W pewnych badaniach wyszło, że najczęstszym lękiem związanym ze wstąpieniem w stały związek, jest obawa przed utratą niezależności. 51% ludzi (a konkretnie: facetów) zadeklarowało taką odpowiedź.
Co prawda badania dotyczyły osób hetero, ale przecież i my - geje - mamy swoje opory przed związaniem się na stałe. Obawiamy się, że zostaniemy czyjąś marionetką - że będziemy musieli tkwić w jakiejś niewygodnej dla siebie roli, nie mogąc dokonać żadnej zmiany ani czuć się swobodnie.
Jak - nawet będąc w stałym związku - wciąż mieć zdrowe poczucie niezależności? Dziś odkryję przed Tobą, jak mi się udało odzyskać swobodę i spojrzeć na nowo na związki.
Kiedyś przeprowadzono badania, które miały na celu odpowiedzieć, co jest najbardziej stresujące w pracy managerów. Okazało się, że właśnie... brak poczucia niezależności, brak kontroli. Czuli się "zewnątrzsterowalni". Ten czynnik okazał się najbardziej toksyczny - dzięki niemu ryzyko depresji było o wiele wyższe.
Nic dziwnego - w końcu poczucie niezależności jest także jednym z 3 czynników potrzebnych, by żyć życiem, którego się pragnie.
Nic dziwnego - w końcu poczucie niezależności jest także jednym z 3 czynników potrzebnych, by żyć życiem, którego się pragnie.
Daniel Goleman w swojej "Inteligencji emocjonalnej" dowodził, że poczucie bezradności (zapewne leżące blisko poczucia braku kontroli) jest podstawowym składnikiem traumy.
Gdy przeżywamy głęboki stres, ale MOŻEMY coś zrobić - to działamy. Jeśli nie widzimy pola do manewru - nasze mózgi "zapętlają się" w negatywnym doświadczeniu (co widać nawet na urządzeniach monitorujących elektryczną pracę mózgu). W ten sposób rodzi się trauma.
Gdy przeżywamy głęboki stres, ale MOŻEMY coś zrobić - to działamy. Jeśli nie widzimy pola do manewru - nasze mózgi "zapętlają się" w negatywnym doświadczeniu (co widać nawet na urządzeniach monitorujących elektryczną pracę mózgu). W ten sposób rodzi się trauma.
Na to podświadomie reagujemy sprzeciwem.
Nienawidzimy, gdy ktoś narzuca nam swoją wolę - ale często mimo to idziemy otoczeniu na rękę. A szczególnie naszej "drugiej połówce". Dla świętego spokoju. Dla zachowania twarzy. Dla czegoś tam jeszcze.
Kto zbudował złotą klatkę:
To ono ciągle podpowiada nam, jacy mamy być w określonych rolach. Jako partner / chłopak / mąż - masz określone (zasrane) obowiązki i powinności. A także nakazy i zakazy. Nikt tego co prawda nie spisał, nie ma kar w Kodeksie Cywilnym za nietrzymanie się tych reguł.
Ale one są.
Poczucie braku kontroli i utrata niezależności w związkach zaczyna się właśnie w momencie, gdy zaczynasz wierzyć, że - będąc w stałym związku - coś: musisz, (nie) powinieneś, nie możesz itd.
I teraz zapewne włączył się w Twojej głowie głos krytyczny: "Zaraz, zaraz, jak to - to jest to złe? Jeśli wierzę, że nie powinienem zdradzać partnera, powinienem się nim opiekować w chorobie i tak dalej. To co w tym złego?"
Pozwól, że SAM to odkryjesz.
Zrób listę, co wg. Ciebie powinieneś / musisz / trzeba / nie możesz robić w związkach. Jako partner:
- muszę dbać o chłopaka
- powinienem mówić mu, że go kocham
- nie mogę go zostawić
- nie mogę go skrzywdzić
- trzeba dbać o miłość
- nie mogę go zdradzić
I tak dalej, i tym podobnie.
Wszystkie powyższe opcje - choć brzmią tak pięknie i romantycznie - oparte są o tak zwane modalne operatory konieczności.
Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś był zrelaksowany, wierząc w jakiekolwiek przekonanie zbudowane na bazie operatora konieczności.
Już nawet samo powtarzanie "muszę iść na zakupy, powinienem posprzątać dom, nie wolno mi się stresować przed egzaminem" - powoduje przykre emocje.
- Przekonanie, że "muszę" - generuje wrażenie przymusu i poczucie, że pochodzi on z zewnątrz (choć tak nie jest).
- Przekonanie, że "(nie) powinienem" - generuje poczucie winy.
- Przekonanie, że "(nie) powinno się" - generuje poczucie wstydu lub / i złości (zależy, czy Ty łamiesz zasadę, czy ktoś)
- Przekonanie "nie wolno" tworzy poczucie uwięzienia.
- Przekonanie "należy" tworzy poczucie obowiązku.
Samo w sobie nie jest to jakimś wielkim złem. Sam Anthony Robbins - znany w świecie trener rozwoju osobistego i autor bestsellera "Obudź w sobie olbrzyma" - twierdzi, że prawdziwą motywację do działania ma się dopiero, gdy wiesz, że MUSISZ coś zmienić.
Dużo w tym prawdy.
Ale tak samo dużo prawdy jest w tym, co twierdzi Richard Bandler - twórca NLP - że wystarczy zamienić słowo "muszę" na "chcę" - i możemy mieć tę samą motywację do działania, ale już BEZ poczucia wewnętrznej spiny.
2 złote klucze do złotej klatki:
1. Badanie konsekwencji. Nie wszystkie zasady, w które wierzymy, są dobre i potrzebne. Aby zbadać, czy zasada, którą wyznajesz, jest okej - zadaj sobie następujące pytania:
- Jak się czuję, wierząc w taką zasadę?
- Czy ZAWSZE muszę jej przestrzegać? Bez wyjątku?
- Czy przestrzeganie tej zasady poprawia mój związek? Czy mu szkodzi?
- Co by było, gdybym ją złamał? Czy mogę być tego pewien na 100%?
Przykład: przekonanie "powinienem mówić prawdę partnerowi".
Jak się czujesz, gdy w to wierzysz, ale jest coś, czego nie powiedziałeś swojemu partnerowi?
Czy zawsze powinieneś mówić mu prawdę? Bez wyjątku?
Czy ta zasada zawsze buduje Twój związek? A może czasem mu szkodzi?
Co by było, gdybyś czasem zataił prawdę? Czy możesz być pewien, że takie właśnie będą konsekwencje? Zawsze?
Takie badanie swoich zasad przydaje się wszędzie. Może się okazać, że żyjesz przekonaniami, które ma 5-letnie dziecko ("nikogo nie mogę urazić swoimi decyzjami" - jakby to było możliwe...).
2. Zamiana operatorów. Spójrz raz jeszcze na kartkę i zobacz, co tam napisałeś. Przepisz swoje przekonania dotyczące związków na nowo - teraz tak, by opierały się na modalnych operatorach możliwości:
- chcę dbać o swojego chłopaka
- lubię mówić mu, że go kocham
- nie chciałbym go zostawić
- nie chciałbym go skrzywdzić
- pragnę dbać o miłość
- nie chcę go zdradzić
Powtórz to na głos parę razy - czujesz, jak WIELKA jest różnica?
Nadal możesz mieć swoje "zasady" - nikt nie każe Ci nagle porzucać partnera ani go zdradzać - możesz nadal trzymać się pożądanych przez Ciebie zachowań, ale już bez wewnętrznej presji i stresu.
***
A Ty? Czy masz jakieś zasady dotyczące roli partnera? Czy Cię krępują? Jak sobie z tym radzisz?
Hej Dream!
OdpowiedzUsuńPłodnyś się zrobił :-) THX
Ano płodnym jest ostatnio, płodnym :)
UsuńCzekaj, czekaj.... Jak osoby LGBT mogą się zamykać w złotej klatce? Znaczy się, rozumiem o co Ci chodzi, wiem, że tak się zdarza, ale...
OdpowiedzUsuńJesteśmy inni. Z samego faktu, że nasza orientacja jest odmienną w społeczeństwie, nie powinniśmy podlegać tym standardowym zwyczajom i tradycjom. Przecież nawet nie jest tak, że jest nam to jakoś ułatwiane!
Ironia z tą złotą klatką, nie ma co. Ale ja wolę stosować zasadę Carrie Bradshaw i sam ustanawiać własne zasady. To przecież mój / nasz związek i nikt z zewnątrz nigdy nie zrozumie w pełni tego, co się dzieje między nami.
Wystarczy żyć swoim życiem, być szczęśliwym i wiedzieć, czego się w życiu chce :) Ale wiem, jestem w szczęśliwym związku, to jestem mądry i łatwo mi to wszystko pisać :P
Czy to ma sens?
Pozdrawiam autora i czytelników,
inny25
Hej inny25, myślę, że masz rację. Efekt złotej klatki może się pojawić na początku, kiedy razem zaczynacie mieszkać, wtedy osoba, która wcześniej była singlem, miała swój świat, twarde zasady albo była odgrodzona murem od innych ze względu na swoje przeżycia, wtedy takie starcie, konfrontacja, tym bardziej dwóch silnych charakterów może prowadzić do konfliktów. Jedna strona może czuć się zamknięta, ograniczona. Choć i bywa też tak, że na początku jest wszystko pięknie, a schody pojawiają się później, kiedy wkrada się rutyna. Jedna ze stron może czuć się osaczona tym, że MUSI coś robić, na przykład "Fak, znowu sprzątanie/pranie/zakupy/wyjście do parku (i wiele innych opcji), a tak naprawdę nie chce tego robić, wolałby wyjść ze znajomymi na piwo albo pograć z wirtualnymi znajomymi w CS Go ;] Czuje się wtedy poniekąd zobowiązana do czynienia pewnych powinności, bo ta druga strona tego oczekuje. I jeżeli nic z tym się nie zrobi, to kiepskie wizje na przyszłość.
UsuńI tutaj ważne jest, by pielęgnować związek, prowadzić rozmowy o tym co boli i cieszy, by uzyskać kompromis i nie wejść do takowej "klatki".
Szanowny Inny25,
Usuń"Z samego faktu, że nasza orientacja jest odmienną w społeczeństwie, nie powinniśmy podlegać tym standardowym zwyczajom i tradycjom."
NIBY tak. Ale wzorce i oczekiwania przechodzą poza świadomością. Oczekujesz, że Twój chłopak nie będzie się nocami szlajał po klubach, lecz spał u Twojego boku. Taki obraz montuje nam społeczeństwo - i tego od siebie ludzie oczekują.
A teraz załóżmy, że ktoś całe życie szlajał się po klubach i nagle jest w związku. Kocha, chce być z kimś, ale też nie chce rezygnować z tamtego życia. Pojawia się zasada "nie powinienem chodzić po klubach".
De facto chodzenie po klubach samo w sobie nie jest przecież niczym złym, prawda? Nikogo nie krzywdzi, nikomu nic nie zabiera. Ale pojawia się norma społeczna - nawet u gejów i nawet w związkach ukrytych przed światem, niejawnych, tajemnych.
Inna sytuacja - kiedyś podwozisz partnera do pracy, ale dziś to Twój "zasrany obowiązek". Nie widzisz już tej wdzięczności w oczach co kiedyś - ale jak nie odwieziesz, to widzisz ten wkurw.
Więc sory - może i jako geje nie powinniśmy pasować do schematów. Ale niestety wydaje mi się, że mamy więcej wspólnego ze związkami hetero, niż nam się wydaje.
Dołącz do tego osobowość introwertyka. Badania pokazują, że introwertyczne dzieci - bawiąc się i psując przez przypadek zabawkę (która była tak skonstruowana, by się sama rozpadła) - odczuwają silne poczucie winy. NIE mają jeszcze wielkich wdrukowań społecznych ("nie powinieneś psuć czyjejś zabawki") - a jednak czuły się winne, podczas gdy ekstrawertyczne dzieci bawiły się dalej w najlepsze.
Więc genetyka także ma wpływ na to, czy ktoś zamknie się w złotej klatce.
Badana psychologów pokazały także, że statystycznie po roku seks w związkach się nudzi obu stronom (badania były na parach hetero, czy tak samo jest w związkach gejowskich? - strzelam, że podobnie). Wtedy może się pojawić "chciałbym się ruchać z kimś innym, bo byłoby ciekawiej, ale nie powinienem tego robić, bo jestem w stałym związku".
Złota klatka jest znacznie szerszym pojęciem.
"sam ustanawiać własne zasady"
Byłoby bardzo miło, ale jest parę "ale".
Część zasad jest społecznych - jeśli je złamiesz, spotkasz się z ostracyzmem. Musisz się z tym liczyć.
Część z Twoich zasad może nie odpowiadać partnerowi. Np. powiesz sobie - muszę schudnąć, więc muszę mniej jeść. Twój partner może poczuć się zagrożony - chcesz schudnąć? Sam? Może szukasz kogoś nowego? I wtedy macie problem obaj.
Dlatego każdą zasadę, każdą sytuację i każdy związek trzeba analizować osobno. Choć każda klatka jest ze złota, każda też wygląda inaczej.
Jako że uwielbiam tego bloga, chociaż jestem nowy, to a propo tego wpisu, chyba moim zdaniem jako idealne dopełnienie, chciałbym polecić książkę P.Stankiewicza, "Sztuka życia według stoików". I chociaż na początku może wydać się idiotyczna, to bardzo uzmysławia człowiekowi jaki na niego wpływ mają ograniczenia i wyobrażenia, które sam sobie tworzy. Jest bardzo prosta, czarno na białym opisana na podstawie życia codziennego.
OdpowiedzUsuńzaburzenia wiązania mogą wynikać z polimorfizmów genów kodujących receptory dla wazopresyny lub dopaminy lub leków psychotropowych działających na te receptory jako powikłanie.Można być aromantycznym (niezdolnym do zakochania się ) podobnie aseksualnym (jak dziecko,nie odczuwającym libido) jedno nie musi iść w parze z drugim. Można ponoć nawet zakochiwać się w kobietach ale czuć pożądanie tylko do mężczyzn i odwrotnie.
OdpowiedzUsuńJak to jest, że z jednej strony nie chciałbym zostawiać chłopaka i nie chcę go skrzywdzić, ale z drugiej strony nie wiem, czy ten związek to ten na całe życie, i mimo 2,5 roku razem nadal jestem niepewny. Mimo tego, że on tego chce
OdpowiedzUsuń