Jakby to było - jeść dokładnie to, co chcesz, ile chcesz i na dodatek być szczupłym? Podobno to niemożliwe, choć jednak dzięki książce Paula McKenna pt. "Możesz schudnąć" oraz zawartych w niej czterem złotym zasadom - wydaje się to możliwe. Sprawdziłem na sobie i moje doświadczenie zaczęło potwierdzać to, o czym pisze ten znany zachodni trener. Odchudzanie może być proste. Dziś - z okazji zbliżającej się wielkiej wyżerki z okazji Świąt - zapraszam Cię do zgłębienia tych zasad - mocno podbudowanych moimi dodatkowymi ciekawostkami i technikami, które kolekcjonowałem przez ostatnie kilka lat i przetestowałem na sobie. A więc dostaniesz ode mnie prezent znacznie lepszy, niż wspomniana książka :)
Odchudzanie jest męczącym utrapieniem dla wielu. Ciągłe odmawianie sobie, ciągłe wyrzuty sumienia, ciągłe liczenie kalorii - to może być przykre, zabijać przyjemność jedzenia i na dodatek być mało efektywne. Dziś podejdziemy do tego palącego tematu inaczej, a nasz szczytny cel, jaki sobie stawiamy, to odchudzać się z dziką przyjemnością - a więc dbając nie tylko o swoje ciało, ale także o strudzoną psychikę.
I zasada: Jedz tylko, gdy jesteś głodny.
Zabawne, prawda? Pewnie wielu z Was puknie się teraz w czoło - przecież to jakby oczywiste. A jednak nie.
Jemy nie tylko wtedy, gdy jesteśmy głodni. Ludzie z tzw. "tendencją do tycia" (jakby to było w genach) jedzą, gdy: mają okazję - ktoś ich częstuje, przychodzą w odwiedziny i nie wypada odmówić, gdy nie chcą zostawić na talerzu jedzenia (bo to niegrzeczne), bo zapłacili w restauracji za całość dania, więc mają poczucie straconych pieniędzy, gdy zostawiają coś na talerzu itd. Jedzą też w nagrodę za sukcesy, z powodu stresu, smutku, samotności itd. Jedzą, bo inni jedzą. Jedzą, bo takie mają nawyki, np. oglądając filmy.
Głód wydaje się być jedną z najrzadziej występujących przyczyn jedzenia. Większość ludzi nawet nie pamięta, kiedy ostatni raz była głodna, bo wciąż są nasyceni do granic możliwości. A głód to wspaniała przyprawa do wszystkiego, co jesz.
Prawdziwy głód kontra zachcianka - jak odróżnić jedno od drugiego?
Nie pamiętam już, jacy naukowcy i na jakim uniwersytecie to badali - ale wprowadziłem to rozróżnienie w swoje życie i zadziałało. Zachcianka bywa podstępna, bo bardzo przypomina prawdziwy głód - ten wywoływany przez ciało. Jednak wystarczy poznać kilka podstawowych faktów, by umieć odróżniać jedno od drugiego.
Głód pojawia się powoli - zachcianka nagle.
Głód można zaspokoić niemal czymkolwiek i nie jest ukierunkowany na nic konkretnego.
Zachcianka jest ukierunkowana na konkretną rzecz - np. pudding czekoladowy. I daje się zaspokoić tylko nią, niczym innym. Pomimo najedzenia.
Proste? Proste.
II zasada: przestań jeść, gdy już nie czujesz głodu.
Kontynuujemy jedzenie, bo przestało być dla nas tym, czym w istocie jest - paliwem napędowym dla ciała. Gdybyśmy patrzyli na jedzenie tylko przez pryzmat tego, co jest potrzebne naszym ciałom, by dobrze funkcjonowały - nie byłoby problemu. Jednak jedzenie stało się dla nas terapią, nagrodą, sposobem wyrażania miłości (nie zjadł kolacji, którą mu przygotowałem? nie kocha mnie!). Generalnie: czymś ważnym.
Ludzie otyli ciągle myślą o tym, co by tu zjeść, czym by sobie tu dogodzić. Szczupli często zapominają o jedzeniu. Dla nich jedzenie jest jakby na drugim, może nawet trzecim planie. Jest mało istotne. Nie żyją, by jeść, ale jedzą, by żyć. Gdy pojawia się u nich głód - zaspokajają go tym, co mają pod ręką.
Gdybyś uporządkował swoje poczucie głodu / najedzenia na jedenastostopniowej skali, gdzie 0 oznaczałoby ogromny głód, a 10 - totalne przejedzenie z nudnościami...
0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
... to Twoje zadanie polega na tym, byś ciągle oscylował w okolicach neutralnej 5, czyli 4-6. A więc jadał często małe porcje jedzenia, tak by doskonale manipulować swoim samopoczuciem w okolicach średniej.
Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego owe oscylowanie jest aż tak istotne. Gdy zaczniesz się głodzić, Twój organizm przejdzie w stan walki o przetrwanie, więc zrobi, co w jego mocy, byś zżarł jak najwięcej i na dodatek wchłonie z tego wszystko, co się da - aby zrobić zapasy. Uzna bowiem, że znajdujesz się w nieprzyjaznym otoczeniu, więc trzeba walczyć o życie.
Co innego, gdy jadasz małe porcje i na bieżąco łagodzisz swój mały głód - wciąż balansując koło liczby 5 na wykresie. Wtedy Twoje ciało dojdzie do wniosku, że znajdujesz się w żyznej, bogatej okolicy, więc nie trzeba robić zapasów. Co za ulga.
III zasada: jedz tylko to, na co masz ochotę.
Zdecydowanie najprzyjemniejsza zasada ze wszystkich :) Moja rada brzmi: odrzuć wszystkie durne diety, bo nie działają. Jest ku temu ważny powód: każda dieta zakłada, że potrzeby Twojego (oraz innych ludzi) organizmu są takie same i niezmienne. A nie jest to prawda. Jedna osoba będzie potrzebowała więcej energii, inna mniej. Jedna więcej budulca, druga mniej. Itd.
Poza tym jeden dzień może być bierny, drugi aktywny i cała idea diety sypie się jak rząd Tuska. Twój organizm zmienia się, jest dynamiczny i nie ma możliwości, że każdego dnia będzie potrzebował tyle samo kalorii. Poza tym Twój umysł może nie wiedzieć, ile w rzeczywistości czego potrzebujesz, bo to domena ciała. Słuchaj raczej jego, a nie umysłu.
Jedz to, na co masz ochotę - dokładnie tyle, ile potrzebujesz. A więc gdy jesteś głodny. I przestań to jeść, gdy przestaniesz być głodny. Ludzkie ciało ma zdumiewającą w skali całej przyrody zdolność do wyciągania z niemal każdego ochłapa wszystkiego, co tam wartościowe. Więc nie masz się co za bardzo martwić o to, że czegoś Ci zabraknie. Twój organizm upomni się o swoje, jednak nie będzie to na zasadzie zachcianki, tylko łagodnego pragnienia np. większej ochoty na mięso albo czekoladę. Albo np. warzywa. Wsłuchaj się w swoje ciało, nie umysł - ono powie Ci, co jest dla Ciebie dobre.
Symulacja jedzenia - czyli przewidywanie żołądkiem, co będzie dla Ciebie dobre
Jedną z ciekawszych strategii, z jaką się spotkałem, jest symulacja jedzenia. Szczupli ludzie w swoich głowach robią ciekawą rzecz - o czym pewnie nie są świadomi. Gdy czują głód, zastanawiają się, co wsadzić sobie do żołądka, by czuli się z tym dobrze. Testują różne opcje poprzez zadawanie sobie pytania:
Jak będę się czuł pół godziny po zjedzeniu X?
Jak będę się czuł godzinę, dwie godziny po zjedzeniu X?
X - to dowolna potrawa w określonej ilości.
Co się okazuje? Że paczka cukierków, która tak dobrze wygląda i zdaje się kusić na sto sposobów, nagle jawi się jako kilkukilogramowy odważnik w żołądku godzinę po zjedzeniu. Żołądek zwraca kinestetyczną (czuciową) informację zwrotną - nie żryj tego, bo będzie Ci niedobrze. Zauważ - nie umysł. Żołądek!
Potem negocjujesz - a jak bym się czuł po zjedzeniu dwóch cukierków? Żołądek mówi - ok, czuł się będę w miarę dobrze. Więc droga wolna.
Ten system jest genialny w swojej prostocie - bo buduje w Tobie naturalny system motywacyjny, których zachęcasz się i zniechęcasz do określonych potraw. Nagle odkrywasz w sobie prastarą mądrość ciała, zakodowaną w naszych komórkach, w DNA - mądrość ulepszaną miliardami lat próbowania różnych pokarmów, trucia się i odżywiania dobrego. Możesz jeść masło, pić tłuste mleko - jeśli Twój żołądek daje Ci zielone światło i czujesz głód. Możesz jeść smażony boczek lub czekoladę.
IV zasada: jedz powoli i ciesz się każdym kęsem
Piorunująco ważna zasada. Jeśli o niej zapomnisz - będziesz tył jak balon. Dlaczego?
Być może pospieszne jedzenie przekazuje naszemu organizmowi, że jesteś w niebezpieczeństwie (skoro się tak spieszysz), więc trzeba robić zapasy. Być może dlatego, że sygnał głodu ustępuje jakieś 15 minut od początku jedzenia. Więc jeśli jesz szybko, zdążysz zjeść więcej, niż potrzebujesz. Co więcej - nieuważne, nieświadome jedzenie przy okazji wykonywania innych zajęć może sprawić, że przegapisz moment, w którym jesteś już nasycony. I kierując się idiotyczną zasadą, że trzeba skończyć to, co się zaczęło - będziesz jadł nadal, miast porzucić jedzenie.
Cieszenie się każdym kęsem to natomiast wielka nagroda dla Twojego mózgu - a konkretnie układu nagrody. Im dłużej cieszysz się smakiem oraz konsystencją pokarmu, tym Twój mózg dłużej jest w stanie podniecenia. Trochę jak z seksem - dojście do szczytu po 2 minutach nie bawi już nikogo, kto ma większy staż niż walenie do porno. Z czasem przyjemność zaczyna się świadomie przedłużać, by mieć poczucie większej, głębszej satysfakcji.
Jeden kęs może trwać 2x dłużej - dostarczając Ci tyle przyjemności, ile dwa kęsy. Czysta ekonomia i logika - po czasie zauważysz efekty. Celebruj więc jedzenie. Ludzie otyli wpieprzają szybko i bez jakiejkolwiek świadomości tego procesu. Niech więc posiłek będzie swoistym rytuałem - jak parzenie herbaty w Indiach. Niech ma to swoje reguły, niech będzie wyciszone i świadome, powolne i nastawione na bycie w teraźniejszości.
Taki brzuszek to marzenie wielu gejów:) |
***
Istnieje spora szansa, że dzięki trzymaniu się tych zasad, momentalnie zaczniesz czuć się lepiej i chudnąć. Tak, jak to było u mnie.
Na koniec oczywiście też ważne pytanie dla sceptyków:
Czy DreamWalker sam jest chudy? :)
Tak, DreamWalker, pomimo że nie ma (jeszcze) sześciopaka na brzuchu, zalicza się do osób szczupłych - które zrzuciły kilka zbędnych kilogramów nadwagi w mijającym roku. Również dzięki powyższym zasadom. Czy jestem jednak idealnie szczupły? Nie. Coś tam tłuszczu mam. Zauważyłem, że ilekroć tłuszczu przybywało, to ZAWSZE z tego samego powodu - że przestałem się trzymać wyżej wymienionych zasad. I zawsze, jak do nich wracałem, to chudłem. Moim głównym problemem są - przyznaję się do słabości - zachcianki. Zdarza się, że napalam się na słodycze i kończy się przejedzeniem. Cóż mogę powiedzieć - wciąż sporo pracy przede mną. Jak odkryję, jak sobie z tym radzić, z pewnością Was o tym powiadomię :)
A może macie jakieś sposoby pracy nad swoim ciałem? Podzielcie się proszę w komentarzach :)
***
Podobne posty:
Gej na siłowni - jak zacząć, wytrwać i co daje siłownia (moja historia z hantlami i sztangami w tle)
Był luty 2013 roku, na zewnątrz piździło. Wtedy, pod silnym wpływem swojego marnego odbicia w lustrze, zapadła we mnie ważna decyzja - wybiorę się na siłownię! Zacznę ćwiczyć, biegać, katować swe ciało, aby w przyszłości (a konkretnie latem) wyglądać lepiej, muskularniej i atrakcyjniej w sensie społecznym. A miałem nad czym pracować, bowiem byłem przedstawicielem nacji suchoklatesów, bladych i wątłych, hodowanych przed komputerem. Pierwszy trening - mordęga. I 3 tygodnie przerwy, bo naciągnąłem sobie ścięgno. Czy się poddałem?
Ciekawa notka. Najbardziej spodobała mi się metoda symulacji jedzenia - nigdy o niej nie słyszałem, wypróbuję, brzmi interesująco. Moje metody na to, żeby się nie przejadać? Chyba najbardziej działa na mnie zwizualizowanie sobie anatomicznej objętości żołądka. Żołądek anatomicznie ma wielkość dwóch zaciśniętych pięści (niektórzy mówią o jednej pięściach, nie jestem pewien, która wersja jest tak naprawdę rzetelna, nie mam znajomego lekarza, którego mógłbym poprosić o konsultację :) Kiedy jemy za dużo, rozpychamy żołądek. Kiedy jemy za dużo regularnie, żołądek zwiększa swoją wielkość (jeśli takie regularne objadanie się nie trwało bardzo długo, wraca potem do swojego stanu pierwotnego). Kiedy patrzę na talerz, na którym piętrzy się góra jedzenia, zerkam na swoją pięść i zastanawiam się, jak taka ilość jedzenia zmieści się w moim żołądku bez jego nienaturalnego rozpychania. Na mnie działa :)
OdpowiedzUsuńReader R.
Ostatnimi czasy, znów przywiązuję uwagę do tego co "wpycham" w swój żołądek. Cholernie trudne jest powstrzymać zachcianki, albo o zgrozo złe, przyzwyczajenia. Ale póki co trwam w postanowieniu.
OdpowiedzUsuńNo i co jeszcze by brzuszek wyglądał ładnie potrzebne są ćwiczenia :) to tak na początek powrót do brzuszków/spięć, pompki - powoli widać poprawę kształtu :)
A no i jak się przekonałem rowerek świetnie poprawia pośladki(!) Także 5 minut "pedałowania" z czasem zrobi piorunujący efekt;-)
Ah, wiara w swoje możliwości, daje powera!
Nie wiedziałem,że jazda na rowerze rzeźbi pośladki,a jeżdżę sporo.
UsuńCiekawy artykuł, sam postanawiam zastosować się do tych zasad. :) Zastanawia mnie tylko jedno: w wielu artykułach na blogu gloryfikujesz piękne męskie wyrzeźbione klaty. Może ja sam chciałbym być posiadaczem takiej, ale wszędzie widzę "gejowski pęd" ukierunkowany na takie ciała. Kult idealnej sylwetki i media nie szanują okrąglejszych panów, którzy też są piękni! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłuszne spostrzeżenie. I też nie popieram poniżania kogokolwiek ze względu na tuszę. Czasem ludzie są grubi, bo np. zażywają leki lub są chorzy na choroby metaboliczne. Poza tym wiele rzeczy wciąż jest nierozpoznanych, jak np. wpływ genów na otyłość oraz bakterii jelitowych.
UsuńMasz dwie opcje: możesz odciąć się od "gejowskiego pędu" i upewnić się, czy nie uzależniasz swojej samooceny od wyglądu. Druga opcja to podążyć pędem i wziąć się za budowę lepszego ciała mimo wszystko. Polecam wybór obu jednocześnie.
Pozdrawiam! :)
Cześć! Jest taka sprawa ... Jestem bardzo chudy i podoba mi soe to bardzo, w swoim ciele czuje sie swietnie . Natomiast marze o takim facecie jak pokazujesz na zdjęciach , o muskularnym ale bez przesady . Tylko zauważyłem ze muskularni nie interesują sie 'szkieletami' .. Sa geje umięśnieni którzy lubią delikatne szczupłe ciała ? Jak myslisz . Mógłbym ćwiczyć czy przytyć ale boje sie ze bede zle czuł sie w swoim ciele . Poradz mi cos prosze . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCóż, podobne przyciąga podobne. Odpowiedz sobie raczej, co Ci da obcowanie z takim mięśniakiem? I co będzie, jak go nie znajdziesz?
UsuńDa mi bezpieczeństwo, kontrast i zadowolenie w łóżku. A jesli go nie znajde... nie wiem co bedzie..
UsuńJeśli szukasz bezpieczeństwa u partnera - to oznacza, że czujesz się zagrożony. Czym?
UsuńHomoseksualizm nie jest akceptowany w Polsce to raz , ale tez chodzi o to zeby wyjść wieczorem i nie miec strachu przed 'ludzmi'. Chodzi mi tez o bezpieczeństwo 'psychiczne' mam tak ze w głowie mam czarne scenariusze... Mam nadzieje ze wiesz o co mi chodzi , ciezko mi to wytłumaczyć .
OdpowiedzUsuńWażne, czy jest akceptowany przez Ciebie. A życie scenariuszami zostaw aktorom. Ty żyj życiem i rzeczywistością.
UsuńZastanawiam się jak skomentować ten wpis krótko. :D
OdpowiedzUsuń1. Uważam, że diety są dobrą rzeczą. Dlaczego? Poszerzają naszą wiedzę i paletę smaków jaką znamy. Ciężko jest sobie wyobrazić, że kierujemy się tym co nam organizm podpowiada, jeżeli zna on tylko okrojoną ilość potraw. Nie jest tajemnicą, że większość Polaków odżywia się monotematycznie, ponieważ boją się poszerzyć horyzonty kulinarne. W takiej sytuacji organizm sugeruje zjedzenie tego co zna. Może to więc powodować spore niedobory jeżeli np: ktoś jest nauczony jedzenia tylko fastfoodów.
2. Podam przy okazji swój przykład. Mój chłopak, z którym jestem od 4 lat, jest wegetarianinem. Zawsze kiedy u mnie nocuje - jakieś 3 dni w tygodniu- robię tylko jedzenie wege. I najciekawsze jest to, że sam zaczynam odchodzić od mięsa, nawet jak nie ma mojego chłopaka ze mną! Podobnie coraz częściej jem warzywa i owoce, bo poznałem znajomych chłopaka którzy (żeby było ciekawiej) są weganami ;P i jadłem potrawy przygotowane przez nich - bardzo polecam. Wtedy sam zacząłem eksperymentować z kuchnią i "organizm chce" żebym jadł mniej mięsa a więcej rzeczy wege. Nie byłoby to możliwe bez poznania innej diety i "smaku".
I tutaj urywam, bo zacznę się rozpisywać niepotrzebnie. :)
pozdrawiam Dariusz