Męski Anal - jak przygotować się do seksu analnego w roli pasywnej

Skondensowany i praktyczny mini przewodnik dla początkujących, którzy chcą dawać dupy bezpiecznie, zdrowo i przyjemnie.

czwartek, 12 listopada 2009

Niewolnicy własnych historii, łączcie się!

- Nie lubię, gdy ktoś mnie wypytuje, z kim chodzę do kina. To koniec naszej znajomości - powiedział Zenek przez telefon. Odłożył słuchawkę i uśmiechnął się. Chwilowa ulga. Własnie odesłał fantoma, myśli, że pozbył się problemu. On mnie będzie kontrolował! - oburzał się w myślach na faceta, z którym właśnie zakończył kontakty. Zenek nie może sobie pozwolić na to, co spotkało go w poprzednim związku, w którym jego partner cały czas go szpiegował, śledził niczym maniak, wypytywał o tysiące szczegółów. Teraz Zenek chce być wolny. Zenek nie ma zielonego pojęcia, że im bardziej chce, tym mniej jest wolny...

- Idąc z Tobą do łóżka, nawet nie zakładałem, że kiedykolwiek mielibyśmy być razem. Myślałem o Tobie jak o kumplu - oznajmił Klemens chłopakowi, który siedział przed nim i płakał. Przed chwilą, nim poleciały pierwsze łzy, zdołał wykrztusić z siebie 2 magiczne słowa. Klemens jednak się ich... wystraszył. Boi się, że ktoś go wciągnie w swoje ramiona wbrew jego woli. Kiedyś był z facetem, który chciał go zamknąć z złotej klatce. Dziś nie może sobie pozwolić, by znów go to spotkało. Dziś musi bronić się przed "Kocham Cię". Bronić przed miłością.

- Chcę być sam, tylko sam, rozumiesz! - w ataku gniewu i przez łzy wykrzyczał Alfred. - Chcę być sam do końca życia! - warczał. Alfred kiedyś był kochanym, pełnym życzliwości i serdeczności człowiekiem. Jednak każdy kolejny związek sprawiał, że było z nim coraz gorzej. W końcu coś w nim umarło. Zwątpił. Poszedł do darkroomu. Uprawiał z kimś seks, nie wie nawet z kim dokładnie. Potem wciągnęło go to niczym lotne piaski...

Raz na jakiś czas spotykałem ludzi, których pojąć nie mogłem. Utrzymywali oni, że nie chcą związków na stałe, że im wystarczy przelotny seks z kimkolwiek, że chcą być wolni etc. Seksoholicy, nieraz delikatni, ale zawsze dzicy w środku. Niepojęci.

Skąd się tacy biorą?

Jako dzieci naturalnie przecież i bez lęku brniemy w związki emocjonalne i pragniemy je instynktownie podtrzymywać. Taka jest natura człowieka jako istoty społecznej. Naukowcy z Instytutu Matematyki Serca udowodnili, że pole elektromagnetyczne generowane przez serce jest 5000 razy silniejsze, niż pole generowane przez mózg. A serce odpowiada za tworzenie związków z ludźmi. Niech Ci to da do myślenia.

Co więc dzieje się z ludźmi, którzy - jak twierdzą - nie chcą związków na stałe? Których interesuje tylko seks - jak sądzą...?

Od jakiegoś czasu przyglądałem się im z bliska i z oddali i szukałem wspólnego mianownika dla wszystkich tych osób. I wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że chyba znalazłem.

Wszystkie osoby, które spotkałem i które charakteryzowały się awersją do związków erotyczno-romantycznych, miały naprawdę megalipną historię związaną z... poprzednimi związkami.

Przypadek 1: Wielka miłość trwająca wiele lat. Zdrada. Ból. Rozstanie. W zdradzonym partnerze rosną 2 osobowości - ta, która nadal kocha i ta, która nienawidzi. Wewnętrzny konflikt jest miażdżący - bo jak można do kogoś mieć pociąg i jednocześnie odrazę...? By stłumić stres związany z tym dysonansem, zaczyna się... seks, alkohol, niekończące się imprezy. Zaliczanie kolejnych kolesi. I nieustanne myśli o exie. Trzeba sobie udowodnić raz jeszcze swoją atrakcyjność. Trzeba kusić, wyjebać w dupę i porzucić - niech inni też wiedzą, jak to jest.

Przypadek 2: Zauroczenie zmienia się w koszmar. Kłócą się o byle co. Niezgodność charakterów? Hm... cokolwiek to jest. Podbijają sobie oczy, łamią na sobie kije od miotły, zamykają sobie drzwi do domu. Patologia pełną gębą - powiedziałby niezależny obserwator. Oboje mają kogoś na boku. Zrobili sobie z życia koszmar, za który rachunek będą płacić jeszcze długo po rozstaniu. Ich neurony przyzwyczajając się, mieszkają skutecznie uczucie zauroczenia ze stresem i lękiem, co tworzy stałe połączenia nerwowe na przyszłość. Jak myślisz, jak będą się czuli, gdy poznają w przyszłości kogoś innego, kto wpadnie im w oko...?

Przypadek 3: Jego apetyt seksualny był większy, niż jego partnera. Wydawał mu się flegmatyczny, uśpiony. A on potrzebował - jak sądził - dzikiego, ostrego seksu. Jego frustracja rosła, a im bardziej naciskał - tym jego ukochany bardziej się zamykał. Seks stał się przyczyną stresu do ich obojga. Coś, co może być tak piękne, zostało zniszczone przez postawy roszczeniowe i stawiane sobie warunków. W końcu padło: albo będziesz robił w łóżku to, co chcę, albo odejdę. I musiał odejść, bo nikt nie może sprostać takim sutenerskim żądaniom. Poszukał sobie kogoś na seks. Potem kolejnego. Ale serce wciąż tęskniło za jego eksem. Chciał wrócić, ale było już za późno - on nie chciał o tym słyszeć. W swoich własnych oczach stał się ostatnią kurwą. Stracił do siebie szacunek tak bardzo, że nie mógł spojrzeć w lustro. Znienawidził swojego exa - bo to przecież była jego wina. Mógł się bardziej starać w łóżku, prawda?

Przypadek 4: Poznał go przez internet i zakochał się. Jego fascynacja była tak wielka, że praktycznie uzależnił się od swojego wybranka po kilku spotkaniach. Szczęśliwie jego facet też wyznał mu miłość. I zaczęła się frajda - wspólne kolacje, spacery, kina. Było jedno "ale - on nie chciał seksu. Mówił, że musi poczekać. Że nie jest jeszcze gotowy. Okej - każdy ma swoją dynamikę - myślał. On nie był jeszcze gotowy, gdy minął miesiąc. I drugi. I trzeci. Pół roku... Wciąż nie był gotowy. Wciąż odwlekał. Będziemy się kochać już niedługo, obiecuję - mówił. Półtora roku później był już wrakiem psychicznym. Wciąż czekał. I czeka do dziś...

To wszystko prawdziwe historie. Historie bardzo trudne, ciężkie. Psychologiczne katastrofy w Czernobylu. Ci, którzy brali w nich udział, mają ciężki bagaż doświadczeń w głowie - który zabiera im radość życia, który każdego dnia - zupełnie podświadomie - dobija ich zdrowie, samopoczucie i dziecięcą niewinność.

Ludzie Ci na słowo "związek" reagują stresem. Nie wystraszysz ich obrzucając ich inwektywami, nie wystraszysz ich grożąc im, bijąc ich - oni to dobrze znają, oswoili się z takim traktowaniem.

Wystraszysz ich słowami "Kocham Cię."

Nie wiem, który to już raz stykam się z podobną personą - niby chojrak, seksu się nie boi, niby niezależny, niby wolny emocjonalnie. Ale niech wspomni o swoim ex... I zmienia się w zahukanego, wystraszonego dzieciaczka. Zaczyna bać się wszystkiego, nie chce o tym rozmawiać a gdy naciskasz - wybucha złością i opierdala Cię - nawet nie wiesz, za co dokładnie. Albo płacze godzinami, opowiadając o tym, co było...

Oni nie reagują na to, co dzieje się tu i teraz. Oni reagują na swoją przeszłość, na swoje wspomnienia.

I smutno mi się robi, bo wiem, że oni cierpią katusze.

Widzę Pana X, który wiem, że coś chciałby ze mną coś więcej na którymś poziomie, ale nie może. Nie może się zakochać, nie umie wykrzesać z siebie nawet odrobiny czułości. Ucieka. Broni się przed własnymi halucynacjami, choć ja właściwie nic specjalnego nie zrobiłem.

Widzę Pana Y, który tkwi w toksycznym związku i nie może się z niego wydostać. Dzień w dzień cierpi, dobijając się swoimi - jakże prawdziwymi dla niego - zupełnie fałszywymi myślami. I wiem, że buduje teraz historię, którą będzie musiał potem wywalić ze swojej głowy, jeśli kiedykolwiek jeszcze będzie chciał być szczęśliwy.

Każdy z nas ma takie historie w swoich wspomnieniach. Każdy z nas zakochiwał się i cierpiał. Każdy z nas jakoś sobie z tym poradził. Jedni umieli spojrzeć na to z innej strony, bo wiedzieli, że najgorsze doświadczenie to zarazem największa lekcja życia. Inni nie umieli na to spojrzeć z tej perspektywy i teraz żyją w wiecznym konflikcie wewnętrznym - myślą, że chcą seksu, tak naprawdę chcą czułości i tak naprawdę boją się jej. Boją się zobowiązań.

Na myśl o poprzednich związkach popadają w impas - mętlik w głowie dobija ich a jedynym sposobem wytłumienia go są używki. Znasz na pewno dziesiątki erotomanów gawędziarzy. Znasz wiecznych masturbatorów. Znasz gości, którzy nie potrafią rozstać się z piwem. Albo takich, dla których każda okazja, by się totalnie zachlać, jest dobra. Znasz gości, którzy kompulsywnie trzymają się swoich nałogów - fajek, komputera, słodyczy, imprez. Kurwa, myślisz, że skąd się to bierze? To ich mechanizmy kompensacyjne, mające na celu wyjebanie stresu.

Stresu, który jest spowodowany historiami, w które wierzą.

Czy to, co przytoczyłem, jest już dla Ciebie wystarczającym powodem, aby zacząć pracować nad sobą i swoimi osobistymi historiami? Czy może potrzebujesz więcej chujowych przykładów?

Ludzie obarczeni chujowymi historiami nigdy nie stworzą dobrego związku. NIGDY! Pojmij to. Osobą, od której zaczniesz, jesteś Ty sam. Nie ma innej drogi. W przeciwnym wypadku wpadniesz w pułapkę obsesyjnych prób zmieniania swojego partnera.

Pomyśl - jeśli chcesz zmienić swojego partnera, to nie chcesz być z nim! Chcesz być z kimś innym! To logiczne i wiem, że to rozumiesz.

Miałeś w życiu jakieś związki, możne nawet masz nadal. To, w co wierzysz, to jakie masz opinie na ich temat - będzie Twoim przeznaczeniem.

Unikam facetów, którzy bluzgają na swoich exów. Wiem, że będę kolejnym, jeśli tylko odważę się spróbować czegoś więcej w ich kierunku. Nieraz startowałem o rękę takich gości i nieraz zostałem "kolejnym skurwysynem" - zupełnie bez wysiłku!

To ja zjebałem sprawę? Czy historia, w którą wierzą, jest ich smutnym przeznaczeniem...?

Kiedyś miałem historię, że nikt mnie nie kocha. Nawet, jeśli ktoś mówił, że mnie kocha, nie wierzyłem! Ciągle domagałem się dowodów. Kto mógł to znieść? Kto??? Nikt! Zostałem sam! I faktycznie - nikt mnie nie kochał. Potwierdziłem swoją wersję rzeczywistości - zrobiłem wiele, żeby mnie nikt nie kochał. Dopiero, gdy zakwestionowałem to przekonanie, pojawiły się osoby z sercem na ręce. Osoby, które wiem, że mnie kochają i które kocham i ja.

W kolejnym poście przedstawię Ci skuteczny i prosty sposób rozwalana swoich lipnych historii - w wersji ulepszonej. Stawką w tej grze jest Twoje szczęście, a więc... możesz to olać, prawda? Kto by się Tobą przejmował, w końcu to tylko Twoje życie... No chyba, że jednak Ci zależy na szczęściu. Wtedy bierz do ręki ołówek i kartkę i jedziesz.

Zanim jednak rzucisz się w wir osobistych zmian, wyjdź z boxa pt. "nie mam lipnych historii, nic mi nie trzeba, jest mi dobrze tak, jak jest..." Czy to prawda? Czy Twoje życie jest dokładnie takie, o jakim marzysz? Czy możesz być pewien, że w zakamarkach Twojego umysłu nie kryje się żadna myśl, która jebie Twoje szczęście?

Wcześniej mnie wielbłąd zgwałci, wcześniej poliżę własny łokieć, niż Ci uwierzę.

Znam kogoś, kto utrzymuje, że jest bardzo, bardzo szczęśliwy i niczego nie musi już w sobie zmieniać. Fajna historia, ale nie jest prawdziwa. Nieraz rozmawialiśmy i w trakcie wychodziły jego lipne historyjki, którymi psuł sobie nastrój. On ich jednak nie dostrzegał! Myślał, że to nie jego historie, lecz czyjeś. Lol.

Włącz filtr pt. "Jakie zjebane historie pierdolą moje szczęście?" i znajduj je a następnie wywalaj za pomocą pytań z The Work, które niebawem wlepię tutaj wraz z obszernym komentarzem. Pytania te - genialne w swojej prostocie - odkryją przed Tobą nowe, fascynujące krainy możliwości, dając Ci dostęp do strumienia cudownych zasobów psychicznych. Tam, gdzie kiedyś było cierpienie, w przeciągu 15 minut może zaświecić słońce - jeśli tylko rozwiejesz ciemne chmury.

W następnym poście będziesz miał prawdziwą ucztę - poznasz totalnie prostą i arcyskuteczną metodę wyzwalania się z psychologicznego cierpienia. Nie ma znaczenia, co to za cierpienie, skąd się bierze i jak silne jest - ta metoda to prawdziwa energetyka nuklearna zmian osobistych.

Do napisania!

4 komentarze:

  1. Ten wpis mi się bardzo podoba. Cholernie bardzo!
    Świetnie wykazane dysonanse, doskonałe przykłady!
    Ty łechtasz wyobraźnię pobudzając ją i dając dosłownie każdy wariant na tacy. Smutne jest to, że nawet ja wybrałem coś dla siebie.
    Nieco pompatyczny styl, ale daje do myślenia.
    Zabrakło mi jednak nacisku na rozwiązanie... Połóż proszę na to nacisk w kolejnych postach. Mam nadzieję, że przeczytam wszystkie, bo zapowiada się kurewsko dobra lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny post daje całe góry rozwiązań.

    http://gay-relations.blogspot.com/2009/11/prawdopodobnie-najlepszy-sposob-na.html

    OdpowiedzUsuń
  3. OK, dzięki. Długi, więc przeczytam w nieco wolniejszej chwili. Licz się także z tym, że mogę się nie zgodzić z pewnymi kwestiami, co już Ci zademonstrowałem wcześniej. (Celowo używam słowa "zademonstrowałem").

    OdpowiedzUsuń
  4. A to, że się nie możesz zgodzić z pewnymi kwestiami, to oczywiście moja sprawa, bo...?

    OdpowiedzUsuń

KOMENTARZE SĄ ŚCIŚLE MODEROWANE. Obowiązują proste zasady: bądź miły, pomocny i konstruktywny. Rozmawiaj na temat. ZERO homofobii, hejtu, ogłoszeń towarzyskich i fejk newsów. Akceptujesz REGULAMIN :*

TOP 10 miesiąca