Naukowcy zajmujący się badaniem funkcjonowania mózgu odkryli w końcu przyczynę, dla której nie potrafimy być nigdy do końca szczęśliwi w związku z jedną osobą: 3 elementy, z których składa się miłość, są "obsługiwane" przez różne części mózgu. I nie chcą one ze sobą współgrać...
Badacze odkryli ciekawą rzecz. Tzw. miłość to połączenie trzech zjawisk:
1. Miłości romantycznej - a więc fascynacji czyimś pięknem zewnętrznym
2. Podniecenia seksualnego
3. Poczucia przywiązania
I wszystko byłoby okej, gdyby nie jeden mały i perfidny szczegół: te trzy rzeczy nie za bardzo chcą ze sobą współwystępować, ponieważ za generowanie każdej z nich odpowiadają inne neuronowe podzespoły...
Oznacza to, że możemy w praktyce kochać romantycznie jedną osobę, do drugiej czuć pociąg seksualny a do trzeciej tylko być przywiązani. Zakręcone, co nie? Niestety znamy to z życia.
Jak wiemy z badań - romantyczna miłość zaczyna stygnąć już po mniej więcej 4 miesiącach, by potem stopniowo przemijać i słabnąć. Niemniej jednak da się ją podtrzymywać wspólnymi wysiłkami tak, aby nigdy nie przygasła do końca.
Z kolei odnośnie seksualnych fascynacji - teorii jest kilka. Jedna mówi, że jeden partner każdemu w końcu się nudzi w łóżku i wcześniej czy później nasze penisy zaczynają się fascynować innym mięskiem. Druga mówi, że po prostu albo ktoś jest w naszym "typie", albo nie jest, i to od tego zależy, czy nas kręci czy nie. Jaka jest prawda? Pewnie każdy ma swoją.
Co do uczucia przywiązania - daje ono poczucie bezpieczeństwa, które jest ważne dla każdego człowieka. Pojawia się w trakcie związku i trwa - im dłużej, tym mocniejsze.
Jak zatem łatwo zauważyć - każda z tych emocji ma inną dynamikę, inną logikę i strukturę. A to sprawia pewien problem... No bo jak tu utrzymać szczęśliwy związek monogamiczny w takim układzie?
Cóż - ma mądrość nie znalazła jeszcze sensownej odpowiedzi na tę kwestię. Niemniej wydaje mi się, że już samo zdanie sobie sprawy, że tak funkcjonuje nasz umysł, daje już jakiś kojący wgląd do sprawy i zdejmuje z nas pewnego rodzaju poczucie winy, że oto powinniśmy jedną osobę tylko kochać, do jednej się przywiązywać i jedną podniecać seksualnie. W zasadzie zestrojenie tych trzech reakcji jest bardzo nieprawdopodobne w dłuższej skali czasowej. A to oznacza, że jakiego byśmy związku nie mieli z jedną osobą, to nigdy nie będziemy w pełni usatysfakcjonowani.
Ta obserwacja prowadzi nas do jednego wniosku: idealną odpowiedzią na to, jak funkcjonują nasze mózgi, jest tworzenie związków otwartych czy też poligamicznych.
Tylko w takim układzie bowiem jest możliwe zaspokajanie wszystkich wspomnianych zespołów neuronów. W obliczu tych odkryć okazuje się, że 100% monogamia jest czymś nienaturalnym, co sprawia, że nie potrafimy żyć pełnią życia.
Ciekaw jestem, co Wy na to..? :-)
A ja się nie zgodzę, i zgodzę jednocześnie. Choć prawdą jest,że zwykle ludzie po zakończeniu 1 związku nie mają oporów by zacząć kolejny ( lub mają opory z powodu ,,traum,, co nie zmienia faktu,że gdyby chcieli to mogli by znów zacząć od nowa z kimś innym). Warto zadać pytanie w takim razie skąd się biorą związki ze znacznie dłuższym stażem ?
OdpowiedzUsuńMoże po prostu udało im się znaleźć tego ,,księcia z bajki,, który dba o 3 czynniki ale co ważne i oni sami potrafią to także odwzajemnić ? Może to kwestia tego,że wiedzą sami czym są dla nich te czynniki ( każdy pewnie inaczej rozumie pożądanie, czy poczucie bezpieczeństwa ) i co ważne wiedzą gdzie ich szukać ? Może także sami sobie potrafią dać te 3 czynniki wystarczająco,że inni nie stają się ,,studnią życzeń,, z której czerpiemy pragnienie miłości ,bezpieczeństwa itp.
Jeżeli nie znalazłeś odpowiedzi na pytanie czy związek otwarty to jest to, a kwestia ta nie pozwala ci zasnąć, myślę,że jest 1 sposób aby to rozwiązać - działaj i życzę powodzenia, jak i ciekawych wniosków.
Po dzisiejszym wpisie doszedłem do wniosku,że ludzie to dziwne istoty - nieustannie dążymy do zaspokajania swoich potrzeb czy to ,,w nas,, czy w innych . Szkoda, może kiedyś czy to za pomocą rozwoju techniki czy ducha będziemy wolni nawet od naszej ,,natury,, ? Pytanie tylko czy wtedy będziemy ludźmi czy już kimś innym ?
Małą prośba jeśli nie masz nic przeciwko - ilekroć piszesz ,, badania takie a siakie,, czy można prosić o ew. linki adresy stron czy tytuły publikacji ? Bo tak wpis brzmi mało wiarygodnie (w każdym razie w moim odczuciu-bez obrazy). Poza tym nie zaszkodzi poznać problematykę związków seksu,seksu rozwoju z punktu widzenia samej nauki.
Blanche
Hej Blanche,
UsuńDzięki za swoje refleksje.
Co do badań, to masz absolutną rację, nawet chciałem bardzo wrzucić link do wykładów TED pewnej pani, która temat omówiła bardzo dokładnie (bo zajmuje się nim od 30-stu lat), ale za cholerę nie mogłem znaleźć linka. Jak znajdę, to wlepię :)
Co do podniecenia seksualnego i fascynacji pięknem zewnętrznym się zgodzę. Ale poczucie przywiązania w tym układzie nie miałoby swojego ratio.
OdpowiedzUsuńMiałoby, gdyby odpowiednio zaprojektować takie coś. Przywiązanie do jednej osoby, a druga, trzecia i kolejna byłaby od pozostałych składników. Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak ogromnego złamania obyczajów wymagałby taki związek, ale podaję tylko hipotetyczny przykład :)
Usuń,,Miałoby, gdyby odpowiednio zaprojektować takie coś. Przywiązanie do jednej osoby, a druga, trzecia i kolejna byłaby od pozostałych składników.,,
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałoby - trochę boję się wyrażenia ,,być od pozostałych składników,,. Czy nie ryzykujemy tutaj stworzeniem związku opartego jedynie na eksploatacji zasobów ? Jak 1 nie da mi tego co chce to lecę do 2 ? Czy autor nie pozwala sobie tutaj na racjonalizacje ? Gdzie tu miłość, dobro 2-iej osoby i inne ,,pierdoły,, ? Oczywiście jak już wczoraj pisałem człowiek w ten sposób spełnia swoje potrzeby, , bez względu czy miedzy, partnerem,kochankiem,przyjacielem,kumplem pytanie tylko gdzie granica między pozwoleniem komuś na bycie i rozwój a miedzy byciem ,,studnią życzeń ,, ?
Sam znam związek otwarty w którym partnerzy są ze sobą 6 lat i niby cza-cza ale ten trzeci występuje tam zwykle w roli ,,zabaweczki,, Do tego czasu trochę zabaweczek już przeszło i tu rodzi się pytanie czy taki otwarty związek nie naraża właśnie wszystkie strony na bycie potraktowanym przedmiotowo ? W przytoczonym przeze mnie przypadku ten trzeci wyrażał na to zgodę. Ale zauważ jak ta konfiguracja pozwala także na knucia pomiędzy partnerami,walka o ew. zauważenie itp.Szczególnie,że 2 partnerzy tworzą sami w sobie pewne ,,środowisko,, a ten trzeci w efekcie jest obcym wkraczającym do ich bańki.Więc jak już robić układ otwarty to chyba mądrze i od razu a nie po jakimś czasie - w każdym razie tak można by wywnioskować z moich wynurzeń.
Jeszcze jedno - może poligamia i monogamia to kwestia umysłu, a mianowicie sposobu w jaki każdy w główce ma poukładane te 3 zespoły decyduje o naszym pojęciu tych określeń ?
A z łamaniem obyczajów i tak nie ma co się martwić - ludzie i tak i tak je łamią od tysiącleci a niebo na głowy nam nie spadło.
Blanche
Blanche, zadajesz dobre pytania. Na które jednak nie umiem udzielić dobrej odpowiedzi. Ale cieszę się, że udało się nam sprowokować się do myślenia.
UsuńZ jednej strony związek - każdy i w każdej formie - ma służyć człowiekowi tym, że zaspokaja jego jakieś tam potrzeby. Gdyby tak nie było, to po co robić taki związek?
Z drugiej - jak zauważyłeś - istnieje coś takiego, jak dobro drugiego człowieka i kwestia traktowania go: przedmiotowo lub podmiotowo. A tu wchodzą kolejne kwestie: na ile jestem odpowiedzialny za dobro osoby, z którą jestem w związku? Czy jestem kompetentny na tyle, by prawidłowo ocenić, co będzie dobre dla mojego partnera? Czy on sam powinien dbać o swoje dobro a ja o swoje? Czy może powinniśmy wzajemnie o tym myśleć? A jeśli tak - to czy na pewno wiemy, co znaczy "dobro" dla drugiej osoby? Jakie są konsekwencje traktowania człowieka jako "studni spełniającej życzenia", a jakie gdy traktujemy go jako cel sam w sobie? Czego go uczymy takimi postawami i jak ta osoba i my sami się zmieniamy w wyniku takich różnych podejść?
Oj... kwestie te można rozważać dłuuugo. A nawet trzeba :)
Cóż ta kwestia wg. mnie wymaga po prostu rozmowy, z partnerem oraz bycia samemu świadomym czego się chce i tez dostrzegania potrzeb 2-iej strony.Pewnie, że jest to zawiłe jak spaghetti, ale poza pytaniami ważne jest też ich rozwiązywanie, lub szukanie u kogoś(czegoś) rozwiązania.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno : w porównaniu z dawnym tematem odnośnie związków mnogich ten w gruncie rzeczy wydaje mi się ... smutniejszy. Wygląda na to,że w gruncie rzeczy chyba każdy jest niewolnikiem swoich popędów ( w rozumieniu porywów serca,głosu umysłu i reakcji ,,główki,, :) )Niby bycie w zgodzie ze sobą ( naturą )wedle niektórych jest jedną z esencji szczęścia ale czy faktycznie możemy mówić tutaj o wolności ? Czy każde działanie skierowane na zewnątrz mógłbym usprawiedliwić tym,że tak radził mi umysł,serce czy penis ? Przecież to np. łatwa droga to zdrady czy nawet... morderstwa.Czy w tym wypadku mnogi związek nie mógłby być usilną próba usprawiedliwienia swego ja ? Właśnie tez smutny bo boje się,że w porównaniu z poprzednim tematem tutaj w moim odczuciu wpadłeś na ,,regres,,. Mogę się mylić, nie znam Cię dobrze. Pozostawiam to do zastanowienia.
Myślę,że aby utworzyć taki zdrowy (!) związek należałoby szukać do niego takich osób które są najbliższe ofiarowaniu nam wszystkich 3 czynników, jednocześnie będąc samym gotowym na to. W ten sposób z pewnością umniejszy się ryzyko odtrącenia 1 z partnerów czy zatracenia w morzu swoich potrzeb. Byłby to poligamiczny-monogamiczny związek. 3 osoby chcą żyć ze sobą i spełniają swe potrzeby (poligamia) a jednocześnie nie mają powodów do uciekania na zewnątrz w ewentualnym zaspokajaniu się (monogamia).
Blanche
AAAA jeszcze jedno. Ostatni akapit także tyczy się monogamicznych związków. Także tam pasuje. Po prostu gdy każdy z partnerów potrafi zadbać o 3 kryteria wtedy ewentualna liczba dodatkowych nie musi być dyktowana koniecznością uzupełnienia niedoborów. Wtedy to czy żyjemy we 2,3 czy więcej z pewnością nie będzie dyktowane ,,niskimi pobudkami,, ale zwykłym ,,bo chcemy,, a jak nie chcemy to nie.
OdpowiedzUsuńBlanche
"w porównaniu z dawnym tematem odnośnie związków mnogich ten w gruncie rzeczy wydaje mi się ... smutniejszy."
UsuńHeh, temat nie może być smutniejszy. Ty tak, ale niepotrzebnie. Dążymy do poznania prawdy, a ona nigdy nie jest smutna.
"łaśnie tez smutny bo boje się,że w porównaniu z poprzednim tematem tutaj w moim odczuciu wpadłeś na ,,regres,,."
Gdyby istniała jedna właściwa droga, którą należałoby się rozwijać, to może i można by mówić o jakiś progresach i regresach. Ale intuicja mówi mi, że dróg są tysiące. Być może szczęście osiągniemy dzięki monogamii, może dzięki poligamii a może dzięki jeszcze czemuś innemu. Nie wiem!
"Myślę,że aby utworzyć taki zdrowy (!) związek należałoby szukać do niego takich osób które są najbliższe ofiarowaniu nam wszystkich 3 czynników"
Myślę, że podświadomie tak właśnie robimy. Pytanie, co to znaczy "zdrowy" związek. Czy zdrowy jest, gdy chcemy uprawiać seks z kimś innym, niż uprawiamy? Czy może właśnie owa powściągliwość jest okej?
Powiem na razie tylko tyle,że to chyba istotne są motywy jakimi się kierujemy robiąc coś lub nie robiąc.Warto zadać pytanie czemu chcemy uprawiać seks z drugą osobą lub czemu chcemy być powściągliwi?Jak poszczególne zachowania odbiera partner ? Czy odpowiedź partnera na nasze zachowanie to jest coś czego my chcemy ? Czy partner czegoś chce/nie chce od nas ?
OdpowiedzUsuńI powściągliwość może być zła bo wtedy towarzyszy nam nuda i wypalenie. W skrajnym wypadku zamknięcie się na świat zewnętrzny, szczególnie gdy nasza połówka staje się numero uno, i szukanie zaspokojenia wśród innych osób, bo też w pewnym sensie im więcej osób z nami i tworzymy relacji to trudno jest też je utrzymać na wysokim poziomie. Weź np ,,przyjaciół,, na FB. Są tacy co mają takich po 100 ! A czy znają ich dobrze ? Mam wątpliwości. A seks ? Problemem jest tu wysokie libido i dylemat czy zawsze trzeba go słuchać.Kluczem może być jakiś balans między tymi 3 czynnikami.
Tak się tu produkujemy ,a może by wypowiedział się ktoś, kto w takim związku żyje czy żył? Moje dywagacje są prowadzone z wdziękiem polityka- teoretyka, a nie mogę także mówić za moich znajomych o ich życiu.
Blanche
Hmm... ja byłem w takim związku. W trójkącie miłosno-erotycznym. Trwało to parę miesięcy. Oj trudno było pogodzić interesy każdej ze stron. Niemniej nie snuję tezy, że to niemożliwe. Mój przypadek nie musi świadczyć o całości.
UsuńJa nie wątpię, że z pewnością i taki układ potrafi być satysfakcjonujący. Może z moich wpisów wynika jakobym potępiał tego typu związki, ale chcę zaznaczyć,że nie jest to moim zamiarem. Przepraszam za moralitety, ale jedyne co nie spodobało mi się we wpisie to tylko stwierdzenie ,że faktycznie TYLKO poligamia da nam 100% spełnienia itp.
OdpowiedzUsuń,,Ta obserwacja prowadzi nas do jednego wniosku: idealną odpowiedzią na to, jak funkcjonują nasze mózgi, jest tworzenie związków otwartych czy też poligamicznych.,,
Co w gruncie rzeczy jest nieprawdą szczególnie,że skoro nawet miewamy problemy w związkach mono, to co dopiero mamy oczekiwać w związkach w poli,które dają także inne problemy, o których powiedziałem co nieco. Po prostu i 1 i 2 typ nie da faktycznej satysfakcji bo ma swoje zalety I wady. Może trochę tu jest mój błąd ponieważ ja osobiście odebrałem wpis za bardzo jako taki ,,hurra-optymistyczny,, a przecież sam nawet wiesz (i napisałeś), że tak różowo nie jest. Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim szczęścia w związkach bez względu na ich konfigurację.Niech każdy wchodzi w taki związek jaki mu odpowiada ze świadomością jego plusów i minusów.W swojej mądrości dokona odpowiedniego wyboru dla niego ( przynajmniej w teorii).
Blanche.
Ten fragment o "jedynym wniosku, że idealną odpowiedzią jest tworzenie związków otwartych" - przyznam miałem go wykasować, ale się powstrzymałem. Ciekaw byłem, czy powstanie jakaś dyskusja z tego. I powstała :)
UsuńA cieszy mnie to dlatego, że dzięki takim dyskusjom stymulujemy swoje myślenie. I to jest w tym wszystkim najważniejsze.
A do szczęścia to myślę każdy swoją drogą dochodzi :) Mój pogląd jest taki, że jeśli ma się szczęśliwy związek z samym sobą, to każdy inny też będzie szczęśliwy - i ten otwarty, i ten zamknięty, i ten pół domknięty także :)
Hej :-) Mógłbyś wypowiedzieć sie w temacie "Dużej różnicy wieku miedzy partnerami " 10,15 lat :-) z góry dziekuje ;)
OdpowiedzUsuńA.
Definitywnie nie zgadzam się że monogamia jest nienaturalna! nawet monogamia seksualna i genetyczna w przyrodzie istnieją aczkolwiek są rzadkie. Łabędzie gdy jedno z dwojga zginie nie wiążą się już ponownie z innym. Cierpią ,chorują i giną. 50% populacji jest poligamiczna. Jednak moduluje to jeszcze silna wola z uwagi na wychowanie w rodzinie gdzie tradycja lub wiara zabrania poligamii.Decydują o tym polimorfizmy genów kodujących receptory dla wazopresyny i dopaminy.Można być aromantycznym (niezdolnym do odczuwania uczucia zakochania) ,można zakochiwać się raz na kilka lat i zmieniać partnera(monogamia seryjna) ,lub przy nowym zakochaniu nie przestawać kochać mniej poprzednika(poliamoria).Monogamia seksualna to troche inna sprawa,nie mniej w przyrodzie istnieje. Na modelu zwierzęcym małp człekokształtnych Szympansy wydają się być aromantyczne ale seksualne (każdy z każdym bez względu na płeć jak u bonobo) ,Goryl ma pare samic i w zasadzie każdej jest wierny(poliamoria) ,Gibbony zazwyczaj są monogamiczne! Monogamia uczuciowa i seksualna to nie to samo.Ta uczuciowa(romantyczna) może sprawić że staniemy się też przywiązani seksualnie do kochanej osoby,ale o tym decydują polimorfizmy
OdpowiedzUsuńKilka słów ode mnie. Jedni lubią jajecznicę na boczku inni konfitury śliwkowe. Nie ma dobrej odpowiedzi. Tak długo jak obie strony/wszyscy są zadowoleni, tak długo mono/poligamia jest OK. Z reguły najlepiej nam tam gdzie nas nie ma. Stąd też dla większości monogamistów, poligamia stanowi ponętny zakazany owoc. Na koniec, przywiązanie często zabija podniecenie. To jest jak z namiętnością i intymnością. Obie się wykluczają. Jak się znajdzie równowagę między nimi to będzie też romantycznie. Ja ciągle staram się nie przesadzać z przywiązaniem/intymnością.
OdpowiedzUsuńJupado
Nie podajesz żadnych źródeł, tylko rzucasz puste słowa. Obecnie wśród naukowców jest konsensus, że ludzie to gatunek monogamistów seryjnych. Warto znać takie pojęcia i zapoznać się z literaturą, zanim zacznie się pisać na takie tematy.
OdpowiedzUsuńRobię dokładnie to, co Ty. Też nie podajesz źródeł.
UsuńI proszę o trochę pozytywnego nastawienia. Też sobie z dupy tych wieści nie wyciągnąłem.
Tutaj jest wykład Pani, na bazie którego napisałem ten artykuł:
Usuńhttps://www.ted.com/talks/helen_fisher_tells_us_why_we_love_cheat
Patrząc z perspektywy 3 lat (3 lata temu pisałem ten artykuł) - rzeczywiście może zbyt daleko idące wnioski wyciągnąłem. A może nie.