Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

środa, 9 marca 2011

Strategie niewolniczego przywiązywania Go do siebie

Jeb, udało się, cudo. Oto i On. Leży obok Ciebie, czeka na Twoje pocałunki - piękny, ciepły, kochany, niewinnie chłopięco męski. Pół życia zżerał Cię strach, czy znajdziesz Tego Jedynego. A gdy Go masz - zaczyna Cię zżerać inny strach...

... że On mógłby odejść.

Że przecież nie wyobrażasz sobie życia bez niego, że Twoja linia czasu spleciona jest z jego słowami, zamiarami, planami, że rozdzielenie tych reprezentacji byłoby dla Ciebie koszmarem, przedarciem serca na pół. Więc zaczyna się cicha batalia o jego względy. W końcu trzeba coś zrobić, aby on nie odszedł. Szukasz recept, szukasz sposobów, aby uwarunkować jego umysł, aby go przywiązać do siebie. I odkrywasz, że są. Że nasze mózgi, choć rozwinięte najbardziej ze wszystkich, wciąż podlegają pewnym prawidłowościom.

Jak stworzyć tak silny związek, aby nie rozpadł się nawet w obliczy zdrad, kłamstw, oszustw i wszelkich możliwych nikczemności?

Oto przepisy proste i arcy-skuteczne. Ich odkrycie zajęło mi sporo czasu i wysiłku. A dziś podzielę się nimi z Tobą.

1. Stwórz dobrą matrycę otwarcia dla związku. Matryca otwarcia jest jak tytuł książki - przez jej pryzmat będziesz, chcąc, nie chcąc, filtrował treść całej publikacji. To tytuł zdeterminuje to, czego oczekujesz od książki, jakie informacje będziesz filtrował, jakie weźmiesz a jakie odrzucisz. Podobnie jest ze związkiem. Super-silne związki mają super-silne matryce otwarcia. Jakie? Oto pojawiają się historie o przeznaczeniu, które połączyło ich w odpowiednim momencie. Oto los, Bóg, wszechświat i wszelkie siły przyrody dążyły do tego, aby ONI się ze sobą spotkali. Ta magia otwiera cały rozdział. Bez niej związek nie byłby niczym specjalnym. Musisz wierzyć, że to Przeznaczenie.

2. Twórz silne asocjacje w okresie kokainowym. Och, te pierwsze miesiące są takie oszałamiające. On jest piękny, cudowny, kochany. Razem przeżywacie tyle wspaniałych chwil, uniesień, razem się śmiejecie i razem płaczecie. Twoim zadaniem jest tworzyć jak najwięcej pamiątek. Z głupiego wyjścia na zakupy masz robić przygodę życia, podczas której kupujesz porcelanowego aniołka z Chin za 4 złote, który ląduje na półce nad łóżkiem, aby po latach przypomnieć Wam o tym, jak to kiedyś było i ileż w tym neurochemicznej, uzależniającej magii się ćpało. Rób laurki, rób zdjęcia, kręć filmy, słuchaj piosenek. I PRZECHOWUJ to jak relikwie - w specjalnych szkatułach, w szafkach na specjalnych półkach.

3. Miej odpowiednią metaforę związku. Bez tego, ani rusz. Jeśli związek jest dla Ciebie jak wyjście na dyskotekę, jak przebłysk słońca w pochmurny dzień, jak niestrawność - to potrwa to chwilę i powiecie sobie na razie. Jeśli jednak każdy dzień jest jak cegła, której wspólnie używacie do budowania swojego związku-pałacu - to po X dniach, X miesiącach i X latach musisz zburzyć to jeśli chciałbyś nawet odejść - musisz zburzyć to wszystko, co wspólnie zbudowałeś. I będzie żal. X lat przepadnie, prawda? Czy to prawda? Na pewno? Niekoniecznie. Ale to nieważne. Ważna jest uzależniająca metafora, która połączy Wasze umysły. Dlatego też bierz kalendarz i licz, ile razem dni już jesteście. I podkreślaj, że każdy kolejny dzień Waszego związku to kolejna cegła - jakbyście dodawali coś nowego do tego, co już jest. Jak odejdziesz - wszystko, co budowałeś, rozsypie się, jak domek z kart. Bez tej metafory On mógłby potraktować Cię, jak epizod, jak nowe doświadczenie... i odejść!

4. Twórz otoczenie socjalne. To jest mocna rzecz! Miejcie razem jak najwięcej znajomych. Powiedz rodzinie. Integruj się. Spotykajcie się razem, wychodźcie razem, wyjeżdżajcie razem, jednocześnie ciągle deklarując publicznie, jak bardzo się kochacie i że będziecie ze sobą na wieki. Wymagaj od niego tych deklaracji przy innych - koniecznie! Niech zobowiązuje się jak diabli. A umysł, jako że jest tworem społecznym, ma gratis zainstalowaną chęć bycia konsekwentnym. A wszyscy dookoła przecież wiedzą, że lepiej, jeśli będziecie razem, to będzie lepiej, niż jeśli się rozejdziecie. I w razie przypału będą nalegać, będą miedzy Wami negocjować, będą Was nakłaniać, byście się pogodzili. Ekstra!

5. Zamieszkajcie razem. Uzależnijcie się od siebie nawzajem np. prowadząc wspólne finanse, opłacając rachunki. Musicie mieć świadomość, że jeden bez drugiego nie da sobie rady. Jeden musi wbijać gwoździe, drugi gotować. Jedne będzie naprawiał auto, drugi - pomagał pisać CV. Musicie się uzupełniać kompetencjami, abyście budowali wzajemnie przeświadczenie, że sami nie dacie sobie rady w życiu, że potrzebujecie drugiej osoby. Oczywiście łatwiej to wykonać, jeśli razem zamieszkacie. Stąd ta rada.

6. Wystawiajcie się śmiało na próby. Kasować profil na fellow? Co za głupota! Chodzi o to, by wystawiać się na próby, kryzysy, na ciągłe porażki. Najpierw małe, by się upewnić, że to tylko chwilowa niedogodność. Wystarczy kilka małych kryzysów, by otworzyć sobie ścieżkę do tych poważniejszych. Każdy jeden kryzys, który wspólnie przetrwacie, wzmocni Wasz związek. Oto On Cię okłamał, ale Ty mu wybaczasz. Więc teraz sam go okłamiesz i sprawdzisz, czy On też jest taki wspaniałomyślny i wybaczy Tobie. Potem trzeba przejść powoli do hardcoru. Jeśli będziecie się zdradzać, okłamywać, ruchać na boku, wyzywać, grozić sobie a potem znów do siebie wracać - TO JEST TO! Już nic Was nie rozłączy. Choćby jeden z Was chlał na umór, ćpał, dawał dupy za bułkę z masłem - PRAWDZIWA MIŁOŚĆ PRZETRWA WSZYSTKO. Prawda?

7. Twórzcie wspólną linię czasu wybiegającą mocno w przyszłość. Wspólne plany, wspólne marzenia, wspólne przyszłe eteryczne wizje będą w kurwę boleć, jeśli któreś z Was będzie chciało odejść. Odejście będzie się wiązało z posypaniem się wspólnych cudownych planów i marzeń, przekreśli je boleśnie. Pojawi się ogromny ŻAL, że "odszedłem, jestem sam, a będąc z nim mógłbym nadal realizować swoje marzenia". I bam! Macie się nawzajem.

***

A na końcu, gdy już całkowicie zniewolicie wzajemnie swoje umysły, odkryjecie, że serce - jeśli w ogóle w tym całym uzależnieniu ma ono jeszcze cokolwiek do powiedzenia - jest bezwarunkowe. Umysły da się oszukać, umysły da się zwieść, umysły da się zniewolić, zatruć myślami. Ale nie serce. Ono tam wciąż jest i bije - wolne od trylionów asocjacji wciąż tęskni na tym, co kocha najbardziej - za wolnością.

Słuchając serca podjąłem decyzję, z którą mój uzależniony setkami historii umysł nigdy by się nie zgodził. I jeśli mam być szczery - to boli i sprawia, że cierpię. Że nie śpię po nocach, płaczę i tęsknię. Ale to tylko mój uzależniony umysł... Wiara w chore historie. A serce jest pełne radości.

17 komentarzy:

  1. No wow, przyznaje ze zrobiło wrażenie. Zawsze warto pilnować, jakie historie się sobie opowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie opowiadasz sobie hsitorii. Historie Ci się przytrafiają. Nie musisz nic robić, aby się pojawiały. Jedyny wybór, przed jakim stoisz, to albo się do nich przywiązywać - albo je kwestionować. To wszystko. To nie Twoja sprawa, jakie historie się pojawiają. Umysł nie może ich nie robić.

    OdpowiedzUsuń
  3. dawno nie czytałem większej bzdury! uzależnienie receptą na długotrwały związek?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Anonimowy komentatorze!

    Byłoby świetnie, gdybyś ZAJARZYŁ ironię i sarkazm tego posta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bzdury. Raz - uzależnienia nie są niczym dobrym, wg kodeksu moralnego się z nimi zrywa, gdyż doprowadzają do ruiny. Autor jest niespójny, a jego wnioski nielogiczne. Gdy ktoś zarzuca bzdurę - odwołujesz do ironii i sarkazmu w takiej tematyce? To tak, jakby umierającemu na raka powiedziec: "nie jest tak źle, w końcu trochę pożyłeś..." - prawie ten sam poziom.
    No i totalny minus za wyznaczanie wartości prób - poprzez zatrzymywanie konta na fellow...
    Fellow jest serwisem randkowym najniższej jakości dla gejów... randkowym - podkreślam. Osoba w związku nie umawia się na randki, nie powinna flirtowac i szukac wrażeń w serwisie e-dateingowym. Powód jest prosty... ten serwis już nie jest dla niego :) A "sprawdzac" sie można na dziesiątki innych, racjonalniejszych sposobów w realnym życiu.
    Bzdury, bzdury, bzdury. Polecam autorowi założenie obiektywu panoramicznego - wtedy dostrzeże więcej. Przed komentarzem autora dodam - oj, nie bądź tak wyrafinowany i zajarz w moim komciu sarkazm i ironię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze Kolego - podpisz się jakoś, bo mogę nie wiedzieć, czy wciąż gadam z tym samym Anonimem, czy innym.

    Po drugie - trać dalej czas i energię, aby przekonać mnie, że napisałem tego posta na 100% serio. Świetny pomysł.

    Po trzecie - skoro to takie bzdury, to kim jesteś, że czytasz bzdury - zamiast czytać rzeczy mądre?

    UWAGA: To, co napisałem w tym poście - działa bardzo mocno. Przekaz jest jasny: możesz tak wytresować kogoś, by przynosił Ci kapcie. Druga kwestia - dla tych bardziej wnikliwych - czy to wciąż miłość? Czy to związek oparty na sercu? Czy na wiecznie chcącym czegoś ego? Oto kwestia do rozważenia. Cóż nielogicznego w tym widzisz, drogi Anonimie? Cóż niespójnego widzisz w tym, że opisałem wesołą rzeczywistość 99% związków (nie tylko gejowskich) - opartą na współuzależnieniu od siebie? Rzeczywistość wesołą, w której każdy śmieje się przez łzy. 40 000 lat egzystencji człowieka na tej planecie nie nauczył nas wyższych standardów. Oto kwestia godna rozważenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. niezła szydera :P będę zaglądał tutaj ;)
    wiatrak

    OdpowiedzUsuń
  8. Możliwe, że dalej bym tak "klepał" gdyby nie blog i pewne osoby :)
    Jeśli ktokolwiek nie zauważył ironii, heloł :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sam powinienem był taką decyzję podjąć i pewnie podobnie bym reagował. Stało się jednak inaczej. Świetny post! :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystko to piękne... i bardzo niezdrowe :/

    OdpowiedzUsuń
  11. "sam powinienem był podjąć taką decyzję" - na swoim blogu piszesz o kwestionowaniu przekonań. Świetna okazja, by to przetestować na sobie :) Czy to prawda, że powinieneś był podjąć taką decyzję? Jak się czujesz, wierząc w to i wiedząc, że podjąłeś inną? A gdybyś w to nie wierzył - jakbyś się czuł teraz?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyłapałeś mnie :-) Masz rację. Teraz mam troche inny zasób wiedzy niż wtedy. Niemniej, gdy sądzę, że powinienem był to zrobić, czuje się silniejszy. Ta myśl mi pomaga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Heh, nie przyłapanie Cię miałem na celu, ale skoro tak wyszło :) Świadomość konsekwencji - to klucz. Jeśli pomaga, to okej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Więc każdy związek jest bez sensu bo serce i tak tęskni za wolnością?

    OdpowiedzUsuń
  15. MARCIN! DZIĘKI! Ktoś w końcu ZADAŁ PYTANIE. Nie mądrzył się, nie opowiadał swoich historii - po prostu kierując się ciekawością - zadał pytanie!

    Związki nie są bez sensu. Związki po prostu są urojone, nieprawdziwe, wyhalunowane. Przywiązujemy się w swoich myślach do pewnych obrazów - to wszystko. Związki nie istnieją w rzeczywistości. W rzeczywistości ludzie się spotykają, sypiają ze sobą, razem spędzają czas. To w umysłach się przywiązują.

    Te haluny są dla serca zawsze wcześniej czy później dekoherentne (czyt. niekorzystne). Każdy związek, prócz uniesień, ma wpisane w swoją naturę cierpienie.

    Ludzie nienawidzą tego, od czego są zależni.

    Ale mimo to związki są sensowne - dopóki je robimy. Bo dzięki interakcji z drugą osobą, poznajemy własne wnętrze. A to daje nam szansę, by się uczyć.

    Pytanie: czy chcemy?

    Czy chcemy się uczyć? Czy chcemy poznawać siebie? Czy chcemy uwolnić się od tych ograniczających schematów?

    OdpowiedzUsuń
  16. Pytam dalej. Czy można z kimś być, kochać go i choć w małym stopniu się nie uzależnić czy przywiązać? Jak więc zbudować związek oparty na miłości bez uzależniania się od drugiej osoby?

    OdpowiedzUsuń
  17. Zbudować związek oparty na miłości z SAMYM SOBĄ. Wtedy dopiero nie będziesz potrzebował drugiej osoby. I tylko i wyłącznie wtedy będziesz mógł ją pokochać taką, jaka jest.

    W momencie, gdy wierzymy w myśl, że potrzebujemy drugiej osoby do czegoś, staramy się tą osobę zmanipulować tak, by pasowała do naszego wyobrażenia. To dzieje się zawsze - czy to sobie uświadamiamy, czy też nie. To tresowanie za pomocą wkurzenia, to robienie pięknych oczu, płacz, by ktoś zmienił swoje zachowanie. Mamy w palecie tysiące sztuczek, by wpływać na innych i jednocześnie oszukiwać siebie, że wcale tego nie robimy.

    Stwórz idealny związek z samym sobą. Wtedy odkryjesz miłość w sobie. W sobie znajdziesz idealne wsparcie w każdej sytuacji. To sprawi, że przestaniesz wymagać od swojego partnera czegokolwiek i pozwolisz mu rozkwitnąć - by był taki, jaki chce być. Wtedy może odejść, może zostać, może z Tobą być lub nie - to nie ma znaczenia. W końcu zrozumiesz, że prawdziwa miłość to taka, która wspiera odchodzącego partnera i pozostaje radosna. Miłość - ta prawdziwa, idąca z czystego serca, a nie z uzależnionego umysłu - jest bezwarunkowa. Daje drugiej osobie bezgraniczną wolność. Prawdziwa miłość nie kocha, bo [coś tam]. Prawdziwa miłość kocha, bo kocha. To wszystko. Gdy odkrywasz, że sam jesteś partnerem, na którego czekałeś całe swoje życie, nikt nie jest Ci już potrzebny do szczęścia.

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca