Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Katharsis - skuteczny sposób, jak rozwiązywać problemy emocjonalne



Piotrek nie chciał walić focha, ilekroć widział swojego chłopaka rozmawiającego z innym w zbyt radosny sposób. Ale nie umiał. Po prostu nie umiał. Widział Marcina, który dowcipkował przed klatką z przystojnym sąsiadem i szlag go trafiał. Obrażał się, siedział milcząco cały dzień, a potem wybuchał furią na swojego partnera. Każdy zdawał sobie sprawę, że ta reakcja nie była adekwatna do bodźca - była wyogromlona, przesadzona, nadmierna i niepotrzebna. A jednak była.

Piotrek - po kolejnej rozmowie z Marcinem - ponownie postanowił się zmienić. Spokój, oddech, relaks. Uda się.

Ale to "wracało". Co powinien zrobić Piotrek?


***


- Wróćmy do momentu, w którym to wszystko się zaczyna. Co aktywuje w Tobie złość? - spytałem Piotrka.

- Widzę go, jak rozmawia z kimś, śmieje się, dobrze się bawi. A mnie w tym czasie nie poświęca uwagi.

- Co wtedy czujesz?

- Zdenerwowanie. Ogromne!

- Tylko?

Piotrek przez chwilę zastanawiał się, wbijając wzrok w podłogę.

- Czuję zazdrość.

- Zazdrość o Marcina, okej. Czyli czujesz też coś jeszcze.

- Co takiego?

- Lęk, że go stracisz. Zazdrość zawsze idzie w parze z lękiem.

Piotrek pokiwał głową.

- Czego jeszcze się boisz? - zapytałem. Po chwili odparł:

- Odrzucenia.

- Boisz się, że on Cię zostawi dla innego.

- Tak.

- Dlaczego miałby to robić?

- Bo może spotkałby kogoś bardziej atrakcyjnego...

- Uważasz, że brakuje Ci atrakcyjności?

- Tak.

- Okej, zróbmy takie ćwiczenie: zamknij oczy, weź głęboki oddech i wyobraź sobie, że Marcin znów rozmawia z tym przystojnym sąsiadem. Jak się czujesz?

- Boję się. Automatycznie. Odrzucenia.

- Okej, nie rób nic więcej. Po prostu uświadom sobie to uczucie i trwaj z nim tu i teraz. Czujesz je?

- Tak. Jest tutaj (kładzie dłoń na obojczykach).

- Oddychaj powoli. Czujesz ten lęk, jak żyje w Twoim ciele.

- Tak.

- Wyobraź sobie, że Marcin całuje się z tym sąsiadem. Jak się czujesz?

- Serce mi wali ze wściekłości. Nadal się boję, ale pojawia się wściekłość.

- Co jeszcze?

- I bezsilność. Mam wrażenie, że go nie odzyskam bez względu na to, co bym teraz zrobił.

- Co jeszcze się pojawia?

- Zazdrość. Poczucie, że jestem kimś gorszym, zepsutym, odstawionym na dalszy plan. Wadliwym.

- Gdzie czujesz te emocje?

- Wypełniają mnie całego. Czuję je najbardziej w brzuchu.

- Posiedź z tym. Pamiętaj, że jesteś bezpieczny tu i teraz. Nic Ci nie grozi.

Po dłuższej chwili Piotrek zaczął spokojniej oddychać.

- Jak się już czujesz?

- Lepiej, emocje opadają.

- Zauważyłeś to?

- Co?

- Przeżyłeś.

Piotrek uśmiechnął się.

- Za oknem nadal jeżdżą auta - dodałem. - Ptaki latają po niebie, ludzie rozmawiają na ulicy, w telewizji leci serial. Nic się nie zmieniło. Przeżyłeś to. Swój najgorszy koszmar. Teraz możesz zaakceptować to, co mogłoby się wydarzyć. Bo wiesz, że będziesz żył mimo to dalej. Gratuluję odwagi.

Wyglądał, jakby zdjęto z niego duży ciężar.

Co przeżył Piotrek?

To tzw. core feeling - czyli kluczowe, bardzo przykre uczucie, którego nigdy więcej nie chcemy już przeżyć.

Dlatego bronimy się przed nim rękami i nogami.

Core feeling to często uczucie odrzucenia - które przeżyliśmy kiedyś w dzieciństwie. Boimy się powtórki, dlatego walczymy - wytwarzamy mechanizmy obronne, np. foch, atak agresji - jako próbę zwrócenia na siebie uwagi, wytworzenia i pokazania siły (by przeciwdziałać bezsilności). To cierpienie - dla człowieka i jego otoczenia.

Dlatego przestań się bronić.

Poddaj się. Przeżyj swój najgorszy horror i poczuj się tak, jakby dział się on tu i teraz, w tej chwili. Zobacz te dramatyczne detale, usłysz te wszystkie przykre słowa, poczuj to w pełni, w 100%. Poczuj rozpacz, odrzucenie, lęk, zazdrość, samotność. To też są ludzkie uczucia - i są częścią naszej natury.

I zauważ, że one wszystkie poprzedzają to, z czym ludzie walczą - z atakami złości.

Złość to tylko maska, mechanizm obronny - próbujemy grać silniejszych, niż jesteśmy. Dodaje energii na chwilę, ale to ułuda. Pod atakami złości są inne emocje - zakopane, ukryte, utajone. Wstyd, poczucie winy, smutek, zazdrość i cuda niewidy. Odkop je i przeżyj na własnej skórze - by się zahartować i zrozumieć, że nie są śmiertelnym zagrożeniem.

Naucz się rozpoznawać te emocje i świadome przeżywać, kontemplować.

W filmie "Pod słońcem Toskanii" jedna z bohaterek (lesbijka) przeżywa rozstanie. Pyta główną bohaterkę: - Jak dalej żyć z tą rozpaczą? A ona odpowiada: - Oddychaj!

Oddychaj.

Oddech za oddechem. Skup się na tym i przeżywaj najgorsze chwile. I zauważasz, że nic nie trwa wiecznie.

Nie ma takiej złej emocji, której nie dałoby się przeżyć. Każda w końcu mija, a Ty pozostaniesz - silniejszy i mocniejszy. Z nowym doświadczeniem. Bo zaakceptowałeś swój mały horror - i zmierzyłeś się z nim. Zamiast zamykać go w swoim prywatnym psychiatryku.

To katharsis - rytuał tragicznego oczyszczenia.

Korzystaj z tego.

17 komentarzy:

  1. Heh a ja się czuję tak: http://www.youtube.com/watch?v=nCkpzqqog4k :(((

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wywoływać wszelkie core feeling w nas? rozumiem ze osoba np. z lękiem przed publicznym miejsce wchodzac tam pewnie doświadczy core feeling i ucieknie czy cos..ale mi chodzi o jakis inny sposób.Poza tym konfrontacja bezposrednio z sytuacją nie zawsze chyba jest możliwa.Np. pewne miejsca moga nie istniec . Pytam o to jak wywołać tą najtrudniejsza emocje,tak w domu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Core feeling to nie coś, co trzeba wywoływać. Pojawi się, gdy przestaniesz z nim walczyć, unikać go, tłamsić - czyli stosować mechanizmy obronne. Wtedy poczujesz w pełni to, czego najbardziej nie chciałeś. Przeżyj to i zobacz, że się da.

      Usuń
  3. postaram sie nie zamęczać więcej pytaniami..ale nie daje mi coś jeszcze spokoju. Tzn. 3 kwestie- czy można mieć np. 20 core feeling lub 50 i wiecej czy to nie tak działa? , druga kwestia to czy jeśli założymy, że komus odpaliło sie core feeling i przykładowo dał sobie rade bez uciekania, "doczyścił" (obserwował) do konca, to czy dzieki oczyszczeniu core feeling, znika core story i przekonania tzw. listki wyżej? Dobrze rozumiem? Ostatnie pytanie dotyczy samej obserwacji: załóżmy, że ktoś nie wie nic o żadnym rozwoju, technikach itp. a jedyne co robi to obserwuje i dosłownie wszelkie emocje, nawet najtrudniejsze znosi. Czy w takim przypadku można powiedzieć, że SAMA obserwacja może wystarczyć na całe życie w kontekscie oczyszczania psychiki z umysłowych śmieci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie zamęczasz. Nie rób sobie zarzutów tam, gdzie nie trzeba - po to są komentarze, byście pytali.

      Nie można mieć 20 lub 50 core feeling - przynajmniej nie jednocześnie. Core feeleing to główna przykrość, jaka jest generowana przez czyjś zestaw przekonań - wypadkowa czasem wielu różnych umysłowych programów. Tu chodzi o siłę, nie o ilość tego.

      A czy ból po uderzeniu się młotkiem znika, gdy go zauważysz? Niekoniecznie. Ale nie chodzi o to, by od razu zniknął i nie nastawiaj się na to. Chodzi o to, byś pozwolił sobie przeżyć tę najgorszą emocję bez uciekania w mechanizmy obronne. Gdy to się uda, zmienisz jedno, bardzo ważne przekonanie - że niby nie da się przeżyć core feeleng. Uciekasz przed nim, bo się go boisz - boisz się, że to coś jest silniejsze od Ciebie. Gdy go przeżyjesz, wiesz już, że jesteś od tego silniejszy - zmierzyłeś się ze swoim demonem. To nie oznacza, że demon da Ci spokój - to oznacza, że stanie się mniejszy i znośny. Odpadną Ci być może przy okazji potężne mechanizmy obronne, które konstruowałeś, by uniknąć cierpienia. Niby to mało, ale czasem te mechanizmy niszczą ludziom życie - mogą to być bowiem uzależnienia, pracoholizmy czy różne inne cuda.

      Powiedzmy, że osoba X uważa się za głupią i bezwartościową i ma w pamięci wspomnienie, w którym ważne osoby odpychają ją od siebie z tego powodu. Wiąże z tym poważne cierpienie. Konstruuje ona więc pewne mechanizmy, by bronić się przez ponownym przeżywaniem tego uczucia. Np. udaje mądrzejszą, niż jest. Nie przyznaje się do błędów (przez to się nie uczy i - paradoksalnie - jest głupia). Wywyższa się, poniża innych - by sama wypadać jako lepsza i godna akceptacji.

      Gdy zmierzy się z tym okropnym uczuciem odrzucenia - pozwoli sobie na bycie głupią, na ośmieszenie się i odrzucenie - uczucia będą okropne. Ale demon zostanie okiełznany. Nagle dotrze do niej (przy samoobserwacji), ile mechanizmów, ile zachowań wytworzyła, by bronić się przed tym uczuciem. A teraz może je przeżywać i z tym żyć. Już nie musi być mądrzejsza od wszystkich - może być głupsza i wie, że DA SOBIE Z TYM RADĘ. Że przeżyje. Że sobie poradzi. To bardzo wyzwalające doświadczenie - przestać w końcu unikać samego siebie.

      Potem jest w stanie wykonać kolejne kroki - zacząć demona usuwać. Oczyszczać siebie z niego, z jego wpływów. Bo nagle okazał się słabszy, niż sobie to wyobrażaliśmy. Taka osoba może w końcu otwarcie powiedzieć o swoich problemach - przyznać się do błędu i zacząć siebie naprawiać.

      Czy SAMA obserwacja może wystarczyć? To trudne pytanie. Wiem na 100%, że bez obserwacji - wglądu w siebie - na pewno nie znajdzie się rada na swoje problemy. Jednak czy sama obserwacja to przepis na szczęście? Mnisi buddyjscy, którzy wiele lat oddają się praktykom medytacyjnym, w laboratoriach zdumiewają naukowców. Są szczęśliwi w sensie biochemicznym. Tak też to odczuwają. Więc być może sama obserwacja wystarcza. Jednak ile tych obserwacji, ile wglądów musisz przeżyć - to już inna kwestia. Na pewno obserwacja pozwoli Ci poszerzać swoją wiedzę o samym sobie. To podstawa wszystkich technik - bo jakież techniki można uprawiać na sobie, jeśli nie ma się wglądu w informacje, co jest nie tak i jak wygląda struktura tego?

      Usuń
    2. Skomplikowane trochę... po pierwsze myślałem, że jak dam rade z core feeling, czyli bede ją obserwował bez uciekania i doczyszcze do konca, to tym samym usune całe drzewo (drzewo w sensie - core feeling to korzen, core story pien, gałezie historie odnosnie JA, a listki przekonania). tymczasem dowiaduje sie tutaj, że tak nie bedzie. I ze w rzeczywistości ten demon (core feeling) zamiast zniknac/przetransformować sie np. w czysta energie/po prostu oczyścić, to tak naprawde on zostaje ale okiełznany... coś jak wściekły pies, którego nie pozbywamy sie z pokoju lecz "dajemu mu zastrzyk uspokajający". Przyznam ze nie podoba mi sie taka wizja i inaczej to sobie wyobrazałem. Zawsze myślałem, że jak obserwuję emocje to ona znika, innymi słowy: oczyszczam emocję do cna. i to jest fajne, np. zalozmy że jako dorosły ktos mnie ośmieszy,okrutnie osmieszy, jak bede obserwować co czuje to prawdopodobnie - ja tak to rozumiem - bede mieć spokój i problem oczyszczony. Nic tam sie nie stłumi, żadne emocje, żadne traumy nie pojawia jesli od emocji nie uciekne.


      A po drugie: czuję jakiś "żal", że core feeling nie mamy dużo... zalozmy, że mam 400 roznych mniejszych badz wiekszych wspomnien w ktorych ewidentnie nie dałem emocjom wyrazu (czyt. stłumiłem je). Myślałem, że 400 roznych bolesnych sytuacji = 400 roznych core feeling .Czyli że każda sytuacja = osobne core feeling..


      a teraz zaczynam ogarniac, że to bardziej przypomina taką sieć gdzie powiedzmy jest jeden serwer (core feeling) i 200 abonentów (200 RÓŻNYCH sytuacji np. gdzie ktos mnie gnębił). Aby "usunac abonentów" wystarczy wyłaczyć serwer (czyt. pozostac z core feeling).

      troche zaczynam mieszać...ale to pytanie bedzie najważniejsze - czy powyzsze porównanie ma sens? Czyli tak naprawde jak mam np. 200 sytuacji za soba gdzie ktos mi dokuczał (osobowosc ofiary itp ;p ), to nie znaczy ze w tych dwustu sytuacjach jest 200 roznych core feeling, lecz moze byc przykładowo jedno core feeling lub kilka (a nie 200). Czy mam racje?

      jak tak, to matko :OOO ile czasu zaoszczedzonego..
      pozdr :)

      Usuń
    3. "coś jak wściekły pies, którego nie pozbywamy sie z pokoju lecz "dajemu mu zastrzyk uspokajający". Przyznam ze nie podoba mi sie taka wizja i inaczej to sobie wyobrazałem."

      To zmień to, bo to tylko Twoja wizja.

      Core feeling jest czymś dobrym, tylko ma kiepskie PR - i dlatego chcesz je "usunąć", "oczyścić się" (to bród?). Jak przestaniesz unikać core feeling i pozwolisz sobie przeżyć pewne złe emocje - to ten zły pies okazuje się mieć DOBRE INTENCJE. Ale nie masz szans ich dostrzec, póki nie przeżyjesz w pełni tego doświadczenia.

      Ja bym to osobiście porównał do przechodzenia przez bramę do innej krainy. Raz tam kiedyś zajrzałeś, było chujowo i postanowiłeś nigdy już tam nie wracać. Dziś jednak - bogatszy o doświadczenie - przechodzisz przez bramę i zaglądasz tam raz jeszcze i okazuje się, że nie jest tak źle. Po prostu żyłeś wyobrażeniami.

      Core feeling ma Cię chronić samo w sobie. Jak ktoś np. czuje jakiś masakryczny lęk przez np. odrzuceniem przez ważną osobę (klasyk schabowy) - zaczyna budować wokół tej schizy cały system obronny. Ucieka w pracę, unika bliskości z innymi, wchodzi np. w pozę "człowieka racjonalnego", który próbuje wszystko opowiedzieć "po naukowemu", albo usilnie stara się przypodobać innym itd. A gdyby - miast uciekać - zmierzył się z tym odczuciem porzucenia - odkryłby, że jest już dorosły i zależny jest tylko od samego siebie. To uczucie porzucenia było po prostu zdemonizowane, odpychane AUTOMATYCZNIE - bez udziału świadomości. Teraz, gdy wiesz o co kaman, możesz sobie pozwolić skosztować, jak to smakuje. I odkryć, że OK, może nie jest to przyjemne, ale da się przeżyć. Zaczynasz rozumieć też, że unikanie tego poczucia porzucenia miało swój sens - chroniło Cię przed krzywdą. Teraz, gdy wiesz już, że możesz sobie pozwolić na przeżywanie tego przykrego uczucia - możesz powiedzieć innym: porzucajcie mnie, jeśli chcecie. I już. Zwracasz wolność sobie i innym.

      Usuń
    4. "Czyli tak naprawde jak mam np. 200 sytuacji za soba gdzie ktos mi dokuczał (osobowosc ofiary itp ;p ), to nie znaczy ze w tych dwustu sytuacjach jest 200 roznych core feeling, lecz moze byc przykładowo jedno core feeling lub kilka (a nie 200). Czy mam racje? "

      Pomysł zaiste genialny :) Nie, nie masz 200 core feelings :) nie masz ich także 5 kilogramów ani 100 MB. Każdy w życiu ma może ze 2-3 problemy emocjonalne na oko. Te 2-3 problemy ujawniają się w różnych sytuacjach, ale te sytuacje mają wspólny mianownik - wspólne przekonania, wspólne core feeling.

      Weźmy Ziutka - ma kompleksy wieśniaka. Rodzina, w której się urodził, była biedna i z wioski. Ich historia to "jesteśmy gorszymi ludźmi". Biedniejszymi, głupszymi itd.

      Czujesz, w jak wielu sytuacjach Ziutek będzie miał problem z takim przekonaniem? W pracy, na rance, w kinie, w tramwaju, w sklepie, w szkole, wśród znajomych itd.

      Ziutek może popaść np. w zaprzeczenie - udawać, że jest wielkomiejski, cudowny, lepiej urodzony. Tylko że nie będzie to autentycznie i to będzie czuć.

      Ziutek może popaść w idealizację - poznać chłopaka z wielkiego miasta, związek z którym da mu to "poczucie lepszości". to będzie związek chory i patologiczny i Ziutek zostanie kopnięty w dupsko i to będzie bardzo Ziutka boleć - zostanie sam ze swoją "gorszością".

      W pracy? Ktoś dostanie awans - Ziutek będzie żywił do niego być może urazę. Będzie sfrustrowany, że ktoś dostał, a on zapierdala i nie ma nic z tego. Bo jest gorszy - odezwie się głos w głowie.

      Ludzie potrafią żyć całe życie ZANURZENI w tym core feeling. Mogą nawet nie wiedzieć, jak to jest nie czuć tego syfu w sobie. Właśnie dlatego tak ważne jest, by świadomie to poczuć. Dać temu uczuciu wejść w ciało z robić to, co ma zrobić. I wtedy pojawią się nowe opcje w głowie. Ziutek zacznie myśleć sobie - Czy naprawdę jestem gorszy? W jaki sposób pochodzenie ma świadczy o tym, czy ktoś jest "gorszy" czy "lepszy"?

      Jak widzisz - problem Ziutka jest jeden, ale jego objawów są setki. Stań obok siebie i popatrz, jak się czujesz będąc sobą. Jakie to uczucie być Tobą? To wiele powie Ci o twoim core feeling.

      Usuń
  4. ...czyli w pewnym sensie biorac na warsztat słabą emocję, może sie okazac ze pozostając z nią wyjda kolejne warstwy i kolejne a core feeling nie bedzie miało na pierszy rzut oka nic wspólnego z tą słabą początkową emocją(sytuacją). Jeśli tak jest, to CHOLERNE DZIĘKI za rozjaśnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostając ze słabą emocją i pozwalając jej się zrealizować w Twoim ciele - doświadczysz głębszego zrozumienia siebie. A to Ci otworzy drogę do nowych możliwości. Opcji, których nie brałeś kiedyś pod uwagę. Emocja spełni swoją rolę i będzie ją spełniać, póki Twój umysł utrzymuje przekonanie, że ma z tego jakąś korzyść (lub unika straty). Za czym goni emocja? Przed czym Cię chroni? Nie wiesz, póki jej świadomie nie przeżyjesz (zamiast z nią walczyć). Proste.

      Usuń
  5. Nie da się. Może i to nie jest żadne "kółko terapeutyczne", ale nie da sie. Przegrałem życie. Mam wrażenie, że pójście w kierunku wybaczenia i oczyszczania psychiki z urazów, traum itp. jest..."ciotowate". Nie wiem, z jednej strony tyle nienawiści skierowanej do mnie przez te lata, gnębienia, z drugiej jakby przymus wybaczania. Ktoś powie, że wybaczamy(oczyszczamy) dla siebie, okej ,ale czy to naprawde nie śwaidczy o słabości, zamiast zemścić na oprawcach to "każesz" w artykule iść w innym kierunku czyli właśnie oczyszczania, obserwacji ego. A może to nie ego a pewne fakty? Czy ofiary auschwitz jeśli żyją bólem i nie uwalniaja go, a tkwia w nim - jest to ego? Tak może logika mówi i wiedza psychologiczna, w praktyce stłumione emocje ciażą nawet gdy nie wychodza na powierzchnie. Piszę, że przegrałem, bo nie umiem NIE uciekać od czucia. Moja strefa komfortu konczy sie bardzo szybko, piszę bo może szukam jakies rady jak nie uciekać od czucia..obojetnie czy to trudna emocja czy niechęć, czy głód, czy chęć zjedzenia słodyczy. Wszystko to jest czuciem czegoś nieprzyjemnego, wiekszość ludzi podejrzewam ucieka od tego.PS. jestem hetero, ludzie źli byli dla mnie z innych powodów o których nie bede tu pisał. Poza tym wziałem jakas emocje na warsztat, oczyszczałem warstwa po warstwie, chyba 10 emocji po kolei sie pojawiło i miałem dość, próbowałem dojść do core ale to żmudna robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie da się."

      Czy to przekonanie jest oparte na faktach?

      "Mam wrażenie, że pójście w kierunku wybaczenia i oczyszczania psychiki z urazów, traum itp. jest..."ciotowate"."

      Ciotowate jest uciekanie przed własnymi uczuciami całe życie.

      "Nie wiem, z jednej strony tyle nienawiści skierowanej do mnie przez te lata"

      W dalszej części swojej wypowiedzi pytasz, czy to jest ego. Tu jest ego na tacy. W tym zdaniu właśnie. Konkretnie w: "nienawiści skierowanej DO MNIE." Do Ciebie. Dokładnie to jest ego.

      Wybaczanie nie polega na stłamszeniu swojej nienawiści do kogoś i chęci zemsty. Wybaczanie nie jest nawet konieczne, jak zrozumiesz, że to nie było DO CIEBIE. Ich nienawiść była narzędziem do osiągnięcia ich celów - z Tobą nie miała nic wspólnego.

      Przez wiele lat myślałem, że moja matka nienawidziła mnie. Okazało się coś innego - ona nienawidziła siebie. Widziała we mnie wszystko, czego się w sobie wyparła. Ze mną nie miało to nic wspólnego. Nie musiałem jej wybaczać. Ona sama siebie krzywdziła, a ja się stresowałem, bo myślałem, że do było do mnie i o mnie. Nie było. To aż takie proste - a zaraz tak trudne.

      "Czy ofiary auschwitz jeśli żyją bólem i nie uwalniaja go, a tkwia w nim - jest to ego?"

      Tak. Ego potrzebuje roli, w którą wejdzie. To łatwe i pozornie kuszące - czuć się ofiarą przez resztę życia. Wiele z nas przechodzi swoje prywatne Auschwitz - ale część z nas decyduje się po tym nie tkwić w roli wiecznej ofiary. To nie oznacza, że masz nie żądać zadośćuczynienia, zapłaty za swoje straty i krzywdy. Masz! Ale nie musi temu towarzyszyć poczucie bycia ofiarą - pod warunkiem, że kapniesz się, że tzw. bycie ofiarą jest także mechanizmem do osiągania czegoś. Pytanie, czy tego czegoś nie można uzyskać w inny, lepszy, bardziej emcjonalnie komfortowy sposób. A często można.

      "Piszę, że przegrałem, bo nie umiem NIE uciekać od czucia."

      Ze swoim czuciem każdy przegrywa, bo to Ty sam wysyłasz je sobie. Jeśli wygrasz sam ze sobą, to i tak jesteś przegranym.

      "szukam jakies rady jak nie uciekać od czucia"

      Z każdą ucieczką kryje się jakaś historia. Uciekasz do "trudnej emocji", bo wierzysz w historię, że to... "trudna emocja". Nie ma łatwych i trudnych, emocja to emocja - jest tylko do przeżycia. Nic więcej. Uciekasz od głodu, bo...? Co złego jest w głodzie?

      Och tak. Łakomstwo. Za iloma takimi odruchami stoi ktoś bliski, kto wyzywa od łakomych gnojów. Albo przynajmniej to sugeruje. Iluż z nas staje się na powrót dziećmi i udaje, że nie może podjąć racjonalnej decyzji? Jesteś dorosły. Jak chcesz - jedz słodycze. To aż tak proste.

      Usuń
    2. "ludzie źli byli dla mnie"

      Nie byli źli na Ciebie. Tylko na to, co o Tobie myśleli. A myśleli o Tobie to, co myśleli o sobie samych. Jak to zakumasz, będziesz wolny.

      Dziecko je kolejnego cukierka. Matka drze się na nie, że jest łakome. I już wiesz jedno - że matka też by cukierka wpierdoliła. Wyparła się swojego łakomstwa - więc widzi je w swoim dziecku. W mężu. W szefie, w sąsiadce. Ale nie w sobie. To klasyczny mechanizm obronny zwany wyparciem i projekcją.

      Oni nie byli źli dla Ciebie. Oni byli źli, bo ich szalone umysły w Tobie zobaczyły kawałek ich samych. Ten "zły" kawałek. Ty - z braku laku albo z tego faktu, że miałeś lat 5 czy coś koło tego - skonstruowałeś obraz samego siebie na ich przekazie. Zacznij pracować nad swoim obrazem. Zacznij od tych cieni, które masz. Od tego, co o sobie myślisz złego. Że niby jaki nie powinieneś być - a jaki jesteś.

      Ja jestem leniwym chujem. Od kiedy zgodziłem się sam ze sobą, że jestem leniwym chujem, stałem się... bardziej pracowity. Dziwne?

      Jak nic nie robiłem, gnoiłem siebie w myślach głosem mojej mamusi kochanej. Że się opierdalam, że nic nie robię. Oczywiście do niczego mnie to nie motywowało. Wręcz przeciwnie - jeszcze ciężej mi było ruszyć dupsko.

      W końcu - jako dorosły człowiek - spojrzałem w lustro i spytałem sam siebie, czy lenistwo rzeczywiście jest takie złe. NIE! Lenistwo jest kurwa zajebiste. Oszczędzasz energię, myślisz 10 raz nim swoją siłę spożytkujesz na to czy tamto. Uruchamiasz kreatywność, bo Ci się nie chce - więc myślisz, jak mieć tak, by się nie narobić.

      I tak jest ze wszystkim. Każdy cień Twój jest zasobem, którego nie wykorzystujesz. Oni byli źli "dla Ciebie", bo nie zaakceptowali samych siebie. Żyją w piekle na ziemi. A Ty masz już wybór.

      "róbowałem dojść do core ale to żmudna robota."

      Nie skupiaj się na core. Bądź po prostu świadomy, kiedy uciekasz przed jakąś emocją - łap się na tym. Pomyśl, co to za emocja. I w co uciekasz. W końcu dojrzejesz do decyzji, by zmienić się w rycerza i ruszyć na swojego smoka. Daj sobie czas. Nie od razu Rzym zbudowano. Ważne, byś był świadomy. Uciekanie w np. jakiś -holizm jest już inne, gdy przynajmniej WIESZ, że uciekasz. To już bardziej świadomy wybór.

      Powodzenia. I pamiętaj, że są na świecie psycholodzy, którzy Ci w tym mogą pomóc. Mówię serio.

      Usuń
  6. Tylko że to już za długo trwa. załóżmy, że jest klasa i taka klasa liczy przecietnie 30 osób, czy wiec na 30 osób ofiar przemocy przypada 15? Nie, to ZAWSZE są nieliczne przypadki. Podejrzewam, że góra 2 osoby na jedna klase moga byc ofiarami, a z reguły pewnie jedna może. To troche nie fair, że 99% ludzi wchodzi w dorosłość bez wiekszych traum i urazów, a ja "muszę" to znosić i naprawiać coś co nigdy nie powinno zaistnieć. Tak naprawde w moim wieku inni są na studiach lub myślą o rodzinach, a nie jak ja przeżywają bo ktoś mnie gnębił latami czy coś w tym stylu.. w ogóle nie czuję się odpowiedzialny za to, a zmienić sie próbowałem i tak naprawde nie ma żadnego postępu. Czasem mam wrażenie, że to jakaś "kara" za poprzednie wcielenia czy cos..chociaż nie jestem religijny i staram sie mieć otwarte, bardziej agnostyczne podejście lub nawet ateistyczne, to jednak czasem odpalaja sie takie myśli, że może istnieje coś takiego jak "plan duszy" lub przeznaczenie i że może muszę to znosić. Pewnie nazwałbys to jakimś mechanizmem ofiary czy coś, ale takie po prostu ma myśli. Zapisałem sobie wszystko co napisałeś, zamierzam korzystać z tej wiedzy, ale to jest po prostu za TRUDNE. Potrzebuję postępu, a nie ma żadnego. Właściwie od miesiecy (lat?) przeżywam to samo, tak samo, uciekajac w to samo, na podobna ilosc czasu. Wybieram mało ambitne rzeczy typu serfowanie po internecie, bo wtedy "nie boli", a "boli" gdy próbuję czegoś innego. Teraz to na pewno mój ostatni post, mnie sameg męczy pisanie o tym. Dodam, że jedyne czego pragne to władzy nad umysłem, pal licho te zemsty, jakies zadośćuczynienia, umiejetność pozostania z czuciem, z wszelkimi emocjami,odczuciami, gniewem,niechęcią itd.itp. to jedyne czego naprawde mi potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tylko że to już za długo trwa"

      Powinno trwać krócej? Czy możesz być pewien na 100%, że powinno trwać krócej? Że powinno już się skończyć? Czy to przekonanie oparte jest na faktach?

      "a ja "muszę" to znosić i naprawiać coś co nigdy nie powinno zaistnieć."

      Ponieważ nigdy nie będziesz kimś innym, niż jesteś, nigdy nie przekonasz się, jaki krzyż niosą inni ludzie. I jaki jeszcze przyjdzie im nieść.

      "Tak naprawde w moim wieku inni są na studiach lub myślą o rodzinach, a nie jak ja przeżywają bo ktoś mnie gnębił latami czy coś w tym stylu.. "

      Doskonale Cię rozumiem. Parę lat temu pewna choroba, która mnie dotknęła, okazała się nieuleczalna i doprowadziła mnie do skraju rozpaczy. Chciałem skończyć ze sobą. Więc domyślam się, jak możesz się czuć. Obcy wśród ludzi.

      Pamiętam raz, gdy chciałem popełnić samobójstwo na... dyskotece. Fatalne, niedające się wyciszyć myśli samobójcze dopadły mnie na środku parkietu. Wyszedłem do ubikacji i pomyślałem, że tam ze sobą skończę. Że nie wytrzymam ani sekundy dłużej.

      I wtedy przypomniała mi się pewna historia.

      O facecie, który patroluje most Golden Gate. Robi to, by wyłapać samobójców. Patrzy mijającym ludziom w oczy i widzi, którzy z nich chcą ze sobą skończyć. I gdy stają już na krawędzi - jest jedyną osobą, z którą mogą porozmawiać.

      I wiesz co? Zdecydowana większość ludzi, którzy zostali przez niego uratowanych, przysyła mu potem list. Z podziękowaniami. Że ich od tego powstrzymał.

      I ta myśl mnie wtedy też powstrzymała przed zrobieniem sobie krzywdy.

      Minęło wiele lat od tamtego wydarzenia. Nikt o nim nie wiedział, a ja poradziłem sobie z tym. Jakoś. I teraz wiem jedno - że oprócz śmierci - człowiek przeżyje wszystko.

      Wszystko. Prócz śmierci.

      Te lata, które upłynęły, nauczyły mnie wiele dystansu do siebie. Nauczyły mnie wyrozumiałości względem siebie i innych. Nauczyły mnie bycia łagodnym dla siebie samego.

      Bo myśli samobójcze biorą się ze skrajnej chęci samokontroli. To groźba ostateczna pod swoim własnym adresem. Wynikająca ze skrajnej nieakceptacji samego siebie.

      Usuń
    2. Czasem mówi się, że religia jest dla tych, którzy boją się piekła. A duchowość dla tych, którzy piekło przeszli.

      Ta choroba... jest ze mną do dziś. Jest niegroźna medycznie, nie zagrażam sobie ani komuś. Jednak to codzienny ból. Ból bez sensu. Ból bez żadnej przyczyny i powodu - przynajmniej bez takiego, który mógłbym zrozumieć.

      Kiedyś przeprowadzono eksperyment w domu starców. Wypuszczono tam stadko przesłodkich kociaków. Po miesiącu okazało się, że ludzie czuli mniej bólu, niż gdy kociaków nie było. Czyżby małe puchate zwierzątka znieczulały? Niekoniecznie. Naukowcy podejrzewają, że chodzi o to, że ludzie skupiali się na nich - zamiast na swoim cierpieniu.

      Ten wniosek bardzo mi wtedy pomógł. Pomógł mi w ignorowaniu swojego bezsensownego bólu, z którym muszę radzić sobie - w przypadku nawrotów - po kilka razy dziennie.

      Przejrzyj ten blog i przeczytaj dokładnie każdy wpis - i zobaczysz, że nie ma tam ani słowa o tej chorobie. ANI SŁOWA. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię - tu i teraz. Wiesz czemu nigdy o tym nie wspomniałem?

      Bo to bez sensu.

      Niczego by to nie wniosło, niczego nie zmieniło. Ból jaki był, taki byłby dalej. Nie rozumiem go, choć w jakiś sposób coraz lepiej rozumiem siebie. Zaakceptowałem samego siebie z tą chorobą. A to było gorsze, niż zaakceptować siebie jako geja.

      Nie chcę już zmieniać tej choroby. Dziękuję jej za każdym razem, gdy się pojawia - nawet, jeśli nie wiem czemu. Dziękuję temu bólowi, którego doświadczam - choć nie mam pojęcia, po co go czuję. Zostałem gruntowanie przebadany przez najlepszych specjalistów. Nic mi nie zagraża w żaden sposób. Wykluczyłem wszelkie czynniki, które mogłyby powodować ten ból. I co? I nic. Ból trwa nadal. Pojawia się i znika.

      A ja go akceptuję.

      Witam go jak dobrego przyjaciela.

      Dlaczego? Bo być może pojawia się z jakichś ważnych przyczyn. To, że ich nie rozumiem, nie oznacza, że mam prawo je kwestionować. Być może mój organizm jest mądrzejszy niż stado lekarzy. I wytwarza ten ból w wyższym celu - mimo, że żaden umysł nie jest w stanie go pojąć.

      Lekarze szukają leku. A ja żyję z tym, co mam. Bo nie mam innego wyjścia. Dziękuję za ból. I potem szukam swojego kotka, na którym mógłbym skupić swoją uwagę - by znów nie wpaść w lament, że "dlaczego mnie to spotkało". "Dlaczego inni mogą żyć, jak chcą - a ja muszę się z tym szarpać."

      Pomyśl nad tym wszystkim.

      Usuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca