To pytanie nieustannie rozbrzmiewa w naszych umysłach a jego echo roznosi się daleko w czasie i przestrzeni. Co jest receptą na udany związek? Odpowiedź jest niezwykle trudna, zważywszy, że wszelkie badania tego typu prowadzone są na parach heteroseksualnych, a Geje zostają gdzieś na marginesie zainteresowań naukowców.
Dziś omówimy jeden z bardziej interesujących modeli, który opisuje, jak ludzie dobierają się w pary: model neurohormonalny.
Jak wiadomo - hormony i neuroprzekaźniki (substancje znajdujące się w synapsach neuronów, które pomagają przewodzić impulsy nerwowe) wpływają na to, jak postrzegamy rzeczywistość, jak się zachowujemy a nawet na to, jaką mamy osobowość. Tak przynajmniej powiedzą Ci neurologowie wszelkiej maści.
Ja dodam coś od siebie - poziom wszelkich hormonów i neuroprzekaźników zmienia się w naszych ciałach w zależności od tego, co jemy, jak się zachowujemy i co myślimy o sobie.
Wojna neuroprzekaźników: dopamina i serotonina
To dwa, bardzo ważne neuroprzekaźniki, które kochają sobie - powiedzmy metaforycznie - wchodzić w paradę. Co ciekawe - oba te neuroprzekaźniki są nazywane w literaturze "hormonem szczęścia". Oba są absolutnie niezbędne do życia, choć ich poziom jest różny u różnych ludzi.
Ludzie, który mają więcej dopaminy, kochają wyzwania i są bardzo otwarci na nowe doświadczenia. Nie znoszą nudy, są impulsywni, pełni energii, optymistyczni. Mają ogromne poczucie niezależności, czasem bywają agresywni. Uwielbiają nieprzewidziane sytuacje, robią rzeczy pod wpływem chwili, nudzą się powtarzaniem tych samych czynności. Mają bardzo szerokie zainteresowania, są kreatywni. Są też kolekcjonerami nowych doznań. Są ciekawi ludzi i świata, chętnie podróżują. Typ imprezowicza.
Z kolei ludzie, który mają więcej serotoniny, cenią sobie spokój i ład. Są bardziej sumienni niż dopaminowcy, lubią mieć wszystko starannie zaplanowane, są precyzyjni i trzymają się terminów. Stoją twardo na ziemi. Są też towarzyscy, bywają też apodyktyczni. Są domownikami, powtarzalne rytuały nadają ich życiu ład i spokój. Są ostrożni, cenią sobie szacunek i lubią spokojne, powtarzalne rytuały - spacery, kolacje etc. Typ domownika.
I tu interesująca uwaga: każdy z nas w jakimś stopniu jest i serotoninowcem, jak i dopaminowcem. Bardzo łatwo zauważyć, kiedy w naszym organiźmie zmienia się poziom tych neuroprzekaźników. Bywają momenty, w których mamy ochotę zaszaleć, rzucić to, co robimy, i pojechać w nieznane. To właśnie dopamina szepcze nam do ucha te wszystkie szalone pomysły. Z kolei gdy jedyne, czego pragniemy, to spokojna kolacja przy kominku i lampce wina z ukochaną osobą, to znak, że mamy więcej serotoniny.
Nasze nawyki myślowe i setki przyzwyczajeń sprawiają, że mimo to bardziej będziemy skłonni przechylić się w stronę jednego z tych dwóch neuroprzekaźników. Ja osobiście, pomimo epizodów dopanergicznych, generalnie jestem serotoninowcem (co zresztą potwierdził test). Różnice jednak są tak niewielkie, że mógłbym w zasadzie je olać :)
Co to wszystko znaczy? To proste - dopaminowcy powinni dobierać się z dopaminowcami, a serotoninowcy z serotoninowcami. W przypadku neuroprzekaźników bowiem podobieństwo gra pierwsze skrzypce. Wyobraź sobie parę: jeden ceni sobie spokój, ład i jest domownikiem, a drugi szuka nowych doznań i chce podróżować. Nie, to nie przejdzie. Obserwując swoje zachowania i preferencje, możesz odkryć, którego neuroprzekaźnika masz więcej. Podobnie - obserwując swojego potencjalnego partnera. Odkryj, co lubi, słuchaj jego historii i będziesz wiedział, czy jest on odpowiedni dla Ciebie pod względem neurologicznym.
Hormony płciowe: testosteron i estrogen.
Jak się okazuje - również poziom hormonów płciowych ma wpływ na to, czy związek jest udany czy też nie.
Geje posiadający dużo testosteronu - są męscy, lubią wyzwania, rywalizację. Są chłodni, logiczni, bezpośredni. Rozumieją działanie złożonych systemów, szukają zasad, którymi się onie kierują. Trzymają się faktów, są nastawieni na sukces i zdobywanie. W dyskusji lubią mierzyć się z innymi i udowadniać, że są lepsi. Często są uzdolnieni sportowo. Czasem są tak emocjonalni, że nie potrafią nad tym zapanować. Sprawiają wrażenie obojętnych czy nawet chłodnych. Oni w związku są "górą". Typ męskiej, szowinistycznej świni :)
Z kolei Ci, których natura obdarzyła większą ilością estrogenu - są bardziej wrażliwi oraz empatyczni. Wczuwają się w emocje innych ludzi, wspierają, doradzają i negocjują. Nie lubią rozwiązywać konfliktów agresją czy kłótnią (jak ludzie z testosteronem) lecz rozmową. Oglądają sytuacje z wielu różnych perspektyw, są ciekawi ludzi, ufni z natury i sympatyczni. Mają ogromną potrzebę bliskości i tworzenia głębokich, emocjonalnych związków. Wzruszają się bardzo na filmach, pogrążają się w myślach, fantazjują. Są ulegli i bardziej skorzy iść na kompromis. Taki typ psycholożki :)
Najbardziej trwałe związki w kategorii hormonów płciowych to związki, w których partnerzy dobierają się na zasadzie przeciwieństw. Kiedyś pisałem posta o narkomanach miłości i zimnych sukach, pamiętasz? (jeśli nie, kliknij tu). To właśnie testosteron i estrogen wpływają na taki układ. Jeden partner jest narkomanem miłości, któremu estrogen wycieka uszami, drugi - testosteronową zimną suką. W moim przypadku (też się testowałem) również jestem bardzo wyrównany - mam podobny poziom testosteronu i estrogenu.
Gdy poszukujesz partnera - sprawdź, których hormonów płciowych ma więcej. Jest twardym męskim facetem, czy czułym i wrażliwym artystą? Wybieraj przeciwnych. Jeśli jesteś wrażliwy - najtrwalszy związek stworzysz z testosteronowcem, a gdy sam masz full testosteronu - wybierz estrogenowca, bo z nim masz największe szanse stworzenia dobrego związku.
Brak korelacji pomiędzy hormonami i neuroprzekaźnikami
Bywają związki, w których osoba ze sporą dawką estrogenu jest z osobą pełną testosteronu. I teoretycznie wszystko powinno grać, ale jednak nie. Dlaczego? Bo okazuje się, że pomimo iż są dobrze dobrani pod względem hormonów płciowych, ich neuroprzekaźniki są nie zgadzają. Testosteronowiec, którego dodatkowo wzmacnia dopamina, chce wyruszyć w świat i go zdobyć. A estrogenowiec, którego neurony kąpią się w serotoninie, woli spokój i zacisze domowe.
W związku z tym, z tego całego neurohormonalnego mętliku, wyłaniają się tylko dwa, dobrze dobrane typy związków:
1. Typ dopanergiczny
Partner 1: dużo testostronu i dopaminy
Partner 2: dużo estrogenu i dopaminy
Dopełniają się płciowo i jednocześnie oboje szukają nowych doznań, są impulsywni, energiczni - mogą razem podróżować i szukać nowych doswiadczeń.
2. Typ serotonergiczny
Partner 1: dużo testosteronu i serotoniny
Partner 2: dużo estrogenu i serotoniny
Ponownie - dopełniają się pod względem hormonów płciowych, choć jednak oboje są domownikami, cenią sobie spokój, ład i harmonię.
Co, jeśli już jesteś w związku, a wasze profile neurohormonalne się nie zgadzają?
Objawia się to niezgodnością, poczuciem, że "coś jest nie tak" w zwiazku. Masz dwa wyjścia - oba polegają na zmianie poziomu swoich neuroprzekaźników i hormonów.
Możesz chcieć zakończyć związek. Aby to zrobić - wyprodukuj więcej hormonu płciowego, którego nie posiadasz. Jeśli masz więcej testosteronu - wyprodukuj więcej estrogenu. Lub odwrotnie. Jak? To proste. Naśladuj zachowania ludzi, którzy mają nadmiar przeciwnego hormonu płciowego, niż Twój. Ja w ten sposób ogromnie zwiększyłem poziom swojego testosteronu, wyrównując go z estrogenem. Samce napędzane testosteronem wiele rzeczy robią zupełnie inaczej niż ci nakręcani estrogenem. Inaczej siedzą, jedzą, mówią, poruszają się. Naśladuj ich i cud stanie się sam. Dwóch wypełnionych testosteronem samców prawodpodobnie długo ze sobą nie wytrzyma, bo zaczną ze sobą rywalizować o terytorium. Z kolei dwóch napędzanych estrogenem gości straci sobą zainteresowanie, bo wolą kogoś bardziej męskiego.
Możesz chcieć wzmocnić związek, by wyeliminować poczucie, że coś jest nie tak. W ten sposób musisz zbliżyć się pod względem poziomu neuroprzekaźników do swojego partnera. Jeśli on kieruje się bardziej dopaminą, a Ty masz więcej serotoniny - zacznij robić dopaminę. I odwrotnie. Jak? Och, to również jest proste. Chcesz wiecej dopaminy? Naśladuj ludzi z nadmiarem dopaminy - naucz się znajdować w nowych sytuacjach, zacznij zdobywać nowe doznania. Wróć do momentu w Twoim życiu, w którym chciałes podbić świat. To właśnie TO uczucie. Z kolei jeśli chcesz mieć więcej serotoniny - zrób podobnie, tylko wyszukaj momentu, w którym wolałeś zostać w bezpiecznym, ciepłym domku, za oknem lało a Tobie było tak dobrze i spokojnie, gdy leżałeś wtulony w kogoś, przykryty kocem popijałeś kakao. Ćwicz wchodzenie w te stany, aż będziesz biegły i mógł na zawołanie tworzyć dany neuroprzekaźnik.
Neuro-uwodzenie - czyli jak wykorzystać w praktyce swoje neurohormony
Dąż do wyrównania poziomów swoich neuroprzekaźników, jak i hormonów płciowych. Bądź w równym stopniu dopaminowcem, jak i serotoninowcem. Bądź tak samo męski, jak i kobiecy. To daje Ci elastyczność i wybór.
Umawiasz się na randkę i gość wpada Ci w oko. Robisz szybką anlizę jego hormonów i neuroprzekaźników - i wiesz, jak masz działać.
Spotykasz ewidentnego serotoninowca - opowiedz mu, że ze swoim facetem będziecie grzać się przy kominku podczas świąt Bożego Narodzenia, razem będzie odpakowywać prezenty. Zapewnij go swoimi historiami, że dasz mu stabilizację, bezpieczeństwo, przewidywalność - łyknie to.
Gdy z kolei spotkasz dopaminowca - opowiedz mu, że razem podbijecie świat. Opowiadaj o planach, podróżach, o spontaniczności, dobrej zabawie. Zero nudy - będziecie razem poznawać świat i doświadczać nowych rzeczy razem.
Gdy spotkasz gościa, który ma dużo estrogenu - bądź męski i szowinistyczny. Nie przejmuj się jego humorami i fochami, rób to, na co masz ochotę i nie pytaj go o zdanie. Siedź w dużym rozkroku, nie pochylaj się w jego kierunku, możesz nawet go trochę olewać. On to pokocha.
Gdy spotkasz testosteronowca - bądź empatyczny, czuły i wrażliwy - pomimo jego chłodu i pozornego braku zaangażowania. On uwielbia marzycieli, którzy myślą syntetycznie i wielopoziomowo, którzy są czuli, kochani i wrażliwi. Idź na kompromisy, pozwalaj mu być suką i on to łyknie.
Baw się swoimi neurohormonami. To jest frajda :)
Interesująca notka. Pomysł dopasowywania poziomu serotoniny/dopaminy i testosteronu/estrogenów spróbuję zastosować w praktyce (u mnie to kwestia zwiększenia poziomu testosteronu, bo serotoninowo/dopaminowo jestem dość zrównoważony), zobaczę, jakie będą efekty :) Niepokoi mnie tylko kwestia... hmmm... trwałości tego rozwiązania. Rozumiem, że takie wzmacnianie trzeba stosować ciągle?
OdpowiedzUsuńWystarczy wyrobić sobie odpowiednie nawyki, aż wysoki poziom testosteronu - dosłownie - wejdzie w krew. Teraz kumasz, skąd to powiedzenie :)
OdpowiedzUsuń