Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

piątek, 22 września 2017

10 największych mitów rozwoju osobistego


Kiedyś byłem jego wielkim fanem. Dziś - wiem, że to fajna działka, ale nie jest już moim fetyszem i religią. Rozwój osobisty. Byłem szkoleniowym japiszonem, kupowałem kołczingi za tysiące złotych. I dziś opowiem Ci, co rzeczywiście może Ci dać rozwój osobisty. A czego na pewno nie może.



Jak z każdą religią - także tutaj ludzie ciągną, bo usilnie chcą wierzyć w rzeczy, które rzekomo mają ich "zbawić" czy "uleczyć".

To nie tak, że sam rozwój osobisty jest sobie winien, rzucając głupimi obietnicami bez pokrycia i bez podstaw. Także sami "wyznawcy" obiecują sobie po tej dziedzinie cuda na kiju.

Dlatego zebrałem w jednym miejscu wszystkie mity, którymi rozwój osobisty karmi uczestników swoich szkoleń.

1. Możesz wszystko, możesz być, kim chcesz

Nie. Przekonując kogoś, kto nie ma skrzydeł, że będzie latał - jesteś współodpowiedzialny za jego frustracje i rozczarowania.

Wierząc, że możesz wszystko i możesz być, kim tylko zapragniesz, to przykład życzeniowego i nierealistycznego myślenia. Ta afirmacja zrodziła się z tego, że ludzie w wielu przypadkach nie dostrzegali swojego potencjału. Ktoś rzeczywiście miał predyspozycje do bycia powiedzmy pisarzem czy sportowcem, ale nie wierzył w siebie - automatycznie, podświadomie podkładał sobie nogę.

Z czasem jednak to przekonanie urosło do rangi absurdu.

Moje zdanie jest takie - jeśli nie wiesz na 100% i nie możesz być na 100% pewien, czy masz czy nie masz jakiejś możliwości / predyspozycji do czegoś - wyjdź z założenia, że ją masz i przetestuj.

Nie wierz z góry w to, że możesz wszystko i możesz być, kim chcesz - po prostu przez jakiś sensowny czas kieruj się tym założeniem, zachowuj się tak, jakby było prawdziwe - i poczekaj, aż świat Ci da jakieś dowody.

Powiedzmy chcesz być aktorem. Spróbuj swoich sił w tym zawodzie, poddaj się ocenie paru ludzi, którzy się na tym znają.

Są rzeczy, których serio można się nauczyć i być w nich dobrym. Np. pisarstwo, malarstwo. Są też takie, których po prostu nie da się nauczyć i trzeba je mieć. Możesz nauczyć się śpiewać poprawnie, ale najpewniej nigdy nie będziesz drugą Mariah Carey. Możesz sobie pobiegać, ale żeby bić rekordy na olimpiadzie - niestety trzeba mieć predyspozycje (także genetyczne).

Naucz się rozróżniać, czy rzeczywiście masz jakieś możliwości czy nie. To oszczędzi Ci sporo czasu i frustracji oraz pozwoli Ci skoncentrować się na tym, w czym rzeczywiście możesz być dobry i przydatny.


2. Wszystko zależy od Ciebie

Mózg daje się łatwo zwieść. Bardzo chcemy wierzyć, że mamy ogromny wpływ na otoczenie. Dostrzegamy iluzoryczne związki przyczynowo-skutkowe między naszym zachowaniem a tym, co dzieje się dookoła nas.

To jednak najczęściej bzdura.

Najczęściej poniesiesz sromotną klęskę, gdy będziesz chciał kogoś zmienić, zbudować wielką firmę czy uwieść osobę, która nie odwzajemnia Twoich uczuć.

Spytaj ludzi, którzy przeżyli wojnę. Spytaj ich, ile od nich zależało. Jak byli wywożeni jak bydło w wagonach na śmierć. To przykry, ale bardzo jaskrawy przykład tego, że gówno od nas zależy. Jesteśmy tylko trybikami w wielkiej maszynie życia.

Czy to powód, by się schizować? Nie. Cierpienie to efekt niezgody z tym, co się dzieje. Zaufaj Wszechświatowi i daj mu się ponieść - bo tylko to możesz robić. Może potraktuje Cię on jak szmatę, a może jak króla. Twój wpływ jest ograniczony i zaakceptuj to, że na większość rzeczy nie masz wpływu. Ponownie - oszczędzi Ci to wiele nerwów, frustracji i rozczarowań.

A i tak okaże się, że nie było tak źle, jak sobie wyobrażałeś.

3. Wyleczysz się z depresji i innych chorób

Bzdura.

Depresja - jak inne choroby psychiatryczne, np. schizofrenia - to poważne zaburzenia w pracy mózgu. To biochemia w neuronach. To patologicznie skonstruowane komórki nerwowe. I poważne zagrożenie życia - ok. 30% ludzi chorych na depresję wcześniej czy później popełnia samobójstwo.

Jeśli podejrzewasz u siebie depresję - zgłoś się do lekarza i zacznij się profesjonalnie leczyć. Tutaj nie pomogą afirmacje, techniki czy mantry. Potrzebujesz leków, diety, ruchu. Psychoterapia także jest użyteczna w tym kontekście.

4. Osiągniesz łatwy sukces

Gdyby istniał łatwy przepis na tzw. sukces - każdy by go osiągał. Nawet największy kretyn.

Rzeczywistość jest bardziej złożona niż najbogatsze nasze wyobrażenie o niej. Próbujemy odgadnąć - z różnym skutkiem - jak ona działa. I o ile potrafimy wylądować na Saturnie zdalnie sterowaną sondą z dokładnością co do milimetra - wciąż nie potrafimy przewidzieć, kto wygra w wyborach, jaki produkt będzie kupowany i dlaczego niektórzy ludzie obgryzają paznokcie.

Mamy w głowach najbardziej złożone komputery, jakie znamy we Wszechświecie.

Ludzie społeczności są różne, wielopoziomowe i bardzo złożone. Dynamiczne. Nieprzewidywalne. Pierdolenie, że za 5 minut osiągniesz wielki sukces, bo poznasz magiczną technikę, to mamienie ludzi, którzy mają prosty i wybrakowany obraz świata.

Owszem, są ludzie, którzy podrapali się na piździe i nagle mają miliony. Zawsze byli, są i będą. Jedno na sto milionów. Reszta musi wstawać w poniedziałki do roboty i zapierdalać. Deal with it.

Czy to znaczy, że namawiam Cię do biernej akceptacji smutnej rzeczywistości? Nie. Walcz o swoje. Odkrywaj swoje możliwości, rozwijaj umiejętności, zdobywaj wiedzę, ucz się i poznawaj mądrych ludzi.

Nie oczekuj zbyt wiele, ale wiedz, czego chcesz. Gdy Wszechświat otworzy Ci wrota - dostrzeżesz to.

5. Żeby być szczęśliwym, musisz osiągnąć sukces

Nie musisz.

Sukces wielu ludzi definiuje tak, jak im to sprzedały hollywoodzkie filmy. Góry fortuny, seks, wielka miłość, piękne ciało i symetryczna twarz ostrzykiwana botoksami.

Jak ktoś chce - proszę bardzo.

Długo dojrzewałem, czym jest sukces mój. W moim wydaniu. Czego naprawdę chcę JA, a nie reżyserzy zza oceanu.

I wiecie co?

To widok zieleni przez okno. Jakiejś wody - jeziora, morza. To moja pracownia - pełna piętrzących się notatek, kreatywnych pomysłów. To rozmowy z pasją. To przytulenie się. To smak sernika.

Mało ambitnie? Być może. Ale moje. Wychodzące ze mnie. Zgodne z moją osobowością i przekonaniami, na którymi pracowałem latami.

To też nie jest tak, że mam to. Że to osiągnąłem w 100%. W dużej mierze, ale akceptuję fakt, że wszystko jest tymczasowe. Mam to, czasem to tracę.

A jeśli chciałbym być w 100% spokojny i szczęśliwy - to uznałbym, jak Byron Katie - że sukcesem jest to, co jest. Że żyję, że oddycham, że jestem. To jeszcze mniej ambitne. Ale za to jakie pełne radości.

A jaka jest Twoja definicja sukcesu?

6. Trzeba myśleć pozytywnie; nie wolno negatywnie

Owe negatywne myślenie to coś, czemu zawdzięczasz życie.

Negatywne myślenie powstrzymało mnie kiedyś przed jazdą 16 godzin autem (głównie nocą) - po nieprzespanej dobie. Po prostu doznałem schizy, że zasnę za kierownicą na autostradzie. I zrezygnowałem z ważnej konferencji.

Ktoś powie - poddałem się negatywnemu myśleniu. Trzeba było afirmować, że wszystko się uda. Że dojadę cały i zdrowy. Robić wizualizacje.

Jasne. Być może dziś wpierdalałby mnie już robaki w rowie, gdybym tak postępował.

Negatywne myślenie jest po to, byś miał szansę uniknąć złego lub się na to przygotować. Zakładaj, że sprawy źle się potoczą - i bądź gotów reagować adekwatnie do tych przewidywań. Nikt nie każe Ci się bać i srać po nogach - po prostu weź pod uwagę, że sprawy mogą się spierdolić. Nie, niczego nie "przyciągniesz" ani nie "wykraczesz". Gdyby Wszechświat reagował na każdą naszą myśl - to byłby tu jeszcze większy cyrk niż jest :)

7. Możesz siebie zmieniać, jak chcesz

Nie możesz.

Rodzisz się z pewnym zestawem genów, które determinują Cię na tak wielu poziomach, że szok.

Jeśli jesteś introwertykiem (ok. 80% tej cechy to geny), to np. masz mniej znajomych, ale tworzysz bardziej zażyłe relacje. Zachwycasz się przyrodą, lubisz pobyć sam i potrafisz poświęcić się dłużej jakiemuś tematowi. Nie lubisz pokazywać swojej pracy innym zanim ją skończysz. A od kasy bardziej motywuje Cię poznawanie prawd Wszechświata.

Niektórzy rodzą się bardziej spontaniczni - mogą nagle zmienić plany i im to nie przeszkadza. Mogą spakować się i jechać na wakacje w ciągu 15 minut. A niektórzy chcą planować - muszą mieć wszystko przemyślane, co najpierw, co potem.

To są rzeczy, których nie zmienisz tak o, bo sobie to powiesz.

Fakt, że jesteś gejem, bardzo zmienia Cię w stosunku do facetów hetero. Wg badań - jesteś bardziej współczujący, empatyczny, czuły na krzywdę innych. A teraz idź afirmuj, że jesteś hetero - powodzenia.

Pogódź się z tym, jaki jesteś. Jaką masz osobowość. I wykorzystaj jej mocne strony. Nie ma "złych" osobowości - są tylko takie, które na siłę próbują się dopasować do ról, w których czują się źle. Introwertyk nie będzie dobrze pracował w open space - o wiele lepiej w swoim gabinecie. Ze słuchawkami na uszach.

Nie umiesz planować, źle się z tym czujesz? Wybierz aktywności, które wymagają spontaniczności - np. pracę z dziećmi, prowadzenie imprez. A jak lubisz planować - projektuj strategie dla firm. Idź tam, gdzie Twoje "wady" i ograniczenia staną się zaletami.

8. Nie powinieneś czuć się źle; powinieneś kontrolować swoje emocje

Nikt nie kontroluje swoich emocji.

Emocje to konsekwencja przekonań i sytuacji. Ktoś wchodzi Ci na chatę, sra na środku i prosi o papier toaletowy. Wkurzające? Tak, ale tylko gdy wierzysz, że ten ktoś nie powinien :)

Nie, nie namawiam Cię do zmiany tego przekonania. Są sytuacje, gdy powinieneś się wkurwić. Zajebać pięścią w stół. Są sytuacje, gdy powinieneś się smucić - np. gdy coś stracisz. Nie, to nie strata czasu - to czas na refleksję, na odkrycie nowych wniosków, na przewartościowanie.

Jakiś czas temu przeszedłem kryzys. Moje ciało zaczęło chorować. Miałem nawracające problemy z żołądkiem, bóle głowy. Czułem się zmęczony od rana. Nie miałem motywacji do pracy. Dramat.

Odkryłem przyczynę. Odkryłem, że pracowałem ponad miarę. I że nie otrzymywałem efektów, na które liczyłem. Ta podświadomie kumulująca się frustracja zaczęła mnie wypalać zawodowo. Dostałem obrzydzenia do tego, co robiłem.

Gdy w końcu odkryłem to, co mnie dręczy - doszedłem do porozumienia z tym doświadczeniem. Otworzyłem się na nowe formy działań - które dały mi nową inspirację i nadzieje. Ten kryzys był mi potrzebny, bym zrozumiał, że trzeba szukać innych ścieżek. Że tak dalej być nie może.

"Złe" emocje - a więc emocje nieprzyjemne - wysłuchane i dobrze zrozumiane - otwierają Ci dostęp do cennych zasobów. Do nowej energii, do motywacji, do refleksji, zmiany.

9. Coś jest z Tobą nie tak

Pomyśl o tym, jaki jesteś.

I o tym, jaki niby powinieneś być.

Porównywanie tych dwóch obrazów stwarza w Tobie napięcie. Widzisz ten kontrast. I chciałbyś go zniwelować. To tworzy w Tobie permanentne przekonanie, że "coś jest z Tobą nie tak".

Zabawne, bo oba obrazy są fałszywe.

Po pierwsze - Twój obraz tego, jaki niby jesteś, to tylko zlepek przekonań o sobie samym. Filtrujesz samego siebie przez ich pryzmat. Jak wierzysz, że jesteś np. leniwy - to dostrzegasz tylko te sytuacje, gdy leżysz. A nie gdy zapierdalasz.

Po drugie - to, jaki niby być powinieneś, to także iluzja. To kolejny zestaw przekonań, które powtarzali Ci inni. Rodzice, nauczyciele, znajomi itd. To ich przekonania, nie Twoje. To myślenie życzeniowe. Nie wiesz, jaki być powinieneś. To świat Ci powie.

Wszystko jest z Tobą okej. Podejmujesz najlepsze decyzje z tych, które masz. Działasz na bazie swoich najlepszych przekonań, jakie na chwilę obecną masz. Jesteś obecnie najlepszą wersją siebie, jaką możesz wytworzyć na bazie doświadczeń, które zdobyłeś.

Jeśli serio chcesz się zmienić - dostarcz sobie doświadczeń, które Ci tę zmianę zafundują. Albo nie - nigdy nie wiesz do końca, jak zareagujesz. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono - jak mówiła Poetka.

10. Będziesz więcej zarabiał

Będziesz zarabiał nie tylko adekwatnie do swoich umiejętności i charakteru, ale także adekwatnie do emocji, nastawienia. A przede wszystkim - adekwatnie do sytuacji gospodarczej kraju, w którym działasz. To jakieś 80% sukcesu.

Nie, nie jesteś kowalem swojego losu. Jesteś najwyżej kowalem swoich przekonań, nastawienia, myślenia - gdy osiągniesz pewien poziom świadomości.

Cała reszta to wyrok Wszechświata.

W zdrowej gospodarce wolnorynkowej - ludzie płacą Ci za to, że dajesz im konkretną wartość, a im ktoś więcej daje, tym więcej pieniędzy ma.

W zdrowej.

W prawdziwym świecie - ludzie rodzą się w biednych i bogatych rodzinach i mają inne starty życiowe. W prawdziwym świecie - geje są wywalani z pracy, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni za tę samą pracę.

W prawdziwym świecie są banki, które mieszają papierami i zarabiają na tym, nie wnosząc na rynek specjalnie żadnej wartości. Są ludzie, którzy są bogatsi, bo wcześniej byli bogaci.

Pogódź się z tym.

Rób swoje, bądź dobry, szukaj nowych okazji. Może los się uśmiechnie i dobrze trafisz.

Ja od ponad dekady prowadzę firmę. Poznałem setki klientów - od biedaków po miliarderów z listy Forbsa. Statystycznie powinienem być może trafić już na "szansę życia". Ale nie - wciąż nie podcieram sobie dupy dolarami.

Czy mnie to boli? Nie. Bo już pogodziłem się z faktami. Działam, jestem dobry w tym, o robię. Coraz lepszy. Idę do przodu. Będzie, co będzie. Lepiej już nie dam rady na chwilę obecną. Gorzej też nie.

Prawda o rozwoju osobistym:

To ważna i fajna dziedzina. Przydatna. Może ułatwić wiele rzeczy, na które rzeczywiście masz wpływ. Może pokazać Ci, jak mądrze wpływać na siebie i czasem na innych. Jak lepiej się komunikować. Jak tworzyć skuteczniejszy marketing, budować lepsze relacje.

Ale to nie magia. Nie fontanna spełniająca życzenia.

I wiecie co? Może i dobrze. Przez to życie wciąż jest wyzwaniem. Ekscytującą grą. Fantastyczną przygodą.

9 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tym co piszesz, szczególnie co do punktu 7. Miałem w głowie ułożony plan "idealnego" siebie i dążyłem do tego, aby stać się takim człowiekiem. Strasznie flustrowalem się, kiedy odnosiłem porażki na tym polu. Na szczęście w porę zrozumiałem, że powinienem zaakceptować siebie takim jakim jestem i to było najlepsze co mogłem zrobić dla siebie,niż wyrzucać sobie każde "przewinienie" rzekomo oddalajace mnie od stania się tą najlepszą wersją samego siebie. Może nowy ja uszczesliwilby ludzi wokół, ale z pewnością nie mnie. :)
    Super post i czekam na kolejny. :) /I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo - cieszę się, że się spodobało :)

      Usuń
  2. Dorzucę swoje 3 grosze w temacie. Wielką krzywdę robi też szkoła, tyle lat ludzie się uczą i kiedy przychodzi 18 lat tak naprawdę są w punkcie zero. Mają fałszywe przekonania odnośnie życia, pracy, realacji z ludzmi. Do głosu też dochodzi niekoniecznie prawidłowa wiara przekazywana przez KK. Potem ludzie szukają w różnych sektach lub paranaukowych kursach personalno-marketingowych wskazówek i sensu życia. I to się róznie kończy przeważnie nie do końca różowo....

    OdpowiedzUsuń
  3. Słówko ad. 3 - o depresji i innych chorobach.
    Pytałem niedawno pewną panią psychiatrę, czy zaburzenia w funkcjonowaniu neuroprzekaźników w mózgu to przyczyna czy skutek 'psychicznych' objawów depresji. Odpowiedziała, że nie zna odważnego, który by odpowiedział na to pytanie. A ja tam wiem ;) Sądzę, że to skutek. Dlatego leki to leczenie objawowe (to zresztą wyraźnie powiedział mi kiedyś inny, dobry lekarz). Sensownie prowadzony "rozwój osobisty" może leczyć przyczyny. Podobnie, jak sensowna psychoterapia.
    A co do innych chorób: sam swego czasu pisałeś, jak - na skutek "pracy nad sobą" - ustąpiła nieuleczalna choroba. Ja Ci wierzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśli to reakcje chemiczne. Leki mogą na te reakcje wpływać. Zmiana myślenia także. Mówimy w pewnym sensie o tym samym. Ale medycyna każe nam dzielić opis na to, co cielesne, i na to, co umysłowe.

      A ta praca nad sobą, która sprawiła, że ustąpiły OBJAWY mojej nieuleczalnej choroby - to efekt głównie diety. Zatem cóż - nie o to chodziło.

      A powracając do depresji - leki potrafią ją zatrzymać i wyleczyć. Odpowiednie odżywianie też. Są na to dowody - tak, jak na skuteczność psychoterapii.

      Więc trudno mówić o przyczynach i skutkach. Można mówić o współwystępowaniu.

      Usuń
  4. Mam pytanie do Ciebie DreamWalker odnośnie przepracowania przeszłości. Jeżeli moja przeszłość była nacechowana w ciężkie emocje (oszukanie, gnębienie kilka lat i inne trudne rzeczy poza szkołą), to która odpowiedź jest bardziej realna, taka że te wszystkie emocje, od których uciekłem, stłumiłem, odczuć będę "musiał" jeszcze raz, czy może taka, że one jak gdyby same się rozpłyną, bez potrzeby ich odczuwania na nowo? PS. kiedyś w środowisku nlp, rozwoju, panowało podejście na zasadzie "kpimy z psychoterapii, a emocje to haluny umysłu! olej je!". Co o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "która odpowiedź jest bardziej realna"

      Emocje możesz tłumić dopiero, jak się pojawią. Tzn. próbować, bo nikomu się jeszcze stłumić nie udało. Udało się za to podejmować próby ich niewyrażania, co jest nonsensem. Jak emocja się pojawia - to już ją wyrażasz - czy chcesz, czy nie - tylko nie zawsze tak, jak chcesz.

      Jak nie odpalisz emocji, to nie masz czego tłumić. To nie jest tak, że emocja siedzi tam gdzieś w piwnicy i czeka, ciśnie się, żeby wyjść. Odpalasz ją jak program, który musi już potem zrealizować swój cel.

      Jak pomedytujesz - jest spora szansa, że nauczysz się zapobiegać odpalaniu niechcianych emocji. To nie polega na ich tłumieniu (jak już je czujesz, to robią swoje i tyle - trzeba przeczekać). To polega na tym, że łapiesz się na "fazie rozruchu" emocji, nim ona przejęła nad Tobą kontrolę - i decydujesz się ją wygasić.

      Jak już przekroczy ona pewną masę krytyczną - jest już za późno. Myśli krążą tylko w obrębie, który wyznacza im dana emocja. Nie możesz myśleć optymistycznie, jak jesteś załamany, ani myśleć pesymistycznie, jak jesteś radosny.

      Ten próg krytyczny spora część ludzi przekracza nieświadomie. Jak nauczysz się wyłapywać ten moment - zatrzymasz emocje, nim uderzą do głowy.

      Historia, dlaczego się one odpalają akurat w takim a nie innym momencie, nie będzie już ważna. Będziesz pracował z procesem tu i teraz, bez psychoanaliz.

      ""kpimy z psychoterapii, a emocje to haluny umysłu! olej je!". Co o tym myślisz?"

      Wiem, o co Ci chodzi. Intencją tego podejścia było sprawienie, żeby ludzie zdystansowali się do superpoważnego podejścia do swoich psychicznych problemów. Atmosfera ponurej analizy swojej smutnej historii w zaciszu gabinetów psychologicznych nie sprzyja kreatywności i otwartości umysłu, jaka jest potrzebna, by rozwiązać swoje konflikty wewnętrzne czy znaleźć lepsze rozwiązania swoich problemów - zgodzisz się ze mną, prawda?

      Natomiast przegięciem jest odrzucanie całej psychoterapii. To jednak lata osiągnięć, przemyśleń i praktyki. Nie wylewajmy geja z wytryskiem ;)

      Poza tym - myśli (obrazy, dialogi wewnętrzne) to są haluny. Emocje, które są przez nie odpalane, to emocje. Jak się czujesz wkurwiony, to nie jest to haluna - czujesz się wkurwiony i tyle. Haluną jednak najczęściej jest ta myśl, która wkurwienie odpaliła.

      Usuń
  5. Już wiem! Na tym polega problem - na oddzielaniu tego, co cielesne i co umysłowe. Opisując - tak musimy robić (Planon: poznanie zaczyna się od wprowadzenia podziałów w to, co po prostu jest). Ale żyjąc - tego właśnie nie wolno robić, bo się wtedy nie-żyje.

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca