Pierwsze dni moich studiów były dla mnie bardzo nieciekawe. Minął może tydzień od kiedy zostawił mnie mój pierwszy chłopak. Zrobił dobrze (do tego wrócimy). Ale ja wtedy nie czułem się dobrze.
Lekarz przepisał mi antydepresanty, które sprawiły, że nie schodziłem z ubikacji (taki gratis od mojej choroby). Do tego miałem zawroty głowy i byłem senny jak mops na walerianie. I w takim oto (przepraszam za mimowolny rym) stanie przywitałem studia.
Szybko okazało się, że nie poczuję tam wielkiej ulgi psychicznej...
Dziś już wiem, że nowe otoczenie, nowi ludzie i nowe środowisko powodują w człowieku wzrost poziomu dopaminy. A to z kolei potęguje szansę, że człowiek się zakocha.
I cóż. Tak też się stało.
To było durne i młodzieńcze. Wyłowiłem go z tłumu innych. Był mega przystojny i sympatyczny. Niezwykle szarmancki - przepuszczał dziewczyny przez drzwi, kłaniał się profesorom - i życzliwy. Była od niego pozytywna aura.
Miał na imię Patryk.
Pamiętam dobrze ten moment, gdy podszedł od mnie przed zajęciami. I spytał, czy ja to ja, bo coś o mnie słyszał. I chciał mnie poznać. Nogi się pode mną ugięły, ale nie upadłem - ponieważ zacząłem unosić się kilka centymetrów nad podłogą.
Studia były dla mnie pewnym rozczarowaniem. Ale możliwość spotkania i pogadania z Patrykiem sprawiała, że miałem siłę i ochotę wstawać rano z łóżka i lecieć na nudne zajęcia. Odstawiłem antydepresanty i wróciłem do życia.
I jeb o ścianę.
Jednak szybko owe życie zweryfikowało moje nadzieje.
- Cześć, jestem Edyta - przedstawiła się blondynka.
Tak, to była dziewczyna Partyka.
Od tamtej pory niebo robiło się ciemnoszare szybciej i bardziej dołująco. Miałem niezwykłe "szczęście" spotykać ich na każdym kroku - w sklepach, na ulicach i kawiarniach - gdzie siedzieli, pijąc kawkę i patrząc sobie romantycznie w oczy.
Jednak coś nie dawało mi spokoju.
Patryk był dla mnie miły. To tego stopnia, że wydawało mi się to podejrzane.
Pytał, czemu jestem smutny. Wyciągał mnie do knajpy, żebym się wyluzował. Przychodził do mnie do domu i... pozwalał masować swoje plecy. Nasza znajomość stała się bardzo bliska. A o swojej dziewczynie nie mówił zbyt wiele. Pojawiała się niechcący w kontekście SMSów. I tyle.
Wyznanie miłości
Pamiętam ten wieczór bardzo dobrze. Spotkałem się z nim na rynku. Zaczął padać pierwszy śnieg a łagodny wiatr przywiał skojarzenia ze świętami.
Wyszliśmy z knajpy. Zagadałem do niego, że ktoś na naszym roku zakochał się w nim po uszy.
Zrobił wielkie oczy. Spytał, kto.
I wtem dostał SMSa. Ode mnie.
"Ja."
Zmieszał się. Uśmiechnął. A potem znów zmieszał. Przyznał, że to... miłe.
Po czym musiał wsiąść do autobusu. I odjechać. Zostawiając mnie tam - w mroku kiełkującej zimy. Może nie tak to sobie wyobrażałem. Ale za to nie wyobrażałem sobie, że miałbym my tego nie powiedzieć.
Chciałem, by się z tym skonfrontował. By wiedział. Tylko tyle. Żebym nie musiał potem żyć życiem, w którym zarzucałbym sobie, że mu nie powiedziałem. Z rojem myśli "A co by było, gdyby..."
Powiedziałem. I byłem z siebie dumny. A teraz... niech się dzieje, co się chce.
Co się zmieniło
Staliśmy się... najlepszymi przyjaciółmi.
Codziennie chodziliśmy gdzieś na piwo, do knajpy i na spacery. Był dla mnie miły i serdeczny. Mieliśmy swoje przywitanie (pożyczone od kabaretu Ani Mru Mru) a Edyta... zeszła na ósmy plan. Była, przewijała się, po czym znikała. Tematu nie było.
Wstąpiły we mnie nowe nadzieje - że coś się zmieni. Że coś się przełamie. Że może... może go pocałuję?
Jednak stan rzeczy - pomimo, że świetny - frustrował mnie na dłuższą metę swoją niezmiennością. Nasze stosunki były świetne, ale nie szły do przodu. Patryk miał pewną granicę, której konsekwentnie pilnował.
I tak nastała wiosna. Gdy powiedziałem mu, że będę szukał kogoś dla siebie. Kogoś innego.
Przyjął to do wiadomości z pewną powierzchowną obojętnością.
Parę dni po tym zapytał mnie... co to jest biseksualizm.
Odpowiedziałem mu.
Po czym temat zniknął. Na zawsze.
Ale...
Minęły miesiące. Lata. Żyliśmy swoimi życiami. Ja miałem chłopaków, on dziewczyny. Z Edytą się rozstał, bo była nie do zniesienia. Potem była kolejna dziewczyna, ale też nie wyszło...
Ale dziś... Nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Mieszka parę ulic ode mnie i czasem wyskakujemy na piwo. Dzwonimy do siebie, odwiedzamy się. On czasem pożycza ode mnie książki. Jest sam, ale - jak twierdzi - szczęśliwy.
***
Po co Wam o tym opowiadam?
Chciałem Wam powiedzieć jedno - że czasem zakochanie nie wychodzi. Ale czasem też rzeczywistość okazuje się bardziej życzliwa, niż myślimy.
I z nieszczęśliwego zakochania rodzą się czasem rzeczy tak piękne, jak przyjaźń.
PS To na górze to nasze zdjęcie ze spaceru. Sprzed wielu lat. Ja przytulam się do niego, a on, siedząc na barierce mostku, przyjacielsko daje mi pięścią w twarz :)
Miód na moje zakochane i smutne serce... Pisz, pisz, pisz!!! Bo trafiasz doskonale w tematy :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLove :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za wzmiankę o dopaminie, własnie jestem w okresie zmian, poznawania nowych ludzi, nowych sytuacji i właśnie mam dziwne stany psychiczne, które już kiedyś miewałem w podobnej sytuacji kilka lat temu, a których nie potrafiłem wyjaśnić. :)
OdpowiedzUsuńTak jakbym miał ochotę się zakochać i mógłbym zadurzyć się w każdym fajniejszym facecie na horyzoncie.
Nie sądziłem nigdy, że hormony rzeczywiście wpływają na różne odczucia, emocje. W mojej świadomosci łączyły się głównie z biologicznymi czynnościami organizmu. ;)
Dzięki,
M.A.
O tej dopaminie krąży nawet wśród neurobiologów taka anegdotka.
UsuńStudent neurologii usłyszał, że dopamina sprzyja zakochaniu się i wydziela w nowych dla mózgu sytuacjach. Zaprosił więc koleżankę z roku, która bardzo mu się podobała, na przejażdżkę dorożką - taką starodawną, z końmi i dorożkarzem. Nie pomylił się - dla dziewczyny rzeczywiście była to nowość. Nawet, gdy wysiadała, nie kryła swojego entuzjazmu. I wtedy powiedziała:
- Było cudownie! A ten dorożkarz... jaki przystojny :)
Eh...Ja się dwa razy zakochałem w gimnazjum i raz straszliwie w liceum. A teraz jestem na pierwszym roku studiów i chyba szykuje się kolejna miłość. Niestety zawsze zakochiwałem się w "złych chłopakach “ którzy z wyglądu byli super, ale już nie z charakteru. Wszyscy są homofobami i w ogóle mają inny temperament.
OdpowiedzUsuńIle Ty Dreamwalker masz lat? Sądzę, że mniej niż 40. Ale ten zamazany człowiek z tego waszego zdjęcia wygląda jakoś staro. A ten fragment buźki przy Twoich komentarzach to Twój?
Najpewniej jesteś "narkomanem miłości" - kimś uzależnionym od zakochiwania się. Pewnie będzie o tym post tutaj. Pocieszam - da się z tego wyjść.
UsuńLat mam tyle, ile mam, ale mniej niż 40. Może i wygląda staro - ale to pewnie efekt rozmazania, które - z przyczyn chyba oczywistych - musiało się tu znaleźć.
Ten fragment buźki przy komentarzach to Brad Pitt leżący z moim łóżku podczas niedzielnego śniadania :)
"Narkoman miłości"? Rozwiń ten wątek, proszę.
UsuńMam 27 lat i jestem po raz ósmy chyba już zakochany. Za każdym razem ten sam czuję tak samo. Czasem to innych odstrasza, że tak szybko mi to przychodzi...
A wracając do samego wpisu: mimo, że miałem wiele razy łamane serce, to z prawie wszystkimi tymi osobami mam dziś serdeczne relacje - z nich rekrutują się moi najlepsi przyjaciele ;).
http://theawkwardyeti.com/wp-content/uploads/2015/08/0802_BatHeartRises.png
A.
Za zakochanie odpowiada chemia w naszej głowie. Od narkotyków różni się tylko tym, że nie potrzebujesz zewnętrznego dilera - sam nim jesteś, bo sam produkujesz swoją chemię.
UsuńCóż - jak w przypadku odwyku. Powstrzymać się. Poszukaj na blogu posta o tym, jak się nie zakochiwać :)
Oj mogę tylko potwierdzić, że nowe otoczenie i ludzie sprzyjają takiemu zakochiwaniu się. Zacząłem teraz studia i mieszkam z bardzo fajnym (i przystojnym jednocześnie) gościem i mam dziwną chęć przytulenia się do niego, tak po prostu.
OdpowiedzUsuńDream, więcej historii z życia prosimy. :)
Hej Dream!
OdpowiedzUsuńWracając z pracy myślałem o Tobie... te Twoje posty i opowiadanka... ciągle są dla mnie jakieś przykrótkie. Kiedy książka online? Będę pierwszy który ją kupi. O czym, długie wielowątkowe, erotyczne, codzienne, śmieszne przygody jakiegoś Dreamludka
Na blogu jest prawie 300 postów - niektóre książki nie mają tylu stron. A ten narzeka, no :)
UsuńI tak już moja klawiatura płacze, że jest molestowana :)
A tak serio - może kiedyś będzie z tego sensowna książka. Czemu nie? :) Tylko wiem, że to sporo pracy. Oj sporo, sporo. I czasu. Ale coś by pozostało dla przyszłych generacji gejowskich, co nie? :)
UWAGA ważne! w definicji słowa homoseksualizm na duńskiej wikipedii przeczytacie (prztłumaczcie na google translator) że pociąg seksualny odczuwa do tej samej płci około 7% populacji (homo i biseksualni) ,natomiast zakochać się w tej samej płci może 15%populacji. (homo i biromantyczni). Można odczuwać "bi" całkowicie tj. w obu płciach się zakochać i czuć do obu seksualne pożądanie lub do jednej z płci dodatkowo tylko pociąg seksualny lub tylko zakochanie bez pociągu.Moje pierwsze zakochanie było aseksualne i to jest możliwe. Poznałem kiedyś chłopaka który twierdził że był zakochany w dziewczynie ale kobiety go nie podniecają ,lecz tylko mężczyźni,ale w żadnym nie był zakochany.Zatem go można sklasyfikować jako homoseksualnego heteroromantycznego- homoaromantycznego heteroaseksualnego.Na forach dla aseksualistów przeczytacie że wielu z nich się zakochuje ale nie odczuwa podniecenia.Przeczytacie też na forach anglojezycznych jak "heteroseksualni"żonaci faceci opisują że zakochali się w koledze ale nie czują seksualnego pożądania.Tak! między heteroseksualistami i heterobiromantykami może istnieć miłość!silna więź bez podtekstu seksualnego.
OdpowiedzUsuńMiłość i pożądanie seksualnie nie musi wystąpić razem,a słowo gej i "potocznie biseksualista" to pojęcie niejednoznaczne.
-asexual romantic men and woman (can feel love ,but can not sexual desire)
- aromantic sexual men and women (can feel sexual desire ,but can not love)
- aromantic and asexual (can not fall in love and can not feel sexual desire)
możliwe opcje:
biromantic ,but asexual
biromantic,but heterosexual
biromantic ,but homosexual
biromantic and bisexual
homoromantic ,but asexual
homoromantic,but heterosexual
homoromantic,but homosexual
homoromantic,but bisexual
heteroromantic, but asexual
heteroromantic,but heterosexual
heterromantic,but homosexual
heteroromantic,but bisexual
aromantic, asexual
aromantic,but heterosexual
aromantic,but homosexual
aromantic,but bisexual
Strasznie jestem ciekawy jaki procent kobiet i mężczyzn różnych wariantów występuje w populacji.Statystyki portali z pornografia mówią że pociąg seksualny(po odjęciu kobiet oglądających porno) wynosi 7-12% razemhomo i bimężczyzn. Ludzi aseksualnych istnieje 1-2% ale dystrybucji podziału powyżej dokładnie nie znalazłem:(
tych seksualnych możemy podzilić na aktywnych,pasywnych i uniwersalnych.Tych romantycznych możemy podzielić na monogamicznych,seryjnie monogamicznych i poliamorycznych(pare miłości naraz)
DreamWalkerze jest taka opcja że on mógł Cię kochać ale nie czuł pożądania.
To, co piszesz, jest niezmiernie ciekawe. I rzuca nowe światło na tę historię. Najwyraźniej ludzka seksualność jest o wiele bardziej skomplikowana, niż się wydawało.
UsuńDream myślę, że on nie bez powodu spytał cię o biseksualizm. Być może miał wątpliwości co do siebie, a bał się przyznać? To co opisałeś wskazuje że mogłeś mu się podobać albo twoja osobowość, radość życia. Najlepiej o to spytaj :D powiesz że ci czytelnicy doradzają na blogu :D
OdpowiedzUsuńCóż - kto to wie?
UsuńMam nadzieję, że on sam wie, co mu w głowie siedzi tak do końca. A moja radość życia w tamtych chwilach była nikła - więc to mu się raczej nie podobało :)
A w tej chwili to już zamknięta księga. O co miałem spytać, już go spytałem :)
Ale dzięki za zainteresowanie ;)
Nie ma za co ;) A co Cię tak trapiło w tamtym czasie?
OdpowiedzUsuńByłem wtedy mało optymalną wersją samego siebie - mówiąc ściśle informatycznie ;)
UsuńKiepski soft miałem wgrany, a i hardware też wymagał odpowiedniej diety i reperacji. Deprecha, niska samoocena itd.
Szkoda gadać, emocjonalnie nie mam już żadnego praktycznie połączenia z tamtym wspomnieniem mnie ;)
A może był aseksualny, ale biromantyczny...? Tak wywnioskowałam po tym krótkim opisie :>
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłem, że często z takich "niedoszłych miłości" rodzą się najlepsi przyjaciele. Albo przynajmniej dobrzy znajomi :D
OdpowiedzUsuń