Kochani! To jest przerażające. Moja skrzynka pęka w szwach od listów, które w 95% bazują na tym samym schemacie: jestem sam, jest mi źle, moje życie nie ma sensu. Czuję na swoich spoconych z przerażenia plecach oddech odpowiedzialności. Dlatego dziś porozmawiamy o depresji - i tym, jak sobie z nią poradzić.
Geje statystycznie częściej zapadają na tę okrutną chorobę, która jest przyczyną wielu niepotrzebnych śmierci. Według amerykańskich naukowców - ta nasza tendencja do depresji nie jest tylko i wyłącznie kwestią braku tolerancji. Również w społeczeństwach akceptujących homoseksualizm - liczba depresji wśród gejów jest większa niż w przypadku reszty populacji.
To była ta zła wiadomość.
A teraz dobra.
Z depresją można wygrać, choć łatwe to nie jest.
Wiem to stąd, że sam miewałem depresje większe i mniejsze i latami testowałem, co działa, a co nie.
Pierwsza sprawa - depresja to nie jest choroba tylko psychiczna. Owszem - objawia się na poziomie psychiki (przygnębienie, niechęć do życia, poczucie braku sensu, ciągłe napięcie, przerażenie, smutek, poczucie samotności), niemniej depresja to choroba mózgu.
Tak, jak możesz mieć zapalenie skóry, oka czy ucha - tak samo możesz mieć zapalenie mózgu. Jest nawet teoria, że depresja to właśnie stan zapalny mózgu. Czy mając stan zapalny oka, leczysz się alkoholem albo medytacją?
Nie.
Nie bójcie się więc iść do lekarza i opowiedzieć mu o swoich problemach.
Nie bójcie się iść do psychiatry - to lekarz, który kształcił się latami, aby pomagać właśnie w przypadku np. depresji.
Depresja to stan, w którym w mózgu pacjenta brakuje serotoniny - trudno wierzyć, że da się wytworzyć serotoninę siłą woli czy oczekiwać, że "samo przejdzie".
Są leki, są skuteczne, dzisiejsze psychotropy (jak SSRI) mają stosunkowo niewiele skutków ubocznych i dają sporą szansę na wyleczenie.
Weź sprawy w swoje ręce
Twój mózg - gdy permanentnie czujesz się przygnębiony, zirytowany, przerażony i samotny - potrzebuje Twojej pomocy.
Poza konsultacją z lekarzem - możesz zrobić szereg rzeczy, które zwiększą szansę, że zaczniesz czuć się lepiej.
Dieta
To, co jesz, ma kolosalne znaczenie dla Twojego mózgu. Niedobór wielonienasyconych kwasów omega-3 w diecie (powszechny u nas) to jedna z przyczyn fali depresji
Mózg z kwasów omega-3 buduje swoje neurony. Gdy nie ma tych kwasów w diecie - wykorzystuje łatwiej dostępne kwasy omega-6, które usztywniają neurony i gorzej przepuszczają impulsy. To może być przyczyną depresji!
Jak widzisz - depresja to nie Twoja "słabość psychiki" - to konkretny brak budulca neuronów w diecie.
Aby odczuć pozytywne skutki suplementacji kwasami omega-3, należy ich przyjmować co najmniej 2 g czystych kwasów EPA i DHA na dobę. TO SPORO. Wychodzi czasem po 12-20 kapsułek. Ale warto - w końcu to Twój mózg!
Cierpimy także często na niedobór innych cennych składników: magnezu, witaminy B6 itd.
Czytaj o tym i zmień dietę, bo serio - samo się nie naprawi.
Warto też sięgnąć po ziołowe antydepresanty - ale tylko w przypadku, gdy albo nie zażywasz antydepresantów, albo gdy zgodzi się na to lekarz.
Wyciągi z szafranu, z dziurawca - mają udowodnione naukowo działanie antydepresyjne. Tak samo działa świetne zioło zwane Rhodiolą - 200 mg dziennie potrafi nie tylko zwalczyć deprehę, ale też codzienny stres i napięcia. Rhodiola obniża poziom kortyzolu (hormonu stresu) o 30%!!!
Nie znam osoby, która nie poczułaby się lepiej po zażyciu Rhodioli. Dla mnie to podstawowy element diety od 3 miesięcy i powiem Wam, że większość stresów spływa po mnie teraz jak po kaczce.
Warto też rozważyć suplementacje ziołami uspokajającymi - szyszką chmielu, melisą, lawendą itd. Wiele z nich ma mocną dokumentację medyczną, która potwierdza, że stosowanie tych ziół na dłuższą metę (3 tygodnie) działa w podobny sposób, jak leki typu Xanax - blokują receptory GABA, a więc redukują poczucie lęku.
Połączenie ich więc z ziołami antydepresyjnymi oraz dobrą dietą może być jednym z najlepszych wspomagaczy.
Ruch
Ruch to zdrowie, ale nie wiesz tego, póki nie ruszyłeś swojej pupy z krzesła.
Bieganie 3 x w tygodniu po minimum 20 minut sprawia, że w naszym krwiobiegu znajduje się więcej endorfin, które działają uzależniają, jak opiaty.
Wielu biegaczy mówi, że doznają swoistej ekstazy podczas biegania, a potem nie wyobrażają sobie już życia bez ruchu.
Sprawdź to sam. Endorfiny poprawiają humor, sprawiają, że patrzysz na świat z większym optymizmem, a także działają przeciwbólowo (200 razy silniej niż morfina!).
Psychoterapia
Część depresji będzie także aktywowana na poziomie psychiki - a więc przekonań osoby na temat siebie i świata.
Wszystkie depresje sprowadzają się do wiary w 2 destruktywne przekonania:
1. Jest źle.
2. Nie mogę tego zmienić.
Zacznij kwestionować te przekonania za pomocą inteligentnych pytań (możesz użyć pytań z The Work Byron Katie).
Czy naprawdę jest aż tak źle? Cały czas? Ciągle, non stop? Nie ma nawet chwili przerwy?
Większość ludzi tak skupia się na złych objawach, że kompletnie pomijają szczęśliwe chwile w ich życiu. Nawet ludzie z najcięższą formą depresji czasem czują się lepiej i mają lepsze chwile, dni.
Czy możesz być pewien na 100%, że jest źle?
Gdy wierzysz, że jest źle - jak się z tym czujesz? Jakie zachowania i emocje to generuje?
A gdybyś w to nie mógł uwierzyć - kim byś był?
Odwróć tę myśl - powiedz: jest dobrze.
I zajdź w swoim umyśle dowody, że jest dobrze. Szukaj tak długo, aż to przekonanie zakorzeni się w Twojej świadomości. Ja dostrzegam te małe, pozytywne rzeczy, które dzieją się wokół mnie cały czas.
Mam dach nad głową, dwie ręce i nogi. Dziś świeci słońce, a ja ma w portfelu jakieś pieniądze, które mogę sobie na coś wydać.
To są jakieś pozytywy!
Druga sprawa - serio nie da się zmienić tego, co jest złe?
Czy to prawda? Czy możesz być pewien na 100%, że tego, co jest złe w życiu, nie da się zmienić?
Jak się czujesz, wierząc w takie przekonanie?
A gdybyś w nie przestał wierzyć - kim byś był?
Pomyśl sobie: da się zmienić to, co złe.
Czy to może być prawda? Jeśli tak, to jakie Twoje doświadczenia mogłyby to potwierdzić?
Poszukaj ich. Nie dawaj łatwo za wygraną! Początkowo umysł jest czysty, bo nie wierzysz, że rzeczywiście jest w miarę ok, a to, co złe, mogłoby zostać zmienione na dobre.
Ale daj sobie czas. Żyj z tymi pytaniami i odkrywaj odpowiedzi.
Na koniec
Pamiętaj - nie jestem psychiatrą ani Ty nie jesteś. Więc serio - idź do lekarza. Dziś depresja to nie temat tabu, tylko ciemnogród się wstydzi i śmieje z depresji. Poproś o pomoc, bo masz do tego prawo.
A potem - w porozumieniu z lekarzem - zrób co możesz, by poprawić swoje życie. Jest ono tego warte, wierz mi!
Witaj DreamWalkerze!
OdpowiedzUsuńPewnie mnie nie pamiętasz, swojego czasu wymieniliśmy kilka komentarzy. Od tego czasu wiele sie u mnie zmieniło. Ciesze sie że dalej piszesz ale najbardziej ucieszył mnie właśnie ten post. Do rzeczy.
Jestem właśnie w trakcie leczenia depresji. Chciałbym podzielić sie swoimi spostrzeżeniami w tej kwestii, może ktoś uzna je za pomocne. Swojego czasu interesowałem sie tym zagadnieniem zanim ostatecznie postanowiłem udać sie z tym do psychiatry. Otóż depresja to tak naprawde nie problem z serotoniną a z jej wychwytem. Dlatego chorym nie podaje sie serotoniny a tzw. Inhibitory zwrotnego jej wychwytu. Dlatego zwiekszanie poziomu serotoniny zwyczajnie nie działa. Wspomniałeś o The Work. Próbowałem na sobie wszelkich psychoanaliz, autoterapii itd. W moim przypadku jednak wszystko to skazane było na porażke. Przeanalizowałem swoje życie z góry na dół i racjonalnie wszystko powinno być ok. Problem w tym że depresja to choroba nieracjonalna. Cały czas coś Ci mówi, że jest zle. Złe myśli to tylko nastepstwo, nie skutek depresji. Dlatego tak ważne jest specjalistyczne leczenie. Kiedyś przeczytałem ciekawe zdanie i myśle że w 100% oddaje o co tu chodzi: antydepresanty nie sprawiają że człowiek czuje sie dobrze; one sprawiają że nie czuje sie źle. A to kolosalna różnica. Dopiero kiedy mózg się przestawia, dzieją sie cuda. Kiedy przestaje wysyłać podświadome sygnały że jest fatalnie, świadomie zaczynamy skupiać sie na tym, co wcześniej było poza naszym zasięgiem, ciężkie i nieosiągalne. Także na innych ludziach. Wtedy wszystko sie zmienia. Ja automatycznie wtedy wyrzuciłem wszystko co ciągnęło mnie ku depresji. Ponieważ, paradoksalnie to depresja kiedyś była stanem mojej "koherencji", harmonii, moim azylem, czułem sie w niej jak ryba w wodzie a wszelkie próby zmiany były skazane na porażkę. Teraz zmienił się całkowicie mój gust, słucham innej muzyki, inaczej sie ubieram, co innego mi sie podoba, chętniej wychodze, zacząłem lubić słońce, moje życie odwróciło sie o 180 stopni. Jednak wiekszość tych zmian to były moje świadome wybory. Otóż uważam, że tak naprawde wszelkie analizowanie sytuacji w stylu The Work nie ma sensu. Tak naprawde tylko sprawia że siedzimy (sami!) i myslimy i myslimy a tak naprawde to właśnie zbytnie analizowanie totalnie nas pogrąża. Istotą jest zmiana nie swojego myślenia, ale rzeczywistości wokół nas. Bo wtedy dokonują sie zmiany! Po wszystkim cieszcie się, pozwólcie sobie na dziecinną spontaniczność, wyjdzcie do ludzi nawet jesli uważacie tak jak ja że to ostatnie co dostarcza wam rozrywki. I skończcie ze zbednym analizowaniem.
Bardzo ważne dla mnie było także lepsze poznanie siebie. Dzięki Tobie DreamWalker dowiedziałem się czym są wady i zalety i że są one tylko projekcjami, odbiciami w oczach ludzi którzy szufladkują je a razem z nimi ludzi do odpowiednich sobie półeczek. Ale szperając głębiej zainteresowałem sie Jungiem i okazało się, że pewna kobieta (Myers Briggs), zainspirowana owym naukowcem, stworzyła w oparciu o swoje i jego spostrzeżenia, osobowościowe profile. Każdy człowiek jest oczywiście inny i indywidualny - to prawda. Ale to co znalazłem okazało sie zwieńczeniem tego co przeczytałem tutaj, nieocenioną skarbnicą wiedzy o człowieku i jego charakterze, osobowości. Kto wie, może zainspiruje Cie to do napisania kolejnego postu? :) Dla mnie jest to idealne zobrazowanie tego o czym piszesz na swoim blogu - w wersji praktyczno-roboczej do wykorzystania dla siebie w realu :) Wystarczy wygooglować:
16 personalities test (polecam w wersji ang)
pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne posty !
Szanowny Piotrze,
UsuńNa wstępie - oczywiście dziękuję za podzielenie się swoją historią i spostrzeżeniami.
Myślę, że najważniejszym z nich jest to: "Problem w tym że depresja to choroba nieracjonalna."
Większość ludzi mylnie uważa, że depresja to skutek jakichś życiowych wydarzeń czy też konkretnej, świadomie wybranej postawy życiowej.
Depresja to jednak konsekwencja konkretnych zaburzeń neuroprzekaźnikowych w mózgu.
"Otóż depresja to tak naprawde nie problem z serotoniną a z jej wychwytem. Dlatego chorym nie podaje sie serotoniny a tzw. Inhibitory zwrotnego jej wychwytu."
Oczywiście, że nie podaje się serotoniny :) Jednak opis tego, jak dokładnie dochodzi do uzdrowienia, jest bardzo trudny i nie do końca rozpoznany. Upatruje się różnych przyczyn depresji i różnych mechanizmów jej niwelowania. Samych rodzajów depresji też jest od groma.
Odsyłam:
1) https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_depresyjne
2) https://pl.wikipedia.org/wiki/Leki_przeciwdepresyjne
Trzeba mieć niezłą głowę, żeby to wszystko zrozumieć. Dlatego też odsyłam ludzi z depresją do psychiatry - bo to nie są żarty.
Co do skuteczności Twojego leczenia - cieszę się, że podzieliłeś się swoimi wnioskami, ale nie jestem pewien, czy można je generalizować na wszystkich.
Fakt, że na Ciebie nie działała psychoterapia czy The Work, nie musi oznaczać, że będą to metody bezużyteczne dla innych. Są formy depresji biologicznej czy genetycznie uwarunkowanej (tzw. endogenna), w której trzeba podjąć leczenie farmakologiczne.
W przypadku depresji lżejszej (tzw. egzogennej) czynnikami sprzyjającymi chorobie są: otoczenie pacjenta, jego wyuczona postawa życiowa, czynniki stresogenne.
I w tym przypadku metody polegające na kwestionowaniu swoich myśli czy też uczeniu się czujności (mindfulness), która pomaga wyłapywać depresyjne myśli i gasić je w zarodku, mają udokumentowaną skuteczność.
Ludzie generalnie nie są nauczeni, by kwestionować swoje myślenie i podchodzić do własnych myśli sceptycznie. Zdają się też całkowicie na swoje schematy myślowe, ulegając ich wpływowi emocjonalnemu i nie zdając sobie sprawy, kiedy pojawiają się ich złe myśli.
Gdy są one jeszcze w zarodku, jest spora szansa, że - po uświadomieniu ich sobie - da się je wygasić poprzez zakwestionowanie.
I to są też metody, ale - uwaga - WSPOMAGAJĄCE.
Jeśli ktoś nie ma w diecie odpowiednich budulców neuronów (kwasów omega-3) czy też składników regulujących pracę układu nerwowego (witamina B6 czy magnez), raczej samym kwestionowaniem depresji nie pokona.
Dlatego warto łączyć te elementy: dietę, ruch, psychoterapię i leki.
Na każdego będzie podejrzewam działać co innego - bo każdy z nas ma inny kod genetyczny, inną historię osobistą i inną dietę czy styl życia. Dlatego należy szukać odpowiedzi, pytać lekarzy, konsultować się i czytać.
Ja nieświadomie w depresji spędziłem ileś tam lat mojego życia - uznając ją za stan normalny. Normalne było dla mnie ciągle bać się, mieć poczucie winy, smucić się itd.
W końcu - głównie dzięki krótkim momentom "wynurzenia" się z tego gówna - uświadomiłem sobie, że siedzę w nim po uszy i że moje życie nie musi tak wyglądać.
Dziś ruszam się (siłownia 3x w tygodniu), dobrze się odżywiam (witamina B6, magnez, witamina D, cynk, selen, omega-3) i suplementuję (rhodiola, teanina), a także pracuję nad sobą (medytacje, kwestionowanie myślenia, mindfulness) - i efekty są super.
Jestem odporny na stres, generalnie spokojny, mniej się denerwuję, martwię, częściej mam ochotę na aktywność.
To jest mega duży sukces dla chłopaczka, który czuł się sam jedyny na świecie i zastawiony sam ze swoimi problemami.
To jest także dowód, że innym może się udać!
Dziękuję za komentarz i zapraszam do dyskusji i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.
Jestem jedną z tych osób, która takiego maila do Ciebie napisała. I zamierzam walczyć z moją depresją. Koniec wiecznego dołowania się wszystkim i obwiniania się o wszystko. Wizytę u psychiatry mam już zarejestrowaną. Twoja odpowiedź na mojego maila i rozmowa z kilkoma innymi osobami mnie do tego ruszyła. Czas zacząć walczyć o siebie. A co do samotnosci to pomoglo mi przeczytanie jednego tekstu o ojcu, który umarł na raka i zostawił swojemu synowi listy, każdy na inny ważny moment w życiu. Nie obchodzi mnie to czy to prawda, czy bajka. Teraz wiem, że życie jest najważniejszą rzeczą którą mam, bo daje mi szansę w przyszlosci poznać ludzi i już więcej nie być samotnym, daje mi szansę pozmieniac bardzo dużo rzeczy w moim wyglądzie, charakterze i podejściu. Pewnie ze bedzie ciężko, ale mam nadzieję, że się nie złamię. Teraz czuję, że chcę żyć. Jeśli ktoś ma podobnie, to pozdrawiam i wspieram z daleka.
OdpowiedzUsuńSuper! Dziękuję za ten pokrzepiający komentarz i cieszę się, że postanowiłeś walczyć o siebie. Z taką postawą szansa wyjścia na prostą jest naprawdę spora - dlatego wspieram i gratuluję z całego serca :)
Usuń