A to nierozerwalnie wiąże się z umiejętnością cieszenia się życiem.
Wstajesz rano, rozciągasz się w łóżku. Przez zasłony przebijają się złote promienie ciepłego słońca a przez uchylone okno wpada orzeźwiający wiaterek. Ptaki radośnie śpiewają a Ty mruczysz pod nosem: "To będzie cudowny dzień!". Pyszne śniadanie, dobra muzyka, poranna gimnastyka. Potem udane zakupy, może spacer a wieczorem spotkanie z przyjaciółmi przy winie. Wszystko w atmosferze luzu, spokoju, czerpania radości z płynących strumieniami wrażeń zmysłowych. Życie jest cudowne! - chciałoby się rzec. Problem w tym, że taki właśnie dzień większości ludzi zdarzył się ostatni raz...
Albo nawet w ogóle.
W powyższym opisie błogiego dnia koherencja serca występuje naturalnie, jest skutkiem ubocznym prowadzenia takiego a nie innego stylu życia. Nie musimy o nią zabiegać, wchodzić w nią czy ją powodować kolorowymi filmikami w głowie. Koherencja staje się naszym wiernym towarzyszem, gdy zaczynamy koncentrować się na tym, co jest tu i teraz, zamiast błądzić myślami po linii czasu. Bo owe "tu i teraz" to najczęściej bardzo przyjazne otoczenie.
Jednak nasza kultura, szczególnie polska, zdaje się wysyłać inną sugestię: martw się. Cały czas się martw. O to, czy będziesz miał pracę, czy znajdziesz miłość, czy ktoś Cię pokocha, czy Cię nie zostawi, czy nie umrzesz na jakąś chorobę itd. Wszystko, czym psujemy sobie humor i wybijamy się ze stanu koherencji (który jest naturalny i dany za darmo każdemu człowiekowi), wiąże się albo z przeszłością (popełnione błędy, porażki, straty, złość z tego powodu, że ktoś coś zrobił) albo z przyszłością (lęki, plany, frustracje).
Podczas gdy moment zwany "teraz" i miejsce zwane "tu" są spokojne i nic się nie dzieje specjalnego. To właśnie jest piękne w "tu i teraz".
Umiesz tak żyć, by wyciszyć myślenie i się po prostu cieszyć? Umiesz cieszyć się spacerem? Wiatrem? Deszczem? Umiesz skierować twarz w stronę słońca i cieszyć się ciepłem promieni? Umiesz podziękować palcu, że sygnalizuje Ci bólem, że masz drzazgę i byś ją wyjął? Czy umiesz pokochać siebie po tym, jak ktoś Cię rzuci? Czy umiesz docenić swój lęk, że ostrzega Cię być może przed niebezpieczeństwem? Czy umiesz docenić swoje poczucie winy, które pozwala Ci dostrzec swój błąd i go naprawić? Czy umiesz zjeść ze smakiem nową potrawę - bez uprzedzeń i niechęci? Czy umiesz usłyszeć nowe brzmienie w starych piosenkach? Czy umiesz pić wino tak, że każdy łyk wydaje się pierwszym?
O przyszłości myślmy tylko wtedy, gdy mamy możliwość wpłynięcia na nią. O przeszłości z kolei tylko, gdy chcemy w niej wyciągnąć naukę. W innych przypadkach nie ma sensu odbiegać od teraźniejszości. Właściwie nawet owa ucieczka od teraźniejszości jest iluzoryczna, bo nawet planując czy wspominając, i tak robimy tu w chwili obecnej.
Bo nie ma żadnej innej!
Zamiast więc gonić za czymś, co sobie wymyśliliśmy jako coś lepszego niż teraźniejszość, i uciekać od tego, co wymyśliliśmy jako gorsze niż teraźniejszość - odkryjmy, że teraźniejszość jest wieczna. Nigdy nie będziesz kiedyś, niegdyś, lecz zawsze jesteś teraz. Nigdy też nie dotrzesz "tam", bo zawsze jesteś "tu". Nawet, jak przejdziesz 5 metrów lub 1000 mil - zawsze jesteś w miejscu zwanym "tu". Ogarnij to i ciesz się tym. Nie bądź tym durnym turystą, który z oglądania egipskich piramid czerpie mniej przyjemności, niż pięcioletnia dziewczynka z oglądania pocztówki z ich zdjęciem. Bądź tym dzieckiem. Dzieckiem, które fascynuje się feerią kolorów benzyny rozlanej na powierzchni kałuży, które uwielbia wgryźć się w chrupiącą grzankę z jajkiem, które czerpie przyjemność z dłoni wsuniętej we włosy czy zimnej, świeżej pościeli.
Ćwiczenie "bycie tu i teraz".
Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Poczuj swoje ciało dokładnie - jego ułożenie, nacisk ubrań na skórę, temperaturę, faktury materiałów. Poczuj, jakie wrażenia płyną z niego i dopuść każde z nich na chwilę do swojej świadomości. Potem wsłuchaj się w otoczenie. W każdy szum i pomruk. Możesz potem otworzyć oczy i rozejrzeć się dookoła, ciągle skupiając się na tym, co dostrzegasz. Bądź w punkcie "tu i teraz" tak długo, jak potrafisz. A jeśli złapiesz się na tym, że odpływasz myślami od teraźniejszości, uświadom sobie, że to się dzieje nadal tu i nadal teraz. I wróć do czerpania pełni wrażeń z tego, co Cię otacza. Pozwól umysłowi pracować całkowicie w tzw. stanie świadomości zewnętrznej.
Ćwicz to 2 razy dziennie po kilka minut przez kilka tygodni. Zobaczysz, poczujesz i usłyszysz sporo pozytywnych zmian w swojej percepcji.
Podczas gdy moment zwany "teraz" i miejsce zwane "tu" są spokojne i nic się nie dzieje specjalnego. To właśnie jest piękne w "tu i teraz".
Umiesz tak żyć, by wyciszyć myślenie i się po prostu cieszyć? Umiesz cieszyć się spacerem? Wiatrem? Deszczem? Umiesz skierować twarz w stronę słońca i cieszyć się ciepłem promieni? Umiesz podziękować palcu, że sygnalizuje Ci bólem, że masz drzazgę i byś ją wyjął? Czy umiesz pokochać siebie po tym, jak ktoś Cię rzuci? Czy umiesz docenić swój lęk, że ostrzega Cię być może przed niebezpieczeństwem? Czy umiesz docenić swoje poczucie winy, które pozwala Ci dostrzec swój błąd i go naprawić? Czy umiesz zjeść ze smakiem nową potrawę - bez uprzedzeń i niechęci? Czy umiesz usłyszeć nowe brzmienie w starych piosenkach? Czy umiesz pić wino tak, że każdy łyk wydaje się pierwszym?
O przyszłości myślmy tylko wtedy, gdy mamy możliwość wpłynięcia na nią. O przeszłości z kolei tylko, gdy chcemy w niej wyciągnąć naukę. W innych przypadkach nie ma sensu odbiegać od teraźniejszości. Właściwie nawet owa ucieczka od teraźniejszości jest iluzoryczna, bo nawet planując czy wspominając, i tak robimy tu w chwili obecnej.
Bo nie ma żadnej innej!
Zamiast więc gonić za czymś, co sobie wymyśliliśmy jako coś lepszego niż teraźniejszość, i uciekać od tego, co wymyśliliśmy jako gorsze niż teraźniejszość - odkryjmy, że teraźniejszość jest wieczna. Nigdy nie będziesz kiedyś, niegdyś, lecz zawsze jesteś teraz. Nigdy też nie dotrzesz "tam", bo zawsze jesteś "tu". Nawet, jak przejdziesz 5 metrów lub 1000 mil - zawsze jesteś w miejscu zwanym "tu". Ogarnij to i ciesz się tym. Nie bądź tym durnym turystą, który z oglądania egipskich piramid czerpie mniej przyjemności, niż pięcioletnia dziewczynka z oglądania pocztówki z ich zdjęciem. Bądź tym dzieckiem. Dzieckiem, które fascynuje się feerią kolorów benzyny rozlanej na powierzchni kałuży, które uwielbia wgryźć się w chrupiącą grzankę z jajkiem, które czerpie przyjemność z dłoni wsuniętej we włosy czy zimnej, świeżej pościeli.
Ćwiczenie "bycie tu i teraz".
Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Poczuj swoje ciało dokładnie - jego ułożenie, nacisk ubrań na skórę, temperaturę, faktury materiałów. Poczuj, jakie wrażenia płyną z niego i dopuść każde z nich na chwilę do swojej świadomości. Potem wsłuchaj się w otoczenie. W każdy szum i pomruk. Możesz potem otworzyć oczy i rozejrzeć się dookoła, ciągle skupiając się na tym, co dostrzegasz. Bądź w punkcie "tu i teraz" tak długo, jak potrafisz. A jeśli złapiesz się na tym, że odpływasz myślami od teraźniejszości, uświadom sobie, że to się dzieje nadal tu i nadal teraz. I wróć do czerpania pełni wrażeń z tego, co Cię otacza. Pozwól umysłowi pracować całkowicie w tzw. stanie świadomości zewnętrznej.
Ćwicz to 2 razy dziennie po kilka minut przez kilka tygodni. Zobaczysz, poczujesz i usłyszysz sporo pozytywnych zmian w swojej percepcji.
Może nieumiejętnie szukam, ale wydaje mi się, że jest to jedyny blog po polsku, który mówi gejom(i nie tylko) jak można żyć, a nawet więcej, że żyć można. Przeglądnę bardziej szczegółowo i zapewne jeszcze gdzieś zostawię swój ślad :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki! I oczywiście zapraszam do komentowania i aktywnego rozwoju osobistego :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest świetny! Jesteś jednym z najklarowniej myślących autorów jakich czytałem. Chodzi mi tutaj głównie o filozofię, podejście do życia i oryginalność w stosunku do choćby masy twórców blogów o rozwoju osobistym. Dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Voyager, takie słowa mobilizują mnie do dalszej pracy :)
Usuń