kontroluje. A także, że trzeba się przed nim bronić, zniszczyć go. Stąd wielu gejów ma bardzo poważne obawy o swoje życie lub o to, ze zostaną odepchnięci przez swoje rodziny (które często dają im utrzymanie finansowe).

Na tym tle bardzo łatwo kiełkują różne zaburzenia psychiczne, np. fobie lub nerwice natręctw / zaburzenia kompulsywno-obsesyjne. Boimy się panicznie zarazić wirusem HIV lub być posądzonym o pedofilię, erotomanię, o zdradę - bo przecież "mamy tendencję", nieprawdaż?

Nie, nie mamy tendencji. Tak naprawdę osoby, których dotknęły te lęki i zaburzenia, boją się przede wszystkim reakcji otoczenia - gremialnego, rodzinno-społecznego odrzucenia, a wręcz jawnej wrogości, agresji psychicznej i fizycznej.

To w tym tkwi sedno tych zaburzeń - w podświadomym przekonaniu, że "mamy tendencje" do erotycznej rozpusty, że tego nie kontrolujemy, że jesteśmy zboczeni albo za moment tacy będziemy - że wystarczy nas wypuścić z klatki, by nasze instynkty doprowadziły nas do katastrofy - gwałtów na dzieciach, roznoszenia plag egipskich, napastowania wszystkiego, co ma dziurę itd.

Tu nie chodzi o HIV, erotomanię czy pedofilię. Tu chodzi o to, że wielu z nas całe życie żyje w nieustannym przerażeniu, że zniszczy nas otoczenie. To otoczenie wbiło sobie do łbów, że męski homoseksualizm wiąże się z tym całym zwyrodnialstwem i chorobami. W życiu nie przyszłoby nam do głowy podejrzewać samych siebie o coś takiego - to oni to wymyślili.

Rady: przede wszystkim nie zafiksować się na samym obiekcie fobii. Osoby z HIV-fobią panicznie myją ręce, gdy dotkną klamki (choć wiadomo, że tak HIV-em się nie zarażą). To odwracanie koncentracji od prawdziwego problemu, jakim jest lęk przed wyklęciem, przed zniszczeniem przez otoczenie, rodzinę itd.

Otoczenie się myli - bo jest niedouczone, zacofane i zwyrodniałe. Ale żeby to zrozumieć - musisz pracować nad sobą, nad swoim myśleniem.

Przede wszystkim 2 techniki: Core Drift (z mojego niedawnego posta) oraz świadome oddychanie (medytacja oddechowa - szukaj na tym blogu). Musisz oczyścić swój umysł z bardzo negatywnych przekonań o sobie, które władowało Ci do głowy otoczenie. Gdy to się uda - ich opinia nie będzie już ważna. Będzie tylko oczernianiem, a nie "prawdą o Tobie".

Często bywa tak, że im osoba z fobią bardziej koncentruje się na przyczynie swoich problemów - tym bardziej ćwiczy przeżywanie fobii. Np. uważa, że ma fobię, bo rzeczywiście może jest z nią coś nie tak, przez co przeraża się jeszcze bardziej.

Jedyny sposób na wyjście z tego zaklętego kręgu jest świadome ćwiczenie dekoncentracji na fobii i koncentracji na chwili obecnej (medytacja oddechowa). Z czasem skojarzenia obiektów z uczuciem przerażenia zacznie się luzować i zanikać. Najważniejsze to nauczyć się wychodzić z myślowego gównomatrixa.

Być może - gdy objawy są poważne - będziesz potrzebował profesjonalnej terapii oraz pomocy leków. Jesteś tylko człowiekiem, należy Ci się pomoc, gdy cierpisz. To nie żaden wstyd i nie musisz udawać, że wszystko z Tobą okej, gdy tak nie jest.



Lęk przed piekłem, gniewem bożym i byciem "złym człowiekiem"

To prawdziwa zmora, bo już za samą próbę kwestionowania religijnych przekonań zbiera się baty w tym kraju. Zgodnie z prajezuicką metodologią nauczania - wiara ma być wyższa niż rozum. Co oczywiście jest totalną głupotą, bo gdyby tak miało być - to czemu Bóg w ogóle miałby dawać nam rozum?

Uczyniłby nas istotami ślepo wierzącymi w każde jego słowo.

No ale cóż - nie oczekujmy refleksji po wierze katolickiej.

Jak pokazuje to Yuval Noah Harari - autor prześwietnej książki "Sapiens. Od zwierząt do bogów." - (i przy okazji gej) - religia katolicka od zarania dziejów była bardzo agresywna i przez to z łatwością rozszerzała się na cały świat. Jak zresztą inne monoteistyczne religie.

W politeistycznych religiach zawsze pojawił się jakiś bóg, który pochlebiał to, co robiliśmy. A to picie wina, a to rozwiązłość, a to coś innego. Dlatego religie poli były łagodniejsze, pozwalały na więcej.

W monoteizmie bóg mówi, co jest złe, a co dobre, dzieląc świat na czarny i biały - i nie ma żadnej alternatywy. Dlatego wierzący mają skłonności do agresji, narzucania innymi swojej woli itd. Zresztą znacie to z autopsji.

Gdy gej wychował się na łonie katolickiej schizofrenii (tam się nie da tego pogodzić z logiką, przykro mi - to musi być forma rozbicia wewnętrznego) - wynosi czasem z domu kuriozalne przekonania, że trafi do piekła, że "jest grzeszny", że jest "złym człowiekiem".

Osoba taka nosi w sobie głęboko zakorzenione przekonanie, że jest osobą wadliwą, zepsutą, nie zasługującą na litość, miłość, szacunek itd.

Patrząc z zewnątrz jest to oczywiście absurdalne i niedorzeczne, ale osobom, które w toku socjalizacji wchłonęły tego typu toksyczne przekonania, wcale nie jest do śmiechu. Cierpią psychicznie, mają wyrzuty sumienia, ilekroć podniecą się na widok faceta, czasem samookaleczają się itd.

Jeśli nie chcesz żyć do końca życia z wyrzutami sumienia i poczuciem, że jesteś "złym człowiekiem" - zacznij pracować nad swoim myśleniem za pomocą techniki Core Drift oraz świadomego oddychania (medytacja oddechowa). Obu tematów szukaj tu na blogu.

Nie zażegnasz problemu od razu - to będzie stopniowe uwalnianie się od tego toksycznego shitu, ale to jedyna droga. Być może na początku nawet będziesz musiał zmierzyć się z przekonaniami w stylu, że nawet sama próba zmiany tych przekonań jest czymś złym - że świadomie pchasz się w demoralizację. To spory demon, ale pamiętaj o jednym - kiedyś go nie miałeś i dopiero w trakcie życia się go nauczyłeś - zatem możesz się go oduczyć.



Samotność

Plaga samotności to nie tylko problem gejowski. Cały nowoczesny świat się z tym zmaga. Generalnie pojawiła się bardzo chujowa tendencja, że nikt nie chce się do niczego zobowiązywać na dłuższą metę, związki kojarzone są tylko z ubezwłasnowolnieniem itp.

W efekcie cywilizowany świat dopada fala samotności - poczucia odrzucenia przez świat. Wyróżniam jej 2 typy.

Pierwszy to "samotność w tłumie" - brak przyjaźni, zażyłych znajomości - co wiąże się z nieustanną rotacją pracowników, zmianami miejsca zamieszkania, podróżami itd.

Drugi typ to samotność romantyczna - poczucie braku bliższego związku romantyczno-erotycznego z wybraną osobą.

Z samotnością wiąże się wiele skutków ubocznych - np. zwiększa ryzyko różnych chorób, w tym depresji. Czy jest na to jakaś rada?

Po pierwsze - budowania związków można się nauczyć i być w tym dobrym. Pierwszym krokiem jest ogarnięcie własnych emocji - czyli zainwestowanie w tzw. inteligencję emocjonalną. Jeśli sami ze sobą czujemy się bowiem źle - dalej może być tylko gorzej.

Drugą sprawą jest nauczenie się prowadzenia interakcji z ludźmi tak, by darzyli nas sympatią, rozumieli nasze decyzje i żeby wszyscy czuli się okej na tyle, na ile to możliwe.

Gdy masz tę bazę - możesz zacząć budować swoją "socjalną bazę" i poszukiwać odpowiednich osób na znajomych, przyjaciół czy na bliższe związki. Wybór odpowiednich osób jest tutaj kluczowy. Na nic Ci bowiem Twojej osobiste kompetencje z budowania dobrych relacji, jeśli zaczniesz to robić z osobami, które mają problemy emocjonalne lub niskie umiejętności społeczne.

Wcześniej czy później sam będziesz miał ich dość.

Oczywiście nawet sukces na tym polu nie jest gwarancją, że nigdy nie poczujesz się już samotny - dzisiejszy świat oparty jest o tymczasowość i dawanie swobody. Praca na umowy śmieciowe, nieustanne zmiany lokacji itd. - nie sprzyja to budowaniu więzi z ludźmi.

Tutaj niewiele poradzimy.

To, co jednak możemy poradzić, to zrozumieć, jak poczucie samotności powstaje w naszych głowach. Jest na to prosty sposób. Zamknij się sam w 4 ścianach, a następnie wyobrażaj sobie, że inni się razem doskonale bawią - gdzieś tam hen, daleko, bez Ciebie.

Działa? Działa. Więc tego nie rób.

Chyba że nie masz już wyjścia - bo po prostu coś Cię do tego zmusiło. Możesz wtedy wykorzystać jedną ze sprawdzonych strategii:

  • Zwierzątko - nie pamiętam dokładnie, ale bodaj wyliczono nawet, że wystarczy mieć 3,5 kota, żeby z powodzeniem zastąpić jednego człowieka. 
  • Ciepła kąpiel - kiedyś jedno z badań dowiodło, że ciepła kąpiel minimalizuje poczucie osamotnienia.
  • Radio / TV - mózg daje się łatwo oszukać. Wiele osób, z którymi rozmawiałem, zauważyło, że poczucie osamotnienia łagodnieje, gdy słuchają w tle radia lub telewizora. Ot, jakieś gadanie i już nam lżej na duszy, bo mamy wrażenie, że ktoś jest obok.
Wiem, marna to pociecha. Ale trzeba sobie jakoś radzić.

Pamiętaj jednak, że permanentne odczuwanie wyniszczającej samotności może być objawem depresji. Jeśli podejrzewasz u siebie tę chorobę - zgłoś się do lekarza i opowiedz mu o swoich objawach. Czasem może być potrzebna farmakoterapia lub psychoterapia!



Dezoreintacja seksualna

Sytuacja, w której ktoś zastanawia się, czy na pewno jest gejem i czy na 100% chce "iść w tym kierunku".

Bywa, że ktoś jest biseksualny (w różnych proporcjach - bardziej woli facetów, czasem bardziej kobiety), odczuwa coś i do kobiet, i do mężczyzn - i zadręcza się, czy szukać kobiety czy mężczyzny do związku.

Bywa też tak, że ktoś jest gejem, ale nie chce tego przyjąć w 100% do wiadomości - dlatego oszukuje się, że może jakimś cudem jest bi (skoro już wiadomo, że nie jest hetero). Wyszukuje w sobie jakiegoś tam okrucha heteroseksualności w nadziei, że obuduje go resztą - małżeństwem, dziećmi, akceptacją rodziny.

W pierwszym przypadku moja rada od lat brzmi tak samo: olej etykiety. Nie musisz się na siłę wsadzać w jakąś przegródkę i mówić, że jesteś hetero, homo czy bi itd. Żyj z dnia na dzień, nie planuj, z kim będziesz - czy z kobietą, czy z mężczyzną. Będziesz z człowiekiem - to jego pokochasz, bez względu na płeć. Spotkasz odpowiednią osobę - to z nią będziesz i tyle.

W drugim przypadku - to klasyczny brak akceptacji swojej orientacji seksualnej. To taka próba negocjowania ze sobą. Nie rokuję tutaj sukcesu. Nawet, gdy ktoś ma w sobie tę cząstkę hetero, te 5-10% pociągu do kobiet, to serio można wokół tego zbudować dobry związek i założyć na tym szczęśliwą hetero-rodzinę? Ja nie sądzę. Bo wciąż 90% Ciebie chce być z facetem. Dysproporcja jest ogromna i wcześniej czy później zacznie wychodzić na jaw.

Upierdzielić życie sobie i komuś - czy jest sens? Czy nie lepiej, żeby zawaliło się wszystko od razu i na tym zbudować coś, co jest bardziej autentyczne?



Depresja

Permanentne uczucie, że życie się nie udało - i że nigdy nic nie będzie już lepiej. Codzienny smutek, rozpacz, poczucie samotności, niepokoju. Napady lęków, złości, podświadome napięcie. Poczucie, że życie się skończyło. Obżeranie się lub głodowanie, spowolnione ruchy i brak energii.

Depresja ma wiele twarzy, ale najważniejsze jest to, że osoba z depresją często nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest w stanie wymagającym pomocy. Często uważa ona, że po prostu takie jest jej życie, że tak powinno ono wyglądać, skoro... [i tutaj wstaw dowolny powód]. Innymi słowy: wg niej są OBIEKTYWNE powody, by źle się czuć, uznać siebie za nieudacznika i tak dalej.

Będę to powtarzał do końca życia: to, co się dzieje obiektywnie to jedno. To jak na to reagujemy - to drugie. Żeby wyjść z depresji - trzeba zrozumieć, że mamy jakiś wpływ na swój stan.

Pierwszym krokiem jest zrobienie sobie testów na depresję (np. test Becka - dostępny online, wygogluj). To pozwoli Ci spojrzeć na swój stan obiektywnie i ocenić, czy masz depresję.

Druga sprawa - depresja to nie chandra czy melancholia. To nie chwilowy brak energii czy słabość charakteru. Depresja to poważna choroba, która zagraża Twojemu życiu i zdrowiu. Za moment depresja będzie najpoważniejszą i najczęstszą chorobą na świecie - i masz nie tylko prawo się z niej leczyć, ale także masz obowiązek.

Gdy ktoś choruje na zapalenie wątroby, to nie mówimy mu: weź się chłopie w garść. Więc dlaczego wymagamy tego od chorych na depresję? Depresja to nic innego jak zaburzenie wydzielania się neuroprzekaźników w mózgu (okej, specjaliści, tak wiem, upraszczam, generalizuję etc. - ale to nie miejsce na wykłady o neurobiologii). To poważne zaburzenie funkcjonowania - i musisz zacząć z tym coś robić, jeśli obserwujesz u siebie objawy depresji.

Przede wszystkim - idź do lekarza. To nie wstyd!!! Na litość boską - mamy XXI wiek. Leki na depresje są refundowane - i są tanie. I nie są wcale takim dramatem, jakby się mogło wydawać.

Ścieżki, jakie powinieneś rozważyć, gdy odkryjesz, że masz depresję:
  • Leczenie psychoterapeutyczne - rozmowa ze specjalistą z pewnością pomoże nie tylko poczuć się lepiej, ale pozwoli Ci także zrozumieć, jakich nawyków myślowych należy unikać, by nie wpędzać się znów w negatywne stany emocjonalne.
  • Leczenie farmakologiczne - lekarz może Ci przepisać leki przeciwdepresyjne. Mają one pewne skutki uboczne, ale też ich nie demonizujmy - najnowsze generacje leków są znośne, a skutki szybko mijają. Leczenie przynosi efekty już w ciągu 2-3 tygodni.
  • Metody wsparcia - odpowiednia dieta bogata w omega-3 (w chuj ważny element), ruch oraz stosowanie sprawdzonych, naturalnych antydepresantów (np. rhodiola, czyli "korzeń arktyczny" - ale tylko, jeśli nie bierzesz leków!!! - wszystko powinieneś konsultować z lekarzem, jeśli bierzesz leki!).

Depresja to choroba i możesz się z niej wyleczyć. Trzeba cierpliwości, wyrozumiałości względem samego siebie, ale w końcu się uda. I naprawdę będziesz zdziwiony, że Twoje życie może być znów tak spokojne i fajne - choć obiektywnie niewiele się zmieniło.



Bycie katem i ofiarą w związkach (zachowania pasywno-agresywne)

Czasem pisze do mnie ktoś, kto myśli mniej więcej tak: wszyscy moi ex to chorzy ludzie, skrzywdzili mnie, żerowali na mojej naiwności, ale odgryzłem się, nienawidzę ich, nie potrzebuję nikogo, cały świat jest zgniły, tylko ja, wrażliwy, zostałem sam.

Dobra, nie mówię, że nikt nigdy nikogo nie skrzywdził w związku. Ale jeśli jest to reguła - to problemu szukaj we własnym myśleniu i podejściu, a nie w świecie. Nie ma cudów, żebyś wciąż trafiał na psychopatów - najpewniej po prostu tylko ich tak oceniasz.

Zazwyczaj, jak zaczynam wypytywać te osoby o ich relacje z rodzicami - otwieramy prawdziwą puszkę pandory. Apodyktyczne, zazdrosne i agresywne matki, chłodni i wymagający ojcowie, chore stosunki w rodzinie, które stały się nieświadomie metaforą wszelkich dalszych relacji w życiu dorosłym.

Jedna strona była katem, druga ofiarą - a teraz, gdy dziecko zmieniło się w dorosłego, elastycznie korzysta z obu tych ról. Z twarzą niewinnej osoby dokonuje egzekucji na swoich związkach i widzi siebie zawsze przez pryzmat skrzywdzonej ofiary, która nawet, jeśli stosuje przemoc, to oczywiście jest to usprawiedliwione, bo przecież partner też był katem.

Pierwszy krok to spojrzenie prawdzie w oczy i obiektywne ocenienie siebie w związkach. Dobry jest tzw. test kamery - wyobraź sobie, że jesteś kamerą, która chłodno i bez emocji ogląda filmy z Twoich poprzednich związków. Nie ocenia, nie staje po żadnej ze stron - jedyne, co ma, to obiektyw, którym beznamiętne rejestruje wydarzenia i zachowania obu stron. Co widzisz przez taką kamerę?

Nadal jesteś niewinny i byłeś zmuszony do tego, żeby wszcząć tamtą awanturę?

Jeśli jesteś w stanie przyjrzeć się sobie bez emocji - zauważysz to. Być może rzeczywiście zachowałeś się po ludzku. A może nie - może masz w sobie dualizm kat-ofiara.

Jak poznać taki problem na poziomie lingwistycznym?

Przede wszystkim - katofiara podkreśla swoją pasywność w relacjach z partnerem. "Zostałem zmuszony", "zmusił mnie", "kazał mi", "musiałem", "moja osoba została wyśmiana" itd. Serio, to są prawdziwe cytaty z ust osób, które noszą w głowach takie historie.

Katofiara często zgadza się na różne rzeczy, których robić tak naprawdę nie chce, a potem nagle wybucha złością i robi awantury i nikt nie wie, o co jej chodzi. Bywa, że katofiara w neutralnych komentarzach doszukuje się negatywnych ocen na swój temat, przytyków i podśmiechujek i na nic nie zda się tłumaczenie, że chodziło o coś innego - katofiara wie dobrze, że się z niej śmiejesz, że ją okłamujesz, poniżasz itd.

Dlatego robi to samo Tobie.

Jeśli robisz takie akcje - oto prawda od serduszka, którą przyjmij głęboko: zmień to. Albo do końca życia będziesz nieszczęśliwy w każdym jednym związku i relacji międzyludzkiej, jaką podejmiesz. Tak, ja wiem - "nikogo nie potrzebujesz", "ludzie to chamy, nie chcesz żadnych związków". Oczywiście. Twój wybór, ale wierz mi - na pewno nie wyniknął on z Twojej wolnej woli.

Doświadczyłeś przemocy, zbudowałeś sobie fałszywy obraz relacji międzyludzkich na tej podstawie, więc to zaburza Twój osąd sytuacji. A prawda jest taka: chcesz i potrzebujesz mieć bliskie związki z ludźmi, ale nie możesz i nie potrafisz, bo masz w głowie shit wynikający z negatywnych doświadczeń. Tęsknisz za prawdziwym, bliskim związkiem, jak każdy, ale panicznie boisz się powtórek z gówna, więc na wszelki wypadek uciekasz i sam ranisz ludzi dookoła.

To smutne, ale niestety najczęściej tak to wygląda. Królowe chłodu, ludzie wybuchający złością bez wyraźnego powodu, popadający w paranoję, obrażający się o byle gówno - nikt z nimi nie wytrzyma na dłuższą metę.

Wyjście z tego dualizmu zajmie Ci lata - pod warunkiem, że weźmiesz się ostro za siebie, za swoje myślenie, emocje, będziesz pracował z najlepszymi technikami (np. Core Drift czy świadomie oddychając). Bo jeśli nie będziesz - to Twój umysł zakonserwuje dualizm kat-ofiara na lata jak komara w bursztynie - i nic się nie zmieni.

Tacy ludzie niestety najczęściej stają się samotni i zgorzkniali, wyniośli, odizolowani i tak dogorywają. Przykre, ale nikt nie może im pomóc z zewnątrz - a często oni sami od wewnątrz też nie potrafią, bo tak bardzo nauczyli się spychać wszelką odpowiedzialność ze swoje emocje na innych.

Jeśli widzisz to u siebie - pracuj nad sobą.



Królowe dramatu

Spotkałem osoby, które znajdą problem do każdego rozwiązania. Zaczyna się niewinnie - mają ciężką sytuację. Zapoznajesz się z nią i coś doradzisz. Nagle z tego zarodka powstają 2 kolejne problemy. Znów coś radzisz. Jednak okazuje się, że sytuacja jest jeszcze bardziej beznadziejna - okazuje się, że istnieją jeszcze 4 kolejne problemy.

Potem okazuje się, że jest ich cały ocean. Odradzają się, przeobrażają się, są jak hydra - obetniesz im łeb - odrasta 20 innych.

I nagle okazuje się, że ci ludzie wcale nie chcieli żadnych porad i rozwiązań. Oni potrzebują być "królową dramatu" - potrzebują, by ich życie non stop się paliło i waliło, by pozyskać uwagę innych ludzi.

Ba! Nawet, gdy już zdają sobie z tego sprawę, to jest to nie nadrzędny problem - ale szybko staje się jednym z wielu kolejnych problemów.

Tak, takie osoby są toksyczne. Dla siebie i dla otoczenia, które z czasem nie daje już rady przeżywać nieustannie czyichś dramatów. Tworzenie dramatów życiowych staje się przeciwskuteczne - zamiast przyciągać ludzi, odpycha ich w siną dal.

Po co te osoby robią to sobie i innym? Często intencją jest: zwrócę na siebie uwagę, inni będą mi współczuć, co będzie oznaczać, że jestem ważny.

Zatem istotą problemu jest przekonanie: jestem nieważny.

I to jest rdzenne przekonanie, nad którym trzeba pracować za pomocą techniki Core Drift. To nie jest ten typ problemu, który odpuści po rozpoznaniu. To jedno krytyczne przekonanie o własnej niskiej istotności często obrośnięte jest całym systemem przekonań, które przez lata wykiełkowały na tym toksycznym gruncie.

Skąd ci ludzie mają takie coś w głowach? Ano masz rację - jak zawsze - z domu rodzinnego. Bywa, że para ma np. niechciane dziecko z wpadki, które potem całe dzieciństwo jest spychane na peryferia, uznawane jest za nieważne. Przez co całe życie uczy się zwracać na siebie uwagę za wszelką cenę - np. tworząc niekończące się dramaty.

Tu na nic nie zda się doradzanie i pomaganie - ta osoba wytwarza dramaty, żeby ściągać uwagę innych i czuć się dobrze sama ze sobą choć przez chwilę. Jeśli odkrywasz u siebie taki wzorzec - bierz się chłopie do roboty i do modyfikacji swojego myślenia. Bo nikt z Tobą dłużej nie wytrzyma, wierz mi. Przekreślasz sobie szanse na udane związki i przyjaźnie - będziesz je sabotował swoim destrukcyjnym zachowaniem. Wiem, że intencje masz dobre i że jesteś niewinny - ale życie to nie sala rozpraw, nikt nie będzie udowadniał, czy jesteś winny, czy nie. Po prostu odejdzie.

Bierz się za Core Drift i medytację oddechową (świadome oddychanie) - z czasem przestaniesz potrzebować robienia wokół siebie sztucznych dramatów oraz współczucia.



Homofobia

To oczywiście nie dziwi już chyba nikogo, że także wśród gejów zdarzają się rasowi homofobi. Generalnie - każdy brak akceptacji samego siebie jest formą homofobii - wymierzonej głównie w siebie, ale jednak jest to naciskanie geja, by się zmienił.

Inną formą jest szerzenie negatywnych stereotypów na temat innych gejów. W stylu "ja to jestem porządny, ale tamci to są: spedaleni, zdradzają, mają HIVa, syfa i opryszczkę".

Czasem dostaję takie listy pełne oburzenia i z pytaniami, jak żyć, co z tym robić, skoro "całe środowisko jest spaczone".

Tego typu negatywne stereotypy niestety są wciąż u nas powszechną sprawą, nawet pomimo tego, że np. często geje są bardziej wierni sobie niż partnerzy hetero, w związkach gejowskich często jest mniej przemocy niż w hetero, a także bywa, że jesteśmy bardziej świadomi chorób i nim zapobiegamy, niż hetero.

Generalnie - jesteśmy normalnymi ludźmi. A nawet bardziej normalnymi niż normalni.

Dlatego też mój stanowczy sprzeciw budzą wypowiedzi samych gejów, którzy z poczuciem wyższości "odcinają się od środowiska" - jak gdyby to "środowisko" było jakimś cyrkiem czy wylęgarnią chorób, z którymi nikt porządny nie chce być kojarzony.

Zastanów się, jaki schemat społeczny łyknąłeś, że musisz tępić innych gejów, żeby poczuć się dobrze sam ze sobą lub w oczach innych. I zacznij z tym pracować. Bycie gejem oznacza wytworzenie sobie sporej odporności na durne schematy społeczne.

***

Oczywiście nie wyczerpuję tematu - ale myślę, że ujmuję zręcznie większość problemów, z którymi do mnie piszecie. Czy coś pominąłem istotnego? Piszcie w komentarzach.

***

Wciąż wielu gejów nie do końca akceptuje swoją orientację seksualną - a w Polsce panuje nie tylko spora homofobia, ale też prawdziwy deficyt pomocy psychologicznej dla osób LGBT+. Dlatego też stworzyłem praktyczny poradnik, którym możesz sobie pomóc dojść do porozumienia z samym sobą w kwestii swojej seksualności:

Jak zaakceptować siebie jako geja

Przedstawiam w nim prostą, sprawdzoną i skuteczną metodę (zbudowaną w oparciu o wiele różnych metod psychologicznych) pracy nad swoimi przekonaniami, myśleniem, postawą i emocjami - technikę, którą możesz szybko się nauczyć i samodzielnie stosować w zaciszu swojego domu.

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O PORADNIKU

KUP EBOOKA / KSIĄŻKĘ DRUKOWANĄ

***

11 komentarzy:

  1. Czy do tego artykułu są jakieś prawa autorskie, czy można skopiować fragmenty bez podawania źródła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie prawo nadaje mi jako autorowi prawa autorskie odgórnie. Natomiast nie mam nic przeciwko przekazywaniu tego tekstu dalej - nawet bez podawania źródła czy autora. Tekst ma nieść ulgę ludziom - i to jest najważniejsze.

      Usuń
    2. ale czemu cytowac bez powolania sie na zrodlo?

      Usuń
    3. Bo źródło jest dość kontrowersyjne. Blog, na którym jest mnóstwo nagich facetów uprawiających grupowy seks - a tu nagle bum - poradnik psychologiczny :)

      Usuń
  2. Autorze ostatnio stwierdziłem,że boję się bycia gejem,po prostu się boję,a chyba jestem :) + coś mnie od tego odpycha, mówi,że całowanie chłopaka nie jest okej,mój mózg jest w stanie zaakceptować to,że częściowo pociągają mnie faceci,ale ten pociąg jest mocniejszy. Ostatnio,czyli kilka miesięcy temu poznałem chłopaka,z którym mam niesamowitą chemię. Twierdzi,że jest hetero nie pytałem wprost,ale tak wywnioskowałem. Mimo,że jesteśmy totalnie różni to coś mi się w nim podoba. Nie wygląd fizyczny najbardziej ale osobowość,bo takiej u nikogo nigdy nie spotkałem. Bałem się,że będzie krępował mnie męski dotyk,przytulenie,ale tak nie jest. Zastanawiam się jakby to było z przejściem dalej w sensie pocałunku? Ogólnie w męskim seksie jest coś co mnie odpycha i podnieca jednocześnie. Seks hetero mnie nie pociągał i nie interesował. Przy dziewczynach nigdy nie czułem silniejszych emocji takich jak czułem przy dwóch kolegach w których chyba byłem zauroczony. Pierwsze zauroczenie było w koledze rok temu,a w tym jest drugie.
    Mam w głowie myśli,które mi przeszkadzają,ale myślę o byciu z chłopakiem,przed sobą się tego nie wstydzę,ale boję się co dalej z tego wyniknie. Poczułem,że muszę ci to wyznać autorze,bo kto zrozumie mnie lepiej niż ty? :)
    Co do tego chłopaka tydzień temu gdy wracaliśmy z sylwestra sami ulicą pijani,on spytał mnie czy mógłbym go potrzymać za rękę,ogólnie zauważyłem,że ma problem z fizycznym kontaktem i tak przez moment szliśmy ulicą za rękę. Powiedział mi,że nic do mnie nie czuje,żebym sobie nie myślał,a kiedy go o to spytałem parę dni później powiedział mi,że to przez wódkę jakoś tak :)
    Mógłbyś mi coś doradzić autorze? Nie wiem nawet czego oczekuję,po prostu cokolwiek,nawet uśmiech będzie dobrą odpowiedzią. Pozdrawiam Marek,19 lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bry :)

      "boję się bycia gejem"

      Nie, to nieprawda. Pierwszy krok do zmiany, to uświadomienie sobie, czego naprawdę się boisz. I zapewniam - nie bycia gejem. Boisz się reakcji otoczenia, odepchnięcia, agresji, ostracyzmu. Jeśli urodziłeś się gejem - nie przyszłoby Ci do głowy, żeby się tego bać. Dopiero otoczenie mogło Ci wysłać sygnały, że jesteś zagrożony.

      " coś mnie od tego odpycha, mówi,że całowanie chłopaka nie jest okej"

      Coś Ci mówi. Typowy konflikt wewnętrzny. Jeden system to system wzrokowo-kinestetyczny - widzisz chłopaka i Cię jara. Drugi - słuchowy - "coś Ci mówi" - wchodzi z nim w konflikt.

      Zobacz, czym jest co coś i poczuj jego emocje. Najpewniej usłyszysz czyiś (a teraz już Twój) głos z przeszłości, który Ci groźnie mówi, że całowanie chłopaka nie jest okej. Sam byś na to nie wpadł - ktoś musiał Ci wysłać takie zakamuflowane ostrzeżenie, że jak będziesz całował chłopaka, to....

      "mój mózg jest w stanie zaakceptować"

      Twoje myślenie zgłasza sprzeciw, bo bazuje nie na faktach, ale na destruktywnych przekonaniach.

      "Ogólnie w męskim seksie jest coś co mnie odpycha i podnieca jednocześnie. "

      To jest odbicie Twojego konfliktu wewnętrznego. Jedna część odpycha, druga się podnieca. Jeśli się nie spotkają ze sobą i nie przedyskutują tej kwestii, nie zrozumieją, co czują wzajemnie - problem będzie trwał.

      "Mam w głowie myśli,które mi przeszkadzają"

      Nie Tobie, ale Twojej drugiej części. Wyjdź poza system i stań obok - będzie Ci łatwiej to zrozumieć.

      "kiedy go o to spytałem parę dni później powiedział mi,że to przez wódkę jakoś tak :) "

      Podobno były jakieś badania, że faceci hetero po 10 drinkach (cokolwiek to znaczy) innych facetów często postrzegają jako tam samo atrakcyjnych seksualnie, jak kobiety.

      Moja porada jest prosta.

      Przede wszystkim zajmij się sobą. Musisz wypracować spójne wewnętrzne stanowisko odnośnie swojej seksualności. Czy bycie gejem jest okej? Czy jest obrzydliwe, szkodliwe i nara?

      Główną przeszkodą są tutaj najpewniej negatywne przekonania dot. gejów i homoseksualności. Najpewniej ktoś w Twoim otoczeniu był zdania, że to obrzydliwe, chore, groźne i trzeba się tego wystrzegać. Typowe średniowiecze. Niechcący - pod wpływem strachu - przejąłeś te przekonania jako własne.

      Pracuj nad nimi za pomocą techniki Core Drift. Przyłóż się do tego. Zrozum głębiej ten głos. On mówi Ci, że homo jest obrzydliwe, bo chce Cię ochronić - np. przed chorobami, przed reakcją otoczenia. Zastanów się, czy to wszystko prawda. Czy te zagrożenia rzeczywiście istnieją? A jeśli tak - to czy nie dasz sobie z nimi rady sam?

      Usuń
  3. Cześć, niedawno trafiłem na Twoją stronę i po przeczytaniu sporej części postów mogę bez wahania stwierdzić, że to jeden z lepszych blogów, jakie przyszło mi czytać. Nie doszukałem się tutaj jednak wpisu dotyczącego portali randkowych, więc chciałbym się dowiedzieć, czy takowego masz planach? Chętnie bym zobaczył Twoją opinię na temat poszczególnych aplikacji, a także jak Twoim zdaniem powinien wygląd solidnie stworzony profil oraz w jaki sposób najlepiej jest zaczynać rozmowę.

    Pozdrawiam, Kamil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję - miło słyszeć :)

      Temat portali randkowych w sumie ciekawy. Zaszczepiłem go sobie w głowie - zobaczymy, co z niego wyrośnie :) Testów aplikacji może nie przewiduję, bo sam w tym nie siedzę - natomiast z pewnością podszedłbym do tematu psychologicznie ;)

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca