Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

niedziela, 20 września 2015

Dlaczego wciąż jesteś sam a geje się zdradzają - to wina zbyt dużego...


Kutasa? Popędu? Nie: wyboru!

Nauczono nas myśleć, że "większy wybór jest lepszy, bo oznacza wolność". Okazuje się, że wcale nie musi to być prawdą.

Zbyt szeroki wybór może być największym przekleństwem naszych czasów.

Najpewniej odpowiada on nie tylko za to, że nie możesz znaleźć chłopaka, ale także za to, że osoby w związkach są nieszczęśliwe i się zdradzają. Gotowy na szok?


Wyobraź sobie hipotetyczną i dość absurdalną sytuację: wchodzisz na fellow a tam... 3 profile (prócz Twojego). Okazuje się, że Polsce jest w sumie 4 gejów (zakładamy, że wszyscy mają profile na fellow).

Dramat? Cóż... a może wybór chłopaka byłby po prostu znacznie prostszy?

Pamiętam jeszcze te siermiężne czasy, gdy dojrzewałem a Internet raczkował.

Poznanie geja w moim małym miasteczku graniczyło z cudem. Nie było knajp, miejsc spotkań, portali randkowych. I gdy w końcu udało mi się poznać w moim mieście pierwszego geja... wydawało mi się, że chwyciłem "Pana Boga za nogi".

Śmieszne, prawda?

Ale pomyśl - o ile więcej motywacji mieliśmy, by się lepiej poznać, gdy wiedzieliśmy, że jesteśmy w tym mieście sami!

Dziś - wchodzisz na dowolny gejowski portal - i widzisz niekończącą się listę profili. Każdy kusi na swój sposób, każdy opowiada inną historię. I każdy inną historię może - choć nie musi - dopowiedzieć.

Możesz zagadać, przekonać do piwa lub wymiany fotek.

Od możliwości wyboru robi się aż słabo. Jednak czy to dobrze?



Zaskakujący eksperyment z dżemami

Ten eksperyment zna każdy marketingowiec (a przynajmniej powinien).

Jednego dnia zaprezentowano klientom supermarketu 6 próbek dżemów do spróbowania. Ludzie podchodzili, sprawdzali i wybierali smak, który im odpowiadał.

Następnego dnia ustawiono więcej próbek - 24 - każda o innym smaku. Ludzie przychodzili, próbowali i... nie kupowali dżemów.

Dlaczego?

W sytuacji, gdy mieli do wyboru 6 dżemów, sprawa była prosta. Przy 24 dżemach - działo się jednak coś złego. Byli zmieszani, czuli pewien nieopisany dyskomfort. Niektórzy brali "pierwszy lepszy" dżem, jednak liczba klientów odchodzących z pustymi rękami była znacznie wyższa.

Nazwano to paradoksem wyboru. Więcej nie znaczy lepiej.

A teraz zaloguj się na fellow i zacznij szukać "miłości swojego życia". Tam nie masz 24 potencjalnych kandydatów. Tam masz ich 24... tysiące.



3 wielkie wady ZBYT DUŻEGO WYBORU

Większy wybór wcale nas nie uszczęśliwia.

Są dobitne dowody na to, że jest wręcz przeciwnie.

Oto 3 najważniejsze, których wyliczenie zawdzięczamy Barry'emu Schwartzowi - autorowi książki "Paradoks wyboru - dlaczego więcej oznacza mniej":

1. Zbyt duży wybór paraliżuje

Wejdź do sklepu i weź... cokolwiek!

Szybko dostaniesz pomylenia zmysłów. Jak to cokolwiek? Keczup? Batonika?

U zdrowych ludzi pojawiają się objawy autyzmu - sytuacji przytłoczenia zbyt szerokim spektrum wyboru.

Nie bardzo wiesz, jakimi kryteriami się kierować.

Badania pokazują, że chce nam się szukać najlepszej z możliwych opcji, gdy mamy do wyboru niewielką liczbę możliwości. Gdy ta liczba rośnie - raczej wybieramy "pierwsze lepsze". Inaczej po prostu się nie da.

Jest tak, ponieważ nasze mózgi są w stanie jednocześnie analizować 1-4 elementy informacyjne jednocześnie (zazwyczaj maks. 4 pozycje zapamiętujemy w locie, z piątą mamy już problem).

Mając do wyboru setki facetów na fellow - trudno nam się zdecydować, do którego zagadać, z którym rozmowę kontynuować, a którą zakończyć. Jest ich wszystkich zbyt wielu.

Mózg nie daje rady, bo wyewoluował w zupełnie innym świecie. Liczba czynników, jaką należy wciąż pod uwagę, analizując potencjalnych partnerów, jest ogromna. A czas ograniczony.

Co się dzieje w efekcie?

Poznajemy ludzi powierzchownie i naprędce ich oceniamy, bo inaczej pogubilibyśmy się w analizie. Witamy w XXI wieku - w którym drugi człowiek został niestety sprowadzony do roli awatara.



2. Duży wybór sugeruje, że coś Cię ominęło

Gdy chcesz kupić batonika a na półce sklepowej są ich 3 rodzaje - po wybraniu jednego, ominęły Cię smaki dwóch pozostałych. Przeżyjesz.

W przypadku, gdy masz do wyboru 100 rodzajów batoników - omija Cię smak 99 z nich.

Da się z tym żyć???

Poczucie, że "coś Cię ominęło" jest o wiele bardziej druzgocące w przypadku posiadania szerokiego wyboru.

I  powiedz mi - jak tu ku*wa jego mać stworzyć stały związek?

Masz faceta, jest spoko, ale z tyłu czaszki wciąż majaczą te tysiące niewykorzystanych opcji i okazji.

O ile na moim zadupiu jest mało gejów (UFF!) - to wyobraź sobie, jak to wygląda w takiej Warszawie, gdzie gej geja gejem pogania, a Ty musisz odmówić sobie setek potencjalnych przyjemności na rzecz tego jednego wyboru...

Dziwisz się dalej, skąd tyle zdrad?



3. Duży wybór sugeruje, że "gdzieś tam jest ideał".

Powróćmy na chwilę do naszej hipotetycznej sytuacji, w której na fellow znajdujesz tylko 3 koleżków. Trudno oczekiwać, że akurat w tak małym gronie znajdzie się idealny dla Ciebie partner, który będzie spełniał wszystkie Twoje oczekiwania.

Jeśli jednak widzisz tysiące profili - łatwiej oczekiwać, że "gdzieś tam jest ideał", prawda?

A to oznacza coś jeszcze bardziej dramatycznego.

Gdyby wybór był znikomy - zły wybór oznacza, że możesz winić świat. Świat, że nie zaoferował Ci żadnej alternatywy. Że brałeś to, co było. Bo musiałeś.

Jednak gdy wybór jest ogromny - to Ty jesteś winien, jeśli źle wybierzesz. Ty - bo przecież "gdzieś tam musiał być ideał" - ale go przegapiłeś. Ominąłeś. Wziąłeś nie ten egzemplarz, co trzeba.

Nadal podoba Ci się opcja posiadania szerokiego wyboru?



Jakie są tego wszystkiego konsekwencje:

Szersze, niż Ci się wydaje.

Tu nie chodzi tylko o wybór partnera. A także o wybór: pracy, miejsca do życia, znajomych, hobby, filmu na wieczór a nawet wspomnianego pieprzonego batonika.

Zbyt duży wybór sprawia, że nic nas pozytywnie nie zaskakuje.

Sprawia, że nasze oczekiwania są absurdalnie wysokie. Oczekujemy ideału, a efekt - jest jaki jest. I nazywa się życiem.

Po przeżyciu takiego życia, w którym miało się miliony super wyborów, a w efekcie było średnio - będziesz miał pieprzone poczucie żalu.

Trudno nie mieć, skoro w Twojej głowie pojawiły się setki filmów z lepszego, alternatywnego i nigdy nie przeżytego życia.

W takim systemie nie możesz mieć poczucia, że dobrze wybrałeś - w zasadzie cokolwiek.

W takim systemie jesteś nieszczęśliwy.


Jak temu zaradzić - 3 kroki:

1. Obniż swoje wymagania. Doceniaj to, co masz.

Totalnie.

Nie oczekuj idealnego faceta, idealnego puddingu i idealnej pracy, wypłaty, znajomych itd. Doceń te rzeczy, które masz - nawet, gdy nie są idealne.

Bierz świat takim, jaki jest - bez korekty i oczekiwań. Chodź do kina, bez oczekiwań, co zobaczysz i jak się będziesz bawił. Zero rozczarowań - gwarantuję.



2. Uświadom sobie, że opcje, których nie wybrałeś, nie są po prostu realne.

Byłyby, gdybyś je wybrał, ale tego nie zrobiłeś.

Myślisz więc nie o alternatywach, ale o swoich wyobrażeniach alternatyw. Tak naprawdę nie wiesz, jakby było, gdybyś wybrał inaczej. I się nie dowiesz. Deal with it.



3. Uświadom sobie, że żyjesz w najlepszej z możliwych rzeczywistości.

Twój umysł dokonuje najlepszych wyborów spośród tych, które dostrzega - bazując najlepiej jak umie na doświadczeniu, które zdobył.

W związku z tym wybrałeś najlepsze opcje, jakie mogłeś w danej chwili, i jesteś w najlepszym położeniu, do jakiego mogłeś się realnie doprowadzić.

"Bo tutaj jest, jak jest."

Oczywiście to nie oznacza, że nie możesz już nic zmienić - Twoja przyszłość wciąż jest zagadką. Ale to, gdzie jesteś teraz - to po części zasługa Twoich najlepszych z dostrzeganych wyborów.


Naturalnie czekam na Wasze komentarze i pytania. Temat jest szalenie ciekawy i mocny, wiele tłumaczy i daje ostro do myślenia.

41 komentarzy:

  1. Wyobraź sobie, że żyjesz w najlepszej z możliwych rzeczywistości....
    Ale to niemożliwe, bo ja żyje w najgorszej :(
    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypisz to przekonanie na kartce "Żyję w najgorszej rzeczywistości".

      Zacznij spokojnie zadawać sobie pytania:

      1. Czy to jest prawda? Serio w najgorszej? Czy ta myśl jest oparta na faktach?
      2. Czy możesz być pewien na 100%, że żyjesz w najgorszej rzeczywistości i nie ma żadnej gorszej?
      3. Gdy wierzysz w tę myśl - jak się czujesz? Jak się zachowujesz? Jakie decyzje podejmujesz? Czy wiara w to przekonanie przynosi stres czy spokój do Twojego życia? Czy ta myśl sprzyja Twojemu zdrowiu? Szczęściu? Związkom? Czy ta myśl rozwiązuje jakieś problemy? Czy je tworzy?
      4. Kim byś był, gdybyś nie mógł uwierzyć w tę myśl? Jakbyś się czuł?

      Następnie odwróć tę myśl i sprawdź, czy któreś z odwróceń nie jest prawdziwe albo nawet bardziej prawdziwe, niż oryginalna myśl:

      - Żyję w najlepszej rzeczywistości - czy to możliwe? Jakie dowody mogą to potwierdzić?

      - Moje myślenie żyje w najgorszej rzeczywistości - czy to jest możliwe?

      Ten blog jest od kwestionowania swojego myślenia, wywracania go do góry nogami, Drogi Marcinie. Skorzystaj więc z tej opcji.

      Usuń
    2. Dlatego właśnie nie chodzę do psychologòw. Bo mnie takie zaklinanie rzeczywistości wcale nie poprawia humoru.
      Psycholog powie: chuj, że jesteś brzydki! Za to jesteś inteligentny i dobrze stawiacz przecinki. Mnie takie odwracanie kota ogonem jeszcze bardziej wkurwia.
      Poza tym, ja trochę.znam te metody i wiem, co usłyszę, więc po co mam tam iść, żeby usłyszeć: przestaw się na realne cele! Też mi rada. Bez jaj :(
      Marcin

      Usuń
    3. Szanowny Marcinie,

      To jest już któryś Twój komentarz utrzymany w tej samej tonacji - tonacji zmarnowania, zgnuśnienia i opuszczenia. Niestety, więcej się już nie pojawi, bo ten blog służy pomocy, rozwojowi, kwestionowaniu utartych przekonań i zmianie, a nie szukaniu pretekstów, by się nie zmieniać.

      Nie chcesz tej pomocy? To jej nie szukaj. Pragniesz potwierdzenia swojej wersji świata? Proszę bardzo: tak, żyjesz z najgorszej rzeczywistości. Lepiej?

      Jeśli jednak kiedyś dojrzejesz do zmiany - to wrócisz tu i znajdziesz odpowiednie narzędzia ku temu. Ale to tylko (i aż) wtedy, gdy zrozumiesz, że nie opłaca się już dłużej tkwić w swoim rozumowaniu świata.

      Kłaniam się i pozdrawiam.

      Usuń
    4. Dodam coś jeszcze.

      Patrzenie na świat przez pryzmat przekonania "żyję w najgorszej rzeczywistości" sprawia, że widzisz tylko najgorsze rzeczy - te, które potwierdzają Twój punkt patrzenia.

      Druga sprawa - najwyższy stopień przymiotnika (najgorsza) zakłada, że istnieją co najmniej 2 inne rzeczywistości (czyli w sumie minimum 3 - bo umiałeś wyłonić tę "najgorszą"). To absurd, bo jest tylko jedna rzeczywistość.

      Dla mnie takie przekonanie jest tylko informacją, że Twój umysł umie wymyślać alternatywne rzeczywistości - wszystkie rzekomo LEPSZE od tej, którą uważasz za prawdziwą. Nic więc dziwnego, że doszedłeś do wniosku, że żyjesz w tej najgorszej.

      De facto u tego typu osób, jak Marcin, chodzi o coś innego. O syndrom bycia ofiarą. Będzie o tym post.

      Usuń
    5. No to jestem ofiarą rzeczywistości :) Bo widzę wokòł siebie samych szczęśliwych ludzi, a sam tego szczęścia osiągnąć nie umiem. W każdym człowieku potrafię znaleźć jakieś pozytywne cechy, w sobie nie widzę żadnej. Wcale mi się nie podoba bycie ofiarą. Chętnie przestanę nią być. Ale ja sobie takiego stanu rzeczy nie wymyśliłem. Jestem ofiarą własnego losu i nie mogę napisać dokładnie dlaczego, bo mogłoby to ułatwić tu komuś zidentyfikowanie mnie. :) W każdym razie jest to rzecz nie do ukrycia ani zniwelowania i niestety jest powodem wszelkich moich porażek.

      Dlaczego nie ufam psychologom? Bo oni wyuczyli się retoryki i za jej pomocą udają, że chcą człowiekowi pomòc, podczas gdy lekceważą istotę jego problemu. Sorry, ale dokładnie tak uważam, może byłem u chujowego psychologa..
      Kwoli wyjaśnienia, nie jest tak, że całe życie jestem zgorzkniały 30 letnim starcem, ktòry bez przerwy się nad sobą użala i biadoli po kątach. Natomiast niestety sam nie jestem w stanie uczynić siebie lepszym, potrzebuje do tego kogoś i wcale nie psychologa :)

      Pozdro
      Marcin

      Usuń
    6. A ja nie jestem sierotką Marysią, ale o tym nie piszę. Pewnie dlatego, że nie jestem.

      Póki przesuwasz odpowiedzialność na los i inne rzeczy, na które nie masz wpływu, niczego nie zmienisz.

      Ci, którzy cokolwiek zmieniają, biorą odpowiedzialność na siebie i za siebie.

      To, jaki obraz siebie masz w głowie, nie jest realistyczne. Jest oparte na wybiórczych faktach i całym mnóstwie pominięć. Na wielkim uproszczeniu i ukrytym założeniu, że "jestem tym, co o sobie pomyślę".

      Dostałeś pytania, dostałeś wstęp do swojej Pracy nad sobą. To zaproszenie, które odrzuciłeś, bo wolisz - zamiast ćwiczyć nowe myślenie - powtarzać to, czego się o sobie wyuczyłeś. Jak wierszyk.

      "Wcale mi się nie podoba bycie ofiarą."

      Upewnij się, czy na pewno.

      Łączę pozdrowienia,
      D.

      Usuń
  2. Może wyda się, że w moim podejściu do związku jest coś nie tak... ponieważ mam partnera od ponad 5 lat. W tym czasie nie spotkaliśmy się z ŻADNYM innym gejem, nie mamy kont na portalach. Mamy znajomych hetero, sex? bardzo dobry, ale z przerwami, fajerwerki? tak, w sylwestra. Żyjemy w bardzo normalnym związku... jednak ustaliliśmy, że czas spędzony z innymi gejami ZAWSZE ma podtekst seksualny - znam siebie i swoją naturę, więc po prostu nie chce dwuznaczności... To działa :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marcin, wez sie za ksiazki, zyj tu i teraz, a nie w jakiejs wyimaginowanej wizji przyszlosci lub pod piętnem przeszlosci a szybko dostrzezesz ze tak musialo byc bo to po prostu najlepsze co dla Ciebie moglo byc. "Najgorsza rzeczywistosc" to tylko Twoj punkt widzenia, jesli Ci nie odpowiada to zmien go i zyj! // pozdrawiamRafi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za krzepiące słowa :)
      Chodź mi poczytaj! :P

      Usuń
  4. Ale czy na pewno my, geje, mamy aż tak duży wybór? Przecież jest nas podobno 10% z całego społeczeństwa :). Przykładowo: W LO wiedziałem tylko o jednym gościu, że jest gejem. Wiadomo, pewnie było ich więcej, ale i tak niewątpliwie było w nim około 500 osób hetero. Przychodząc do domu i odpalając fellow, byłem zadowolony, że można kogoś wybrać (po to jest tam ta fajna wyszukiwarka i bynajmniej szukałem tam faceta po wymiarach, tylko po tym, co on sobą prezentuje - opis) i jak dobrze trafiłem, to można było z kimś pogadać. A skoro nas gejów przerażają 24 tyś. profili, to co mają zrobić ci biedni heterycy, którzy mają ich kilkakrotnie więcej na swoich portalach, a na ulicach mija się masa kobiet i przystojnych, męskich facetów :D ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że ten wybòr wcale nie jest duży a my jeszcze dodatkowo go sobie ograniczany. Gdy się zdecydował em, by sobie jednak szukać chłopaka, to myślałem, że po prostu sobie kogoś znajdę i już:)
      A tu się okazuje, że trzeba spełnić milion pięćset kryteriòw i oczekiwań. Sorry, ale heterycy w stosunku do kobiet nie są tak wybredni, jak my wobec siebie :) Jest naprawdę problem znaleźć na tych portalach człowieka bez pustości we łbie, ktòry by jednocześnie nie był narcystycznie nastawiony do świata.

      Jak kogoś takiego znacie, to się nim podzielcie :)

      Marcin

      Usuń
    2. Jeżeli na portalu jest ok 20 tyś. profili, to - według mnie - jest to ogrrromny wybór, ale, tak jak zaznaczyłeś, utrudniamy go sobie. A inni nam :). Zresztą, każdy kto był na takim portalu wie jak to funkcjonuje.

      Co do wymagań. Ja to zwalam na internet. Inaczej poznaje się ludzi na żywo a inaczej w świecie wirtualnym. To jest horrendalna różnica. W internecie można kreować siebie tak, jakbyśmy chcieli być odbierani i wymagać Bóg wie czego. A na żywo wszystkie cechy i kłamstewka szybko wychodzą na światło dzienne. Dlatego tam, my geje, aż tak bardzo cudujemy.

      PS: Mnie osobiście te strony znudziły. Głównie ze względu na: albo zbyt przerysowane historyjki o nich samych, albo przez brak konkretnych profili. Także 3 rok mi leci samotnie (nie żebym nie próbował, albo musiałem sobie często odpuścić po paru spotkaniach) i teraz delektuje się spędzaniem czasu z samym sobą, rodziną, przyjaciółmi, a chłopaka mam nadzieję poznać w realu, a jak nie to trudno - umrę jako stary kawaler :D.

      PPS: Pamiętaj Marcinie, że życie z kimś w związku i szukanie tego kogoś nie może być celem w życiu, bo przysłania wiele innych wspaniałych rzeczy. Ja się opamiętałem w wieku 17 lat. Teraz mam 20 i jestem bardzo bardzo zadowolony.

      Pozdrawiam
      Adam :)

      Usuń
    3. Wiecie Panowie Szanowni, tu nie chodzi o to, że my mamy 24 tysiące profili, a heterycy mają 240 tysięcy. Wybór jest tak samo trudny w obu przypadkach, bo o ile mózg potrafi sobie łatwo zobrazować liczbę 10 ludzi, 20 ludzi, a nawet 100 ludzi - to przy 24 tysiącach ludzi włącza się abstrakcyjne myślenie. To jest już masa ludzi.

      Poza tym główną przeszkodą jest jednak nawet nie tyle liczba profili, ile to nie dające spokoju wrażenie, że "ten lepszy może tam być".

      Znajdujesz kolesia, jest spoko, może będziecie razem. Ale wciąż jest ta myśl - a co jak następny będzie lepszy? To jest problem. Kiedyś wyboru nie było, więc tak nie kusił. Dziś jest i kusi. I to bardzo.

      Usuń
    4. Może problemem nie jest samo założenie czemu myślimy czy gdzieś jest ten ideał, ale to czemu taka myśl pojawiła się nam w głowie? Czy jest sytuacja,powód sprawiający, że tak myślimy? Przecież jeżeli jest mi dobrze z facetem to w sumie znalazłem swój ideał prawda? Chyba trzeba samego siebie zapytać czy faktycznie mamy podstawy do założenia, iż gdzieś istnieje ktoś lepszy od naszego obecnego wyboru.

      Papillon

      Usuń
    5. Więc jeżeli chodzi o meritum tego tematu: Jeszcze NIGDY nie zdarzyło mi się pomyśleć, że może ten inny będzie lepszy :). Cóż, taki już jestem.

      Usuń
    6. Jakoś tak do końca nie chce mi się wierzyć w tę deklarację, ale niech Ci będzie :) Być może trafiłeś na ideał :)

      Usuń
    7. Naprawdę gejowi jest ciężko znaleźć dobrego partnera. Nie dość, że jest nas mniej to jeszcze znaleźć zrównoważonego i seksownego gościa jest ultra trudne. Może przynajmniej ja za bardzo wybrzydzam? Bardzo często się dziwię, jakich facetów biorą sobie kobiety. Większości nigdy bym nie wziął. Więc niech hetero-homofoby przestaną się bać, że jakiś gej się na nich rzuci. Bo często nie ma na co. Aczkolwiek do tej pory bardzo spodobało mi się czterech 100% heteryków. Może to oglądanie nagich modeli dodatkowo wystylizowanych wypaczyło mój gust? Dla mnie musi być szczupły, ale z rozwiniętym mięśniami, mieć bujne włosy, ale tylko na głowie, reszta ciała wydepilowana, oczywiście rzęsy i brwi zostawione. Wzrost akurat nieważny. No i ładny członek, rozmiar też nie ważny. Na jednym ze zdjęć na tym blogu jest penis któregoś z bliźniaków Ajay'ego lub Micky'ego. To jest coś. Uwielbiam ich.

      Ale nigdy bym nie miał serca zdradzić. Mi nawet jest czasami szkoda zmienić nawet na jeden raz sklep czy fryzjera gdy jestem przywiązany do starego.

      Usuń
  5. Temat porusza być może jeden z aspektów czemu w związkach czasem jest źle, choć osobiście wątpię by wybór uznać za główną przyczynę niepowodzeń.

    Gdzieś tam zawsze istnieją jakieś ograniczenia. Odległość,sytuacja ekonomiczna, czy moje osobiste preferencje co do wyglądu czy charakteru przesiewają ewentualnych kandydatów do związku lub innych relacji. Poza tym jak już to zauważono, co w takim razie z hetero?

    Być może po prostu nasz XXI wiek pozwala na bardziej jawną manifestację naszego pierwiastka chaosu? Czy ludzie się nie zmieniają? Pod względem wyglądu,charakteru i doświadczeń?Czy możemy być pewni,że zawsze będziemy z kimś razem? Być może czas zmienić reguły gry? Nasze wyobrażenie co do stabilizacji itp? Czy faktycznie bylibyśmy w pełni szczęśliwi mając małe wybory? Czy ludzkość kiedykolwiek była w pełni szczęśliwa?

    Niemniej temat ciekawy i poruszający różne wątki. Przyznam,że ciężko stworzyć odpowiedź mogącą wyjaśnić poszczególne zagadnienia.

    Papillon

    OdpowiedzUsuń
  6. Uprawiam one night standy od 10 lat co ma teraz poważne efekty uboczne. Przyzwyczaiłem się do latwego seksu i spełniłem większość fantazji. Mam już na liście z 200 partnerów z czego z nielicznymi uprawiałem seks wielokrotnie. Teraz widzę, że coraz częściej czegoś mi brakuje jednak wejście w związek przychodzi mi z większymi trudnościaminiż kiedykolwiek. Dochodzi do tego rządza mocniejszych doznać i problemy z osiągnięciem stanu podniecenia takiego jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abstynencja seksualna - jedyne rozwiązanie. Twój mózg odzwyczai się od wysokiego poziomu dopaminy, dzięki czemu znów zacznie Cię podniecać seks.

      Usuń
  7. W Anglii jest jeszcze większy wybór, jak się jest dobrym to można się jebać nawet kilka razy dziennie. Mnie to osobiście przrstało zabawiać, zwyczajnie mi się znudziło. Taki nowo poznany facet nie wie co lubisz, jakie są twoje ulubione miejsca na ciele, pozycje, gdzie odpowiednio złapać, to wszystko można wypracować będąc w związku, układzie ale którego nie chcemy stracić czy małżeństwie jeśli ktoś lubi bb. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodalbym do tego wszystkiego taka oto rzecz. Majac do wyboru 24 tys profili nigdy nie mamy pewnosci ze ktos zainteresuje sie naszym. Stad biora sie ciagle poszukiwania i totalna samotnosc. Wtedy rodzi sie frustracja, imprezy, seks bez uczuc i tak w kolko. Ja jestem w zwiazku ktorego zawsze potrzebowalem. Moj mezczyzna jest ode mnie sporo starszy ale mam na to metode. Jak chce poszalec po prosty eyjezdzam na pare dni. On nie ma z tym problemu. Jesli czuje ze chce jeszcze poszalec moge nawet jak ma byc to seks . To jego kocham a nie chcemy oboje by rodzila sie frustracja wynikajaca z braku zaspokojenia ktorejs z biologicznych sfer kazdego czlowieka. Zwiazek otwarty to za duzo powiedziane ale staramy sie rozumiec potrzeby bycia gejem.
    Lukas

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć. Zakochałem się już jakiś czas temu i dość dobrze poznałem tego kogoś. Sporo rozmów. Mam takie głębokie przekonanie, że to jest ten właściwy. Oczywiście nikt nie może wiedzieć co będzie później. Jednak myśl, że może ktoś inny byłby lepszy jakoś mnie nie prześladuje.
    Taka myśl pojawia się chyba po prostu wtedy, gdy kogoś nie kochasz.

    Problemem jest chyba nie tyle liczba gejów co zapośredniczenie kontaktu. Profil to nie rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakochałeś się. Nie liczysz się. Nie jesteś poczytalny :)

      Usuń
    2. Ale tu chodzi raczej o poczucie, że spotkało się tą właściwą osobę. Wtedy bardzo wiele czynników wchodzi w grę. Lubisz przebywać z tym kimś i jesteś utwierdzony w tym od dłuższego czasu. Pasujecie do siebie na wielu poziomach. To się chyba rzadko zdarza. I podejrzewam, że wiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Że tak naprawdę wybór nie jest duży. Niepoczytalność zarezerwowałbym raczej do stanu zauroczenia, w którym główną rolę grają hormony, fizyczność, powierzchowność.

      Usuń
  10. Przekleństwem naszych czasów jest worost nieograniczony wybór - od towarów w sklepie po postawy moralne i życiowe filozofie. Codziennie aż do usranej śmierci musimy podejmować decyzje i dokonywać niezliczonych wyborów. Jest to szczególnie trudne i męczące, gdy jesteśmy maksymalistami i perfekcjonistami. Im jestem straszy, tym bardziej tęsknię do sklepów z mojego dzieciństwa, gdzie można było wybierać między octem a herbatą.
    Nic tak nie oddaliło homoseksualistów od siebie i nie pogłębilo ich samotności, jak - o, paradoksie! - Internet, który z założenia miał zbliżać ludzi. Gdy po raz pierwszy wszedłem do sieci, pomyślałem: "Oto koniec mojej samotności". Po roku wirtualnej aktywności wiedziałem już, że nigdy nie byłem bardziej osamotniony. Niemal wszystkich, którzy zagoscili w moim życiu na dłużej, poznałem w Epoce Papierowych Listów. Żadna, choćby najbardziej obiecująca korespondencja mailowa, nie prowadzi do spotkania face to face, ponieważ homoseksualiści traktują Internet jak sklep z przyjaciółmi, w którym można przebierać i grymasic. Krótko mówiąc, świadomość istnienia wielu opcji demoralizuje, zwłaszcza jednostki niedojrzałe. Oto prosta i niezawodna recepta na udany związek i miłość aż po grób: Weź dwóch zazartych wrogów i umieść ich na bezludnej wyspie. Czas i brak wyboru uczyni z nich przyjaciół na śmierć i życie. Wniosek? Czasem dobrze jest być skazanym na kogoś, czyli... nie mieć wyboru.
    narcyzpierwszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszkę demonizujesz, ale rozumiem, co masz na myśli.

      Jedyne, czego nie lubię, to taki pobrzmiewający w tle komentarza zgnuśniały i przemądrzały ton "ja wiele przeżyłem, ja się znam".

      Mówisz z emocjonalnej pozycji, która uniemożliwi Ci jakiekolwiek przemyślenie tematu. Żeby nie było, że Cię nie ostrzegałem.

      Demonizujesz, bo nie jest to prawdą, że "Żadna, choćby najbardziej obiecująca korespondencja mailowa, nie prowadzi do spotkania face to face".

      Owszem, nie jest łatwo spotkać kogoś live. Ale ja 90% moich najlepszych znajomych gejów spotkałem przez Internet. Być może nie chcą się spotykać z Tobą - ale nie wiem, z jakiego powodu. Sam musisz odnaleźć przyczynę.

      "homoseksualiści traktują Internet jak sklep z przyjaciółmi"

      Nie wszyscy.

      "Krótko mówiąc, świadomość istnienia wielu opcji demoralizuje"

      Męczy, wprawia w zakłopotanie, jest przyczyną żalu - to co opisałem w poście. Ale w jaki sposób demoralizuje?

      Zmień se Dobry Człowieku pseudonim, bo piszesz przez jego filtr i to Ci utrudni komunikację z ludźmi.

      Usuń
  11. Witam wszystkich,
    nie sądziłem, że będę powiązany z tym tematem, ponieważ zdawałoby się, że jestem w szczęśliwym związku, który trwa już 4 lata. Przez ten cały okres, byłem w siódmym niebie i z relacji mojego partnera wnioskuję, że On też. Przez cały czas naszego bycia razem, nigdy nie mieliśmy spięcia- wiem niebywałe to jest. Nieustanne powtarzanie "kocham Cię", "nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie". Te zapewnienia i to jak nam było dobrze , sprawiło, że pokasowałem wszystkie moje konta na portalach gejowskich, wydawało mi się to naturalne i nie wahałem się ani chwili. Taki jeden z pierwszych zawodów jaki dostałem to moment gdy usłyszałem dźwięk wiadomości z portali gejowskich. Ale stwierdziłem, że nie będę Go ograniczał, i że to powinna być Jego decyzja, by usunąć konto- może i źle postąpiłem, nie wiem. Nie tak dawno, robiłem Mu z telefonem bo nie umiał sobie poradzić z ustawieniami, w między czasie przychodzi do Niego wiadomość, przyszła otwarta więc mimo chodem rzuciłem okiem. Z niej wynikało, że mnie zdradza... . Jeszcze nie wiem jak postąpić, jak to wyjaśnić , ciągle się łudzę, że jestem wyrwany z kontekstu, i że się grubo mylę.

    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykra sprawa. Przypomina mi się cytat jednego z psychologów. "Ludzie nie zdradzają się, bo mają za dużo wolności. Ale dlatego, że czegoś im brakuje w ich relacji." Może to byłby dobry punkt rozpoczęcia rozmowy.

      Usuń
  12. Ha! Wiem, że trzeba porozmawiać, jednak lęk przed usłyszeniem najgorszego mnie na tyle paraliżuje, że nie wiem czy wezmę się na odwagę. Wydawało mi się, że jesteśmy szczerzy wobec siebie, i że mamy wszystko wyjaśniane. Widocznie się myliłem. Może lęk wynika z faktu, że szczerze kocham?? Z innej strony patrząc jak mogę być fair wobec siebie i nie rozwiać moich wątpliwości zanim kolejny raz wpadniemy w swoje objęcia? Tak miłość jest dziwna, i w znaczny sposób nas upośledza!


    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po stresie związanym z rozmową - na pewno poczujesz się lepiej w tym sensie, że będziesz wiedział, na czym stoisz. Ja myślę, że - skoro nie odszedł i Ty nie odszedłeś - to wciąż jest szansa na pozytywne rozwiązanie sprawy.

      Usuń
  13. Dzięki bardzo DreamWalkerze!
    Masz w zupełności rację. I też o tym wiem. Muszę poszukać w sobie na to siłę... Pozdrawiam i fajnie, że jesteś ;).

    G.

    OdpowiedzUsuń
  14. A jak Waszym zdaniem wygląda taka sytuacja:

    jesteś ze swoim partnerem 5 lat i orientujesz się, że On ma konto na fellow i grindr. Czy to może zagrażać związkowi? A może potraktowalibyście to jako zdradę?


    Alek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam tragedii nie robię i nie lubię zatracać się w domysłach. Zapytałbym, czy czegoś mu brakuje w związku. Bo co więcej robić? Jak będzie chciał, to Cię zdradzi. Jak nie będzie chciał - to nie zdradzi. Bez względu na to, czy ma konta, czy nie.

      Usuń
  15. Kolejny ciekawy post. I serio prawdę piszesz do tego ciekawie. To tak jakbyś przekuł moje dylematy i przemyślenia na papier. Choc ja nadal szukam tej jedynej osoby, niby mam kontakt z fajnym chłopakiem, spoko się dogadujemy , nie ma ciśnienia by cos przyspieszac, jedt tak chyba nornalnie. Tylko jest jedno ale... Mieszka okolo 300km ode mnie, i jeszcze się nie poznaliśmy na żywo, to tez jest wiesz... Bo pisać można wszystko. . Czy to ma sens? Fajna relacja ,nikt niczego nie deklaruje na wyrost , tylko ta odległość. Od razu wyobrażam sobie ze tu na miejscu blizej mnie jest na pewno ktoś taki fajny i normalnie myslacy jak ten chłopak. Tyle ze jakoś go nie poznałem wcześniej. To tylko takie wiesz... Szukanie innych rzeczywistości. Hehe. Doradzisz cos?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :)

      Niestety tutaj nie ma łatwej porady, co robić. Poznajcie się najpierw na żywo, nim zaczniesz z nim brać ślub :) A potem zadecydujesz :)

      Usuń
    2. Haha... Dzięki, i to wlasnie jest to co piszesz... Żyj w teraźniejszości bo tylko ona istnieje. Musze się bardziej skupić na tym.

      Usuń
  16. Tak. Tak stworzyłem związek, który trwa 25 lat.

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca