W pewnym niemieckim laboratorium pojawił się niedawno pewien niezwykły 25-latek, który miał posiadać pewną niezwykłą zdolność seksualną - jego orgazm trwał kilka minut.
Co zresztą udowodnił pod okiem ciekawskich naukowców.
Zdecydowali się oni pobrać próbki jego krwi i sprawdzić, jaki rodzaj biochemii stał za niezwykle rozwlekłymi orgazmami chłopaka.
Okazało się, że...
... w jego krwi nie wykryto pewnego hormonu, który powszechnie występuje u wszystkich ludzi: prolaktyny.
Z jakichś genetycznych powodów chłopak po prostu nie miał zdolności wytwarzania prolaktyny (źródło). Innymi słowy - był mutantem.
I tu od razu pojawia się pytanie: za co odpowiada ten hormon?
U kobiet: za produkcję mleka. Stąd nazwa hormonu.
Jednak szybko odkryto, że ma wiele innych zastosowań. Wydziela się także u mężczyzn w trakcie orgazmu - dając sygnał genitaliom, żeby sobie odpuściły.
To dlatego ten 25-letni Niemiec (czemu akurat Niemiec?!) mógł rozkoszować się długim szczytowaniem - bo jego penis nie dostawał sygnału zakończenia orgazmu.
W mojej głowie pojawiło się więc naturalne pytanie:
Jak obniżyć poziom prolaktyny?
Chciałem sprawdzić, czy rzeczywiście podniesie on jakość moich doznań seksualnych.
Wyszedłem jednak z założenia, że prolaktyny lepiej nie pozbywać się całkowicie - w końcu nasze ciała po coś ją wytarzają.
Dlatego skupiłem się na odnalezieniu czegoś, co potrafiłoby doraźnie zmniejszyć jej poziom we krwi.
Pierwszy trop znalazłem na portalu PoTreningu.pl - w artykule, w którym zasugerowano, że przyjmowanie dużych dawek witaminy B6 (nawet 300 mg na dobę) potrafi obniżyć doraźnie poziom prolaktyny.
Niestety - pomimo dobrze brzmiącej narracji artykułu - nie podawał on źródeł swoich badań. Więc trudno powiedzieć, kto to badał i jak. A ja nauczyłem się sceptyczniej podchodzić do wszelkich rewelacji.
Tak się jednak składa, że od miesiąca przyjmuję zwiększone dawki witaminy B6 (150 mg / dobę) - z zupełnie innych powodów, niż libido. I przyznam, że rzeczywiście odczuwałem nieco zwiększony popęd seksualny.
Choć nie była to skala doznań, o której mógłbym mówić jako niezwykła.
Szukałem więc dalej.
Na ciekawszy trop trafiłem, gdy trafiłem na wyniki badań, które wykazywały, że skutecznie doraźnie poziom prolaktyny zmniejsza się niedługo po zażyciu sporych dawek... cynku (źródło). Tu źródło jest już nieco wiarygodniejsze.
Więc zacząłem szperać w celu odnalezienia najlepszego źródła cynku - a mówimy o obfitym źródle, bo dziennie potrzebujemy cynku ok. 7-9 mg (różnie podają), a w badaniu ludzie przyjmowali nawet 50 mg!
Sprawdzam, sprawdzam i co: sama bida. Mamy niedobory. Wątróbka - 3 mg cynku na 100 g. Pestki dyni nieco lepiej - bo 7 mg na 100 g. Ale to wciąż za mało!
I znalazłem: ostrygi wędzone. 100 g tego "przysmaku" (nic specjalnego) może zawierać nawet 63 mg cynku!
I co zrobił DreamWalker? Oczywiście poszedł szukać ostryg :)
Pewien portal o zdrowiu (nie pamiętam który) sugerował, że podobno cynk najlepiej wchłania się ok. godziny 18:00. Więc o tej porze zasiadłem do wieczerzy :)
I co?
Początkowo nic. Natomiast efekt pojawił się, gdy postanowiłem przetestować działanie mentalnych orgazmów.
I to był strzał w 10-tkę.
Potrzebowałem może paru minut, by doprowadzić się do stanu, w którym moje serce waliło jak opętane. Cudowna biochemia zalała moje drżące ciało. Trudno mi było powiedzieć, kiedy kończył się i zaczynał kolejny mentalny orgazm, ale "na oko" było ich z 7-8.
Ten orgazm z wytryskiem należał do jednych z najsilniejszych, jakie miałem.
Teraz już wiem, dlaczego ostrygi od setek lat uważane są za afrodyzjak! :)
Co jeszcze musisz wiedzieć?
Że w międzyczasie stosowałem też - przewlekle - metodę podnoszenia libido autorstwa Timothego Ferrisa, opisaną w jego książce "4-godzinne ciało".
W skrócie - polega na zażywaniu sporych dawek tranu i jedzeniu orzechów brazylijskich oraz migdałów.
Tran zawiera kwasy nienasycone omega-3, które - zgodnie z tym, co w swojej książce pt. "Pokonać lęk, stres i depresję bez leków i psychoanalizy" podaje David Servan-Schreiber - podnoszą poziom dopaminy w mózgu. A dopamina jest naturalnym inhibitorem prolaktyny (innymi słowy: im więcej dopaminy, tym mniej prolaktyny).
Co więcej - Ferris wskazuje, że chodzi także o uzupełnienie pewnych witamin - szczególnie tych rozpuszczalnych w tłuszczach, głównie witamin A i D (tej drugiej wszyscy mamy chroniczny niedobór).
Z kolei orzechy brazylijskie są skandalicznie bogate w selen - pierwiastek wykorzystywany przez nasz organizm do produkcji testosteronu.
Plan Ferrisa przewiduje także zjedzenie 3-4 godziny przed snem na dzień przez Wielkim Seksem 4 dużych jajek. Po co? Jajka kurze mają w sobie sporo cholesterolu - a ten, gdy śpimy, zmieniany jest w naszych jądrach na testosteron.
Musimy się więc napakować cholesterolem i przespać - by zmienił się on w testosteron.
Moc buzdyganka naziemnego
To taka niewinna roślinka, która od lat podejrzewana jest o bycie silnym afrodyzjakiem. Choć badania nie potwierdziły, że buzdyganek (co za urocza nazwa) podnosi poziom testosteronu - ale wieść gminna niesie, że sama struktura cząstek chemicznych buzdyganka w jakiś sposób imituje działanie tego męskiego hormonu.
Buzdygankiem pakowałem się na początku mojej przygody z siłownią. I mogę powiedzieć, że moje libido mnie wtedy rozpierało.
Przypadek? Być może.
A być może nie.
Ponieważ nie wykazano szkodliwości buzdyganka, można go kupić w sklepie z suplami dla sportowców a jego cena jest dość przystępna (ok. 20 zł) - można spróbować na sobie.
Po co to wszystko?
Chodzi o kilka rzeczy - nie tylko o zdolność do przeżywania potężnych orgazmów.
W poprzednim poście opisywałem działanie Seksualnego Katalizatora Rozwoju - a jego moc opiera się właśnie na Twoim libido i dopaminie. Warto więc zadbać o to, by ta cała mechanika hormonalna działała jak należy.
I na koniec coś jeszcze. Nie jestem lekarzem, a Ty - jako osoba odpowiedzialna sama za siebie przed samym sobą - bierzesz do ust wszystko na swoje własne ryzyko. Ja próbowałem, przeżyłem :) Ale Ty możesz mieć jakieś dolegliwości i dlatego - jak masz jakieś wątpliwości - pytaj lekarzy, farmaceutów i czytaj mądre artykuły na te tematy.
I baw się dobrze :)
PS A jakie Ty masz doświadczenia za swoim libido? Jakie metody podziałały na Ciebie?
PS A jakie Ty masz doświadczenia za swoim libido? Jakie metody podziałały na Ciebie?
Zamowilem buzdyganek, chyba ta urocza nazwa mnie przekonała haha. Ciekaw jestem efektu, zwlaszcza, ze moze wplynac przy okazji na efekty po siłce.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytam ksiazki pana, ktory sie nazywa Mantak Chia " "Milosny potencjal mezczyzny" czy "Multiorgasmic man" , czytales moze? To tzw KungFu seksu, zgodnie z ktorym nalezy zrezygnowac ze zbyt czestych ejakulacji, natomiast wycwiczyc przezywanie orgazmow 'suchych"- nie tracic drogocennych hormonów, energii witalnej , - tych pozbywamy sie wraz ze spermą, a wykorzystywac ja w celu poprawy witalnosci jak i sprawnosci seksualnej, a nawet przycia przemiany duchowej. Tak czy inaczej jestem w trakcie dluzszego celibatu, ktory sobie funduje, by zobaczyc jak cialo radzi sobie z tzw.'mieszczeniem w sobie" energii seksualnej , jak sie zachowuje bez regularnego spuszczania z krzyza.
Ps. Czuje, ze moje sutki powoli sie reaktywują, to chyba dzieki naszym ostatnim spekulacjom na ich temat :))Pozdrawiam, Sunset
Wspomnianych przez Ciebie książek przyjemności czytać jeszcze nie miałem. Natomiast o przytaczanych teoriach słyszałem już. Podobno 40% naszej energii idzie na produkcję spermy, którą - lekkomyślnie - tryskamy na lewo i prawo. Wraz ze spermą pozbywamy się także sporej dawki różnych minerałów i witamin. Stąd owe suche orgazmy mają na celu właśnie zachowanie tych cennych zapasów. Cóż - chyba trzeba zacząć ćwiczyć mięśnie Kegla :)
UsuńCiekawy artykuł, lecz póki co to wolę pozostać przy swojej naturze, niżeli się bawić w "ulepszanie" tego co już jest :D
OdpowiedzUsuńMoże to i nieszkodliwe, może to i dobre, ale do czego mi to? Czy na to można złapać miłość?
Nie ma z tym najmniejszego problemu. Choć czasem lepiej wiedzieć pewne rzeczy, niż nie wiedzieć :)
UsuńA tutaj przykre drugie ekstremum popędu - facet przeżywający 100 orgazmów dziennie, co... rujnuje jego życie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.menshealth.com/sex-women/can-you-really-have-100-orgasms-day?cid=socSW_20141002_32676316
Pytanie a propos cynku. Czy przyjmowanie go, albo raczej jednorazowe przyjęcie, dużej dawki w formie suplementu uszkodzi w jakimś stopniu organizm? Chodzi mi oczywiście o przyjęcie poleconej przez Ciebie dawki 65 mg, ale w formie "łatwo przyswajalnego " chelatu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam transcendental.
Potrzebujemy ok. 10 mg cynku dziennie. W aptece można kupić tabsy po 15 mg glukonianu cynku (podobno najbardziej przyswajalna forma). Brałem po 3 tabsy (więc 45 mg dziennie) i żyję. Po spożyciu ostryg, które miały ok. 85 mg cynku też żyję. Ale to ja. Ty możesz zareagować inaczej. Po prostu zapytaj lekarza lub panią w aptece :)
UsuńDrogi Dream Walker'rze gie udało Ci się dostać te ostrygi? Ja szukam i szukam i nie ma,nie ma,nigdzie nie ma ;(
OdpowiedzUsuńBez problemy w najbliższym sklepie. W Kauflandzie :)
Usuń