Nasze umysły to szalone maszyny. Potrafimy żyć latami, ciągle podróżując astralnie - myśląc wciąż o tym, co robiliśmy kiedyś i co będziemy robić w przyszłości. Zupełnie zapominając, że całe działanie umysłu ma sprowadzać się do kwestii: co robić tu i teraz? Dziś o zbawiennym działaniu nieustannego powracania do teraźniejszości.
Zacząłem ćwiczyć kilkadziesiąt razy dziennie. Wciąż w ten sam sposób. Zatrzymuję myśli i rozglądam się dookoła. Co widzę? Co właściwie mam przed oczami? Okej, dotarło! A co widzę w swojej głowie? Jakie obrazy czy filmy wytwarza lub odtwarza mój umysł w danej chwili? Ok, mam. Idziemy dalej. Co słyszę na zewnątrz? Co słyszę wewnątrz siebie? Jak sam do siebie mówię swoimi wewnętrznymi głosami? Jakie emocje powodują te głosy? Jak się z tymi obrazami i głosami czuje moje ciało? Czy jest teraz zrelaksowane czy napięte? Jak oddycham? W jakiej pozycji jest moje ciało?
Super - ogarnąłem teraźniejszość.
Mija 10 minut i znów robię to samo. W międzyczasie mój umysł zabrał mnie już na kilka wycieczek. Do Warszawy, gdzie straciłem miłość. I w przyszłość, do najbliższego 10-tego, gdzie będę musiał zapłacić ZUS. No i poprzypominał paru ludzi, pomyślał, co zjem jutro na obiad i co kupić w sklepie, czy mam przy sobie kasę, jak jestem ubrany, co pomyśli sąsiadka... STOP!
Znów jestem tu i teraz. Cudownie. Czy cokolwiek zagraża w tym momencie i w tym miejscu mojemu życiu lub zdrowiu? Nie! Nic! Idę przecież ulicą, jest pochmurno, mżawka. Mijam obojętnych ludzi. Znów jestem w teraźniejszości.
Mijają trzy dni takich walk z własnymi nawykami.
Staję się swoim osobistym bohaterem. Dziwię się sobie, że potrafiłem żyć tyle lat i czasem dłuuuuuuuuuugimi miesiącami żyć w ciągłym transie - w nieustającej podróży do swoich wspomnieniach i planach na przyszłość. Co za niepoważna sprawa. Jestem przerażony, ile "teraźniejszości" przeszło mi między palcami. Ile zachodów słońca, ile śmiechów dzieci w parku, ile przyjemnych powiewów ciepłego wiatru.
STOP!
Kurwa. Było co było, jestem teraz. Siedzę tutaj i to piszę. Słyszę, jak moje palce uderzają o klawiaturę. Ba! Jestem mistrzem szybkiego pisania. Pamiętam, jak uczyłem się pisać bezwzrokowo i szybko. STOP! Teraz i tu. Piszę. Cisza. Uf.
Zauważam coś jeszcze. Te wszystkie podróże, w których zatapiałem się całym sobą i które trwały miesiącami - wszystko to jest tylko myślą. Takim matrixem, w którym się śpi i przez który człowiek odcina się od rzeczywistości. Uświadamiam sobie to, że to nie matrix wytwarza mnie, ale ja wytwarzam matrix. Nie siedzę już "w myślach". To myśli (i ja też) siedzą "w rzeczywistości" - są tylko jej komponentem, ale nie pretendują do jej zastąpienia czy zasłonienia jej. Pojawia się spokój. Zrozumienie. Opanowanie. Wewnętrzne poczucie sprawczości.
Ci wszyscy mnisi ćwiczyli, medytowali nad swoim oddechem. Myślałem - po co to? Po kiego gniota wciąż skupiać się na swoim oddechu? To nudne. Nie! To zrozumienie sensu życia. Oni ćwiczą bycie tu i teraz - dzięki oddechowi. On jest zawsze tu i teraz, całe ciało jest zawsze tu i teraz.
Ciało!
To ono jest kluczem. Wracam do tu i teraz, czuję że moje ciało jest spięte. O czym to ja myślałem? W jaki sposób? Aha, no to już czuję, jakie to ma konsekwencje. Przypominam sobie, że sieci neuronowe uczą się, gdy dostają informacje zwrotne. Gdy zaczynają dostrzegać konsekwencje swoich działań. Moje nie dostrzegały. Miesiąc siedziałem przy kompie spięty. Teraz wiem, czemu napierdalał mnie kark. Nagle okazało się, że muszę myśleć o temacie X w określony sposób, mówić do siebie tak a nie inaczej i bam! - kark boli. Proste i logiczne. Nie umiałem pokazać swojemu umysłowi, jakie konsekwencje przynosi jego myślenie, bo wciąż - zamiast być tu i teraz - szedłem dalej i dalej w głęboki gąszcz swoich myśli.
A wystarczy ogarnąć teraźniejszość.
Co czuje teraz moje ciało?
O czym myślałem teraz i w jaki sposób?
Jakie to spowodowało emocje? Zachowania? Słowa?
I tyle. Nagle Twoje ciało staje się Twoim nauczycielem. Nagle wiesz, co jakie przynosi konsekwencje. Tylko tyle i aż tyle. Do tej pory to ignorowałeś. Teraz żyjesz w zgodzie z tym.
Kolejna obserwacja. Myśli zaczynają współgrać z teraźniejszością. Stajesz się adekwatny do sytuacji. Reagujesz na to, co jest na zewnątrz, zamiast reagować na własne wyobrażenia o tym, co będzie, lub wspomnienia tego, co było. Cudowne uczucie błogości. Koniec zmartwień i rozpamiętywania.
Jeśli trzeba Ci argumentów - naukowcy udowodnili, że to działa. Redukuje stres, choroby psychosomatyczne, pozwala się ogarnąć, lepiej skoncentrować na tym, co się robi, mieć lepsze efekty, szybciej się uczyć, lepiej kochać. Korzystaj.
"Czy cokolwiek zagraża w tym momencie i w tym miejscu mojemu życiu lub zdrowiu? Nie! Nic!"
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Tak! Znowu jestem pod wrażeniem, że wypowiadasz wprost myśli, do których sam doszedłem.
Przez ostatnich parę lat zmagałem się z nerwicą. To właśnie bycie tu i teraz okazało się jedną z najważniejszych umiejętności, które pozwoliły mi zmierzyć się z chorobą i znowu poczuć przyjemną kontrolę nad własnym życiem. Ani grama żadnych leków :) To, co można samemu zdziałać z własnym umysłem jest wręcz nieprawdopodobne.
A zauważenie, że tu i teraz tak naprawdę nic mi nie zagraża, rozluźnia jak cholera :D
Dzięki za tekst, a innym czytelnikom gwarantuję skuteczność takich zabiegów. Warto!
Pozdrawiam
Karol
Super!
UsuńDzięki, że podzieliłeś się swoim doświadczeniem. To na pewno doda otuchy tym, którzy mierzą się z nerwicą i innymi chorobami.
Zatopienie w teraźniejzosci byłoby taką ciągłą medytacją. DreamWalker, czy czytaleś ksiazki Eckharta Tolle? Polecam! "Nowa ziemia", "Potega terażniejszosci" - juz samo ich czytanie wprowadza a ten błogi stan, o którym mówisz. A praktyka później tez staje sie duzo latwiejsza, napewno Ci sie spodobają . Sunset;)
OdpowiedzUsuńTolle'a nie czytałem, ale kojarzę go i wiem, że zajmuje się tą tematyką. Z pewnością po nie sięgnę :)
UsuńKorzystam! Ciekawe spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuń"Jeśli trzeba Ci argumentów - naukowcy udowodnili, że to działa."
OdpowiedzUsuńMożna znaleźć gdzieś wyniki badań, eksperymentów nt uważności?
O na przykład:
Usuńhttp://www.przekroj.pl/artykul/938608,946503-Za-osiem-tygodni-bedzie-ci-sie-zylo-lepiej.html
Kiedy zaczynam medytować i wyłączam wewnętrzny monolog zdaje mi się że tłumię go. Od niedawna medytuje więc jestem trochę niekompetentny. Czy mógłbyś DreamWalker napisać jakie masz zdanie w tej kwesti?
OdpowiedzUsuńSzkół jest kilka. Jedna mówi, by słuchać swoich dialogów i odkrywać ich pozytywne intencje. Druga - by dialogi tłumić i wewnętrznie się wyciszać. Która szkoła ma rację? Obie. Myślę, że gdy wysłuchasz swoich dialogów do końca, zrozumiesz ich pozytywną intencję i same znikną, bo przestaną być potrzebne. Z drugiej strony - możesz sam zrezygnować świadomie z efektów czy intencji dialogu - po prostu go wyciszając albo zmieniając innego jego cechy (np. oddalając go od siebie albo zmienić go na głos karykaturalny, który śmieszy, np. jąka się albo sepleni). Gdy ogarniasz świadomością całe zagadnienie, dylematy znikają.
Usuń....chyba raczej bym nie tłumił...bo pewnie i tak kiedyś wyjdzie.... :) być Świadkiem tego co się dzieje w naszej głowie,zauważać po prostu, że to nic więcej prócz myśli, to nic więcej niż emocje... Tak, nie łatwe...cholernie trudne. Polecam na początek świadomie zmywać naczynia :)))i najważniejsze nie oceniać lub krytykować czy nam się udaje czy też nie, nie to jest ważne jakie w tym robimy postępy, tylko stale i na nowo i wciąż powracać do chwili obecnej, jedynej którą mamy :)) i Panowie z uśmiechem na wszytko nawet na uważność :)))
OdpowiedzUsuńa ja się nie zgadzam z tym... Pewnie jesteście od dziecka spokojni i macie łatwo, nade mną na ten przykład znęcano się w szkole kilka lat, wiele lat tłumiłem emocje. Robie the work, na razie jakies 20-30 historii przerobiłem, odczułem już wolność i radość, nawet miłość do oprawców(jak do ludzi), ale to wraca... nie te konkretne myśli, bo one uwolniły sie ode mnie, ale inne, pozostałości nie nowe. Ktoś powie "no to przerabiaj do skutku", pytanie po co? Co to da? Tak to można sie bawic ciągle. Może i myśli sie uwolnia, ale nie wierze po prostu, że ta cała stłumiona energia nie kraży w moim organizmie, co sie z nia stało? Skad mam wiedzieć, że nie ma tam bomby z opóźnionym zapłonem? Wszystko byłoby ok, gdyby była pewność, że ta energia jakkolwiek wyglada i czymkolwiek jest ODPŁYNEŁA, a nie tylko historie umysłowe. Może tam jakiś nowotwor sie tworzy skad mam to wiedziec..
OdpowiedzUsuńPotrafi wiec ktoś opisać co z ta tłumiona energia sie dzieje? Szczerze? W pytaniu 3 the work jedyne co robie, to staram sie przywołać negatywne emocje i krótko opisać jaki jestem wierząc w myśl.
"Słyszę, jak moje palce uderzają o klawiaturę. Ba! Jestem mistrzem szybkiego pisania."
+ kolejne co. Jestem tu i teraz i jakos nie potrafie się wypowiadać, na czacie nie wiem co pisać, nawet teraz jak piszę problemy sprawia mi myślenie i szybkie dobieranie słów.
"Jeśli trzeba Ci argumentów - naukowcy udowodnili, że to działa. Redukuje stres, choroby psychosomatyczne,"
a jak nie wiemy jakie przekonania odpowiadaja za utrzymywanie sie chorob psychosomatycznych? Nie wszystko świadomie odkryjemy.
"Uświadamiam sobie to, że to nie matrix wytwarza mnie, ale ja wytwarzam matrix."
A egocentryzm? Co takie osoby moga zrobić? bo wg mnie to dobry przykład na to, że to jednak coś z zewnątrz nami steruje, a nie my sami utrudniamy sobie życie. Egocentryk to raczej ktoś kto czeka na cud, a nie osoba zdolna do pracy nad sobą. to nie jego wina, tylko "matrixu".
Czy Twoim zdaniem da sie pozbyć np. egocentryzmu, nerwicy, dzieki medytacji lub metody the work? nlp? Mnie nie przekonywują takie artykuły. To tak jakby osobie w depresji powiedzieć bądź taka i taka. Wole konkrety, ja u siebie zauważam troche cech egocentryka, troche egoisty, osoby zamknietej w sobie i to całe tu i teraz to dla mnie puste słowa.
" Ktoś powie "no to przerabiaj do skutku", pytanie po co? Co to da? "
UsuńTu właśnie wpadłeś w pułapkę oczekiwań, które wyprodukował Twój ostro halucynujący umysł. Umysł musi mieć jakieś "po co", listę korzyści, którymi przekona się do jakiejś akcji. Owe "po co" to kolejna historia o strukturze "jeśli zrobię the work, to bede miał korzyść". A The Work Mój Drogi to wychodzenie POZA swój umysł, a więc ni chuja się nie domyślisz, po co to robisz - rzeczywistość Ci to pokaże w odpowiednim momencie.
"Może i myśli sie uwolnia, ale nie wierze po prostu, że ta cała stłumiona energia nie kraży w moim organizmie, co sie z nia stało? Skad mam wiedzieć, że nie ma tam bomby z opóźnionym zapłonem? Wszystko byłoby ok, gdyby była pewność, że ta energia jakkolwiek wyglada i czymkolwiek jest ODPŁYNEŁA, a nie tylko historie umysłowe. Może tam jakiś nowotwor sie tworzy skad mam to wiedziec.."
Te wszystkie historie (tak, historie) o stłumionych energiach, blokadach wewnętrzych itd. to tylko kolejna permutacja konfliktu wewnętrznego. Jedna część do czegoś dąży, druga ją powstrzymuje. Jak jesteś "w umyśle", to nie masz wyboru, jak produkować takie właśnie odczucia w stylu "mam stłumione energie". To nie jest temat do omówienia w komentarzu, to wymaga od Ciebie bycia uważnym i posiadania relacji z teraźniejszością.
"a jak nie wiemy jakie przekonania odpowiadaja za utrzymywanie sie chorob psychosomatycznych? Nie wszystko świadomie odkryjemy."
Co za różnica? Jeśli jesteś TU i jesteś TERAZ, w 100% kierując na teraźniejszość całą swoją uwagę, Twój umysł, Twoje ega i myśli milkną, gasną a ciało podąża w kierunku rozluźnienia. Ćwicz to i po sprawie, nawet nie musisz gromić historii, bo teraźniejszość, jako nauczyciel, automatycznie zweryfikuje, czy ma sens rozmyślać o tym, co było np. 10 lat temu gdy parzysz herbatę lub srasz.
"A egocentryzm? Co takie osoby moga zrobić? "
Masz swoją definicję egocentryzmu, więc będziesz nią operował w nadziei, że ja o "egocentryzmie" myślę tak samo (lub ktokolwiek, z kim rozmawiasz). Mów językiem odczuć cielesnych, zachowań, wrażeń i obrazów, a pojęcia tego typu odstaw, bo się w nich zapętlisz.
"Czy Twoim zdaniem da sie pozbyć np. egocentryzmu, nerwicy, dzieki medytacji lub metody the work? nlp?"
Poświęcasz swoją uwagę nerwicom czy innym nominalizacjom, pod którymi kotwiczysz różne swoje nieciekawe stany emocjonalne. Nie możesz się pozbyć niczego - możesz za to uświadomić sobie, że w teraźniejszości nie możesz mieć niczego takiego. "Nerwica" to etykietka na różne klasery doświadczeń, grupę odczuć, które dla ułatwienia gromadzisz pod jednym słowem. Po co? Nie wiem. Nie wiem też, po co Twoje ego pisze, że coś nim steruje z zewnątrz..? Przecież może być egocentrykiem, cokolwiek przez to rozumie. Jeśli to ego chce - niech zwala przez najbliższe 10 lat odpowiedzialność za swój los na wszystko dookoła i niech notuje, jakie to przynosi efekty i samopoczucie. Po 10 latach kierowania się tą strategią zrozumie, że lepiej trochę się poobwiniać za swoje błędy i potem je naprawić, niż mówić, że to wina matrixa i tkwić w nich po kres życia.
"Mnie nie przekonywują takie artykuły."
Sprawdź więc, co Cię przekonuje do tego, abyś tworzył takie komentarze. To da Ci lepszy wgląd.
U mnie bycie tu i teraz objawia sie tym, że nie nosze w sobie urazow, nie zazdroszczę innym, jestem bardziej skłonny do pracy nad soba, ale to mija. Wiem, że świadomość nalezy poszerzać, ale chodzi mi o to, że jak jednego dnia spedze czas ambitniej, pracując nad soba, to pod wieczor albo nastepnego dnia jestem jakby karany przez ego. Jestem bardziej wsciekły, buntuje sie, to też dziwne. A co do tłumionych emocji - nie przypominam sobie, bym poszedł do lasu i wykrzyczał sie, nie pamietam bym w jakikolwiek inny sposób komukolwiek wybaczał czy sam siebie uspokojał, mimo to dziś nie chce się mścić na nikim, czasem pamietam, ale emocji z tym zwiazanym nie ma. Pisałem, że po przerobieniu 20-30 historii niektore myśli (inne) dalej wywołuja niechciane emocje i moge je potraktowac the workiem, ale nie dotycza oprawców. Oni stali mi sie obojetni jak i tamte przeżycia zanim zaczałem the work, dlatego to mnie dziwi.. Troche chaos panuje w moim wpisie, ale chodzi mi po prostu o to, że swego czasu nosiłem w sobie sporo nienawisci a nie pamietam, bym dał temu ujście. Może mimo braku neg emocji, warto jednak cale swoje życie przeanalizować i "przerobić"? Np. mam problemy z rozmawianiem z ludzmi na zywo (real, czat, gg) jak i piszac post (gdy nie powinno tak być, bo przecież to nie to samo co gg). Mi sie wydaje, że jednak powinienem poszukać przyczyny, przerabiajac to co długi czas wywoływało neg emocje, lecz już nie wywołuje. Tak na koniec: z rok czasu nienawidziłem pewnej osoby, po przerobieniu JEDNEJ historii (1 zdanie dosłownie) już jest mi totalnie obojetna, nie nie lubie jej, nie wkurza mnie, po prostu nie ma jej już w mojej głowie. Rok czasu chowania urazy, a wystarczyło z godzinke the worka poswiecic... rowniez bardzo zastanawiajaca sprawa, takie zbyt to proste wszystko.
UsuńPoza tym swego czasu uciekłem w internet, byłem szczęśliwy. Internet sie znudził i to co stłumione wróciło. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że nie dajac ujścia tym wszystkim emocjom one tam nie krążą, nie wiem jak to wyglada taka energia, ale wciaż boje sie, że to da o sobie znać predzej czy później. Może i to strata czasu, ale na poważnie zastanawiam sie czy nie przerobić swojej przeszłości, mimo że dla mnie nie ma już ona znaczenia i żadnych negatywnych emocji nie wywołuje. Jednak widze swoja niepewność, niepatrzebie ludziom w oczy (stres), tchórzliwość, nie umiem także rozmawiac z ludzmi, a jak w necie pisze to co pare słow zatrzymuje sie i myśle co tu napisać, jakimi słowami. Coś jest na rzecz i chcę przerobić wszystko. Nawet jak nie ma takiej potrzeby, to był okres, gdy tygodniami lub miesiacami tym żyłem i cierpiałem. "Dla formalności".
Usuń