Po co uczyć się odróżniać emocje od uczuć?
Korzyści jest wiele. Przede wszystkim - mądrzejsza komunikacja. Dzięki umiejętności odróżniania emocji i uczuć lepiej komunikujesz się z samym sobą. Wiesz, co chcesz osiągnąć, kim jesteś, czemu służy Twój lęk, miłość etc.
Resztę korzyści odkryjesz, gdy nauczysz się tej cennej umiejętności.
Wiedza, którą to zawieram, była zdobywana przeze mnie wiele lat. Doceń to, że Ty zrobisz ten krok w czasie nieporównanie krótszym.
Czym różnią się emocje od uczuć?
Emocje idą z umysłu.
Uczucia - z serca, które również ma swoje sieci nerwowe.
Emocje mają swoją konkretną neurologiczną strukturę, którą można opisać. Uczucia - nie.
Emocje mają wektor motywacji, bo emocje są motywacją. Emocja może mieć wektor DO (zazdrość, pożądanie, frustracja) lub wektor OD (lęk, obrzydzenie, złość). Uczucia - miłość, wdzięczność, radość, pewność, akceptacja, spokój etc. - nie mają wektorów motywacji - one są, po prostu są. Tylko czasami je tłumimy swoimi emocjami, to inna bajka.
Emocje są konsekwencją wiary w określone historie umysłowe. Np. lęk bierze się z historii, która kończy się w tragiczny sposób i urywa, byś nie wiedział, co robić dalej (np. "jedziesz autem, przyspieszasz, rozwalasz się i leżysz ze zgniecionymi nogami we wraku, bez możliwości opuszczenia go" - gdy opowiesz sobie taką historię jadąc autostradą, natychmiast zwolnisz, bo uruchomisz w sobie obawy). Z kolei gniew bierze się z historii, że "ktoś mnie atakuje" (w rzeczywistości nie ma czegoś takiego, jak atak - to też haluna, kiedyś o tym podyskutujemy). I tak dalej. Każda emocja to efekt wiary w określoną historię o określonej strukturze - a więc konsekwencja używania języka.
Innymi słowy - opowiadając historie, jesteś w stanie wzbudzić emocje. Wiesz to, bo czytasz książki, oglądasz filmy, słuchasz opowiadań różnych ludzi.
Uczuć nie wzbudzisz za pomocą historii, bo one są tam cały czas. Nie wzbudzisz w kimś miłości czy wdzięczności opowiadając bajeczkę. Możesz je za to tłumić - opowiadając historie, które budzą chujowe emocje. Nazywamy to stanem dekoherencji, a więc chwilą, w której umysł wierzy w lipną historię i przeszkadza sercu spokojnie przetwarzać uczucia - a więc być w stanie koherencji.
Gdy wywalasz lipne historie i przestajesz czuć złe emocje - zaczynasz być świadomy uczuć. Wracasz do pierwotnego stanu, w którym się urodziłeś - do koherencji serca.
Przykład - spokój. Czy możesz wywołać w sobie spokój? Nie! Możesz tylko usunąć to, czym się stresuje Twój umysł. A świadomość spokoju pojawi się sama.
Emocje mają sprawić, że coś osiągniesz lub czegoś unikniesz - są bowiem nastawione na rezultaty. Uczucia - mają tworzyć relacje, związki.
Emocje są warunkowe - tzn. są odpalane przez umysł, gdy są spełnione określone kryteria wejściowe. Coś musi pasować do wzorca, którego się wyuczyłeś, byś mógł zareagować emocją.
Uczucia się bezwarunkowe - a więc występują cały czas i wszędzie. Tylko przez lipne historie i emocje tracimy świadomość tego faktu. To nie jest tak, że my kogoś kochamy lub nie. My jesteśmy miłością - ogromną, bezkresną i wspaniałą - tylko nieustannie przeszkadzamy sobie to odczuwać, bo wierzymy w historie pt. "miłość jest nieosiągalna", "nigdy nikt mnie nie pokocha" itd.
Póki nie znasz tego z doświadczenia - nie zrozumiesz. To, co tu piszę, jest intelektualnym konstruktem, a nie doświadczeniem. Jeśli chcesz wiedzieć, o czym tutaj piszę - musisz tego doświadczyć na własnej skórze.
Emocje to nic innego, jak programy odpalane w różnych sytuacjach, abyś sobie radził. To hormony, które modyfikują pracę Twojego ustroju, byś się mógł dostosować w mgnieniu oka. Kiedyś było to bardzo praktyczne. Widzisz niedźwiedzia, boisz się, spierdalasz i przeżyłeś. Dziś takimi niedźwiedziami są: matura, egzamin, wystąpienie publiczne etc. Odpalamy tam hormony stresu i to jest chujówka, bo to zamiast pomagać, przeszkadza. Emocje wymknęły nam się spod kontroli. Ludzie latami stresują się czymś, co nie jest zagrożeniem. Podniecają się czymś, co nie daje im praktycznie żadnych korzyści prócz dodatkowych emocji i instalacji hipnotycznych.
Emocje są krótkotrwałe. Mijają. Wciąż się habituują. Nie rajcujemy się tym, czym 10 lat temu. Potrzebujemy wciąż nowych historyjek, by się podniecać, bać, frustrować etc. Stare to przeżytek. Chcemy nowych! Tak się kręci cały biznes na świecie.
Uczucia nie potrzebują niczego i się nie habituują. Prawdziwa miłość wygląda tak - patrzysz na kogoś i czujesz, jak rozpiera Cię cudowna, ciepła energia. Ten ktoś wrzeszczy na Ciebie, wyzywa Cię i wychodzi, mówiąc, że nigdy już nie wróci i trzaskając drzwiami. A Ciebie nadal rozpiera cudowna, ciepła energia. Bo wiesz, że on przeżywa tylko lipną emocję, bo wierzy w lipną historię. To wszystko. To nie ma znaczenia.
Gdy tylko coś zakłóci mi ten cudowny przepływ - wykrywam, w jaką historię uwierzył mój umysł, i ją wywalam. I wracam do flow.
Nie powiem, że wywalenie wszystkich historii jest łatwe i przyjemne i że to dzieje się od razu. Niektóre historie nie chcą odejść natychmiast. Niektóre przerabiam tygodniami. Ale wcześniej czy później poddają się wszystkie. I dają mi spokój.
Uczuć - tych najpiękniejszych - nie trzeba w sobie wytwarzać. One już w Tobie są. Jest w Tobie bezgraniczna miłość, wdzięczność, radość. Jest w Tobie spokój, pewność i akceptacja. Jest dar współodczuwania. To, co najpiękniejsze w całym Wszechświecie, jest już w Twoim sercu od zawsze. Tylko sobie nie przeszkadzaj w ich przepływie.
To dlatego tyle nawijam o wywalaniu chujowych historii - bo to nimi właśnie przeszkadzamy sobie w odczuwaniu przepływu cudownych uczuć.
Łapiesz już?
Pisałeś w kilku miejscach na blogu, że emocję trzeba przeżyć (poczuć całym sobą). Ale skoro zawsze najpierw jest myśl, a dopiero potem emocja, to dlaczego sama zmiana myślenia nie wystarczy? Czemu trzeba poczuć emocję?
OdpowiedzUsuńGdyby sama zmiana myślenia wystarczyła, nie trzeba byłoby czuć nieprzyjemnych emocji. Odchodziłyby niejako w tle, bezwysiłkowo.