Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

wtorek, 17 września 2013

Iluzja stabilności - czyli jak oszukujemy samych siebie, by poczuć się bezpieczniej

Słowo "rzeczywistość" zawiera w sobie inne słowo - "rzecz". Co sugeruje, że jest to coś skonstruowane z rzeczy. A więc czegoś stabilnego, niezmiennego w czasie, trwałego. Takie postrzeganie świata jest iluzją, bowiem gdzie byśmy nie spojrzeli, czy to przez mikroskop, czy to przez teleskop, dostrzeżemy, że wszystko płynie, zmienia się i ulega nieskończonym cyklom metamorfoz. "Stabilizacja" to koncept wykreowany przez umysł. Po co? I jakie są tego konsekwencje?





XXI wiek będzie wiekiem upadku tej ułudy zmysłów. Nic, co jest w 100% stabilne, nie istnieje. Istnieje może coś, co jest powolne, leniwe, ociągające się, ale nigdy nie jest to coś, co nie ulegałoby przemianom. Upada koncept "stałych" związków oraz "stałej" posady. Życie zapukało do naszych drzwi dość brutalnie, łamiąc i zamieniając w popiół to, w co szczerze wierzyliśmy - w mit stabilizacji życiowej. Związek okazuje się być niczym innym, jak dynamiczną wymianą komunikatów, pętlą wymiany gestów, spojrzeń, tańcem pod dyktaturę emocji i próby racjonalizowania ich.

Nigdy nie możemy objąć dwa razy tej samej osoby.

Nigdy nie pocałujemy dwa razy tych samych ust. Żadne słowo nie może być powtórzone. Czasem doświadczenia wydają się podobne - owszem - ale nasze niedostrzeganie zmieniających się szczegółów, ogólnych trendów i globalnych przemian, podyktowane naszą ograniczoną percepcją i możliwością przetwarzania dość wąskiego strumienia informacji, nie może być wymówką dla tej ślepoty. Świat jest bardziej złożony, niż nawet najbardziej złożony jego opis. W związku z tym nigdy nie idziesz dwa razy do tej samej pracy i nigdy nie robisz tego samego. Za każdym razem wita Cię nowość.

Natura nie pozostała obojętna wobec tego faktu i wyposażyła nas w coś lepszego, niż geny, które to z tempem sparaliżowanego ślimaka próbują nadgonić nieustanne transformacje Wszechświata, dostosowując nas do niego. Wyposażyła nas w neurony - które w swoich dorzeczach kierują rzekami informacji zmysłowych, łączą je lub rozłączając (co też jest ważne), nieustannie dostosowując nas do świata i podszeptując, jak ten świat dostosować do siebie. Zachodzi tam jakaś niepojęta kwantowa magia, która pozwala nam nieustannie przewidywać najgorsze i przygotowywać się do tego, jak i snuć marzenia, układać złożone plany i osiągać skomplikowane cele. Potrafimy wydobyć metale z wnętrza paszczy Ziemi i przemienić je w statki kosmiczne. Potrafimy tak manipulować materią oraz energią, że moje słowa, choć dzielą nas być może setki kilometrów, docierają do Ciebie z całym swoim krystalicznym przekazem. 100 lat temu byłyby to czary - dziś to po prostu technologia.

Snujemy oszustwa o stabilności, ponieważ zazwyczaj chcemy się uspokoić. Udowodnić sobie, że losy świata da się przewidzieć i przez to uchronić się przed stratą. Że są rzeczy, które nie przeminą (bo jesteśmy do nich przywiązani). Ale to nieprawda - wszystko jest tymczasowe, kruche a na tle czasu Wszechświata jesteśmy tylko migawką.

Więc podejdź do swojego okna i ciesz się ciągle tym samym acz nowym widokiem, jaki ujrzysz. I spójrz też tak na swoje życie. Czas przynosi nieuchronne zmiany, każe nam wypłukać z umysłów stare koncepty, które wyznawane były przez naszych rodziców i dziadków. Żyjemy, żyć będziemy i umrzemy w świecie ciągłych przemian, przewrotów i rewolucji - w kosmicznej, kolorowej burzy obrazów, w szumie informacyjnym i mętliku uczuć. A naszym zadaniem będzie nie tylko umieć się w tym wszystkim znaleźć, ale też wraz z tym płynąć, poddać się temu jak nurtowi rzeki - tak silnemu, że nie sposób z nim walczyć.

I wykształć w sobie nową umiejętność: porzucania tego, do czego się przywiązałeś. Po co? Być mógł robić w swoim życiu miejsce na nowe rzeczy.

14 komentarzy:

  1. a czy taki nieustanny pęd, wir w który wpadamy, nie ogłupia nas? porzucanie tego do czego się przywiązywalismy.. hmm jak dla mnie to prowadzi do emocjonalnej pustki..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważ, że ten pęd, wir doświadczeń, nie jest naszym wyborem. To nie jest opcja "iść albo nie iść" tylko "w którą stronę iść". A to, czy to nas "ogłupia", czy prowadzi to "emocjonalnej pustki"..? Znam osoby, które to samo powiedziałyby o stagnacji, stabilizacji, powtarzalności. I że tylko nowe jest w stanie nas obudzić, wnieść w nasze życie świeże emocje. Co Ty na to?

      Usuń
    2. PS I dodać też mogę, że również uczyć się (jako przeciwieństwo do "ogłupiania") można tylko na nowych doświadczeniach, a nie na tym, co już znamy.

      Usuń
  2. Nowe jest pobudzające do działania, to fakt. Ale jesli nowe staje się wyznacznikiem wszystkiego co robimy, czy istnieje szansa zgłębiania tego 'nowego'? Czy taki pęd nie prowadzi do zatracenia i płytkiej analizy?
    Ja tylko pytam; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tylko odpowiadam, gdyż widzę w tej polemice szansę na zrozumienie tematu z wielu różnych perspektyw. Myślę Marcinie, że każde zjawisko ma swoje ekstrema, które są "przegięciem" w jedną lub w drugą stronę. Podobnie może być też z tematem, który poruszamy. Zarówno zero nowości, jak i 100% nowości będzie nas prowadzić zapewne do jakiegoś spaczenia. Cokolwiek rozumiesz przez słowo "zatracenie", to z płytką analizą danych mogę się zgodzić - to widać na przykładzie współczesnego internauty, który tylko "skanuje" internet, nie mając czasu ani ochoty w ogromnie wiadomości zgłębiać jakiegokolwiek tematu. Cóż - zawsze na szczęście mamy wybór, co robić :)

      Usuń
  3. Zdecydowanie mamy wybór jeśli dociera do nas jakaś świadomość. Co do nie zatracenia się w jednym 'stanie' potrzeba jakiegoś złotego środka. Ja myślę, że jestem właśnie na takim etapie. Poszukiwania złotego podziału rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Choć czasem trudno sie z tym pogodzić, zaakceptować,możemy z tym polemizować, nie zgadzać sie, a wręcz kłócić, to jednak nie mamy wyboru. Zawsze przychodzi moment, kiedy trzeba sie otrząsnąć i iść dalej.
    Mimo wszystko mnie to smuci, ze stała w życiu jest jedynie pewność zmian. Ale i cieszy, ze to wszystko to nie tylko moja osobista refleksja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardziej ego się smuci, bo sądzi, że wraz z destabilizacją jego obrazu świata, coś straciło. W rzeczywistości po prostu nigdy tego nie miało, bo "posiadać" też jest iluzją, rodzajem umowy społecznej.

      Usuń
  5. Kiedyś nie mogłem zrozumieć, dlaczego przywiazywania sie do kogoś, lub czegoś jest niebezpieczne. Wydawało mi sie, ze pozbywanie sie przywiązania powoduje, ze życie staje sie w pewien sposob jałowe. Teraz nadal do końca nie rozumiem, jak sprawić, by życie było pełne, będąc ukontentowanym w relacji samego ze sobą, w dodatku wyznaczając za cel oczywisty niezależność. Oczywiście, zapewnia to bezpieczeństwo, ale chyba stanowi dodatkowy dowód, ze bezpieczeństwo nie zawsze leży w naszej naturze. Choć komfort obcowania z sobą samym zapewne stanowi klucz, do szczęścia w pozostałych relacjach, wolnych od nadmiernych oczekiwań i obciążeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "pozbywanie się przywiązania"

      Albo dostrzeżenie, że nic nie jest "Twoje". Niby to samo, ale różnica jest kolosalna.

      Usuń
  6. Napisałbyś coś znów Leniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zauważyłem, że została poruszona kwestia przywiązania, której Anthony de Mello, zarówno w "Wezwaniu do miłości", jak i "Przebudzeniu", poświęcił dość sporo stronic. Faktem jest, że nasze życie poddawane jest nieustanej nieprzewidywalności. Za każdym razem, kiedy otwieramy powieki i witamy nowy dzień, oddajemy się w ramiona niepewności; czegoś nieprzewidywalnego, nad czym ciężko jest zapanować. Wracając jeszcze na chwilę do meritum sprawy, czyli stabilności/stabilizacji - uważam, że w jakimś elementarnym stopniu jesteśmy, a zarazem - powinniśmy być w stanie ją osiągnąć. Kiedy człowiek kroczy po jako jako stabilnym podłożu, jest w stanie zrobić więcej, gdyż czuje się wewnętrznie silny. Nie potrzebuje dodatkowej pomocy, nie czeka na pomocną dłoń, albowiem był w stanie wypracować sobie jakieś podstawy. Toteż dlatego - każdy z nas powinien robić wszystko, ażeby - choć w minimalnym stopniu - uzyskać jakąkolwiek stabilizację; coś, co daje komfort i pozwala skupić się na pozostałych aspektach codziennego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, że czasem jest tak, że mamy możliwość wyboru gruntu, po którym się poruszamy. Jesteśmy być może pierwszym pokoleniem w Polsce, które w ogóle ma taką możliwość - nasi rodzice i dziadkowie takiej opcji nie mieli, bo wszystko było im narzucane. A odnośnie stabilizacji - powstaje w mojej głowie pytanie: czy ona nam też czegoś nie obiera? Czy decydując się na stabilizację, nie zabieramy sobie np. elastyczności? Opcji wyboru? Potencjału do zmian?

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca